czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 4


Dziękujemy kochani za wszystkie komentarze *.*
Mimo iż Blogger nie zmienia swojej polityki to postanowiłyśmy z Kuro nie usuwać bloga na WordPress. Więc kto chce może komentować tu kto chce może komentować na drugim blogu 
OfeliaRose 



Rozdział 4


Nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o mężczyźnie, który mnie uratował. Zrobił na mnie duże wrażenie, ale z drugiej strony pewnie i tak nie miałem u niego szans. Każdy w końcu myślał o mnie jak o ‘emośku’ i ta różnica wieku... Pokręciłem się jeszcze trochę na łóżku, aż w końcu zmorzył mnie sen.
Rano zjadłem szybkie śniadanie i ruszyłem bez słowa do stajni. Wyprowadziłem z boksu Pioruna postanawiając zrobić mu parę zdjęć. Przejażdżka nie wchodziła w grę, gdyż nie mielibyśmy później sił na trening z Błażejem. Nałożyłem ogierowi uzdę i pociągnąłem w stronę wyjścia ze stajni.
- O, hej mały! Co robisz?
Odwróciłem się zaskoczony. Za mną stał Seweryn. Włosy miał splecione w kucyka z tyłu głowy jednak pojedyncze pasma wyślizgnęły się spod gumki opadając po bokach jego twarzy.
- Hej, duży. Jak widzisz wyprowadzam Pioruna ze stajni.
- O… Jeździsz? – zapytał. zaskoczony.
- Nie, chodzę. – odpowiedziałem z przekąsem. – No skoro mam konia to raczej jeżdżę, prawda? Teraz jednak planuję porobić mu zdjęcia. – powiedziałem starając się być jak zwykle obojętnym i opanowanym.
- O, to fajnie. Mogę iść z wami?
Zerknąłem na niego z ukosa.
- C-chcesz iść z n-nami?
Przez chwilę brzmiałem jak Mikołaj. „Oj, źle ze mną.” – pomyślałem.
- Czy to naprawdę takie dziwne? Bardzo chętnie się z wami przejdę. Trening z Błażejem zaczynam dopiero za godzinę.
Kiwnąłem głową na zgodę.
- W porządku, możesz iść z nami. – powiedziałem wychodząc na dwór.
 Początkowo szliśmy w ciszy, ale postanowiłem ją przerwać. Nigdy nie lubiłem iść w towarzystwie w ciszy i nie planowałem tego zmieniać.
- Właściwie to co tu robisz tak wcześnie?
- Och, postanowiłem odetchnąć trochę świeżym powietrzem. No i byłem ciekaw czy nie spotkam przypadkiem takiego małego emosia, z którym nie mogłem ostatnio dłużej pogadać. – mrugnął do mnie uśmiechając się nonszalancko.
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Ach tak? Uważaj bo mały jest tylko na zewnątrz, a w środku to prawdziwy wojownik, który nie poddaje się bez walki, więc sobie uważaj. – puściłem mu oczko wyprzedzając go.


 

            Zaśmiałem się głośno słysząc jego słowa. Taki wojownik z tego uroczego emosia? Chętnie poznam go od tej strony.
- Skoro już tu jesteś to pomóż mi i weź Pioruna. – podał mi wodzę. – Ustawcie się pod tamtym drzewem, – wskazał ładnie ośnieżoną brzozę – a ja zrobię wam parę zdjęć.
- Co dostanę w zamian za to? – wyszczerzyłem się.
            Czarny spłonął lekkim rumieńcem. Spuścił głowę naciągając swoją pilotkę bardziej na twarz.
- Dostaniesz kopię zdjęć. No oczywiście jeśli będziesz współpracował. – zastrzegł od razu.
- A mogę się przejechać na twoim koniu?
- Nie wiem czy to dobry pomysł… - zagryzł wargę.
- Czemu? – zdziwiłem się.
- Nie chodzę z nieznajomymi do łóżka.
            Zacząłem się śmiać.
- A tak poważnie to Piorun nie pozwala jeździć na sobie nikomu innemu oprócz mnie. Cud w ogóle, że pozwolił ci się poprowadzić.
- Chyba jednak zaryzykuję. – powiedziałem podchodząc do boku ogiera.
- Robisz to na własną odpowiedzialność. – mruknął obserwując z ukosa moje poczynania.
- Dawno nie jeździłem na oklep…
            Odbiłem się mocno od ziemi podpierając się grzbietu konia. Podciągnąłem się na rękach i przerzuciłem prawą nogę na drugą stronę.
- No i co? – zapytałem spoglądając na niego z góry.
- Dziwne… - mruknął głaskając konia po szyi. – Spróbuj się z nim przejechać.
            Ruszyłem stępem do przodu. Obejrzałem się na nadal zdziwionego Konrada.
- To co robisz te zdjęcia?
- Co…? A, tak!
            Wyciągnął z opakowania aparat i zaczął robić nam zdjęcia.
- Zakłusuj. – polecił.
            Zrobiłem jak kazał. Popędziłem konia i po chwili kłusowałem po ośnieżonej łące.
- Dasz radę zagalopować bez siodła? – zapytał podniesionym głosem bym mógł go usłyszeć.
- Myślę, że jeszcze nie zapomniałem jak utrzymać się na koniu na oklep. – odkrzyknąłem uśmiechając się.
- To dawaj, a nie gadaj!
            Właśnie miałem zagalopować, gdy usłyszałem głos Bartka.
- Seweryn! Co ty robisz?
            Obejrzałem się w tył. Bartek stał parę kroków od Konrada z niezadowoloną miną.
- Jak to co? Jeżdżę konno. – powiedziałem podjeżdżając do ogrodzenia.
- Na tym kucyku? – zaśmiał się wskazując na Pioruna.
- Przestań! –powiedział ostro czarny.
- Bo co? – prowokował Bartek.
            Konrad zawarczał pod nosem jak rozwścieczony pies.
- Mnie możesz przezywać, obrażać i obgadywać, ale nie masz prawa obrażać mojego konia! – krzyknął rzucając się na Bartka.
            Obaj przewrócili się na śnieg. Młody okładał pięściami tors Bartka, ale ten wydawał się tego w ogóle nie czuć.
- No już, spokój. – powiedziałem schodząc z konia i chwytając Konrada w pasie.
            Podniosłem go do pionu stawiając na nogach, ale nadal nie puszczając.
- No właśnie, emośku. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz.
            Konrad szarpnął się w moich ramionach usłyszawszy to.
- No patrzcie! Jaka mała bestia. – szydził Bartek. – Coś ci nie wychodzi, słodziaku.
- Stary, przestań już. – odezwałem się. – Sam go sprowokowałeś. Miał prawo się bronić.
- Ty go bronisz? – zdziwił się. – Przecież to emo!
- No i co z tego?
            Nie odezwał się więcej. Zabrakło mu argumentów.
- Chodź już bo spóźnimy się na trening. – mruknął odwracając się tyłem i ruszając szybkim krokiem w stronę stajni.
- Dzięki. – odezwał się czarny cichym głosem.
- Hm…? Za co?
- Że mnie broniłeś.
- Musiałem. Nie masz za dużo siły w tych rączkach.
            Uśmiechnąłem się i nie czekając na jego reakcję ruszyłem za oddalającą się sylwetką Bartka.
 




- Co gotujesz? – zapytałem wchodząc do kuchni.
            Mikołaj podskoczył przestraszony. Odwrócił się spoglądając na mnie.
- Nie strasz mnie! – fuknął wracając do gotowania.
- Przepraszam. – powiedziałem podchodząc i całując go w czubek głowy. – Więc? Co tam pichcisz?
- Zupę ogórkową.
- Mniam. – oceniłem przyglądają się mu. – Ładnie wyglądasz.
            Chłopak miał na sobie łososiowy sweter, który kupiliśmy tydzień temu i białe dżinsy. W blond włosach jak zwykle miał białe wsówki by przydługie pasma włosów nie wpadały mu do oczu.
- Dziękuję. – odpowiedział dmuchając na łyżkę. – Spróbuj. – powiedział podkładając mi sztuciec pod usta.
- Mm… - zamruczałem kiedy ciepła ciecz rozeszła się po moim podniebieniu. – Pyszne!
- To dobrze. Wyciągniesz miski?
- Pewnie. – odpowiedziałem otwierając szafkę.
- Pójdę zawołać Konrada. – powiedział zakręcając gaz pod garnkiem.
            Mikołaj poszedł na górę po Konrad, a ja rozłożyłem miski na stole i nalałem do każdej zupy.
- Jakie przyjemne zapachy! – powiedział mój brat wchodząc do kuchni.
- Wszystko dzięki Mikołajowi. – uśmiechnąłem się do blondyna.
- To tylko zupa.
- Ale jaka dobra! – zachwycał się czarny napychając sobie usta zupą.
- Nie mów z pełnymi ustami. – upomniałem go.
            Strzelił do mnie jakąś głupią minę i zajął się jedzeniem.
- Konrad, zostań na chwilę. – poprosiłem po skończonym posiłku.
- Coś się stało? – zapytał siadając z powrotem przy stole.
- Nie, nie. Chciałem cię tylko uprzedzić, że w tą sobotę chciałbym byś zaprezentował się kadrze.
- W tą sobotę? – przestraszył się lekko.
- Tak. – potwierdziłem. – Czy… Coś nie tak? – zapytałem widząc konsternację na jego twarzy.
- N-nie.
- Na pewno? Zacząłeś się jąkać.
            Słysząc to chłopak odchrząknął parę razy.
- Wszystko w porządku. Mogę już iść?
            Pokiwałem głową. Gdy chłopak wyszedł Mikołaj przysiadł na jednym z moich kolan.
- Wiesz… Myślę, że Konrad się zakochał. – rzucił niby od niechcenia.
- Mój brat i miłość? To w ogóle jest możliwe?
- Nie mów tak. Każdy ma do tego prawo, a to, że Konrad jest tak zwanym ‘emo’ nie znaczy, że do końca życia ma być sam.
- Racja. Ciekawe kim jest chłopak, który zawrócił mu w głowie.
- Seweryn.
- Seweryn? Lider kadry?
- Tak, dokładnie ten sam. Sądzę, że zaczęło się to kiedy przyniósł Konrada po wypadku do domu.
- W sumie to pasują do siebie.
- Dlatego właśnie chcę cię prosić żebyś nie wystraszył Seweryna. Masz być grzeczny i im nie przeszkadzać.
- Konrad to mój mały braciszek, muszę chociaż ostrzec tego amanta co będzie jeśli go skrzywdzi.
- Dobrze, że Konrad tego nie słyszy. – zaśmiał się blondyn.
- A teraz z innej beczki. – odwróciłem go przodem do siebie. – Chciałbym cię zaprosić na randkę.
- N-na randkę? – zapytał zdziwiony.
- Tak, dokładnie. Zgadzasz się?
- T-tak! – wykrzyknął przytulając mnie mocno.
- Jeśli mnie teraz udusisz to nigdzie nie pójdziemy. – zaśmiałem się.
- Przepraszam – powiedział puszczając mnie i rumieniąc uroczo. – To… Gdzie chcesz mnie zabrać?
- To niespodzianka. – uśmiechnąłem się tajemniczo.
            Blondyn zrobił niezadowoloną minę i wydął dolną wargę.
- Powiesz mi chociaż, o której?
- Po treningu kadry.
- Czyli?
- O siódmej. Nie ubieraj nic odświętnego.
- Czemu?
- Bo nie idziemy do restauracji. Idź do Konrada on ci da idealny strój.
- To on wie?
- Tak, ale nie powie ci dokładnie gdzie idziemy. Da ci tylko strój.
- No dobrze.
- Okay. Ja idę się przygotować do zajęć. – powiedziałem wstając prze co zmusiłem do tego samego Mikołaja.
- Dobrej zabawy. – powiedział całując mój policzek. – I zostaw Seweryna w spokoju.
- Dobrze, dobrze. – mruknąłem wychodząc z kuchni.
Zapowiadał się ciekawy wieczór.




Poszedłem na górę i zapukałem do sypialni Konrada.
- Proszę! – usłyszałem przytłumiony głos czarnego.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Pokój Konrada był w kolorze mocno ciemnego fioletu. Jedna ze ścian była pokryta tworzywem imitującym czarne cegły. Pod ścianą stało łóżko, obok stolik, na którym leżał laptop, a trochę dalej biurko z obrotowym krzesłem. Obok drzwi stała komoda, a na niej kilka ramek ze zdjęciami. Na ‘cegłowej’ ścianie również poprzylepiane były wszelkiego rodzaju fotografie, głównie Pioruna, ale, co mnie najbardziej zdziwiło, wisiało tam parę zdjęć przedstawiających jego i Błażeja.
Konrad leżał na łóżku przeglądając zdjęcia na aparacie i słuchając muzyki. Był dziwnie nieobecny. Uśmiechnąłem się lekko. ,,Wpadłeś” - pomyślałem.
- Przestań bujać w obłokach myśląc o swojej miłości. – powiedziałem siadając obok niego na łóżku.
- Co?! – poderwał się do siadu. – Jaka miłość? Co ty wygadujesz? Coś ci się pomyliło. – zaprotestował.
- Tak, tak. – machnąłem ręką nie słuchając go. – Przyszedłem bo podobno masz mi dać jakieś ciuchy.
- A, tak! Poczekaj chwilę.
            Wstał z łóżka podchodząc do komody. Przeszukał dwie szuflady po czym wyjął parę czarnych spodni i jakiś T-shirt.
- Proszę. – powiedział podając mi ubrania. – Masz tu bryczesy i podkoszulek. Raczej żaden z twoich sweterków się nie przyda.
- Ale bryczesy to spodnie do jazdy konnej. – powiedziałem zdezorientowany.
- No… - wyszczerzył się.
- O rany! – ucieszyłem się. – Cudownie!
            Czarny zaśmiał się.
- Mam pytanie. – powiedział z chytrym uśmiechem. – Mam się usunąć na noc, czy zabawicie się na sianie w stajni?
Poczerwieniałem raptownie.
- Ty bezczelna paskudo!
Sięgnąłem po poduszkę leżącą na łóżku, obok mnie, i rzuciłem w niego.
- Jesteś niemożliwy! – krzyknąłem.
- Nie. – zaśmiał się. – Jestem szczery. – powiedział rozbawiony. – Wiesz… Wolę nie słuchać waszych jęków.
- No jasne! Jeszcze sam byś się nabawił jakiegoś… problemu, a Seweryna nie będzie w pobliżu. – posłałem mu całusa.
- I to ja niby jestem bezczelny?! A myślałem, że jesteś grzeczną cnotką pilnującą swojego wianuszka. – zagruchał słodko. – I zaraz… Dlaczego Seweryn? – zapytał w miarę spokojnie.
Te tematy Konrad zawsze starał się poruszać z humorem. Dzięki temu i ja potrafiłem rozmawiać normalnie.  Zaśmiałem się.
- Bo to ta twoja tajemnicza miłość! Dzięki za ciuszki. – powiedziałem i wyleciałem czym prędzej z pokoju.
Uśmiechnięty poszedłem do łazienki. Przebrałem się i stanąłem przed lustrem. Spodnie były dobrze dopasowane. Po wewnętrznej stronie moich ud i na pośladkach materiał był wzmocniony, i w jaśniejszym kolorze. Przy kostkach były rzepy, zapewne by spodnie nie ślizgały się na butach. Koszulka była w kolorze ciemno niebieskim z napisem ‘Hug Me’.
Nie podejrzewałem, że Konrad ma takie koszulki. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia po czym opuściłem łazienkę. Zszedłem na dół by poczekać na Błażeja. Eh… nie mogę się doczekać!
 




- Nie podglądaj! – powiedziałem uderzając delikatnie Mikołaja po dłoniach.
            Szliśmy właśnie w stronę boksu mojego konia. Duch był już osidłany i tylko czekał aż się zjawimy.
-Ale Błażej! – jęknął niezadowolony.
            Przed wyjściem z domu zawiązałem mu czarną przepaskę na oczach by nie widział dokąd konkretnie idziemy. Chociaż domyślałem się, że już pewnie wie co go czeka.
- Gotowy? – zapytałem gdy podeszliśmy do drzwiczek boksu.
            Ściągnąłem z jego oczu przepaskę.
- Niespodzianka. – powiedziałem obserwując jego twarz.
            Był lekko zdziwiony.
- A-ale… To jest twój koń.
- Dokładnie. – potwierdziłem kiwając głową. – Jesteś początkującym jeźdźcem, więc potrzebujesz doświadczonego konia, a tak się składa, że Duch jest znakomitym nauczycielem. – uśmiechnąłem się do niego.
- To znaczy, że on będzie mnie uczył jeździć?
- Tak, z moją małą pomocą. – pomachałem w górze lonżą, trzymaną w dłoni. – A! Przygotowałem dla ciebie kask. Leży na półce w siodlarni, pójdziesz po niego?
            Pokiwał energicznie głową i pobiegł w stronę siodlarni. Ja w tym czasie wyprowadziłem Ducha z boksu. Po chwili wrócił Mikołaj z kaskiem w ręce.
- Jestem gotowy! – powiedział zakładając toczek na głowę.
-Okay, podejdź do mnie. Pomogę ci wsiąść na niego. – wskazałem na ogiera.
            Kiedy podszedł do mnie zwinąłem dłonie w koszyczek i kazałem mu położyć na nim kolano. Następnie poleciłem by mocno odbił się od ziemi drugą nogą, a ja podniosłem go lekko za kolano. Po chwili już siedział w siodle.
- I jak pierwsze wrażenie? – zapytałem patrząc w górę.
- Pierwszy raz jestem od kogoś wyższy! – ucieszył się.
            Zaśmiałem się na to stwierdzenie.
- Cieszę się, że ci się podoba. No dobra, daj nogę do przodu, przed siodło. Muszę ci popręg dociągnąć, żebyś się nie ześlizgnął.
            Dociągnąłem popręg i jeszcze wyregulowałem mu strzemiona.
- Okay. – powiedziałem doczepiając lonżę do uzdy Ducha. – A teraz cię trochę pomęczymy. – uśmiechnąłem się.
- To chyba nie jest dobry tekst na randkę… - mruknął Mikołaj.
 

- Błażej! Ja już nie mogę! – jęczał blondyn podskakując na grzbiecie konia.
- Nie żartuj! Dopiero zaczęliśmy! – powiedziałem uśmiechając się lekko.
- Co?! Męczysz mnie już z godzinę tym anglezowaniem!
- Nie przesadzajmy.
            Zwolniłem Ducha. Szedł teraz stępem po wydeptanym przez siebie kole.
- Dziękuję. – powiedział Mikołaj opierając ręce na siodle i oddychając ciężko. – Nie sądziłem, że to takie męczące.
- Tylko na początku. Jak się już przyzwyczaisz jest to prawdziwą przyjemnością.
            Zatrzymałem ogiera i podszedłem do jego boku.
- Dobrze się spisałeś, mistrzu. – poklepałem konia po szyi na co zarżał radośnie.
- Dlaczego go tak nazywasz? – zapytał młodszy również zaczynając głaskać Ducha.
- Mistrz?
- Mhm…
- Wiesz ile ma lat? Duch?
            Pokręcił głową.
- Trzynaście. – oznajmiłem. – Byłem przy jego narodzinach. Miałem wtedy czternaście lat. Jego matka była czempionką naszej stajni i… należała do mojego ojca. – przerwałem na chwilę i pogłaskałem konia po łbie. – Gdy przyszedł na świat był bardzo słaby. Weterynarz mówił, że może nie przeżyć nocy. Był tam też mój ojciec. Pamiętam jak mnie pocieszał. Mówił, że powinniśmy dać działać naturze, ale… nie mogłem się z tym pogodzić. Późnym wieczorem, gdy wszyscy spali, wymknąłem się z domu i poszedłem z powrotem do stajni. Siedziałem z nim do rana. Głaskałem, nacierałem sianem. Jednak… zasnąłem nad ranem, ale gdy się obudziłem ujrzałem cudowny widok. – uśmiechnąłem się na wspomnienie tego obrazu przeszłości. – Duch stał obok swojej mamy i ssał mleko. Wtedy stwierdziłem, że to, że przetrwał tamtą noc, było największym mistrzostwem jakie osiągnął.
- Nigdy nie podejrzewałbym, że Duch coś takiego przeszedł. – powiedział przytulając się do szyi konia.
- Prawda? Wtedy też poprosiłem ojca by przekazał mi go pod opiekę.
- Twój tata nauczył cię jeździć, prawda?
- Tak, mnie i Konrada. Z tym, że to ja zostałem jego trenerem.
- Właśnie… Dlaczego?
- Tata chciał bym ja to robił. On wtedy trenował kadrę.
- Czyli Konrad od zawsze miał indywidualne treningi.
- Tak, ale bardzo chciałbym by wstąpił do naszej kadry. Jest naprawdę dobry. Szczególnie w ujeżdżeniu. Nie chcę by się marnował.
- Co na to chłopaki z zespołu? Mówiłeś im już?
- Powiedziałem im, że kogoś znalazłem, ale nie powiedziałem konkretnie kogo.
- Nawet Sewerynowi nie powiedziałeś?
- Nie, ale chyba się domyślił. Ale! Dość już o tym! To w końcu nasza randka.
            Mikołaj zarumienił się lekko.
- Chodź pomogę ci zejść. Pochyl się lekko do przodu i przeżuć prawą nogę na lewą stronę. –poleciłem.
            Wykonał moje polecenie, ale zbyt gwałtownie przez co nie zdążyłem go w porę złapać i wylądował na mnie.
- Uch… - sapnąłem pod wpływem uderzenia plecami o ziemię.
- Przepraszam. – mruknął blondyn.
            Jego głos zabrzmiał blisko moich uszu. Otworzyłem dotychczas zamknięte oczy i ujrzałem jego zarumienioną twarz zaledwie parę centymetrów od mojej. Mój wzrok bez udziału woli powędrował w stronę jego ust. Były lekko uchylone i tak kuszące. Nie zastanawiając się długo położył jedną dłoń z tyłu jego głowy, przytrzymując ją w miejscu. Moje wargi przylgnęły do tych mniejszych, wiśniowych ust smakując je powoli. Bez wątpienia ten pocałunek zapadnie mi w pamięci na bardzo długi czas.
 



Byłem zaskoczony i równocześnie zachwycony tym nagłym pocałunkiem. Nigdy się nie całowałem, więc było to dla mnie nowe doświadczenie.
Niepewnie odpowiedziałem na pocałunek. Chciałem by Błażejowi też się spodobał, tak jak mi. Ale… wątpiłem w swe umiejętności.
Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałem na niego niepewnie.
- P-przepraszam… - szepnąłem cicho.
- Za co? – zdziwił się.
- Wiem, że nie potrafię całować..., a-ale ja nigdy z nikim nie byłem. – odpowiedziałem równie cicho.
- Daj spokój! Jesteś cudowny i cieszę się, że jestem pierwszą osobą, z którą się całowałeś. – uśmiechnął się całując mnie w nos. – A teraz chodź, mam dla ciebie niespodziankę. – powiedział pomagając mi wstać.
Odprowadziliśmy Ducha do boksu. Błażej zajął się rozsiodływaniem go, a w tym czasie zaniosłem kask z powrotem na miejsce. Gdy koń był oporządzony, Błażej ponownie zawiązał mi przepaskę na oczach. Szliśmy tylko przez chwilę.
- Jesteś gotowy? – zapytał tuż przy moim uchu, muskając je delikatnie ustami.
Kiwnąłem głową. Moje oczy zostały odsłonięte, a ja zobaczyłem, że znajdujemy się na małym, okrągłym wybiegu obok stajni. Na jego środku stał mały stolik z jedzeniem i całą zastawą. Oprócz tego stało na nim czerwone wino i świece.
Spojrzałem zaskoczony na Błażeja.
- To dla mnie? – czułem jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że ci się podoba. Chciałem by nasza pierwsza randka pozostawiła ci same dobre wspomnienia.
- Dziękuję. – uśmiechnąłem się.
Mężczyzna poprowadził mnie do stolika po czym odsunął krzesło bym mógł usiąść. Właśnie trafiłem do raju wraz ze wspaniałym mężczyzną.
 




- N-naprawdę?! – zapytał Mikołaj próbując zahamować śmiech.
Było już dobrze po dziewiątej wieczorem, a my dopiero wracaliśmy do domu. Obaj byliśmy trochę pod wpływem alkoholu, który wypiliśmy, więc atmosfera się rozluźniła.
Opowiedziałem blondynowi jedną z historii z mojego i Konrada dzieciństwa.
- Nie wierzę! – mówił przez cały czas się śmiejąc. – I serio, uwierzył w to bo mu to wmówiłeś? Ty niedobry!
- Ta… Jestem taki zły.
- Biedny Konrad, musiał się męczyć z nocnikiem tak długo bo mu powiedziałeś, że w toalecie siedzi potwór. – powiedział uspokajając oddech po salwie śmiechu.
            Nagle zatrzymał się i spojrzał na mnie z bojowniczym wzrokiem. Widziałem jednak na jego twarzy nikły uśmiech.
- Zostaniesz za to ukarany! – krzyknął i rzucił się na mnie.
            Zaczęliśmy się tarzać w śniegu. Mikołaj śmiał się głośno, a ja razem z nim. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranego okna.
- Czy moglibyście być trochę ciszej? – usłyszeliśmy głos Konrada.
            Zachichotaliśmy cicho.
- Chyba powinniśmy już wracać do domu. – mruknąłem muskając usta młodszego.
- Mm… - zamruczał.

Tym razem blondyn zapoczątkował pocałunek. Delikatnie muskał moje wargi. Wiedziałem, że potrzebuje pomocy, ale chciałem zobaczyć jak daleko posunie się sam. W pewnym momencie mruknął niezadowolony. Uśmiechnąłem się lekko i przejąłem kontrolę nad pocałunkiem.

10 komentarzy:

  1. Krótko ?! Czy mi się tak tylko wydaje?? :D
    Dobra, zawsze mi mało, ale to takie cudne opo .
    Ten pierwszy pocałunek, randka *-*
    Ciekawe kiedy będą jeździć na koniu w sypialni?? O.O :D
    Wenyy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie kiedy będą sexyy?

    OdpowiedzUsuń
  4. jak rozumiem ze wstępu dalej tutaj będą sie pojawiały rozdziały? fajna historia, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu czas na marudzonko! (kocham to)
    No wiec - cos szyblo ten Konrad sie zakochal.. Ledwo dwa dni? Hm, mam racje?
    Jak w nastepnym rozdziale dacie seksy... Zabije! Doslownie! Kaze bloggerowi wznowic ta ustawe! xD
    Co mnie zdziwilo najbardziej? Brak bledow i... brak jakania sie Mikolaja. On nie jakal sie przypadkiem przez ta chorobe? A nawet jesli nie, to dosyc dziwne, ze z dnia na dzien przestal to robic. To tak jakbyscie zapomnialy, ze w poprzednim rozdziale chlopak mial problemy z mowieniem.
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MIKOŁAJ nie jakał się z powodu choroby tylko dlatego że czuł się niepewnie w nowym otoczeniu albo gdy się denerwuje.

      Usuń
  6. Muszę nadgonić wasz tekst, więc pozwolicie, że najpierw odpisze na komentarz a nadgonię za jakiś czas. Ofelio, bardzo mi miło, że podobał ci się początek opowiadania. Tak. Zmienni jakiś czas temu i mnie przypadli do gustu, dlatego też powstało to opowiadanie ;)
    Pozdrawiam
    Lady M

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział :)
    Konrad znalazł właściwą osobę,a związek pomiędzy Mikołajem a Błażejem kwitnie. Pierwsza randa zaliczona i to jaka pomysłowa, na której spełniło się marzenie Mikołaja :) Mam nadzieję, że ukochany Konrada zawsze go będzie bronił :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział ;)
    Fajnie, że miedzy Błażejem a Mikołajem jest coraz lepiej i doszło już nawet do pocałunków ;) No i pomysł na randkę też świetny.
    Ciekawe też jak to się dalej rozwinie między Sewerynem a Konradem... Ale mam wrażenie, że między nimi może być gorąco... ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    rozdział jest świetny, wkurza mnie Bartek, i zastanawia mnie czy wiedzą, że Konrad jest bratem Błażeja, no i jaka będzie ich reakcja jak dowiedzą się kto do nich dołącza... Błażej postarał się zorganizować cudowną randkę... najpierw nauka jazdy konnej, a potem kolacja i ten pocałunek, no czemu Konrad musiał im przerwać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)