Rozdział 3 / Pamiętnik
Siedziałem zirytowany w domu. Od pewnego
czasu czułem coraz większą frustrację seksualną. Odczuwałem straszliwy pociąg
do Gabriela i ledwo, co mogłem zapanować nad swoim pożądaniem, gdy byłem blisko
niego. Ale ten idiota tego nie dostrzegał! Dwoiłem się i troiłem by, choć
zerknął na mnie, ale to nie miało większego znaczenia. Przynajmniej dla niego.
A jak by tego nie było dość to ten palant znalazł sobie jakąś pustą laskę, z
którą spotykał się od trzech tygodni. Co ciekawe nie wspomniał jej, że mieszka
wspólnie z psołakiem tylko, że ma w domu psa. Psa do cholery!
Byłem na niego na prawdę zły. Już ja mu pokażę,
jaki ze mnie pies!
Czekałem grzecznie
pod postacią psa aż pojawią się w domu.
- Tak, nie
masz się, co martwić. Mickey to na prawdę łagodny pies. – Usłyszałem z
przedpokoju.
Przewróciłem
oczami. „No oczywiście, że tak!” – Uśmiechnąłem się w duchu. Gdy Gabriel pojawił
się razem z tą, pożal się Boże, lalką w salonie wyszczerzyłem kły i szczeknąłem
groźnie.
- Gabriel,
mówiłeś, że on jest łagodny jak baranek!
Uśmiechnąłem
się. Nastroszyłem się i zawarczałem. „Zostaw go! On jest mój!”
- Bo jest! Nie
wiem, co w niego wstąpiło. Mickey!
Jego wzrok
mówił jedno. Mam przechlapane. Nie przejmowałem się tym jednak i zacząłem iść w
stronę dziewczyny warcząc na nią. Pisnęła i zaczęła się cofać.
- Gabriel,
zabierz go! – Krzyknęła i uciekła do toalety.
Usiadłem zadowolony
i machnąłem ogonem.
- Porozmawiamy
potem. – Syknął cicho Gabriel i wyszedł z salonu.
Po chwili usłyszałem
jak mężczyzna wyprowadza rozhisteryzowaną dziewczynę. Gdy tylko wrócił do domu
wiedziałem, że mam zdrowo przechlapane.
- Zmień się,
ale już!
Szczeknąłem
i posłusznie się zmieniłem.
- Co to kurwa
miało być? Mickey, czemu to zrobiłeś?
- Po co ci
ona? I dlaczego niby mam udawać psa? Jestem psołakiem! A nie zwykłym kundlem!
- To nie
zmienia faktu, że zachowałeś się jak szczeniak! Chcę sobie kogoś znaleźć,
ale jak mam to zrobić skoro jakiś głupi
szczeniak warczy na dziewczynę, która mi się podoba! Myślisz, że łatwo jest
znaleźć sobie kogoś, gdy mówisz, że wychowujesz szczeniaka takiego jak ty?
Zabolało.
- To, po co
szukasz? Ja ci nie wystarczam?
- Mickey,
przecież ty nie możesz być dla mnie partnerem. Ja się z tobą nie będę kochał, nie będę z tobą zakładał rodziny. Jesteś małolatem.
Patrzyłem na
niego z niedowierzaniem.
- To znaczy,
że jestem dla ciebie tylko małym szczeniakiem…? Nikim więcej?
Gabriel
spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ty sądziłeś,
że…? Mickey…
Chciał do mnie
podejść, ale nie pozwoliłem mu. Odsunąłem się od niego szybko.
- W porządku,
zrozumiałem! Jestem ci niepotrzebny! Jestem tylko dzieciakiem, o którym nie
mógłbyś myśleć poważnie.
Zbliżenie, miłość, rodzina? Nie ze mną! W takim razie nie będę ci dłużej
przeszkadzał! – Krzyknąłem i nim zdążył zareagować zerwałem z szyi łańcuszek.
Rzuciłem go
i znów zmieniając się w psa wyszedłem z domu nie zwracając uwagi na nawoływania
Gabriela.
Mijał
drugi tydzień odkąd Mickey uciekł. Strasznie się o niego martwiłem. Nigdzie nie
mogłem go znaleźć. Na początku tego tygodnia zgłosiłem zaginięcie. Jedyny plus
był taki, że Mickey miał chip w kolczyku. Jednak coś zakłócało jego przekaz i
policja nie mogła go namierzyć.
Siedziałem
w domu i w napięciu czekałem na jakiekolwiek wieści na temat mojego pieska.
Telefon jednak uparcie milczał. Przez stres i zdenerwowanie o mało sobie włosów
nie powyrywałem.
Wziąłem
wolne w pracy, nie byłem w stanie skupić się na czymkolwiek. Tak okropnie się o
niego bałem… A jeśli coś mu się stało? Jeśli ktoś go skrzywdził?
Westchnąłem
głośno przecierając twarz dłońmi. Od paru dni kiepsko sypiałem. Myśl, że przez
własną niewyparzoną gębę mogłem już nie zobaczyć Mickey’a doprowadzała mnie do
szału.
Nagły
sygnał telefonu ściągnął mnie z powrotem na ziemię. Czym prędzej zerwałem się z
kanapy i odebrałem połączenie.
- Halo?
- Czy rozmawiam
z panem Gabrielem Moor’em?
- Tak, to ja.
- Z tej strony
doktor Jack Sully. Dzwonię z Okręgowego Szpitala dla Zwierząt w Sydney. Dziś rano policja dla zwierząt
dostarczyła nam psołaka. Jego chip jest zarejestrowany na pana.
- Tak, tak!
Szukam go od przeszło dwóch tygodni. Dlaczego zajęło wam to tyle czasu? –
Zdenerwowałem się.
- Proszę się
uspokoić. Pies trafił do nas w okropnych stanie. Chip był pod grubą warstwą
błota no i pański pupil nie miał na
szyi łańcuszka przynależności.
- No dobrze,
ale co z nim?
- Informacji
na temat jego stanu zdrowia udzielę po pana przyjeździe do szpitala.
- Dobrze. Już
jadę.
Nie
czekając na żadną odpowiedź ze strony lekarza, rozłączyłem się i od razu
ruszyłem do przedpokoju ubrać się.
Po
nie całych trzydziestu minutach byłem na miejscu. Jak burza wpadłem do środka
od razu podchodząc do okienka recepcji.
- Przepraszam,
gdzie znajdę doktora Jacka Sully’ego? – Zapytałem pielęgniarki w okienku.
- Zdaję się,
że pan Gabriel Moore, tak? – Zapytała retorycznie. – Doktor czeka na pana w
gabinecie. Korytarzem prosto i na
lewo.
- Dziękuję. –
Powiedziałem i ruszyłem wskazaną drogą.
Zapukałem
parę razy do drzwi. Gdy usłyszałem cicho pozwolenie na wejście bez wahania
otworzyłem drzwi wchodząc do gabinetu.
- Dzień dobry.
– Przywitałem się.
- Dzień dobry.
Proszę usiąść. – Wskazał mi krzesło.
Zająłem
miejsce naprzeciwko doktora.
- Przepraszam,
ale… Gdzie jest Mickey? – Zapytałem niepewnie.
- Spokojnie,
proszę się nie martwić. Pański pupil jest bezpieczny i pod dobrą opieką. A na
razie chciałbym omówić z panem kilka
ważnych spraw… - Mruknął zapisując coś w dokumentach. – Ile lat ma piesek?
- Dwa miesiące
temu skończył dwa.
- Mhm… Wie
pan, że mały…
- Już nie taki
mały. – Wtrąciłem.
- No tak. – Weterynarz
uśmiechnął się. – Więc… Czy wie pan, że Mickey właśnie przechodzi
pierwszy okres płodność?
- C-co? – Zapytałem
jak głupi. – Ale jak to?
- To naturalny
cykl. Na razie może być nieregularny, ale z czasem się unormuje. Coś jak
miesiączka u kobiety. – Porównał.
– W każdym razie… Mickey jest bardzo niespokojny i… pobudzony. Co dziwne
nawet mimo zmęczenia i bólu złamanej łapy.
- Złamanej
łapy?! – Wystraszyłem się.
- Spokojnie,
spokojnie. Nastawiliśmy złamaną kończynę i włożyliśmy do gipsu, ale tak jak
mówiłem nie mogliśmy go uspokoić,
więc… - Przerwał.
- Więc…? – Dopytałem.
- Podaliśmy mu
środki uspokajające.
- Co?!
- Musi pan
zrozumieć, że słuchanie skomleń psa przez cały dzień potrafi być męczące. I
także dla niego było to bardzo
niekomfortowe przeżycie. W końcu to jego pierwszy raz.
Chwyciłem
się za głowę słuchając tego.
- Czy… Czy
mogę go zobaczyć? – Zapytałem.
- Oczywiście.
– Powiedział wstając z miejsca. – Zaprowadzę pana.
Opuściliśmy
gabinet i skierowaliśmy się do pomieszczenia naprzeciwko. Już na wejściu
przywitało nas szczekanie psów. Przeszliśmy obok klatek i weszliśmy do pokoju
obok. Było tam znacznie ciszej. Były tam zwierzęta aktualnie śpiące po zabiegu
bądź z poważnymi urazami.
- Oto i on. –
Powiedział lekarz wskazując na psa leżącego w kącie na dużej czerwonej
poduszce.
Jedna
z jego tylnich łap była w gipsie owiniętym niebieskim bandażem elastycznym.
Podszedłem i ukucnąłem obok niego delikatnie głaszcząc go po łbie.
- Jeszcze
jednak ważna rzecz. – Wtrącił doktor. – Przez czas leczenia złamanej łapy
Mickey nie będzie mógł się zmienić w
człowieka.
Zaśmiałem
się słysząc to.
- Co w tym
takiego zabawnego? – Zapytał weterynarz.
- Kazałem mu
udawać psa, gdy przyprowadzałem do domu swoje dziewczyny, a teraz? Przez najbliższy czas naprawdę będzie
musiał być psem. Tylko, dlaczego musi cierpieć przez moją głupotę? – Zapytałem
sam siebie. – Zapomniałem zapytać… Policjant mówił, w jakich okolicznościach
złamał łapę?
- Próbował
przeskoczyć wysoki płot. Niestety jedna z łap utknęła między deskami.
Westchnąłem
patrząc na Mickeya. W tamtym momencie wiedziałem, że muszę zrobić wszystko by
mi wybaczył, ale wiedziałem również, że musimy poważnie porozmawiać.
Gdy się obudziłem okazało się, że nie jestem już w szpitalu, a w domu.
Chciałem od razu wstać i się schować, ale moja łapa na to zaprotestowała.
„Boli!” Zapiszczałem, a w drzwiach jak na zawołanie pojawił się brązowowłosy.
- Mickey, co
się stało?
Gdy
mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać, a ja poczułem jego zapach zwyczajnie się
podnieciłem. Zaczęło się to już dwa dni temu, ale tak naprawdę od wczoraj
zacząłem czuć, co to znaczy. Nie chcąc by sytuacja z wczoraj się powtórzyła
zawarczałem na niego.
- No, co jest
piękny? – Zapytał jak zwykle.
Odwróciłem
się do niego tyłem. Gabriel nie przejmując się jednak moimi protestami,
podszedł do mnie i pogłaskał mnie po grzbiecie. Znów warknąłem tym razem
pokazując zęby. To nareszcie chyba do niego dotarło, bo z głośnym westchnieniem
odsunął się ode mnie.
- W porządku,
zostawię cię samego, ale za niedługo wrócę z jedzeniem dla ciebie.
Gdy
tylko zostałem sam potarłem pyskiem o poduszkę i zapiszczałem cicho. W pokoju
unosił się zapach Gabiego, a ja czułem tak ogromną chęć by być blisko niego.
Chciałem by mnie przytulił, dotykał, całował…
Schowałem
się pod koc i nie zważając na swoje uczucia postanowiłem spróbować zasnąć.
Moja drzemka nie trwała jednak
długo, bo nagle usłyszałem głośny huk. Czym prędzej odkopałem się z pod koca i
zdezorientowany rozejrzałem się w około. W drzwiach stał Gabriel. Na tacy miał
miskę z mięsem oraz mniejszą z wody.
- Obudziłem
cię? Przepraszam. – Powiedział podchodząc do mnie.
Postawił
koło mnie miski. Prychnąłem tylko i odwróciłem się tyłem do niego.
- Mickey, co
jest? Chodź tu, proszę cię. Na pewno jesteś głodny.
Co do tego
miał rację. Byłem potwornie głodny. Dlatego, mimo że nadal miałem do niego żal
i czułem się zażenowany swoim stanem ostrożnie zbliżyłem się do misek. Już po chwili
pochłaniałem jedzenie z wielkim apetytem.
- Moje
biedactwo… Na prawdę musiałeś być głodny. – Powiedział chcąc mnie pogłaskać,
ale od razu zawarczałem.
Widziałem,
że moje zachowanie go boli, ale zwyczajnie nie mogłem pozwolić mu mnie dotknąć.
Gdy
po tygodniu noszenia gipsu łapa się zrosła Gabriel zabrał mnie do weterynarza.
Tam opatrunek został zdjęty. Następnie zostałem zważony, dostałem witaminy i
pozwolono mnie zabrać. W samochodzie Gabriel, co chwilę na mnie zerkał, ale ja
go olewałem i wciąż byłem w postaci psa. Chciał przecież psa to go teraz ma.
Gdy dojechaliśmy
do domu wszedłem, czym prędzej na piętro, po czym ułożyłem się wygodnie na
poduszce w moim pokoju z zamiarem zaśnięcia.
- Mickey, masz
już zdrową łapę i możesz się zmieniać. Czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
Odwróciłem
się w drugą stronę.
- W tym
momencie nie żartuję. Zmień się! Chcę z tobą porozmawiać.
Warknąłem
tylko.
- Twoje humorki
mnie nie ruszają, piękny, więc przestań. – Powiedział i otworzył moją szafę.
Naszykował
mi ubrania, mój naszyjnik, który pokazywał, że jest moim właścicielem oraz
szczotkę bym mógł rozczesać włosy.
- Bierz
ubrania, weź prysznic, przebierz się i wróć tu. Pomogę ci ogarnąć włosy i
spokojnie
porozmawiamy.
Skrzywiłem
się, ale w końcu uległem. Po chwili stałem już na dwóch nogach.
- Zadowolony?
Gabriel wpatrywał
się we mnie z jawnym szokiem i żalem.
- Mickey, jak
ty schudłeś… I te siniaki… Mój biedny psiak…
Chciał mnie
przytulić, ale szybko się odsunąłem zabierając rzeczy i poszedłem do łazienki.
Napuściłem sobie wody do wanny, zdjąłem z siebie obdarty podkoszulek i bieliznę,
po czym wszedłem do ciepłej wody.
Jęknąłem z
bólu czując protest obolałych mięśni oraz skurcz w podbrzuszu. W łazience
czułem wyraźny zapach Gabriela, co tylko podsycało moje odczucia. „Najbliższe
dni zapowiadają się okropnie. Boże! Przecież ja ciągle czuję potrzebę dotyku, a
to jest niemożliwe!”
Westchnąłem
i zacząłem delikatnie, ostrożnie obmywać swoje ciało. Po kąpieli ubrałem na
siebie ciuchy i wróciłem do pokoju. Gabriel wciąż na mnie czekał siedząc na
moim łóżku. Czułem się niekomfortowo jednak nie mogłem z tym nic robić. Do
końca płodnych dni został jeszcze tydzień i zwyczajnie musiałem to wytrzymać, a
najlepiej zignorować. Westchnąłem głośno i usiadłem obok niego. Mężczyzna
pierwsze, co zrobił to zawiesił wisiorek na mojej szyi. Następnie wziął
szczotkę i zaczął ostrożnie rozczesywać moje mokre włosy.
- Mickey,
powiesz mi, co się z tobą działo przez te ostatnie dwa tygodnie?
Nie
odezwałem się.
- Mickey…
Wiesz chyba będzie trzeba ci kupić nowy szampon by zregenerować twoje włosy.
Może pójdziemy do fryzjera? Co ty
na to?
Nadal się
nie odezwałem. Nagle poczułem usta Gabriela na moim puchatym uchu. Odskoczyłem,
czym prędzej.
- Co ty
wyprawiasz?!
- Nic
niezwykłego. – Powiedział spokojnie sadzając mnie z powrotem na miejscu.
Miał rację,
nieraz całował mnie w głowę czy w ucho.
- Mickey,
powiedz mi, co się z tobą działo. – Znów zagadał.
Westchnąłem
głośno.
- Najpierw
kręciłem się po mieście. Spałem w małych uliczkach gdzie miałem
pewność, że nie zostanę
zauważony. Potem poszedłem do dzielnicy na obrzeżach. Jak odkryłem, był tam
mały gang, który założyły sobie psołaki. Gdy to odkryłem chciałem stamtąd
uciec. No, ale skończyło się złamaną łapą… - Powiedziałem cicho.
- A jak do
tego doszło?
Wzdrygnąłem
się, gdy przypomniałem sobie tą sytuacje.
- Mickey…?
- Tego dnia,
gdy chciałem odejść wpadłem na dwa psołaki. Gdy zorientowali się, że jestem
taki jak oni, nie mam łańcuszka, więc
i właściciela, a jeszcze zaczęły mi się dni płodne, postanowili się zabawić.
Gabriel
zamarł, po czym odwrócił mnie w swoją stronę.
- Zrobili ci
coś?
- N-nie.
Zacząłem uciekać. Zmienili się w psy i zaczęli mnie ścigać. W pewnym momencie
wylądowałem w ślepym zaułku, więc
chciałem przeskoczyć płot, ale zahaczyłem o niego łapą. Poczułem ogromy ból…
Jakąś kobietę zwabiły moje piski. Odgoniła psy dzwoniąc na policję. I w ten sposób
znalazłem się w szpitalu.
Mężczyzna patrzył
na mnie przez chwilę, po czym przygarnął do siebie i mocno uścisnął.
- Boże, jak
dobrze, że tak się skończyło. Cieszę się, że nic ci nie zrobili. Mój piękny…
Odepchnąłem
go i zerwałem się z miejsca.
- Co ty
robisz?! Jaki twój?! Od kiedy niby?! Jakbyś nie pamiętał powiedziałeś, że nigdy
na mnie nie spojrzysz w ten sposób! A ty
teraz mnie przytulasz, mówisz, że jestem twój! Ty wiesz jak się czuję?! Nie
dość, że mi jest ciężko, bo wszędzie czuję twój zapach, bo ciągle czuję się
pobudzony i chętny jak jakaś dziwka to jeszcze masz czelność robić coś takiego?
Robisz to celowo? Bawi cię to?
Gabriel
spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Przepraszam,
bardzo przepraszam. Nie powinienem był tego mówić. Mickey, to nie tak, że mi się nie podobasz. Po prostu do
tej pory byłeś dzieckiem i nie chcę byś ty lub ktoś inny pomyślał, że cię
wykorzystuję.
Gdy to
usłyszałem zawrzało we mnie.
- Czyli zadecydowałeś
za mnie, tak? Gabriel, dlaczego, gdy ci powiedziałem, co czuję nie
powiedziałeś mi o tym? Wiesz,
jakie to uczucie, gdy kochasz kogoś, a ta osoba mówi ci, że nie masz u niej
szans? Bo myśli o tobie jak o dziecku! – Patrzyłem na niego z jawnym żalem.
Brązowowłosy
podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. Objął mnie stanowczo i pocałował
mocno w usta.
- Mój piękny.
Przepraszam. Już nigdy więcej nie popełnię tego błędu. – Powiedział i znów wpił się w moje usta.
W moim ciele
wybuchło pożądanie. Takie, jakiego jeszcze nie czułem.
- Gabriel ja…
Nie więcej… Nie dotykaj… Bo ja… - Zaczerwieniłem się.
Gabriel
wziął mnie na ręce i położył na moim łóżku.
- Widzę, ale
to nic. – Powiedział zsuwając lekko moje spodnie wraz bielizną.
Podwinął mi
koszulkę i polizał bez ostrzeżenia mój sutek.
- Dam ci
trochę przyjemności. Nie chcę byś znów się męczył. Chcę byś czuł się dobrze. I
nigdy
więcej nie mów, że jesteś jak
dziwka. – Powiedział całując mnie w usta i zaczynając powoli przesuwać dłonią
po moim penisie.
- Ah! Gabriel…
N-naprawdę ci nie przeszkadza…? – Przygryzłem wargę, gdy po raz kolejny
przejechał po całej długości
mojego członka, by na końcu delikatnie dotknąć moich jąder.
- Oczywiście,
że nie. Bo cię kocham. – Powiedział coraz szybciej poruszając dłonią.
Mimo, że to
krępujące i zaskakujące, ale doszedłem moment później. Przez ostatni tydzień
byłem tak podniecony, niespełniony, że teraz wystarczyła chwila.
Opadłem
ciężko na łóżko przytulając się do Gabriela.
- Kocham cię,
bardzo.
Brązowowłosy
pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się.
- Ja ciebie
też. Nigdy więcej mi nie uciekaj, zrozumiano?
Kiwnąłem
głową i liznąłem go w policzek.
- Pewnie. A
teraz możemy pospać?
Gabriel
pocałował mnie w usta i przytulił do siebie.
- Tak.
Gdy się obudziłem
zobaczyłem Gabriela siedzącego obok mnie na łóżku z tacą pełną jedzenia oraz z
kilkoma różami. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- To dla mnie?
– Zapytałem zaskoczony.
- Oczywiście. Czas
by uczcić fakt, że do mnie wróciłeś, piękny. – Powiedział i pocałował mnie w usta jednocześnie podając mi
kwiaty. – Kocham cię.
Uśmiechnąłem
się szeroko przytulając twarz do kwiatów. Wciągnąłem ich świeży zapach i
odłożyłem je na bok. Podniosłem się i pocałowałem Gabriela w policzek.
- Ja też cię
kocham. Już na zawsze.
Od
przeszło tygodnia byliśmy z Mickey’em oficjalnie parą. Jak to w świeżo
upieczonych związkach bywa byliśmy przykładem szczęścia.
- Kochanie,
wróciłem! – Oznajmiłem wchodząc do naszego mieszkania.
Żyliśmy
skromnie. Mieliśmy trzypokojowe mieszkanie z kompleksem kuchennym, łazienką i
salonem. Oprócz tego posiadaliśmy balkon z wyjątkowo ładnym widokiem na park za
ulicą.
- Mickey? – Zapytałem,
gdy nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.
Z
salonu dochodziły odgłosy muzyki, więc tam skierowałem swe kroki. Gdy tylko
przekroczyłem prócz pokoju zaniemówiłem. Na środku salonu stał Mickey.
Rozciągał się w rytmie muzyki. Właśnie robił głębokie skłony, wypinając w moją
stronę swoje jędrne pośladki. W tym momencie jego krótkie, czerwone spodenki
nie zasłaniały całkowicie jego dupci.
Zagwizdałem
głośno przy okazji przyciszając trochę muzykę. Mickey podskoczył przestraszony.
- Gabriel! Nie
strasz mnie! – Krzyknął cały czerwony na twarzy.
- Ale wtedy zawsze
twój ogonek tak uroczo zwija się między twoimi nogami. – Powiedziałem podchodząc do niego i całując w
usta.
- To nie jest
argument!
- Wiem, wiem.
Powiem ci, że wyglądałeś seksownie, gdy się tak schylałeś. – Szepnąłem mu na ucho.
Chłopak
zarumienił się jeszcze bardziej.
- Następnym
razem kupię ci jeszcze mniejsze spodenki. – Zaśmiałem się.
- Żartujesz?!
Te już i tak ledwo zakrywają mój tyłek, a co dopiero rozmiar mniejsze? Chcesz
żeby mi się z nich stringi
zrobiły?
- Czemu nie?
- Głupek! – Uderzył
mnie lekko w ramię.
- I tak mnie
kochasz.
- Nie mam
wyjścia. – Mruknął.
- Ej! – Oburzyłem
się.
Biały
zaśmiał się głośno i skierował do kuchni.
- Na pewno
jesteś głodny. – Oznajmił.
- Jak wilk. –
Powiedziałem siadając przy stole.
- Ty mi tu się
do wilka nie porównuj. Daleko ci do niego. – Powiedział stawiając przede mną
talerz pełen jedzenia.
- Wiem, wiem.
Tobie za to o wiele bliżej do wilczka, kochanie.
Pociągnąłem
go na moje kolana i podrapałem za uchem.
- Mm… Gabriel,
zostaw mnie i jedz już, bo ci wystygnie. – Zamruczał.
Mimo
to nie zszedł z moich kolan tylko jeszcze bardziej nastawił się na pieszczoty.
- Pójdziemy
gdzieś wieczorem czy wolisz zostać w domu? – Zapytałem puszczając go.
- Zostańmy w
domu. – Wymamrotał opierając się o moje ramię.
- Zrobił się z
ciebie straszny kanapowiec, wiesz?
- Wiem, ale co
poradzę na to, że w domu czuję się najlepiej. A jeszcze jak jesteś ze mną to w
ogóle raj.
Zaśmiałem
się.
- To może
pójdziesz poszukać jakiegoś dobrego filmu, a ja zjem za ten czas obiad?
- Okay.
Podniósł
się z ociąganiem i całując mnie jeszcze w policzek wyszedł z kuchni.
- Jesteś
pewny, że chcesz oglądnąć ten film? – Zapytałem spoglądając niepewnie na
Mickey’a.
Wybrał
jeden z nowszych horrorów, które oglądaliśmy z Nickolas’em.
- Skoro wy
możecie to ja chyba też, prawda?
- Nie do
końca, skarbie. – Posadziłem go na swoich kolanach.
- Dlaczego? –
Zrobił minę skrzywdzonego psa.
- Nie patrz
tak na mnie. – Powiedziałem pstrykając go w nos. – Nie jesteś gotowy na tego
typu filmy.
- Nie jestem
już dzieckiem! – Oburzył się.
- Masz dopiero dwa lata, a poza tym dla mnie zawsze będziesz szczeniaczkiem. –
Pocałowałem go w usta.
- Czyli mogę sobie
wybić z głowy ten film? – Mruknął niemrawo.
- Dla twojego
dobra. Odłóż tą płytę i poszukaj jakiegoś filmu animowanego.
Zrobił
jak powiedziałem. Wybrał jedną ze swoich klasycznych bajek, ale nie miałem
zamiaru się z niego śmiać ani mu ubliżać. Mickey uwielbiał bajki. Jak był mały
musiałem go siłą odciągać od telewizora.
Spędziliśmy
miły wieczór na oglądaniu ulubionych bajek Mickey’a i migdaleniu się. Sami
czuliśmy się jak w bajce.
- Może przeniesiemy
się do sypialni? – Zapytałem całując Mickey’a po szyi.
- A może na
dywan?
- Nie… Wolę
łóżko.
- Jak mnie
zaniesiesz to okay.
Bez
sprzeciwu podniosłem się razem z nim na rękach i przeszedłem do sypialni.
- Po
dzisiejszym pokazie mam ochotę cię wymacać. – Oznajmiłem kładąc go na łóżku.
- Nie krępuj
się kochanie. – Mruknął zamykając oczy.
- A spróbuj
zasnąć to ci nie daruję. – Zagroziłem, ale Mickey nie przejął się tym.
Po
paru minutach dałem sobie spokój. Biały zasnął, a ja niepotrzebnie się
wysilałem. Położyłem się obok niego i również odpłynąłem.
miesiączka u kobiety. – Porównał. – W każdym bądź razie… Mickey jest bardzo niespokojny i… pobudzony. Co dziwne nawet mimo zmęczenia i bólu złamanej łapy. - Złamanej łapy?! – Wystraszyłem się. - Spokojnie, spokojnie. Nastawiliśmy złamaną kończynę i włożyliśmy do gipsu, ale tak jakmówiłem nie mogliśmy go uspokoić, więc… - Przerwał. - Więc…? – Dopytałem. - Podaliśmy mu środki uspokajające. - Co?! Mojemu pieskowi?!" - ,,bądź co bądź" lub ,,w każdym razie"
OdpowiedzUsuńTo zdanie ,,Co?! Mojemu pieskowi?!" jest troche bez sensu. Mysle, ze oburzenie z jego strony jest abstrakcyjne, bo w podaniu lekow jest w pelni normalne, nawet jesli to uspokajajace.
,, - Moje biedactwo… Na prawdę musiałeś być głodny. – Powiedział chcąc mnie pogłaskać, ale od razu zawarczałem." - ,,naprawdę".
Wiem, ze marudze, ale do cholery co to mialo byc?
Najpierw ma dziewczyne i nagle w ciagu 1 dnia uswiadamia sobie jak go kocha? Zenada i multum sztucznosci w jednym rozdziale.
A te ,,kocham Cie"... Wystarczyla mu chwila, zeby upewnic sie w swoich uczuciach? Bardzo ciekawe.
Skad ja wiedzialem, ze to bedzie kolejny tani romans?
Nie moge sie doczekac kiedy zaczniecie pisac troszke dojrzalej i z nutka prawdy, czegos co jest troche powiazane z rzeczywistoscia - np. takie uczucia jak milosc, a co za tym idzie - kochanie przez wiecznosci az do smierci. Czas u was szybciutko plynie. Dobrze, ze Gabriel nie wyznal mu nagle milosci, gdy sie klocili.
A i co z ta kobieta? Nie odstawia sie waznych watkow na bok. Zreszta, co moje gadanie zmieni. Spodziewam sie juz niezlego komentarza pelnego oburzenia od Kuro, salwy hejtow od pań ,,komentarztecza" i zadnych zmian w tekscie xD
A i ten tytul posta jest nieadekwatny do calego rozdzialu. Moze lepiej bez tego ,,dojrzałych" :)
OdpowiedzUsuńNie Kuro dziś odpowie tylko ja.
UsuńPo pierwsze przecież Mickeya nie było dwa tygodnie,a nie jeden dzień, po drugie nie było napisane, że Gabriel nic nie czuł do niego wcześniej. Nie zapominajmy, że Gabriel wychowywał Mickeya od dziecka wiec takie uczucia, ciężko przetrawić. Poza tym przez te dwa tygodnie mogło się wiele zmienić choć by mógł się spotkać ze swoją (nie) dziewczyną. Co do ,,tanich romansów" to ty je widzisz prawie w każdym opowiadaniu. Nie powiesz mi, że tak nie jest ;) Co do zmian w tekście to chyba się ich nie doczekasz, bo piszemy tak jak chcemy. A no i jeszcze jedno- inni czytelnicy nie tyle hejtują co wyrażają swoje zdanie, na inne komentarze które czasem nie są zbyt miłe.
A i tytułu nie zmienimy bo nie chcę. A dlaczego ? Bo go sama wymyśliłam.
Pozdrawiam OfeliaRose
Po pierwsze - nie bylo mowy o zadnych uczuciach Gabriela przed ta cala sytuacja. Dwa tygodnie minely, o emocjach Gabriela bylo tyle co nic. Tylko to, ze sie martwil. Martwic to ja moge sie o kazdego.
UsuńPo drugie - nie, nie w kazdych. Widze to w tych, ktore ociekaja sztucznoscia i miloscia, ktora objawia sie po sekundzie.
Po trzecie - piszcie jak chcecie, nie mam zamiaru wam rozkazywac. Wasze opowiadanie.
Po czwarte - dojrzale to raczej nie jest.
Czekam na kolejne takie pary, o podobnej sytacji i na gromadke dzieciaczkow. Zakladam, ze kazdy ,,uke" (bo pasywem ich nie mozna nazwac...) tutaj bedzie mial dziecko xD
A i - nagle zaczelo Ci przeszkadzac moje ,,niemile" komentowanie? Coz... Zycie. Macie bloga, powinnyscie byc na to gotowe wliczajac w to wszystko tez to, ze moje komentarze nikogo tak naprawde nie obrazaja. Sama prawda, i realne fakty.
nie mówię tu o twoich komentarzach. W zeszłym tygodniu były ,,hejty" do komentarza umieszczonego przez anonim. Przywykłam do twoich komentarzy i mi one nie przeszkadzają bo wiem, że zawsze ale to zawsze znajdziesz coś co ci się nie spodoba. W każdym rozdziale ;)
UsuńI ja jestem świadoma, ze będą różne komentarze bo nie każdemu musi się podobać co piszemy. A jeśli chodzi o twoje fakty to już też przywykłam serio.
To, ze wytykam je praktycznie zawsze powinno dawac do zrozumienia, ze cos jest nie tak, nie sadzisz?
UsuńZauwazylas moze, ze z tylu czytajacych TYLKO ja tak komentuje? Ze staram sie moze prowadzic do tego, zeby to nie bylo takie sztuczne? Ze TYLKO ja wypisuje bledy? Ze TYLKO ja nie pisze slodkich komentarzy?
Cos w tym jest. Po prostu tego nie widzisz. I to zle, ze przywyklas, bo ewidentnie chcesz zeby wszystko bylo tak jak jest, zero zmian. Jakie opowiadanie dasz nastepnym razem? Inny temat, inna fabula, ale zachowania postaci takie same? To sie kiedys znudzi kazdemu. Nie wiem czy czytalas opowiadania Stregi. Kiedys pisala dobrze, dziennie 20 komentarzy, ale jej czytelnikom sie przejadlo to ciagle czytanie tych happy endow, tych slodkich nastoletnich milostek i ma tych komentarzy tylko z 10. Wiesz dlaczego? Bo to jej 10 opowiadanie o podobnej fabule. Tak jak z waszym wczesniejszym opowiadaniem. Ono bylo dobre, ale ma podobna fabule co ten blog.
To teraz zadaj sobie pytanie. Po co JA to robie? Zeby was dobic? Litosci. Nie czerpie satysfakcji z takich rzeczy.
A po to, zeby dac ostrzezenie, ze pisanie ciagle tego samego doprowadzi do tego, ze stracisz czytelnikow.
Czerp inspiracje z takich blogow - FireDragonTattoStudio albo od Silvera, a zobaczysz, ze dojdziecie do tego stopnia, ze moze bedziecie mogly sprzedawac swoje egzemplarze ksiazek ;)
Co do zmian w tekscie. Bledy wypada poprawiac, zwlaszcza, ze sa to takie, ktore popelniaja dzieci w podstawowce, np. ,,na prawdę".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Błędy będą poprawione (zawsze jeśli ktoś je znajdzie poprawiamy) ale jeśli chodzi o zmiany w tekście, czyli sposób w jaki piszemy to nie zmieni się to raczej.
UsuńJa tam bym się nie przejmowała komentarzem powyżej bo nawet nie wiem czy zawiera jakieś cenne rady bo nie jestem w stanie odróżnić tego co jest komentarzem a co cytatem. To zresztą nie pierwszy raz komentarz Damiana zadziwia mnie tym niechlujstwem. Dlatego pomimo długich tyrado-cytatów pomijam je bo musiałabym pisać komentarza do komentarza. Więc robię to ostatni raz. Mniej cytatów (dobrze znaczonych) więcej treści najchętniej sensownej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny:-)
Wybacz, ale mam 5 letni telefon, ktory nie chce ze mna zbytnio wspolpracowac.
OdpowiedzUsuńMoze skomentujesz rozdzial, nie tres mojego komentarza, bo nie od tego tu raczej jestes.
Interpunkcja sie klania ;)
Pozdrawiam
Rozdział fajny, mimo że nie lubię odskoczni od głównych bohaterów.
OdpowiedzUsuńDamiann, dziecko moje drogie, bite kablem bezprzewodowym...
OdpowiedzUsuńDobra, największa maruda gejowskiego Bloggera już mnie tutaj ściągnęła. Siemka. Pewnie ten padalec, Damiann, chciał, abym znowu zrobiła z nim gównoburzę... Kij z tym.
Muszę się zgodzić z Damiannem: błędy są. Przecinki - to jeszcze nic. Ale coś takiego jak ,,prócz" zamiast ,,próg" - no, to wystarczy przeczytać tekst i wyłapać. Jakiś wyraz został rozbity (chyba ,,nie całych" zamiast ,,niecałych"). Jedno imię zostało źle napisane (,,Nicolas'owi" czy jakoś tak - niektóre imiona zagraniczne normalnie odmienia się przez przypadki. Jeśli nie jesteście pewne, jak zapisujecie dane imię - to czemu wybieracie zagraniczne? Jest dużo polskich, pięknych imion)... Ale mam być szczera? Pierdolcie Damianna (albo nie, jeszcze mu się spodoba).
Błędy są, ale każdy je popełnia. Damiann ze swoją subtelnością armii sowieckiej pewnie Was wkurzył. Nie dziwię się. Wy wrzuciłyście rozdział dzisiaj - no, a to oznacza, że pewnie nawet nie macie siły, aby go sprawdzać. Spoko. Zrobicie to później.
Co do tych gadek o Silverze itd - to możecie olać, gdyż mi debil gadał, że mogłabym być od Silvera, Luany i całej bandy yaoistycznych bóstw lepsza, gdybym nie dała męskiej ciąży #FuckLogic.
Z jednym zgodzić się muszę: opowiadanko jest cholernie niedojrzałe. Tu Damiann ma rację. Ja rozumiem, że historie piszą dwie młode laski - sama piszę - ale wydaje mi się, że nie tylko w romansikach, co w erotykach (ubogo napisana scena 18+, buu :( ) powinno być troszkę poważniej, niż w żłobku.
A teraz wróćmy do rozdziału, gdyż się przez barana rozgadałam...
Mickey jest bardzo niedojrzały. Kurczę, czytając ten rozdział czułam się nie tak, jak zoofil, a jak pedofil. Kurczę... Nie znoszę Typowych Uksei. Jak sama zrobiłam takiego Gary Stu, to go później przez całe opowiadanie torturowałam :D Gabriel za to jest takim... gapciem-ciapciem. Nie widzę w nim nic męskiego :(
Co do fabuły - mało akcji. Nie licząc ucieczki - nic specjalnego się nie działo. Szkoda, że zniknięcie psołaka zostało tak szczątkowo napisane :(
Dobra, napisałam komcia, to teraz zmykam czytać inne opowiadanka... Widzę, że coś tu jeszcze jest :3
Wenyy :)
Boskie, ile ma rozdziałów to opko?
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Rozdział podobał mi się.
OdpowiedzUsuńFajnie, że będziecie opisywać losy jeszcze jednej parki.
I nawet lubię takie scenki gdzie jest trochę dramatyzmu ale dość szybko wszystko dobrze się kończy ;)
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że tak się skończyło Gabriel bardzo skrzywdził Mikea....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia