czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 2

Rozdział 2
 



Rano, gdy tylko się obudziłem, wstałem, ubrałem te nieszczęsne kapcie, które dostałem od Konrada i poszedłem do kuchni by przygotować śniadanie. Byłem wdzięczny Błażejowi za oddanie mi sypialni, więc stwierdziłem, że w ramach podziękowania zrobię mu śniadanie. Zacząłem robić kanapki i herbatę. Miałem właśnie zamiar pokroić ogórka, gdy usłyszałem za sobą głos.
- Odłóż ten nóż bo zrobisz sobie krzywdę. – powiedział zaspany Błażej.
Uśmiechnąłem się do niego. Miał rozczochrane włosy i jeszcze trochę nieprzytomne spojrzenie. Wyglądał uroczo.
Usiadł przy stole ziewając przeciągle.
- N-nie martw się, u-umiem poruszać się w kuchni. – powiedziałem spokojnie krojąc ogórka.
Gotowe kanapki postawiłem na stole, przed Błażejem. Herbatę i cukier postawiłem obok.
- P-proszę, zrobiłem je d-dla ciebie. Chciałem ci p-podziękować za odstąpienie mi sypialni i p-pomoc… - powiedziałem cicho.
Błażej uśmiechnął się do mnie tak ładnie, że się zarumieniłem.
- Co? - zapytał zaskoczony.
- Nie, nic. Idę się położyć… - cmoknąłem go w policzek i zarumieniony wybiegłem z kuchni.
Na schodach minąłem się z Konradem.
- Co mu się stało? – usłyszałem z kuchni głos niebiesko włosego.
- Nic, bierz się lepiej za robienie sobie śniadania.
- Ale przecież na stole…
- To są kanapki zrobione dla mnie. – usłyszałem twardą odpowiedź Błażeja.
Uśmiechnąłem się na to i wszedłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Zaczynałem właśnie zasypiać, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. W progu stał Konrad.
- Przyniosłem ci śniadanie. Mój brat je zrobił. - powiedział z uśmiechem podając mi miseczkę twarogu i chleb.
- W porządku, to miłe, ale… dlaczego sam nie przyszedł? – zapytałem nabierając odrobinę twarogu na łyżeczkę.
- Wiesz… On pewnych gestów nie robi otwarcie. Taki już jest, a co? Wolałbyś żeby to on tu przyszedł zamiast mnie, co? – zaśmiał się. – Nie no, on ci się serio podoba. Taki sztywniak. – powiedział rozbawiony.
- Nie mów tak. Może ma trochę twarde zasady, ale to twój brat i kocha cię. Właśnie… Czemu tak właściwie się nie dogadujecie…? – zapytałem cicho.
- Hm… Od śmierci rodziców stał się bardziej… zaborczy. Wprowadził wiele nowych zasad mówiąc, że to dla mojego dobra. Myśli, że jest dobrze, ale nie pomyślał o tym, że ja mogę się źle czuć. Kiedyś ci wyjaśnię jak to wszystko było.
Patrzyłem na niego przez chwilę.
- Dlaczego przestałeś jeździć?
- Już ci powiedział, co? – spojrzał na fotografię przy łóżku. – Wiesz, byłem bardzo dobry i mój brat wyciskał ze mnie ostatnie poty na treningach. Wtedy mi to nie przeszkadzało, ale po śmierci rodziców… Przeciwstawiłem się mu. To też jest jeden z powodów naszych ciągłych kłótni. Błażej nie może pogodzić się z tym, że marnuję swój ‘talent’. – wykonał charakterystyczny cudzysłów w powietrzu. – Ale nie czas teraz na użalanie się. Jedz.
Po posiłku spędziłem jeszcze trochę czasu z Konradem, ale on postanowił w końcu odwiedzić swojego konia. Będąc samemu w pokoju zacząłem się rozglądać.
Pokój był stylowy, ale prosty, w dość jasnych kolorach. Mnóstwo zdjęć rodzinnych potwierdzało słowa niebiesko włosego z wczoraj. Błażej nie jest bezuczuciowy.
Pościel była ciemna, w odcieniach krwistej czerwieni.
Gdy tyko się położyłem od razu poczułem zapach Błażeja. Z przyjemnością zanurzyłem nos w poduszce by czuć go intensywniej. W końcu zasnąłem.

 

- Gdzie się wybierasz, młodzieńcze? – zapytałem gdy zauważyłem ubierającego się Konrada.
            Oparłem się o framugę drzwi i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Wychodzę. – odparł.
- Widzę. Bardziej interesuje mnie gdzie idziesz?
- Nie twój interes.
- Grzeczniej, proszę.
            Spojrzał na mnie gniewnie.
- Wychodzę. Nie twoja sprawa gdzie i z kim! Co? Nagle się o mnie martwiasz? – prychnął.
- Konrad, ja zawsze się martwię. – powiedziałem łagodnie.
            Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Mógł mi nie wierzyć, ale prawda była taka, że naprawdę się o niego martwiłem.
- Idę do stajni. – mruknął.
- Nie można było tak od razu?
Nie odpowiedział.
- Ubierz się ciepło. W stajni jest dość chłodno.
- No…
- Jeśli chcesz pojeździć to radzę się pospieszyć. Za godzinę kadra ma trening i…
- Nie mam zamiaru jeździć! – krzyknął.
- Spokojnie. To była tylko sugestia.
- W dupie mam twoje sugestie!
            Wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Westchnąłem zrezygnowany. „Co robię nie tak?” – zastanawiałem się. Przeczesałem ręką włosy i udałem się do salonu. Wyjrzałem jeszcze przez okno by ujrzeć zamykające się drzwi stajni i znikającą za nimi sylwetkę Konrada. Nadal nie mogłem pogodzić się z faktem, że przestał jeździć. Wygrywał prawie każde zawody w ujeżdżeniu! Sam go trenowałem. Pamiętam nasze treningi jakby to było wczoraj. Każdy z nas wychodził z nich zmęczony, ale… szczęśliwy. Oczywiście czasem zdarzały się także porażki. Nieraz pojawiły się w jego oczach łzy, ale bardzo rzadko.
Pamiętam jego pierwsze poważne zawody, pierwsze wygrane zawody. Czekaliśmy na ogłoszenie wyników w napięciu. Konrad mocno zaciskał kciuki, aż knykcie mu pobielały. Wreszcie usłyszeliśmy z głośników nazwisko zwycięscy. Wygrał. To była jego pierwsza wygrana. Popłakał się ze szczęścia i rzucił się mi na szyję. Rodzice, a zwłaszcza mama, gorąco mu gratulowali. Wtedy właśnie tato zrobił nam to zdjęcie, które stoi obok mojego łóżka. Ja, roześmiany Konrad i Piorun. Jedno z najcieplejszych wspomnień.
Podejrzewałem, że jego obecne zachowanie jest też po części moją winą, ale po śmierci rodziców nie został mi nikt oprócz niego. Robiłem wszystko by go nie stracić, a jednak wciąż się od siebie oddalamy.
            Westchnąłem odchodzą w końcu od okna i poszedłem na górę po ciuchy na przebranie. Wszedłem cicho do swojego pokoju. Mikołaj spał wtulony w moją poduszkę. Był to iście uroczy widok. Włosy rozsypały mu się na poduszce, a dłonie zaciskały na jej brzegach.  Wyglądał jak aniołek… „Co?! O czym ty myślisz stary zboczeńcu!” Potrząsnąłem głową by odgonić natrętne myśli.
Wyjąłem z szafy czyste ubrania i skierowałem się do łazienki, która była połączona z pokojem. Mogłem iść do tej na dole, ale tu miałem wszystkie swoje rzeczy. Przymknąłem drzwi i rozebrałem się wchodząc pod prysznic.

 


Obudziłem się słysząc szum wody. Usiadłem na łóżku i spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Drzwi od  łazienki były delikatni uchylone. Podniosłem się niepewnie i podszedłem do nich.  W środku zobaczyłem Błażej biorącego prysznic. Otworzyłem szeroko oczy, a na moje policzki wlał się rumieniec. „O mój Boże! Jaki on przystojny… i umięśniony…, i o rany!”. Poczułem jak moje spodnie robią się ciaśniejsze. Ciężko było mi w to uwierzyć. Od czasu gdy mój ojczym odkrył, że podobają mi się mężczyźni straszył mnie, że odda mnie swoim znajomym na ‘przeruchanie’  bym nie pomyślał nigdy więcej o czymś takim. Od tamtego czasu nie miałem erekcji.
Spłoszony czym prędzej odszedłem od drzwi, ale problem pozostał. Wskoczyłem do łóżka i spróbowałem go zignorować. Nie było to jednak takie proste. Erekcja nieprzyjemnie wbijała się w spodnie i ocierała o łóżko. W oczach poczułem łzy. Zamknąłem je i spróbowałem się opanować. „Boże, co ja mam zrobić?” – zastanawiałem się gorączkowo. Nigdy nawet nie próbowałem robić sobie dobrze, a po tamtym zdarzeniu zwyczajnie się bałem. Jestem beznadziejny i odpychający. Do tego chory i… i mam te blizny na pośladkach. W ogóle co ja sobie wyobrażam patrząc na Błażeja. Powinienem się uspokoić by nie narobić mu problemów.
Zamyślony nawet nie zauważyłem, że mężczyzna wyszedł już z łazienki.
- Mikołaj, coś się stało? – zapytał zmartwiony widokiem moich załzawionych oczu.
Nie umiałem mu odpowiedzieć.
- Chodź, pójdziesz wziąć prysznic, a ja tu przewietrzę. Potem dostaniesz leki i może jakieś owoce? – powiedział z przyjaznym uśmiechem.
Zdjął ze mnie kołdrę i chciał mi pomóc wstać, ale… mój wyraźnie widoczny problem go zatrzymał.

 

Stałem oniemiały wpatrując się w Mikołaja, a właściwie utkwiwszy wzrok między jego nogami. Szybko jednak zreflektowałem się i odwróciłem wzrok.
- J-ja… - zaczął zasłaniając się rękami.
- Spokojnie. – powiedziałem podchodząc do niego. – To naturalne.
            Chciałem go poczochrać po włosach, jednak odsunął się na drugą stronę łóżka trzęsąc się ze strachu.
- Mikołaj, co się dzieje? – zapytałem zaniepokojony jego zachowaniem.
- N-nic… - chlipnął.
            Siedział w kącie łóżka, przy ścianie, i obserwował uważnie każdy mój ruch. To nie było normalne zachowanie, ale dlaczego tak nagle? Czyżby zwykła erekcja mogła doprowadzić chłopaka do takiego stanu?
Gdy wszedłem na łóżko chłopak podskoczył gwałtownie i jęknął łapiąc się za krocze.
- Ach…! – skrzywił się opierając głowę na kolanie.
- Mikołaj… - wyciągnąłem w jego stronę dłoń.
- Nie! Zostaw mnie! – krzyknął zalewając się łzami.
            Chciałem coś powiedzieć, ale ubiegł mnie Konrad, który właśnie wszedł do pokoju.
- Co tu się dzieje? – dostrzegając Mikołaja i stan w jakim się znajduje krzyknął. – Coś ty mu zrobił?! Odsuń się zboczeńcu! – krzyknął.
- Ja…
            Nie zdążyłem dokończyć bo podbiegł do łóżka i zepchnął mnie z niego. Wylądowałem plecami na podłodze, a Konrad na mnie okładając mój tors pięściami. Nie miał wiele siły, więc szybko go unieruchomiłem.
- Puszczaj! – krzyknął szarpiąc się.
- Jak się uspokoisz.
- Jak mam się uspokoić po tym co zrobiłeś Mikołajowi!? – nie poddawał się.
- Co niby mu zrobiłem?
Popatrzył na mnie zaskoczony.
- No… Nie wiem, ale coś na pewno!
- Nic mi nie zrobił. – usłyszeliśmy cichy głos Mikołaja.
- Jak to? Przecież widziałem! – nie odpuszczał.
- Chyba w swojej wyobraźni. – prychnąłem.
            Posłał mi ostre spojrzenie.
- Możesz mnie już puścić.
- Jak sobie życzysz.
            Przerzuciłem go nad sobą do góry nogami tak, że wylądował za mną na plecach.
- Ał…! – jęknął przeciągle.
- To za to, że zrzuciłeś mnie z łóżka. – powiedziałem wstając.
            Odwróciłem się z powrotem do Mikołaja. Już nie płakał. Obserwował nas z ledwo zauważalny uśmiechem.
- Już lepiej? – zapytałem.
- Tak. Chociaż… - spojrzał na swoje krocze – Nie do końca. – mruknął cicho rumieniąc się.
- Ale z tym sobie już chyba poradzisz sam, co?
- Z czym ma sobie poradzić? – wtrącił się Konrad wstając z podłogi.
- Z niczym!
- Z erekcją. – powiedziałem równocześnie z zaprzeczeniem Mikołaja.
- Zawsze możesz mu pomóc, sztywniaku. – zaśmiał się Konrad dźgając mnie łokciem w bok.
            Warknąłem tylko w odpowiedzi.
- Przepraszam, ale… Co ja mam z tym zrobić? – zapytał zawstydzony.
            Spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.
- No, nie. Nie mów mi, że ty nigdy… - odchrząknął. – Nigdy się nie masturbowałeś? – zapytał Konrad.
            Mikołaj pokręcił głową.
- To… Mogę ci pomóc, jeśli chcesz. – zaproponował mój brat.
            Spojrzałem na niego.
- A ty się masturbujesz? – uśmiechnąłem się łobuzersko.
            Konrad spłonął rumieńcem.
- Nie interesuj się!
- No proszę mój braciszek robi sobie dobrze pod moim nosem. – zaśmiałem się.
- Idź już! – krzyknął cały czerwony.
- Idę, idę. – poczochrałem go po niebieskiej czuprynie. – Tylko nie za głośno mi tu.
- Won! – wypchnął mnie za drzwi.
            Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Pokręciłem głową z uśmiechem i zszedłem na dół przygotować obiad.

 


Siedziałem zawstydzony na łóżku. Boże, dlaczego musiałem coś takiego zrobić.
- Słuchaj – zaczął Konrad – Nie mam zamiaru cię macać czy coś. Wyjaśnię ci to w teorii, a potem zostawię cię samego. Pójdziesz do łazienki i… ulżysz sobie.
Pokiwałem głową na zgodę.
- A i jeszcze jedno. Nie wiem dlaczego tak się wystraszyłeś i nie będę dociekał, ale mimo wszystko powinieneś powiedzieć Błażejowi. Jeśli chodzi o… tego typu sprawy to jest lepszy ode mnie. Znaczy się... No… Jest lepszym słuchaczem. Ale wracając do tematu…
Przez kolejne dziesięć minut słuchałem dość krępującego wykładu Konrada. Gdy wszystko mi wytłumaczył wyszedł, tak jak obiecał. Zostałem sam.
W łazience schowałem się w miejscu gdzie normalnie ukrywałem się przed ojczymem, za drzwiami, w kącie. Byłem przerażony. Mimo, że erekcja pulsowała i bolała to nie potrafiłem się dotknąć. On to robił… Po chwili zmagań z własnym umysłem niepewnie dotknąłem swojego członka. Mimo iż sprawiało mi to przyjemność to płakałem. Po mojej twarzy ciekły łzy, których nie potrafiłem pohamować. Równocześnie jęczałem cicho czując przyjemność. „Boże... Jaki jestem obrzydliwy...” Mimo, że tego nie chciałem czułem, że zbliżam się do końca. Potarłem swojego członka jeszcze parę razy i doszedłem. Od razu z obrzydzeniem zacząłem wycierać dłoń. Po moich policzkach nadal ciekły łzy. Gdy moja ręka była czysta wybuchłem głośnym płaczem. Trząsłem się na całym ciele, a do mojego głowy zaczęły wkradać się niechciane wspomnienia.

,,Jak zwykle wieczorem leżałem w łóżku próbując zasnąć. Mama wyjechała rano w delegację, a ja zostałem z nim.
- Wstawaj gówniarzu! – stanął nade mną z pasem w dłoni.
Nie zdążyłem nawet zareagować, a już leżałem na brzuchu. Pierwsze uderzenie wylądowało na moich pośladkach.
- Nie! Zostaw! – krzyknąłem spanikowany.
Wsadził mi palce do ust bym był cicho.
- Zamknij się! – znów mi przywalił.
Zsunął mi spodnie, odrzucił pas i patrząc na moje pośladki zaczął dotykać swojego nabrzmiały członek. Mimo, że mężczyźni mi się podobali to gdy patrzyłem na niego czułem się chory. Widziałem, że jest mu dobrze bo zaczął mocniej wpychać palce w moje usta po czym uderzył mnie po raz kolejny w pośladek.
- Teraz dostaniesz to co tak bardzo lubisz. – syknął.
Wsadził mi trzy palce w odbyt. Płakałem z bólu i obrzydzenia, a on nadal się masturbował. Uwielbiał gdy płakałem z bólu, uwielbiam zadawać mi cierpienie.
Gdy był już bliski końca odwrócił mnie na wznak i złapał za rękę. Zmusił mnie do chwycenia jego penisa. Przytrzymywał moją dłoń swoją nie przestając pieścić swojego członka.
Spuścił się na moją dłoń. Spoliczkował mnie, rzucił na ziemie i wyszedł.”

Teraz już nie płakałem, a wyłem przerażony. Nie zauważyłem nawet Błażej wbiegającego do łazienki. Pochylił się nade mną zmartwiony.
- Mikołaj… - szepnął.
Widziałem szok wypisany na jego twarzy. Szok i współczucie.

 


Nie wiem co się stało. Usłyszałem przeraźliwe krzyki Mikołaja, więc czym prędzej pobiegłem na górę. Na korytarzu minąłem z Konradem.
- Co się dzieje? – zapytał lekko wystraszony.
- Zostań w pokoju. – poleciłem.
Wbiegłem do swojej sypialni rozglądając się we wszystkie strony. Krzyki dochodził z łazienki. Gdy wszedłem do pomieszczenia również nigdzie nie mogłem dostrzec Mikołaja.            Schował się za drzwiami.
- Mikołaj… - szepnąłem.
            Byłem w szoku. Wyglądał jakby właśnie przeżył coś przerażającego. Nadal miał opuszczone spodnie, po policzkach spływały mu łzy.
            Wziąłem go w ramiona nie zwracając uwagi na jego protesty.
- Spokojnie, już dobrze. – szeptałem jednocześnie podciągając mu spodnie. – Co się stało?
            Na początku myślałem, że może zrobił sobie krzywdę podczas masturbacji, ale odrzuciłem to widząc, że nic mu nie dolega. Problem leżał głębiej.
- Mikołaj… Powiedz mi, o co chodzi?
- T-to… T-to wszystko p-przez niego! J-ja nie mogę t-tego robić! J-jestem odrażający! – mówił przez łzy.
- Ej, ej. Spokój. Nie jesteś odrażający. Uspokój się. – powiedziałem wstając z nim na rękach z ziemi.
            Przeniosłem go do pokoju i posadziłem na łóżku. Wyciągnąłem z szafki chusteczki i wytarłem mu policzki z łez. Widziałem, że już trochę się uspokoił.
- Powiesz mi o kim przed chwilą mówiłeś? – zapytałem siadając obok niego.
            Przytuliłem go do siebie by poczuł się bezpieczniej.
- O-o moim o-ojczymie.
- Mikołaj powiedz mi… Czy… Czy on cię dotykał? – zapytałem obawiając się najgorszego.
            Słabe kiwnięcie głową potwierdziło moje myśli.
- O-n dotykał mnie t-tam… - szepnął słabo. – I z t-tyłu też… W-wkładał mi p-palce do…
- Ci… Spokojnie, nie musisz kończyć. – zacząłem bujać go w ramionach. – A czy on cię bił?
- T-tak. M-mam blizny n-na pośladkach i-i nie tylko… O-on zawsze chciał b-bym płakał…
- Drań.
- D-dlatego ja n-nie mogę t-tego… Nie p-potrafię…
- Ci… Nikt cię do niczego nie zmusza.
            Zapanowała cisza. Mikołaj siedział wtulony w moją klatkę piersiową nie ruszając się, jakby bał się, że zniknę.
- Mogę? – usłyszałem głos Konrada.
            Obejrzałem się na drzwi i kiwnąłem głową.
- Wszystko słyszałem. – powiedział siadając za plecami Mikołaja.
            Objął go ramionami od tyłu i położył policzek na jego ramieniu.
- Tak mi przykro… - szepnął.
            Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w pewnej chwili zdaliśmy sobie sprawę, ze Mikołaj zasnął. Położyłem go delikatnie pod kołdrą.
- Zostań z nim. – powiedziałem.
- Czemu ty nie zostaniesz? – zapytał kładąc się obok blondyna.
- Będzie potrzebował przyjaciela, nie starego faceta, który prędzej przypomni mu ojczyma.
- Błażej…
            Nie powiedziałem nic więcej. Wyszedłem. Potrzebowałem to wszystko przemyśleć, a jedyne miejsce nadające się do tego znajdowało się w stajni, przy Duchu. Szybko ubrałem się i przeszedłem do stajni.
Ogier leżał na sianie podskubując je.
- Mistrzu, mam problem. Pomożesz mi? – zapytałem wchodzą c do boksu.
            Usiadłem za jego łbem zaczynając głaskać go po szyi. Po chwili Duch położył łeb na moich nogach i parsknął.
- Jesteś mało pomocny, ale ważne, że jesteś. – mruknąłem opierając głowę o drewnianą ścianę.
        Po krótkim czasie odpłynąłem.

6 komentarzy:

  1. Takiego ojczyma to na pal bym nabił !!!
    Tak szkoda Mikołaja :((
    A Błażej się zakochał, Błażej się zakochał :D
    Wenyy, czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy powinnam komentować bo mogę tylko jakieś nędzne pochwały wypisywać. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu ot co.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny.
    Dobrze, że Mikołaj przyznał się chłopakom z czym i z kim ma problem. Przynajmniej będą wiedzieć jak mają z nim postepować i jakie są jego lęki.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To było coś, po prostu wow. Nie myślałam, że Mikołaj miał aż takie problemy. Gdzie była wtedy jego matka, i co niby nie widziała jak jej syn cierpiał, co z niej za matka. A tego ojczyma to należy wykastrować, nie można nikogo krzywdzić, chociaż miał tyle przyzwoitości, żeby robić to palcami a nie penisem, ale i tak należy go wykastrować. Teraz Błażej musi pomóc Mikołajowi. Mikołaj podniecił się widzą jego ciało, więc tylko on może przegonić te koszmary.
    Chyba zaczynam pomału rozumieć Kacpra, ale nie będę nic więcej pisać, żeby moje przewidywania się potwierdziły. Gdzie jest jakaś miłość Kacpra?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie planujemy również miłość dla *Konrada ale to niedługo ~~ tak czy siak cieszę się że się podoba
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
  5. Witam,
    rozdział jest naprawdę wspaniały, aż mam ochotę zrobić coś temu człowiekowi tak bardzo skrzywdził Mikołaja, powinno się to zgłosić, Błażej i Konrad dali mu wsparcie jakie potrzebował..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)