czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 7


Witam!
Od mniej więcej połowy rozdziału szóstego jesteśmy w połowie całego opowiadania! Dziękujemy wszystkim, którzy komentują i bardzo się cieszymy, że nie zanudziłyśmy was naszymi wypocinami.
Prosimy o komentarze.
Pozdrawiam, Kuro.

PS. Informuję również, że specjalnie dla was przedłużyłyśmy rozdziały nowego opowiadania o prawie pięć stron.
*Innymi słowy rozdziały z 6/7 stron zmieniły się na 11/12 ;) no i co najważniejsze opowiadanie będzie o wiele dłuższe
Pozdrawiam OfeliaRose
PS. Pamiętajcie o naszym facebooku na którym się produkuję ;)

Rozdział 7


 
- Mm… Błażej, nie jesteśmy sami. – mruknął Mikołaja.
            Siedzieliśmy na kanapie w salonie. Całowaliśmy się . To znaczy ja go całowałem, podczas gdy on się wykręcał.
- Nie bądź taki. – zamruczałem w jego szyję. – Konrad z Sewerynem siedzą na górze. Chyba mamy prawo na odrobinę czułości?
            Minęło już trochę czasu od kiedy Konrad przełamał się i wyszedł do ludzi. Razem z Sewerynem stworzyli parę i teraz prawie w ogóle się nie rozstawiali. Brat nadgonił, także treningi i teraz, razem z całą kadrą, byliśmy na dobrej drodze by dobrze przygotować się do zawodów, które zbliżały się wielkimi krokami.
            Przyssałem się do szyi blondyna na co jęknął cicho. Zrobiłem mu pokaźną malinkę w miejscu złączenia szyi i ramienia.
- Może miałbyś ochotę na kolejną randkę? – zapytałem opierając głowę na jego ramieniu.
- Z tobą?
- Ano.
- Pewnie. – uśmiechnął się cmokając mnie w nos.
- To idź ubierz się ciepło. Tam, gdzie chcę cię zabrać, o tej porze roku jest zimno.
- Mam się bać?
- Zawsze, kochanie.
 



            Szliśmy ośnieżoną, leśną ścieżką. Kierowaliśmy się w głąb lasu. Ścieżka była wąska i śliska, ale krajobraz roztaczający się dookoła był przepiękny.
            Drzewa i krzewy przykryte były białymi czapami śniegu. Gdzie nie gdzie było widać ślady małych łapek zwierząt. Dzięki promieniom słońca, które przebijały się grubą warstwę śniegu zalegającego na gałęziach drzew, biały puch iskrzył się niczym brokat.
- Ale tutaj pięknie! – zachwycał się Mikołaj.
- Poczekaj aż zobaczysz polanę.
            Kiedy wkroczyliśmy na okrągłą polankę blondyn zatrzymał się. Rozglądał się wokół z rozdziawioną buzią. Polana mieniła się tysiącem kolorów. Wiatr poruszał śnieg leżący na ziemi wprawiając go w delikatne wirowanie.
- Podoba się? – zapytałem, gdy po dłuższej chwili Mikołaj nadal się nie odzywał.
- Żartujesz, prawda? Tu jest cudownie! – krzyknął i zaczął biegać po całej polanie.
W końcu zatrzymał się skacząc w śnieg. Obserwował go z uśmiechem na twarzy. Kochałem tego dzieciaka i teraz już nie wyobrażałem sobie życia bez niego.
- Uwaga! – krzyknąłem biegnąc w jego stronę, a po chwili już leżałem obok niego w śniegu.

( Przy tej piosence pisałam cały ten fragment ~~nadaję tylko klimatu *.* OfeliaRose)

            Byłem po prostu zachwycony! Dzięki Błażejowi zaczynałem przypominać sobie co to znaczy żyć naprawdę. Gdy w moim domu pojawił się mój ojczym, skończyło się moje poznawanie świata. Mama od tamtej pory była zajęta pracą i nim, ale teraz mogłem zacząć wszystko od nowa.
            Uśmiechnąłem się do Błażeja.
- Dziękuję.
- Za co? – zapytał zdziwiony.
- Za to, że mogę poznawać rzeczy, których wcześniej nie mogłem. – powiedziałem i z figlarnym uśmiechem sypnąłem mu śniegiem w twarz.
- Za takie rzeczy nie musisz dziękować, a teraz czas na zemstę! – powiedział i tak samo jak wtedy pod domem zaczął mnie nacierać śniegiem.
- Nie…! Ha, ha, ha…! Błażej proszę…! Zlituj się…! Ha, ha, ha…! – wyjęczałem śmiejąc się do rozpuku.
- O nie słodki, tak łatwo to nie ma. – powiedział znów zasypując mnie śniegiem by w następnym momencie wpić się żarłocznie w moje usta.
Zabrakło mi powietrza.
- Spokojnie, oddychaj. – powiedział rozbawiony.
- Nie naśmiewaj się! To ty mnie pozbawiłeś powietrza. – powiedziałem z wyrzutem.
- Wiem i jestem z siebie dumny. – rzekł i znów mnie pocałował.
Tym razem oddałem pocałunek od razu. W tej chwili nie czułem mokrych ubrań na sobie, ani chłodu wieczora. Czułem tylko ogromne ciepło. W tym momencie, gdy spojrzałem na Błażeja, dotarło do mnie coś wręcz oczywistego.
- Ja… Kocham cię. – powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.
Mężczyzna przez chwilę patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, a on przytulił mnie mocno.
- Cieszę się. Naprawdę się cieszę, Mikołaj. Ja też cię kocham.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Wiesz, miło jest usłyszeć takie słowa, gdy od tak dawna nikt ci tego nie mówił. – powiedziałem przytulony do niego.
- Na pewno skarbie, ale będzie lepiej jak wstaniemy z tego śniegu bo się przeziębisz i dopiero będzie.
Pomógł mi wstać i otrzepać się ze śniegu, po czym złapał mnie za rękę, i pociągnął w stronę powrotną. Tym razem atmosfera była bardziej napięta – w pozytywnym znaczeniu. Byłem już pewny, że jeszcze tego wieczora oddam mu wszystko co mam.
Gdy byliśmy koło stajni pocałowałem go w usta obejmując ramionami za szyję. Błażej jakby czytając mi w myślach podniósł mnie do góry i wszedł do stajni. Weszliśmy po schodach na, jak się okazało, mały stryszek, który był wypełniony sianem. Duże okno, przez które wpadało światło księżyca, świetnie oświetlało wszystko wkoło, a także nas samych.
Spojrzałem mu w oczy i z uśmiechem znów go pocałowałem. Błażej odpowiedział na pocałunek i ostrożnie położył mnie na jednym z większych stosów siana.
- Mikołaj… Czy jesteś pewien, że chcesz…? Nie chcę byś potem czegoś żałował. – powiedział cicho, delikatnie głaszcząc mój policzek.
- Tak.
To było jedyne słowo, jakie wyleciało z moich ust, nim znów zostały przykryte tymi należącymi do Błażeja. Całował mnie delikatnie, słodko, a równocześnie pożądliwie. Jeśli dobrze to odczytywałem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, a mimo to wydawało mi się, że te pojęcia najlepiej oddają te delikatne pieszczoty.
Powoli, jakby obawiając się, że mnie wystraszy, zaczął rozpinać moją kurtkę. Zdjął niepotrzebny materiał z moich ramion, a następnie rozebrał również swoją kurtkę. Nie spiesząc się zdjął moje buty. Nie spuszczał ze mnie wzroku. W jego oczach widziałem czystą miłości. Niczym nie zmąconą. Wzwód, widoczny w jego spodniach, tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że nareszcie jestem kochany i pożądany.
Gdy moje buty również zniknęły gdzieś z boku, znów mnie pocałował. Powoli zaczął schodzić niżej. Delikatnie musnął moją szyję. Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Jego oddech pieścił moją skórę szyi, a usta tylko wzmagały te odczucia.
- Kocham cię, mój piękny. Jesteś tylko mój. – powiedział odpinając guziki mojej koszuli.
Po odpięciu każdego guzika obdarowywał moją klatkę piersiową pocałunkami w miejscu, które zostało odsłonięte. Czułem, że moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. Nie czułem tylko przyjemność, ale również zawstydzenie. Gdy koszula była w całości rozpięta, brunet obrysował moja sylwetkę dokładnym spojrzeniem i uśmiechnął się pięknie. A ja? Potrafiłem tylko zakrywać twarz. Bo przecież każdy z nas ma jakieś skazy. Nie byłem wyjątkiem. Też takie miałem, jak choćby blizna na żebrach po tym, jak mój ojczym popchnął mnie na lustro, które się zbiło. Szkło pozostawiło blizny, które do tej pory ukrywałem, a które miał jako pierwszy zobaczyć Błażej.
- Skarbie…
Usłyszałem koło ucha cichy szept.
- Nie ważne co sobie myślisz, dla mnie jesteś piękny. – powiedział pochylając się nade mną i delikatnie przesuwając językiem po jednym z moich sutków.
Przygryzłem wargę nie przyzwyczajony do takich odczuć.
- Nie zmykaj się. Pokaż mi co czujesz. – powiedział i znów delikatnie polizał twardą brodawkę.
Tym razem nie powstrzymałem jęknięcia.
- Właśnie tak. Chcę słyszeć jak ci dobrze. – powiedział i obcałowując mój brzuch rozpiął moje spodnie, by po krótkiej chwili się ich pozbyć, wraz z bokserkami.
Zaczerwieniłem się jeszcze mocniej – jeśli to w ogóle możliwe.
- Błagam cię, nie patrz się na mnie takim wzrokiem! To krępujące. – powiedziałem zażenowany.
- Ale śliczny, nie wolno mi zabraniać oglądać takich pięknych widoków.
Poczułem jego dłoń na swoim członku. Zatrzęsłem się pod wpływem odczuwanej przyjemności, ale nie takiej jak wtedy w łazience. Wymuszonej, niechcianej i przywołującej lęk, ale prawdziwej i pożądliwej.
- Ach…!
Odchyliłem głowę do tyłu, a moja szyja znów została zaatakowana przez usta mężczyzny. Przez chwilę nie czułem na sobie jego dłoni, więc spojrzałem na niego zaskoczony. Błażej jednak uśmiechnął się tylko do mnie i wyciągnął ze spodni… lubrykant.
Odchrząknął cicho.
- No cóż... Przezorny zawsze ubezpieczony. – mruknął ściągając z siebie sweter.
Nasze spojrzenia spotkały się, a on zapytał.
- Mikołaj, jesteś pewny?
- Tak. Nie boję się. Nie ciebie.
Pokiwał głową i podniósł się na chwilę by zdjąć z siebie spodnie i bieliznę. Gdy tylko ‘wrócił’ do mnie znów złączył nasze usta, równocześnie kładąc dłonie na moich pośladkach. Ugniatał je rytmicznie, rozgrzewając mnie tym dodatkowo.
- Jesteś gotowy?
Kiwnąłem głową. Otworzył żel i wylał go trochę na swoją dłoń. Następnie skierował ją w stronę mojego wejścia i powoli zaczął zanurzać we mnie pierwszy palec. Na moment się spiąłem. Wspomnienia... Gdzieś nadal we mnie siedziały.
- Spokojnie. Pamiętaj, że to ciągle ja. – powiedział i chcąc odwrócić moją uwagę, pochylił się niżej i polizał mój penis.
Jęknąłem głośno.
- Och…!
Złe wspomnienia zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Rozluźniłem się spokojniejszy, a Błażej wykorzystując to wsadził we mnie kolejny palec.
- Wszystko w porządku?
Uśmiechnąłem się do niego
- Tak, w jak najlepszym. Kocham cię. – powiedziałem po raz kolejny.
Błażej rozumiejąc co chcę mu przekazać poruszył powoli palcami. Krzyżował je i obracał, rozciągając dokładnie mój odbyt. Wiedziałem, że zależało mu by mnie nie skrzywdzić. Ruchy były powolne, ale regularne i odprężające, i nagle…
- Ach! – krzyknąłem głośno, gdy poczułem niewyobrażalną przyjemność.
Po raz pierwszy czułem coś takiego i zwyczajnie nie wytrzymałem. Doszedłem na swój brzuch.
-  Znalazłem twoje specjalne miejsce. – powiedział z błyskiem w oku, którego nie było na widać na co dzień.
Pocałował mnie w usta dokładając kolejny palec. Wystarczyło kilka ruchów bym znów był podniecony.
- Błażej… Już… Zrób to! – powiedziałem dysząc ciężko, gdy po raz kolejny trafił w moją prostatę.
- Na pewno? Nie chcę by bolało bardziej niż to konieczne. – powiedział przytulając mnie jedną ręką, równocześnie wyjmując ze mnie palce.
- Tak, jestem gotowy… - powiedziałem cicho do jego ucha.
Tym razem wylał lubrykant na swój sporej wielkości penis i rozszerzył mi nogi. Popatrzył mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niego czule. Nakierował główkę penisa na moje wejście i…
- Aa…!
Ból był. I to nie mały. Mężczyzna przytulił mnie mocno, nie poruszając się nawet o centymetr.
- Ci… Wszedłem cały… Teraz już będzie dobrze. Zaczniemy kiedy będziesz gotów. – powiedział patrząc mi w oczy.
Cały spięty wytrwale czekał, nie poruszając się nawet o milimetr. Po jego skroni biegła kropla potu, która w świetle księżyca błyszczała się niczym kryształ. Odetchnąłem głośno. Ból był mniejszy, wręcz ledwo wyczuwalny. Podniosłem się lekko do góry i pocałowałem czerwone usta mojego chłopaka.
- Już jest dobrze.
Na te słowa Błażej uśmiechnął się i wykonał powolne, ale precyzyjne pchnięcie.
- Ach…!
 Rozpoczął się nasz erotyczny taniec. Łączył w sobie wszystko. Miłość, pożądanie, namiętność, pragnienie, niepewność, przyjemność i ból. Wszystko.
Brunet poruszał się rytmicznie wchodząc we mnie coraz pewniej i szybciej. Z coraz większą chęcią sam odpowiadałem na pchnięcia, chcąc poczuć to samo co w momencie, gdy mnie przygotowywał.
- Jeszcze…! C-chcę poczuć to co wtedy…! – wyszeptałem chaotycznie ocierając się o niego.
Błażej bezbłędnie odczytał moje pragnienia. Przyspieszył. Ruchy stały się bardziej chaotyczne, agresywne i…
- Och…!
Tego pragnąłem. Wystarczyło kilka tych ostrych ruchów bym pragnął dojść, ale Błażej miał inne plany. Podniecał mnie, by w kolejnej minucie zwolnić.
Gdy po pewnym czasie leżałem pod nim tak zmęczony, tak bardzo mokry i tak spragniony, nie pozostało mi nic innego jak powiedzieć jedno słowo.
- P-proszę… Ach!
- O co prosisz, skarbie? – zapytał przyspieszając jeszcze bardziej.
- Pozwól mi dojść! Ach!
To był koniec. Jedno trafne pchnięcie. Jeden bodziec i już nic się nie liczyło oprócz tej paraliżującej przyjemności, która ogarnęła nie tylko mnie. Błażej zacisnął powieki wypuszczając ze swych ust ciche jęknięcie i dochodząc we mnie. Opadliśmy na siano, które przylepiło się do naszych spoconych ciał dodając w ten sposób uroku temu zbliżeniu. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się.
- Kocham cię, Mikołaj. – powiedział cicho powoli wychodząc ze mnie i kładąc się obok.
Poczułem jak otaczają mnie jego ciepłe ramiona, a także…
- Koc? – spojrzałem na niego zdziwiony mimo, że praktycznie już spałem. – Najpierw ten żel w kieszeni, a teraz koc? Planowałeś to?
- Nie. Lubiłem tu przychodzić jak byłem mały. Spałem tutaj, więc koc był mi potrzebny. Jak widać teraz też się na coś nada. Teraz dobranoc. – powiedział cicho do mojego ucha.
Przytuliłem go mocniej.
- Kocham cię… - powiedziałem i zasnąłem.

 

           
Rano zbudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez okno i rozświetlające stryszek, na którym się znajdowałem. Uśmiechnąłem się na widok skromnego pomieszczenia. Wiedziałem, że zapamiętam je do końca życia.
Wtuliłem się bardziej w ramiona Błażeja.
- Nie śpisz? –  zapytałem spoglądając w górę.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie z czułym uśmiechem. Moje serce zabiło mocniej.
- Jak widać. – powiedział przeciągając się z niskim pomrukiem.
Pocałowałem go delikatnie w policzek. Błażejowi to nie wystarczyło bo wpił się w moje usta. Oddałem pocałunek z równym zapałem.
- Kocham cię. – szepnąłem.
- Ja ciebie też, a teraz całkiem inne pytanie. – powiedział poważnie kładąc dłoń na moich pośladkach. - Jak się czujesz? Coś cię boli?
Pokręciłem głową.
- Jest w porządku. Zadbałeś bym nie czuł bólu. Nie martw się. – powiedziałem znów kładąc się na sianie i przytulając do niego.
- Możemy jeszcze przez chwilę tu zostać, ale wolałbym jednak byśmy wrócili do domu. Nie chcę byś się przeziębił. – powiedział całując mnie w czoło.
            Jakiś czas później wzięliśmy się za ubieranie. Czułem się skrępowany, gdy Błażej pomagał mi się ubierać, ale uparł się i nie było mowy o sprzeciwie.
Ubrani przed zejściem na dół spojrzeliśmy na tą kupkę siana po raz ostatni. Uśmiechnąłem się do Błażeja.
- Wiesz… Myślę, że lepszego miejsca na pierwszy raz nie mogłem mieć. – pocałowałem go delikatnie w kącik ust.
- Mój słodziak. – powiedział ze śmiechem i pociągnął mnie w stronę schodów. – Chodź, trzeba zobaczyć czy Konrad nie zdemolował domu, no i zjeść śniadanie.
Złapałem jego dłoń i z uśmiechem na twarzy pozwoliłem się poprowadzić.



Mruknąłem zachwycony, czując ciepło ust Seweryna na swoich. Chłopak spędzał ze mną popołudnie, jak co dzień od trzech tygodni. Z początku byłem niepewny i trochę się bałem. Mimo iż wiedziałem, że mnie nie skrzywdzi bałem się jego dotyku. Musiało minąć trochę czasu bym mógł się otworzyć.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Czy nie wydaje ci się, że jest coś za cicho? – zapytałem przytulając się do niego.
- Nic dziwnego, skoro przed chwilą twój brat krzyczał, że wychodzą z Mikołajem. – powiedział rozbawiony.
- Co? Nic nie słyszałem. – powiedziałem zdziwiony.
- No cóż… Byłeś zbyt zajęty... - powiedział i znów mnie pocałował.
Zachichotałem.
- No tak. To co? Idziemy do kuchni poszukać jakiejś przekąski i wracamy oglądać film?
Chłopak pokiwał głową i podniósł się ze mną na rękach.
- Aleś ty leciutki! Chyba muszę na ciebie naskarżyć Mikołajowi.
Pociągnąłem go za włosy.
- No coś ty! Od razu zmieniłby się w kurę domową i zaczął mnie tuczyć jak indyka przed świętem dziękczynienia. A ja przecież jem i to całkiem dużo. – powiedziałem pewnym głosem.
Zrobiliśmy wspólnie kanapki i wróciliśmy do pokoju. 
- To teraz czas na jakiś horror. – powiedział Seweryn z szerokim uśmiechem.
Od razu mi się ode chciało.
- A-ale ja... - odchrząknąłem. - ...się cieszę!
No i się zaczęło. Przez następne dwie godziny wierciłem się, starając się nie pokazać jak bardzo się boję. Nie było to jednak wcale proste.
Gdy na ekranie nareszcie pojawiły się napisy końcowe odetchnąłem głęboko
- Co? Czyżby ci się film nie podobał? – zapytał z cwaniackim uśmiechem na ustach.
- Oj, nie bądź złośliwy.
- No to przyznaj się, emośku. Chcę to usłyszeć.
Milczałem przez chwilę po czy pocałowałem go w policzek i powiedziałem cicho.
- No dobra, może trochę się boję, a że to ty chciałeś oglądać horror, to musisz teraz ze mną zostać. Mikołaj z Błażejem nadal nie wrócili, a jest już po dwudziestej trzeciej i...
Mój wywód przerwał pogodny śmiech Seweryna.
- Z miłą chęcią zostanę.
Niedługo później leżeliśmy już w łóżku. Czułem się naprawdę dobrze i bezpiecznie. Wcale nie potrzebowałem wiele czasu by zasnąć.

 


Około godziny dziesiątej rano, gdy jedliśmy z Sewerynem śniadanie, do domu wrócili Błażej i Mikołaj. Uśmiechnąłem się złośliwie, i gdy tylko ich zobaczyłem zapytałem.
- I jak, fajnie się bzykało? Mam nadzieję, że koni nie przestraszyliście.
Krwisty rumieniec na policzkach Mikołaja potwierdził tylko moje przypuszczenia.
- A ty braciszku nie jesteś czasem za mądry? Wytłumacz mi lepiej co nasz drogi Seweryn robi tu tak wcześnie rano. I do tego, no patrz! We wczorajszych ubraniach.
Zacząłem się z nim spierać na spojrzenia.
- Widzisz… Oglądaliśmy wczoraj filmy, a jako, że zostawiliście mnie samego, Seweryn musiał zostać ze mną, więc się nie pieklij, tatuśku.
Mikołaj słuchał nas przez chwilę, po czym po prostu wziął się za szykowanie sobie i mojemu bratu śniadania.
- A ty sobie uważaj, syneczku.
Kolejna przepychanka słowna. Ach… Jak ja to uwielbiam. Nie było nam jednak dane ciągnąć tego dłużej bo w tym momencie wtrącił się blond-włosy. 
- Dajcie spokój. Uśmiechy na buzię albo nikt w tym domu nie dostanie karpatki. – powiedział zaskakując nas tym, że wyjął z lodówki ciasto.

Jedno co trzeba było mu jednak przyznać, to to, że świetnie opanował sytuację.

10 komentarzy:

  1. HUhuhuhuh *_*
    Nareszcie nowy rozdział.
    AAAA!
    Scena współżycia jest cudownie opisana.
    Brak mi słów ^_^
    Zycze weny i zapraszam do siebie :D
    http://slowa-slowa-slowa-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żebym się czepiała, ale warto zaktualizować listę rozdziałów gdyż pojawił się już 7 a tam nadal pisze ze jest tylko prolog i rozdział pierwszy :D

      Usuń
  2. Ja to jestem ciekaw czemu blazej sie juz nie jaka :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak wreszcie sexyyyyy ( tak wiem jestem zboczona)
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Czytam tego bloga od samego początku, jednak dopiero przyszło mi komentować Wasz post.
    Ogólnie rozdziały są okej. Mikuś na początku mnie irytował, o Błażeju zdania jako tako nie miałam, natomiast Konrad natychmiastowo zdobył moje serce. Podobają mi się zarówno opisy jak i różnorodność wykreowanych przez Was postaci, a także trzeba wspomnieć o staranności wykonania tych prac i dbałości o szczegóły.
    Oczywiście zdarzają się błędy tu i tam, ale to w 100% zrozumiałe. Powtórzenia czy tam drobne literówki spowodowane przykładowym brakiem czasu na odpowiednią korektę to tak na prawdę małe i nie wiele znaczące ustereczki.
    Trzymam kciuki aby kolejne tygodnie Waszej pracy owocowały tym co najlepsze i życzę dużo weny. ^_^
    Crystal.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :) Pełen czułości i wielkiej miłości :) Czyżby Mikołaj i Błażej zostaną rodzicami? Emoś w końcu się przyznał, że nie trawi horrorów, ale chociaż Seweryn mógł z nim spędzić noc :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzy słowa. Ciasto zawsze wygra :D Najlepszy rozjemca wszelkich sporów :D No chyba, że idzie o ostatni kawałek. Wtedy to już jest problem. Co do scenki. Ładna, romantyczna :)
    Czy nie może być tylko cukierkowo? Nie wiem:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo mi się podobał ;)
    Błażej i Mikołaj w końcu spędzili ze sobą noc ;) No i fajnie, że wyszło w sumie tak romantycznie i obydwoje wyznali sobie miłość...
    A Seweryn to mam wrażenie, że specjalnie na film wybrał horror... w końcu miał świetny powód żeby zostać na noc z Konradem ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do spisu blogów, a mianowicie Katalogu Euforia! http://katalog-euforia.blogspot.com/
    Dołącz i ty!
    Pozdrawiam, taasteful :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    wspaniały rozdział, Mikołaj świetnie się u nich czuje i jak widać Błażej bardzo o niego dba...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)