czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 3



Rozdział 3


Od mojego pojawienia się w stadninie minęły trzy tygodnie. Zdążyłem się już zaprzyjaźnić z Konradem no i choć trochę pomóc mu naprawić jego relacje z Błażejem. Proste i spokojne rozmowy z niebiesko włosym potrafiły zdziałać cuda. Szczere rozmowy braci też miały w to duży wkład.
Konrad zaczął wyprowadzać swojego konia, może jeszcze nie wsiadał na niego, ale byłem pewny, że to tylko kwestia czasu. Ciężej było jeśli chodzi o moje relacje z Błażejem. Mężczyzna trzymał między nami duży dystans. Nie wiedziałem czym jest to spowodowane. Ciągle miałem nieprzyjemne wrażenie, że to przeze mnie i moje wyznanie. W końcu taki mężczyzna jak on mógł się brzydzić kogoś takiego jak ja.
Westchnąłem ciężko kończąc sprzątać mieszkanie. Ustaliliśmy, że dopóki nie zrobi się cieplej będę pracował w domu i pomagał im w codziennych obowiązkach.
- Co tak wzdychasz?
Podskoczyłem przestraszony. Za mną stał wyszczerzony Konrad z… czarnymi włosami. Otworzyłem szeroko oczy.
- Co? Źle wyglądam? – zapytał dotykając swoich włosów.
- Nie! Świetnie, serio. Co do wzdychania to… Czy ja jestem odpychający? – zapytałem cicho.
- A czyli chodzi o mojego brata… - powiedział z zawadiackim uśmiechem.
- Wcale nie... Znaczy… - rozejrzałem się niepewnie.
- Spokojnie. Jest w stajni. Oporządza Ducha. Stwierdził, że go wykończyłem.
- To znaczy że wreszcie wsiadłeś na konia?
Kiwnięcie głową potwierdziło moje podejrzenia.
- Och, to cudownie! I jak było?
- Nie zmieniaj tematu tylko mów czemu mnie pytasz o takie rzeczy.
- B-bo Błażej… On jest taki chłodny i… trzyma mnie na dystans, a… wcześniej tak nie było, więc…
- Więc pomyślałeś, że to przez to co mu powiedziałeś. W pewnym sensie masz racje, ale nie dlatego, że jesteś odrażający. – powiedział obejmując mnie. – Tu chodzi o różnice wieku. Błażej nie chce cię skrzywdzić. Nie chce byś kojarzył go ze swoim ojczymem… W końcu jest sporo starszy od ciebie.
- Nigdy w życiu bym tak o nim nie pomyślał! – powiedziałem pewnie.
Zrobiło mi się smutno. ,,Czyli on nigdy nie spojrzy na mnie w ten sposób bo… to dla mojego dobra.”
- Dobra j-ja już skończyłem… obiad ugotowany, więc… idę się położyć.
Nim Konrad zdążył coś powiedzieć poszedłem na górę. W pokoju położyłem się chcąc przemyśleć wszystko, ale szybko zmorzył mnie sen.

,,Znów to samo. Ból, widok mojego ojczyma… Próbowałem się wyrwać ze swych wspomnień, a gdy otwierałem oczy widziałem Błażeja. Patrzył na mnie z obrzydzeniem.
- Nie chcę cię w moim domu. Jesteś obrzydliwy, brudny…
- Nie! Błażej proszę! Nie patrz tak na mnie… J-ja nie jestem brudny. P-proszę nie wyrzucaj mnie… daj mi szansę... J-ja cię lubię i…
Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nie oceniaj mnie i nie odrzucaj! Błagam!”

Nagle poczułem czyjąś dłoń na policzku. Otworzyłem oczy i…
- Błażej…?
Jego wzrok był łagodny i ciepły. Wiedziałem jednak, że musimy porozmawiać.


- Spisałeś się dzisiaj. – powiedziałem opierając się o drzwiczki boksu Pioruna.
            Dzisiaj Konrad pierwszy raz od ponad roku wsiadł na konia. Podejrzewam, że trening ze mną po tak długiej przerwie nie był dla niego prosty. Widać było, że pewne rzeczy musi sobie poprzypominać, ale na szczęście nie stracił gracji w jeździe. Tylko te jego włosy…
- Dzięki. – odpowiedział odpinając popręg. – Chociaż mogłeś mi trochę odpuścić… - mruknął.
- Jakbym ci teraz pofolgował to byś potem cały czas się obijał.
- Będę miał zakwasy…
- Nie będziesz miał jeśli po powrocie do domu porządnie się rozciągniesz.
- Myślisz…? – zapytał stękając przy ściąganiu siodła.
- Ja to wiem.
- Jakże by inaczej. – mruknął przewracając oczami. – A teraz odsuń się.
            Jak prosił, tak zrobiłem. Przewiesił siodło przez drzwiczki i wrócił do konia by ściągnąć mu uzdę.
- Dlaczego przefarbowałeś włosy? – zapytałem w pewnym momencie.
- Czemu pytasz?
- Bo ich kolor nie pasuje do maści Pioruna.
- Szczerze? Chciałem ci zrobić na złość. – powiedział z lekkim przekąsem.
- To ci się udało, młody. – poczochrałem go po włosach.
- Weźmiesz siodło? Ja jestem wykończony! – jęknął.
            Pokiwałem tylko głową i zabrałem sprzęt. Zanieśliśmy wszystko do szatni i zamieniliśmy na szczotki. Mimo, że dzisiaj jeszcze nie jeździłem, miałem zamiar wyczyścić Ducha.
- Ja już skończyłem i idę do domu. – oznajmił Konrad podchodząc do mojego boksu. – Chyba zmyję tą farbę…
- Skąd ta nagła zmiana zdania? – zapytałem rozczesując grzywę mojego ogiera.
- Rudy i niebieski rzeczywiście gryzą się ze sobą… - mruknął bawiąc się jednym z dłuższych pasem włosów. – A ty długo tu jeszcze będziesz siedział?
- Nie wiem… Przyjdę na obiad. Ciekawe co tym razem nam wyczarował Mikołaj? – uśmiechnąłem się wypowiadając jego imię.
- Okay, to ja idę.
- Zaczekaj!
- Co?
- Nie chcesz wypuścić Pioruna? Zagajnik za domem jest wolny.
- Dobry pomysł, ale to po obiedzie. Uzbroję się wtedy w aparat. – uśmiechnął się i machając mi skierował się w stronę wyjścia.
            Spędziłem jeszcze trochę czasu w stajni zanim zdecydowałem się wrócić do domu. Od progu powitał mnie smakowity zapach obiadu. Rozebrałem się i przeszedłem do kuchni, w której zastałem Konrada jedzącego swoją porcję posiłku. Uśmiechnąłem się na widok czarnej czupryny.
- Brakowało mi tych ciemnych kudłów. – zaśmiałem się.
            Brat posłał mi tylko ostrzegawcze spojrzenie.
- Musimy porozmawiać. – rzekł.
- O co chodzi? – zapytałem nalewając sobie zupy.
- O Mikołaja.
- Coś się stało? – zaniepokoiłem się.
- Nie… Znaczy… W pewnym sensie.
- Więc?
- Podobasz mu się.
            Zakrztusiłem się zupą. Popatrzyłem na Konrada zdziwiony.
- Ja? – zapytałem niedowierzając.
- No właśnie. Ty? Taki sztywniak? Też jestem zaskoczony, ale widocznie jakoś udało ci się podbić jego serce.
- Przestań, to niemożliwe…
- A jednak! I sądzę, że powinniście porozmawiać.
- Dlaczego?
            Westchnął najwyraźniej zmęczony tą całą rozmową.
 - Wykopałeś między nim, a sobą wielką fosę, której nie może przeskoczyć bez twojej pomocy.
- Cóż za pomysłowa przenośnia. – powiedziałem z przekąsem.
- Też tak myślę, braciszku. – uśmiechnął się cwaniacko. – Ale wracając do tematu… Mikołaj myśli, że brzydzisz się go po tym co robił mu ojczym.
- Co za bzdura! – oburzyłem się.
- No właśnie! Dlatego musisz z nim porozmawiać. On… naprawdę cię lubi, Błażej. Nie zmarnuj tego i nie skrzywdź go.
- Nie chcę go skrzywdzić. – mruknąłem pod nosem.
- Wiem, braciszku. – uśmiechnął się. – To ty jak zjesz idziesz pogadać z Mikim, a ja lecę po aparat i zabieram Pioruna na sesję chociaż wiesz… Duch wyglądałby ładniej na śniegu. – zasugerował.
- Znasz moją odpowiedź.
- Tak, tak. „Nikt nie ma prawa wyprowadzać i jeździć na moim koniu, chyba, że wyrażę zgodę.” – zacytował moje słowa.
- Spadaj już.
- Ta, ta…
            Wyszedł zostawiając mnie samego z myślami. Dokończyłem jeść i zebrałem się na odwagę by pójść porozmawiać z Mikołajem. Chłopak przeniósł się już z powrotem do pokoju gościnnego, więc tam skierowałem swe kroki. Zapukałem do drzwi, ale odpowiedziała mi cisza. Wszedłem po cichu do środka.
- Mikołaj?
            Chłopak spał. Podszedłem do jego łóżka siadając na jego brzegu. Spojrzałem na niego. Krzywił się co chwilę. Pewnie śniło mu się coś nieprzyjemnego. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń delikatnie dotykając jego policzka. W tej chwili otworzył oczy.
- Błażej…? – zapytał sennie.
            Uśmiechnąłem się do niego ciepło.
- Dlaczego to robisz? – zapytał nagle.
- Robię, co? – nie rozumiałem.
- D-dlaczego mnie dotykasz? Czyż n-nie jestem obrzydliwy? B-brudny, zbrukany…
            Przerwałem mu przytulając go do siebie.
- Kto ci nagadał takich głupot? Nigdy nawet nie pomyślałem tak o tobie.
- N-nie? T-to dlaczego n-nie chcesz spędzać ze m-mną czasu?
            Westchnąłem głęboko.
- Nie chcę byś widział we mnie swojego ojczyma. Jestem dużo starszy od ciebie. – wytłumaczyłem.
- Mój ojczym ma ponad pięćdziesiąt lat! Jak mógłbym cię do niego porównywać?
- To trudne…
- Nie, to nie jest trudne. Błażej, j-ja… lubię cię.
- Też cię lubię, młody.
- Nie rozumiesz… J-ja cię bardzo lubię, to znaczy… Podobasz mi się, Błażej.
            Tego się obawiałem.
- Mikołaj to nie…
- Nie mów mi, że to nie jest proste! – odsunął się ode mnie. – Wiem co czuję i wiem, że mi się podobasz. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale proszę nie rób tego odsuwając się ode mnie. Nie zniosę tego. – jego oczy zaiskrzyły się niebezpiecznie.
- Nie zrobię tego, obiecuję. – powiedziałem głaskając go po policzku. – I – nachyliłem. się nad jego uchem – też mi się podobasz. – na koniec pocałowałem go w policzek.
            Odsunąłem się od niego by dostrzec jego zarumienioną buzię.
- Idę wypuścić konie na pastwisko. Stań w oknie i obserwuj. Gwarantuję niezapomniane widoki. – mrugnąłem do niego i opuściłem pokój.
            Gdy byłem przed domem, spojrzałem w górę i pomachałem Mikołajowi stojącemu w oknie. Odmachał uśmiechając się uroczo. Wszedłem do stajni i otworzyłem bramę wychodzącą na łąkę. Przeszedłem wzdłuż boksów otwierając wszystkie po kolei. Nie wypuszczałem tylko ogierów. Nie było ich jednak dużo, więc większość koni wygalopowała na łąkę. Miałem nadzieję, że Mikołajowi podobał się widok pędzących koni. Mnie zawsze zapierał dech w piersiach.
 



Patrzyłem zachwycony jak konie pędem ruszyły na polanę. Śnieg pod ich kopytami unosił się gwałtownie by następnie zawirować w powietrzu i opaść z powrotem na ziemie. Widok niesamowity. Po chwili dostrzegłem wychodzącego ze stajni Błażeja. Otworzyłem okno i z uśmiechem krzyknąłem.
- To było niesamowite!
- Mówiłem! – odkrzyknął. – A teraz uciekaj z okna bo znów się przeziębisz!
Zachichotałem tylko i zamknąłem okno. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Ubrałem kurtkę, którą również pożyczył mi Konrad, i buty. Wyszedłem na dwór i po cichu podszedłem do Błażeja. Bez ostrzeżenia rzuciłem w niego śnieżką.
- Co jest?! – krzyknął zaskoczony odwracając się w moją stronę.
Uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Mikołaj, już nie żyjesz. – powiedział i rzucił się w moja stronę.
Zaskoczony ledwo co przed nim umknąłem. I tak się zaczęła nasza wojna na śnieżki oraz niestrudzona gonitwa. Obrywałem śnieżkami nie raz i nie dwa, ale nie byłem mu dłużny.
W pewnym momencie szykując kolejną śnieżkę nie zauważyłem, że Błażej podbiegł do mnie. To przesądziło moją przegraną. Mężczyzna przewrócił mnie na ziemię i nie patrząc na nic zaczął nacierać śniegiem.
- Aa…! Nie, litości…! – krzyczałem śmiejąc się jednocześnie. – Proszę… B-Błażej… Miej litość...
- Nie ma litości dla jeńców! – powiedział wsadzając mi śnieg za kołnierz.
- Aa...! – pisnąłem jak panienka i przytuliłem się do niego. – Błagam o litość! – powiedziałem błagalnie.
Mężczyzna z uśmiechem cmoknął mnie w policzek i podniósł się razem ze mną na rękach z ziemi. Ruszył w stronę domu.
- Starczy ci już tej zabawy na śniegu.
W domu postawił mnie, zdjął ze mnie kurtkę i rękawiczki. Potem posadził mnie na krześle i z ciepłym uśmiechem zdjął mi z nóg kompletnie przemoczone buty.
- Pojedziemy w tym tygodniu kupić ci kurtkę i buty. – powiedział przeczesując delikatnie moje włosy. – Idź się przebierz, a ja idę zagonić konie z powrotem do stajni.
Kiwnąłem głową z uśmiechem po czym zbierając się na odwagę przytuliłem go lekko. Brunet oddał uścisk.
- No dobra ja idę… Przygotujesz gorącą czekoladę? – zapytał z uśmiechem.
- Pewnie, a do tego ciasto, które dzisiaj upiekłem.
- A, to tym bardziej się spieszę. – powiedział i wyszedł.
A ja? Ja nie mogłem być bardziej szczęśliwym.
 



- Piorun! Współpracuj! – powiedziałem już odrobinę zdenerwowany.
            Od dwudziestu minut próbowałem zrobić mu zdjęcie, ale on cały czas się kręcił i wszystkie wychodziły zamazane.
- Kurczę… W kogo ty się wdałeś? – warczałem pod nosem.
- Pewnie w właściciela. – usłyszałem za sobą czyjś śmiech.
            Odwróciłem się spoglądając na nieznajomego.
- Kim jesteś? – zapytałem obserwując obcego faceta.
            Chciałem zrobić krok w tył, ale poślizgnąłem się na śniegu i wylądowałem tyłkiem na zimnej, twardej ziemi.
- Ał… - skrzywiłem się.
            Znowu usłyszałem śmiech.
- Z czego się śmiejesz?! – warknąłem w stronę mężczyzny.
- Z ciebie, malutki. – powiedział.
            Nie spodobał mi się ton jego głosu. Gość był w podeszłym wiek i coraz bardziej zaczęła mi się ta sytuacja nie podobać. Jeszcze te jego teksty.
            Facet zaczął do mnie podchodzić, więc czym prędzej pozbierałem się z ziemi i zacząłem się wycofywać.
- Nie podchodź do mnie! – krzyknąłem.
- A to dlaczego, malutki?
- Po co tu przyszedłeś? – zapytałem spanikowany.
            Poczułem za moimi plecami drzewo. Spojrzałem na zbliżającego się do mnie faceta. Byłem przerażony. Obserwowałem jego twarz. To jak oblizał usta, a następnie przejechał językiem po swoich zębach. Nagle jego twarz zaczęła się zmieniać. Oczy stały się dzikie, zęby wydłużył się. Jego twarz zaczęła się zamieniać w wilczy pysk. Zaczął warczeć, z jego pyska leciała ślina. W pewnej chwili rzucił się na mnie. Zacząłem krzyczeć zamykając oczy i…
- Konrad! Konrad!?
            Słyszałem czyjś głos, ale nie potrafiłem go rozpoznać.
- Konrad, proszę, otwórz oczy.
            Starałem się spełnić tą prośbę, ale nie było to takie proste. W końcu udało mi się podnieść ciężkie powieki.
- Błażej…? – zapytałem nie mogąc rozpoznać twarzy.
            Wszystko było zamazane, głowa pulsowała tępym bólem.
- Boże, Konrad… - przytulił mnie mocno.
            Stęknąłem cicho.
- Tak się bałem. – szepnął.
- Co się stało? – zapytałem. – Nic nie pamiętam. – dotknąłem ręką głowy.
            Pod palcami wyczułem kawałek waty i bandaż. Syknąłem z bólu gdy dotknąłem tego miejsca.
- Poślizgnąłeś na lodzie, gdy robiłeś zdjęcia Piorunowi i uderzyłeś się w głowę. – wyjaśnił mój brat. – Miałeś niewielką ranę więc Mikołaj ci ją opatrzył.
- Skąd to wiesz? Przecież nie było cię tam.
-Seweryn mi powiedział. To on cię tu przyniósł.
- Seweryn? Kto to jest?
            Nie kojarzyłem żadnego chłopaka o tym imieniu.
- Lider naszej kadry. Możesz go nie kojarzyć bo długo nie jeździłeś.
- No tak… A co się stało z Tomkiem?
- Wyjechał za granicę.
- Aha…
- Za jakiś czas przedstawię cię kadrze. Mam nadzieję, że zrobisz na nich dobre wrażenie bo to zawodowcy.
- Chcesz żebym dołączył do reprezentacji stadniny? – zapytałem zaskoczony. – Ale ja nigdy nie…
- Nie martw się, poradzisz sobie.
- A jeśli nie będą mnie chcieli w zespole? – zapytałem z obawą.
- Wtedy dalej będziesz miał indywidualne treningi ze mną. – uśmiechnął się.
- A… Gdzie jest teraz Seweryn? Muszę mu podziękować.
            Chciałem wstać lecz zbyt szybko poderwałem się do góry i zakręciło mi się w głowie.
- Spokojnie. Jeszcze będziesz mieć na to czas. Na razie odpocznij. – powiedział podnosząc się z łóżka. – Powiem Mikołajowi, że się obudziłeś.
            Nie musiałem długo czekać na reakcję Mikołaja. Po chwili wpadł do pokoju rzucając się na moje łóżko.
- Konrad! Przestraszyłeś mnie! – powiedział przytulając się do mojego boku.
- Przecież nic mi się nie stało. – mruknąłem.
- Na szczęścia Seweryn właśnie przyjechał na trening i znalazł cię. – nie słuchał mnie.
- Ma teraz trening? – zapytałem.
- Cała kadra ma. Przed chwilą Błażej do nich poszedł więc pewnie już zaczęli. – potwierdził.
            Zastanowiłem się przez chwilę. Nawet jeśli bym się wymknął teraz z domu i poszedł na halę by mu podziękować to i tak nie wiedziałbym, który to chłopak. Nigdy go przecież nie widziałem.
- Coś nie tak? –zapytał Mikołaj widząc moją zmartwioną minę.
- Nie. Pomógłbyś mi wstać?
- Gdzie chcesz iść?
- Po Pioruna. Został na wybiegu, muszę go odprowadzić do stajni. – spróbowałem się podnieść.
- Leż. – rozkazał. – Seweryn się tym zajął. Piorun jest już w ciepłym boksie.
- Seweryn?
            Pokiwał głową.
- Piorun dał mu się poprowadzić?
- A czemu miałby nie dać? – zdziwił się.
- Mój ogier miewa humorki i rzadko daje się obcym osobą wyprowadzać gdziekolwiek.
- Zupełnie jak właściciel. – mruknął.
- Głupek! – klepnąłem go w ramię. – Jestem po prostu…
- Dziki. – dokończył za mnie za co spiorunowałem go spojrzeniem.
- Idź już. – zepchnąłem go z łóżka
- Ał…! – jęknął rozmasowując sobie tyłek. – No wiesz? Przyjaciela?
- Przepraszam, ale jestem zmęczony i obolały więc naprawdę już idź.
- Okay. Dobranoc. – pomachał mi wychodząc.
            Gdy zamknęły się za nim drzwi odwróciłem się na bok, przodem do okna. Na zewnątrz było już ciemno, ale nie było późno skoro kadra miała trening. Widziałem stąd dach stajni, biały od śniegu. Wiedziałem, że jutro będę musiał iść podziękować Sewerynowi. Jak ja nienawidzę okazywać swoich uczuć.
Westchnąłem i zakopałem się pod kołdrę. Co z tego, ze było wcześnie? Lubiłem spać, więc nie miałem problemu z tym by przespać resztę dnia i całą noc.
            Następnego dnia popołudniu, równo o czwartej, stawiłem się przed pokojem dla kadry. Opatrunek na głowie schowałem pod futrzaną czapką pilotką. Stałem pod drzwiami czekając aż pojawią się członkowie zespołu. Przeszło obok mnie dwóch chłopaków, którzy popatrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Jakby coś ze mną było nie tak, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Trzeci z kolei miał w uszach słuchawki i zupełnie mnie zignorował. Obserwowałem ich wszystkich, ale nie wiedziałem, który z nich to Seweryn.
W końcu, gdy przyszedł czwarty członek zespołu zaczepiłem go.
- Przepraszam. – poklepałem go w ramię.
- Hm…? – mruknął.
- Szukam Seweryna… Znasz go może? – zapytałem spoglądając mu w oczy.
- To ja.
- Och… No więc… - zaciąłem się.
- Nie chcę cię pospieszać, mały, ale zaraz mamy trening, więc powiedz mi wreszcie o co chodzi.
- Nie jestem mały! – oburzyłem się.
- Ale jesteś dość niski. Więc?
            Westchnąłem uspokajając się.
- Chciałem ci podziękować za wczorajszą pomoc. – powiedziałem nie patrząc mu w oczy.
- Nie ma sprawy. Następnym razem uważaj bo może mnie nie być w pobliżu. – uśmiechnął się czarująco. – A teraz wybacz, ale muszę już iść. Fajna czapka. – naciągnął mi ją na oczy.
- Ej!
            Zaśmiał się tylko otwierając drzwi do pomieszczenia obok.
- Czego chciał od ciebie ten emosiek? – usłyszałem jeszcze zanim drzwi za nim się zamknęły.
            Już wiedziałem, że raczej nie będą zadowoleni z tego, że będę się ubiegał o przyjęcie do drużyny.

 



- Bardzo dobrze. – pochwaliłem chłopaków z kadry.
            Odbywał się właśnie trening zespołu przed zimowymi zawodami, które mają się odbyć w lutym.
- Dobra chłopaki, zróbcie miejsce. – poleciłem. – Seweryn, zaczniesz? – zapytałem patrząc na chłopaka.
- Jasne. – odrzekł i wyjechał szeregu.
- Zacznij spokojnie. Nie pchaj jej za bardzo do przodu, niech idzie spokojnym rytmem. – powiedziałem mając na myśli jego klacz, Hiszpankę.
            Chłopak zagalopował i zaczął naprowadzać konia na przeszkodę.
- Właśnie tak. – mówiłem obserwując jego przejazd. – Przyhamuj ją! – podniosłem trochę głos widząc, że zbyt szybko najeżdża na potrójny szereg.
            Zareagował jednak za późno. Rozpędzona Hiszpanka wpadła na przeszkodę strącając dwa drążki. Jednak następne dwie przeszkody przeskoczyła już bez strąceń.
- Cholera… - dało się słyszeć Seweryna.
- Nie przeklinaj tylko skup się! – krzyknąłem.
            Resztę parkuru przejechał bez błędów.
- Podjedź. – polecił gdy już stępował. – Powinieneś bardziej pracować ciałem, nie tylko ciągnąć ją za wodzę.
- Okay. – pokiwał głową.
- Dobra. Kto następny? Bartek?
- A może Maciek? – zasugerował.
- Nie marudź tylko jedź.
            Obserwowałem kolejne przejazdy co jakiś czas wydając polecenia i rady.
- Dobra chłopaki myślę, że na dziś wystarczy. Widzimy się jutro. Odprowadźcie konie do stajni i możecie iść do domu.
 



- Ale jestem zmęczony! – jęknąłem padając na kanapę w salonie.
            Moja głowa wylądowała na kolanach Mikołaja.
- Jak się spisali chłopcy?
- Bardzo dobrze. Idzie im coraz lepiej. Zresztą Konradowi też. Jeśli się spręży to pojedzie z nimi na zawody.
            Poczułem jego rękę we włosach i mruknąłem zamykając oczy z przyjemności.
- N-nauczysz m-mnie? – zapytał cicho.
- Hm…? Ale czego? – zapytałem nie do końca rozumiejąc.
- J-jeździć konno…
- Chciałbyś?
- T-tak…
- Nie ma problemu.
- N-naprawdę? – ucieszył się.
- Naprawdę. – powiedziałem podnosząc się delikatnie do góry i pocałowałem w policzek.
            Miał taką ciepłą skórę. Moje usta niebezpiecznie zbliżały się do jego ust.
- Przepraszam. – usłyszeliśmy głos Konrada.
            Odsunąłem się od blondyna spoglądając na brata.
- Czy moglibyście zaczekać aż pójdę spać? – zapytał.
- Żebyś mógł sobie robić dobrze słuchając jęków Mikołaja? – zaśmiałem się.
- Zabiję cię… - syknął.
- J-jakich jęków? – zapytał Mikołaj.
- Spokojnie, tylko żartowałem. – uspokoiłem go.
- Mniejsza o to. Chciałem zapytać co będzie na kolację, ale widzę, że obejdę się ze smakiem. – spojrzał na nas znacząco.
- Nie, nie! – zerwał się Mikołaj. – Zaraz coś przygotuję. – pognał do kuchni.
- A tobie Bozia rączek nie dała? – zapytałem z przekąsem ponownie opadając na kanapę.
- Nie marudź. – machnął ręką lekceważąco. – Będziesz miał jeszcze czas się nim nacieszyć.
            Westchnąłem zamykając oczy. Od razu ujrzałem radosnego Mikołaja. Nie mogłem się nie uśmiechnąć na ten widok.







Czym prędzej wziąłem się za robienie zapiekanek. Postawiłem wodę na herbatę i włączyłem radio. Od razu szybciej zaczęły mi mijać przygotowania posiłku.
- Gotowe! – krzyknąłem równocześnie wyjmując jedzenie z piecyka.
Porozkładałem parujące zapiekanki na talerze i położyłem na stole.
- Pachnie świetnie, ale nie powinieneś tak latać bo ‘książę’ liczy na kolacje. – powiedział mężczyzna uśmiechając się złośliwie do Konrada, który bardzo dojrzale pokazał mu język.
- Wcale nie latam bo ‘książę’ chce. Ty również jesteś głodny. – uśmiechnąłem się. – No i sam z chęcią coś zjem.
To trochę Błażeja uspokoiło. Usiadłem obok niego, a on pocałował mnie w policzek.
- I co narzekasz na mnie? Przecież to dzięki mnie masz się do kogo przytulać.
Brunet spiorunował go tylko wzrokiem biorąc się za jedzenie. Po kolacji ‘książę’ zgodził się umyć gary, więc ja mogłem spokojnie iść się umyć. Poszedłem do łazienki, napuściłem całą wannę wody z pianą i wszedłem do niej. Aż westchnąłem z przyjemności. Ciepło... Miło…
Przez następne pół godziny siedziałem w wannie niczym król na tronie. Woda przyjemnie grzała moje ciało. Gdy zaczęła się jednak ochładzać chciałem wstać i wyjść, ale okazało się że zapomniałem ręcznika.
- Cholera! – przekląłem wściekle zastanawiając się co zrobić.
- Coś się stało? – usłyszałem zza drzwi głos Błażeja.
Moja łazienka nie była połączona z pokojem. Przechodziło się obok niej korytarzem na piętrze.
Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Em… N-no bo z-zapomniałem ręcznika… - zacząłem, ale mężczyzna nie pozwolił mi dokończyć.
- Spokojnie zaraz ci przyniosę.
 



            Zapukałem do drzwi łazienki.
- Mikołaj? Mogę wejść? – zapytałem przez drzwi.
- T-tak!
            Powoli nacisnąłem klamkę. Drzwi ustąpiły otwierając się. Wszedłem do łazienki prawie od razu zauważając Mikołaja. Siedział w wannie cały w pianie. Zaśmiałem się na ten widok.
- Cześć, bałwanku. – powiedziałem uśmiechając się do niego.
- Bałwanku? – zdziwił się.
- Jesteś cały w pianie.
            Automatycznie przyłożył ręce do twarzy. Nie zauważył, że one także były całe z piany.
- Głuptas. – powiedziałem podchodząc do niego.
            Blondyn siedział z mocno zaciśniętymi  oczami by piania nie wdarła się do jego oczu.
- Zetrzyj to, zetrzyj! – krzyczał.
            Zaśmiałem się.
- Spokojnie. Już cię wytrę. – powiedziałem podchodząc do niego z ręcznikiem.
            Przetarłem jego buzię z piany.
- Dziękuję. – powiedział otwierając oczy.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnąłem się. – Ręcznik zostawiam na półce.
            Wyszedłem z pomieszczenia kierując się do swojej sypialni.
- Błażej? – usłyszałem głos Konrada.
- Hm…? – odwróciłem się w jego stronę. – Co jest?
- Ee… Ile lat ma Seweryn? – zapytał nie patrząc mi w oczy.
- Seweryn? – zdziwiłem się.
            Pokiwał głową twierdząco.
- Dwadzieścia trzy? Tak, dwadzieścia trzy.
- Aha… Dzięki, dobranoc. – powiedział i czym prędzej zniknął w pokoju.

            Wzruszyłem tylko ramionami i wszedłem do swojej sypialni. Byłem strasznie zmęczony, więc gdy tylko przyłożyłem policzek do poduszki, odpłynąłem.

8 komentarzy:

  1. nic dodać nic ująć, trochę facet w podeszłym wieku mi się nie spodobał, ale czekam o zgrozo aż tydzień co będzie dalej:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo Czyżby Konrad i Seweryn?? Coś tam sobie.. :D (miło by było)
    Rozdział słodki, taki miły :))
    Hmm, ciekawe co się popsuje.
    Wenyy i czekam do następnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas na moj komentarz. No wiec najpierw uwagi -
    Czuje, ze akcja jest za szybko. Niby dobrze, ale 3 tygodnie i juz sie w sobie zakochali?
    Mikolaj mimo swojego wieku - 18 - zachowuje sie jak male dziecko. 10 letnie. Podoba mi sie to, ze jest chory. Rzadko w opowiadaniach jest to stosowane, tak samo jak prezerwatywy czy nawilzenie.
    Ile oni maja lat? Konrad i Blazej?
    Czytam o tych wystajacych klach i slinie i sie zastanawiam wtf? Sf opowiadanie? Nie znioslbym tego. Oczywiscie calosc pewnie znowu zostanie zburzona przez te meskie ciaze, ktore sa najglupsza rzecza pod sloncem i tylko dodaja sztucznosci, ale chyba wszyscy znaja moje zdanie na ten temat.
    Uwielbiam juz Konrada i mam nadzieje, ze to nie bedzie taka ciotka. Typowy ukes, tylko normalny chlopak. Podobaja mi sie ich klotnie, kocham dramy
    Pozdrawiam



    Damiann
    Ps. Cholernie duzo literowek robicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze to nie gdzie ty widzisz literówki. Tekst jest czteroktornie sprawdzany.
      Po drugie jest napisane na górze po prawej że opowiadania mogą być mpreg, więc nie życzę sobie takich komentarzy.
      Wiek wszyskich bohaterów jest napisany w oposach postaci jakbyś nie zauważył.
      Na przyszłość swoje opinie na temat męskich ciąż zostawiaj dla siebie. Inaczej komentarze będą usuwane.
      Z poważaniem, Kuro.

      Usuń
    2. Widze, ze Ofelia Twoja kolezanka nie potrafi przyjmowac krytyki. No wiec moja droga - moja opinia - komentarze - blogi. Chyba cos tu nie gra. Chcesz miec tylko slodkie komentarze? Nie przejdzie. Przykro mi. Zycie.
      Co do literowek. Bardzo Cie prosze, zebys nastepnym razem mnie nie obrazala. Bo slepy nie jestem i bledy widze.
      Ostatnia prosba. Grzeczniej troche. Pisalem z szacunkiem? Tak. Prosze Cie o to samo. To nie duzo, a mozesz zyskac sympatie wielu osob.


      Damiann

      Usuń
  4. Słodziutki rozdział, taki spokojny, który pozwala uspokoić emocje po poprzednim rozdziale. Chłopcy wyznali sobie, że się lubią i to bardzo, piękne to :) Bardzo dobrze, że nie krążą w okół siebie tylko byli zdolni wyznać, że jednak coś do siebie czują :)
    Pojawił się nowy bohater, czyżby przyszły chłopak Konrada? Jakie to romantyczne, przyniósł go do domu jak jakąś księżniczkę :) Konrad znowu zaczął jeździć i kto to sprawił? Nasz kochany Mikołaj, po prostu złoty, uzdolniony chłopak, który rozpieszcza Błażeja i Konrada :) Coś tak myślę, że Mikołaj będzie pojętnym uczniem :) A bym zapomniała, rozwalił mnie ten tekst, gdy Konrad mówił o jękach a Mikołaj nie wiedział o co chodzi, boskie :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo fajny ;)
    W sumie to podoba mi się, że chłopcy zaczynają coś czuć do siebie.
    Bardzo dobrze, że Mikołaj nie zamyka się w sobie i jest otwarty na innych ludzi.
    No i ciekawi mnie jakim typem będzie postać Seweryna ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    och tak Mikołaj i Błażej razem, i to w zasadzie z mała pomocą Konrada, Błażej bał się tak zbliżyć do Mikołaja aby nie przypominać mu jego ojczyma, czyżby Konradowi spodobał się Seweryn...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)