Witam!
Od mniej więcej połowy rozdziału szóstego jesteśmy w połowie całego opowiadania! Dziękujemy wszystkim, którzy komentują i bardzo się cieszymy, że nie zanudziłyśmy was naszymi wypocinami.
Prosimy o komentarze.
Pozdrawiam, Kuro.
PS. Informuję również, że specjalnie dla was przedłużyłyśmy rozdziały nowego opowiadania o prawie pięć stron.
*Innymi słowy rozdziały z 6/7 stron zmieniły się na 11/12 ;) no i co najważniejsze opowiadanie będzie o wiele dłuższe
Pozdrawiam OfeliaRose
PS. Pamiętajcie o naszym facebooku na którym się produkuję ;)
Pozdrawiam OfeliaRose
PS. Pamiętajcie o naszym facebooku na którym się produkuję ;)
Rozdział 7
- Mm… Błażej,
nie jesteśmy sami. – mruknął Mikołaja.
Siedzieliśmy na kanapie w salonie.
Całowaliśmy się . To znaczy ja go całowałem, podczas gdy on się wykręcał.
- Nie bądź
taki. – zamruczałem w jego szyję. – Konrad z Sewerynem siedzą na górze. Chyba
mamy prawo na odrobinę czułości?
Minęło już trochę czasu od kiedy
Konrad przełamał się i wyszedł do ludzi. Razem z Sewerynem stworzyli parę i
teraz prawie w ogóle się nie rozstawiali. Brat nadgonił, także treningi i
teraz, razem z całą kadrą, byliśmy na dobrej drodze by dobrze przygotować się
do zawodów, które zbliżały się wielkimi krokami.
Przyssałem się do szyi blondyna na
co jęknął cicho. Zrobiłem mu pokaźną malinkę w miejscu złączenia szyi i
ramienia.
- Może miałbyś
ochotę na kolejną randkę? – zapytałem opierając głowę na jego ramieniu.
- Z tobą?
- Ano.
- Pewnie. –
uśmiechnął się cmokając mnie w nos.
- To idź
ubierz się ciepło. Tam, gdzie chcę cię zabrać, o tej porze roku jest zimno.
- Mam się bać?
- Zawsze,
kochanie.
Szliśmy ośnieżoną, leśną ścieżką.
Kierowaliśmy się w głąb lasu. Ścieżka była wąska i śliska, ale krajobraz
roztaczający się dookoła był przepiękny.
Drzewa i krzewy przykryte były
białymi czapami śniegu. Gdzie nie gdzie było widać ślady małych łapek zwierząt.
Dzięki promieniom słońca, które przebijały się grubą warstwę śniegu zalegającego
na gałęziach drzew, biały puch iskrzył się niczym brokat.
- Ale tutaj
pięknie! – zachwycał się Mikołaj.
- Poczekaj aż
zobaczysz polanę.
Kiedy wkroczyliśmy na okrągłą
polankę blondyn zatrzymał się. Rozglądał się wokół z rozdziawioną buzią. Polana
mieniła się tysiącem kolorów. Wiatr poruszał śnieg leżący na ziemi wprawiając
go w delikatne wirowanie.
- Podoba się?
– zapytałem, gdy po dłuższej chwili Mikołaj nadal się nie odzywał.
- Żartujesz,
prawda? Tu jest cudownie! – krzyknął i zaczął biegać po całej polanie.
W końcu zatrzymał się skacząc w śnieg. Obserwował go z uśmiechem na
twarzy. Kochałem tego dzieciaka i teraz już nie wyobrażałem sobie życia bez
niego.
- Uwaga! –
krzyknąłem biegnąc w jego stronę, a po chwili już leżałem obok niego w śniegu.
Byłem po prostu zachwycony!
Dzięki Błażejowi zaczynałem przypominać sobie co to znaczy żyć naprawdę. Gdy w
moim domu pojawił się mój ojczym, skończyło się moje poznawanie świata. Mama od
tamtej pory była zajęta pracą i nim, ale teraz mogłem zacząć wszystko od nowa.
Uśmiechnąłem się do Błażeja.
- Dziękuję.
- Za co? –
zapytał zdziwiony.
- Za to, że
mogę poznawać rzeczy, których wcześniej nie mogłem. – powiedziałem i z
figlarnym uśmiechem sypnąłem mu śniegiem w twarz.
- Za takie
rzeczy nie musisz dziękować, a teraz czas na zemstę! – powiedział i tak samo
jak wtedy pod domem zaczął mnie nacierać śniegiem.
- Nie…! Ha,
ha, ha…! Błażej proszę…! Zlituj się…! Ha, ha, ha…! – wyjęczałem śmiejąc się do
rozpuku.
- O nie
słodki, tak łatwo to nie ma. – powiedział znów zasypując mnie śniegiem by w
następnym momencie wpić się żarłocznie w moje usta.
Zabrakło mi powietrza.
- Spokojnie,
oddychaj. – powiedział rozbawiony.
- Nie
naśmiewaj się! To ty mnie pozbawiłeś powietrza. – powiedziałem z wyrzutem.
- Wiem i
jestem z siebie dumny. – rzekł i znów mnie pocałował.
Tym razem oddałem pocałunek od razu. W tej chwili nie czułem mokrych
ubrań na sobie, ani chłodu wieczora. Czułem tylko ogromne ciepło. W tym
momencie, gdy spojrzałem na Błażeja, dotarło do mnie coś wręcz oczywistego.
- Ja… Kocham
cię. – powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.
Mężczyzna przez chwilę patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, a on przytulił mnie mocno.
- Cieszę się.
Naprawdę się cieszę, Mikołaj. Ja też cię kocham.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Wiesz, miło
jest usłyszeć takie słowa, gdy od tak dawna nikt ci tego nie mówił. –
powiedziałem przytulony do niego.
- Na pewno
skarbie, ale będzie lepiej jak wstaniemy z tego śniegu bo się przeziębisz i
dopiero będzie.
Pomógł mi wstać i otrzepać się ze śniegu, po czym złapał mnie za rękę,
i pociągnął w stronę powrotną. Tym razem atmosfera była bardziej napięta – w
pozytywnym znaczeniu. Byłem już pewny, że jeszcze tego wieczora oddam mu
wszystko co mam.
Gdy byliśmy koło stajni pocałowałem go w usta obejmując ramionami za
szyję. Błażej jakby czytając mi w myślach podniósł mnie do góry i wszedł do
stajni. Weszliśmy po schodach na, jak się okazało, mały stryszek, który był
wypełniony sianem. Duże okno, przez które wpadało światło księżyca, świetnie
oświetlało wszystko wkoło, a także nas samych.
Spojrzałem mu w oczy i z uśmiechem znów go pocałowałem. Błażej
odpowiedział na pocałunek i ostrożnie położył mnie na jednym z większych stosów
siana.
- Mikołaj… Czy
jesteś pewien, że chcesz…? Nie chcę byś potem czegoś żałował. – powiedział
cicho, delikatnie głaszcząc mój policzek.
- Tak.
To było jedyne słowo, jakie wyleciało z moich ust, nim znów zostały
przykryte tymi należącymi do Błażeja. Całował mnie delikatnie, słodko, a równocześnie
pożądliwie. Jeśli dobrze to odczytywałem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, a
mimo to wydawało mi się, że te pojęcia najlepiej oddają te delikatne
pieszczoty.
Powoli, jakby obawiając się, że mnie wystraszy, zaczął rozpinać moją
kurtkę. Zdjął niepotrzebny materiał z moich ramion, a następnie rozebrał
również swoją kurtkę. Nie spiesząc się zdjął moje buty. Nie spuszczał ze mnie
wzroku. W jego oczach widziałem czystą miłości. Niczym nie zmąconą. Wzwód,
widoczny w jego spodniach, tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że nareszcie
jestem kochany i pożądany.
Gdy moje buty również zniknęły gdzieś z boku, znów mnie pocałował.
Powoli zaczął schodzić niżej. Delikatnie musnął moją szyję. Po moich plecach
przebiegł przyjemny dreszcz. Jego oddech pieścił moją skórę szyi, a usta tylko
wzmagały te odczucia.
- Kocham cię,
mój piękny. Jesteś tylko mój. – powiedział odpinając guziki mojej koszuli.
Po odpięciu każdego guzika obdarowywał moją klatkę piersiową
pocałunkami w miejscu, które zostało odsłonięte. Czułem, że moje policzki robią
się coraz bardziej czerwone. Nie czułem tylko przyjemność, ale również
zawstydzenie. Gdy koszula była w całości rozpięta, brunet obrysował moja
sylwetkę dokładnym spojrzeniem i uśmiechnął się pięknie. A ja? Potrafiłem tylko
zakrywać twarz. Bo przecież każdy z nas ma jakieś skazy. Nie byłem wyjątkiem.
Też takie miałem, jak choćby blizna na żebrach po tym, jak mój ojczym popchnął
mnie na lustro, które się zbiło. Szkło pozostawiło blizny, które do tej pory
ukrywałem, a które miał jako pierwszy zobaczyć Błażej.
- Skarbie…
Usłyszałem koło ucha cichy szept.
- Nie ważne co
sobie myślisz, dla mnie jesteś piękny. – powiedział pochylając się nade mną i
delikatnie przesuwając językiem po jednym z moich sutków.
Przygryzłem wargę nie przyzwyczajony do takich odczuć.
- Nie zmykaj
się. Pokaż mi co czujesz. – powiedział i znów delikatnie polizał twardą
brodawkę.
Tym razem nie powstrzymałem jęknięcia.
- Właśnie tak.
Chcę słyszeć jak ci dobrze. – powiedział i obcałowując mój brzuch rozpiął moje
spodnie, by po krótkiej chwili się ich pozbyć, wraz z bokserkami.
Zaczerwieniłem się jeszcze mocniej – jeśli to w ogóle możliwe.
- Błagam cię,
nie patrz się na mnie takim wzrokiem! To krępujące. – powiedziałem zażenowany.
- Ale śliczny,
nie wolno mi zabraniać oglądać takich pięknych widoków.
Poczułem jego dłoń na swoim członku. Zatrzęsłem się pod wpływem odczuwanej
przyjemności, ale nie takiej jak wtedy w łazience. Wymuszonej, niechcianej i przywołującej
lęk, ale prawdziwej i pożądliwej.
- Ach…!
Odchyliłem głowę do tyłu, a moja szyja znów została zaatakowana przez
usta mężczyzny. Przez chwilę nie czułem na sobie jego dłoni, więc spojrzałem na
niego zaskoczony. Błażej jednak uśmiechnął się tylko do mnie i wyciągnął ze
spodni… lubrykant.
Odchrząknął cicho.
- No cóż...
Przezorny zawsze ubezpieczony. – mruknął ściągając z siebie sweter.
Nasze spojrzenia spotkały się, a on zapytał.
- Mikołaj,
jesteś pewny?
- Tak. Nie
boję się. Nie ciebie.
Pokiwał głową i podniósł się na chwilę by zdjąć z siebie spodnie i
bieliznę. Gdy tylko ‘wrócił’ do mnie znów złączył nasze usta, równocześnie
kładąc dłonie na moich pośladkach. Ugniatał je rytmicznie, rozgrzewając mnie
tym dodatkowo.
- Jesteś
gotowy?
Kiwnąłem głową. Otworzył żel i wylał go trochę na swoją dłoń. Następnie
skierował ją w stronę mojego wejścia i powoli zaczął zanurzać we mnie pierwszy
palec. Na moment się spiąłem. Wspomnienia... Gdzieś nadal we mnie siedziały.
- Spokojnie. Pamiętaj,
że to ciągle ja. – powiedział i chcąc odwrócić moją uwagę, pochylił się niżej i
polizał mój penis.
Jęknąłem głośno.
- Och…!
Złe wspomnienia zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Rozluźniłem się
spokojniejszy, a Błażej wykorzystując to wsadził we mnie kolejny palec.
- Wszystko w
porządku?
Uśmiechnąłem się do niego
- Tak, w jak
najlepszym. Kocham cię. – powiedziałem po raz kolejny.
Błażej rozumiejąc co chcę mu przekazać poruszył powoli palcami.
Krzyżował je i obracał, rozciągając dokładnie mój odbyt. Wiedziałem, że
zależało mu by mnie nie skrzywdzić. Ruchy były powolne, ale regularne i
odprężające, i nagle…
- Ach! –
krzyknąłem głośno, gdy poczułem niewyobrażalną przyjemność.
Po raz pierwszy czułem coś takiego i zwyczajnie nie wytrzymałem.
Doszedłem na swój brzuch.
- Znalazłem twoje specjalne miejsce. –
powiedział z błyskiem w oku, którego nie było na widać na co dzień.
Pocałował mnie w usta dokładając kolejny palec. Wystarczyło kilka
ruchów bym znów był podniecony.
- Błażej… Już…
Zrób to! – powiedziałem dysząc ciężko, gdy po raz kolejny trafił w moją
prostatę.
- Na pewno?
Nie chcę by bolało bardziej niż to konieczne. – powiedział przytulając mnie
jedną ręką, równocześnie wyjmując ze mnie palce.
- Tak, jestem
gotowy… - powiedziałem cicho do jego ucha.
Tym razem wylał lubrykant na swój sporej wielkości penis i rozszerzył
mi nogi. Popatrzył mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niego czule. Nakierował
główkę penisa na moje wejście i…
- Aa…!
Ból był. I to nie mały. Mężczyzna przytulił mnie mocno, nie poruszając
się nawet o centymetr.
- Ci… Wszedłem
cały… Teraz już będzie dobrze. Zaczniemy kiedy będziesz gotów. – powiedział
patrząc mi w oczy.
Cały spięty wytrwale czekał, nie poruszając się nawet o milimetr. Po
jego skroni biegła kropla potu, która w świetle księżyca błyszczała się niczym
kryształ. Odetchnąłem głośno. Ból był mniejszy, wręcz ledwo wyczuwalny.
Podniosłem się lekko do góry i pocałowałem czerwone usta mojego chłopaka.
- Już jest
dobrze.
Na te słowa Błażej uśmiechnął się i wykonał powolne, ale precyzyjne
pchnięcie.
- Ach…!
Rozpoczął się nasz erotyczny
taniec. Łączył w sobie wszystko. Miłość, pożądanie, namiętność, pragnienie,
niepewność, przyjemność i ból. Wszystko.
Brunet poruszał się rytmicznie wchodząc we mnie coraz pewniej i
szybciej. Z coraz większą chęcią sam odpowiadałem na pchnięcia, chcąc poczuć to
samo co w momencie, gdy mnie przygotowywał.
- Jeszcze…!
C-chcę poczuć to co wtedy…! – wyszeptałem chaotycznie ocierając się o niego.
Błażej bezbłędnie odczytał moje pragnienia. Przyspieszył. Ruchy stały
się bardziej chaotyczne, agresywne i…
- Och…!
Tego pragnąłem. Wystarczyło kilka tych ostrych ruchów bym pragnął
dojść, ale Błażej miał inne plany. Podniecał mnie, by w kolejnej minucie
zwolnić.
Gdy po pewnym czasie leżałem pod nim tak zmęczony, tak bardzo mokry i
tak spragniony, nie pozostało mi nic innego jak powiedzieć jedno słowo.
- P-proszę… Ach!
- O co
prosisz, skarbie? – zapytał przyspieszając jeszcze bardziej.
- Pozwól mi
dojść! Ach!
To był koniec. Jedno trafne pchnięcie. Jeden bodziec i już nic się nie
liczyło oprócz tej paraliżującej przyjemności, która ogarnęła nie tylko mnie.
Błażej zacisnął powieki wypuszczając ze swych ust ciche jęknięcie i dochodząc
we mnie. Opadliśmy
na siano, które przylepiło się do naszych spoconych ciał dodając w ten sposób
uroku temu zbliżeniu. Spojrzałem mu w oczy
i uśmiechnąłem się.
- Kocham cię,
Mikołaj. – powiedział cicho powoli wychodząc ze mnie i kładąc się obok.
Poczułem jak otaczają mnie
jego ciepłe ramiona, a także…
- Koc? –
spojrzałem na niego zdziwiony mimo, że praktycznie już spałem. – Najpierw ten
żel w kieszeni, a teraz koc? Planowałeś to?
- Nie. Lubiłem
tu przychodzić jak byłem mały. Spałem tutaj, więc koc był mi potrzebny. Jak
widać teraz też się na coś nada. Teraz dobranoc. – powiedział cicho do mojego
ucha.
Przytuliłem go mocniej.
- Kocham cię…
- powiedziałem i zasnąłem.
Rano zbudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez okno i
rozświetlające stryszek, na którym się znajdowałem. Uśmiechnąłem się na widok
skromnego pomieszczenia. Wiedziałem, że zapamiętam je do końca życia.
Wtuliłem się
bardziej w ramiona Błażeja.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie z czułym uśmiechem. Moje serce zabiło
mocniej.
Pocałowałem go delikatnie w policzek. Błażejowi to nie wystarczyło bo
wpił się w moje usta. Oddałem pocałunek z równym zapałem.
- Kocham cię.
– szepnąłem.
- Ja ciebie też, a teraz całkiem inne pytanie. – powiedział poważnie
kładąc dłoń na moich pośladkach. - Jak się czujesz? Coś cię boli?
Pokręciłem głową.
- Jest w porządku. Zadbałeś bym nie czuł bólu. Nie martw się. – powiedziałem
znów kładąc się na sianie i przytulając do niego.
- Możemy jeszcze przez chwilę tu zostać, ale wolałbym jednak byśmy
wrócili do domu. Nie chcę byś się przeziębił. – powiedział całując mnie w
czoło.
Jakiś czas później
wzięliśmy się za ubieranie. Czułem się skrępowany, gdy Błażej pomagał mi się
ubierać, ale uparł się i nie było mowy o sprzeciwie.
Ubrani przed zejściem na dół spojrzeliśmy na tą kupkę siana po raz
ostatni. Uśmiechnąłem się do Błażeja.
- Wiesz… Myślę, że lepszego miejsca na pierwszy raz nie mogłem mieć. –
pocałowałem go delikatnie w kącik ust.
- Mój słodziak. – powiedział ze śmiechem i pociągnął mnie w stronę
schodów. – Chodź, trzeba zobaczyć czy Konrad nie zdemolował domu, no i zjeść
śniadanie.
Złapałem jego dłoń i z uśmiechem na twarzy pozwoliłem się poprowadzić.
Mruknąłem zachwycony, czując
ciepło ust Seweryna na swoich. Chłopak spędzał ze mną popołudnie, jak co dzień
od trzech tygodni. Z początku byłem niepewny i trochę się bałem. Mimo iż
wiedziałem, że mnie nie skrzywdzi bałem się jego dotyku. Musiało minąć trochę
czasu bym mógł się otworzyć.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Czy nie
wydaje ci się, że jest coś za cicho? – zapytałem przytulając się do niego.
- Nic
dziwnego, skoro przed chwilą twój brat krzyczał, że wychodzą z Mikołajem. –
powiedział rozbawiony.
- Co? Nic nie
słyszałem. – powiedziałem zdziwiony.
- No cóż…
Byłeś zbyt zajęty... - powiedział i znów mnie pocałował.
Zachichotałem.
- No tak. To
co? Idziemy do kuchni poszukać jakiejś przekąski i wracamy oglądać film?
Chłopak pokiwał głową i podniósł się ze mną na rękach.
- Aleś ty
leciutki! Chyba muszę na ciebie naskarżyć Mikołajowi.
Pociągnąłem go za włosy.
- No coś ty!
Od razu zmieniłby się w kurę domową i zaczął mnie tuczyć jak indyka przed
świętem dziękczynienia. A ja przecież jem i to całkiem dużo. – powiedziałem
pewnym głosem.
Zrobiliśmy wspólnie kanapki i wróciliśmy do pokoju.
- To teraz
czas na jakiś horror. – powiedział Seweryn z szerokim uśmiechem.
Od razu mi się ode chciało.
- A-ale ja...
- odchrząknąłem. - ...się cieszę!
No i się zaczęło. Przez następne dwie godziny wierciłem się, starając
się nie pokazać jak bardzo się boję. Nie było to jednak wcale proste.
Gdy na ekranie nareszcie pojawiły się napisy końcowe odetchnąłem
głęboko
- Co? Czyżby
ci się film nie podobał? – zapytał z cwaniackim uśmiechem na ustach.
- Oj, nie bądź
złośliwy.
- No to
przyznaj się, emośku. Chcę to usłyszeć.
Milczałem przez chwilę po czy pocałowałem go w policzek i powiedziałem
cicho.
- No dobra,
może trochę się boję, a że to ty chciałeś oglądać horror, to musisz teraz ze
mną zostać. Mikołaj z Błażejem nadal nie wrócili, a jest już po dwudziestej
trzeciej i...
Mój wywód przerwał pogodny śmiech Seweryna.
- Z miłą
chęcią zostanę.
Niedługo później leżeliśmy już w łóżku. Czułem się naprawdę dobrze i
bezpiecznie. Wcale nie potrzebowałem wiele czasu by zasnąć.
Około godziny dziesiątej rano, gdy jedliśmy z Sewerynem śniadanie, do
domu wrócili Błażej i Mikołaj. Uśmiechnąłem się złośliwie, i gdy tylko ich
zobaczyłem zapytałem.
- I jak,
fajnie się bzykało? Mam nadzieję, że koni nie przestraszyliście.
Krwisty rumieniec na policzkach Mikołaja potwierdził tylko moje
przypuszczenia.
- A ty
braciszku nie jesteś czasem za mądry? Wytłumacz mi lepiej co nasz drogi Seweryn
robi tu tak wcześnie rano. I do tego, no patrz! We wczorajszych ubraniach.
Zacząłem się z nim spierać na spojrzenia.
- Widzisz…
Oglądaliśmy wczoraj filmy, a jako, że zostawiliście mnie samego, Seweryn musiał
zostać ze mną, więc się nie pieklij, tatuśku.
Mikołaj słuchał nas przez chwilę, po czym po prostu wziął się za szykowanie
sobie i mojemu bratu śniadania.
- A ty sobie
uważaj, syneczku.
Kolejna przepychanka słowna. Ach… Jak ja to uwielbiam. Nie było nam
jednak dane ciągnąć tego dłużej bo w tym momencie wtrącił się blond-włosy.
- Dajcie
spokój. Uśmiechy na buzię albo nikt w tym domu nie dostanie karpatki. –
powiedział zaskakując nas tym, że wyjął z lodówki ciasto.
Jedno co trzeba było mu jednak przyznać, to to, że świetnie opanował
sytuację.
HUhuhuhuh *_*
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział.
AAAA!
Scena współżycia jest cudownie opisana.
Brak mi słów ^_^
Zycze weny i zapraszam do siebie :D
http://slowa-slowa-slowa-yaoi.blogspot.com/
Nie żebym się czepiała, ale warto zaktualizować listę rozdziałów gdyż pojawił się już 7 a tam nadal pisze ze jest tylko prolog i rozdział pierwszy :D
UsuńJa to jestem ciekaw czemu blazej sie juz nie jaka :')
OdpowiedzUsuńTak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak wreszcie sexyyyyy ( tak wiem jestem zboczona)
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Hej. Czytam tego bloga od samego początku, jednak dopiero przyszło mi komentować Wasz post.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdziały są okej. Mikuś na początku mnie irytował, o Błażeju zdania jako tako nie miałam, natomiast Konrad natychmiastowo zdobył moje serce. Podobają mi się zarówno opisy jak i różnorodność wykreowanych przez Was postaci, a także trzeba wspomnieć o staranności wykonania tych prac i dbałości o szczegóły.
Oczywiście zdarzają się błędy tu i tam, ale to w 100% zrozumiałe. Powtórzenia czy tam drobne literówki spowodowane przykładowym brakiem czasu na odpowiednią korektę to tak na prawdę małe i nie wiele znaczące ustereczki.
Trzymam kciuki aby kolejne tygodnie Waszej pracy owocowały tym co najlepsze i życzę dużo weny. ^_^
Crystal.
Super rozdział :) Pełen czułości i wielkiej miłości :) Czyżby Mikołaj i Błażej zostaną rodzicami? Emoś w końcu się przyznał, że nie trawi horrorów, ale chociaż Seweryn mógł z nim spędzić noc :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Trzy słowa. Ciasto zawsze wygra :D Najlepszy rozjemca wszelkich sporów :D No chyba, że idzie o ostatni kawałek. Wtedy to już jest problem. Co do scenki. Ładna, romantyczna :)
OdpowiedzUsuńCzy nie może być tylko cukierkowo? Nie wiem:D
Rozdział bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńBłażej i Mikołaj w końcu spędzili ze sobą noc ;) No i fajnie, że wyszło w sumie tak romantycznie i obydwoje wyznali sobie miłość...
A Seweryn to mam wrażenie, że specjalnie na film wybrał horror... w końcu miał świetny powód żeby zostać na noc z Konradem ;)
Pozdrawiam
Zapraszam do spisu blogów, a mianowicie Katalogu Euforia! http://katalog-euforia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDołącz i ty!
Pozdrawiam, taasteful :)
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Mikołaj świetnie się u nich czuje i jak widać Błażej bardzo o niego dba...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia