czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 6

Dziękujemy wszystkim za komentarze. Mam nadzieję że i pod tym rozdziałem znajdzie się spora ilość komentarzy :)
OfeliaRose
P.S. Przypominam o naszej stronie na facebooku!


Rozdział 6

- Seweryn, zwolnij! – krzyknąłem, gdy chłopak znów za szybko najeżdżał na szereg przeszkód.
            Na szczęście tym razem udało mu się opanować sytuację i przejechał na czysto.
- Musimy popracować nad tempem. – powiedziałem, gdy chłopak zatrzymał się przede mną.
- Przepraszam trenerze, ale Hiszpanka ma chyba za dużo energii. – uśmiechnął się niewinnie.
- Nie zwalaj winy na konia. Hiszpanka chodzi bardzo ładnie, problem jest w tym, że nie do końca nad nią panujesz. – rzekłem. – Widziałeś przejazd Konrada. Piorun jest od niego chyba trzy razy większy, a jak ładnie chodzi.
- No tak… - podrapał się po karku.
- A właśnie, a pro po Konrada… Widziałeś go może jak przyjechałeś? Ja od rana jestem w stajni, więc nie mam pojęcia gdzie się podział. Nigdy nie zarywał treningów. To do niego niepodobne.
- Nie, nie widziałem go, ale jeśli to trenera uspokoi to mogę iść zobaczyć czy nie ma go gdzieś w stajni. – zaoferował.
- Hm… Zgoda, idź, ale wracaj szybko! Jeszcze nie skończyliśmy! – zastrzegłem.
- Nie ma sprawy. – powiedział zsiadając z klaczy.
            Podał mi wodzę, a sam pobiegł w kierunku stajni. Miałem dziwne przeczucie, że stanie się coś niedobrego.
 



 Zaspałem na zajęcia! Mikołaj pojechał do miasteczka po zakupy, a Błażej od rana był w stajni, więc nie miał mnie kto obudzić.
Czym prędzej wybiegłem z domu pędząc do stajni ze świadomością swojego spóźnienia. Właśnie miałem wejść do boksu Pioruna, gdy usłyszałem za sobą znienawidzony głos.
- Witaj, śliczny emosiu.
Odwróciłem się zdziwiony. Za mną stał Bartek.
- Co tu robisz? – zapytałem zaskoczony.
            Z tego co się orientowałem trening kadry mieliśmy mieć dopiero popołudniu.
- Jak to co? Przyszedłem do ciebie, piękny.
Słysząc jego słowa poczułem jakiś nieprzyjemny lęk.
- Słucham? Co ty pieprzysz?
Pożałowałem swoich słów gdy, zobaczyłem jak na mnie patrzy.
-Jeszcze nic, ale zaraz ciebie. – powiedział i chwycił mnie za ramię.
Zaciągnął mnie do jednego z pustych boksów i przewrócił na ziemię. Próbowałem go z siebie zrzucić, ale był zbyt silny.
- Bartek, kurwa złaś ze mnie! – krzyknąłem przerażony.
Jednak silny policzek szybko mnie uciszył.
- No emośku, nie krzycz za dużo bo wystraszysz konie. – powiedział i jednym mocnym szarpnięciem ściągnął moje spodnie wraz z bokserkami.
- Aa…! Puszczaj! Pomocy! – krzyczałem. – Cholera zostaw mnie, zboczeńcu! – krzyknąłem licząc, że się opamięta, ale zamiast tego poczułem jak wpycha mi palce w odbyt.
Po moich policzkach poleciały łzy, a po udach krew.
- Bartek… Puść! – poprosiłem słabo.
- O nie, zaraz będzie ci dobrze.
Gdy zobaczyłem, że zaczyna rozpinać spodnie zacząłem się jeszcze mocniej szarpać, ale po raz kolejny dostałem w twarz.
- Bartek, proszę! Przestań! Puść mnie! Zastanów się, jeśli to zrobisz nie będziesz mógł dłużej tu jeździć i… - kolejny policzek.
- Oj, bądźże już cicho.
Poruszył jeszcze raz palcami, a ja znów spróbowałem się wyrwać.
- Najpierw omotałeś Seweryna… - mówił coraz mocniej wbijając palce w moją dziurkę. – Potem resztę zespołu swoim ‘cudownym’ przejazdem. Nie pozwolę by ktoś taki jak ty, był lepszy ode mnie! – wyciągnął gwałtownie palce na co zawyłem z bólu.
Gdy poczułem że przykłada swojego członka do mojego wejścia, wiedziałem, że to już koniec. ,,Czy ktoś mi pomoże?” – pomyślałem, a po moich policzkach pociekły łzy.
 



Gdy tylko wszedłem do stajni usłyszałem jakieś dziwne dźwięki. Wydawało mi się, że ktoś płakał, ale był to bardzo przytłumiony odgłos. Nie zastanawiając się długo, skierowałem się w stronę źródła hałasu. Gdy przechodziłem obok boksu Pioruna zauważyłem, że koń Konrada był bardzo niespokojny. Kręcił się po boksie cały czas rżąc i prychając.

- Co się dzieje? – zapytałem podchodząc do niego i głaszcząc go po pysku.
            Nagle usłyszałem urywany krzyk. Teraz wiedziałem skąd dobiegały te jęki. Czym prędzej skierowałem się w stronę pustego boksu obok. To co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Po Bartku spodziewałbym się naprawdę wiele, ale nie tego!
            Leżał przyciśnięty do pleców Konrada i najzwyczajniej w świecie go gwałcił! Jedną dłonią zakrywał mu usta by nie krzyczał, a drugą przyciskał do siebie.
            Spojrzałem na twarz Konrada. Był cały zapłakana. Czarny make-up ubrudził mu policzki. Włosy poprzyklejały się do jego policzków. Wyglądał okropnie.
            Gdy minął pierwszy szok, zastąpił go gniew.
- Zostaw go! – wydarłem się na całe gardło podbiegając do nich.
            Odepchnąłem mocno Bartka w tył, tak, że uderzył tyłem głowy w ścianę boksu. Zamroczyło go na chwilę. Wykorzystałem ten moment i podszedłem do czarnego.
- Konrad? – ukucnąłem przy nim. – Już dobrze. – pomogłem mu wstać i podciągnąłem mu spodnie.
            Wyciągnąłem jeszcze chusteczki z kieszeni i wytarłem mu twarz.
- Dasz radę iść sam? – zapytałem.
            Pokręcił przecząco głową. Miał rację. Nawet jak stał widziałem, że go boli.
- Poczekaj chwilę. Zajmę się tylko tym gwałcicielem i pójdziemy stąd, obiecuję. – pogłaskałem go po głowie.
            Starałem się nie zwracać uwagi na to jak zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Nie chciałem też pokazać jak bardzo boli mnie jego reakcja. Wiedziałem, że to wszystko wina Bartka.
            Odwróciłem się w jego stronę z furią w oczach.
- Ty… - warknąłem zbliżając się do niego. – Jak mogłeś mu to zrobić?! – wydarłem się chwytając go za ciuchy i podnosząc do góry.
- Należało mu się! – krzyknął Bartek próbując się wyszarpnąć.
- Za co niby?! Co on ci takiego zrobił, że go zgwałciłeś?!
- Wystarczyło, że był lepszy ode mnie!
- Jesteś idiotą! – uderzyłem go z całej siły pięścią w twarz. – Do końca życia będziesz gnić w więzieniu! – kopnąłem go dodatkowo w brzuch.
- Seweryn! – usłyszałem głos Błażeja. – Co tu się dzieje? – zapytał nic nie rozumiejąc. – Konrad…?
            Spojrzał na swojego brata. Na to w jakim opłakanym stanie się znajdował, a potem spojrzał na Bartka i jego nie zapięte do końca spodnie. Po jego minie widać było czystą chęć mordu.
- Czy ktoś mi powie co się tu stało czy mam od razu zadzwonić po policje? – warknął podchodząc do czarnego.
            Wziął go na ręce niczym małe dziecko i zaczął go głaskać uspokajająco po plecach. Ścisnęło mnie w sercu kiedy zobaczyłem, że pod wpływem dotyku Błażeja nie zareagował negatywnie, ale tłumaczyłem  to sobie tym, że to jego brat. W końcu od zawsze byli razem. Błażej zajmował się nim od małego. Nic tak nagle nie może zerwać ich silnej, braterskiej więzi.
- Więc? Co tu zaszło?
- Bartek zgwałcił Konrada. – powiedziałem nie spuszczając wzroku z leżącego na ziemi szatyna.
            Usłyszawszy to Błażej zrobił się cały czerwony na twarzy. Ręka głaszcząca Konrada po plecach zastygła w miejscu.
- Masz przy sobie telefon? – zapytał przez zaciśnięte zęby.
- Tak.
- Zadzwoń na policję i poczekaj tu zanim nie przyjadą. Ja zabiorę Konrada do domu. Kiedy już go zabiorą… - wskazał na Bartka - …przyjdź do nas.
            Pokiwałem głową na zgodę. Nie mogłem uwierzyć w to co się wydarzyło, ale wiedziałem, że czarny będzie potrzebował teraz wiele wsparcia.
 


- Ci… Już dobrze. – mówiłem nie przestając głaskać brata po głowie.
            Młody był roztrzęsiony. Nic w tym dziwnego. Został zgwałcony! Aż mnie nosiło, gdy tylko o tym pomyślałem.
            Położyłem Konrada na łóżku w jego pokoju i rozebrałem mu buty oraz kurtkę.
- Konrad, podejrzewam, że na razie nie chcesz bym cię dotykał w… tamtych miejscach, ale będę musiał cię w końcu obejrzeć.
- J-jak wróci M-Mikołaj. – szepnął słabo.
- Zgoda. – powiedziałem pochylając się i całując go w czubek głowy. – Mam zostać?
            Pokiwał tylko głową na potwierdzenie. Wziąłem do ręki koc leżący w nogach łóżka i przykryłem nim brata. Wolałbym by Mikołaj wrócił jak najszybciej. Nie wiedziałem jak poważne szkody uczynił mu Bartek. Być może trzeba będzie jechać do szpitala. Nie chciałem jednak robić niczego na siłę.
            Wysłałem dyskretnie wiadomość do Mikołaja by pospieszył się i wracał już do domu. Miałem nadzieję, że nie dojdzie do ostateczności i nie wylądujemy na ostrym dyżurze.
            Usiadłem na łóżku obok głowy Konrada i zacząłem go na powrót głaskać delikatnie po włosach. Chciałem by się uśpił.
Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili ujrzałem wchodzącego do pokoju Seweryna.
- Zabrali go? – zapytałem cicho.
- Tak. Co z nim? – podszedł do nas.
            Nie potrafiłem mu na to odpowiedzieć.
- Policja powiedziała, że przyjadą jutro was przesłuchać.
- Nie chcę teraz o tym myśleć. – powiedziałem pocierając nasadę nosa palcami. – Muszę iść zaparzyć sobie melisy. Masz na coś ochotę?
- Kawy jeśli można.
- Nie ma sprawy. Popilnuj go przez chwilę. – wskazałem na Konrada. – Zasnął, więc nie powinno być problemu.
- Okay.
            Musiałem pobyć chwilę sam. „Mikołaj, wracaj szybko. Potrzebuję cię!”.
 

      

            Gdy tylko wróciłem do domu i dowiedziałem się od Błażeja co się wydarzyło poczułem, że serce mi pęka. Dlaczego bliskie mi osoby muszą tak cierpieć?
Siedziałem obok Konrada na łóżku i czekałem aż się obudzi by móc zabrać go do łazienki i sprawdzić jakie szkody wyrządził mu ten śmieć. O szkodach psychicznych nie musiałem mówić. Wiedziałem, że teraz czekają nas ciężkie chwile.
Gdy czarnowłosy wreszcie się obudził była już prawie noc. Spojrzałem na niego łagodnie.
- Cześć, Konrad…
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, po czym przytulił się do mnie i zapłakał. ,,Rozumiem cię aż za dobrze…” – przemknęło mi przez myśl. Uścisnąłem go delikatnie zerkając na Błażeja i Seweryna. Obaj mieli miny pełne troski i żalu. Odetchnąłem głęboko i odezwałem się cicho.
- Jak się czujesz? – zapytałem odgarniając z jego czoła włosy.
            Nie uzyskałem odpowiedzi.
- Konrad… Choć ze mną do łazienki. Jeśli się zgodzisz to chciałbym cię obejrzeć. Wydaje mi się, że będzie lepiej jeśli zrobię to ja niż lekarz, prawda? – cały czas głaskałem go po głowie, niczym małe dziecko, z którym kojarzył mi się w tym momencie.
- O-okay…
Powoli podniósł się do siadu, krzywiąc się przy tym. Pomogłem mu stanąć na nogi i poprowadziłem do łazienki.
- Posłuchaj mnie, muszę zobaczyć w jakim stanie jest twój… odbyt. Czy nie masz żadnych ran i… - zawahałem się, po czym powiedziałem cicho - …czy nie ma śladów spermy. Bo jeśli są trzeba będzie…
- W p-porządku… O-on użył p-prezerwatywy… B-bo kto by chciał d-dotykać takiego gówna…?
Aż mnie zmroziło na te słowa. Wziąłem go delikatnie w ramiona i przytuliłem.
- Konrad, nie mów tak. Nawet tak nie myśl! Nie jesteś gównem! Jesteś cudowną osobą, a to, że użył prezerwatywy to tym lepiej dla nas. A teraz… Zdejmij spodnie i odwróć się tyłem do mnie. Pamiętaj, że ja ci nigdy nic nie zrobię. – powiedziałem spokojnie.
- W-wiem… - powiedział cicho, powoli spuszczając spodnie. – T-ty swoim s-sposobem bycia zawsze kojarzysz mi się z n-naszą mamą… Ufam ci.
Odwrócił się do mnie tyłem, a ja tylko westchnąłem z żalem i wziąłem się do pracy. Po dokładnym obejrzeniu lekko zaczerwienionego miejsca pomogłem mu się umyć, zaaplikowałem maść i ubrałem mu czystą piżamę.
- Konrad, posłuchaj mnie - zacząłem odwracając jego głowę w moją stronę by patrzył mi w oczy  - wiem, że w tym momencie wszystko wydaje ci się być nie tak jak powinno, ale pamiętaj, że wszystko będzie dobrze. Zależy nam na tobie, kochamy cię. Ja, Błażej... i Sewerynowi również. Nie zamykaj się na niego, ani na nas.
            Pokiwał głową zamykając przy tym oczy. Wyprowadziłem go z łazienki i położyłem do łóżka.
- Bez obaw, wszystko jest w ‘porządku’. Nie ma potrzeby jechać do szpitala. – powiedziałem.
Błażej odetchnął głęboko na moje słowa. Wiem, że się martwił o Konrada i prawdopodobne konsekwencje tego wydarzenia.
 



            Kolejne krzyki. Kolejna nieprzespana noc. Znów zszarpane nerwy. Znów zamartwianie się o stan psychiczny brata.
            Już miałem wstać kiedy nagle zatrzymała mnie ręka Mikołaja.
- Leż, ja do niego pójdę.
            Zgodziłem się. Lepiej by to on do niego poszedł niż ja. Nie wiadomo jakby na mnie zareagował. Mikołaja traktował jak swojego opiekuna.
            Opadłem bezradny z powrotem na poduszki. Przetarłem twarz dłońmi. Byłem zmęczony. Ta sytuacja powtarzałam się prawie każdej nocy od trzech tygodni. Powoli zaczynały nachodzić mnie czarne myśli. Co jeśli Konrad już nigdy nie będzie wstanie normalnie funkcjonować?
            Po około dwudziestu minutach wrócił Mikołaj.
- I co z nim? – zapytałem, gdy położył się obok.
- Zasnął, ale kazał zostawić sobie oświeconą lampkę.
- Dobre i to.
            Przytuliłem do siebie blondyna.
- Boję się o niego. – mruknąłem.
- Wiem… Ja też. Może trzeba go jednak zabrać do psychologa?
            Pokręciłem głową.
- Najpierw chciałbym by porozmawiał z Sewerynem.
- Nie wiem czy pozwoli na to…
- Dlaczego?
- Ostatnio powiedział, że jest nic nie wartym śmieciem i nie zasługuje na nikogo.
- Nie możemy tego tak zostawić. Jutro… to znaczy dzisiaj mam trening z kadrą. Poproszę Seweryna by poszedł z nim pogadać. Tylko nie mów mu, że przyjdzie bo znów zamknie się w łazience na cały dzień.
- Ta… Ledwo go stamtąd wyciągnęliśmy.
- Właśnie…
- Chodźmy spać, bo rano będziemy nieprzytomni.
- Mm… - mruknąłem mocniej wtulając się w swojego chłopaka.
            Dlaczego to wszystko było takie skomplikowane?
 



- Bardzo dobrze, chłopaki! Jak zwykle pełen profesjonalizm. – pochwaliłem swój zespół kiedy skończyliśmy trening i wszyscy schodzili z koni.
- Dziękujemy! – powiedzieli wszyscy razem.
- Trenerze! – zawołał Maciek kiedy miałem zamiar wyjść ze stajni.
- Słucham?
            Zatrzymałem się odwracając w stronę swojego rozmówcy.
- Bo…, - podrapał się po karku odrobinę zmieszany - …tak się zastanawialiśmy z chłopakami… Dlaczego Konrad nie uczęszcza na treningi?
- Konrad… Konrad przechodzi teraz ciężki okres.
- Po tym napadzie Bartka?
- Tak.
- Nie sądziłem, że to będzie tak długo trwało… - mruknął. – No nic! Niektórzy potrzebują więcej czasu. Do zobaczenia, trenerze!
- Poczekaj!
- Hm…?
- Przekaż Sewerynowi by podszedł do mnie do domu jak się przebierze.
- Nie ma sprawy. Proszę pozdrowić Konrada!
- Tak, tak.
            Maciek i reszta kadry nie mieli pojęcia o gwałcie. Uznaliśmy z Mikołajem, że to będzie najlepsze wyjście.

 



- Cześć, kochanie. – przywitałem się z Mikołajem wchodząc do kuchni.
- Hej. – uśmiechnął się lekko całując mnie w usta. – Jak trening?
- Świetnie. – powiedziałem siadając przy stole. – Chociaż chłopcy pytają dlaczego Konrad nie chodzi na treningi.
- Mam nadzieję, że to już niedługo.
            Postawił przede mną miskę z zupą pomidorową.
- Cudownie pachnie, dziękuję.
- Smacznego. – uśmiechnął się do mnie. – Zaniosę obiad Konradowi.
- Nie mówiłeś mu?
- Nie.
- To dobrze.
            Wyszedł kierując się na piętro, a ja po raz kolejny zostałem sam ze swoimi myślami. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
- Ach… Seweryn. Proszę, wejdź. – zaprosiłem go do środka gestem dłoni.
- Prosiłeś bym przyszedł.
- Tak… Mam do ciebie ogromną prośbę. Ostrzegam, że nie będzie to jednak proste.
- Trenerze, o co chodzi?
- Musisz porozmawiać z Konradem.
 



            Siedziałem na łóżku i jadłem zupę. Choć Mikołaj siedział ze mną w pokoju to i tak rozglądałem się co chwilę wokół. Blondyn zauważył to bo odezwał się cicho.
- Jedz spokojnie. Nikogo tu nie ma oprócz nas. – pogłaskał mnie po głowie.
Odetchnąłem i spróbowałem zjeść posiłek jak każdy normalny człowiek. Niby myślałem normalnie, czułem się już normalnie, a mimo to pewne rzeczy robiłem nieświadomie. Automatycznie, jak nie ja.
Skończyłem jeść. Mikołaj zabrał ode mnie talerz i uśmiechnął się. Nagłe pukanie do drzwi spowodowało, że aż podskoczyłem.
- Masz gościa. Jak będziecie coś chcieli to zawołaj, jesteśmy z Błażejem w kuchni.
Gdy zrozumiałem, że to nie mój brat pukał od razu chciałem uciec do łazienki, ale właśnie w tym momencie blondyn zamknął ją na klucz po czym wpuścił do środka... Seweryna.
- Hej emosiu. – przywitał się wchodząc do środka.
Gdy drzwi za Mikołajem zamknęły się chłopak zajął miejsce na krześle obok mojego łóżka. Przełknąłem ciężko ślinę. ,,O mój Boże i co teraz?” – myślałem gorączkowo. – „A-ale to Seweryn on by mnie nie skrzywdził, prawda?”
- H-hej. P-po co przyszedłeś?
Czułem się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce.
- Jestem tu by cię stąd wyciągnąć. – powiedział z uśmiechem.
- A-ale ja nie chcę! Nie chcę by ktoś mnie zobaczył!
Tak, tego bałem się najbardziej. Tych obrzydzonych spojrzeń. Stałem się brudny. Obrzydliwy. Nie godny by być z kimś. By być… z Sewerynem.
- Ale Konrad, przecież to nic złego. Wszystko jest w porządku. Nikt nic nie wie i się nie dowie. To już jest za tobą.
Chciał dotknąć mojego ramienia, ale odsunąłem się.
- Nie! Ty nic nie rozumiesz! Tak samo jak Błażej! Takie coś jak ja nie zasługuje na normalne życie! Na bliską osobę! Ja nie jestem jak Mikołaj, nie zostałem dotknięty i ten dotyk nie zostanie zmyty! On we mnie wszedł! – wybuchnąłem płaczem nie mogąc wytrzymać. – Tak nie powinno być! Powinna zrobić to osoba, która by do mnie coś czuła! A ja do niej! A teraz jest już za późno! Nikt mnie nie zechce i…!
Nagle nie wiadomo skąd przede mną pojawił się Seweryn. Przeszedł mnie dreszcz przerażenia. Nie zdążyłem jednak nic zrobić bo zostałem delikatnie pocałowany.
- Nawet tak nie mów! Ty masz żyć normalnie! Ty musisz żyć normalnie! Zostawić przeszłość i patrzeć w przyszłość! W przyszłość, którą widzę z tobą przy moim boku! Nie myśl, że już nie możesz mieć nikogo bliskiego! To wydarzenie jest okropnym wypadkiem, który musisz zostawić za sobą! Nie ważne co sobie myślisz! Może i nie znamy się nie wiadomo ile, ale mogę to powiedzieć. Kocham Cię! I dlatego nie chcę byś tu zostawał dłużej niż to koniecznie! Wszyscy z kadry na ciebie czekają, Mikołaj na ciebie czeka, Błażej na ciebie czeka, Piorun na ciebie czeka… Ja na ciebie czekam…
Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem po czym ze łzami płynącymi po policzkach przytuliłem się do niego mocno.
- C-chyba takiego kopniaka potrzebowałem! Dziękuję…
Seweryn uśmiechnął się tylko i pocałował mnie lekko w usta po czym złapał za dłoń i wyprowadził z pokoju.
W kuchni siedział mój brat z Mikołajem na kolanach. Jedli cisto, które niedawno musiało się upiec. Zerknąłem na nich niepewnie.
- A nam się dostanie kawałek ciasta?
Ich miny wyrażały zdumienie, ale tylko przez chwile bo już w następnym momencie Mikołaj pisnął i rzucił mi się na szyję.
- Aa…! Paskudo wróciłeś do nas?
Kiwnąłem głową.
- Seweryn jesteś cudotwórcą! Za taki wyczyn to i pół blaszki ciasta dostaniesz.
Zmarszczyłem nos niezadowolony.
- Jeszcze czego! Ja też chcę coś dostać! – powiedziałem uśmiechając się.
Nadal czułem się niepewnie, ale miałem nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy. A to był już fundament. Fundament do tego by walczyć dalej.
 


- Nie wierzę, kogo moje oczy widzą! Braciszku czy to ty? – zapytałem.
- Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne! Dajcie lepiej już to ciasto. – mruknął siadając przy stole.
- Seweryn, ty też usiądź. – poprosił Mikołaj. – Obiecałem ci przecież pół blaszki.
- To miłe z twojej strony, ale obawiam się, że nie zjem tyle. – uśmiechnął się przepraszająco. – Za to myślę, że Konradowi przyda się trochę więcej kalorii.
- Dobrze mówisz, złociutki. – przytaknął blondyn, stawiając przed Konradem wielki kawał ciasta.
- I co zrobiłeś? – fuknął czarny. – Syndrom perfekcyjnej pani domu mu się włączył!
            Zacząłem się śmiać. Konrad miał rację. Mikołaj idealnie wpasowywał się w rolę pani domu.
- Błażej, zróbcie sobie dziecko bo inaczej Mikołaja w końcu mnie ubierze w pieluszki i wsadzi do wózka. – powiedział czarny.
- Oj zamknij się!
            Blondyn trzepnął Konrada po głowie.
- Lepiej uważaj o co prosisz, wujaszku. Wiesz co to znaczy dziecko w domu?
- Ja niestety wiem. – odezwałem się.
            Wszyscy spojrzeli na mnie odrobinę zdziwieni.
- No co? Myślicie, że Konrad urodził się od razu mając dwanaście lat? Chciałbym.
- Nie wracajmy do tego. – mruknął czarny.
- Nie chcesz żebym im opowiedział jak musiałem ci pieluchy zmieniać? – uśmiechnąłem się cwaniacko, obserwując jak twarz brata przybiera czerwony kolor.
              Cieszyłem się, że ‘odzyskałem’ brata. Teraz już nic nie mogło zmącić nam spokoju.

9 komentarzy:

  1. Kolejny gwałciciel, no nie !!
    No kurwa, ja już wychodzę z siebie i staje obok. Jak można zgwałcić słodkiego emośka ?!
    Ehh, Seweryn działa cuda , bardzo dobrzee :D Plusy dla niego :)
    Hmm, dziecko?! Oby nie :D
    A może by się pojawiło za tydzień co ciekawego opowiadał Błażej ?? :D
    Wenyyy i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! Naprawdę wzruszający, poważny i wspaniały jednocześnie.
    Nienawidzę tego czegoś pokroju Bartka, bo ludźmi tego nie nazwę... Takich to najlepiej od razu na krzesło i do widzenia.
    kolejny moment, który wycisnął mi łzy z oczu, to ten, kiedy Seweryn powiedział do Konrada tych kilka pięknych słów: "ja na ciebie czekam...". To było cudowne.
    Jak zwykle niecierpliwie czekam na następny rozdział, naprawdę uważam, że jest warto. ;) Bardzo podoba mi się to opowiadanie. <3
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie, jeśli jeszcze nie przeczytałyście nowego wpisu :)
    Oli

    OdpowiedzUsuń
  3. "- Bartek, kurwa złaś ze mnie! – krzyknąłem przerażony." - zlaź.
    Za duzo wykrzyknikow. Troche bledow. Ale ogolnie bylo dobrze.
    Ale - Bartek uzyl prezerwatywy? Nic nie bylo o tym wspomniane i to troche dziwne, bo z reguly gwalciciele nie uzywaja prezerwatyw tylko rzna, co sie da...



    Damiann (dzis bez logowania)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha zdążyłam przed Kuro i dziś ja mogę odpowiedzieć ! :D
      Cóż nie było wspomniane ale użył. Dlaczego? Bo to nie był to po prostu rzut z zaskoczenia na pierwsza lepszą ofiarę. Bartek jak by nie patrzeć to zaplanował. A biorąc pod uwagę jakie nim targały uczucia do Konrada nie trzeba się zagłębiać by wiedzieć że go nienawidził i brzydził.
      No i zaznaczmy że Bartek to nie seryjny niepoczytalny gwałciciel tylko pieprzony zazdrośnik :P
      Mam nadzieję że mimo tych kilku błędów które znalazłeś podobało się.
      Coś mało narzekałeś jestem w szoku ;) oczywiście pozytywny! Nie myśl że zachęcam cię do narzekania.
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
  4. Booooskie, biedny Konrad, ale wraca do formy więc ok ;)
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo mi się podobał pomimo tego, że wydarzenia w nim zawarte nie były zbyt miłe...
    Biedny Konrad, to straszne co go spotkało... dobrze, że Błażej i Mikołaj okazali mu tak dużo wsparcia, cierpliwości, bo dzięki temu na pewno czuł się choć trochę lepiej. No i piękne też było jak Seweryn wyznał mu swoje uczucia i Konrad wreszcie się otrząsnął - mój ulubiony moment ;)
    Czekam teraz na więcej Błażeja i Mikołaja ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że z Bartka to psychol, ale nie że aż taki. Jak on mógł zgwałcić Konrada, chociaż dobrze,że założył prezerwatywę, bo znając szczęście Konrada spodziewałby się dziecka, a dzieci powinny rodzić się z miłości. Szkoda, że Seweryn nie przyszedł chwilę wcześniej, ale nie ma co gdybać. Pomógł otworzyć się Konradowi :) Wyznał mu miłość, trochę szybko, ale istnieje przecież miłość od pierwszego spojrzenia :) Mikołaj i Błażej są wspaniałą parą, ciekawe, kiedy wizja o dzidziusiu Konrada spełni się? A co z matką Mikołaja?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uhhhh, czemu tak rzadko się pokazują te rozdziały? Najchętniej to przeczytałabym wszystko na raz ;)
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga: http://blogizyaoi.blogspot.com/
    (wciąż go ogarniam, ale myślę, że nie jest źle)
    Byłabym wdzięczna za pozostawienie po sobie paru słów. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    o matko, jak dobrze, ze pojawił się Seweryn, a Mikołaj idealnie pasuje do roli perfekcyjnej pani domu, Seweryn w końcu powiedział Konradowi, ze go kocha....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)