czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 11


Dziękujemy za komentarze. W przyszłym tygodniu ostatni rozdział *.*
OfeliaRose

Rozdział 11


              
Przez ostatni miesiąc nie wiele się działo. Mały dawał się we znaki, Konrad nadal jeździł z Sewerynem, co jakiś czas na ‘’przejażdżki’’, a ja w tym czasie zajmowałem Błażeja. No i jakoś się życie toczyło. Do wyznaczonego terminu porodu zostało około tygodnia, a mój narzeczony na najmniejsze moje skrzywienie  chciał dzwonić po pogotowie.
Odwołał na najbliższe dwa tygodnie treningi z kadrą. Chciał również odpuścić Konradowi i Sewerynowi treningi, ale już tym razem nie mogłem milczeć.
- Błażej daj spokój, poradzę sobie. Musisz z chłopakami poćwiczyć, poza tym mówiłeś, że weterynarz dziś przyjeżdża do Hiszpanki, więc powinieneś tam być. Seweryn naprawdę się o nią martwi, a przez to i Konrad jest rozkojarzony. Musisz być tam z nimi. – Powiedziałem stanowczo podając mu ubrania do przebrania.
- Ale Mikołaj jak się źle poczujesz albo zaczniesz rodzić i nie będziesz w stanie mnie powiadomić? Przecież muszę na ciebie uwa…
- Błażej czy ja ci wyglądam na pięcioletnie dziecko? – Przerwałem mu w połowie zdania nie pozwalając dokończyć. – Uwierz mi, że umiem o siebie zadbać. Wiem, że trzeba na mnie uważać teraz szczególnie, choćby ze względu na moją chorobę, ale uwierz mi, że jakby coś się działo zadzwonię do ciebie albo przyjdę do stajni. A teraz się zbieraj. Konrad właśnie kończy jeść śniadanie. Seweryn też już przyjechał.
Błażej zerkał na mnie niepewnie jeszcze przez chwilę, ale w końcu przytaknął. Uśmiechnąłem się, pocałowałem go w policzek i zszedłem na dół.
- Udało mi się, pójdzie z wami. Przyda się wam. – Powiedziałem do Konrada.
Słysząc to czarny uśmiechnął się szeroko.
- Świetnie! Seweryn naprawdę uwielbia Hiszpankę i wiem, że bardzo się martwi. Poza tym to jeden z najlepszych koni na stajni.
Kiwnąłem tylko głową i wyjąłem z lodówki kawałek sernika.
- Kto by pomyślał, że tak dobrze umie piec co nie?
- No… Twój chłopak zrobił sernik pierwsza klasa. – Powiedziałem jedząc ciasto z uwielbieniem.
Gdy Błażej zszedł na dół pocałował mnie w usta i razem z Konradem poszli do stajni. Ja natomiast postanowiłem umyć naczynia po śniadaniu. Mimo, że mój narzeczony chciał to zrobić za mnie to nie pozwoliłem mu. Bo przecież nie jestem chory i mogę robić pewne rzeczy w domu, nawet teraz.
Gdy skończyłem z naczyniami ukroiłem sobie jeszcze jeden kawałek ciasta i poszedłem do salonu. Tam ułożyłem się wygodnie na sofie, przykryłem kocykiem i włączyłem telewizor.
Spojrzałem na zegarek. Weterynarz powinien przyjechać za około godzinę, więc miałem dla siebie dobre dwie godziny. Zjadłem sernik i postanowiłem się trochę przespać.



Obudził mnie okropny ból. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się zdezorientowany. W domu nadal nikogo nie było. Leżałem jeszcze przez chwilę, po czym wstałem, ale gdy poczułem po raz kolejny ten straszliwy ból wszystko zrozumiałem. Dotknąłem brzucha i przejechałem po nim ostrożnie ręka. Nikodem poruszał się dość szybko. Kolejny skurcz. Usiadłem lekko spanikowany i odetchnąłem głęboko. „Czyżby się zaczęło? Ale został jeszcze tydzień….” Kolejny skurcz odebrał mi oddech. Nie zastanawiałem się dłużej. Zaczęło się.
Powoli podniosłem się i podszedłem do telefonu domowego. Wykręciłem numer do Błażeja, ale nie odbierał. Odetchnąłem głęboko i sapnąłem przy kolejnym skurczu. Spojrzałem na zegarek. Prawdopodobnie było już po wizycie weterynarza, więc mogli być teraz zajęci.
Usiadłem powoli na najbliższym fotelu. Pogłaskałem się po brzuchu i zastanowiłem się, co dalej. Z jednej strony mógłbym spróbować poczekać tą godzinę na Błażeja, ale z drugiej… Ból nasilał się coraz bardziej i nie byłem pewny czy na pewno wytrzymam tą godzinę.
Powoli podniosłem się i wyszedłem na przedpokój. Narzuciłem na ramiona tylko grubszy sweter, a na nogi wciągnąłem adidasy i wyszedłem z domu.
Szedłem powoli. Z każdym krokiem było mi coraz ciężej. Skurcze były coraz mocniejsze, a ja zaczynałem coraz bardziej panikować.
Gdy doszedłem do stajni do moich uszu doszedł podniesiony głos Błażeja. Otworzyłem drzwi i oparłem się o nie ciężko dysząc i trzymając się za brzuch.
- Mikołaj?
Mój narzeczony patrzył na mnie zaskoczony. Uśmiechnąłem się do niego słabo i skrzywiłem z bólu.
- Zaczęło się…


                Z zniecierpliwieniem czekaliśmy na wyniki badania Hiszpanki. Klacz już od jakiegoś czasu nie wyglądała i nie zachowywała się jak zdrowe zwierzę.
- I co panie doktorze? – Zapytałem, gdy weterynarz podszedł do walizki ze swoim sprzętem.
- Nie mogę jeszcze określić dokładnej przyczyny złego samopoczucia klaczy. Chcę wykonać jeszcze jedno badanie. I proszę mi powiedzieć czy Hiszpanka była w ostatnim czasie wypuszczana na wybieg z którymś z pańskich ogierów?
- Nie, nigdy nie wypuszczamy ogierów razem z klaczami chyba, że… Konrad?
- Hm…?
- Ostatnio często jeździcie z Sewerynem na przejażdżki po lesie.
- No tak. A o co chodzi?
- Czy puszczaliście konie luzem może?
                Brat nie odpowiedział posyłając jedynie spanikowane spojrzenie Sewerynowi. Blondyn nabrał głęboko powietrza i zwrócił się do weterynarza.
- Podejrzewa pan, że mój koń jest w ciąży?
- Owszem.
- O matko… - Splótł dłonie na karku.
- Seweryn. – Odezwał się Konrad podchodząc do niego.
- Myślisz, że powinienem wykastrować Pioruna za zaciążenie Hiszpanki? – Mruknął zerkając na czarnego.
- Co ty! Seweryn!
                Starszy zaśmiał się tylko, po czym wszedł do boksu gdzie obecnie przebywał doktor. Konrad również chciał wejść do środka, ale go zatrzymałem.
- Mogę wiedzieć, co robiliście podczas waszych ‘’przerw’’ w trakcie przejażdżek? – Zapytałem.
- Nie twój interes bracie. – Fuknął. – Puść mnie.
- Jeszcze wrócimy do tego tematu. – Powiedziałem i puściłem go.
                Po wszystkich badaniach i końcowej diagnozie potwierdzającej to, że Hiszpanka jest w ciąży, pożegnaliśmy się z weterynarzem.
- Chłopaki, chyba musimy pogadać. – Powiedziałem, gdy zauważyłem, że się gdzieś wybierają.
                Konrad westchnął ciężko, ale odwrócił się przodem do mnie.
- Słuchamy braciszku?
- Wiecie, że przez wasze wybryki straciliśmy jednego z najlepszych koni?
- Tak, ale dzięki temu zyskamy kolejnego czempiona. – Uśmiechnął się Konrad.
- Konrad, nawet mnie nie denerwuj. – Powiedziałem jeszcze w miarę spokojnym tonem. – Masz konia w zastępstwie dla Seweryna?
- No… Nie, ale…
- Dość Konrad! Tolerowałem wasze wybryki dopóki nie robiliście głupot i nie pakowaliście się w kłopoty. Konrad to jeszcze rozumiem, bo jest jeszcze dzieckiem… Nierozgarniętym dzieckiem ciągle pakującym się w tarapaty, ale ty Seweryn? Miałem do ciebie znacznie większe zaufanie.
- Błażej, spokojnie. – Odezwał się blondyn. – Co się stało to się nie odstanie.
- Seweryn do ciebie chyba nie dotarło, że ciąża Hiszpanki wyklucza cię z treningów w końcowych stadiach ciąży?
- Owszem rozumiem i jestem na to gotowy.
- Dobra! – Warknąłem rozeźlony. – Tylko za tydzień nie chcę usłyszeć, że Konrad jest w ciąży!
- Braciszku, spo…
                Nie zdążył dokończyć, bo w tym samym momencie usłyszeliśmy trzask drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem Mikołaja.
-Mikołaj? – Zapytałem głupio.
                Posłał mi blady uśmiech, po czym skrzywił się okropnie chwytając się za brzuch.
- Zaczęło się… - Wysapał słabo.
                Momentalnie zmaterializowałem się obok niego.
- Spokojnie, kochanie. Jestem przy tobie.
- To ja lecę po samochód. – Oznajmił Seweryn.
- Pójdę po jego rzeczy. – Powiedział Konrad.
- Nie… ma…, co… Zorganizowani… jesteśmy… - Mówił oddychając ciężko.
- Na szczęście.
                Wyprowadziłem go powoli ze stajni i poprowadziłem do samochodu Seweryna. Usiadłem z nim za tylnim siedzeniu i chwyciłem mocno za rękę. Chciałem by wiedział, że przy nim jestem i go nie zostawię.
- Przejdziemy przez to razem, kochanie. – Szepnąłem przytulając go do siebie.


                Starałem się uśmiechnąć na te słowa, ale zamiast tego wyszedł mi krzywy grymas. Po chwili do samochodu wsiadł Konrad i mogliśmy ruszać. Atmosfera w aucie była napięta. Mimo bólu nie umknęło to mojej uwadze.
Odezwałem się ciężko.
- Dobra... Uch... Gadać, co jest grane... – Zapytałem oddychając ciężko.
Błażej pocałował mnie w czoło.
- Skarbie, wydaje mi się, że to nie jest odpowiednia chwila. Oddychaj spokojnie, nie długo będziemy w szpitalu.
Szturchnąłem go lekko w żebra.
- Nie zbywaj mnie tylko mów, o co chodzi.
W tym momencie wybuchnął.
- Bo ci nieodpowiedzialni gówniarze zamiast pilnować swoich koni puszczali je luzem! Przez to Hiszpanka zaciążyła. Seweryn nie ma konia, a do tego nie chcą się przyznać, że bzykali się po krzakach! Tylko czekać aż Konrad mi powie, że kurwa zostanę wujkiem!
Mimo bólu i dość dużego zmęczenia nie mogłem pohamować śmiechu.
- No, no chłopaki… Rozumiem, że konie brały z was przykład. Ale wy chyba pamiętaliście o prezerwatywach...? Ach...! Cholera. – Zacisnąłem mocniej dłoń na dłoni Błażeja.
- Nie, nie spokojna głowa. Ja nie planuję tak stękać jak ty przez jeszcze długi czas. – Powiedział Konrad uśmiechając się do mnie rozbawiony.
Uderzyłem w jego siedzenie.
- Ał! Pieprzony emosiek.
Konrad nie przejął się moimi słowami. Błażej słysząc mój śmiech chyba trochę ochłonął
- Ech... Trzeba będzie pomyśleć o koniu dla Seweryna... - Powiedział z krzywą miną.
Reszta drogi minęła nam szybko, przynajmniej mnie. W szpitalu od razu zostałem posadzony na wózku i zawieziony na salę. Chłopaki natomiast zostali zaprowadzeni do poczekalni.
Na sali pielęgniarka pomogła mi się przebrać, a następnie zostałem przygotowany do narkozy. Byłem naprawdę zdenerwowany. Ba! Byłem przerażony, ale pocieszała mnie myśl, że za niedługo mój Nikuś będzie już ze mną, więc z wysoko uniesioną głową pozwoliłem się zaprowadzić na łóżko. Pielęgniarka pomogła mi się rozluźnić do momentu, gdy lekaż nie podał mi narkozy. Podłączyli mnie do tlenu i podali znieczulenie. Potem była już tylko ciemność.




Siedzieliśmy w poczekalni. Znaczy ja i Seweryn siedzieliśmy. Błażej natomiast krążył w te i nazad zdenerwowany. Nie dziwiłem się. W końcu nie codziennie zostaje się ojcem. Nie mogłem jednak patrzeć na jego zmartwioną twarz.
Podszedłem do niego i posadziłem go na krześle.
- Braciszku wiem, że się martwisz, ale usiądź.
Usiadłem obok niego i przytuliłem się do jego boku, tak samo, jak gdy byłem małym chłopcem. W tym momencie, widząc go takim roztrzęsionym, mogłem wyjątkowo się tak zachować. Najwyraźniej podziałało, bo Błażej uśmiechnął się.
- Czy mnie oczy nie mylą i nie siedzi znów obok mnie mój mały ośmioletni braciszek? Grzeczny, nie świruje, nie farbuje włosów i nie bzyka sie ze swoim chłopakiem?
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- No, ale to tylko na tą chwilę. Jak już będzie po wszystkim to wracam już dziewiętnastoletni ja.
Brunet poczochrał mnie po włosach i znów zaczął wpatrywać się w drzwi sali zabiegowej. Po jakimś czasie drzwi otworzyły się. W wejściu stanęła uśmiechnięta pielęgniarka.
- Który z panów to Błażej Michajłow?
Mój brat od razu podniósł się z miejsca.
- To ja.
- Gratuluję! Ma pan ślicznego synka. Zarówno on jak i pański narzeczony są cali i zdrowi. Może pan wejść do środka. – Powiedziała otwierając szerzej drzwi.
Brunet spojrzał na mnie i na Seweryna.
- Och, jeśli panowie też są z rodziny to też mogą wejść.
Pokręciłem głową.
- Poczekamy, niech najpierw mój brat wejdzie.
Gdy Błażej chciał coś powiedzieć dodałem.
- Idź, zobacz się z nimi. Zawołasz nas za chwilę. – Uśmiechnąłem się do niego ciepło.
Nie oglądając się już wszedł do środka.

                Na drżących nogach wszedłem do szpitalnej sali. Rozejrzałem się zdenerwowany, lecz gdy zauważyłem leżącego na łóżku Mikołaja od razu się uśmiechnąłem. Blondyn trzymał na rękach małe zawiniątko.
- Spokojnie. – Odezwała się pielęgniarka uśmiechając się. – Proszę podejść. – Pchnęła mnie delikatnie.
                Niepewnie podszedłem do łóżka i usiadłem obok na krześle.
- Spójrz. – Odezwał się Mikołaj odchylając lekko materiał, którym był okryty chłopiec.
                Moim oczom ukazała się mała twarzyczka naszego synka. Mały prawdopodobnie spał. Na głowie miał kępkę czarnych włosków, a jego skóra była delikatnie zaróżowiona.
- Jest śliczny. – Powiedziałem. – Zupełnie jak ty.
                Blondyn zaśmiał się cicho.
- Włosy ma po tobie, tatuśku.
- Będę się musiał do tego przyzwyczaić. – Mruknąłem.
- Uwierz mi, że gdy tylko wypowie to słowo pękniesz ze szczęścia.
- Podejrzewam. Konrad będzie się ze mnie śmiał. – Pokręciłem głową z uśmiechem.
- Chcesz go potrzymać? – Zapytał nagle.
- C-co…? Ja?
- A widzisz tu innego ojczulka?
                Jak głupi rozejrzałem się.
- Błażej, nie pękaj. To twój syn. – Powiedział i ostrożnie podał mi malca.
                Byłem cały spięty. A jeśli zrobię mu krzywdę? Przecież on jest taki kruchy!
- I co? Nie jest tak źle.
- Mimo wszystko jestem odrobinę zdenerwowany.
- Nie ma takiej potrzeby. Powiedz coś do niego. – Polecił.
- Powiedzieć…?
                Zamyśliłem się na chwilę. „Co mógłbym powiedzieć niemowlęciu?”
- Cześć, mały. Poznajesz mni… mój głos? To ja, twój tatuś. – Zacząłem dość niezgrabnie. – Wiesz jak już będziesz starszy to nauczę cię jeździć konno, a mamusia – spojrzałem z uśmiechem na Mikołaja, który ‘’uderzył’’ mnie w ramię. – nauczy cię piec pyszne ciasta, zgoda? Jestem pewien, że wyrośniesz na mądrego chłopca i będziesz słuchał się rodziców.
                Na koniec pocałowałem go w czółko.
- Niezła przemowa, ojczulku. – Usłyszałem za sobą głos Konrada.
- Oj, daj mu spokój. – Powiedział Mikołaj. – Jakby nie patrząc to został ojcem.
- Wiem, wiem. Przepraszam. A teraz pokażcie mi mojego bratanka!
                Czym prędzej podszedł do mnie i nachylił się nad Nikodemem.
- Cześć mały! Jakiś ty uroczy! Wdałeś się w Mikołaja nie ma, co. – Zagruchał do niemowlaka dotykając delikatnie jego noska.
- Ej! – Oburzyłem się.
- No już, spokojnie. Jeszcze obudzicie małego. – Powiedział Mikołaja odbierając dziecko z moich rąk.
- Konrad stań po drugiej stronie łóżka to zrobię wam rodzinne zdjęcie. – Zaproponował Seweryn.
- O nie! – Nie zgodziłem się.
- Dlaczego? – Zdziwił się Mikołaj.
- Seweryn również należy do rodziny.
                W tym momencie wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Co?
- Kochanie, dobrze się czujesz? – Zapytał mój narzeczony.
- Jak najbardziej.
- Czyli, że wreszcie zaakceptowałeś mojego chłopaka? – Dopytał Konrad.
- Tak, ale lepiej niech Seweryn zapamięta to, co mu mówiłem. – Spojrzałem znacząco na chłopaka, a ten przełknął ciężko ślinę.
- O-oczywiście. – Powiedział.
- Czyli nici ze wspólnego zdjęcia? – Zapytał Mikołaj.
- Przepraszam? – Odezwała się pielęgniarka. – Ja mogę wam zrobić zdjęcie.
- O! To wspaniały pomysł. – Ucieszył się blondyn.
                Ustawiliśmy się po obu stronach szpitalnego łóżka i uśmiechnęliśmy jak najładniej umieliśmy. Po wykonanym zdjęciu podziękowaliśmy pielęgniarce, która jak się okazało przyniosła mleko dla Nikodema.
- O, o! Mogę go nakarmić? – Zapytał Konrad.
                Mikołaj zaśmiał się i pokiwał głową.
- Możesz tylko przestań skakać jak małpa.
                Podał małego jego wujkowi, a sam wziął głębszy oddech i ułożył się wygodniej na poduszce.
- Kocham cię. – Powiedziałem nagle.
                Chłopak uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
- Ja ciebie też.

Siedziałem z Sewerynem w kuchni. Mężczyzna właśnie kończył podsmażać mięso do sałatki, a w piekarniku kończyły się piec grzanki. Błażej jakieś półgodziny temu pojechał po Mikołaja. Miał zostać wypisany wraz z Nikodemem o osiemnastej. Od rana Błażej szalał, by przygotować wszystko na przyjazd chłopaków do domu. Chciało mi się śmiać na myśl jak mój brat będzie jechać z dzieckiem w aucie.
Zachichotałem.
- Co? – Zapytał Seweryn.
- Błażej plus Nikuś w aucie równa się dziesięć kilometrów na godzinę.
Blondyn pokiwał głową rozbawiony.
Równo o dziewiętnastej w drzwiach stanęli Mikołaja, niosący w ramionach Nikusia, a za nimi Błażej. 
- Jak tam z dzieckiem na pokładzie, braciszku? Dziesięć na godzinę? – Zapytałem ze śmiechem, na co Mikołaj również się zaśmiał podając dziecko brunetowi.
- Konrad czyżbyś był z nami w aucie? - Zapytał zdejmując z siebie kurtkę i buty, po czym zabrał małego od Błażeja i poszedł z nim do salonu.
Podszedłem do nich. Nikuś nie spał. Rozglądał się ciekawsko ssąc smoczek. Blondyn rozebrał bobasa z odzienia wierzchniego. Zabrałem jego rzeczy i wyniosłem do przedpokoju.
- Chcecie jakąś kolację? – Zapytał.
Pokręciłem głową.
- Skarbie, dopiero wróciłeś do domu i już chcesz gotować. Usiądź przy stole i odsapnij. Kolacja jest już gotowa. 
- Tak, gotowaliśmy razem z Sewerynem. A raczej on gotował, a ja tylko patrzyłem. Seweryn stwierdził, że mam nic nie dotykać by nie zepsuć.
Mikołaj zachichotał.
- A, to jedzenie będzie jadalne. – Uśmiechnął się do mnie złośliwie.
Wystawiłem mu język i wziąłem się za rozkładanie talerzy. Blondyn położył Nikusia w leżaczku i usiadł przy stole. Po chwili wszyscy jedliśmy kolację. Znaczy tak jak by. Mikołaj grzebał niemrawo widelcem w talerzu, co sekundę zerkając na dziecko. Maluch leżał spokojnie ssąc smoczek i pod sypiając. Błażej zauważył to i dotknął delikatnie dłoni chłopaka.
- O rany! – Mikołaj przestraszył się podskakując na krześle.
- Przepraszam skarbie. Po prostu chcę ci powiedzieć byś przestał się zamartwiać i zaczął jeść. Przecież on śpi. Jak się obudzi na pewno da nam znać.
Chłopak uśmiechnął się na to stwierdzeni i wziął się wreszcie za swój posiłek. Reszta kolacji minęła nam na rozmowie o Hiszpance i młodym źrebaku, który miał się pojawić, oraz o tym, kto przejmie kuchenne obowiązki Mikołaja.
Gdy tylko zaproponowałem, że mogę to zrobić wszyscy stwierdzili jednogłośnie, że to głupi pomysł. Błażej postanowił, że będzie przygotowywał śniadania i kolacje. Seweryn natomiast doszedł do wniosku, że będzie do nas przyjeżdżał na obiady i gotował je, a czasem też i kolacje. O mnie w kuchni nie chcieli słyszeć. Ciągle pamiętali moją przygodę z tosterem, który się spalił, włączył alarm dymny i sprowadził straż pożarną.
Po kolacji Mikołaj zabrał Nikodema, który zdążył się obudzić i Błażeja do łazienki, a ja wziąłem się za mycie naczyń. Seweryn zaoferował mi pomoc i wziął się za wycieranie mokrych naczyń. Pocałowałem go w policzek z wdzięcznością. Po jakimś czasie do naszych uszu dobiegły krzyki Mikołaja. Oboje z moim bratem nie mieli doświadczenia i dopiero się uczyli. Patrząc teraz na nasz dom przypomniały mi czasy, gdy byliśmy dzieci. Widząc jak bardzo Błażej jest szczęśliwy byłem pewny, że rodzice rozpływaliby się ze szczęścia. Mimo, że mi ich brakowało to jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Bo nasza rodzina zyskała nowych członków i się rozrosła.

Po kolacji przyszedł czas na kąpiel Nikusia. Pierwszą kąpiel, jaką mieliśmy zrobić sami. Wcześniej mogłem poprosić o pomoc pielęgniarkę, a poza tym mamę, która przyjeżdżała do szpitala by pokazać mi wcześniejszą teorię w praktyce.
Teraz byliśmy tylko my. Ja i Błażej. Westchnąłem głośno sprawdzając jeszcze raz czy woda nie jest za gorąca. Następnie przejąłem od Błażeja naszego golaska i ostrożnie wsadziłem do wody.
- Błażej, możesz namydlić gąbkę? – Zapytałem delikatnie obmywając ciałko Nikodema ciepłą wodą.
Spojrzałem na bruneta, który właśnie nalewał płyn do kąpieli na gąbkę.
- Błażej, za dużo tego nalałeś! Przecież my go w życiu nie opłuczemy z tych mydlin – Powiedziałem ze śmiechem zabierając mu czerwoną gąbkę w kształcie kwiatka. 
Umycie brzdąca poszło mi dość sprawnie. Opłukałem go i podałem Błażejowi, który już czekał z puchatym ręcznikiem z kapturem.
- Mikołaj, na pewno go dobrze opłukałeś? Jest nadal śliski jak mała rybka! Mało mi nie uciekł jak mydło z dłoni. – Powiedział uśmiechając się do chłopczyka i wyszedł z łazienki.
Ja w tym czasie sprzątnąłem pomieszczenie. Wylałem wodę z wanienki i odłożyłem wszystko na miejsce.
Gdy wszedłem po cichu do pokoju nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Błażej delikatnie głaskał Nikusia po brzuszku jednocześnie go wycierając. Po chwili podniósł go już suchego z ręcznika i położył na kocyku biorąc się trochę na koślawo za zakładanie pieluchy.
- Czekaj, pokażę ci jak ją założyć.
Po krótkim pokazie, gdy mały był już ubrany brunet przyniósł dla niego mleko. Następnie najedzonego śpiocha ułożyłem w łóżeczku. Ledwo się odsunąłem, a zostałem porwany w ramiona Błażeja, który podniósł mnie do góry i zaniósł do łazienki. 
- Teraz my weźmiemy szybką kąpiel i do spania.
Zgodziłem się bez sprzeciwu. Miło było ułożyć się w ciepłej wodzie przytulając się do mojego ukochanego.
- Kocham cię.
Usłyszałem koło ucha. Uśmiechnąłem się.
- A ja ciebie.
Po kąpieli ubraliśmy się i wyszliśmy z łazienki. Po drodze Błażej nie mógł się powstrzymać by nie zajrzeć do pokoju Konrada. Nadal każe mu zostawiać otwarte drzwi. Jednak to, co zobaczyliśmy spowodowało tylko, że Błażej chyba bardziej zaakceptował ich związek.
Konrad spał w najlepsze trzymając głowę na kolanach swojego chłopaka. Seweryn natomiast siedział spokojnie mimo późnej pory i po prostu patrząc na bruneta głaskał go po głowie.               Uśmiechnąłem się.
- Błażej, nie patrz tak tylko chodźmy spać. Niedługo Nikuś się obudzi i trzeba będzie wstać.

₪ Trzecia w nocy ₪

Po raz kolejny płacz. Wstałem i chwiejnym krokiem podszedłem do kołyski. Wiedziałem, że mały nie jest głodny, bo karmiłem go godzinę temu. Sprawdziłem mu pieluchę, ale ją również miał w porządku. Nagle poczułem dotyk na ramieniu.
- Chodź z nim do łóżka.
Pokręciłem głową.
- Jak go tak nauczymy to potem będzie problem z oduczeniem go tego. Zresztą oduczysz go ty, a ja będę spał w salonie. – Powiedziałem, mimo że nie miałem ochoty tego zrobić.
- Daj spokój. To tylko jedna noc. Poza tym z wami to mogę tak spać do końca życia.
Uśmiechnąłem się i uległem. Już po chwili Nikuś spał między nami spokojnie.
Pocałowałem go lekko w czoło, a potem Błażeja w usta.
- Dobranoc.
- Dobranoc skarbie. Dobranoc aniołku. – Dodał do małego i również ułożył się na poduszkach. 

                Rano obudziło mnie ciche kwilenie. Z przeciągłym ziewnięciem otworzyłem oczy i zerknąłem na syna. Mały właśnie się wybudzał.
- Cześć aniołku. – Zagruchałem do dziecka. – Proszę, nie płacz.
                Podniosłem się razem z małym z łóżka i czym prędzej wyszedłem z pokoju. Nie chciałem by Nikodem obudził Mikołaja. Zszedłem z łkającym brzdącem na rękach do kuchni by przygotować mu mleko. Położyłem go w kojcu i jak najszybciej się dało przygrzałem mleko.
- Proszę mały. – Powiedziałem przykładając smoczek od butelki do ust dziecka.
                Nikuś szybko zassał się na smoczku. Uśmiechnąłem się widząc to. Był taki uroczy.
- Cześć braciszku.
Do kuchni wszedł rozespany Konrad z istną szopą na głowie.
- Niezły fryz.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. A ty się w lustrze dziś widziałeś? Pewnie rano mojego bratanka żeś wystraszył, prawda mały? – Zwrócił się słodkim tonem do niemowlaka. – Fu! Zmieniałeś mu pieluchę?
- Jeszcze nie. Chciałem by Mikołaj trochę dłużej pospał.
- Mały śmierdziuszek. – Powiedział czarny głaskając Nikodema po policzku. – Lepiej pójdę po tą pieluszkę.
                Gdy brat wychodził z salonu minął się w przejściu z równie rozespanym Sewerynem. Cmoknęli się szybko w usta i rozeszli.
- Dzień dobry. – Przywitał się Seweryn siadając obok mnie na kanapie. – Jak tam po pierwszej nocy?
- Nikusiowi jestem w stanie wszystko wybaczyć.
- I o to chodzi.



- Nikuś, patrz na tatusia. – Odezwał się Mikołaj wskazując mnie palcem.
                Całą rodzinką wybraliśmy się na spacer. Mikołaj niósł małego w nosidełku, które stworzył ze zwykłego szalika. Blondyn trzymał Nikusia z przodu, na swoim jeszcze trochę okrągłym brzuchy. Właśnie próbował nakłonić synka by spojrzał w aparat, który trzymałem w ręce.
- Ale z ciebie uparciuch. – Mruknął Mikołaj.
- Kochanie, może już wystarczy? – Zapytałem podchodząc do niego. – Zrobiłem już chyba z setkę zdjęć.
- Chciałem uwiecznić każdą chwilę z naszym aniołkiem.
- Obiecuję ci, że jeszcze zdążymy to zrobić. Już i tak Konrad mnie zabije za to, że wziąłem jego aparat. On go traktuje jak dziecko!
                Blondyn zaśmiał się tym samym zwracając na siebie uwagę Nikodema. Mały podniósł rączkę i delikatnie klepnął Mikołaja w podbródek.
- Zaczepiasz mamusie? –Zapytałem przybliżając twarz do dziecka. – Zaczepiasz? – Zmieniłem głos by brzmieć zabawnie.
                Chyba podziałało, bo mały zaśmiał się uroczo i chwycił rączkami mój nos.
- Co ten tatuś ci robi, co? – Mikołaj również się zaśmiał.
- Tatuś kuci kusia swojego aniołka. – Zagruchałem.
                Nagle rozległ się głośny śmiech i charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia. Podniosłem głowę i ujrzałem Konrada z Sewerynem. Czarny trzymał w dłoni telefon i zanosił się od śmiechu. Wyprostowałem się odchrząkując i przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie wierzę! – Wykrztusił Konrad przez śmiech. – Mój sztywny braciszek ma uczucia!
- Ha, ha, ha. – Zaśmiałem się ironicznie. – Bardzo śmieszne.
- Mam to uwiecznione i obiecuję ci, że wkleję to do albumu Nikusia.
- Nie będę się wykłócał.
                Tak naprawdę to chciałem by to zdjęcie się tam znalazło.
- No nie… - Powiedział Konrad zimnym głosem.
                Spojrzałem na niego zdziwiony. Jego wzrok utkwiony był w mojej ręce, w której trzymałem aparat.
- A właśnie zapomniałem ci powie… - Zacząłem, ale brat szybko mi przerwał.
- Zabije!
                Właśnie miał zamiar się na mnie rzucić, ale w ostatnim momencie powstrzymał go Seweryn.
- Spokojnie tygrysie. – Zaśmiał się starszy.
- Jak mam być spokojny skoro on śmiał tknąć moje maleństwo?!
                Czarny brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać. Na wszelki wypadek wolałem mu oddać jego aparat.
                Podszedłem do niego powoli i na wyciągniętej ręce podałem mu jego ‘‘dziecko’’.
- Przepraszam, że zabrałem go bez pytania, ale byłbym wdzięczny gdybyś, chociaż zdjęć nie usuwał. To złamie Mikołajowi serce.
                Czarny spojrzał na mojego narzeczonego i Nikodema. Namyślił się chwilę i rzekł.
- No dobrze. – Mruknął.
- To skoro rodzinka pogodzona, to zapraszam na wspólny spacer. Mam nadzieję, że mały zaśnie.
- Bardzo chętnie. – Odezwał się Seweryn.
                Tak, więc całą rodziną udaliśmy się na spacer po lesie. Byłem szczęśliwy obserwując ich uśmiechnięte twarze, śpiącą buźkę mojego synka i czyste szczęście wypisane na twarzy Mikołaja.
                Tak, to była pełnia mojego szczęścia.


10 komentarzy:

  1. Przepraszam bardzo. Ale jak mozna byc pod narkoza kiedy sie rodzi? Przeciez nawet podczas cesarki mozna byc przytomnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " - Czekaj, pokarzę ci jak ją założyć. " Pokaże. Bylo to wypominane wiele razy
      Mamusia brzmi troche zalosnie. To tak jakbyscie uwazaly, ze miec dwoch tatusiow bylo zle :') Tatusiem jest Mikolaj i Blazej. Oboje sa facetami.

      Usuń
    2. Można oczywiście ale jeśli lekarz decyduje inaczej można być uśpionym. Więc nie zrobiłyśmy błędu usypiając Mikołaja ponieważ coś takiego jest możliwe. Zanim to napisałyśmy sprawdzałam czy jest to możliwe oraz pytałam o to moją mamę.
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
    3. A co do mamusi to ~~ przy tym opowiadaniu nam ten zwrot pasował. Do charakteru Mikołaja i do całej historii. Przy innych opowiadaniach wątpie byśmy używały tego zwrotu.

      Usuń
    4. Zgadzam sie z przedmowca. Mamusia brzmi ckliwie i zle. Jesli bede mial dziecko tzn zaadoptuje - tez bede mamusia? :) Nie. Nadal bede ojcem.

      Usuń
  2. Mamusia brzmi ckliwie ale mamuś urokliwie:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)
    Stworzyli super rodzinę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo fajny ;)
    Super, że cały poród przebiegł bez problemu i teraz cała rodzinka może się cieszyć swoim szczęściem.
    A Konrad widać, że uwielbia swojego bratanka ;) Może wkrótce jednak postara się z Sewerynem o własnego brzdąca (choć wątpię czy ten pomysł spodobał by się jego bratu ;))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mały na świecie. Rozczulający rozdział :) Nawet bardzo :) Przyjemnie się czytało. Błędy są. ale wspomniane przez innych komentujących przyznaje, że mnie również nie pasowało to mamusia. Mamuś jak najbardziej :)
    Znam jedno dziecko, które usypiało tylko przy bardzo ciężkiej muzyce, więc małej chrapanie nie straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    fantastyczny, Błażej taki troskliwą, no i w końcu zaakceptował Seweryna….
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)