Dziękujemy wszystkim za komentarze. Mam nadzieję że i pod tym rozdziałem znajdzie się spora ilość komentarzy :)
OfeliaRose
P.S. Przypominam o naszej stronie na facebooku!
Rozdział 6
OfeliaRose
P.S. Przypominam o naszej stronie na facebooku!
Rozdział 6
- Seweryn,
zwolnij! – krzyknąłem, gdy chłopak znów za szybko najeżdżał na szereg
przeszkód.
Na szczęście tym razem udało mu się
opanować sytuację i przejechał na czysto.
- Musimy
popracować nad tempem. – powiedziałem, gdy chłopak zatrzymał się przede mną.
- Przepraszam
trenerze, ale Hiszpanka ma chyba za dużo energii. – uśmiechnął się niewinnie.
- Nie zwalaj
winy na konia. Hiszpanka chodzi bardzo ładnie, problem jest w tym, że nie do
końca nad nią panujesz. – rzekłem. – Widziałeś przejazd Konrada. Piorun jest od
niego chyba trzy razy większy, a jak ładnie chodzi.
- No tak… -
podrapał się po karku.
- A właśnie, a
pro po Konrada… Widziałeś go może jak przyjechałeś? Ja od rana jestem w stajni,
więc nie mam pojęcia gdzie się podział. Nigdy nie zarywał treningów. To do
niego niepodobne.
- Nie, nie
widziałem go, ale jeśli to trenera uspokoi to mogę iść zobaczyć czy nie ma go
gdzieś w stajni. – zaoferował.
- Hm… Zgoda,
idź, ale wracaj szybko! Jeszcze nie skończyliśmy! – zastrzegłem.
- Nie ma
sprawy. – powiedział zsiadając z klaczy.
Podał mi wodzę, a sam pobiegł w
kierunku stajni. Miałem dziwne przeczucie, że stanie się coś niedobrego.
Zaspałem na zajęcia! Mikołaj
pojechał do miasteczka po zakupy, a Błażej od rana był w stajni, więc nie miał
mnie kto obudzić.
Czym prędzej wybiegłem z domu pędząc do stajni ze świadomością swojego
spóźnienia. Właśnie miałem wejść do boksu Pioruna, gdy usłyszałem za sobą
znienawidzony głos.
- Witaj, śliczny emosiu.
- Witaj, śliczny emosiu.
Odwróciłem się zdziwiony. Za mną stał Bartek.
- Co tu
robisz? – zapytałem zaskoczony.
Z tego co się orientowałem trening
kadry mieliśmy mieć dopiero popołudniu.
- Jak to co?
Przyszedłem do ciebie, piękny.
Słysząc jego słowa poczułem jakiś nieprzyjemny lęk.
- Słucham? Co
ty pieprzysz?
Pożałowałem swoich słów gdy, zobaczyłem jak na mnie patrzy.
-Jeszcze nic,
ale zaraz ciebie. – powiedział i chwycił mnie za ramię.
Zaciągnął mnie do jednego z pustych boksów i przewrócił na ziemię.
Próbowałem go z siebie zrzucić, ale był zbyt silny.
- Bartek,
kurwa złaś ze mnie! – krzyknąłem przerażony.
Jednak silny policzek szybko mnie uciszył.
- No emośku,
nie krzycz za dużo bo wystraszysz konie. – powiedział i jednym mocnym
szarpnięciem ściągnął moje spodnie wraz z bokserkami.
- Aa…!
Puszczaj! Pomocy! – krzyczałem. – Cholera zostaw mnie, zboczeńcu! – krzyknąłem
licząc, że się opamięta, ale zamiast tego poczułem jak wpycha mi palce w odbyt.
Po moich policzkach poleciały łzy, a po udach krew.
- Bartek… Puść!
– poprosiłem słabo.
- O nie, zaraz
będzie ci dobrze.
Gdy zobaczyłem, że zaczyna rozpinać spodnie zacząłem się jeszcze
mocniej szarpać, ale po raz kolejny dostałem w twarz.
- Bartek,
proszę! Przestań! Puść mnie! Zastanów się, jeśli to zrobisz nie będziesz mógł
dłużej tu jeździć i… - kolejny policzek.
- Oj, bądźże
już cicho.
Poruszył jeszcze raz palcami, a ja znów spróbowałem się wyrwać.
- Najpierw
omotałeś Seweryna… - mówił coraz mocniej wbijając palce w moją dziurkę. – Potem
resztę zespołu swoim ‘cudownym’ przejazdem. Nie pozwolę by ktoś taki jak ty,
był lepszy ode mnie! – wyciągnął gwałtownie palce na co zawyłem z bólu.
Gdy poczułem że przykłada swojego członka do mojego wejścia,
wiedziałem, że to już koniec. ,,Czy ktoś mi pomoże?” – pomyślałem, a po moich
policzkach pociekły łzy.
Gdy tylko wszedłem do stajni usłyszałem jakieś dziwne dźwięki. Wydawało
mi się, że ktoś płakał, ale był to bardzo przytłumiony odgłos. Nie
zastanawiając się długo, skierowałem się w stronę źródła hałasu. Gdy
przechodziłem obok boksu Pioruna zauważyłem, że koń Konrada był bardzo
niespokojny. Kręcił się po boksie cały czas rżąc i prychając.
- Co się
dzieje? – zapytałem podchodząc do niego i głaszcząc go po pysku.
Nagle usłyszałem urywany krzyk.
Teraz wiedziałem skąd dobiegały te jęki. Czym prędzej skierowałem się w stronę
pustego boksu obok. To co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Po Bartku spodziewałbym się naprawdę wiele, ale nie tego!
Leżał przyciśnięty do pleców Konrada
i najzwyczajniej w świecie go gwałcił! Jedną dłonią zakrywał mu usta by nie
krzyczał, a drugą przyciskał do siebie.
Spojrzałem na twarz Konrada. Był
cały zapłakana. Czarny make-up ubrudził mu policzki. Włosy poprzyklejały się do
jego policzków. Wyglądał okropnie.
Gdy minął pierwszy szok, zastąpił go
gniew.
- Zostaw go! –
wydarłem się na całe gardło podbiegając do nich.
Odepchnąłem mocno Bartka w tył, tak,
że uderzył tyłem głowy w ścianę boksu. Zamroczyło go na chwilę. Wykorzystałem
ten moment i podszedłem do czarnego.
- Konrad? –
ukucnąłem przy nim. – Już dobrze. – pomogłem mu wstać i podciągnąłem mu
spodnie.
Wyciągnąłem jeszcze chusteczki z
kieszeni i wytarłem mu twarz.
- Dasz radę
iść sam? – zapytałem.
Pokręcił przecząco głową. Miał
rację. Nawet jak stał widziałem, że go boli.
- Poczekaj
chwilę. Zajmę się tylko tym gwałcicielem i pójdziemy stąd, obiecuję. –
pogłaskałem go po głowie.
Starałem się nie zwracać uwagi na to
jak zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Nie chciałem też pokazać jak bardzo boli
mnie jego reakcja. Wiedziałem, że to wszystko wina Bartka.
Odwróciłem się w jego stronę z furią
w oczach.
- Ty… -
warknąłem zbliżając się do niego. – Jak mogłeś mu to zrobić?! – wydarłem się
chwytając go za ciuchy i podnosząc do góry.
- Należało mu
się! – krzyknął Bartek próbując się wyszarpnąć.
- Za co niby?!
Co on ci takiego zrobił, że go zgwałciłeś?!
- Wystarczyło,
że był lepszy ode mnie!
- Jesteś
idiotą! – uderzyłem go z całej siły pięścią w twarz. – Do końca życia będziesz
gnić w więzieniu! – kopnąłem go dodatkowo w brzuch.
- Seweryn! –
usłyszałem głos Błażeja. – Co tu się dzieje? – zapytał nic nie rozumiejąc. –
Konrad…?
Spojrzał na swojego brata. Na to w
jakim opłakanym stanie się znajdował, a potem spojrzał na Bartka i jego nie
zapięte do końca spodnie. Po jego minie widać było czystą chęć mordu.
- Czy ktoś mi
powie co się tu stało czy mam od razu zadzwonić po policje? – warknął
podchodząc do czarnego.
Wziął go na ręce niczym małe dziecko
i zaczął go głaskać uspokajająco po plecach. Ścisnęło mnie w sercu kiedy
zobaczyłem, że pod wpływem dotyku Błażeja nie zareagował negatywnie, ale
tłumaczyłem to sobie tym, że to jego
brat. W końcu od zawsze byli razem. Błażej zajmował się nim od małego. Nic tak
nagle nie może zerwać ich silnej, braterskiej więzi.
- Więc? Co tu
zaszło?
- Bartek
zgwałcił Konrada. – powiedziałem nie spuszczając wzroku z leżącego na ziemi
szatyna.
Usłyszawszy to Błażej zrobił się
cały czerwony na twarzy. Ręka głaszcząca Konrada po plecach zastygła w miejscu.
- Masz przy
sobie telefon? – zapytał przez zaciśnięte zęby.
- Tak.
- Zadzwoń na
policję i poczekaj tu zanim nie przyjadą. Ja zabiorę Konrada do domu. Kiedy już
go zabiorą… - wskazał na Bartka - …przyjdź do nas.
Pokiwałem głową na zgodę. Nie mogłem
uwierzyć w to co się wydarzyło, ale wiedziałem, że czarny będzie potrzebował
teraz wiele wsparcia.
- Ci… Już
dobrze. – mówiłem nie przestając głaskać brata po głowie.
Młody był roztrzęsiony. Nic w tym
dziwnego. Został zgwałcony! Aż mnie nosiło, gdy tylko o tym pomyślałem.
Położyłem Konrada na łóżku w jego
pokoju i rozebrałem mu buty oraz kurtkę.
- Konrad,
podejrzewam, że na razie nie chcesz bym cię dotykał w… tamtych miejscach, ale
będę musiał cię w końcu obejrzeć.
- J-jak wróci
M-Mikołaj. – szepnął słabo.
- Zgoda. –
powiedziałem pochylając się i całując go w czubek głowy. – Mam zostać?
Pokiwał tylko głową na
potwierdzenie. Wziąłem do ręki koc leżący w nogach łóżka i przykryłem nim
brata. Wolałbym by Mikołaj wrócił jak najszybciej. Nie wiedziałem jak poważne
szkody uczynił mu Bartek. Być może trzeba będzie jechać do szpitala. Nie
chciałem jednak robić niczego na siłę.
Wysłałem dyskretnie wiadomość do
Mikołaja by pospieszył się i wracał już do domu. Miałem nadzieję, że nie
dojdzie do ostateczności i nie wylądujemy na ostrym dyżurze.
Usiadłem na łóżku obok głowy Konrada
i zacząłem go na powrót głaskać delikatnie po włosach. Chciałem by się uśpił.
Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili ujrzałem
wchodzącego do pokoju Seweryna.
- Zabrali go?
– zapytałem cicho.
- Tak. Co z
nim? – podszedł do nas.
Nie potrafiłem mu na to
odpowiedzieć.
- Policja
powiedziała, że przyjadą jutro was przesłuchać.
- Nie chcę
teraz o tym myśleć. – powiedziałem pocierając nasadę nosa palcami. – Muszę iść
zaparzyć sobie melisy. Masz na coś ochotę?
- Kawy jeśli
można.
- Nie ma
sprawy. Popilnuj go przez chwilę. – wskazałem na Konrada. – Zasnął, więc nie
powinno być problemu.
- Okay.
Musiałem pobyć chwilę sam. „Mikołaj,
wracaj szybko. Potrzebuję cię!”.
Gdy tylko wróciłem do domu i
dowiedziałem się od Błażeja co się wydarzyło poczułem, że serce mi pęka.
Dlaczego bliskie mi osoby muszą tak cierpieć?
Siedziałem obok Konrada na łóżku i czekałem aż się obudzi by móc zabrać
go do łazienki i sprawdzić jakie szkody wyrządził mu ten śmieć. O szkodach
psychicznych nie musiałem mówić. Wiedziałem, że teraz czekają nas ciężkie
chwile.
Gdy czarnowłosy wreszcie się obudził była już prawie noc. Spojrzałem na
niego łagodnie.
- Cześć,
Konrad…
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, po czym przytulił się do mnie i
zapłakał. ,,Rozumiem cię aż za dobrze…” – przemknęło mi przez myśl. Uścisnąłem
go delikatnie zerkając na Błażeja i Seweryna. Obaj mieli miny pełne troski i
żalu. Odetchnąłem głęboko i odezwałem się cicho.
- Jak się
czujesz? – zapytałem odgarniając z jego czoła włosy.
Nie uzyskałem odpowiedzi.
- Konrad… Choć
ze mną do łazienki. Jeśli się zgodzisz to chciałbym cię obejrzeć. Wydaje mi
się, że będzie lepiej jeśli zrobię to ja niż lekarz, prawda? – cały czas
głaskałem go po głowie, niczym małe dziecko, z którym kojarzył mi się w tym
momencie.
- O-okay…
Powoli podniósł się do siadu, krzywiąc się przy tym. Pomogłem mu stanąć
na nogi i poprowadziłem do łazienki.
- Posłuchaj
mnie, muszę zobaczyć w jakim stanie jest twój… odbyt. Czy nie masz żadnych ran
i… - zawahałem się, po czym powiedziałem cicho - …czy nie ma śladów spermy. Bo
jeśli są trzeba będzie…
- W p-porządku…
O-on użył p-prezerwatywy… B-bo kto by chciał d-dotykać takiego gówna…?
Aż mnie zmroziło na te słowa. Wziąłem go delikatnie w ramiona i
przytuliłem.
- Konrad, nie
mów tak. Nawet tak nie myśl! Nie jesteś gównem! Jesteś cudowną osobą, a to, że
użył prezerwatywy to tym lepiej dla nas. A teraz… Zdejmij spodnie i odwróć się
tyłem do mnie. Pamiętaj, że ja ci nigdy nic nie zrobię. – powiedziałem
spokojnie.
- W-wiem… -
powiedział cicho, powoli spuszczając spodnie. – T-ty swoim s-sposobem bycia
zawsze kojarzysz mi się z n-naszą mamą… Ufam ci.
Odwrócił się do mnie tyłem, a ja tylko westchnąłem z żalem i wziąłem
się do pracy. Po dokładnym obejrzeniu lekko zaczerwienionego miejsca pomogłem
mu się umyć, zaaplikowałem maść i ubrałem mu czystą piżamę.
- Konrad,
posłuchaj mnie - zacząłem odwracając jego głowę w moją stronę by patrzył mi w
oczy - wiem, że w tym momencie wszystko
wydaje ci się być nie tak jak powinno, ale pamiętaj, że wszystko będzie dobrze.
Zależy nam na tobie, kochamy cię. Ja, Błażej... i Sewerynowi również. Nie
zamykaj się na niego, ani na nas.
Pokiwał głową zamykając przy tym
oczy. Wyprowadziłem go z łazienki i położyłem do łóżka.
- Bez obaw, wszystko
jest w ‘porządku’. Nie ma potrzeby jechać do szpitala. – powiedziałem.
Błażej odetchnął głęboko na moje słowa. Wiem, że się martwił o Konrada
i prawdopodobne konsekwencje tego wydarzenia.
Kolejne krzyki. Kolejna nieprzespana
noc. Znów zszarpane nerwy. Znów zamartwianie się o stan psychiczny brata.
Już miałem wstać kiedy nagle
zatrzymała mnie ręka Mikołaja.
- Leż, ja do
niego pójdę.
Zgodziłem się. Lepiej by to on do
niego poszedł niż ja. Nie wiadomo jakby na mnie zareagował. Mikołaja traktował
jak swojego opiekuna.
Opadłem bezradny z powrotem na
poduszki. Przetarłem twarz dłońmi. Byłem zmęczony. Ta sytuacja powtarzałam się
prawie każdej nocy od trzech tygodni. Powoli zaczynały nachodzić mnie czarne
myśli. Co jeśli Konrad już nigdy nie będzie wstanie normalnie funkcjonować?
Po około dwudziestu minutach wrócił
Mikołaj.
- I co z nim?
– zapytałem, gdy położył się obok.
- Zasnął, ale
kazał zostawić sobie oświeconą lampkę.
- Dobre i to.
Przytuliłem do siebie blondyna.
- Boję się o
niego. – mruknąłem.
- Wiem… Ja
też. Może trzeba go jednak zabrać do psychologa?
Pokręciłem głową.
- Najpierw
chciałbym by porozmawiał z Sewerynem.
- Nie wiem czy
pozwoli na to…
- Dlaczego?
- Ostatnio
powiedział, że jest nic nie wartym śmieciem i nie zasługuje na nikogo.
- Nie możemy
tego tak zostawić. Jutro… to znaczy dzisiaj mam trening z kadrą. Poproszę
Seweryna by poszedł z nim pogadać. Tylko nie mów mu, że przyjdzie bo znów
zamknie się w łazience na cały dzień.
- Ta… Ledwo go
stamtąd wyciągnęliśmy.
- Właśnie…
- Chodźmy
spać, bo rano będziemy nieprzytomni.
- Mm… -
mruknąłem mocniej wtulając się w swojego chłopaka.
Dlaczego to wszystko było takie
skomplikowane?
- Bardzo
dobrze, chłopaki! Jak zwykle pełen profesjonalizm. – pochwaliłem swój zespół
kiedy skończyliśmy trening i wszyscy schodzili z koni.
- Dziękujemy!
– powiedzieli wszyscy razem.
- Trenerze! –
zawołał Maciek kiedy miałem zamiar wyjść ze stajni.
- Słucham?
Zatrzymałem się odwracając w stronę
swojego rozmówcy.
- Bo…, -
podrapał się po karku odrobinę zmieszany - …tak się zastanawialiśmy z
chłopakami… Dlaczego Konrad nie uczęszcza na treningi?
- Konrad…
Konrad przechodzi teraz ciężki okres.
- Po tym
napadzie Bartka?
- Tak.
- Nie
sądziłem, że to będzie tak długo trwało… - mruknął. – No nic! Niektórzy
potrzebują więcej czasu. Do zobaczenia, trenerze!
- Poczekaj!
- Hm…?
- Przekaż
Sewerynowi by podszedł do mnie do domu jak się przebierze.
- Nie ma
sprawy. Proszę pozdrowić Konrada!
- Tak, tak.
Maciek i reszta kadry nie mieli
pojęcia o gwałcie. Uznaliśmy z Mikołajem, że to będzie najlepsze wyjście.
- Cześć,
kochanie. – przywitałem się z Mikołajem wchodząc do kuchni.
- Hej. –
uśmiechnął się lekko całując mnie w usta. – Jak trening?
- Świetnie. –
powiedziałem siadając przy stole. – Chociaż chłopcy pytają dlaczego Konrad nie
chodzi na treningi.
- Mam
nadzieję, że to już niedługo.
Postawił przede mną miskę z zupą
pomidorową.
- Cudownie
pachnie, dziękuję.
- Smacznego. –
uśmiechnął się do mnie. – Zaniosę obiad Konradowi.
- Nie mówiłeś
mu?
- Nie.
- To dobrze.
Wyszedł kierując się na piętro, a ja
po raz kolejny zostałem sam ze swoimi myślami. Po chwili usłyszałem pukanie do
drzwi.
- Ach…
Seweryn. Proszę, wejdź. – zaprosiłem go do środka gestem dłoni.
- Prosiłeś bym
przyszedł.
- Tak… Mam do
ciebie ogromną prośbę. Ostrzegam, że nie będzie to jednak proste.
- Trenerze, o
co chodzi?
- Musisz
porozmawiać z Konradem.
Siedziałem na łóżku i jadłem zupę.
Choć Mikołaj siedział ze mną w pokoju to i tak rozglądałem się co chwilę wokół.
Blondyn zauważył to bo odezwał się cicho.
- Jedz
spokojnie. Nikogo tu nie ma oprócz nas. – pogłaskał mnie po głowie.
Odetchnąłem i spróbowałem zjeść posiłek jak każdy normalny człowiek.
Niby myślałem normalnie, czułem się już normalnie, a mimo to pewne rzeczy
robiłem nieświadomie. Automatycznie, jak nie ja.
Skończyłem jeść. Mikołaj zabrał ode mnie talerz i uśmiechnął się. Nagłe
pukanie do drzwi spowodowało, że aż podskoczyłem.
- Masz gościa.
Jak będziecie coś chcieli to zawołaj, jesteśmy z Błażejem w kuchni.
Gdy zrozumiałem, że to nie mój brat pukał od razu chciałem uciec do
łazienki, ale właśnie w tym momencie blondyn zamknął ją na klucz po czym
wpuścił do środka... Seweryna.
- Hej emosiu.
– przywitał się wchodząc do środka.
Gdy drzwi za Mikołajem zamknęły się chłopak zajął miejsce na krześle
obok mojego łóżka. Przełknąłem ciężko ślinę. ,,O mój Boże i co teraz?” –
myślałem gorączkowo. – „A-ale to Seweryn on by mnie nie skrzywdził, prawda?”
- H-hej. P-po
co przyszedłeś?
Czułem się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce.
- Jestem tu by
cię stąd wyciągnąć. – powiedział z uśmiechem.
- A-ale ja nie
chcę! Nie chcę by ktoś mnie zobaczył!
Tak, tego bałem się najbardziej. Tych obrzydzonych spojrzeń. Stałem się
brudny. Obrzydliwy. Nie godny by być z kimś. By być… z Sewerynem.
- Ale Konrad,
przecież to nic złego. Wszystko jest w porządku. Nikt nic nie wie i się nie
dowie. To już jest za tobą.
Chciał dotknąć mojego ramienia, ale odsunąłem się.
- Nie! Ty nic
nie rozumiesz! Tak samo jak Błażej! Takie coś jak ja nie zasługuje na normalne
życie! Na bliską osobę! Ja nie jestem jak Mikołaj, nie zostałem dotknięty i ten
dotyk nie zostanie zmyty! On we mnie wszedł! – wybuchnąłem płaczem nie mogąc
wytrzymać. – Tak nie powinno być! Powinna zrobić to osoba, która by do mnie coś
czuła! A ja do niej! A teraz jest już za późno! Nikt mnie nie zechce i…!
Nagle nie wiadomo skąd przede mną pojawił się Seweryn. Przeszedł mnie
dreszcz przerażenia. Nie zdążyłem jednak nic zrobić bo zostałem delikatnie
pocałowany.
- Nawet tak
nie mów! Ty masz żyć normalnie! Ty musisz żyć normalnie! Zostawić przeszłość i
patrzeć w przyszłość! W przyszłość, którą widzę z tobą przy moim boku! Nie
myśl, że już nie możesz mieć nikogo bliskiego! To wydarzenie jest okropnym
wypadkiem, który musisz zostawić za sobą! Nie ważne co sobie myślisz! Może i
nie znamy się nie wiadomo ile, ale mogę to powiedzieć. Kocham Cię! I dlatego nie
chcę byś tu zostawał dłużej niż to koniecznie! Wszyscy z kadry na ciebie
czekają, Mikołaj na ciebie czeka, Błażej na ciebie czeka, Piorun na ciebie
czeka… Ja na ciebie czekam…
Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem po czym ze łzami płynącymi po
policzkach przytuliłem się do niego mocno.
- C-chyba
takiego kopniaka potrzebowałem! Dziękuję…
Seweryn uśmiechnął się tylko i pocałował mnie lekko w usta po czym
złapał za dłoń i wyprowadził z pokoju.
W kuchni siedział mój brat z Mikołajem na kolanach. Jedli cisto, które
niedawno musiało się upiec. Zerknąłem na nich niepewnie.
- A nam się
dostanie kawałek ciasta?
Ich miny wyrażały zdumienie, ale tylko przez chwile bo już w następnym
momencie Mikołaj pisnął i rzucił mi się na szyję.
- Aa…! Paskudo
wróciłeś do nas?
Kiwnąłem głową.
- Seweryn
jesteś cudotwórcą! Za taki wyczyn to i pół blaszki ciasta dostaniesz.
Zmarszczyłem nos niezadowolony.
- Jeszcze
czego! Ja też chcę coś dostać! – powiedziałem uśmiechając się.
Nadal czułem się niepewnie, ale miałem nadzieję, że niedługo wszystko
wróci do normy. A to był już fundament. Fundament do tego by walczyć dalej.
- Nie wierzę,
kogo moje oczy widzą! Braciszku czy to ty? – zapytałem.
- Ha, ha, ha!
Bardzo śmieszne! Dajcie lepiej już to ciasto. – mruknął siadając przy stole.
- Seweryn, ty
też usiądź. – poprosił Mikołaj. – Obiecałem ci przecież pół blaszki.
- To miłe z
twojej strony, ale obawiam się, że nie zjem tyle. – uśmiechnął się
przepraszająco. – Za to myślę, że Konradowi przyda się trochę więcej kalorii.
- Dobrze mówisz,
złociutki. – przytaknął blondyn, stawiając przed Konradem wielki kawał ciasta.
- I co
zrobiłeś? – fuknął czarny. – Syndrom perfekcyjnej pani domu mu się włączył!
Zacząłem się śmiać. Konrad miał
rację. Mikołaj idealnie wpasowywał się w rolę pani domu.
- Błażej,
zróbcie sobie dziecko bo inaczej Mikołaja w końcu mnie ubierze w pieluszki i
wsadzi do wózka. – powiedział czarny.
- Oj zamknij
się!
Blondyn trzepnął Konrada po głowie.
- Lepiej
uważaj o co prosisz, wujaszku. Wiesz co to znaczy dziecko w domu?
- Ja niestety
wiem. – odezwałem się.
Wszyscy spojrzeli na mnie odrobinę
zdziwieni.
- No co?
Myślicie, że Konrad urodził się od razu mając dwanaście lat? Chciałbym.
- Nie wracajmy
do tego. – mruknął czarny.
- Nie chcesz
żebym im opowiedział jak musiałem ci pieluchy zmieniać? – uśmiechnąłem się
cwaniacko, obserwując jak twarz brata przybiera czerwony kolor.
Cieszyłem się, że ‘odzyskałem’
brata. Teraz już nic nie mogło zmącić nam spokoju.
Kolejny gwałciciel, no nie !!
OdpowiedzUsuńNo kurwa, ja już wychodzę z siebie i staje obok. Jak można zgwałcić słodkiego emośka ?!
Ehh, Seweryn działa cuda , bardzo dobrzee :D Plusy dla niego :)
Hmm, dziecko?! Oby nie :D
A może by się pojawiło za tydzień co ciekawego opowiadał Błażej ?? :D
Wenyyy i czekam na następny ;)
Cudowny rozdział! Naprawdę wzruszający, poważny i wspaniały jednocześnie.
OdpowiedzUsuńNienawidzę tego czegoś pokroju Bartka, bo ludźmi tego nie nazwę... Takich to najlepiej od razu na krzesło i do widzenia.
kolejny moment, który wycisnął mi łzy z oczu, to ten, kiedy Seweryn powiedział do Konrada tych kilka pięknych słów: "ja na ciebie czekam...". To było cudowne.
Jak zwykle niecierpliwie czekam na następny rozdział, naprawdę uważam, że jest warto. ;) Bardzo podoba mi się to opowiadanie. <3
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie, jeśli jeszcze nie przeczytałyście nowego wpisu :)
Oli
"- Bartek, kurwa złaś ze mnie! – krzyknąłem przerażony." - zlaź.
OdpowiedzUsuńZa duzo wykrzyknikow. Troche bledow. Ale ogolnie bylo dobrze.
Ale - Bartek uzyl prezerwatywy? Nic nie bylo o tym wspomniane i to troche dziwne, bo z reguly gwalciciele nie uzywaja prezerwatyw tylko rzna, co sie da...
Damiann (dzis bez logowania)
Ha zdążyłam przed Kuro i dziś ja mogę odpowiedzieć ! :D
UsuńCóż nie było wspomniane ale użył. Dlaczego? Bo to nie był to po prostu rzut z zaskoczenia na pierwsza lepszą ofiarę. Bartek jak by nie patrzeć to zaplanował. A biorąc pod uwagę jakie nim targały uczucia do Konrada nie trzeba się zagłębiać by wiedzieć że go nienawidził i brzydził.
No i zaznaczmy że Bartek to nie seryjny niepoczytalny gwałciciel tylko pieprzony zazdrośnik :P
Mam nadzieję że mimo tych kilku błędów które znalazłeś podobało się.
Coś mało narzekałeś jestem w szoku ;) oczywiście pozytywny! Nie myśl że zachęcam cię do narzekania.
Pozdrawiam OfeliaRose
Booooskie, biedny Konrad, ale wraca do formy więc ok ;)
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Rozdział bardzo mi się podobał pomimo tego, że wydarzenia w nim zawarte nie były zbyt miłe...
OdpowiedzUsuńBiedny Konrad, to straszne co go spotkało... dobrze, że Błażej i Mikołaj okazali mu tak dużo wsparcia, cierpliwości, bo dzięki temu na pewno czuł się choć trochę lepiej. No i piękne też było jak Seweryn wyznał mu swoje uczucia i Konrad wreszcie się otrząsnął - mój ulubiony moment ;)
Czekam teraz na więcej Błażeja i Mikołaja ;)
Pozdrawiam
Wiedziałam, że z Bartka to psychol, ale nie że aż taki. Jak on mógł zgwałcić Konrada, chociaż dobrze,że założył prezerwatywę, bo znając szczęście Konrada spodziewałby się dziecka, a dzieci powinny rodzić się z miłości. Szkoda, że Seweryn nie przyszedł chwilę wcześniej, ale nie ma co gdybać. Pomógł otworzyć się Konradowi :) Wyznał mu miłość, trochę szybko, ale istnieje przecież miłość od pierwszego spojrzenia :) Mikołaj i Błażej są wspaniałą parą, ciekawe, kiedy wizja o dzidziusiu Konrada spełni się? A co z matką Mikołaja?
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Uhhhh, czemu tak rzadko się pokazują te rozdziały? Najchętniej to przeczytałabym wszystko na raz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga: http://blogizyaoi.blogspot.com/
(wciąż go ogarniam, ale myślę, że nie jest źle)
Byłabym wdzięczna za pozostawienie po sobie paru słów. :)
Witam,
OdpowiedzUsuńo matko, jak dobrze, ze pojawił się Seweryn, a Mikołaj idealnie pasuje do roli perfekcyjnej pani domu, Seweryn w końcu powiedział Konradowi, ze go kocha....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia