czwartek, 10 grudnia 2015

Short Story's One Shot


Witam wszystkich!
Oto mały bonus do Short Story. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. W przyszłym tygodniu nic się nie ukarze, ale za dwa tygodnie zostanie wstawiony pierwszy rozdział Deep in Forest.
Do poczytania!
#littlefreak

Aidan

- Ale tatku! Dlaczego nie? – zapytałem pociągając nosem.

-Właśnie Sebastian, dlaczego nie? – tatuś Lou wyglądał na zdziwionego.  

- Odpowiedź jest prosta. Aidan jest za mały. Nic nie mam do Rowena. To naprawdę miły, odpowiedzialny chłopak. I, mimo że jest psołakiem to uważam, że mały nie mógł lepiej trafić, ale Rowen kończy dwa lata i na jego urodzinach na pewno będą znajomi w jego wieku bądź starsi. Natomiast nasz syn ma dopiero pięć miesięcy – wyjaśnił tato Sebastian.

- No, ale proszę! Ja muszę być na jego urodzinach. Rowen powiedział, że mogę przyjść. I, że będzie szczęśliwy, jeśli się pojawię – powiedziałem czując jak w moich oczkach zbierają się łzy. – Powiedział, że będzie moi rycerzem i, że będzie pilnował swojego księcia. Tatku ja mu chciałem dać prezent. I być księciem – rozpłakałem się.

Tatuś Lou od razu wziął mnie na ręce.

- No i co teraz, Sebastian? 

- No cóż… Nie pozostaje mi nic innego jak zadzwonić do chłopaka by przyszedł dziś do nas i ustalić parę rzeczy.

- Nie zapomnij z nim uzgodnić czy odda go w sobotę czy niedzielę.

- Co? Ale jutro jest czwartek.

- Ale tatku, Rowen obiecał mi biwakowanie w jego sypialni. Powiedział, że rozstawi dla mnie namiot – powiedziałem, wychylając się zza ramienia tatusia.

- No dobrze, już nic nie mówię. Proszę bez tych waszych minek – powiedział tata, na co z tatusiem zachichotaliśmy.

Gdy później przyszedł do nas Rowen od razu wskoczyłem mu na ręce nim zdążył wejść do środka.

- Och! Ostrożnie maluszku – powiedział, dając mi całusa w policzek i stawiając na ziemi. 

- Rowen, a wiesz co? Tata się zgodził i mogę do ciebie przyjść jutro – powiedziałem naprawdę podekscytowany.

- Naprawdę? To świetnie, słowiczku – powiedział, na co zachichotałem.

Często mnie tak nazywał twierdząc, że mam bardzo ładny głos.

- Och, już jesteś. To świetnie. Sebastian chce z tobą porozmawiać, co do przyjęcia oraz nocowania małego u ciebie.

- W porządku. A wy co macie  w planach? – nim tatuś zdążył coś powiedzieć przysunąłem się do Rowena.

Nie lubiłem, gdy rozmawiał z rodzicami zbyt długo. Wolałem o wiele bardziej, gdy słuchał mnie, dlatego to ja odpowiedziałem.

- Tatuś pomoże mi się spakować i wybrać strój. Ale ty nie możesz go zobaczyć! – powiedziałem.

Tatuś zaśmiał się, biorąc mnie na ręce. Pożegnał się z Rowenem i poszedł ze mną na górę. Tam spakowaliśmy wszystkie potrzebne dla mnie rzeczy oraz naszykowaliśmy ubranko na urodziny Rowena. Miałem wyglądać jak książę, więc nie zabrakło diademu, który miałem mieć jutro na głowie.

Gdy w końcu wszystko było gotowe zasnąłem zmęczony tym całym pakowaniem, a ostatnią rzeczą jaką słyszałem było:

- Będzie wyglądał jak prawdziwy książę. Rowen będzie zachwycony.

- On nim jest zawsze zachwycony, Sebastian, ale z pewnością mały będzie zachwycony uwagą jaką mu poświęci.

Słysząc to uśmiechnąłem się. Tak! Lubię, gdy Rowen zwraca uwagę tylko na mnie.



Rowen

                Trwało moje przyjęcie urodzinowe. Rodzice udostępnili mi cały dom, a sami poszli do dziadków. Nie zaprosiłem nie wiadomo ilu znajomych. Tylko najbliższe mi pięć osób i oczywiście mojego słowiczka, który był honorowym gościem na przyjęciu.

                Impreza dopiero się zaczęła. Znajomi siedzieli w salonie rozmawiając, zajadając przekąski i śmiejąc się. Śmiali się głównie z moich wpadek i śmiałych wyczynów. W międzyczasie Sebastian przyprowadził Aidana.

                - Cześć, Rowen – przywitał się wchodząc z młodym do przedpokoju.

- Cześć – podałem mu dłoń. – Pada śnieg?

- Zaczęło padać, gdy byliśmy w połowie drogi do ciebie – powiedział otrzepując czapkę Aidana.

                Pomogłem Aidanowi się rozebrać i wziąłem jego plecak od Sebastian.

                - W plecaku ma piżamkę i czyste ubrania na dwa dni. Lou spakował również butelkę i kaszkę w proszku. Daj mu ją przed snem i proszę pilnuj by się nie objadał słodyczami. A! Zapomniałbym. W plecaku, na samym dnie, jest jego ukochany kocyk. Młody sam się o niego upomni.

                - Okay… Lou dał dla niego jakieś kapcie?

                - Tak, tak. Są w mniejszej kieszeni.

                - Super – powiedziałem wyciągając papcie i stawiając je przed kotkiem. – To wszystko?

                - Chyba tak… Jakby, co to pewnie będę dzwonił. Zaopiekuj się nim dobrze – powiedział patrząc mi w oczy.

                - Nie masz się, o co martwić, Seba. Zajmę się nim najlepiej jak umiem.

                - To dobrze – kiwnął głową, po czym ukucnął przed synkiem. – Pożegnaj się z tatą – uśmiechnął się.

                Mały Aidan odwzajemnił uśmiech i objął ojca za szyję mocno go przytulając.

                - Bądź grzeczny – poczochrał go po główce. – Słuchaj się Rowen.

                - Dobrze! – odpowiedział mały kiwając gorliwie główką.

                - Pa, pa – pomachał synkowi.

                - Pa, pa tatusiu!

                Gdy Sebastian opuścił dom zwróciłem się do młodego.

                - Gotowy na przyjęcie? – zapytałem podnosząc go.

                - Tak! Ale muszę się jeszcze przebrać.

                - Dobrze, dobrze. To pójdziemy teraz do mojego pokoju, przebierzesz się, a potem poznasz resztę, dobrze?

                Aidan kiwnął głową. Poszliśmy na górę gdzie młody przebrał się w granatowy sweterek w prążki i czarne spodnie. Ze stroju księcia została tylko korona na jego główce. Lou zmartwiony pogodą stwierdził, że da synkowi coś cieplejszego.

                - Tatuś nie pozwolił mi wziąć stroju księcia, bo jest za zimno – powiedział Aidan wkładając na powrót kapcie.

                - Dla mnie we wszystkim wyglądasz jak książę – zapewniłem. – Idziemy na dół do reszty?

                - Tak.

                Zeszliśmy do śmiejącej się zgrai moich znajomych. Kazałem młodemu poczekać w korytarzu na chwilę, a sam wszedłem do salonu.

                - Uwaga, uwaga – powiedziałem głośno zwracając na siebie uwagę wszystkich. – Chciałbym wam przedstawić swojego prywatnego księcia. Aidan, chodź do mnie – zwróciłem się do kotka.

                Młody, trochę nieśmiało, podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Poprawiłem mu koronę na głowie i uśmiechnąłem się.

                - To jest Aidan, mój przyszły partner. Aidan, przywitaj się ze wszystkimi.

                - Cześć – powiedział cichutko.

                Ponieważ w grupie przyjaciół mam również tak zwanych ukesi, więc to oni pierwsi pisnęli zachwyceni Aidanem i bardzo chętnie wzięli go w obroty.

                - Jakiś ty uroczy! – zachwycał się Johan. – Rowen, skądżeś wytrzasnął takiego słodziaka?

                - Wszystko dzięki mojemu tacie. Aidan jest synem jego znajomego – wyjaśniłem.

                - Stary, ty to masz szczęście – Zack poklepał mnie po ramieniu.

                Już po chwili mały Aidan miał urządzoną sesję selfi z każdym moim gościem i okazało się, że stał się prawdziwą gwiazdą Facebooka i Instagrama. Kotek ewidentnie był bardzo zadowolony z uwagi, którą mu poświęcono. Już nie raz zaobserwowałem, że mały uwielbia być w centrum uwagi.

                Koło ósmej wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że czas trochę poszaleć. Włączyłem muzykę i obserwowałem jak Aidan wraz z Johanem i Zackiem tańczy po całym salonie. Byłem pewny, że po takiej dawce emocji i ruchu mały zaśnie zaraz jak się położy. Aidan tańczył, skakał i śmiał się w niebogłosy. Ja również zrobiłem młodemu zdjęcie i wysłałem je Lou. Chciałem by zobaczył jak Aidan dobrze się bawi.

                - Aidan, zatańcz teraz ze mną – powiedziałem wstając z kanapy i podchodząc do niego.



Aidan

Z początku bałem się, że jak pójdę to będę siedział tam sam. Rowen będzie rozmawiał ze znajomymi, którzy mnie nie polubią. Ale tak się nie stało! Wszyscy okazali się być bardzo mili i naprawdę byłem traktowany jak książę. Było mnóstwo zabawy. Wszyscy byli bardzo mili! Dostałem kawałek torta, a Rowen cały czas mnie pilnował i był taki miły. Gdy wieczorem włączyli muzykę tańczyłem ze wszystkimi. Ale najfajniej tańczyło się z Rowenem.

- Aiden, zatańcz teraz ze mną – powiedział.

Trzymał mnie na rękach i przytulał. Było to bardzo miłe. Było mi ciepło i poczułem w tym momencie, że robię się śpiący. Ziewnąłem szeroko, pocierając policzkiem o jego ramie.

- Mój słowiczek jest śpiący? Chodź pójdziemy na górę, przebierzesz się w piżamkę i zejdziemy na dół, a ja zrobię ci kaszkę, bo z tego co wiem brałeś dziś już kąpiel.

- Tak, tatuś mnie wykąpał bym ładnie pachniał.

- To dobrze. I pachniesz bardzo ładnie. Czy to truskawki? – zapytał niuchając i łaskocząc mnie po szyi.

Zachichotałem.

- Tak!

Rowen zabrał mnie na górę. Pomógł mi się rozebrać, ale gdy miał mi już ubrać piżamkę troszkę zawstydzony się odezwałem.

- Rowen, a nie będziesz się śmiał?

- Ale z czego miałbym się śmiać, maleństwo?

- Bo ja potrzebuję pod piżamkę ubrać takie specjalne majteczki by nie zmoczyć łóżka. Wiem, że jestem już duży, ale…

- Hej, spokojnie, nic się nie dzieje. To nic złego. Chodź, ubierzemy ci najpierw te majteczki, a potem tą śliczną piżamkę – powiedział całując mnie w nos.

Gdy całe przebieranie było wreszcie skończone Rowen zabrał mnie na dół.

- No, kochani, musimy troszkę ściszyć muzykę, bo mój książę idzie spać.

Wszyscy na to zachichotali. Gdy chłopak wrócił z moją kaszką od razu wdrapałem się mu na kolana i przytuliłem.

- Mały pieszczoch – powiedział z uśmiechem dając mi butelkę.

Nic nie powiedziałem. Nie znałem jeszcze niektórych słów no i wciąż nie rozumiałem do końca, dlaczego tak lubię Rowena, ale nie było to aż tak ważne, gdy mnie przytulał. 

W trakcie jedzenia musiałem zasnąć, bo gdy się obudziłem było ciemno, a ja byłem w jakimś pokoju. Było tu strasznie i ciemno, i bardzo się bałem. Zatrząsnąłem się i rozpłakałem. 

- Rowen?! 

- Aidan? Co się stało? – chłopak pojawił się nagle w drzwiach od łazienki.

Gdy zapalił światło zrozumiałem, że jestem u niego w pokoju.

- Wszystko dobrze?

- Bo ja się obudziłem i wystraszyłem – powiedziałem cicho  i niepewnie.

- Och, rozumiem. Ale to nic, nie wstydź się.

- A będziesz tu spał ze mną?

- Jeśli chcesz to tak – powiedział z uśmiechem siadając na materacu obok mnie.

- Tak, chcę! – powiedziałem rzucając się mu na szyję.

Rowen przytulił mnie i pogłaskał po głowie. To było tak miłe, że od razu poczułem się śpiący.

- Chyba czas by mała kicia wróciła do spania – powiedział układając mnie na pościeli i kładąc się obok. – Twoje majteczki są w porządku? – zaczerwieniłem się znów czując, że nie powinienem ich mieć.

- Tak, są suche.

- Zuch chłopiec – powiedział całując mnie w czoło.

Uśmiechnąłem się na to.

- A jutro będziemy spali w namiocie? Rozłożysz go?

- Tak, oczywiście. Dla ciebie wszystko książę.

Zachichotałem i przytuliłem się do niego mocno, układając się na jego brzuchu tak jak zawsze robię to na taty bądź tatusia.

- Dobranoc Rowen. Kocham cię – powiedziałem śpiący z zamkniętymi oczami.

Mlasnąłem sobie jeszcze i zasnąłem nie zwracając na nic uwagi.



Sebastian

                Obudziło mnie łaskotanie po nosie. Pokręciłem nim i kichnąłem. Chwilę później usłyszałem chichot. Otworzyłem oczy i spojrzałem na roześmianego Aidana. Uśmiechnąłem się i przetarłem oczy dłonią.

                - Już nie śpisz, słowiczku? – zapytałem podnosząc się do siadu.

                - Nie! – pokręcił głową z uśmiechem. – W brzuszku mi burczy – powiedział i zrobił smutną minkę.

                Zaśmiałem się i pocałowałem go w czoło.

                - Na co masz ochotę? – zapytałem wstając i biorąc go na ręce.

                - A została jeszcze moja kaszka?

                - Tak.

                - To ładnie proszę.

                - Jak sobie życzysz.

                Zeszliśmy na dół do kuchni. Posadziłem małego na wysokim krześle, a sam postawiłem wodę w czajniku i zacząłem szykować dla nas śniadanie.

                - Jak ci się spało? – zapytałem.

                - Gdy położyłeś się obok mnie było mi bardzo cieplutko i potem śniły mi się same ładne rzeczy.

                - Cieszę się. To co? Dzisiaj rozkładamy namiot czy zbudujemy nasz własny? – zapytałem stawiając przed nim kubek niekapek z kaszką.

                - Umiesz?

                - No pewnie. Weźmiemy wszystkie koce jakie znajdziemy, parę krzeseł, nadmuchamy materac, włożyły do środka pościel i namiot gotowy.

                - Fajnie! – ucieszył się. – Chcę zbudować namiot!

                - Dobrze, dobrze. Zbudujemy – obiecałem. – Teraz jedz.





                - Rowen! Wróciliśmy! – usłyszałem z przedpokoju swojego rodziciela.

                - Cześć tato! – odkrzyknąłem.

                Po chwili w salonie pojawili się moi rodzice. Tata Darryn uśmiechnął się na widok Aidana zapatrzonego w telewizor.

                - Jak się udało przyjęcie? – zapytał podchodząc do mnie i całując w policzek.

                - Bardzo dobrze. Mały zrobił furorę. Johan z Zackiem nie chcieli go wypuścić ze swych ramion.

                Tato zaśmiał się.

                - Nie dziwię się – powiedział podchodząc do młodego. – Przecież to sama słodycz – pogłaskał kotka po głowie. – Cześć, Aidan. Przywitasz się z wujkiem?

                Chłopczyk przytaknął z uśmiechem i przytulił mojego tatę mocno.

                - Co to za przytulasy? – zapytał ojciec wchodząc do salonu.

                Aidan zachichotał uroczo i podbiegł również do Struana. Ojciec przytulił go mocno z uśmiechem.

                - Jak się bawiłeś na przyjęciu? – zapytał tata Darryn.

                - Było bardzo fajnie! Tańczyliśmy i bawiliśmy się. Koledzy Rowena byli bardzo mili.

                - Cieszę się – poczochrał go po główce. – Rowen, dzwoniłeś do Lou?

                - Nie, jeszcze nie.

                - A powinieneś. Wiesz, że mieli zastrzeżenia, co do posłania go na twoje przyjęcie.

                - Tak, tak. Wiem.

                - No to, na co czekasz? – pogonił mnie. – Jesteś głodny, Aidan? – zwrócił się do kotka. – Zjesz zupki od babci Rowena?

                - Tak!

                - No to super. Darryn? Odgrzejesz miskę zupy dla Aidana?

                - Oczywiście – uśmiechnął się tato i poszedł do kuchni.

                Ojciec puścił Aidana, który wrócił do oglądania bajki. Ja w tym czasie poszedłem do kuchni. W pomieszczeniu unosił się smakowity zapach.

                - Mm… Ale ładnie pachnie. Babcia pewnie znowu przeszła samą siebie.

                - Nie, nie dzisiaj. To zwykła pomidorowa, ale jak usłyszała, kogo gościmy w domu to ugotowała makaron literki – zaśmiał się tato.

                - Mały się ucieszy – powiedziałem wyciągając komórkę z kieszeni.

                - Może ja porozmawiam z Lou? – zaproponował tato.

                - Jak chcesz – powiedziałem podając mu telefon.

                Podczas gdy tato rozmawiał z Lou ja nalałem młodemu przygrzanej zupki do miski i zaniosłem do salonu.

                - Aidan, chodź zjesz zupy – powiedziałem stawiając miskę na stole.

                Chłopczyk podszedł do mnie i dał się posadzić na krześle.

                - Będziesz ładnie jadł? – zapytałem.

                Szarowłosy pokiwał główką i chwycił łyżkę.

                - Tylko się nie poparz – ostrzegłem.

                Już po chwili mały zajadał się zupką, a ja z uśmiechem mu się przyglądałem. Nie mogłem uwierzyć, że ta mała słodycz w przyszłości będzie moim partnerem. Nie mogłem trafić lepiej. Czysta słodycz.



Aidan

Po zjedzeniu zupki przyszedł czas na drzemkę. Wdrapałem się na kolana Rowena i przytuliłem do niego. Włączył dla mnie telewizor i zaczął cicho rozmawiać z wujkiem Struanem. Nie zapomniał jednak by mnie głaskać co jakiś czas pod głowie.

- To do kiedy mały u nas zostaje?

- Do niedzieli. Będę musiał go po południu odprowadzić – powiedział Rowen cicho.

Było mi smutno, że będę musiał wracać. Bo tak fajnie się tu bawię. Pociągnąłem nosem.

- Aidan? Czemu płaczesz? Miałeś spać, maluchu.

- No wiem, ale mi smutno, że będę wracał do domu – powiedziałem cicho przytulając się do Rowena.

Chłopak zachichotał cicho i połaskotał mnie po brzuszku.

- Nie martw się, na razie jeszcze tu jesteś. A jak będziesz grzeczny i nic się nie stanie przez czas jaki będziesz tutaj to na pewno twoi rodzice zgodzą się byś tu znów przyjechał. 

- Myślisz? – zapytałem podekscytowany.

- Tak, tak myślę, a teraz spać. Może zaniosę cię do pokoju?

Od razu pokręciłem głową, przytulając się do niego mocniej.

- Nie. Lubię jak mnie głaszczesz.

Wujkowie zaśmiali się, a Rowen od razu zaczął przeczesywać moje włosy. 

- No dobrze, mój ty kanapowcu.

- To jest chyba najbardziej urocze dziecko na świecie.



Gdy się obudziłem okazało się, że leżę na kanapie w salonie pod kocykiem. Usiadłem i spojrzałem niepewnie w dół na podłogę. Jakoś nie zbyt polubiłem schodzenie z łóżka, gdy jestem chłopcem, dlatego zmieniłem się w kotka i bez problemu zszedłem z sofy. W kuchni znalazłem wszystkich domowników.

- O rany, jaki on uroczy! – wykrzyknął wujek podchodząc do mnie i biorąc mnie na ręce.

- Masz rację, tato. Wyspałeś się, Aidan? – kiwnąłem łepkiem, a gdy wujek posadził mnie na kolanach Rowena od razu się zmieniłem.

- Tak! Wyspałem się! A Rowen? – odezwałem się niepewnie.

- O co chodzi?

- Ładne mam futerko? – zapytałem zerkając na niego.

- Najśliczniejsze słowiczku. Często ci twój tatuś je czesze?

- Tak, zawsze rano najpierw czesze mi futerko, a potem włoski, bo chcę mieć tak długie włoski jak ten kotek z reklam.

- Jakich reklam? – zapytał Rowen zaciekawiony.

- Z reklam ubrań. Tatuś Lou mówi, że sprzedał wisiorek dla tego kotka, gdy był mały .Taki rudy z długimi kręconymi włosami – powiedziałem zachwycony na samą myśl o tych włoskach.

- Ach! Chodzi ci o Aprila Wooda.

- Kogo? – zapytał wujek.

- April Wood. Jest starszy ode mnie o dwa miesiące. To wnuk dyrektora i jeden z bardziej znanych modeli wśród zwierzołaków. Ponoć jakieś dwa tygodnie temu urodził mu się mały synek – powiedział sięgając po telefon.

Włączył em… No ten… Artykuł! Tak, artykuł o Aprilu.

- Miał robioną sesję wraz ze swoim partnerem podczas ciąży i zaraz po narodzinach z małym na rękach. Przeprowadzony był z nim wywiad. Planuje wrócić do pracy, gdy mały skończy trzy miesiące. Dość pogodny i miły kot.

- Och, ale on śliczny. A jego kociak będzie równie ładny co tatuś – zerknąłem do telefonu.

Na zdjęciach był April i jego włoski. Ale wyglądał inaczej, bo miał duży brzuch. Zmarszczyłem brwi.

- Rowen, a dlaczego on ma taki duży brzuszek?

- Bo na tym zdjęciu był w ciąży. Czyli czekał aż urodzi się jego synek.

Pokiwałem głową troszkę niepewnie.

- Na tym zdjęciu jest on razem ze swoim mężem, gdy czekali na ich kociaka. A tutaj są już ze swoim synkiem, widzisz? – pokazał mi inne zdjęcie.

Kiwnąłem głową.

- No dobrze, czyli ten mały kotek był w jego brzuszku. Ale jak on się tam znalazł?

Gdy tylko o to zapytałem Rowen otworzył usta zaskoczony, a wujkowie zaśmiali się głośno.

- No, bo widzisz… No to jest tak… Tato? Ratuj.

- O rany. W porządku. Aidan, chodź tu do mnie, kociaku.

Posłusznie podszedłem do wujka i usiadłem mu na kolanach.

- Widzisz na tym zdjęciu April jest ze swoim mężem, tak? Wiesz kto to mąż?

Kiwnąłem głową

- Tak, wiem. Mój tata jest mężem tatusia. Oni są razem.

- No właśnie i bardzo się kochają. Gdy kogoś lubisz, a potem kochasz to bierzesz z tą osobą ślub. Jesteście razem, a gdy już wiecie, że jesteście wystarczająco dorośli i się mocno kochacie to myśli się o dzidziusiu. No i właśnie ja z wujkiem tak się kochaliśmy. Mocno. Dlatego miałem kiedyś małego Rowena w brzuchu. Twoi tatusiowie kochają się mocno i dlatego ty tu jesteś z nami. Wyszedłeś z brzuszka tatusia. Tak samo na tym zdjęciu April kocha swojego męża, więc czekali na dzidziusia.

Zamyśliłem się na chwilę, po czym kiwnąłem głową.

- Rozumiem, bo się mocno kochają. Ale jak powstaje dzidziuś w tym brzuszku?

- O takich rzeczach dowiesz się jak będziesz większy. W szkole – powiedział wujek z chichotem.

- No dobrze. A co z tym ślubem? 

- Ze ślubem? – zapytał wujek.

- No, bo trzeba kogoś bardzo lubić, tak?

- Tak, każdy z nas ma kogoś specjalnego kogo w końcu pozna i będzie lubić aż się zakocha.

Uśmiechnąłem się szeroko.

- No, dobrze. To ja lubię Rowena. Będę mógł z nim wziąć kiedyś ślub? – zapytałem, na co wszyscy na chwilę zamilkli.

Zostałem zabrany przez Rowena i podniesiony do góry. Chłopak zachichotał.

- Pewnie, że tak, kociaku. Ja ciebie też lubię – powiedział dając mi całusa w policzek.



Rowen

                - Ty łobuzie! – zaśmiałem się, gdy Aiden po raz kolejny opryskał mnie wodą.

                Siedzieliśmy w wannie biorąc wieczorną kąpiel. Oczywiście kąpałem się w kąpielówkach. Niezręcznie czułbym się siedząc w wannie z małym Aidanem nago. Nie chciałbym go w żaden sposób zdemoralizować. Natomiast młody w ogóle nie przejmował się swoją nagością. W końcu był dzieckiem.

                Szary zaśmiał się dźwięcznie i ponownie chlusnął na mnie wodą. Dobrze, że mieliśmy zasłoniętą zasłonę, bo inaczej cała podłoga byłaby zalana.

                - Aidan, przestań, bo nie zbudujemy namiotu – powiedziałem, gdy Aidan rozpryskał wodę.

                Chłopczyk położył po sobie uszy i zrobił kaczy dzióbek spoglądając na mnie.

                - Przepraszam – powiedział.

                Uśmiechnąłem się i poczochrałem go po włosach.

                - Wychodzimy – zarządziłem i podniosłem się z wody, przez co poziom wody gwałtownie zmalał, na co zaśmiał się Aidan.

                - Ale śmieszek z ciebie – pokręciłem głową wyciągając go z wanny i zaczynając wycierać.

                Powycierałem go dokładnie, ubrałem i poleciłem by poszedł do mojego pokoju. Ja w tym czasie również się wytarłem i ubrałem w szare spodnie od dresu i luźną koszulkę. Gdy wyszedłem z łazienki poszedłem jeszcze do sypialni rodziców, która znajdowała się na parterze. Zapukałem trzy razy i wszedłem do środka.

                - Coś się stało, Rowen? – zapytał tato Darryn.

                Leżał już w łóżku. Ojciec siedział jeszcze przy biurku stukając coś na klawiaturze laptopa.

                - Chciałem się zapytać czy odwiózłbyś jutro Aidana do domu.

                - Czemu sam go nie odprowadzisz?

                - Oglądałem pogodę. Zapowiadali śnieżyce, co i tak jest u nas dziwne – powiedziałem opierając się o futrynę.

                - Oh, w takim razie okay. Struan, zostaw mi jutro Jeepa, dobrze? – zwrócił się do ojca. – Wiesz, że boję się jeździć po śniegu Audi.

                - Nie ma sprawy, kochanie – odpowiedział ojciec nie odrywając wzroku od komputera.

                - Dzięki. Dobranoc.

                - Dobranoc.

                Wróciłem na górę gdzie przed telewizorem znalazłem Aidana. Oglądał „Zwariowane melodie”.

                - To co, młody? Budujemy namiot?

                - Tak! – wykrzyknął podnosząc się z ziemi.

                - To przygotuj poduchy, kołdrę i koce, a ja nadmucham materac.

                Mały kiwnął główką i podszedł do łóżka zaczynając ściągać z niego wspomniane rzeczy. Ja w tym czasie nadmuchałem wcześniej już przygotowany materac i położyłem go na środku pokoju. Przysunąłem do niego krzesła, po czym spojrzałem na Aidana. Chłopczyk zaplątał się w koc. Zaśmiałem się i pomogłem mu się wydostać z „pułapki”.

                - Kanapowiec – powiedziałem ze śmiechem i rozłożyłem koc nad materacem przymocowując go do krzeseł.

                - Nie mów tak! – oburzył się Aidan.

              - Czemu nie? Kanapowce są bardzo urocze i słodziutkie, tak jak ty – powiedziałem szczypiąc delikatnie jego policzek.

                Chłopczyk zarumienił się soczyście, a ja zachichotałem.

                - Włóżmy do środka pościel – powiedziałem przenosząc pościel do środka namiotu.

                Aidam wziął poduszki. Niestety po drodze jedna mu spadła i młody wywrócił się uderzając twarzą w panele. Po chwili rozległ się jego głośny krzyk i płacz. Rzuciłem pościel na ziemię i podbiegłem do kotka. Podniosłem go z ziemi. Moim oczom ukazała się zakrwawiona buźka Aidana. Skrzywiłem się na ten widok. Młody zawodził głośno, a z jego usteczek wypływała krew.

                - Ci… Cichutko Aidan – próbowałem go uspokoić, ale kompletnie nie wiedziałem jak to zrobić.

                - Rowen? Co tam się dzieje? – usłyszałam z dołu tatę.

                - Tato, chodź tu szybko! – krzyknąłem coraz bardziej spanikowany.

                Aidan zawodził coraz głośniej, krew nie przestawała wypływać z jego ust, a ja nie wiedziałem, co robić. Po chwili do pokoju wszedł tato Darryn. Gdy tylko zobaczył, co się dzieje pobiegł do nas i uklęknął przed Aidanem.

                - Co się stało? – zapytałem oglądając twarzyczkę kotka.

                - Mały przewrócił się i uderzył buzią o panele – wytłumaczyłem czując jak głos mi drży.

                - Okropnie to wygląda – mruknął tato. – Chodź do mnie, skarbeńku – zwrócił się do kotka i podniósł go.

                Tata skierował się z młodym do łazienki. Poszedłem za nim nie chcąc zostawiać Aidana. Tato posadził płaczącego malca na szafce, po czym wziął mały ręcznik, namoczył go zimną wodą i zaczął wycierać delikatnie twarz chłopca.

                - B-boli – wychlipał Aidan.

                - Cichutko, nic nie mów – polecił mój tato.

                Okazało się, że mały wybił sobie zęba. Górą dwójkę. Najgorsze było to, że dziąsło nie chciało przestać krwawić.

                - Czemu nie przestaje lecieć? – zapytałem zmartwiony.

                - Dziąsła są bardzo unerwione – wyjaśnił tato. – O, już przestaje. – uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał chłopca po policzku. – Nadal boli?

                - T-trochę – dostał czkawki.

                - Biedactwo – tato wziął go na ręce i opuściliśmy łazienkę.

                Przeszliśmy z powrotem do mojego pokoju. Tata usiadł z małym na kolanach na łóżku. Zaczął przeczesywać włoski chłopca i kołysać go w swoich ramionach.

                - I co ja teraz powiem jego rodzicom? – zapytałem załamany siadając obok taty.

                - Nie przejmuj się. To był nieszczęśliwy wypadek. Mógł się zdarzyć wszędzie.

                - Niby tak, ale wiesz, Aidan jest oczkiem w głowie swoich rodziców.

                - A które dziecko nie jest? Nie przejmuj się tak, Rowen. Wszystko da się wyjaśnić. Pojedziesz jutro z nami i wyjaśnisz wszystko.

                - No właśnie nie pojadę – skrzywiłem się.

                - Dlaczego?

                - Mam jutro trening. Muszę na nim być. Trener powiedział, że jak się nie pojawię mogę się pożegnać z pierwszym składem – wyjaśniłem. – Poza tym sporo treningów już opuściłem.

                - Oh, w takim razie wstąp do nich po treningu. Ja odwiozę Aidana tak jak obiecałem.

                - Dziękuję, tato.

                Darryn uśmiechnął się tylko do mnie i wolną ręką pogłaskał mnie między uszami.

                - Kiedy tak wyrosłeś, synku? – szepnął patrząc na mnie z uśmiechem. – Jeszcze niedawno przybiegałeś do nas w nocy, bo się bałeś, a teraz masz już dwa lata i jesteś niezależnym, młodym mężczyzną – westchnął smutno.

                - Tato… - przytuliłem go uważając na śpiącego Aidana w jego ramionach. – Kocham cię.

                - Ja ciebie też synku.



Aidan

Kiedy się obudziłem zobaczyłem nad sobą kolorowy koc tworzący jakby daszek. Wokół mnie było mnóstwo poduszek i innych miękkich rzeczy. Zadowolony zamruczałem, po czym wyszedłem z namiotu. Okazało się, że Rowen siedział na krześle z słuchawkami w uszach. Wyglądał na smutnego, więc podszedłem niepewnie do niego.

- Rowen?

- Nie spisz, kociaku? Coś cię boli? – zapytał ściągając słuchawki. Pokręciłem głową próbując się wspiąć na jego plecy. 

- Nie, po prostu… Położysz się ze mną? Lubię jak śpisz ze mną, bo wtedy nie mam brzydkich snów! – powiedziałem z uśmiechem.

Chłopak pokiwał głową i też się uśmiechnął. Ale jakoś tak inaczej niż zwykle.

- A Rowen?

- Tak?

- Jesteś na mnie zły? – zapytałem niepewnie.

- Co? Nie, oczywiście, że nie. A teraz wracaj do namiotu. Czas spać – powiedział dając mi całusa w policzek.



- Tatusiu, tatusiu! Nie mam ząbka – wykrzyknąłem, gdy tylko wszedłem do domu.

Od razu wskoczyłem tatusiowi na ręce.

- Co? Pokaż.

Otworzyłem usta, a tatuś przyglądał się temu przez chwilę.

- Bolało?

- Tylko troszkę.

- To był wypadek. Mały budował namiot razem z Rowenem no i poślizgnął się na poduszce.

- Rozumiem. Przecież nic się takiego nie stało – powiedział tatuś Lou, a tata Sebastian tylko kiwnął głową i wziął mnie na ręce.

- Ale teraz Rowen jest na mnie zły.

- Co? Skąd ci taki pomysł przyszedł do głowy? – zapytał zdziwiony wujek.

- No bo miał taką dziwną minę i jak wychodziłem to tylko pogłaskał mnie po głowie.

Wujek pokręcił głową.

- Rowen nie jest na ciebie zły. Po prostu było mu przykro, że ci się to stało. Nie martw się – wujek pocałował mnie w czoło. – Dobra ja spadam. Rowen do was wpadnie później. Stwierdził, że będzie się musiał kajać po tym co się stało.



Tak jak wujek powiedział, Rowen pojawił się u nas w domu wieczorem. Jednak poszedł od razu rozmawiać z moimi rodzicami.

- Naprawdę nic się nie stało. Może chcesz zostać na herbatę? Na pewno Aidan się ucieszy.

- Nie, dziękuję. Będę już szedł – powiedział od razu chłopak.

Rozmawiali chwilę w kuchni, ale Rowen musiał wszystko szybko załatwić, bo właśnie miał zamiar ubrać buty. Zrobiło mi się przykro. Wybiegłem na korytarz.

- Rowen, ja przepraszam! Naprawdę! Proszę, powiedz, że mnie jeszcze lubisz! – powiedziałem czując jak w oczach zbierają mi się łzy.

- Co? Oczywiście, że cię lubię – powiedział podnosząc mnie do góry. – Nie powinieneś myśleć inaczej – powiedział dając mi całusa w policzek. – Albo jednak zostanę na herbatę – powiedział do mojego taty niosąc mnie do kuchni.

No i został na herbatę, i na noc.

Dwa miesiące później.

Niedawno zacząłem chodzić do szkoły. Okazało się to bardzo fajne. Miałem mnóstwo znajomych. 

- Ładne mam spinki? – zapytał mój kolega.

Był psołakiem. Do tego bardzo miłym.

- Tak, bardzo. A dlaczego pytasz?

- Bo dziś idziemy z moim opiekunem na zakupy i chcę by powiedział, że ładnie wyglądam. Lubię się sam czesać, a Olivier zawsze mówi, że ładnie mi to wychodzi.

Pokiwałem głową.

- A co z tobą? Masz opiekuna?

- Nie, mieszkam z moimi tatusiami. Ale mam też Rowena – powiedziałem, na co chłopiec kiwnął głową.

- I co?

- Co, co? – zapytałem zdziwiony.

- Co robisz by cię chwalił? – zapytał, a ja wzruszyłem ramionami, udając, że wiem, o co chodzi.

- Mnóstwo rzeczy robię. Tak, bardzo dużo.

Po szkole odebrał mnie Rowen. Miałem weekend spędzić u niego. Zaraz po szkole w domu wujek dał nam obiad, a potem ja wziąłem się za odrabianie lekcji. Rowen natomiast siedział razem z kolegami.

- Och, sam nie wiem, co myślisz? Czy blond włosy są ładne?

Nie wiedziałem o czym rozmawiają, ale słysząc to pytanie od razu nadstawiłem uszy.

- Hm… Nie wiem, ale na pewno czarne są świetne.

Popatrzyłem na moje włoski. Moje są szare, nie czarne. I na myśl o tym od razu wiedziałem, co mogę zrobić by przypodobać się Rowenowi.



Rowen

                - Aidan, zrobiłeś już wszystkie zadania? – zapytałem, gdy pożegnałem się ze znajomymi.

                Mały siedział przy stole i właśnie pakował kolorowe kredki z powrotem do piórnika.

                - Tak – pokiwał główką.

                - Mam ci sprawdzić?

                - Jak chcesz – powiedział podając mi zeszyt.

                Wziąłem od chłopca zeszyt w białe kropki i przekartkowałem go. Zatrzymałem strony na zadaniu domowym Aidana i przeleciałem wzrokiem po prostych rachunkach matematycznych.

                - Aidan, ile jest pięć plus osiem plus cztery? – zapytałem spoglądając na kotka.

                Chłopczyk z konsternacją na twarzy zaczął liczyć na paluszkach.

                - Siedemnaście – powiedział po chwili.

                - To czemu napisałeś piętnaście? – pokazałem mu zeszyt i zły wynik.

                - Ojejku! Przepraszam!

                - Nic nie szkodzi. Zmień wynik na dobry – poleciłem.

                - Dobrze!

                Ja w tym czasie przeszedłem do kuchni by zrobić sobie koktajl bananowy. Wiedziałem, że młody też się skusi.

                - I jak tam? Poprawiłeś? – zapytałem.

                - Tak! Rowen? A masz może farbki? – zapytałem wchodząc do kuchni.

                - Farbki? – zdziwiłem się. – A po co ci farbki?

                - Em… Chciałbym pomalować? Tak, chciałbym pomalować.

                - No dobrze. Myślę, że gdzieś powinniśmy mieć jakieś farby. Poszukam jak tylko zrobię koktajl, dobrze?

                - Tak, a mogę puścić sobie bajki?

                - Tak, oczywiście – uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie.

                Młody zamruczał rozkosznie, po czym poszedł do salonu oglądać kreskówki. Ja zabrałem się za dalsze przygotowywanie koktajlu. Pokroiłem trzy banany, dolałem jogurtu naturalnego i łyżeczkę cukru. Zmiksowałem to wszystko i przelałem do dwóch wysokich szklanek. Przeszedłem do salonu i podałem jedną szklankę Aidanowi.

                - Dziękuję! – powiedział z uśmiechem odbierając ode mnie szklankę.

                - Proszę bardzo.

                - Rowen, a gdzie jest wujek Darryn?

                - W swoim pokoju. Pracuje, wiesz?

                - Aha.

                - To ja pójdę poszukać tych farbek, a ty wypij spokojnie koktajl.

                Wyszedłem z salonu. Przeszedłem korytarzem do sypialni rodziców. Zapukałem trzy razy, po czym wszedłem do środka. Tato siedział na łóżku przecierając oczy.

                - Coś się stało, tato? – zapytałem odrobinę zmartwiony.

                - O, Rowen. Nie nic się nie stało, nie martw się.

                - Na pewno? – podszedłem i usiadłem obok niego.

                - Tak, po prostu jestem bardzo zmęczony. Nie spałem dzisiaj dobrze, a w dodatku twojego ojca nie ma przez ten tydzień. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca sam w tym wielkim łóżku.

                - Tato… - westchnąłem i przytuliłem go. – Czemu nic nie mówiłeś?

                - To nie twoje zmartwienie. Poza tym nie jesteś już małym chłopcem. O co miałbym cię prosić?

                - Tato, ja wciąż jestem twoim dzieckiem i jeśli nie czułeś się tu dobrze sam, trzeba było do mnie przyjść. Ale ty oczywiście jesteś zbyt uparty.

                Darryn parsknął śmiechem.

                - Po kimś musisz to mieć.

                - Dzisiaj wieczorem naślę na ciebie Aidana byś nie spał sam.

                - Dziękuję – pogłaskał mnie po włosach. – No, to po co przyszedłeś?

                - Młody chciałby pomalować farbkami i przyszedłem zapytać czy mamy w domu farby.

                - Powinny gdzieś tu być. Jeszcze z czasów jak chodziłeś do szkoły – powiedział i wygrzebał z szuflady stare farby plakatowe. – Proszę bardzo – wręczył mi farby.

                - Dzięki tato. Idziesz ze mną do salonu? Oglądniemy jakiś film.

                Tato uśmiechnął się tylko i pokręcił głową.

                - Nie, mam jeszcze trochę pracy, a nie chcę siedzieć po nocy.

                - No dobrze.

                Wróciłem do salonu i podałem farby Aidanowi. Mały ucieszył się i zabierając farby pobiegł na górę do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem na kanapie. Mimo tego, co powiedział tato nadal trochę się martwiłem. Po namyśle postanowiłem, że nie tylko Aidana podrzucę dziś do taty, ale samego siebie również.



Aidan

Gdy tylko zamknąłem się w pokoju Rowna od razu otworzyłem pudełko i wyciągnąłem z niego czarną farbkę. Wiedziałem, że Rowenowi się spodoba, gdy będę miał czarne włosy. Takie jakie lubi. Podszedłem do lustra stojącego obok łóżka. Zabrałem mięciusią podusię, którą wujek kupił specjalnie dla mnie i usiadłem na niej przed lustrem. Złapałem niepewnie moje włosy. Tak szczerze, to nie chciałem tego robić, ale powinienem sprawiać by Rowen był szczęśliwy. 

Odetchnąłem głęboko i otworzyłem czarną farbkę. Niepewnie nabrałem troszkę na pędzelek i przejechałem po włosach no, ale nie zostało zbyt wiele, więc umoczyłem dwa palce, to już dało lepszy efekt. Zacząłem jeździć po moich włosach palcami, starając się jak najdokładniej nałożyć farbkę. Później zacząłem używać nie tylko palców ale i całej dłoni. Okazało się to dość fajną zabawą. Znaczy, do czasu aż nie pojawił się Rowen.

- Aidan?!

- Ta-dam? Em… Rowen, jak wyglądam? Znaczy się… Mówiłem… Ja słyszałem jak mówiłeś, że podobają ci się czarne włosy i… - Widząc jego minę wiedziałem, że był zły. – Przepraszam…

- Aidan, nie przepraszaj, słyszysz? – zapytał podchodząc do mnie, ale było za późno, bo już zacząłem płakać. – Nie jestem na ciebie zły, rozumiesz? Po prostu zaskoczony. Nie rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Lubię twoje włoski, są śliczne.

- Przepraszam, ja po prostu chciałem być ładny i…

- Co się stało? O Boże! Aidan ha, ha, ha! O rany, jaki uroczy, umorusany kociak – wykrzyknął tata Rowena od razu rozluźniając atmosferę. – Aidan, trzeba zrobić ci zdjęcie. Oh, jesteś rozkoszny z tymi swoimi dziecięcymi pomysłami – powiedział biorąc mnie na ręce. – A teraz powiedz wujkowi, dlaczego to zrobiłeś.

- Bo mój kolega mówił, że jak się kogoś lubi to trzeba się starać. On zawsze robi tak by jego opiekun był zadowolony i ja chciałem by Rowen też ze mnie był. A mówił, że lubi czarne włosy. Słyszałem i… - znów się rozpłakałem.

- Oh, maluszku. Nie płacz. Chodź, umyjemy ci te włoski, a potem Rowen ci je wysuszy i rozczesze. Wiem, że lubi twoje włoski takie jakie są, prawda Rowen?

- Oczywiście, że tak. Nie musisz się starać, skarbie – powiedział dając mi całusa w policzek.

Później po kąpieli wysuszył mi włoski oraz rozczesał i ładnie je uczesał! A wieczorem razem poszliśmy do wujka by nie było mu przykro.




Rano obudził naszą trójkę zapach smażonych naleśników. Po chwili do sypialni wszedł wujek.

- Wróciłeś! Miałeś być dopiero jutro! 

- Tak, ale tęskniłem i czułem, że ty też – powiedział dając buziaka wujkowi, a potem podał nam wszystkim śniadanko. – A to dla was nagroda za dotrzymanie towarzystwa Darrynowi. Aiden? Co się stało z twoimi włoskami? Ściemniały ci.

Na to Rowen i wujek zaśmiali się, a ja schowałem twarz w poduszce.

- No cóż, tato. To dość ciekawa historia, ale nie na teraz, bo ten biedny słodziak się wstydzi – powiedział Rowen, czochrając mnie po włosach.

Zamruczałem zadowolony i przytuliłem się do niego.

Rowen

                - Witaj Rowen! – powiedział wujek Lou, gdy wszedłem do ich domu. – Jak tam trening?

                - Dobrze. We wtorek gramy mecz z drużyną z Melbourne. Trener daj nam straszny wycisk – powiedziałem rozbierając się. – A gdzie Aidan?

                - W salonie. Nie czuje się dzisiaj najlepiej. Pewnie złapał jakiegoś wirusa w szkole. Cały dzień spędził pod kocem na zmianę śpiąc i płacząc z powodu bólu głowy – powiedział prowadząc mnie do kuchni, z której wchodziło się do salonu. – Herbaty?

                - Tak, poproszę. Biedny Aidan – mruknąłem siadając przy stole. – Śpi?

                - Tak.

                - Czemu nie zabrałeś go do lekarza?

                - Sebastian kończy pracę dopiero po dwudziestej trzeciej, a ja nie mam prawa jazdy, więc nie mam jak zabrać go do miasta, a ciągać go w takim stanie komunikacją miejską byłoby zabójstwem.

                - Racja – przyznałem. – A dlaczego Sebastian wraca tak późno?

                - Mają jakieś duże zlecenie w firmie i Seba musi zostawać dłużej. Podałem Aidanowi leki to biedny zasnął zmęczony ciągłą gorączkom.

                - Biedny Kocurek.

                - Jakbyś go zobaczył to mógłbyś pomyśleć, że nafaszerowałem go jakimiś narkotykami. Mały nie jest w stanie sam się podnieś. Ledwie rączkami rusza. Na przemian tylko płacze i śpi. Tak mi go szkoda – postawił na stole kubek z herbatą, po czym sam usiadł naprzeciwko mnie. – Dla małego dziecka tak długo utrzymująca się gorączka to za dużo. Boję się, że to coś poważnego. Przecież zazwyczaj gorączka spada po lekach.

                - Spokojnie, Lou – położyłem dłoń na jego. – Gdy tylko wróci Sebastian pojedziemy do szpitala. Będzie dobrze – uśmiechnąłem się.

                Szary odwzajemnił uśmiech. Po chwili usłyszeliśmy słaby płacz Aidana. Lou od razu poderwał się z krzesła. Spojrzał na zegarek.

                - Spał niecałe pół godziny – powiedział i wyszedł z kuchni.

                Udałem się za nim do salonu. Lou usiadł na skraju kanapy, na której leżał jego syn i pochylił się w stronę dziecka. Podszedłem bliżej i spojrzałem na Aidana. Leżał pod kołderką, między wielkimi poduchami. Dodatkowo był przykryty kocem. Miał spocone czółko i czerwone policzki. Oddychał ciężko, przez usta. Po policzkach płynęły mu łzy.

                Lou podniósł młodego i przytulił go do siebie. Teraz mogłem zobaczyć, co kotek miał na sobie. Był ubrany w swoją ulubioną piżamkę w kropki, a na stopach miał puchate skarpetki.

                - Nie płacz, kochanie – szepnął Lou. – Za niedługo przyjedzie tatuś i pojedziemy do lekarza – powiedział kołysząc synka w ramionach.

                Zrobiło mi się okropnie żal małego. Pogłaskałem go po włoskach.

                - Muszę spróbować go na nowo uśpić – powiedział Lou i wstał z małym z kanapy. – Sebastian będzie dopiero za trzy godziny. Musimy to wycierpieć.

                - A może zadzwonię do taty i poproszę go by was podwiózł do szpitala? – zaproponowałem, gdy Lou zaczął chodzić powoli po pokoju.

                - Nie, nie dzwoń. Twoi rodzice są zapracowani. Nie chcę ich dodatkowo wykorzystywać. Poza tym mały już się trochę uspokoił. Te pobudki są uciążliwe, ale Aidan za każdym razem jest coraz bardziej zmęczony i szybciej zasypia.

                Gdy mały na powrót zasnął Lou położył go pod kołderką i pocałował w czoło.

                - Mam nadzieję, że teraz pośpi dłużej niż półgodziny – mruknął Lou, gdy wróciliśmy do kuchni. – Jesteś głodny?

                - Nie, jadłem z kumplami na mieście, ale dziękuję – powiedziałem i wziąłem do ręki kubek z herbatą. – Może napisz do Sebastiana i poproś go by postarał się być jak najszybciej z pracy.

                - To dobry pomysł – przyznał i sięgnął po swoją komórkę, po czym wystukał wiadomość do swojego męża.

                Nie musieliśmy długo czekać na telefon od Sebastiana…



Aidan

Gdy się obudziłem po raz kolejny, słyszałem wyraźnie, że tata jest już w domu. Od razu chciałem do nich pójść, ale gdy tylko usiadłem znów to poczułem. Taki nieprzyjemny ból głowy i zrobiło mi się niedobrze. Zwymiotowałem.

- Tatusiu! Tatusiu! – zapłakałem głośno przestraszony.

Naprawdę nie rozumiałem, co się dzieję, a do tego zwymiotowałem na ulubiony kocyk tatusia!

- Aidan, co sie sta…? Oh, mój biedny, mały kotek – powiedział tatuś podchodząc do mnie razem z tatą Sebastianem i Rowenem.

Zrobiło mi się strasznie wstyd.

- Niech Rowen wyjdzie – powiedziałem cicho do taty.

- Co? Dlaczego?

- Bo mi wstyd.

- Nie musi, maluchu. Nie pytaj lepiej wujka Derryna, co ja potrafiłem zrobić jak byłem mały. A teraz chodź, ja cię wezmę i pomogę umyć ząbki, a twój tatuś zabierze koc, tak? – zapytał, a ja od razu wskoczyłem mu w ramiona znów płacząc.

Nie mogłem przestać płakać. Okropnie źle się czułem i miałem już tego dość. Rowen zabrał mnie do łazienki i pomógł się oczyścić. Umyłem ząbki, zmieniłem piżamkę, a na samym końcu dał mi buziaka w policzek i wrócił ze mną do czystego już salonu. Tata Sebastian i tatuś Lou siedzieli na kanapie. 

- Czas jechać do lekarza. Mój mały kotek nie może się tak męczyć – powiedział tatuś dając mi buziaka w policzek.

Pomógł mi ubrać kurtkę na piżamkę oraz buty, a Rowen wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Tata Sebastian prowadził i rozmawiał cicho o czymś z tatusiem, a Rowen głaskał mnie po głowie siedząc ze mną z tyłu.

- Jeśli się twoi rodzice zgodzą to zostanę dziś u was na noc, chcesz? – pokiwałem od razu głową.

- Tak, poproszę – powiedziałem cicho krzywiąc się, gdy znów zaczął mnie boleć brzuszek.

Na szczęście zdążyliśmy dojechać już do szpitala, więc tatuś mnie wysadził i gdy zrobiło mi się niedobrze odszedł ze mną na bok. 

- Lepiej?

Kiwnąłem głową i gdy tatuś podał mi butelkę wody przepłukałem usta. Potem tata Sebastian wziął mnie na ręce i poszliśmy do poczekalni. Gdy już weszliśmy do lekarza okazało się, że nie jestem pierwszym dziś dzieckiem, które się źle czuło i, że panuje grypa żołądkowa. Z tego co zrozumiałem to choroba, przez którą właśnie można się czuć tak źle jak dziś ja. Dostałem leki oraz pan doktor powiedział rodzicom kilka rzeczy, które muszą zrobić bym poczuł się lepiej, a potem wróciliśmy do domu.

- Rowen, może powinieneś już jechać? Żebyś się nie zaraził – powiedział niepewnie tatuś.

Chłopak jednak tylko się uśmiechnął.

- Nic mi nie będzie. No i obiecałem Aidanowi, że jeśli się zgodzicie to zostanę dziś na noc.

Tatuś uśmiechnął się tylko i pokiwał głową. Zabrał mnie na górę gdzie dostałem leki, a potem znów zasnąłem. Budziłem się kilka razy, bo naprawdę źle się czułem, ale gdy Rowen położył się do mojego łóżka od razu zrobiło mi się weselej. Ale było mi troszkę wstyd bo śmierdziałem przez to, że wymiotowałem.

- A Rowen? Może położysz się w salonie? Nie pachnę zbyt ładnie.

- Daj spokój, książę. Jesteś chory i to jest normalne. A teraz śpij, maluchu – powiedział całując mnie w czoło, a ja zasnąłem już spokojnie na całą noc z nadzieją, że jutro będę się czuł lepiej.



Rowen

                - Z kim tak ciągle konwersujesz? – zapytał mój kolega z drużyny, gdy wracaliśmy autokarem do Sydney.

                Wracaliśmy z turnieju w Melbourne. Była trzecia popołudniu. Do miasta mieliśmy dojechać za jakieś dwie godziny. Większość członków drużyny odsypiała rozegrany i wygrany dzisiaj rano mecz.

                - Z Aidanem – uśmiechnąłem się pod nosem i odpisałem na kolejną wiadomość.

                - Szczęściarz z ciebie.

                - Tak, ale nie martw się i ty w końcu kogoś znajdziesz. To niekoniecznie musi być zwierzołak – powiedziałem chowając telefon do plecaka.

- Masz rację, ale i tak wiesz, że chętnie bym bzykał tylko ciebie – puścił mi oczko.

Zaśmiałem się krótko. Już od dawna wiedziałem, że mój przyjaciel był we mnie zabujany, ale wyjaśniłem mu, że nie traktuje go jak kogoś więcej niż przyjaciela. Zrozumiał to, ale i tak nie szczędził sobie tego typu tekstów.

- Czas się przespać – ziewnął szeroko. – Ty też powinieneś na chwilę zmrużyć oczy. Z tego co mówiłeś jak dojedziemy na miejsce to od razu idziesz do Aidana na urodziny, racja?

- Tak – przyznałem i sięgnąłem po poduszkę, którą podłożyłem sobie pod głowę.

Urodziny Aidana przypadały na początek zimy, więc na zewnątrz, ale też i wewnątrz autokaru było dosyć chłodno. Otuliłem się szczelniej bluzą i ułożyłem wygodnie. Zmęczenie z dzisiejszego poranka szybko dało mi o sobie znać i już po chwili odpłynąłem do krainy Morfeusza.



- Witaj, synku – przywitał mnie tato Darryn, gdy wysiadłem z autokaru.

Byłem jeszcze okropnie zaspany i ziewałem co pięć sekund, ale uśmiechnąłem się do rodziców uprzejmie. Podszedłem do taty i przytuliłem go, a następnie tatę Struna.

- Jak poszło? Nic nie napisałeś! – powiedział oskarżycielskim tonem tata Darryn.

- Przepraszam, tato. Wygraliśmy dzisiejszy i wczorajszy mecz.

- No to gratulację!

- Dzięki – uśmiechnąłem się.

- Jesteś gotowy na przyjęcie?

- Jeśli nie zaziewam się na śmierć to owszem jestem. Stęskniłem się za Aidanem – przyznałem przeczesując dłonią włosy. – Kupiłeś prezent, o który cię prosiłem?

- Tak. Zgodnie z życzeniem, srebrny księżyc z niebieskimi kamyczkami – powiedział wyciągając z torby pudełeczko z prezentem.

Wziąłem je do ręki i zaglądnąłem do środka. Uśmiechnąłem się na widok wisiorka.

- Jest idealny. Dziękuję za pomoc.

- Nie ma problemu – tato machnął ręką. – Chodźmy już, bo się spóźnimy na przyjęcie – pogonił mnie.

Ojciec pomógł mi z walizką i poszliśmy do samochodu, a następnie udaliśmy się w drogę do domu Aidana. Chcąc nie chcąc zasnąłem w samochodzie. Oczy same mi się zamknęły, a dodatkowo w samochodzie było tak przyjemnie ciepło…



Obudził mnie ciepły, łaskoczący oddech na policzku. Mruknąłem pod nosem i mlasnąłem. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Nadal siedziałem w samochodzie, chociaż silnik był wyłączony. Czułem ciężar na lewym ramieniu. Obejrzałem się i spostrzegłem wpatrujące się we mnie niebieskie oczy.

- Aidan?

- Obudziłeś się – szepnął prostując się do siadu.

Dopiero teraz zauważyłem, że wygląda inaczej niż gdy się widzieliśmy po raz ostatni. Był… dojrzalszy. Stał się nastolatkiem. Na szczęście pozostało mu pucate, słodkie liczko.

- Aidan… - szepnąłem dotykając jego policzka. – Zmieniłeś się.

Kot nagle spochmurniał.

- Nie podobam ci się taki? – zapytał niepewnie.

- Wręcz przeciwnie – uśmiechnąłem się. – Teraz mogę zrobić to – powiedziałem i pochyliłem się w jego stronę by móc dosięgnąć jego ust.

Złożyłem na nich delikatny pocałunek czekając na reakcję szarego. Kot westchnął jedynie zaskoczony. Uśmiechnąłem się pod nosem i ponownie go pocałowałem, po czym odsunąłem się od niego na długość ramion. Chłopak wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. Zaśmiałem się i poczochrałem go po włosach.

- Na razie wystarczy tych nowości – powiedziałem i wysiadłem z samochodu. – Chodźmy na to przyjęcie, bo będą się o nas niepokoić i mam dla ciebie prezent.

- Naprawdę? – ocknął się nagle i wyszedł z samochodu. – Jaki?

Uśmiechnąłem się i sięgnąłem do kieszeni po ładne, pomarańczowe pudełko i podałem mu je. Chłopak przejął je ode mnie i drżącą dłonią otworzył wieczko. Jego oczy powiększyły się dwu krotnie, gdy zobaczył, co jest w środku. Podniósł na mnie wzrok z niemym pytaniem czy to na pewno dla niego.

- Tak, kotku. Chcę byś tego już nigdy nie zdejmował no chyba, że będziesz musiał – powiedziałem i pomogłem mu założyć naszyjnik. – Wiem, że jesteś jeszcze młody, ale powiem ci coś bardzo ważnego – chwyciłem w dłonie jego policzki. – Kocham cię bardzo mocno.



Aidan

Uśmiechnąłem się do niego szeroko, po czym stanąłem na palcach i musnąłem jego policzek.

- To teraz ja coś ci powiem. Wiem, że jesteś już stary – powiedziałem z uśmieszkiem, na co Rowen przewrócił oczami. – Ale też cię kocham – powiedziałem i pociągnąłem go w stronę domu.

Gdy weszliśmy do środka od razu zdjąłem kurtkę, czapkę oraz buty by z niemałą pewnością pokazać się Rowenowi w moim stroju. Tata Lou był ze mną wczoraj na zakupach i pomógł wybrać mi ubrania na urodzinowe przyjęcie. Wybrałem białą, delikatnie przezroczystą koszulę ze złotymi guzikami, idealnie dopasowane ciemne jeansy podkreślające moje biodra oraz czarne creepersy. Do tego założyłem dziś złoty zegarek, który podarował mi jakiś czas temu tata Sebastian i niewielki diadem we włosach, który rodzice dali mi wczoraj. Żartobliwie pamiętając jak nosiłem diadem zabawkę i jak w takim pojechałem na przyjęcie do Rowena.

- Wyglądasz… pięknie, cudownie, o Boże!

Zaczerwieniłem się lekko, po czym jednak uśmiechnąłem szeroko, zerkając na niego z pod przymkniętych powiek.

- Naprawdę?

- Tak ja…

- Chłopcy, zabawa jest w salonie. Chodźcie tu – odezwał się rozbawiony wujek.

W salonie siedzieli rodzice Rowena, moi rodzice, ciocia z moim wujkiem i kuzynem oraz moja babcia. No i mój najlepszy przyjaciel ze szkoły. Więcej osób nie zapraszałem, bo nie czułem takiej potrzeby. Chciałem jak najszybciej być sam z Rowenem. Moje życzenie spełniło się dopiero późnym wieczorem, gdy wszystkie prezenty znalazły się w moim pokoju. Pomogliśmy moim rodzicom posprzątać, a potem mogłem już zniknąć w mojej sypialni gdzie od razu zostałem przyparty delikatnie do ściany i pocałowany miękko.

- Jak podobały ci się twoje urodziny?

- Cóż nie czuję jakiejś specjalnej różnicy. Mam może i rok no, ale to wciąż jestem ja. Tak szczerzę to czekam na drugie urodziny, bo chcę mieszkać juz z tobą – powiedziałem oddając pocałunek, którym mnie znów obdarował.

- Zobaczysz, szybko minie i wtedy będziemy razem. Na zawsze – wyszeptał do mojego ucha, a mnie przeszły dreszcze.

Poczułem jak się uśmiecha.

- Czujesz to?

- Ja.. - wyszeptałem cicho, na co on tylko pocałował mnie lekko i pchnął na moje łóżko. 

- Trzeba się tym zająć.



Siedzieliśmy na stołówce z moimi znajomymi w szkole. No dobra, może nie wszyscy byli moimi znajomymi. Wiedziałem, że nie wszyscy mnie lubią. Tyler, mój przyjaciel, zawsze twierdził, że po prostu mi zazdroszczą, ale ja jakoś nie umiałem zrozumieć czego. Od moich urodzin minęło pięć miesięcy i byłem coraz bardziej nerwowy gdyż było coraz bliżej tych dni.

- Aidan, przestań tyle jeść. Powinieneś się troszkę ograniczyć, bo inaczej twój partner, o ile zwierzołak może nim być, nie będzie cię chciał, gdy będziesz go potrzebować – powiedział jeden z tych znajomych.

- Oczywiście, że będzie mnie chciał – powiedziałem pewnie. – A tobie nic do tego. Przynajmniej ja nie jestem dechą na dwóch patykach – powiedziałem uśmiechając się pewnie.

- Tak. Jesteś tego taki pewny? A robiliście już coś ? – zapytał, a ja oblałem się od razu rumieńcem. – Ach, czyli tak. I kiedy to było? Pewnie dawno, co? Wystarczy, że cię raz zobaczył nago i już ma cię dość.

Poczułem nagle nieprzyjemny skurcz. Bo cóż… Kiedy po moich urodzinach u mnie w sypialni się całowaliśmy skończyło się na pieszczotach. No i byłem nagi. Ale od tej pory nic się nie wydarzyło. Rowen wrócił do całowania mnie w policzek i nagle to do mnie dotarło. Czyżby on faktycznie się mnie brzydził? Jakoś ciężko było mi w to uwierzyć, ale niepewność zaczynała pomału wkradać się do mojego serca i ściskać je boleśnie. Niepewnie odsunąłem od siebie swoją tacę tracąc apetyt…



Rowen

                - Nie rozumiem – powiedziałem bezradny do słuchawki.

                Rozmawiałem z Aidanem przez telefon. Zadzwoniłem by upewnić się, że przyjedzie dzisiaj do mnie, ale szary zaczął się wykręcać. Mówił, że ma dużo nauki i nie da rady się ze mną spotkać.

                - Aidan, przecież jutro jest sobota – zauważyłem.

                - No… tak, ale chciałbym się pouczyć na poniedziałek – powiedział z lekkim ociąganiem.

                - Aidan, czy coś się stało? Dziwnie się ostatnio zachowujesz. Nie chcesz się ze mną widywać, a ostatnio nawet rozmawiać. Zaczynam się o ciebie martwić, kotku.

- Spokojnie, Rowen. Nic mi nie jest. Po prostu ostatnio w szkole nas okropnie ścigają do nauki i mam mało czasu.

                Westchnąłem ciężko.

                - Czyli, że nie przyjdziesz?

                - Nie…

                - Spoko, w takim razie ja przyjadę do ciebie – powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłem się.

                Coś mi tu nie pasowało. Ta jego nagła zmiana zachowania. Nie, to nie był mój Aidan. Poza tym nie wierzyłem w to ściganie przez nauczycieli do nauki.

                Zbiegłem na dół po schodach i ubrałem się szybko. Ostatnio zdałem egzamin na prawo jazdy, więc nie musiałem polegać na swoich rodzicach czy komunikacji miejskiej, która nie raz jeździła jak jej się podobało.

                - Tato! Wychodzę! – oznajmiłem.

                - Gdzie idziesz? – zapytał tato Darryn od razu pojawiając się w przedpokoju.

                - Jadę do Aidana.

                - A czy przypadkiem to on nie miał przyjechać do nas? – zapytał zdziwiony.

                - Niby tak, ale zaczął się wywijać nauką, a przecież zaczął się weekend. Coś mi tu nie gra i chcę to sprawdzić – wyjaśniłem.

                - No dobrze. Jedź ostrożnie i daj znać czy wrócisz na noc.

                - Dobrze. Na razie tato – pożegnałem się i wyszedłem z domu.

                Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę do domu swojego chłopaka. Na miejsce dojechałem po dwudziestu minutach. Wysiadłem z samochodu i udałem się pod drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem i poczekałem chwilę. Odtworzył mi ojciec Aidana.

                - O, witaj, Rowen. Aidan nie wspominał, że przyjedziesz – powiedział, wpuszczając mnie do środka.

                - Bo to on miał przyjechać do mnie, ale zaczął się wykręcać nauką – wytłumaczyłem, rozbierając buty.

                - Nauką? Jaką nauką? Przecież Aidan siedzi u siebie w pokoju i słucha muzyki. Aż tu ją słychać. W takim hałasie nie da się uczyć.

                - Pójdę to wyjaśnić – powiedziałem i udałem się na piętro.

                Gdy wszedłem na górę muzyka okazała się być naprawdę głośna. Zastanawiałem się co on tam robi w takim hałasie. Nie zaprzątając sobie głowy pukaniem od razu wszedłem do środka. Aidan i tak by nie usłyszał gdybym zapukał. Okazało się, że chłopak skakał na skakance. Miał zamknięte oczy, a przez głośną muzykę nawet się nie zorientował, że wszedłem do środka. Widziałem jak po jego skroniach ciekną kropelki potu.

                - Aidan? – zapytałem podchodząc do niego bliżej.

                Chłopak otworzył oczy i odskoczył nagle do tyłu przestraszony.

                - Co ty tu robisz?! – krzyknął, wyłączając muzykę.

                - Mogę wiedzieć co ty robisz? Dlaczego mnie okłamujesz? – zapytałem, ignorując jego pytanie.

                - A nie widać?! – krzyknął, łapiąc się za głowę i siadając na łóżku. – Ćwiczę byś mnie znowu chciał. Okłamałem cię, bo nie chciałem byś mnie takim oglądał.

                - Takim? – zapytałem, siadając obok niego.

                Chciałem go przytulić, ale odsunął się ode mnie.

                - Nie dotykaj mnie. Cały się kleję, to obleśnie – szepnął, odwracając głowę.

                - Wcale nie – powiedziałem i mimo wszystko go przytuliłem. – Nie jesteś obleśny. Jesteś kochany.

                - Ta… - mruknął.

                - To powiesz mi, o co chodzi? – zapytałem, spoglądając na niego.

                Szary westchnął głośno i przecierając czoło frotką, którą miał na ręce zaczął mówić.

                - Jakiś tydzień temu ktoś w szkole zwrócił mi uwagę, że za dużo jem i jestem za gruby. Poruszył temat naszych zbliżeń. Oczywiście nic mu nie mówiłem. Domyślił się. Pomyślałem sobie wtedy, że rzeczywiście od moich urodzin do niczego między nami nie doszło. Wtedy pomyślałem, że może to dlatego, że jak ostatnim razem widziałeś mnie… nago – odchrząknął – to rozczarowałeś się tym jak wygląda moje ciało. Moje tłuste ciało – dodał ciszej.

                Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami. Jak on mógł sobie cos takiego ubzdurać. Chociaż to też po części moja wina. Nie poświęciłem mu wystarczającej ilości czasu i pieszczot.

                - Moje biedne kociątko – mruknąłem i przytuliłem go mocno. – Nigdy więcej tak nie mów i nie daj sobie niczego takiego wmówić, jasne?

                Kot kiwnął głową.

                - Dziękuję, że przyjechałeś. Chociaż… nie sądziłem, że mówiłeś poważnie.

                - Ja zawsze mówię poważnie. A tak z samej ciekawości… Udało ci się coś schudnąć?

                - Nie – skrzywił się. – Niby ćwiczę, ale przez cały tydzień nie udało mi się nic zrzucić. Brak mi samozaparcia i jak tylko zostawałem sam w domu nie mogłem się powstrzymać i podjadałem – szepnął i ukrył twarz w dłoniach.

                - Spokojnie, nic się nie dzieje i wcale nie jesteś gruby. Według mnie masz dobrą wagę i nie musisz się tak przejmować, rozumiesz? Dla mnie nigdy nie będziesz musiał się zmieniać. Kocham cię takim jakim jesteś – powiedziałem i pocałowałem go mocno w usta.



Aidan

Pocałunek jakim mnie obdarzył Rowen wcale nie spowodował, że przestałem się przejmować. Jeśli to w ogóle możliwe, zacząłem jeszcze bardziej się starać. Z początku było ciężko, ale w końcu zacząłem ograniczać posiłki. Jadłem tyle by mieć siłę, ale by nie być najedzonym. Może i to był głupi pomysł, ale miałem świadomość, że się nie obżeram. Oprócz tego zacząłem jeszcze więcej ćwiczyć. Nie chcąc jednak by mój chłopak znów zaczął temat. Że wyglądam dobrze i nie muszę nic zmieniać. A ja wiedziałem, że muszę być dla niego jeszcze lepszy. Dlatego pilnowałem by na co dzień wydawało się wszystkim, że jem normalnie. Tu wyrzucona połowa obiadu, tu rozbełtane śniadanie na talerzu w taki sposób by wyglądało, że jadłem i można wymieniać w nieskończoność. 

Rowen jednak wydawał się domyślać prawdy, bo zawsze zabierał mnie, gdy mieliśmy wyjść do restauracji bądź kawiarni i obserwował jak jem. Nie odstępował mnie na krok, chcąc upewnić się, że nie wyrzucę ani nie zwymiotuję jedzenia. Cała sytuacja robiła się przez to męcząca. 

- Chodź połóż się ze mną, skarbie. Odrobina snu dobrze ci zrobi – powiedział chłopak, gdy tylko wróciliśmy z kolacji do mnie do domu.

Rowen miał dziś u nas nocować.

- Po posiłku się położyć? Chyba zwa… - zatkałem sobie buzie dłonią.

Bo tymi właśnie słowami się wkopałem i wygadałem.

- Co kochanie? Chcesz mi powiedzieć, że to szkodzi linii? Że tak nie wolno? Aidan, ty wciąż to robisz prawda? Co ci odbiło? Zrozum, że dla mnie jesteś śliczny. Najpiękniejszy. Taki miękki, krągły, a zarazem szczupły i ponętny. To są słowa, które cię opisują. A przynajmniej opisywały. Myślałeś, że nie zauważę, że schudłeś?

Przygryzłem wargę.

- Teraz wyglądam o wiele lepiej. Nie krzycz. Ja po prostu chcę być ładny – powiedziałem cicho.

- I jesteś, głuplu – powiedział, zagarniając mnie w swoje ramiona.

Chłopak objął dłońmi moje biodra i zmarszczył brwi.

- No i gdzie są moje ulubione puszystości, piękny? Aidan, przestań się tak męczyć. Chcę zobaczyć jak nadrabiasz stracone kilogramy, a nie znów je gubisz! – powiedział całując mnie mocno.

Poczułem jak coś mnie ściska w środku. Bo wiedziałem, że nie mogę mu tego obiecać.



W nocy obudziłem się, czując, że w pokoju jest za gorąco, a do tego chce mi się pić. Wyplątałem się ostrożnie z objęć Rowena i wyszedłem do kuchni. Nalałem sobie szklankę zimnej wody i wypiłem ją duszkiem, czując wciąż palące mnie ciepło. Gdy wszedłem do swojej sypialni zobaczyłem, że Rowen nie śpi, a wpatruje się we mnie swoimi psimi, przez co świecącymi, oczami. Gdy przysiadłem na łóżku pogłaskał mnie delikatnie po policzku, na co zamruczałem, czując jeszcze większe ciepło.

- Skabie, wydaje mi się, że zaczęły się twoje… no wiesz.

Spojrzałem na niego zaskoczony, po czym poczułem jak czerwienieje zażenowany.

- Hej, hej, hej. Popatrz na mnie. Nie masz się czego wstydzić. To normalne. Minęło pół… tak właściwie to prawie pół roku od twoich pierwszych urodzin, więc to całkiem naturalne. A wiem, że zaczęły się przez to, że jestem zwierzołakiem tak jak ty i mam czulszy węch. Mnie nie musisz sie krępować. Mnie możesz się oddać – powiedział z głupkowatym uśmieszkiem, próbując mnie rozbawić.

- Rowen! – powiedziałem oburzony, uderzając go poduszką, na co on zachichotał.

- No dobrze, może nie dziś. W końcu twoi rodzice są za ścianą. Ale jutro zabiorę cię do siebie. I tak miałeś zobaczyć wreszcie jak wygląda mieszkanie, które nam wybrałem. Co prawda, nie jest jeszcze w stu procentach skończone, ale jest gdzie spać, więc będę mógł cię zabrać na te parę dni – powiedział, na co ja przytuliłem się do niego, kiwając głową.

- Dobrze. A Rowen? Tak się zastanawiam, skoro jesteś psołakiem to nie powinieneś, no wiesz… - zacząłem kulawo skrępowany.

- Co? Mieć dni płodnych? Normalnie bym miał. Ale są zwierzołaki, które mają przypisanych na partnerów zwierzołaki. I ten dominujący, zastępujący opiekuna, po prostu nie przechodzi dni płodnych. Nie ma możliwości bym kiedykolwiek był w ciąży. Jednak takie zwierzołaki odczuwają wysoki popęd seksualny podczas dni płodnych swoich partnerów, a jest to związane z naszym węchem. Wyczuwamy wyraźnie zapach, gdy przechodzi się przez te dni, co tylko zwiększa libido – powiedział, na co ja zmarszczyłem brwi.

- Nie uczyli nas o tym w szkole. 

- I nie nauczą. O tym mają lekcje, czy raczej prelekcje, zwierzołaki, które są stroną dominującą – powiedział przejeżdżając nosem po mojej szyi. – A teraz zaczynam rozumieć, co mieli na tych zajęciach na myśli – mruknął, całując delikatnie moją szyję. – Jak się czujesz?

- Em… trochę mi gorąco, ale tak poza tym jest okay.

- W porządku. Znaczy, że jeszcze nie do końca się rozpoczęło. Spokojnie, do jutra rana przeczekamy, a potem zabiorę cię do naszego nowego domu – powiedział całując mnie zaborczo, a następnie przytulił do swojego torsu. – Wyśpij się mój książę. Będziemy potrzebować dużo energii na nadchodzące dni.

Kiwnąłem głową. Uśmiechnąłem się do siebie na myśl o takiej bliskości. Po raz pierwszy. Razem z Rowenem. Postanowiłem, że na ten czas mogę zapomnieć o mojej chęci odchudzenia się.

Rowen

Następnego dnia zabrałem Aidana do mieszkania, które dostałem po zmarłym dziadku. Przechodziło właśnie gruntowny remont, ale na szczęście część pomieszczeń była już ukończona. W tym nasza sypialnia, kuchnia i łazienka. Te trzy pomieszczenia na razie były dla mnie najważniejsze.

- Jestem pewny, że ci się spodoba – powiedziałem, otwierając zamek w drzwiach do naszego nowego mieszkania.

- Bezsprzecznie – odpowiedział z uśmiechem.

- Więc zapraszam do środka – otworzyłem przed nim drzwi i puściłem go przodem.

Chłopak wszedł do środka i zaczął się rozglądać. Przedpokój nie był jeszcze ukończony. Na podłodze leżała folia ochronna i resztki ozdobnego kamienia, którym były wyłożone ściany.

- Wybacz te niedociągnięcia, ale były małe problemy z okablowaniem.

- Spokojnie. I tak jest ładnie.

- Cieszę się, że ci się podoba. Chodź, pokażę ci resztę – powiedziałem, chwytając go za dłoń i prowadząc do salonu połączonego z kuchnią.

- Kuchnia otwarta na salon – zauważył.

- Jak będziemy mieli dzieci to bez problemu będziesz mógł gotować i doglądać brzdąców.

Aidan zaśmiał się tylko.

- Dopiero zaczęły mi się pierwsze dni płodne, a ty już myślisz o dzieciach.

- Och, przepraszam, kochanie, ale mój instynkt się rozregulował prze twój cudowny zapach – mówiąc to podszedłem do niego bliżej i przejechałem nosem po jego szyi.

- No już, nie nakręcaj się. Masz mi jeszcze pokazać łazienkę. Dopiero potem możemy udać się do sypialni – wymruczał, uwodząc mnie głosem.

- Przestań, bo nie wytrzymam – warknąłem, podgryzając jego ucho.

Chłopak jęknął cicho i oparł się dłońmi o mój tors.

- Może łazienkę oglądniemy później? – zapytałem, obejmując go w, jak dla mnie za szczupłej, tali.

- Tak…

Podniosłem go do góry. Aidan objął mnie nogami w pasie, a ramionami wokół szyi. Ruszyłem w stronę sypialni po drodze zaczynając go mocno całować. Jego usta smakowały tak dobrze…

- Mam na ciebie tak wielką ochotę – warknąłem, ciągnąc zębami jego dolną wargę.

- Czuję – szepnął i poruszył biodrami, trącając moją erekcję.

Syknąłem cicho i położyłem chłopaka na materacu.

- Niestety czekając nas spartańskie warunki, bo mamy do dyspozycji tylko materac – ostrzegłem.

- To nic. Ważne, że jesteś tu ze mną – powiedział i przyciągnął mnie do kolejnego pocałunku.

Mruknąłem zadowolony i z chęcią ułożyłem się między jego nogami, zaczynając kołysać swoimi biodrami, udając ruchy kopulacyjne. Powoli zacząłem go rozbierać. Wsunąłem dłonie pod jego bluzkę i trąciłem jego sutki. Aidan wygiął się z przeciągłym jękiem. Ściągnąłem do końca jego bluzkę i dobrałem się do jego spodni. Na szczęście i z nimi szybko się uporałem i już po chwili Aidan leżał przede mną w samych bokserkach w misie. Zaśmiałem się krótko, a chłopak spłonął rumieńcem.

- Nie śmiej się. Tato mi je kupił i są bardzo wygodne – burknął.

- To urocze – mruknąłem, całując go w kącik ust. – Aż szkoda mi ich ściągać – powiedziałem, po czym obniżyłem biodra i otarłem się mocno o jego bokserki i ukrytego w nich penisa. – Ale również szkoda je ubrudzić, więc… - jednym sprawnym ruchem zsunąłem z niego majtki tak, że został nagi. – Bez ubrań jesteś jeszcze piękniejszy – pocałowałem jeden z jego sutków.

Aidan jęknął głośno i wypchnął do góry biodra.

- Przestań się ze mną bawić! Zrzuć z siebie ciuchy i zróbmy to wreszcie! – zażądał samemu zabierając się za ściąganie moich spodni.

Zaśmiałem się i pomogłem mu pozbyć się moich ciuchów.

- Ale ci spieszno.

- Gdybyś czuł wszechogarniający gorąc też byś się spieszył.

- Dobrze, dobrze – powiedziałem i sięgnąłem do kieszeni kurtki po prezerwatywę i saszetkę lubrykantu.

Rozerwałem ją zębami i wylałem jej zawartość na palce prawej dłoni. Pochyliłem się nad kroczem kota i biorąc jego członka w usta jednocześnie włożyłem w niego pierwszy palec. Aidan jęknął głośno z przyjemności. Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem mocniej ssać jego członka. Poruszałem miarowo palcem w jego wnętrzu dopóki nie poczułem, że się rozluźnił. Wtedy dołożyłem drugi. Chłopak ponownie jęknął i złapał dłońmi za moje włosy. Nie czekając długo, a właściwie nie mogąc czekać już dłużej, dołożyłem trzeci palec i zacząłem nimi mocno poruszać rozgrzewając jego wejście. Aidan sapał ciężko i ciągnął mnie za włosy.

- Rowen! – krzyknął, po czym nagle doszedł głęboko w moich ustach.

Lekko zdziwiony wypuściłem jego penisa z ust i wyjąłem z niego palce. Podciągnąłem się do góry i pocałowałem go w czoło.

- Jesteś gotowy na coś większego?

- Tak – kiwnął głową.

Sięgnąłem po prezerwatywę i nałożyłem ją na swoje przyrodzenie. Nakierowałem je na jego wejście i pchnąłem lekko. Chłopak skrzywił się lekko, ale nie dał po sobie poznać, że coś go zabolało.

- Przepraszam – szepnąłem, po czym pchnąłem mocno i wszedłem w niego do samego końca.

Aidan krzyknął głośno z bólu i wbił paznokcie w moje plecy. Wiem, że to żenujące, ale doszedłem chwilę później. To otaczające mnie ciepło i ciasnota sprawiło, że nie wytrzymałem i wystrzeliłem w prezerwatywę będąc głęboko we wnętrzu swojego partnera.



Aidan

                Czując jak chłopak się spiął zerknąłem na niego niepewnie.

- O rany… Aidan, przepraszam… Rany… Jestem gorszy niż roczny szczeniak! – powiedział, czerwieniąc się zażenowany.

Zachichotałem lekko i poruszyłem się na jego wciąż twardym penisie.

- Wcale nie. Gdyby nie to, że to mój pierwszy raz i zabolało to pewnie już bym dawno doszedł – powiedziałem, ocierając się o niego lekko, na co jego męskość od razu zaczęła twardnieć.

- Tak? – zapytał już z lekko błąkającym się uśmiechem na ustach.

- Mm, a teraz bierz się do roboty, bo ja wciąż tu usycham.

Na te słowa chłopak wycofał się lekko w pełni na nowo gotowy i wsunął się gwałtownie, na co jęknąłem głośno.

- O tak! Poza tym… Praktyka czyni mistrza.

- To my, skarbie, będziemy jeszcze mistrzami. Obiecuję – powiedział, całując mnie w usta.

Czułem się chciany w tamtym momencie. Jak jeszcze nigdy.




Tydzień później spokojnie wróciłem do domu oraz do szkoły. Natomiast w naszym mieszkaniu został wznowiony remont. Jednak mój powrót do domu nie był taki zwyczajny. Gdy tylko Rowen podwiózł mnie pod dom od razu poleciałem do środka, chcąc zobaczyć moich ojców. Wiedziałem, że się mnie spodziewają, ale nie spodziewałem się, że tata Sebastian przywita mnie z testem ciążowym.

- Co to jest?

- Twój tata w końcu mi powiedział, dlaczego mój mały kotek zniknął tak nagle i chcę byś zrobił ten test. Muszę mieć stu procentową pewności, że twój chłopak nie zrobił ci dziecka.

Słysząc to parsknąłem śmiechem. Rowen zawtórował mi.

- Czekaj, co mam zrobić? Tato, żartujesz sobie chyba. Przecież wiem co to zabezpieczenia!

- Nie ma wymówek – powiedział niewzruszony.

Zerknąłem na tatę Lou, licząc, że znajdę u niego jakieś wsparcie, ale on się zwijał ze śmiechu, bawiąc się w najlepsze. Westchnąłem ciężko i zabrałem ten test. Przecież nie jestem w ciąży, więc co mi tam. Już miały się zamknąć za mną drzwi, gdy usłyszałem roześmiany głos.

- Ale skarbie, pamiętasz, że skoro dopiero minął tydzień to nawet jak by był w ciąży to test teraz wyjdzie negatywny?

Na te słowa spojrzałem z niedowierzaniem na starszego kota. Jak mógł mnie tak wkopać? Teraz tata Sebastian nie da mi w ogóle żyć.

- Tato, rany… Czemu musisz tak buntować ojca?

- Zbyt dobrą mam zabawę by potrwała tak krótko – powiedział ze śmiechem, całując tatę w policzek. – Idź zrób ten test dla świętego spokoju ojca, a ja idę skończyć szykować obiad.

Z ciężkim westchnieniem zerknąłem jeszcze na Rowena i tatę Sebastiana, który coś mamrotał do mojego chłopaka nim zniknąłem w łazience. Oczywiście test wyszedł negatywny dzięki czemu miałem spokój. Jednak jeśli chodzi o jedzenie… Wciąż miałem sobie za złe, że podczas dni płodnych tak zaniedbałem mój cykl jedzenia. A co najgorsze, nie mogłem teraz tego zmienić, bo siedzieliśmy wszyscy przy stole w kuchni.

- Nie smakuje ci? – zapytał zaniepokojony tata Lou.

- Nie, nie. Smakuje mi tylko nie jestem za bardzo głodny.

Wzrok Rowena od razu zaczął mnie przeszywać. Jednak postanowiłem się tym nie przejmować. Po kolacji pomogłem tacie zebrać wszystko ze stołu i umyć naczynia, a następnie skierowałem się do mojej sypialni, w której był mój chłopak. Gdy tylko przekroczyłem próg od razu zostałem mocno objęty w tali.

- Aidan, ty głupku. Myślisz, że nie widzę? Rany, mogę prawie już bez dotykania policzyć twoje żebra, jesteś blady. Przez ostatnie dni zacząłeś już jeść normalnie i znów zaczynasz? Proszę cię, skarbie, zrób to dla mnie i przestań się odchudzać, dobrze? Chcę byś był sobą. Moim małym, pięknym, krągłym koteczkiem – powiedział, jeżdżąc nosem po mojej szyi. – Uwielbiam cię i lubię, gdy jest cię dużo, zapamiętaj to – powiedział, gryząc moje ramiona.

Potem było tylko dużo przyjemności, chichotów i dużo snu .

Rowen

Pięć lat później.

                - Nie bój się, kochanie! Zjedź do mnie, tatuś cię złapie – zachęciłem synka do zjechania.

                Chcąc skorzystać z urlopu spakowałem swoją rodzinę i polecieliśmy na trzy tygodnie w Alpy pojeździć na nartach. Mówiąc o jeździe na nartach miałem na myśli siebie i mojego półrocznego syna, bo Aidan wolał spędzać czas przed kominkiem w naszym apartamencie.

                - Ale ja się boje, tato! – krzyknął z góry Tom.

                - Nie bój się, słoneczko. Tatuś cię złapie – zapewniłem i rozłożyłem ręce chcąc go zachęcić.

                Byłem bardzo dumny ze swojego małego synka. W większości wdał się we mnie. Był owczarkiem niemieckim, miał brązowe futerko i włosy, ale kolor oczu odziedziczył po Aidanie. Ze względu na mój zawód często wyjeżdżałem dlatego starałem się cieszyć każdą wolną chwilą spędzoną z synem.

                Tommy zawahał się, ale nie na długo, bo już po chwili zjeżdżał z niewielkiej górki wprost w moje ramiona. Uśmiechałem się w jego stronę. Naprawdę byłem z niego bardzo dumny. Złapałem go w ramiona i przytuliłem.

                - Pięknie zjechałeś – powiedziałem całując go w policzek. – Nie było się czego bać. Jak to opowiemy tatusiowi to chyba nam nie uwierzy.

                Mały zaśmiał się uroczo. To również odziedziczył po Aidanie.

                - Jeździmy jeszcze czy jesteś już zmęczony? – zapytałem.

                - Jestem zmęczony, ale jutro możemy pojeździć! – zastrzegł od razu.

                - Jutro jedziemy do Aqua Parku, ale pojutrze pojeździmy, a teraz chodź. Wracamy do hotelu.



                - Nareszcie wróciliście – powiedział Lou, gdy wszedłem do apartamentu z Tommy’m na rękach. – Długo was dzisiaj nie było – zabrał ode mnie syna. – Jak było na nartach? – zapytał dziecka.

                - Fajnie! I nawet sam zjechałem!

                - Ale mam zdolnego synka – pocałował go w nos. – Nie zmarzłeś?

                - Nie – pokręcił głową.

                - Ale futerko to masz całe mokre – pogłaskał go po mokrych uszach. – Naszykuję ci ciepłą kąpiel, co?

                - Tylko z pianką!

Aidan zaśmiał się i ponownie pocałował syna.

- Dobrze, skarbie – postawił go na ziemi i udał się do łazienki.

Ja w tym czasie pomogłem Tommy’emu się rozebrać. Gdy tylko ściągnąłem mu kurtkę i buty mały od razu pobiegł do łazienki. Uśmiechnąłem się do siebie i odwiesiłem mokre rzeczy na suszarkę. Przeszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie i przeciągnąłem się prostując nogi. Z łazienki co chwilę dochodziły głośne śmiechy Toma, które sprawiały, że i ja się uśmiechałem. Po około półgodzinie dołączyli do mnie Aidan z naszym synem. Mały był wyszorowany i pachnący jak na szczeniaczka przystało.

- Masz wolną łazienkę, Rowen – powiedział Aidan, siadając z Tomem na kanapie i zaczynając mu suszyć włoski i puchaty ogon.

- Zaraz pójdę – mruknąłem, przymykając oczy.

- Nie zaraz tylko teraz – nakazał Aidan.

- No dobra – podniosłem się ociężale z kanapy i skierowałem pod prysznic.

Umyłem się szybko, po czym wróciłem do salonu. Zastałem tam Aidana, który dawał Tommy’emu butelkę z kaszką. Mały nie mógł się odzwyczaić od nawyku karmienia.

- Taki duży chłopczyk, a nadal jest karmiony przez tatusia – powiedziałem, uśmiechając się w stronę syna.

Tommy spłonął rumieńcem i jeszcze bardziej ukrył się w ramionach Aidana. Zaśmiałem się i poczochrałem syna po głowie. Pocałowałem Aidana w usta i usiadłem obok nich. Objąłem Aidana ramieniem i przysunąłem do siebie. To była jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu.

- Nawet nie macie pojęcia jak bardzo was kocham – powiedziałem dotykając nosem policzka Aidana.

- Uwierz mi, że mamy – uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.

- Ja też chcę buziaka! – krzyknął Tommy.

Aidan zachichotał i pocałował synka. Ja również to uczyniłem.

- Kocham was! Tak bardzo – zakreślił rączkami wielkie koło wokół siebie.

- My ciebie też kochamy, słoneczko – powiedział Aidan i przytulił szczeniaka.

Czy mogłem sobie wymarzyć szczęśliwszą rodzinę? Nie sądzę. Miałem wspaniałego męża i dziecko. To było spełnienie moich marzeń.

The End

9 komentarzy:

  1. ,, - Mają jakieś duże zlecenie w firmie i Seba musi zostawać dłużej. Podałem Aidanowi leki to biedny zasnął zmęczony ciągłą gorączkom." - GORĄCZKĄ. Prosze, poprawcie to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to jest kawaiiii ;)
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super historia ;)
    Wszystko takie słodkie i milusie...
    Szkoda tylko, że na następne opowiadanie trzeba czekać 2 tygodnie, no ale mówi się trudno...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, lukier się tu leje hektolitrami. Jak w każdej waszej historii. Niestety, o ile pierwsze kilka rozdziałów On The Hay i My Lovely Kitty mi się nawet spodobało, tak reszta strasznie przewidywalna, razem z short story. I te ciągłe zdrobnienia, koteczki, misiaczki, skarbeńki, słowiczki... W trakcie czytania tylko czekałam aż wyjedziecie z czymś w stylu ''larweńko'', nic by mnie to nie zdziwiło :) Szczerze przyznam, że zaglądam tu tylko wtedy, gdy naprawdę nie mam już co robić, a na wszystkich blogach, które odwiedzam regularnie nie ma już nowych postów. Czasem podczas czytania waszych rozdziałów czuję się naprawdę zażenowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt ci nie każe czytać.
      #freak

      Usuń
    2. Z takim podejściem nie utrzymacie czytelników.

      Usuń
    3. Oj wydaje mi się , że utrzymają. Jest spora grupa ludzi lubiących ,,tony lukru''.Fakt,że zdrobnień i spieszczeń jest tu od groma ale taki już jest ich sposób pisania i albo można to pokochać albo znienawidzić. Ot taki już urok tych opowiadań.

      Usuń
  5. Hej,
    słodko i uroczo, Aiden och i to przywitanie przez Sebastiana testem ciążowym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)