Przez ostatni miesiąc nie
wiele się działo. Mały dawał się we znaki, Konrad nadal jeździł z Sewerynem, co
jakiś czas na ‘’przejażdżki’’, a ja w tym czasie zajmowałem Błażeja. No i jakoś
się życie toczyło. Do wyznaczonego terminu porodu zostało około tygodnia, a mój
narzeczony na najmniejsze moje skrzywienie chciał dzwonić po pogotowie.
Odwołał na najbliższe dwa
tygodnie treningi z kadrą. Chciał również odpuścić Konradowi i Sewerynowi
treningi, ale już tym razem nie mogłem milczeć.
- Błażej daj spokój, poradzę sobie. Musisz z chłopakami
poćwiczyć, poza tym mówiłeś, że weterynarz dziś przyjeżdża do Hiszpanki, więc
powinieneś tam być. Seweryn naprawdę się o nią martwi, a przez to i Konrad jest
rozkojarzony. Musisz być tam z nimi. – Powiedziałem stanowczo podając mu
ubrania do przebrania.
- Ale Mikołaj jak się źle poczujesz albo zaczniesz rodzić
i nie będziesz w stanie mnie powiadomić? Przecież muszę na ciebie uwa…
- Błażej czy ja ci wyglądam na pięcioletnie dziecko? – Przerwałem
mu w połowie zdania nie pozwalając dokończyć. – Uwierz mi, że umiem o siebie
zadbać. Wiem, że trzeba na mnie uważać teraz szczególnie, choćby ze względu na
moją chorobę, ale uwierz mi, że jakby coś się działo zadzwonię do ciebie albo
przyjdę do stajni. A teraz się zbieraj. Konrad właśnie kończy jeść śniadanie.
Seweryn też już przyjechał.
Błażej zerkał na mnie
niepewnie jeszcze przez chwilę, ale w końcu przytaknął. Uśmiechnąłem się,
pocałowałem go w policzek i zszedłem na dół.
- Udało mi się, pójdzie z wami. Przyda się wam. – Powiedziałem
do Konrada.
Słysząc to czarny uśmiechnął
się szeroko.
- Świetnie! Seweryn naprawdę uwielbia Hiszpankę i wiem,
że bardzo się martwi. Poza tym to jeden z najlepszych koni na stajni.
Kiwnąłem tylko głową i wyjąłem
z lodówki kawałek sernika.
- Kto by pomyślał, że tak dobrze umie piec co nie?
- No… Twój chłopak zrobił sernik pierwsza klasa. – Powiedziałem
jedząc ciasto z uwielbieniem.
Gdy Błażej zszedł na dół
pocałował mnie w usta i razem z Konradem poszli do stajni. Ja natomiast
postanowiłem umyć naczynia po śniadaniu. Mimo, że mój narzeczony chciał to
zrobić za mnie to nie pozwoliłem mu. Bo przecież nie jestem chory i mogę robić
pewne rzeczy w domu, nawet teraz.
Gdy skończyłem z naczyniami
ukroiłem sobie jeszcze jeden kawałek ciasta i poszedłem do salonu. Tam ułożyłem
się wygodnie na sofie, przykryłem kocykiem i włączyłem telewizor.
Spojrzałem na zegarek.
Weterynarz powinien przyjechać za około godzinę, więc miałem dla siebie dobre
dwie godziny. Zjadłem sernik i postanowiłem się trochę przespać.
Obudził mnie okropny ból.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się zdezorientowany. W domu nadal nikogo nie
było. Leżałem jeszcze przez chwilę, po czym wstałem, ale gdy poczułem po raz
kolejny ten straszliwy ból wszystko zrozumiałem. Dotknąłem brzucha i
przejechałem po nim ostrożnie ręka. Nikodem poruszał się dość szybko. Kolejny
skurcz. Usiadłem lekko spanikowany i odetchnąłem głęboko. „Czyżby się zaczęło?
Ale został jeszcze tydzień….” Kolejny skurcz odebrał mi oddech. Nie
zastanawiałem się dłużej. Zaczęło się.
Powoli podniosłem się i
podszedłem do telefonu domowego. Wykręciłem numer do Błażeja, ale nie odbierał.
Odetchnąłem głęboko i sapnąłem przy kolejnym skurczu. Spojrzałem na zegarek.
Prawdopodobnie było już po wizycie weterynarza, więc mogli być teraz zajęci.
Usiadłem powoli na najbliższym
fotelu. Pogłaskałem się po brzuchu i zastanowiłem się, co dalej. Z jednej
strony mógłbym spróbować poczekać tą godzinę na Błażeja, ale z drugiej… Ból
nasilał się coraz bardziej i nie byłem pewny czy na pewno wytrzymam tą godzinę.
Powoli podniosłem się i
wyszedłem na przedpokój. Narzuciłem na ramiona tylko grubszy sweter, a na nogi
wciągnąłem adidasy i wyszedłem z domu.
Szedłem powoli. Z każdym
krokiem było mi coraz ciężej. Skurcze były coraz mocniejsze, a ja zaczynałem
coraz bardziej panikować.
Gdy doszedłem do stajni do
moich uszu doszedł podniesiony głos Błażeja. Otworzyłem drzwi i oparłem się o
nie ciężko dysząc i trzymając się za brzuch.
- Mikołaj?
Mój narzeczony patrzył na mnie
zaskoczony. Uśmiechnąłem się do niego słabo i skrzywiłem z bólu.
- Zaczęło się…
Z zniecierpliwieniem
czekaliśmy na wyniki badania Hiszpanki. Klacz już od jakiegoś czasu nie
wyglądała i nie zachowywała się jak zdrowe zwierzę.
- I co panie doktorze? – Zapytałem, gdy weterynarz
podszedł do walizki ze swoim sprzętem.
- Nie mogę jeszcze określić dokładnej przyczyny złego
samopoczucia klaczy. Chcę wykonać jeszcze jedno badanie. I proszę mi powiedzieć
czy Hiszpanka była w ostatnim czasie wypuszczana na wybieg z którymś z pańskich
ogierów?
- Nie, nigdy nie wypuszczamy ogierów razem z klaczami chyba,
że… Konrad?
- Hm…?
- Ostatnio często jeździcie z Sewerynem na przejażdżki po
lesie.
- No tak. A o co chodzi?
- Czy puszczaliście konie luzem może?
Brat
nie odpowiedział posyłając jedynie spanikowane spojrzenie Sewerynowi. Blondyn
nabrał głęboko powietrza i zwrócił się do weterynarza.
- Podejrzewa pan, że mój koń jest w ciąży?
- Owszem.
- O matko… - Splótł dłonie na karku.
- Seweryn. – Odezwał się Konrad podchodząc do niego.
- Myślisz, że powinienem wykastrować Pioruna za
zaciążenie Hiszpanki? – Mruknął zerkając na czarnego.
- Co ty! Seweryn!
Starszy
zaśmiał się tylko, po czym wszedł do boksu gdzie obecnie przebywał doktor.
Konrad również chciał wejść do środka, ale go zatrzymałem.
- Mogę wiedzieć, co robiliście podczas waszych ‘’przerw’’
w trakcie przejażdżek? – Zapytałem.
- Nie twój interes bracie. – Fuknął. – Puść mnie.
- Jeszcze wrócimy do tego tematu. – Powiedziałem i
puściłem go.
Po
wszystkich badaniach i końcowej diagnozie potwierdzającej to, że Hiszpanka jest
w ciąży, pożegnaliśmy się z weterynarzem.
- Chłopaki, chyba musimy pogadać. – Powiedziałem, gdy
zauważyłem, że się gdzieś wybierają.
Konrad
westchnął ciężko, ale odwrócił się przodem do mnie.
- Słuchamy braciszku?
- Wiecie, że przez wasze wybryki straciliśmy jednego z
najlepszych koni?
- Tak, ale dzięki temu zyskamy kolejnego czempiona. – Uśmiechnął
się Konrad.
- Konrad, nawet mnie nie denerwuj. – Powiedziałem jeszcze
w miarę spokojnym tonem. – Masz konia w zastępstwie dla Seweryna?
- No… Nie, ale…
- Dość Konrad! Tolerowałem wasze wybryki dopóki nie
robiliście głupot i nie pakowaliście się w kłopoty. Konrad to jeszcze rozumiem,
bo jest jeszcze dzieckiem… Nierozgarniętym dzieckiem ciągle pakującym się w
tarapaty, ale ty Seweryn? Miałem do ciebie znacznie większe zaufanie.
- Błażej, spokojnie. – Odezwał się blondyn. – Co się
stało to się nie odstanie.
- Seweryn do ciebie chyba nie dotarło, że ciąża Hiszpanki
wyklucza cię z treningów w końcowych stadiach ciąży?
- Owszem rozumiem i jestem na to gotowy.
- Dobra! – Warknąłem rozeźlony. – Tylko za tydzień nie
chcę usłyszeć, że Konrad jest w ciąży!
- Braciszku, spo…
Nie
zdążył dokończyć, bo w tym samym momencie usłyszeliśmy trzask drzwi. Odwróciłem
się i ujrzałem Mikołaja.
-Mikołaj? – Zapytałem głupio.
Posłał
mi blady uśmiech, po czym skrzywił się okropnie chwytając się za brzuch.
- Zaczęło się… - Wysapał słabo.
Momentalnie
zmaterializowałem się obok niego.
- Spokojnie, kochanie. Jestem przy tobie.
- To ja lecę po samochód. – Oznajmił Seweryn.
- Pójdę po jego rzeczy. – Powiedział Konrad.
- Nie… ma…, co… Zorganizowani… jesteśmy… - Mówił
oddychając ciężko.
- Na szczęście.
Wyprowadziłem
go powoli ze stajni i poprowadziłem do samochodu Seweryna. Usiadłem z nim za
tylnim siedzeniu i chwyciłem mocno za rękę. Chciałem by wiedział, że przy nim
jestem i go nie zostawię.
- Przejdziemy przez to razem, kochanie. – Szepnąłem
przytulając go do siebie.
Starałem się uśmiechnąć na te
słowa, ale zamiast tego wyszedł mi krzywy grymas. Po chwili do samochodu wsiadł
Konrad i mogliśmy ruszać. Atmosfera w aucie była napięta. Mimo bólu nie umknęło
to mojej uwadze.
Odezwałem
się ciężko.
- Dobra... Uch... Gadać, co jest grane... – Zapytałem
oddychając ciężko.
Błażej pocałował mnie w czoło.
- Skarbie, wydaje mi się, że to nie jest odpowiednia
chwila. Oddychaj spokojnie, nie długo będziemy w szpitalu.
Szturchnąłem go lekko w żebra.
- Nie zbywaj mnie tylko mów, o co chodzi.
W tym momencie wybuchnął.
- Bo ci nieodpowiedzialni gówniarze zamiast pilnować swoich
koni puszczali je luzem! Przez to Hiszpanka zaciążyła. Seweryn nie ma konia, a
do tego nie chcą się przyznać, że bzykali się po krzakach! Tylko czekać aż
Konrad mi powie, że kurwa zostanę wujkiem!
Mimo bólu i dość dużego
zmęczenia nie mogłem pohamować śmiechu.
- No, no chłopaki… Rozumiem, że konie brały z was
przykład. Ale wy chyba pamiętaliście o prezerwatywach...? Ach...! Cholera. – Zacisnąłem
mocniej dłoń na dłoni Błażeja.
- Nie, nie spokojna głowa. Ja nie planuję tak stękać jak
ty przez jeszcze długi czas. – Powiedział Konrad uśmiechając się do mnie
rozbawiony.
Uderzyłem w jego siedzenie.
- Ał! Pieprzony emosiek.
Konrad nie przejął się moimi
słowami. Błażej słysząc mój śmiech chyba trochę ochłonął
- Ech... Trzeba będzie pomyśleć o koniu dla Seweryna... -
Powiedział z krzywą miną.
Reszta drogi minęła nam
szybko, przynajmniej mnie. W szpitalu od razu zostałem posadzony na wózku i
zawieziony na salę. Chłopaki natomiast zostali zaprowadzeni do poczekalni.
Na sali pielęgniarka pomogła mi się
przebrać, a następnie zostałem przygotowany do narkozy. Byłem naprawdę
zdenerwowany. Ba! Byłem przerażony, ale pocieszała mnie myśl, że za niedługo mój
Nikuś będzie już ze mną, więc z wysoko uniesioną głową pozwoliłem się
zaprowadzić na łóżko. Pielęgniarka pomogła mi się rozluźnić do momentu, gdy
lekaż nie podał mi narkozy. Podłączyli mnie do tlenu i podali znieczulenie.
Potem była już tylko ciemność.
Siedzieliśmy w poczekalni.
Znaczy ja i Seweryn siedzieliśmy. Błażej natomiast krążył w te i nazad zdenerwowany.
Nie dziwiłem się. W końcu nie codziennie zostaje się ojcem. Nie mogłem jednak
patrzeć na jego zmartwioną twarz.
Podszedłem do niego i
posadziłem go na krześle.
- Braciszku wiem, że się martwisz, ale usiądź.
Usiadłem obok niego i
przytuliłem się do jego boku, tak samo, jak gdy byłem małym chłopcem. W tym
momencie, widząc go takim roztrzęsionym, mogłem wyjątkowo się tak zachować.
Najwyraźniej podziałało, bo Błażej uśmiechnął się.
- Czy mnie oczy nie mylą i nie siedzi znów obok mnie mój
mały ośmioletni braciszek? Grzeczny, nie świruje, nie farbuje włosów i nie
bzyka sie ze swoim chłopakiem?
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- No, ale to tylko na tą chwilę. Jak już będzie po wszystkim
to wracam już dziewiętnastoletni ja.
Brunet poczochrał mnie po
włosach i znów zaczął wpatrywać się w drzwi sali zabiegowej. Po jakimś czasie
drzwi otworzyły się. W wejściu stanęła uśmiechnięta pielęgniarka.
- Który z panów to Błażej Michajłow?
Mój brat od razu podniósł się
z miejsca.
- To ja.
- Gratuluję! Ma pan ślicznego synka. Zarówno on jak i
pański narzeczony są cali i zdrowi. Może pan wejść do środka. – Powiedziała
otwierając szerzej drzwi.
Brunet spojrzał na mnie i na
Seweryna.
- Och, jeśli panowie też są z rodziny to też mogą wejść.
Pokręciłem głową.
- Poczekamy, niech najpierw mój brat wejdzie.
Gdy Błażej chciał coś
powiedzieć dodałem.
- Idź, zobacz się z nimi. Zawołasz nas za chwilę. – Uśmiechnąłem
się do niego ciepło.
Nie oglądając się już wszedł
do środka.
Na
drżących nogach wszedłem do szpitalnej sali. Rozejrzałem się zdenerwowany, lecz
gdy zauważyłem leżącego na łóżku Mikołaja od razu się uśmiechnąłem. Blondyn
trzymał na rękach małe zawiniątko.
- Spokojnie. – Odezwała się pielęgniarka uśmiechając się.
– Proszę podejść. – Pchnęła mnie delikatnie.
Niepewnie
podszedłem do łóżka i usiadłem obok na krześle.
- Spójrz. – Odezwał się Mikołaj odchylając lekko
materiał, którym był okryty chłopiec.
Moim
oczom ukazała się mała twarzyczka naszego synka. Mały prawdopodobnie spał. Na
głowie miał kępkę czarnych włosków, a jego skóra była delikatnie zaróżowiona.
- Jest śliczny. – Powiedziałem. – Zupełnie jak ty.
Blondyn
zaśmiał się cicho.
- Włosy ma po tobie, tatuśku.
- Będę się musiał do tego przyzwyczaić. – Mruknąłem.
- Uwierz mi, że gdy tylko wypowie to słowo pękniesz ze
szczęścia.
- Podejrzewam. Konrad będzie się ze mnie śmiał. – Pokręciłem
głową z uśmiechem.
- Chcesz go potrzymać? – Zapytał nagle.
- C-co…? Ja?
- A widzisz tu innego ojczulka?
Jak
głupi rozejrzałem się.
- Błażej, nie pękaj. To twój syn. – Powiedział i
ostrożnie podał mi malca.
Byłem
cały spięty. A jeśli zrobię mu krzywdę? Przecież on jest taki kruchy!
- I co? Nie jest tak źle.
- Mimo wszystko jestem odrobinę zdenerwowany.
- Nie ma takiej potrzeby. Powiedz coś do niego. – Polecił.
- Powiedzieć…?
Zamyśliłem
się na chwilę. „Co mógłbym powiedzieć niemowlęciu?”
- Cześć, mały. Poznajesz mni… mój głos? To ja, twój
tatuś. – Zacząłem dość niezgrabnie. – Wiesz jak już będziesz starszy to nauczę
cię jeździć konno, a mamusia – spojrzałem z uśmiechem na Mikołaja, który ‘’uderzył’’
mnie w ramię. – nauczy cię piec pyszne ciasta, zgoda? Jestem pewien, że
wyrośniesz na mądrego chłopca i będziesz słuchał się rodziców.
Na
koniec pocałowałem go w czółko.
- Niezła przemowa, ojczulku. – Usłyszałem za sobą głos
Konrada.
- Oj, daj mu spokój. – Powiedział Mikołaj. – Jakby nie
patrząc to został ojcem.
- Wiem, wiem. Przepraszam. A teraz pokażcie mi mojego
bratanka!
Czym
prędzej podszedł do mnie i nachylił się nad Nikodemem.
- Cześć mały! Jakiś ty uroczy! Wdałeś się w Mikołaja nie ma,
co. – Zagruchał do niemowlaka dotykając delikatnie jego noska.
- Ej! – Oburzyłem się.
- No już, spokojnie. Jeszcze obudzicie małego. – Powiedział
Mikołaja odbierając dziecko z moich rąk.
- Konrad stań po drugiej stronie łóżka to zrobię wam
rodzinne zdjęcie. – Zaproponował Seweryn.
- O nie! – Nie zgodziłem się.
- Dlaczego? – Zdziwił się Mikołaj.
- Seweryn również należy do rodziny.
W
tym momencie wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Co?
- Kochanie, dobrze się czujesz? – Zapytał mój narzeczony.
- Jak najbardziej.
- Czyli, że wreszcie zaakceptowałeś mojego chłopaka? – Dopytał
Konrad.
- Tak, ale lepiej niech Seweryn zapamięta to, co mu
mówiłem. – Spojrzałem znacząco na chłopaka, a ten przełknął ciężko ślinę.
- O-oczywiście. – Powiedział.
- Czyli nici ze wspólnego zdjęcia? – Zapytał Mikołaj.
- Przepraszam? – Odezwała się pielęgniarka. – Ja mogę wam
zrobić zdjęcie.
- O! To wspaniały pomysł. – Ucieszył się blondyn.
Ustawiliśmy
się po obu stronach szpitalnego łóżka i uśmiechnęliśmy jak najładniej umieliśmy.
Po wykonanym zdjęciu podziękowaliśmy pielęgniarce, która jak się okazało
przyniosła mleko dla Nikodema.
- O, o! Mogę go nakarmić? – Zapytał Konrad.
Mikołaj
zaśmiał się i pokiwał głową.
- Możesz tylko przestań skakać jak małpa.
Podał
małego jego wujkowi, a sam wziął głębszy oddech i ułożył się wygodniej na
poduszce.
- Kocham cię. – Powiedziałem nagle.
Chłopak
uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
- Ja ciebie też.
Siedziałem
z Sewerynem w kuchni. Mężczyzna właśnie kończył podsmażać mięso do sałatki, a w
piekarniku kończyły się piec grzanki. Błażej jakieś półgodziny temu pojechał po
Mikołaja. Miał zostać wypisany wraz z Nikodemem o osiemnastej. Od rana Błażej
szalał, by przygotować wszystko na przyjazd chłopaków do domu. Chciało mi się
śmiać na myśl jak mój brat będzie jechać z dzieckiem w aucie.
Zachichotałem.
- Co? – Zapytał Seweryn.
- Błażej plus Nikuś w aucie równa się dziesięć kilometrów
na godzinę.
Blondyn pokiwał głową
rozbawiony.
Równo o dziewiętnastej w
drzwiach stanęli Mikołaja, niosący w ramionach Nikusia, a za nimi Błażej.
- Jak tam z dzieckiem na pokładzie, braciszku? Dziesięć
na godzinę? – Zapytałem ze śmiechem, na co Mikołaj również się zaśmiał podając
dziecko brunetowi.
- Konrad czyżbyś był z nami w aucie? - Zapytał zdejmując
z siebie kurtkę i buty, po czym zabrał małego od Błażeja i poszedł z nim do
salonu.
Podszedłem do nich. Nikuś nie
spał. Rozglądał się ciekawsko ssąc smoczek. Blondyn rozebrał bobasa z odzienia
wierzchniego. Zabrałem jego rzeczy i wyniosłem do przedpokoju.
- Chcecie jakąś kolację? – Zapytał.
Pokręciłem głową.
- Skarbie, dopiero wróciłeś do domu i już chcesz gotować.
Usiądź przy stole i odsapnij. Kolacja jest już gotowa.
- Tak, gotowaliśmy razem z Sewerynem. A raczej on
gotował, a ja tylko patrzyłem. Seweryn stwierdził, że mam nic nie dotykać by
nie zepsuć.
Mikołaj zachichotał.
- A, to jedzenie będzie jadalne. – Uśmiechnął się do mnie
złośliwie.
Wystawiłem mu język i wziąłem
się za rozkładanie talerzy. Blondyn położył Nikusia w leżaczku i usiadł przy
stole. Po chwili wszyscy jedliśmy kolację. Znaczy tak jak by. Mikołaj
grzebał niemrawo widelcem w talerzu, co sekundę zerkając na dziecko. Maluch
leżał spokojnie ssąc smoczek i pod sypiając. Błażej zauważył to i dotknął
delikatnie dłoni chłopaka.
- O rany! – Mikołaj przestraszył się podskakując na
krześle.
- Przepraszam skarbie. Po prostu chcę ci powiedzieć byś
przestał się zamartwiać i zaczął jeść. Przecież on śpi. Jak się obudzi na pewno
da nam znać.
Chłopak uśmiechnął się na to
stwierdzeni i wziął się wreszcie za swój posiłek. Reszta kolacji minęła nam na rozmowie
o Hiszpance i młodym źrebaku, który miał się pojawić, oraz o tym, kto przejmie
kuchenne obowiązki Mikołaja.
Gdy tylko zaproponowałem, że
mogę to zrobić wszyscy stwierdzili jednogłośnie, że to głupi pomysł. Błażej
postanowił, że będzie przygotowywał śniadania i kolacje. Seweryn natomiast
doszedł do wniosku, że będzie do nas przyjeżdżał na obiady i gotował je, a
czasem też i kolacje. O mnie w kuchni nie chcieli słyszeć. Ciągle pamiętali
moją przygodę z tosterem, który się spalił, włączył alarm dymny i sprowadził
straż pożarną.
Po kolacji Mikołaj zabrał
Nikodema, który zdążył się obudzić i Błażeja do łazienki, a ja wziąłem się za
mycie naczyń. Seweryn zaoferował mi pomoc i wziął się za wycieranie mokrych
naczyń. Pocałowałem go w policzek z wdzięcznością. Po jakimś czasie do naszych
uszu dobiegły krzyki Mikołaja. Oboje z moim bratem nie mieli doświadczenia i dopiero
się uczyli. Patrząc teraz na nasz dom przypomniały mi czasy, gdy byliśmy
dzieci. Widząc jak bardzo Błażej jest szczęśliwy byłem pewny, że rodzice
rozpływaliby się ze szczęścia. Mimo, że mi ich brakowało to jednak nie tak
bardzo jak wcześniej. Bo nasza rodzina zyskała nowych członków i się rozrosła.
Po kolacji przyszedł czas na kąpiel Nikusia. Pierwszą kąpiel, jaką mieliśmy zrobić sami. Wcześniej mogłem poprosić o pomoc pielęgniarkę, a poza tym mamę, która przyjeżdżała do szpitala by pokazać mi wcześniejszą teorię w praktyce.
Teraz byliśmy tylko my. Ja i
Błażej. Westchnąłem głośno sprawdzając jeszcze raz czy woda nie jest za gorąca.
Następnie przejąłem od Błażeja naszego golaska i ostrożnie wsadziłem do wody.
- Błażej, możesz namydlić gąbkę? – Zapytałem delikatnie
obmywając ciałko Nikodema ciepłą wodą.
Spojrzałem na bruneta, który
właśnie nalewał płyn do kąpieli na gąbkę.
- Błażej, za dużo tego nalałeś! Przecież my go w życiu
nie opłuczemy z tych mydlin – Powiedziałem ze śmiechem zabierając mu czerwoną
gąbkę w kształcie kwiatka.
Umycie brzdąca poszło mi dość
sprawnie. Opłukałem go i podałem Błażejowi, który już czekał z puchatym
ręcznikiem z kapturem.
- Mikołaj, na pewno go dobrze opłukałeś? Jest nadal
śliski jak mała rybka! Mało mi nie uciekł jak mydło z dłoni. – Powiedział
uśmiechając się do chłopczyka i wyszedł z łazienki.
Ja w tym czasie sprzątnąłem
pomieszczenie. Wylałem wodę z wanienki i odłożyłem wszystko na miejsce.
Gdy wszedłem po cichu do
pokoju nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Błażej delikatnie głaskał Nikusia po brzuszku
jednocześnie go wycierając. Po chwili podniósł go już suchego z ręcznika i
położył na kocyku biorąc się trochę na koślawo za zakładanie pieluchy.
- Czekaj, pokażę ci jak ją założyć.
Po krótkim pokazie, gdy mały
był już ubrany brunet przyniósł dla niego mleko. Następnie najedzonego śpiocha
ułożyłem w łóżeczku. Ledwo się odsunąłem, a zostałem porwany w ramiona Błażeja,
który podniósł mnie do góry i zaniósł do łazienki.
- Teraz my weźmiemy szybką kąpiel i do spania.
Zgodziłem się bez sprzeciwu.
Miło było ułożyć się w ciepłej wodzie przytulając się do mojego ukochanego.
- Kocham cię.
Usłyszałem koło ucha.
Uśmiechnąłem się.
- A ja ciebie.
- A ja ciebie.
Po kąpieli ubraliśmy się i
wyszliśmy z łazienki. Po drodze Błażej nie mógł się powstrzymać by nie zajrzeć
do pokoju Konrada. Nadal każe mu zostawiać otwarte drzwi. Jednak to, co
zobaczyliśmy spowodowało tylko, że Błażej chyba bardziej zaakceptował ich
związek.
Konrad spał w najlepsze
trzymając głowę na kolanach swojego chłopaka. Seweryn natomiast siedział
spokojnie mimo późnej pory i po prostu patrząc na bruneta głaskał go po głowie. Uśmiechnąłem się.
- Błażej, nie patrz tak tylko chodźmy spać. Niedługo Nikuś
się obudzi i trzeba będzie wstać.
₪ Trzecia w nocy ₪
Po raz kolejny płacz. Wstałem
i chwiejnym krokiem podszedłem do kołyski. Wiedziałem, że mały nie jest głodny,
bo karmiłem go godzinę temu. Sprawdziłem mu pieluchę, ale ją również miał w
porządku. Nagle poczułem dotyk na ramieniu.
- Chodź z nim do łóżka.
Pokręciłem głową.
- Jak go tak nauczymy to potem będzie problem z
oduczeniem go tego. Zresztą oduczysz go ty, a ja będę spał w salonie. – Powiedziałem,
mimo że nie miałem ochoty tego zrobić.
- Daj spokój. To tylko jedna noc. Poza tym z wami to mogę
tak spać do końca życia.
Uśmiechnąłem się i uległem.
Już po chwili Nikuś spał między nami spokojnie.
Pocałowałem go lekko w czoło,
a potem Błażeja w usta.
- Dobranoc.
- Dobranoc skarbie. Dobranoc aniołku. – Dodał do małego i
również ułożył się na poduszkach.
Rano
obudziło mnie ciche kwilenie. Z przeciągłym ziewnięciem otworzyłem oczy i zerknąłem
na syna. Mały właśnie się wybudzał.
- Cześć aniołku. – Zagruchałem do dziecka. – Proszę, nie
płacz.
Podniosłem
się razem z małym z łóżka i czym prędzej wyszedłem z pokoju. Nie chciałem by
Nikodem obudził Mikołaja. Zszedłem z łkającym brzdącem na rękach do kuchni by
przygotować mu mleko. Położyłem go w kojcu i jak najszybciej się dało
przygrzałem mleko.
- Proszę mały. – Powiedziałem przykładając smoczek od
butelki do ust dziecka.
Nikuś
szybko zassał się na smoczku. Uśmiechnąłem się widząc to. Był taki uroczy.
- Cześć braciszku.
Do kuchni wszedł rozespany
Konrad z istną szopą na głowie.
- Niezły fryz.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. A ty się w lustrze dziś
widziałeś? Pewnie rano mojego bratanka żeś wystraszył, prawda mały? – Zwrócił
się słodkim tonem do niemowlaka. – Fu! Zmieniałeś mu pieluchę?
- Jeszcze nie. Chciałem by Mikołaj trochę dłużej pospał.
- Mały śmierdziuszek. – Powiedział czarny głaskając
Nikodema po policzku. – Lepiej pójdę po tą pieluszkę.
Gdy
brat wychodził z salonu minął się w przejściu z równie rozespanym Sewerynem.
Cmoknęli się szybko w usta i rozeszli.
- Dzień dobry. – Przywitał się Seweryn siadając obok mnie
na kanapie. – Jak tam po pierwszej nocy?
- Nikusiowi jestem w stanie wszystko wybaczyć.
- I o to chodzi.
- Nikuś, patrz na tatusia. – Odezwał się Mikołaj
wskazując mnie palcem.
Całą
rodzinką wybraliśmy się na spacer. Mikołaj niósł małego w nosidełku, które
stworzył ze zwykłego szalika. Blondyn trzymał Nikusia z przodu, na swoim
jeszcze trochę okrągłym brzuchy. Właśnie próbował nakłonić synka by spojrzał w
aparat, który trzymałem w ręce.
- Ale z ciebie uparciuch. – Mruknął Mikołaj.
- Kochanie, może już wystarczy? – Zapytałem podchodząc do
niego. – Zrobiłem już chyba z setkę zdjęć.
- Chciałem uwiecznić każdą chwilę z naszym aniołkiem.
- Obiecuję ci, że jeszcze zdążymy to zrobić. Już i tak
Konrad mnie zabije za to, że wziąłem jego aparat. On go traktuje jak dziecko!
Blondyn
zaśmiał się tym samym zwracając na siebie uwagę Nikodema. Mały podniósł rączkę
i delikatnie klepnął Mikołaja w podbródek.
- Zaczepiasz mamusie? –Zapytałem przybliżając twarz do
dziecka. – Zaczepiasz? – Zmieniłem głos by brzmieć zabawnie.
Chyba
podziałało, bo mały zaśmiał się uroczo i chwycił rączkami mój nos.
- Co ten tatuś ci robi, co? – Mikołaj również się zaśmiał.
- Tatuś kuci kusia swojego aniołka. – Zagruchałem.
Nagle
rozległ się głośny śmiech i charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia.
Podniosłem głowę i ujrzałem Konrada z Sewerynem. Czarny trzymał w dłoni telefon
i zanosił się od śmiechu. Wyprostowałem się odchrząkując i przybierając poważny
wyraz twarzy.
- Nie wierzę! – Wykrztusił Konrad przez śmiech. – Mój
sztywny braciszek ma uczucia!
- Ha, ha, ha. – Zaśmiałem się ironicznie. – Bardzo
śmieszne.
- Mam to uwiecznione i obiecuję ci, że wkleję to do albumu
Nikusia.
- Nie będę się wykłócał.
- No nie… - Powiedział Konrad zimnym głosem.
Spojrzałem
na niego zdziwiony. Jego wzrok utkwiony był w mojej ręce, w której trzymałem
aparat.
- A właśnie zapomniałem ci powie… - Zacząłem, ale brat
szybko mi przerwał.
- Zabije!
- Spokojnie tygrysie. – Zaśmiał się starszy.
- Jak mam być spokojny skoro on śmiał tknąć moje maleństwo?!
Podszedłem
do niego powoli i na wyciągniętej ręce podałem mu jego ‘‘dziecko’’.
- Przepraszam, że zabrałem go bez pytania, ale byłbym
wdzięczny gdybyś, chociaż zdjęć nie usuwał. To złamie Mikołajowi serce.
Czarny
spojrzał na mojego narzeczonego i Nikodema. Namyślił się chwilę i rzekł.
- No dobrze. – Mruknął.
- To skoro rodzinka pogodzona, to zapraszam na wspólny
spacer. Mam nadzieję, że mały zaśnie.
- Bardzo chętnie. – Odezwał się Seweryn.
Tak,
więc całą rodziną udaliśmy się na spacer po lesie. Byłem szczęśliwy obserwując
ich uśmiechnięte twarze, śpiącą buźkę mojego synka i czyste szczęście wypisane
na twarzy Mikołaja.
Tak,
to była pełnia mojego szczęścia.
Przepraszam bardzo. Ale jak mozna byc pod narkoza kiedy sie rodzi? Przeciez nawet podczas cesarki mozna byc przytomnym.
OdpowiedzUsuń" - Czekaj, pokarzę ci jak ją założyć. " Pokaże. Bylo to wypominane wiele razy
UsuńMamusia brzmi troche zalosnie. To tak jakbyscie uwazaly, ze miec dwoch tatusiow bylo zle :') Tatusiem jest Mikolaj i Blazej. Oboje sa facetami.
Można oczywiście ale jeśli lekarz decyduje inaczej można być uśpionym. Więc nie zrobiłyśmy błędu usypiając Mikołaja ponieważ coś takiego jest możliwe. Zanim to napisałyśmy sprawdzałam czy jest to możliwe oraz pytałam o to moją mamę.
UsuńPozdrawiam OfeliaRose
A co do mamusi to ~~ przy tym opowiadaniu nam ten zwrot pasował. Do charakteru Mikołaja i do całej historii. Przy innych opowiadaniach wątpie byśmy używały tego zwrotu.
UsuńZgadzam sie z przedmowca. Mamusia brzmi ckliwie i zle. Jesli bede mial dziecko tzn zaadoptuje - tez bede mamusia? :) Nie. Nadal bede ojcem.
UsuńMamusia brzmi ckliwie ale mamuś urokliwie:-)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńStworzyli super rodzinę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Rozdział bardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że cały poród przebiegł bez problemu i teraz cała rodzinka może się cieszyć swoim szczęściem.
A Konrad widać, że uwielbia swojego bratanka ;) Może wkrótce jednak postara się z Sewerynem o własnego brzdąca (choć wątpię czy ten pomysł spodobał by się jego bratu ;))
Pozdrawiam
Mały na świecie. Rozczulający rozdział :) Nawet bardzo :) Przyjemnie się czytało. Błędy są. ale wspomniane przez innych komentujących przyznaje, że mnie również nie pasowało to mamusia. Mamuś jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńZnam jedno dziecko, które usypiało tylko przy bardzo ciężkiej muzyce, więc małej chrapanie nie straszne ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny, Błażej taki troskliwą, no i w końcu zaakceptował Seweryna….
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia