Dziękujemy kochani za wszystkie komentarze *.*
Mimo iż Blogger nie zmienia swojej polityki to postanowiłyśmy z Kuro nie usuwać bloga na WordPress. Więc kto chce może komentować tu kto chce może komentować na drugim blogu
OfeliaRose
Rozdział 4
Nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o mężczyźnie, który mnie uratował.
Zrobił na mnie duże wrażenie, ale z drugiej strony pewnie i tak nie miałem u
niego szans. Każdy w końcu myślał o mnie jak o ‘emośku’ i ta różnica wieku...
Pokręciłem się jeszcze trochę na łóżku, aż w końcu zmorzył mnie sen.
Rano zjadłem szybkie śniadanie i ruszyłem bez słowa do stajni.
Wyprowadziłem z boksu Pioruna postanawiając zrobić mu parę zdjęć. Przejażdżka
nie wchodziła w grę, gdyż nie mielibyśmy później sił na trening z Błażejem. Nałożyłem
ogierowi uzdę i pociągnąłem w stronę wyjścia ze stajni.
- O, hej mały!
Co robisz?
Odwróciłem się zaskoczony. Za mną stał Seweryn. Włosy miał splecione w
kucyka z tyłu głowy jednak pojedyncze pasma wyślizgnęły się spod gumki opadając
po bokach jego twarzy.
- Hej, duży.
Jak widzisz wyprowadzam Pioruna ze stajni.
- O… Jeździsz?
– zapytał. zaskoczony.
- Nie, chodzę.
– odpowiedziałem z przekąsem. – No skoro mam konia to raczej jeżdżę, prawda?
Teraz jednak planuję porobić mu zdjęcia. – powiedziałem starając się być jak
zwykle obojętnym i opanowanym.
- O, to
fajnie. Mogę iść z wami?
Zerknąłem na niego z ukosa.
- C-chcesz iść
z n-nami?
Przez chwilę brzmiałem jak Mikołaj. „Oj, źle ze mną.” – pomyślałem.
- Czy to
naprawdę takie dziwne? Bardzo chętnie się z wami przejdę. Trening z Błażejem
zaczynam dopiero za godzinę.
Kiwnąłem głową na zgodę.
- W porządku,
możesz iść z nami. – powiedziałem wychodząc na dwór.
Początkowo szliśmy w ciszy, ale
postanowiłem ją przerwać. Nigdy nie lubiłem iść w towarzystwie w ciszy i nie
planowałem tego zmieniać.
- Właściwie to
co tu robisz tak wcześnie?
- Och,
postanowiłem odetchnąć trochę świeżym powietrzem. No i byłem ciekaw czy nie
spotkam przypadkiem takiego małego emosia, z którym nie mogłem ostatnio dłużej
pogadać. – mrugnął do mnie uśmiechając się nonszalancko.
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Ach tak?
Uważaj bo mały jest tylko na zewnątrz, a w środku to prawdziwy wojownik, który
nie poddaje się bez walki, więc sobie uważaj. – puściłem mu oczko wyprzedzając
go.
Zaśmiałem się głośno słysząc jego
słowa. Taki wojownik z tego uroczego emosia? Chętnie poznam go od tej strony.
- Skoro już tu
jesteś to pomóż mi i weź Pioruna. – podał mi wodzę. – Ustawcie się pod tamtym
drzewem, – wskazał ładnie ośnieżoną brzozę – a ja zrobię wam parę zdjęć.
- Co dostanę w
zamian za to? – wyszczerzyłem się.
Czarny spłonął lekkim rumieńcem.
Spuścił głowę naciągając swoją pilotkę bardziej na twarz.
- Dostaniesz
kopię zdjęć. No oczywiście jeśli będziesz współpracował. – zastrzegł od razu.
- A mogę się
przejechać na twoim koniu?
- Nie wiem czy
to dobry pomysł… - zagryzł wargę.
- Czemu? –
zdziwiłem się.
- Nie chodzę z
nieznajomymi do łóżka.
Zacząłem się śmiać.
- A tak
poważnie to Piorun nie pozwala jeździć na sobie nikomu innemu oprócz mnie. Cud
w ogóle, że pozwolił ci się poprowadzić.
- Chyba jednak
zaryzykuję. – powiedziałem podchodząc do boku ogiera.
- Robisz to na
własną odpowiedzialność. – mruknął obserwując z ukosa moje poczynania.
- Dawno nie
jeździłem na oklep…
Odbiłem się mocno od ziemi
podpierając się grzbietu konia. Podciągnąłem się na rękach i przerzuciłem prawą
nogę na drugą stronę.
- No i co? –
zapytałem spoglądając na niego z góry.
- Dziwne… -
mruknął głaskając konia po szyi. – Spróbuj się z nim przejechać.
Ruszyłem stępem do przodu.
Obejrzałem się na nadal zdziwionego Konrada.
- To co robisz
te zdjęcia?
- Co…? A, tak!
Wyciągnął z opakowania aparat i
zaczął robić nam zdjęcia.
- Zakłusuj. –
polecił.
Zrobiłem jak kazał. Popędziłem konia
i po chwili kłusowałem po ośnieżonej łące.
- Dasz radę
zagalopować bez siodła? – zapytał podniesionym głosem bym mógł go usłyszeć.
- Myślę, że
jeszcze nie zapomniałem jak utrzymać się na koniu na oklep. – odkrzyknąłem
uśmiechając się.
- To dawaj, a
nie gadaj!
Właśnie miałem zagalopować, gdy
usłyszałem głos Bartka.
- Seweryn! Co
ty robisz?
Obejrzałem się w tył. Bartek stał
parę kroków od Konrada z niezadowoloną miną.
- Jak to co?
Jeżdżę konno. – powiedziałem podjeżdżając do ogrodzenia.
- Na tym
kucyku? – zaśmiał się wskazując na Pioruna.
- Przestań!
–powiedział ostro czarny.
- Bo co? –
prowokował Bartek.
Konrad zawarczał pod nosem jak
rozwścieczony pies.
- Mnie możesz
przezywać, obrażać i obgadywać, ale nie masz prawa obrażać mojego konia! –
krzyknął rzucając się na Bartka.
Obaj przewrócili się na śnieg. Młody
okładał pięściami tors Bartka, ale ten wydawał się tego w ogóle nie czuć.
- No już,
spokój. – powiedziałem schodząc z konia i chwytając Konrada w pasie.
Podniosłem go do pionu stawiając na
nogach, ale nadal nie puszczając.
- No właśnie,
emośku. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz.
Konrad szarpnął się w moich
ramionach usłyszawszy to.
- No patrzcie!
Jaka mała bestia. – szydził Bartek. – Coś ci nie wychodzi, słodziaku.
- Stary,
przestań już. – odezwałem się. – Sam go sprowokowałeś. Miał prawo się bronić.
- Ty go
bronisz? – zdziwił się. – Przecież to emo!
- No i co z
tego?
Nie odezwał się więcej. Zabrakło mu
argumentów.
- Chodź już bo
spóźnimy się na trening. – mruknął odwracając się tyłem i ruszając szybkim
krokiem w stronę stajni.
- Dzięki. –
odezwał się czarny cichym głosem.
- Hm…? Za co?
- Że mnie
broniłeś.
- Musiałem.
Nie masz za dużo siły w tych rączkach.
Uśmiechnąłem się i nie czekając na
jego reakcję ruszyłem za oddalającą się sylwetką Bartka.
- Co gotujesz?
– zapytałem wchodząc do kuchni.
Mikołaj podskoczył przestraszony.
Odwrócił się spoglądając na mnie.
- Nie strasz
mnie! – fuknął wracając do gotowania.
- Przepraszam.
– powiedziałem podchodząc i całując go w czubek głowy. – Więc? Co tam pichcisz?
- Zupę
ogórkową.
- Mniam. –
oceniłem przyglądają się mu. – Ładnie wyglądasz.
Chłopak miał na sobie łososiowy
sweter, który kupiliśmy tydzień temu i białe dżinsy. W blond włosach jak zwykle
miał białe wsówki by przydługie pasma włosów nie wpadały mu do oczu.
- Dziękuję. –
odpowiedział dmuchając na łyżkę. – Spróbuj. – powiedział podkładając mi
sztuciec pod usta.
- Mm… -
zamruczałem kiedy ciepła ciecz rozeszła się po moim podniebieniu. – Pyszne!
- To dobrze.
Wyciągniesz miski?
- Pewnie. –
odpowiedziałem otwierając szafkę.
- Pójdę
zawołać Konrada. – powiedział zakręcając gaz pod garnkiem.
Mikołaj poszedł na górę po Konrad, a
ja rozłożyłem miski na stole i nalałem do każdej zupy.
- Jakie
przyjemne zapachy! – powiedział mój brat wchodząc do kuchni.
- Wszystko
dzięki Mikołajowi. – uśmiechnąłem się do blondyna.
- To tylko
zupa.
- Ale jaka
dobra! – zachwycał się czarny napychając sobie usta zupą.
- Nie mów z
pełnymi ustami. – upomniałem go.
Strzelił do mnie jakąś głupią minę i
zajął się jedzeniem.
- Konrad,
zostań na chwilę. – poprosiłem po skończonym posiłku.
- Coś się
stało? – zapytał siadając z powrotem przy stole.
- Nie, nie.
Chciałem cię tylko uprzedzić, że w tą sobotę chciałbym byś zaprezentował się
kadrze.
- W tą sobotę?
– przestraszył się lekko.
- Tak. –
potwierdziłem. – Czy… Coś nie tak? – zapytałem widząc konsternację na jego
twarzy.
- N-nie.
- Na pewno?
Zacząłeś się jąkać.
Słysząc to chłopak odchrząknął parę
razy.
- Wszystko w
porządku. Mogę już iść?
Pokiwałem głową. Gdy chłopak wyszedł
Mikołaj przysiadł na jednym z moich kolan.
- Wiesz… Myślę,
że Konrad się zakochał. – rzucił niby od niechcenia.
- Mój brat i
miłość? To w ogóle jest możliwe?
- Nie mów tak.
Każdy ma do tego prawo, a to, że Konrad jest tak zwanym ‘emo’ nie znaczy, że do
końca życia ma być sam.
- Racja.
Ciekawe kim jest chłopak, który zawrócił mu w głowie.
- Seweryn.
- Seweryn?
Lider kadry?
- Tak,
dokładnie ten sam. Sądzę, że zaczęło się to kiedy przyniósł Konrada po wypadku
do domu.
- W sumie to
pasują do siebie.
- Dlatego
właśnie chcę cię prosić żebyś nie wystraszył Seweryna. Masz być grzeczny i im
nie przeszkadzać.
- Konrad to
mój mały braciszek, muszę chociaż ostrzec tego amanta co będzie jeśli go
skrzywdzi.
- Dobrze, że
Konrad tego nie słyszy. – zaśmiał się blondyn.
- A teraz z
innej beczki. – odwróciłem go przodem do siebie. – Chciałbym cię zaprosić na
randkę.
- N-na randkę?
– zapytał zdziwiony.
- Tak,
dokładnie. Zgadzasz się?
- T-tak! –
wykrzyknął przytulając mnie mocno.
- Jeśli mnie
teraz udusisz to nigdzie nie pójdziemy. – zaśmiałem się.
- Przepraszam
– powiedział puszczając mnie i rumieniąc uroczo. – To… Gdzie chcesz mnie
zabrać?
- To
niespodzianka. – uśmiechnąłem się tajemniczo.
Blondyn zrobił niezadowoloną minę i
wydął dolną wargę.
- Powiesz mi
chociaż, o której?
- Po treningu
kadry.
- Czyli?
- O siódmej.
Nie ubieraj nic odświętnego.
- Czemu?
- Bo nie
idziemy do restauracji. Idź do Konrada on ci da idealny strój.
- To on wie?
- Tak, ale nie
powie ci dokładnie gdzie idziemy. Da ci tylko strój.
- No dobrze.
- Okay. Ja idę
się przygotować do zajęć. – powiedziałem wstając prze co zmusiłem do tego
samego Mikołaja.
- Dobrej
zabawy. – powiedział całując mój policzek. – I zostaw Seweryna w spokoju.
- Dobrze,
dobrze. – mruknąłem wychodząc z kuchni.
Zapowiadał się ciekawy wieczór.
Poszedłem na górę i zapukałem do sypialni Konrada.
- Proszę! – usłyszałem przytłumiony głos czarnego.
- Proszę! – usłyszałem przytłumiony głos czarnego.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Pokój Konrada był w kolorze mocno ciemnego fioletu. Jedna ze ścian była
pokryta tworzywem imitującym czarne cegły. Pod ścianą stało łóżko, obok stolik,
na którym leżał laptop, a trochę dalej biurko z obrotowym krzesłem. Obok drzwi
stała komoda, a na niej kilka ramek ze zdjęciami. Na ‘cegłowej’ ścianie również
poprzylepiane były wszelkiego rodzaju fotografie, głównie Pioruna, ale, co mnie
najbardziej zdziwiło, wisiało tam parę zdjęć przedstawiających jego i Błażeja.
Konrad leżał na łóżku przeglądając zdjęcia na aparacie i słuchając
muzyki. Był dziwnie nieobecny. Uśmiechnąłem się lekko. ,,Wpadłeś” - pomyślałem.
- Przestań
bujać w obłokach myśląc o swojej miłości. – powiedziałem siadając obok niego na
łóżku.
- Co?! –
poderwał się do siadu. – Jaka miłość? Co ty wygadujesz? Coś ci się pomyliło. –
zaprotestował.
- Tak, tak. –
machnąłem ręką nie słuchając go. – Przyszedłem bo podobno masz mi dać jakieś
ciuchy.
- A, tak!
Poczekaj chwilę.
Wstał z łóżka podchodząc do komody.
Przeszukał dwie szuflady po czym wyjął parę czarnych spodni i jakiś T-shirt.
- Proszę. –
powiedział podając mi ubrania. – Masz tu bryczesy i podkoszulek. Raczej żaden z
twoich sweterków się nie przyda.
- Ale bryczesy
to spodnie do jazdy konnej. – powiedziałem zdezorientowany.
- No… -
wyszczerzył się.
- O rany! – ucieszyłem się. – Cudownie!
- O rany! – ucieszyłem się. – Cudownie!
Czarny zaśmiał się.
- Mam pytanie.
– powiedział z chytrym uśmiechem. – Mam się usunąć na noc, czy zabawicie się na
sianie w stajni?
Poczerwieniałem raptownie.
- Ty bezczelna
paskudo!
Sięgnąłem po poduszkę leżącą na łóżku, obok mnie, i rzuciłem w niego.
- Jesteś
niemożliwy! – krzyknąłem.
- Nie. –
zaśmiał się. – Jestem szczery. – powiedział rozbawiony. – Wiesz… Wolę nie
słuchać waszych jęków.
- No jasne!
Jeszcze sam byś się nabawił jakiegoś… problemu, a Seweryna nie będzie w
pobliżu. – posłałem mu całusa.
- I to ja niby
jestem bezczelny?! A myślałem, że jesteś grzeczną cnotką pilnującą swojego
wianuszka. – zagruchał słodko. – I zaraz… Dlaczego Seweryn? – zapytał w miarę
spokojnie.
Te tematy Konrad zawsze starał się poruszać z humorem. Dzięki temu i ja
potrafiłem rozmawiać normalnie.
Zaśmiałem się.
- Bo to ta twoja tajemnicza miłość! Dzięki za ciuszki. – powiedziałem i wyleciałem czym prędzej z pokoju.
- Bo to ta twoja tajemnicza miłość! Dzięki za ciuszki. – powiedziałem i wyleciałem czym prędzej z pokoju.
Uśmiechnięty poszedłem do łazienki. Przebrałem się i stanąłem przed
lustrem. Spodnie były dobrze dopasowane. Po wewnętrznej stronie moich ud i na
pośladkach materiał był wzmocniony, i w jaśniejszym kolorze. Przy kostkach były
rzepy, zapewne by spodnie nie ślizgały się na butach. Koszulka była w kolorze
ciemno niebieskim z napisem ‘Hug Me’.
Nie podejrzewałem, że Konrad ma takie koszulki. Uśmiechnąłem się do
swojego odbicia po czym opuściłem łazienkę. Zszedłem na dół by poczekać na
Błażeja. Eh… nie mogę się doczekać!
- Nie
podglądaj! – powiedziałem uderzając delikatnie Mikołaja po dłoniach.
Szliśmy właśnie w stronę boksu
mojego konia. Duch był już osidłany i tylko czekał aż się zjawimy.
-Ale Błażej! –
jęknął niezadowolony.
Przed wyjściem z domu zawiązałem mu
czarną przepaskę na oczach by nie widział dokąd konkretnie idziemy. Chociaż
domyślałem się, że już pewnie wie co go czeka.
- Gotowy? –
zapytałem gdy podeszliśmy do drzwiczek boksu.
Ściągnąłem z jego oczu przepaskę.
- Niespodzianka.
– powiedziałem obserwując jego twarz.
Był lekko zdziwiony.
- A-ale… To
jest twój koń.
- Dokładnie. –
potwierdziłem kiwając głową. – Jesteś początkującym jeźdźcem, więc potrzebujesz
doświadczonego konia, a tak się składa, że Duch jest znakomitym nauczycielem. –
uśmiechnąłem się do niego.
- To znaczy,
że on będzie mnie uczył jeździć?
- Tak, z moją
małą pomocą. – pomachałem w górze lonżą, trzymaną w dłoni. – A! Przygotowałem
dla ciebie kask. Leży na półce w siodlarni, pójdziesz po niego?
Pokiwał energicznie głową i pobiegł
w stronę siodlarni. Ja w tym czasie wyprowadziłem Ducha z boksu. Po chwili
wrócił Mikołaj z kaskiem w ręce.
- Jestem
gotowy! – powiedział zakładając toczek na głowę.
-Okay, podejdź
do mnie. Pomogę ci wsiąść na niego. – wskazałem na ogiera.
Kiedy podszedł do mnie zwinąłem
dłonie w koszyczek i kazałem mu położyć na nim kolano. Następnie poleciłem by
mocno odbił się od ziemi drugą nogą, a ja podniosłem go lekko za kolano. Po
chwili już siedział w siodle.
- I jak
pierwsze wrażenie? – zapytałem patrząc w górę.
- Pierwszy raz
jestem od kogoś wyższy! – ucieszył się.
Zaśmiałem się na to stwierdzenie.
- Cieszę się,
że ci się podoba. No dobra, daj nogę do przodu, przed siodło. Muszę ci popręg
dociągnąć, żebyś się nie ześlizgnął.
Dociągnąłem popręg i jeszcze
wyregulowałem mu strzemiona.
- Okay. –
powiedziałem doczepiając lonżę do uzdy Ducha. – A teraz cię trochę pomęczymy. –
uśmiechnąłem się.
- To chyba nie
jest dobry tekst na randkę… - mruknął Mikołaj.
- Błażej! Ja
już nie mogę! – jęczał blondyn podskakując na grzbiecie konia.
- Nie żartuj!
Dopiero zaczęliśmy! – powiedziałem uśmiechając się lekko.
- Co?! Męczysz
mnie już z godzinę tym anglezowaniem!
- Nie
przesadzajmy.
Zwolniłem Ducha. Szedł teraz stępem
po wydeptanym przez siebie kole.
- Dziękuję. – powiedział
Mikołaj opierając ręce na siodle i oddychając ciężko. – Nie sądziłem, że to
takie męczące.
- Tylko na
początku. Jak się już przyzwyczaisz jest to prawdziwą przyjemnością.
Zatrzymałem ogiera i podszedłem do
jego boku.
- Dobrze się
spisałeś, mistrzu. – poklepałem konia po szyi na co zarżał radośnie.
- Dlaczego go
tak nazywasz? – zapytał młodszy również zaczynając głaskać Ducha.
- Mistrz?
- Mhm…
- Wiesz ile ma
lat? Duch?
Pokręcił głową.
- Trzynaście.
– oznajmiłem. – Byłem przy jego narodzinach. Miałem wtedy czternaście lat. Jego
matka była czempionką naszej stajni i… należała do mojego ojca. – przerwałem na
chwilę i pogłaskałem konia po łbie. – Gdy przyszedł na świat był bardzo słaby.
Weterynarz mówił, że może nie przeżyć nocy. Był tam też mój ojciec. Pamiętam
jak mnie pocieszał. Mówił, że powinniśmy dać działać naturze, ale… nie mogłem
się z tym pogodzić. Późnym wieczorem, gdy wszyscy spali, wymknąłem się z domu i
poszedłem z powrotem do stajni. Siedziałem z nim do rana. Głaskałem, nacierałem
sianem. Jednak… zasnąłem nad ranem, ale gdy się obudziłem ujrzałem cudowny
widok. – uśmiechnąłem się na wspomnienie tego obrazu przeszłości. – Duch stał
obok swojej mamy i ssał mleko. Wtedy stwierdziłem, że to, że przetrwał tamtą
noc, było największym mistrzostwem jakie osiągnął.
- Nigdy nie
podejrzewałbym, że Duch coś takiego przeszedł. – powiedział przytulając się do
szyi konia.
- Prawda?
Wtedy też poprosiłem ojca by przekazał mi go pod opiekę.
- Twój tata
nauczył cię jeździć, prawda?
- Tak, mnie i
Konrada. Z tym, że to ja zostałem jego trenerem.
- Właśnie…
Dlaczego?
- Tata chciał
bym ja to robił. On wtedy trenował kadrę.
- Czyli Konrad
od zawsze miał indywidualne treningi.
- Tak, ale
bardzo chciałbym by wstąpił do naszej kadry. Jest naprawdę dobry. Szczególnie w
ujeżdżeniu. Nie chcę by się marnował.
- Co na to
chłopaki z zespołu? Mówiłeś im już?
- Powiedziałem
im, że kogoś znalazłem, ale nie powiedziałem konkretnie kogo.
- Nawet
Sewerynowi nie powiedziałeś?
- Nie, ale
chyba się domyślił. Ale! Dość już o tym! To w końcu nasza randka.
Mikołaj zarumienił się lekko.
- Chodź pomogę
ci zejść. Pochyl się lekko do przodu i przeżuć prawą nogę na lewą stronę.
–poleciłem.
Wykonał moje polecenie, ale zbyt
gwałtownie przez co nie zdążyłem go w porę złapać i wylądował na mnie.
- Uch… -
sapnąłem pod wpływem uderzenia plecami o ziemię.
- Przepraszam.
– mruknął blondyn.
Jego głos zabrzmiał blisko moich
uszu. Otworzyłem dotychczas zamknięte oczy i ujrzałem jego zarumienioną twarz
zaledwie parę centymetrów od mojej. Mój wzrok bez udziału woli powędrował w
stronę jego ust. Były lekko uchylone i tak kuszące. Nie zastanawiając się długo
położył jedną dłoń z tyłu jego głowy, przytrzymując ją w miejscu. Moje wargi
przylgnęły do tych mniejszych, wiśniowych ust smakując je powoli. Bez wątpienia
ten pocałunek zapadnie mi w pamięci na bardzo długi czas.
Byłem zaskoczony i równocześnie zachwycony tym nagłym pocałunkiem.
Nigdy się nie całowałem, więc było to dla mnie nowe doświadczenie.
Niepewnie odpowiedziałem na pocałunek. Chciałem by Błażejowi też się
spodobał, tak jak mi. Ale… wątpiłem w swe umiejętności.
Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałem na niego niepewnie.
-
P-przepraszam… - szepnąłem cicho.
- Za co? –
zdziwił się.
- Wiem, że nie
potrafię całować..., a-ale ja nigdy z nikim nie byłem. – odpowiedziałem równie
cicho.
- Daj spokój!
Jesteś cudowny i cieszę się, że jestem pierwszą osobą, z którą się całowałeś. –
uśmiechnął się całując mnie w nos. – A teraz chodź, mam dla ciebie
niespodziankę. – powiedział pomagając mi wstać.
Odprowadziliśmy Ducha do boksu. Błażej zajął się rozsiodływaniem go, a
w tym czasie zaniosłem kask z powrotem na miejsce. Gdy koń był oporządzony,
Błażej ponownie zawiązał mi przepaskę na oczach. Szliśmy tylko przez chwilę.
- Jesteś
gotowy? – zapytał tuż przy moim uchu, muskając je delikatnie ustami.
Kiwnąłem głową. Moje oczy zostały odsłonięte, a ja zobaczyłem, że
znajdujemy się na małym, okrągłym wybiegu obok stajni. Na jego środku stał mały
stolik z jedzeniem i całą zastawą. Oprócz tego stało na nim czerwone wino i
świece.
Spojrzałem zaskoczony na Błażeja.
- To dla mnie?
– czułem jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu.
- Oczywiście.
Mam nadzieję, że ci się podoba. Chciałem by nasza pierwsza randka pozostawiła
ci same dobre wspomnienia.
- Dziękuję. –
uśmiechnąłem się.
Mężczyzna poprowadził mnie do stolika po czym odsunął krzesło bym mógł
usiąść. Właśnie trafiłem do raju wraz ze wspaniałym mężczyzną.
- N-naprawdę?!
– zapytał Mikołaj próbując zahamować śmiech.
Było już dobrze po dziewiątej wieczorem, a my dopiero wracaliśmy do
domu. Obaj byliśmy trochę pod wpływem alkoholu, który wypiliśmy, więc atmosfera
się rozluźniła.
Opowiedziałem blondynowi jedną z historii z mojego i Konrada
dzieciństwa.
- Nie wierzę!
– mówił przez cały czas się śmiejąc. – I serio, uwierzył w to bo mu to
wmówiłeś? Ty niedobry!
- Ta… Jestem
taki zły.
- Biedny
Konrad, musiał się męczyć z nocnikiem tak długo bo mu powiedziałeś, że w
toalecie siedzi potwór. – powiedział uspokajając oddech po salwie śmiechu.
Nagle zatrzymał się i spojrzał na
mnie z bojowniczym wzrokiem. Widziałem jednak na jego twarzy nikły uśmiech.
- Zostaniesz
za to ukarany! – krzyknął i rzucił się na mnie.
Zaczęliśmy się tarzać w śniegu.
Mikołaj śmiał się głośno, a ja razem z nim. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranego
okna.
- Czy
moglibyście być trochę ciszej? – usłyszeliśmy głos Konrada.
Zachichotaliśmy cicho.
- Chyba
powinniśmy już wracać do domu. – mruknąłem muskając usta młodszego.
- Mm… -
zamruczał.
Tym razem blondyn zapoczątkował pocałunek. Delikatnie muskał moje
wargi. Wiedziałem, że potrzebuje pomocy, ale chciałem zobaczyć jak daleko
posunie się sam. W pewnym momencie mruknął niezadowolony. Uśmiechnąłem się
lekko i przejąłem kontrolę nad pocałunkiem.
Krótko ?! Czy mi się tak tylko wydaje?? :D
OdpowiedzUsuńDobra, zawsze mi mało, ale to takie cudne opo .
Ten pierwszy pocałunek, randka *-*
Ciekawe kiedy będą jeździć na koniu w sypialni?? O.O :D
Wenyy
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo właśnie kiedy będą sexyy?
OdpowiedzUsuńjak rozumiem ze wstępu dalej tutaj będą sie pojawiały rozdziały? fajna historia, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZnowu czas na marudzonko! (kocham to)
OdpowiedzUsuńNo wiec - cos szyblo ten Konrad sie zakochal.. Ledwo dwa dni? Hm, mam racje?
Jak w nastepnym rozdziale dacie seksy... Zabije! Doslownie! Kaze bloggerowi wznowic ta ustawe! xD
Co mnie zdziwilo najbardziej? Brak bledow i... brak jakania sie Mikolaja. On nie jakal sie przypadkiem przez ta chorobe? A nawet jesli nie, to dosyc dziwne, ze z dnia na dzien przestal to robic. To tak jakbyscie zapomnialy, ze w poprzednim rozdziale chlopak mial problemy z mowieniem.
Pozdrawiam
Damiann
MIKOŁAJ nie jakał się z powodu choroby tylko dlatego że czuł się niepewnie w nowym otoczeniu albo gdy się denerwuje.
UsuńMuszę nadgonić wasz tekst, więc pozwolicie, że najpierw odpisze na komentarz a nadgonię za jakiś czas. Ofelio, bardzo mi miło, że podobał ci się początek opowiadania. Tak. Zmienni jakiś czas temu i mnie przypadli do gustu, dlatego też powstało to opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lady M
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKonrad znalazł właściwą osobę,a związek pomiędzy Mikołajem a Błażejem kwitnie. Pierwsza randa zaliczona i to jaka pomysłowa, na której spełniło się marzenie Mikołaja :) Mam nadzieję, że ukochany Konrada zawsze go będzie bronił :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że miedzy Błażejem a Mikołajem jest coraz lepiej i doszło już nawet do pocałunków ;) No i pomysł na randkę też świetny.
Ciekawe też jak to się dalej rozwinie między Sewerynem a Konradem... Ale mam wrażenie, że między nimi może być gorąco... ;)
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, wkurza mnie Bartek, i zastanawia mnie czy wiedzą, że Konrad jest bratem Błażeja, no i jaka będzie ich reakcja jak dowiedzą się kto do nich dołącza... Błażej postarał się zorganizować cudowną randkę... najpierw nauka jazdy konnej, a potem kolacja i ten pocałunek, no czemu Konrad musiał im przerwać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia