Dziękujemy za komentarze *.*
OfeliaRose
PS. Przepraszamy za opóźnienie i nie najciekawszy wygląd tekstu
Rozdział 10
OfeliaRose
PS. Przepraszamy za opóźnienie i nie najciekawszy wygląd tekstu
Rozdział 10
Wszystko zaczęło się układać
naprawdę dobrze. Mama z dnia na dzień przestała dzwonić, co przyjąłem z ulgą.
Błażej spędzał ze mną mnóstwo czasu, a nasze uczucia stawały się tylko mocniejsze.
Konrad szczęśliwy, nadal spotykał się z Sewerynem. Mimo
dwu tygodniowej przerwy, jaką zafundował im Błażej za ‘’seks, na który on nie
pozwolił swojemu braciszkowi’’.
Oprócz radości z braku wiadomości
od mamy cieszyłem się również z mojego maleństwa. Brzuch był już lekko
zaokrąglony i gdy założyłem ciaśniejszą koszulkę był już widoczny. Cieszyłem
się, z tego powodu. Mieliśmy również z Błażejem nowe zdjęcie USG naszego
dzidziusia. Postanowiliśmy nawet zrobić album gdzie będziemy umieszczać zdjęcia
naszego dziecka. Dwa już mieliśmy. Były to zdjęcia z USG. Wszystko układało się
idealnie. Przynajmniej tak było aż do tego poranka.
Rano
obudziły mnie krzyki dobiegające z dołu. Poruszyłem dłonią po materacu by
poszukać Błażeja, ale gdy go nie znalazłem uchyliłem niepewnie powieki. Byłem
sam w pokoju. Powoli podniosłem się z posłania, a gdy nie poczułem mdłości
wstałem z łóżka. Założyłem na siebie dresowe spodnie, a na opiętą na brzuchu
koszulkę, w której zwykle spałem, narzuciłem sweter.
Ubrany i jako taki ogarnięty
zszedłem na dół. To, co ujrzałem wbiło mnie w podłogę. Moja mama właśnie stała
w drzwiach i krzyczała na Błażeja. Za nią stał mój wujek z przepraszającym
uśmiechem na ustach.
- Co to znaczy, że mnie nie wpuścisz, młody człowieku?!
Przetrzymujesz mojego syna w brew jego woli!
- Nikt tu nikogo nie przetrzymuje. - Powiedział Błażej. -
I nie wpuszczę pani do środka dopóki nie przestanie pani krzyczeć. Mikołaj
teraz śpi i musi odpocząć. Zresztą mój młodszy brat też jeszcze śpi i nie
życzyłbym sobie by zostali obudzeni.
- Ja już nie śpię, a sądząc po przekleństwach
dobiegających z sypialni czarnego on już też. - Powiedziałem schodząc i stając
obok Błażeja.
Chciała do mnie podejść, ale jej
nie pozwoliłem, chowając się trochę za moim chłopakiem. Widząc to spoważniała
- Prosiłbym by przestała pani krzyczeć oraz byśmy weszli
do środka. Nie chcę by Mikołaj się przeziębił. - Powiedział patrząc na mnie
karcąco.
Dlaczego? Bo oczywiście zszedłem
na dół bez kapci i miałem na stopach tylko skarpetki. Mama uspokoiła się, jako
tako i weszła do środka, a za nią mój wujek. W tym samym momencie pojawił się
Konrad.
Wszyscy poszliśmy do kuchni, a ja wziąłem
się od razu za robienie śniadania dla chłopaków i ciepłych napojów dla
wszystkich.
- Nie. Po prostu robię śniadanie dla mojej rodziny. - Powiedziałem
dobitnie. - Jeśli nie zauważyłaś to zarówno ja jak i Konrad dopiero, co
wstaliśmy. Jestem również pewny, że Błażej wstał ze względu na wasze przybycie.
- Starałem się mówić spokojnie, ale naprawdę irytowało mnie jej zachowanie.
Z rozmachem zacząłem kroić ogórka
i pomidora na kanapki. Przynamniej dopóki nie powstrzymały mnie dłonie Błażeja.
Odetchnąłem głęboko i wziąłem się
za smarowanie chleba. Konrad natomiast zaczął szykować dla wszystkich picie.
Po chwili wszystko leżało już na
stole. Naszykowałem również talerzyki dla mamy i wujka. Wyjąłem dla siebie
jeszcze sałatkę owocową z lodówki i usiadłem przy stole.
Wujek stężał na te słowa. Nigdy
nie lubił mojego ojczyma i zawsze przeczuwał, że coś jest nie tak. Moją mamę jednak nie ruszyły moje
słowa. Wpatrywała się w mój brzuch.
- O mój Boże! On zrobił ci dziecko! Pewno cię zgwałcił!
Przecież ty nigdy nie chciałeś mieć tak szybko dzieci! Mikołaj, skarbie już nie
musisz udawać. Poradzimy sobie. Wrócisz ze mną do domu, urodzisz, a potem
oddamy dziecko do adopcji. Będziesz mógł zapomnieć… - Nie dałem jej dokończyć.
Po moich policzkach zaczęły
cieknąć łzy, gdy zaczęły nawiedzać mnie obrazy z przeszłości. Poczułem, że jestem
otaczany przez ramiona mojego kochanka.
Nie zareagowałem. Postanowiłem
pozwolić mu mówić. Ja w tym momencie potrzebowałem się uspokoić. Dla siebie i
dla dziecka.
- Po pierwsze - zacząłem - nie życzę sobie by mówiła pani
takie rzeczy w moim domu. Przyszła tu pani by nas oczerniać czy rozmawiać?
- Proszę się uspokoić! Nie będę tolerował takiego
zachowania w moim domu! Mikołaj wyraził się jasno, nie chce wracać do domu. On
się tego boi, a pani go nie słucha!
- Tak? A to ciekawe. - Zaśmiałem się ironicznie. - To czy
mogłaby mi pani powtórzyć, co przed chwilą mówił o swoim ojczymie?
- A co się miało dziać? Zostawiłam syna pod dobrą opieką i
jestem przekonana, że nic złego mu się nie stało. No, przynajmniej do czas aż
uciekł z domu i zamieszkał tu z wami. Wtedy zaczęły się problemy, a teraz
jeszcze ta ciąża.
- Mówi pani, że był pod dobrą opieką, hm…? Pani chyba nie
zna swojego męża i nie wie, jakie ma okropne… skłonności.
Chyba
wiedział, o co chciałem go prosić. Stanął obok mnie i podciągnął do góry
koszulkę. Naszym oczom ukazał się nie tylko lekko zaokrąglony brzuszek, ale
także długa blizna przechodząca przez jego środek.
Krótki
krzyk, jaki wydała zanim zasłoniła sobie usta dłonią był dla mnie jasnym
sygnałem, że w końcu coś do niej dotarło.
- Wiedziałem, że z tym kolesiem jest coś nie tak! - Odezwał
się wujek mojego narzeczonego. - Dzwonię do Adama. - Oznajmił wyciągając z
kieszeni telefon.
- Mikołaj. - Odezwała się kobieta. - J-ja przepraszam! Tak
bardzo cię przepraszam synku! Byłam ślepo zapatrzona w Aleksandra, że
zaniedbałam cię.
- Wypraszam sobie! Konie są bardzo czystymi zwierzętami, a
tak na marginesie to ja i mój młodszy brat się tu wychowywaliśmy. Nic nam nie
jest. Na nic nie chorujemy.
- O to może być pani spokojna. - Powiedziałem z uśmiechem
i pocałowałem Mikołaja w policzek. - Nie wyobrażam sobie już życia bez
Mikołaja.
Powoli
podniosłem się z łóżka i założyłem kapcie. Zaświeciłem jeszcze lampkę nocną,
żeby się nie zabić po drodze.
- Proszę, kochanie. – Powiedziałem, gdy wróciłem i podałem
mu talerz z krakersami wyłożonymi Nutellą.
- Jestem pewny, że zostanie mistrzem olimpijskim. - Mruknąłem.
- Dobra, kotku… Jak już zjadłeś to idziemy spać, bo rano nie wstaniemy.
Zgasiłem
światło i przytuliłem Mikołaja mocno do siebie. Jedną z dłoni trzymałem na jego
brzuchu. Uśmiechnąłem się wyczuwając nikły ruch dziecka. Już za niedługo będę
mógł wziąć swojego syna w ramiona i powitać go w rodzinie.
Rano obudziłem się w nie
najlepszym humorze, do tego z bólem głowy. Podirytowany zszedłem na dół. W
kuchni siedzieli Błażej, Konrad i Seweryn. Jedli spokojnie śniadanie. Nie
spodobało mi się to. Dlaczego? Bo mnie na śniadanie nie obudzili! Oburzony nie
odzywając się do nikogo sięgnąłem do lodówki po jajka, które dzień wcześniej
ugotowałem i zacząłem robić sobie kanapki. Byłem zły. Potwornie zły, a
pulsujący ból głowy wcale nie pomagał. Rozkojarzony nawet nie zauważyłem, kiedy
przeciąłem sobie palec.
Krew trysnęła obficie, a mnie zrobiło się nie dobrze.
-
Błażej!
Nie musiałem dwa razy powtarzać. Brunet już był przy mnie
i spokojnie prowadził do krzesła, a Konrad w tym czasie leciał do łazienki po
apteczkę i moje leki.
Po chwili, gdy czarny przyniósł apteczkę było już po
wszystkim.
- Co
ci strzeliło do głowy?! Prosiłem cię byś nie kroił sam tylko mnie prosił.
- Ja przepraszam… Po prostu głowa mnie bardzo boli… Do
tego siedzicie sobie tutaj, a mnie nie zawołaliście… No i było mi przykro… - Zrobiłem
minę zbitego szczeniaka, która od razu podziałała na Błażeja.
Kiwnąłem głową i dałem mu całusa w policzek. Brunet uśmiechnął
się tylko i dokończył przyrządzanie kanapek za mnie. Jak zwykle, mimo moich humorów,
był przy mnie, a no cóż… Ostatnio nie raz dawałem mu w kość. A to płacząc, że
nie mamy chipsów w domu. A to krzycząc, że chyba chce mnie zdradzić z klaczami
w stajni, unikając mnie i nie chcąc uprawiać ze mną seksu. A to naśmiewając się
cały dzień z jego porannej fryzury. Tak, Błażej przez ostatnie miesiące nie
jedno przecierpiał. Zresztą nie tylko ze mną. Po tym jak mama pozbyła się
mojego ojczyma z domu zaczęła często nas odwiedzać chcąc sprawdzić jak się ma
jej kochany synek. Tym samym doprowadzając nie raz mojego narzeczonego to istnej
nerwicy.
Patrząc
tak na niego zrozumiałem jak wiele wytrzymuje i wiele daje z siebie. Podniosłem
się z miejsca i objąłem go od tyłu na tyle na ile mogłem z stercząca ‘piłeczką’
z przodu i powiedziałem.
Jego odpowiedź była natychmiastowa. Objął moje dłonie,
pocałował i powiedział.
Był
środek lata i razem ze swoim chłopakiem wybieraliśmy się na konną przejażdżkę
po pobliskich lasach. Fant miał być taki, że mieliśmy jechać na oklep, co mój
kochanek komentował kręceniem nosa.
- Obiecuję, że od razu cię uratuję, kochanie. - Zamruczałem
słodko, a Konrad wystawił mi język. - A teraz wskakuj na swojego rumaka.
- A no nie masz. Dobra, rozgrzejmy konie. Chciałbym
dzisiaj trochę pogalopować po lesie. Brakuje mi tego.
Przez
paręnaście minut jechaliśmy w ciszy rozkoszując się naturalnymi dźwiękami lasu.
O tej porze roku las tętnił życiem. Wszędzie słychać było śpiew ptaków, delikatny
wiaterek poruszał liśćmi drzew tworząc różnorodne symfonie dźwięków.
Zaczęliśmy
powoli. Najpierw przeszliśmy do kłusa, a potem do spokojnego galopu. Kiedy
zauważyłem, że Konrad czuje się coraz pewniej bez siodła pod… bułeczkami,
przyspieszyłem tępo. Czarny nie chciał być gorszy, więc również przyspieszył.
Nasza przejażdżka zmieniała się w mini wyścig. Obaj śmialiśmy się nie
zwalniając tępa. Nagle ścieżka się skończyła, a my wjechaliśmy na wielki
otwarty teren. Była to łąka nad jeziorem. Piękna, ogromna, zielona łąka! Taki
teren to raj dla jeźdźców i koni.
Przegalopowaliśmy
nad brzegiem jeziora i zatrzymaliśmy się dopiero przy małym zagajniczku nad
jeziorem.
- Tak… A może być jeszcze lepiej. - Powiedział
przybliżając swoją twarz do mojej i muskając moje wargi swoimi.
Całą drogę jechałem zamyślony. Potrzebowałem
trochę odetchnąć i spędzić czas tylko z Sewerynem. Mimo, że w domu był spokój i
rodzinna atmosfera to dostawałem już kręćka. Z każdym dniem zaczynałem
podziwiać mojego brata coraz bardziej. Im w bardziej zaawansowanej ciąży był
Mikołaj tym był bardziej humorzasty. Szczególnie, gdy przybył mu ciężarny, dość
sporych rozmiarów, brzuszek.
Jak by tego było mało Błażej po
dwu tygodniowym szlabanie wcale nie odpuścił sobie kontroli. Pilnował mnie na
każdym kroku. Nie pozwalał jeździć do Seweryna, a jeśli on zostawał u nas kazał
zostawiać otwarte drzwi od sypialni. Innymi słowy - zero swobody! Zero seksu!
Dlatego, gdy dojechaliśmy nad jezioro wziąłem się do roboty.
Nie musiałem długo czekać na
odpowiedź Seweryna. Chwilę później już byłem całowany przez mojego chłopaka.
Blondyn uśmiechnął się tylko drapieżnie i znów mnie
pocałował.
Zadowolony pocałowałem go w usta pozwalając by znów dominował
w pocałunku. Jego ręce powoli błądziły po moich plecach. Przyjemny dreszcz
przeszedł po moich kręgosłupie.
Oderwał się od moich ust i zaczął
powoli błądzić swoimi wargami po mojej szyi. Odchyliłem głowę bardziej do tyłu
i zamruczałem z rozkoszy.
Zmarszczyłem brwi.
- Uwielbiam, gdy mnie tak dotykasz, ale jest problem. Jak
się nie ruszymy to mój brat zacznie wydzwaniać nie dając nam spokoju i będziemy
wracać z namiotami w spodniach.
Ściągnąłem trampki, a potem powoli zacząłem zsuwać spodnie
z bioder specjalnie dziś miałem na tyłku tą ‘specjalną’ bieliznę. Seweryn wciągnął
szybko powietrze i przysunął twarz do moich pośladków przesuwając delikatnie
nosem po koronkowym materiale by po chwili ugryźć mnie w jeden z pośladków.
- Ach! Co robisz krwiopijco?! – Krzyknąłem zaskoczony
chcąc uciec biodrami w bok, ale mężczyzna nie pozwolił mi trzymając mnie mocno
za biodra i znów gryząc.
Jęknąłem, gdy znów mnie ugryzł, ale sprawiło mi to w jakiś
sposób przyjemność.
Blondyn wyjął ze swojej bluzy mały lubrykant i
prezerwatywę, po czym zdjął ją z siebie i położył na ziemi. Następnie szybko
zdjął ze mnie moją bluzę i uśmiechnął się, gdy stałem przed nim kompletnie nagi.
Moja bielizna zdążyła już dawno zniknąć, a ja nie miałem nawet pojęcia, kiedy.
- No skarbie, posłanie już zrobione. A teraz kładź się na
nim i wypnij do mnie swój seksowny tyłeczek…
Posłusznie ułożyłem się na bluzach wypinając w jego stronę,
za co zostałem nagrodzony lekkim pocałunkiem w pośladek, a potem… klapsem.
Podskoczyłem zaskoczony. Seweryn tylko się uśmiechnął
otwierając saszetę z lubrykantem i powoli zaczynając go rozprowadzać pomiędzy
moimi pośladkami. Zadrżałem czując zimno.
- Seweryn… proszę szybciej. – Poprosiłem cicho obniżając
się troczę by móc otrzeć się o materiał leżący pode mną, ale blondyn szybko mi
to uniemożliwił przytrzymując mnie, po czym znów wymierzając mi lekkiego
klapsa.
Jęknąłem i poruszyłem się niespokojnie. Chciałem go poczuć
już w sobie!
- Spokojnie, mamy czas. Nie tylko ty masz ochotę, na co
nie, co skarbie. – Wyszczerzył się do mnie. – Poprosiłem Mikołaja by trochę
zajął Błażeja. A że Miko również uważa, że twój brat przesadza z tą kontrolą
jestem pewny, że się nim zajął. – Powiedział nachylając się by ugryźć mnie w,
już i tak zaczerwieniony, pośladek.
- Och! Seweryn, kurwa ja tu zaraz zwariuje i spuszczę się
na twoją bluzę, bez twojej pomocy! Zrób coś wreszcie! – Powiedziałem
niezadowolony.
Na te słowa już zareagował i od razu wsadził we mnie dwa
nasmarowane lubrykantem palce.
-
Ach…!
- Kazałeś się spieszyć… - Powiedział wyszczerzając się do
mnie diabolicznie, a ja już wiedziałem, że długowłosy się nakręcił jak cholera
i seks bynajmniej nie będzie powolny.
Od dawna nie mieliśmy czasu dla siebie. Jeśli udało nam
się jakoś ukryć przed moim bratem to były to tylko krótkie chwile pocałunków i
drobnych pieszczot. Błażej naprawdę postawił sobie za punkt honoru dopilnowanie
by Seweryn znów się do mnie nie dobrał, więc teraz brałem pełnymi garściami to,
co dawał mi mój chłopak. A on przestał się hamować!
Rozciągał mnie już trzema palcami nie przestający przy tym
mnie kąsać. Zachłysnąłem się powietrzem, gdy trafił w to miejsce.
Nie musiałem mu tego dwa razy powtarzać. Jednym szybkim
ruchem wszedł we mnie po same jądra od razu zaczynając się poruszać.
Zamruczałem z rozkoszy. Uwielbiałem ten jego brak zahamowań.
- Mm… Uwielbiam cię. Co ja mówię! Kocham. – Powiedział
pochylając się nade mną i tworząc mokrą ścieżkę pocałunków od mojego karku,
przez kręgosłup, do samej linii pośladków, co chwilę mnie gryząc.
To tylko mnie bardziej nakręcało.
Jego ruchy stały się jeszcze szybsze, ostrzejsze. Gdy
poczułem jak się przysysa do mojego ramienia otrzeźwiałem na chwilę.
-
Tylko nie malinki! Jak Błażej je zobaczy to znów będzie dwu tygodniowy szlaban.
On jednak nie zwracał na moje słowa uwagi robiąc mi
kolejne malinki. Robił malinki, całował, gryzł posuwając mnie ostro. Równocześnie
jedną dłonią nieznośnie powoli pieszcząc mój penis.
Czułem się przepełniony i ogłuszony przyjemnością.
Uśmiechnął się tylko liżąc mój kark i mocno uderzając w
moją prostatę. Zamknąłem oczy i doszedłem z głośnym krzykiem na ustach. Opadłem
ciężko na bluzę mojego chłopaka, a on z przyjemnością wykonał jeszcze kilka
spazmatycznych ruchów i również doszedł gryząc moje ramie.
Zachichotałem słabo.
- Tak! Mój kochany i prywatny gryzak. – Powiedział lekko
liżąc ugryzienie na ramieniu, po czym wstając powoli ze mnie i wysuwając się z
mojego wnętrza.
Zawiązał
prezerwatywę i rzucił pod drzewo.
- No lepiej tu niż nagle z mojej lub twojej kieszeni miałaby
wylecieć. – Powiedział, a ja parsknąłem śmiechem.
Podniosłem się powoli, przysunąłem do niego i pocałowałem
u usta.
Uśmiechnąłem się.
Jak na zwołanie rozdzwonił się mój telefon, a ja nie mogłem
powstrzymać śmiechu. Rozbawiony odebrałem i powiedziałem tylko ze śmiechem.
- Za
pół godziny będziemy.
Seweryn również się śmiał zbierając moje ubrania. Po jakiś
dziesięciu minutach byliśmy gotowi do drogi. Ostatni pocałunek i ruszyliśmy,
czym prędzej w drogę powrotną by nie wkurzyć jeszcze bardziej mojego
nadopiekuńczego brata.
Stałem
przy kuchenny oknie i głośno zgrzytając zębami obserwowałem jak Seweryn
bezczelnie obmacuje mojego brata, pomagając mu wsiąść na konia. Nie dość, że
bez pozwolenia odebrał cnotę Konradowi to jeszcze na moich oczach go obmacuje!
W sumie… to on nawet nie wie, że ich widzę, ale to niczego nie zmienia!
- Błażej, przestań już. – Usłyszałem za sobą głos mojego
narzeczonego. – Zaraz zetrzesz sobie całe zęby.
- Aż tak bardzo to słychać?
Pokiwał
głową siadając przy stole z głośnym sapnięciem.
- Jesteś zmęczony. – Bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Okropnie. Nikuś daje mi ostatnio popalić. – Powiedział
głaszcząc się po brzuchu.
- Mały urwis. – Mruknąłem.
Podczas
jednej z naszych nocnych pogawędek, podczas których ja latałem do kuchni po
przekąski dla Mikołaja, wymyśliliśmy imię dla naszego synka – Nikodem.
- Jest mi coraz ciężej ustać długo na nogach. Dobrze, że
mamy wannę, a nie prysznic. Błażej! – Podniósł głos, gdy znowu wychyliłem się
by spojrzeć za okno.
- No przepraszam, przepraszam, ale nie mogę przywyknąć do
myśli, że mój młodszy brat ma partnera i obaj są aktywni seksualnie.
- Są jeszcze młodzi, muszą się wyszaleć.
- Ty też jesteś młody, a już spodziewasz się dziecka.
Zaliczyliśmy wpadkę, ale ja jestem wystarczająco dorosły by o tych sprawach
myśleć, ale ty… Ty również powinieneś się bawić, korzystać z życia, a nie
zmieniać pieluchy.
- Myślisz, że żałuję? Sądzisz, że gdybym miał wybór
pozbyłbym się naszego synka?
- Ja… Ja nie wiem, kochanie.
- Ale ja wiem. I uwierz mi, że nigdy nie skorzystałbym z
opcji pozbycia się dziecka. Tak jak już wspomniałeś, jesteś dojrzałym facetem i
zasługujesz na potomka, a ja ci go dam.
Spojrzałem
w jego oczy. Była w nich tylko i wyłącznie miłość.
- Jesteś wspaniały. – Powiedziałem podchodząc do niego i
całując w czoło.
- Tak, wiem, wiem. A teraz idziemy zagrać w Scrabble!
- W Scrabble?
- Tak, mam ochotę zagrać z moim narzeczonym w Scrabble.
- Jesteśmy! – Usłyszałem krzyk Konrada z przedpokoju.
- Jesteśmy w salonie! – Odkrzyknął Mikołaj.
Po
chwili do pomieszczenia weszli Seweryn z Konradem.
- Oo…! Gracie w Scrabble! Możemy się przyłączyć? – Zapytał
mój brat siadając obok Mikołaja.
Zlustrowałem
go uważnym spojrzeniem doszukując się jakiś dowodów na to czy doszło do
jakiegoś zbliżenia. Nie dopatrzywszy się niczego wróciłem do gry.
Seweryn
zajął miejsce na fotelu obok kanapy.
- To może ja ukroję nam ciasta i zrobię herbaty? – Zaproponował
Mikołaj.
Momentalnie
się ożywiłem.
- O nie, nie, nie! Ty nic nie będziesz kroił. Ja pójdę
pokroić ciasto, a Seweryn mi pomoże. – Posłałem mu spojrzenie nie znoszące
sprzeciwu.
Chłopak
zerknął na mnie nie pewnie, ale wstał z miejsca. Przeszliśmy do kuchni.
Wyciągnąłem z lodówki jabłecznik upieczony dzień wcześniej przez Mikołaja i
postawiłem na stole. Seweryn w tym czasie postawił czajnik na gazie.
- Powiedz - zacząłem obracając w dłoni nóż - dobrze ci z
moim bratem?
Słyszałem
jak blondyn głośno przełyka ślinę, nie spuszczając wzroku z mojej dłoni.
- T-tak.
- Jesteś dla niego dobry?
- Nie skarżył się.
- Wiesz… Chyba nie muszę ci mówić, co się stanie jak
skrzywdzisz Konrada? – Zapytałem odwracając się w jego stronę.
- N-nie…
- I jeszcze jedno. Nie chcę słyszeć o żadnych dzieciach
przed dwudziestym piątym rokiem życia, oczywiście chodzi mi o Konrada.
Zrozumiano?
Seweryn
pokiwał gorliwie głową roztrzepując swoje włosy.
- Dobrze! – Z rozmachem wbiłem nóż w ciasto, a młodszy
podskoczył lekko przestraszony.
Teraz
byłem trochę spokojniejszy o mojego małego braciszka, ale nie zamierzałem im do
końca odpuszczać. Będę miał ich nadal na oku.
Patrzyłem
niepewnie w stronę kuchni gdzie właśnie zniknął mój chłopak i brat. Zerknąłem
niepewnie na Mikołaja.
- Myślisz, że go wykastruje? - Zapytałem półżartem,
półserio.
- Może i nie wykastruje, ale na pewno postraszy by nie dobierał
się do ciebie i nie zrobił za wcześnie dziecka jego braciszkowi. Bo on jest za młody.
– Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ja jestem za młody? – Zapytałem zerkając wymownie na
jego brzuch.
Mikołaj zachichotał.
- Ja jestem jego narzeczonym, a ty jesteś biednym
braciszkiem, którego musi pilnować jak smok Fiony.
Parsknąłem śmiechem.
- A w ogóle to dobrze się nim zająłem? Od tego telefonu
już nie mogłem go odwieść. Stwierdził, że stanowczo za długo was nie ma.
Pokręciłem głową.
- Tak świetnie.
Mikołaj zachichotał i wskazał
na moje ramie. Spadła z niego bluza i wyraźnie było widać ugryzienie na nim.
- Cholera!
Czym prędzej ją podciągnąłem.
Spojrzałem na Mikołaja. Uśmiechał się promiennie głaszcząc swój brzuch.
Zmarszczyłem brwi. Ja, na co dzień mogłem szaleć, od niedawna zacząłem chodzić
na zajęcia z fotografii, jeździłem konno, a on spodziewał się dziecka. Za niedługo
miał się też pobrać z moim bratem.
- To cię nie męczy, Mikołaj? Znaczy świetnie, że tu
jesteś, dużo wniosłeś do domu. Czułem się tu źle, bo dom zrobił się chłodny po
śmierci rodziców, ale… Wiesz masz osiemnaście lat i…
Nie pozwolił mi dokończyć.
- Daj spokój, Konrad. Czuje się cudownie. Bardzo długo
dom kojarzył mi się z bólem i wieloma nieprzyjemnymi rzeczami. Tu jestem
szczęśliwy. Mam Błażeja, ciebie, Seweryna, a niedługo i mojego synka. Nie
przejmuje się wiekiem. No może z początku, nim Błażej się dowiedział nie było
różowo. Bałem się, że zostanę z tym sam. Ale teraz wiedząc, że mam was i moją
mamę, którą odzyskałem, cieszę się. Nigdy nie byłem jakoś specjalnie
rozrywkowy. Zawsze wolałem ten domowy ciepły kont i mżyłem o rodzinie. Teraz ją
mam.
Aż się uśmiechnąłem szerzej i
uściskałem go mocno.
- Rany jesteś mądrzejszy ode mnie. Chyba ci zazdroszczę. –
Powiedziałem ze śmiechem.
- Konrad, co mi dusisz Mikołaja?
Błażej wszedł do pokoju niosąc
talerz z ciastem w jednej ręce, a w drugiej talerzyki. Seweryn szedł za nim,
wyglądał dość blado. Spojrzałem podejrzliwie na brata.
- Ja Mikołaja nie dusiłem tylko przytulałem, a ty lepiej
powiedz, co zrobiłeś Sewerynowi?
Mój brat uśmiechnął się tylko
lekko i poczochrał mi włosy.
- Upewniłem się tylko, co do twojej przyszłości.
Pokręciłem głową i uśmiechnąłem
się. No i to się właśnie nazywa rodzinna atmosfera.
Super, ale toksyczni rodzice i niedorobione matki won:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie mamuśki. Nowy kochanek/partner/mąż to dzieci idą do kąta, a potem zdziwienie, że coś się stało. Przecież partner taki idealny, a dziecko głupie i wymyśla.
OdpowiedzUsuńNiestety. Allan ma bardzo trudną przeszłość, ale przynajmniej cos się wyjaśniło :)
Zapraszam w niedzielę :D Jak zwykle :)
Ja chcę nowy rozdział i to już :P
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Ile rozdziałów zostało do końca?
Jeden i epilog
UsuńRozdział bardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że między chłopakami się tak dobrze układa. No i dobrze, że przy konfrontacji Mikołaja z matką był Błażej i pokazał tej kobiecie jaką rzeczywiście "kochającą" matka była. I kobieta powinna być wdzięczna, że jej syn po tym wszystkim chce z nią utrzymywać kontakt...
I szkoda mi Seweryna i Konrada... cóż... tak to jest mieć nadopiekuńczego brata ;) Ale myślę, że po tej rozmowie na końcu Błażej da trochę gołąbkom więcej luzu ;)
Pozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny Błażej bardzo pilnuje swojego małego braciszka, matka Mikołaja w końcu zrozumiała, ale długo jej to zajęło, w ogóle nie słuchała tego co mówi jej syn…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia