czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 3 / Pamiętnik "Pierwsze kroki w dojrzałych uczuciach."

Rozdział  3 / Pamiętnik




                        Siedziałem zirytowany w domu. Od pewnego czasu czułem coraz większą frustrację seksualną. Odczuwałem straszliwy pociąg do Gabriela i ledwo, co mogłem zapanować nad swoim pożądaniem, gdy byłem blisko niego. Ale ten idiota tego nie dostrzegał! Dwoiłem się i troiłem by, choć zerknął na mnie, ale to nie miało większego znaczenia. Przynajmniej dla niego. A jak by tego nie było dość to ten palant znalazł sobie jakąś pustą laskę, z którą spotykał się od trzech tygodni. Co ciekawe nie wspomniał jej, że mieszka wspólnie z psołakiem tylko, że ma w domu psa. Psa do cholery!
            Byłem na niego na prawdę zły. Już ja mu pokażę, jaki ze mnie pies!
Czekałem grzecznie pod postacią psa aż pojawią się w domu.
Tak, nie masz się, co martwić. Mickey to na prawdę łagodny pies. – Usłyszałem z
przedpokoju.
Przewróciłem oczami. „No oczywiście, że tak!” – Uśmiechnąłem się w duchu. Gdy Gabriel pojawił się razem z tą, pożal się Boże, lalką w salonie wyszczerzyłem kły i szczeknąłem groźnie.
Gabriel, mówiłeś, że on jest łagodny jak baranek!
Uśmiechnąłem się. Nastroszyłem się i zawarczałem. „Zostaw go! On jest mój!”
Bo jest! Nie wiem, co w niego wstąpiło. Mickey!
Jego wzrok mówił jedno. Mam przechlapane. Nie przejmowałem się tym jednak i zacząłem iść w stronę dziewczyny warcząc na nią. Pisnęła i zaczęła się cofać.
Gabriel, zabierz go! – Krzyknęła i uciekła do toalety.
Usiadłem zadowolony i machnąłem ogonem.
Porozmawiamy potem. – Syknął cicho Gabriel i wyszedł z salonu.
Po chwili usłyszałem jak mężczyzna wyprowadza rozhisteryzowaną dziewczynę. Gdy tylko wrócił do domu wiedziałem, że mam zdrowo przechlapane.
Zmień się, ale już!
Szczeknąłem i posłusznie się zmieniłem.
Co to kurwa miało być? Mickey, czemu to zrobiłeś?
- Po co ci ona? I dlaczego niby mam udawać psa? Jestem psołakiem! A nie zwykłym kundlem!
- To nie zmienia faktu, że zachowałeś się jak szczeniak! Chcę sobie kogoś znaleźć, ale jak mam to zrobić skoro jakiś głupi szczeniak warczy na dziewczynę, która mi się podoba! Myślisz, że łatwo jest znaleźć sobie kogoś, gdy mówisz, że wychowujesz szczeniaka takiego jak ty?
Zabolało.
To, po co szukasz? Ja ci nie wystarczam?
- Mickey, przecież ty nie możesz być dla mnie partnerem. Ja się z tobą nie będę kochał, nie będę z tobą zakładał rodziny. Jesteś małolatem.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem.
To znaczy, że jestem dla ciebie tylko małym szczeniakiem…? Nikim więcej?
Gabriel spojrzał na mnie zaskoczony.
Ty sądziłeś, że…? Mickey…
Chciał do mnie podejść, ale nie pozwoliłem mu. Odsunąłem się od niego szybko.
W porządku, zrozumiałem! Jestem ci niepotrzebny! Jestem tylko dzieciakiem, o którym nie
mógłbyś myśleć poważnie. Zbliżenie, miłość, rodzina? Nie ze mną! W takim razie nie będę ci dłużej przeszkadzał! – Krzyknąłem i nim zdążył zareagować zerwałem z szyi łańcuszek.
Rzuciłem go i znów zmieniając się w psa wyszedłem z domu nie zwracając uwagi na nawoływania Gabriela.




                Mijał drugi tydzień odkąd Mickey uciekł. Strasznie się o niego martwiłem. Nigdzie nie mogłem go znaleźć. Na początku tego tygodnia zgłosiłem zaginięcie. Jedyny plus był taki, że Mickey miał chip w kolczyku. Jednak coś zakłócało jego przekaz i policja nie mogła go namierzyć.
                Siedziałem w domu i w napięciu czekałem na jakiekolwiek wieści na temat mojego pieska. Telefon jednak uparcie milczał. Przez stres i zdenerwowanie o mało sobie włosów nie powyrywałem.
    Wziąłem wolne w pracy, nie byłem w stanie skupić się na czymkolwiek. Tak okropnie się o niego bałem… A jeśli coś mu się stało? Jeśli ktoś go skrzywdził?
                Westchnąłem głośno przecierając twarz dłońmi. Od paru dni kiepsko sypiałem. Myśl, że przez własną niewyparzoną gębę mogłem już nie zobaczyć Mickey’a doprowadzała mnie do szału.
                Nagły sygnał telefonu ściągnął mnie z powrotem na ziemię. Czym prędzej zerwałem się z kanapy i odebrałem połączenie.
                - Halo?
                - Czy rozmawiam z panem Gabrielem Moor’em?
                - Tak, to ja.
                - Z tej strony doktor Jack Sully. Dzwonię z Okręgowego Szpitala dla Zwierząt w Sydney. Dziś rano policja dla zwierząt dostarczyła nam psołaka. Jego chip jest zarejestrowany na pana.
                - Tak, tak! Szukam go od przeszło dwóch tygodni. Dlaczego zajęło wam to tyle czasu? –
Zdenerwowałem się.
                - Proszę się uspokoić. Pies trafił do nas w okropnych stanie. Chip był pod grubą warstwą błota no i pański pupil nie miał na szyi łańcuszka przynależności.
                - No dobrze, ale co z nim?
                - Informacji na temat jego stanu zdrowia udzielę po pana przyjeździe do szpitala.
                - Dobrze. Już jadę.
                Nie czekając na żadną odpowiedź ze strony lekarza, rozłączyłem się i od razu ruszyłem do przedpokoju ubrać się.



                Po nie całych trzydziestu minutach byłem na miejscu. Jak burza wpadłem do środka od razu podchodząc do okienka recepcji.
                - Przepraszam, gdzie znajdę doktora Jacka Sully’ego? – Zapytałem pielęgniarki w okienku.
                - Zdaję się, że pan Gabriel Moore, tak? – Zapytała retorycznie. – Doktor czeka na pana w
gabinecie. Korytarzem prosto i na lewo.
                - Dziękuję. – Powiedziałem i ruszyłem wskazaną drogą.
                Zapukałem parę razy do drzwi. Gdy usłyszałem cicho pozwolenie na wejście bez wahania otworzyłem drzwi wchodząc do gabinetu.
                - Dzień dobry. – Przywitałem się.
                - Dzień dobry. Proszę usiąść. – Wskazał mi krzesło.
                Zająłem miejsce naprzeciwko doktora.
                - Przepraszam, ale… Gdzie jest Mickey? – Zapytałem niepewnie.
                - Spokojnie, proszę się nie martwić. Pański pupil jest bezpieczny i pod dobrą opieką. A na razie chciałbym omówić z panem kilka ważnych spraw… - Mruknął zapisując coś w dokumentach. – Ile lat ma piesek?
                - Dwa miesiące temu skończył dwa.
                - Mhm… Wie pan, że mały…
                - Już nie taki mały. – Wtrąciłem.
                - No tak. – Weterynarz uśmiechnął się. – Więc… Czy wie pan, że Mickey właśnie przechodzi
pierwszy okres płodność?
                - C-co? – Zapytałem jak głupi. – Ale jak to?
                - To naturalny cykl. Na razie może być nieregularny, ale z czasem się unormuje. Coś jak
miesiączka u kobiety. – Porównał. – W każdym razie… Mickey jest bardzo niespokojny i… pobudzony. Co dziwne nawet mimo zmęczenia i bólu złamanej łapy.
                - Złamanej łapy?! – Wystraszyłem się.
                - Spokojnie, spokojnie. Nastawiliśmy złamaną kończynę i włożyliśmy do gipsu, ale tak jak
mówiłem nie mogliśmy go uspokoić, więc… - Przerwał.
                - Więc…? – Dopytałem.
                - Podaliśmy mu środki uspokajające.
                - Co?!
                - Musi pan zrozumieć, że słuchanie skomleń psa przez cały dzień potrafi być męczące. I także dla niego było to bardzo niekomfortowe przeżycie. W końcu to jego pierwszy raz.
                Chwyciłem się za głowę słuchając tego.
                - Czy… Czy mogę go zobaczyć? – Zapytałem.
                - Oczywiście. – Powiedział wstając z miejsca. – Zaprowadzę pana.
                Opuściliśmy gabinet i skierowaliśmy się do pomieszczenia naprzeciwko. Już na wejściu przywitało nas szczekanie psów. Przeszliśmy obok klatek i weszliśmy do pokoju obok. Było tam znacznie ciszej. Były tam zwierzęta aktualnie śpiące po zabiegu bądź z poważnymi urazami.
                - Oto i on. – Powiedział lekarz wskazując na psa leżącego w kącie na dużej czerwonej poduszce.
                Jedna z jego tylnich łap była w gipsie owiniętym niebieskim bandażem elastycznym. Podszedłem i ukucnąłem obok niego delikatnie głaszcząc go po łbie.
                - Jeszcze jednak ważna rzecz. – Wtrącił doktor. – Przez czas leczenia złamanej łapy Mickey nie będzie mógł się zmienić w człowieka.
                Zaśmiałem się słysząc to.
                - Co w tym takiego zabawnego? – Zapytał weterynarz.
                - Kazałem mu udawać psa, gdy przyprowadzałem do domu swoje dziewczyny, a teraz? Przez najbliższy czas naprawdę będzie musiał być psem. Tylko, dlaczego musi cierpieć przez moją głupotę? – Zapytałem sam siebie. – Zapomniałem zapytać… Policjant mówił, w jakich okolicznościach złamał łapę?
                - Próbował przeskoczyć wysoki płot. Niestety jedna z łap utknęła między deskami.
                Westchnąłem patrząc na Mickeya. W tamtym momencie wiedziałem, że muszę zrobić wszystko by mi wybaczył, ale wiedziałem również, że musimy poważnie porozmawiać.


 


Gdy się obudziłem okazało się, że nie jestem już w szpitalu, a w domu. Chciałem od razu wstać i się schować, ale moja łapa na to zaprotestowała. „Boli!” Zapiszczałem, a w drzwiach jak na zawołanie pojawił się brązowowłosy.
Mickey, co się stało?
Gdy mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać, a ja poczułem jego zapach zwyczajnie się podnieciłem. Zaczęło się to już dwa dni temu, ale tak naprawdę od wczoraj zacząłem czuć, co to znaczy. Nie chcąc by sytuacja z wczoraj się powtórzyła zawarczałem na niego.
No, co jest piękny? – Zapytał jak zwykle.
Odwróciłem się do niego tyłem. Gabriel nie przejmując się jednak moimi protestami, podszedł do mnie i pogłaskał mnie po grzbiecie. Znów warknąłem tym razem pokazując zęby. To nareszcie chyba do niego dotarło, bo z głośnym westchnieniem odsunął się ode mnie.
W porządku, zostawię cię samego, ale za niedługo wrócę z jedzeniem dla ciebie.
            Gdy tylko zostałem sam potarłem pyskiem o poduszkę i zapiszczałem cicho. W pokoju unosił się zapach Gabiego, a ja czułem tak ogromną chęć by być blisko niego. Chciałem by mnie przytulił, dotykał, całował…
Schowałem się pod koc i nie zważając na swoje uczucia postanowiłem spróbować zasnąć.
Moja drzemka nie trwała jednak długo, bo nagle usłyszałem głośny huk. Czym prędzej odkopałem się z pod koca i zdezorientowany rozejrzałem się w około. W drzwiach stał Gabriel. Na tacy miał miskę z mięsem oraz mniejszą z wody.
              - Obudziłem cię? Przepraszam. – Powiedział podchodząc do mnie.
Postawił koło mnie miski. Prychnąłem tylko i odwróciłem się tyłem do niego.
Mickey, co jest? Chodź tu, proszę cię. Na pewno jesteś głodny.
Co do tego miał rację. Byłem potwornie głodny. Dlatego, mimo że nadal miałem do niego żal i czułem się zażenowany swoim stanem ostrożnie zbliżyłem się do misek. Już po chwili pochłaniałem jedzenie z wielkim apetytem.
Moje biedactwo… Na prawdę musiałeś być głodny. – Powiedział chcąc mnie pogłaskać, ale od razu zawarczałem.
Widziałem, że moje zachowanie go boli, ale zwyczajnie nie mogłem pozwolić mu mnie dotknąć.



                Gdy po tygodniu noszenia gipsu łapa się zrosła Gabriel zabrał mnie do weterynarza. Tam opatrunek został zdjęty. Następnie zostałem zważony, dostałem witaminy i pozwolono mnie zabrać. W samochodzie Gabriel, co chwilę na mnie zerkał, ale ja go olewałem i wciąż byłem w postaci psa. Chciał przecież psa to go teraz ma.
Gdy dojechaliśmy do domu wszedłem, czym prędzej na piętro, po czym ułożyłem się wygodnie na poduszce w moim pokoju z zamiarem zaśnięcia.
Mickey, masz już zdrową łapę i możesz się zmieniać. Czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
Odwróciłem się w drugą stronę.
- W tym momencie nie żartuję. Zmień się! Chcę z tobą porozmawiać.
Warknąłem tylko.
Twoje humorki mnie nie ruszają, piękny, więc przestań. – Powiedział i otworzył moją szafę.
Naszykował mi ubrania, mój naszyjnik, który pokazywał, że jest moim właścicielem oraz szczotkę bym mógł rozczesać włosy.
Bierz ubrania, weź prysznic, przebierz się i wróć tu. Pomogę ci ogarnąć włosy i spokojnie
porozmawiamy.
Skrzywiłem się, ale w końcu uległem. Po chwili stałem już na dwóch nogach.
Zadowolony?
Gabriel wpatrywał się we mnie z jawnym szokiem i żalem.
Mickey, jak ty schudłeś… I te siniaki… Mój biedny psiak…
Chciał mnie przytulić, ale szybko się odsunąłem zabierając rzeczy i poszedłem do łazienki. Napuściłem sobie wody do wanny, zdjąłem z siebie obdarty podkoszulek i bieliznę, po czym wszedłem do ciepłej wody.
Jęknąłem z bólu czując protest obolałych mięśni oraz skurcz w podbrzuszu. W łazience czułem wyraźny zapach Gabriela, co tylko podsycało moje odczucia. „Najbliższe dni zapowiadają się okropnie. Boże! Przecież ja ciągle czuję potrzebę dotyku, a to jest niemożliwe!”
Westchnąłem i zacząłem delikatnie, ostrożnie obmywać swoje ciało. Po kąpieli ubrałem na siebie ciuchy i wróciłem do pokoju. Gabriel wciąż na mnie czekał siedząc na moim łóżku. Czułem się niekomfortowo jednak nie mogłem z tym nic robić. Do końca płodnych dni został jeszcze tydzień i zwyczajnie musiałem to wytrzymać, a najlepiej zignorować. Westchnąłem głośno i usiadłem obok niego. Mężczyzna pierwsze, co zrobił to zawiesił wisiorek na mojej szyi. Następnie wziął szczotkę i zaczął ostrożnie rozczesywać moje mokre włosy.
Mickey, powiesz mi, co się z tobą działo przez te ostatnie dwa tygodnie?
Nie odezwałem się.
Mickey… Wiesz chyba będzie trzeba ci kupić nowy szampon by zregenerować twoje włosy.
Może pójdziemy do fryzjera? Co ty na to?
Nadal się nie odezwałem. Nagle poczułem usta Gabriela na moim puchatym uchu. Odskoczyłem, czym prędzej.
Co ty wyprawiasz?!
- Nic niezwykłego. – Powiedział spokojnie sadzając mnie z powrotem na miejscu.
Miał rację, nieraz całował mnie w głowę czy w ucho.
Mickey, powiedz mi, co się z tobą działo. – Znów zagadał.
Westchnąłem głośno.
Najpierw kręciłem się po mieście. Spałem w małych uliczkach gdzie miałem
pewność, że nie zostanę zauważony. Potem poszedłem do dzielnicy na obrzeżach. Jak odkryłem, był tam mały gang, który założyły sobie psołaki. Gdy to odkryłem chciałem stamtąd uciec. No, ale skończyło się złamaną łapą… - Powiedziałem cicho.
              - A jak do tego doszło?
Wzdrygnąłem się, gdy przypomniałem sobie tą sytuacje.
Mickey…?
- Tego dnia, gdy chciałem odejść wpadłem na dwa psołaki. Gdy zorientowali się, że jestem taki jak oni, nie mam łańcuszka, więc i właściciela, a jeszcze zaczęły mi się dni płodne, postanowili się zabawić.
Gabriel zamarł, po czym odwrócił mnie w swoją stronę.
Zrobili ci coś?
- N-nie. Zacząłem uciekać. Zmienili się w psy i zaczęli mnie ścigać. W pewnym momencie
wylądowałem w ślepym zaułku, więc chciałem przeskoczyć płot, ale zahaczyłem o niego łapą. Poczułem ogromy ból… Jakąś kobietę zwabiły moje piski. Odgoniła psy dzwoniąc na policję. I w ten sposób znalazłem się w szpitalu.
Mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, po czym przygarnął do siebie i mocno uścisnął.
Boże, jak dobrze, że tak się skończyło. Cieszę się, że nic ci nie zrobili. Mój piękny…
Odepchnąłem go i zerwałem się z miejsca.
Co ty robisz?! Jaki twój?! Od kiedy niby?! Jakbyś nie pamiętał powiedziałeś, że nigdy na mnie nie spojrzysz w ten sposób! A ty teraz mnie przytulasz, mówisz, że jestem twój! Ty wiesz jak się czuję?! Nie dość, że mi jest ciężko, bo wszędzie czuję twój zapach, bo ciągle czuję się pobudzony i chętny jak jakaś dziwka to jeszcze masz czelność robić coś takiego? Robisz to celowo? Bawi cię to?
Gabriel spojrzał na mnie ze smutkiem.
Przepraszam, bardzo przepraszam. Nie powinienem był tego mówić. Mickey, to nie tak, że mi się nie podobasz. Po prostu do tej pory byłeś dzieckiem i nie chcę byś ty lub ktoś inny pomyślał, że cię wykorzystuję.
Gdy to usłyszałem zawrzało we mnie.
Czyli zadecydowałeś za mnie, tak? Gabriel, dlaczego, gdy ci powiedziałem, co czuję nie
powiedziałeś mi o tym? Wiesz, jakie to uczucie, gdy kochasz kogoś, a ta osoba mówi ci, że nie masz u niej szans? Bo myśli o tobie jak o dziecku! – Patrzyłem na niego z jawnym żalem.
Brązowowłosy podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. Objął mnie stanowczo i pocałował mocno w usta.
Mój piękny. Przepraszam. Już nigdy więcej nie popełnię tego błędu. – Powiedział i znów wpił się w moje usta.
W moim ciele wybuchło pożądanie. Takie, jakiego jeszcze nie czułem.
Gabriel ja… Nie więcej… Nie dotykaj… Bo ja… - Zaczerwieniłem się.
Gabriel wziął mnie na ręce i położył na moim łóżku.
Widzę, ale to nic. – Powiedział zsuwając lekko moje spodnie wraz bielizną.
Podwinął mi koszulkę i polizał bez ostrzeżenia mój sutek.
Dam ci trochę przyjemności. Nie chcę byś znów się męczył. Chcę byś czuł się dobrze. I nigdy
więcej nie mów, że jesteś jak dziwka. – Powiedział całując mnie w usta i zaczynając powoli przesuwać dłonią po moim penisie.
              - Ah! Gabriel… N-naprawdę ci nie przeszkadza…? – Przygryzłem wargę, gdy po raz kolejny
przejechał po całej długości mojego członka, by na końcu delikatnie dotknąć moich jąder.
              - Oczywiście, że nie. Bo cię kocham. – Powiedział coraz szybciej poruszając dłonią.
Mimo, że to krępujące i zaskakujące, ale doszedłem moment później. Przez ostatni tydzień byłem tak podniecony, niespełniony, że teraz wystarczyła chwila.
Opadłem ciężko na łóżko przytulając się do Gabriela.
- Kocham cię, bardzo.
Brązowowłosy pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się.
Ja ciebie też. Nigdy więcej mi nie uciekaj, zrozumiano?
Kiwnąłem głową i liznąłem go w policzek.
Pewnie. A teraz możemy pospać?
Gabriel pocałował mnie w usta i przytulił do siebie.
Tak.
               
               


Gdy się obudziłem zobaczyłem Gabriela siedzącego obok mnie na łóżku z tacą pełną jedzenia oraz z kilkoma różami. Spojrzałem na niego zaskoczony.
To dla mnie? – Zapytałem zaskoczony.
- Oczywiście. Czas by uczcić fakt, że do mnie wróciłeś, piękny. – Powiedział i pocałował mnie w usta jednocześnie podając mi kwiaty. – Kocham cię.
Uśmiechnąłem się szeroko przytulając twarz do kwiatów. Wciągnąłem ich świeży zapach i odłożyłem je na bok. Podniosłem się i pocałowałem Gabriela w policzek.
Ja też cię kocham. Już na zawsze.



                Od przeszło tygodnia byliśmy z Mickey’em oficjalnie parą. Jak to w świeżo upieczonych związkach bywa byliśmy przykładem szczęścia.
                - Kochanie, wróciłem! – Oznajmiłem wchodząc do naszego mieszkania.
                Żyliśmy skromnie. Mieliśmy trzypokojowe mieszkanie z kompleksem kuchennym, łazienką i salonem. Oprócz tego posiadaliśmy balkon z wyjątkowo ładnym widokiem na park za ulicą.
                - Mickey? – Zapytałem, gdy nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.
                Z salonu dochodziły odgłosy muzyki, więc tam skierowałem swe kroki. Gdy tylko przekroczyłem prócz pokoju zaniemówiłem. Na środku salonu stał Mickey. Rozciągał się w rytmie muzyki. Właśnie robił głębokie skłony, wypinając w moją stronę swoje jędrne pośladki. W tym momencie jego krótkie, czerwone spodenki nie zasłaniały całkowicie jego dupci.
                Zagwizdałem głośno przy okazji przyciszając trochę muzykę. Mickey podskoczył przestraszony.
                - Gabriel! Nie strasz mnie! – Krzyknął cały czerwony na twarzy.
                - Ale wtedy zawsze twój ogonek tak uroczo zwija się między twoimi nogami. – Powiedziałem podchodząc do niego i całując w usta.
                - To nie jest argument!
                - Wiem, wiem. Powiem ci, że wyglądałeś seksownie, gdy się tak schylałeś. – Szepnąłem mu na ucho.
                Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej.
                - Następnym razem kupię ci jeszcze mniejsze spodenki. – Zaśmiałem się.
                - Żartujesz?! Te już i tak ledwo zakrywają mój tyłek, a co dopiero rozmiar mniejsze? Chcesz
żeby mi się z nich stringi zrobiły?
                - Czemu nie?
                - Głupek! – Uderzył mnie lekko w ramię.
                - I tak mnie kochasz.
                - Nie mam wyjścia. – Mruknął.
                - Ej! – Oburzyłem się.
                Biały zaśmiał się głośno i skierował do kuchni.
                - Na pewno jesteś głodny. – Oznajmił.
                - Jak wilk. – Powiedziałem siadając przy stole.
                - Ty mi tu się do wilka nie porównuj. Daleko ci do niego. – Powiedział stawiając przede mną
talerz pełen jedzenia.
                - Wiem, wiem. Tobie za to o wiele bliżej do wilczka, kochanie.
                Pociągnąłem go na moje kolana i podrapałem za uchem.
                - Mm… Gabriel, zostaw mnie i jedz już, bo ci wystygnie. – Zamruczał.
                Mimo to nie zszedł z moich kolan tylko jeszcze bardziej nastawił się na pieszczoty.
                - Pójdziemy gdzieś wieczorem czy wolisz zostać w domu? – Zapytałem puszczając go.
                - Zostańmy w domu. – Wymamrotał opierając się o moje ramię.
                - Zrobił się z ciebie straszny kanapowiec, wiesz?
                - Wiem, ale co poradzę na to, że w domu czuję się najlepiej. A jeszcze jak jesteś ze mną to w
ogóle raj.
                Zaśmiałem się.
                - To może pójdziesz poszukać jakiegoś dobrego filmu, a ja zjem za ten czas obiad?
                - Okay.
                Podniósł się z ociąganiem i całując mnie jeszcze w policzek wyszedł z kuchni.



                - Jesteś pewny, że chcesz oglądnąć ten film? – Zapytałem spoglądając niepewnie na Mickey’a.
                Wybrał jeden z nowszych horrorów, które oglądaliśmy z Nickolas’em.
                - Skoro wy możecie to ja chyba też, prawda?
                - Nie do końca, skarbie. – Posadziłem go na swoich kolanach.
                - Dlaczego? – Zrobił minę skrzywdzonego psa.
                - Nie patrz tak na mnie. – Powiedziałem pstrykając go w nos. – Nie jesteś gotowy na tego typu filmy.
                - Nie jestem już dzieckiem! – Oburzył się.
                - Masz dopiero dwa lata, a poza tym dla mnie zawsze będziesz szczeniaczkiem. –
Pocałowałem go w usta.
                - Czyli mogę sobie wybić z głowy ten film? – Mruknął niemrawo.
                - Dla twojego dobra. Odłóż tą płytę i poszukaj jakiegoś filmu animowanego.
                Zrobił jak powiedziałem. Wybrał jedną ze swoich klasycznych bajek, ale nie miałem zamiaru się z niego śmiać ani mu ubliżać. Mickey uwielbiał bajki. Jak był mały musiałem go siłą odciągać od telewizora.
                Spędziliśmy miły wieczór na oglądaniu ulubionych bajek Mickey’a i migdaleniu się. Sami czuliśmy się jak w bajce.
                - Może przeniesiemy się do sypialni? – Zapytałem całując Mickey’a po szyi.
                - A może na dywan?
                - Nie… Wolę łóżko.
                - Jak mnie zaniesiesz to okay.
                Bez sprzeciwu podniosłem się razem z nim na rękach i przeszedłem do sypialni.
                - Po dzisiejszym pokazie mam ochotę cię wymacać. – Oznajmiłem kładąc go na łóżku.
                - Nie krępuj się kochanie. – Mruknął zamykając oczy.
                - A spróbuj zasnąć to ci nie daruję. – Zagroziłem, ale Mickey nie przejął się tym.
                Po paru minutach dałem sobie spokój. Biały zasnął, a ja niepotrzebnie się wysilałem. Położyłem się obok niego i również odpłynąłem.


15 komentarzy:

  1. miesiączka u kobiety. – Porównał. – W każdym bądź razie… Mickey jest bardzo niespokojny i… pobudzony. Co dziwne nawet mimo zmęczenia i bólu złamanej łapy.                - Złamanej łapy?! – Wystraszyłem się.                - Spokojnie, spokojnie. Nastawiliśmy złamaną kończynę i włożyliśmy do gipsu, ale tak jakmówiłem nie mogliśmy go uspokoić, więc… - Przerwał.                - Więc…? – Dopytałem.                - Podaliśmy mu środki uspokajające.                - Co?! Mojemu pieskowi?!" - ,,bądź co bądź" lub ,,w każdym razie"
    To zdanie ,,Co?! Mojemu pieskowi?!" jest troche bez sensu. Mysle, ze oburzenie z jego strony jest abstrakcyjne, bo w podaniu lekow jest w pelni normalne, nawet jesli to uspokajajace.
    ,, - Moje biedactwo… Na prawdę musiałeś być głodny. – Powiedział chcąc mnie pogłaskać, ale od razu zawarczałem." - ,,naprawdę".
    Wiem, ze marudze, ale do cholery co to mialo byc?
    Najpierw ma dziewczyne i nagle w ciagu 1 dnia uswiadamia sobie jak go kocha? Zenada i multum sztucznosci w jednym rozdziale.
    A te ,,kocham Cie"... Wystarczyla mu chwila, zeby upewnic sie w swoich uczuciach? Bardzo ciekawe.
    Skad ja wiedzialem, ze to bedzie kolejny tani romans?
    Nie moge sie doczekac kiedy zaczniecie pisac troszke dojrzalej i z nutka prawdy, czegos co jest troche powiazane z rzeczywistoscia - np. takie uczucia jak milosc, a co za tym idzie - kochanie przez wiecznosci az do smierci. Czas u was szybciutko plynie. Dobrze, ze Gabriel nie wyznal mu nagle milosci, gdy sie klocili.
    A i co z ta kobieta? Nie odstawia sie waznych watkow na bok. Zreszta, co moje gadanie zmieni. Spodziewam sie juz niezlego komentarza pelnego oburzenia od Kuro, salwy hejtow od pań ,,komentarztecza" i zadnych zmian w tekscie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. A i ten tytul posta jest nieadekwatny do calego rozdzialu. Moze lepiej bez tego ,,dojrzałych" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Kuro dziś odpowie tylko ja.
      Po pierwsze przecież Mickeya nie było dwa tygodnie,a nie jeden dzień, po drugie nie było napisane, że Gabriel nic nie czuł do niego wcześniej. Nie zapominajmy, że Gabriel wychowywał Mickeya od dziecka wiec takie uczucia, ciężko przetrawić. Poza tym przez te dwa tygodnie mogło się wiele zmienić choć by mógł się spotkać ze swoją (nie) dziewczyną. Co do ,,tanich romansów" to ty je widzisz prawie w każdym opowiadaniu. Nie powiesz mi, że tak nie jest ;) Co do zmian w tekście to chyba się ich nie doczekasz, bo piszemy tak jak chcemy. A no i jeszcze jedno- inni czytelnicy nie tyle hejtują co wyrażają swoje zdanie, na inne komentarze które czasem nie są zbyt miłe.
      A i tytułu nie zmienimy bo nie chcę. A dlaczego ? Bo go sama wymyśliłam.
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
    2. Po pierwsze - nie bylo mowy o zadnych uczuciach Gabriela przed ta cala sytuacja. Dwa tygodnie minely, o emocjach Gabriela bylo tyle co nic. Tylko to, ze sie martwil. Martwic to ja moge sie o kazdego.
      Po drugie - nie, nie w kazdych. Widze to w tych, ktore ociekaja sztucznoscia i miloscia, ktora objawia sie po sekundzie.
      Po trzecie - piszcie jak chcecie, nie mam zamiaru wam rozkazywac. Wasze opowiadanie.
      Po czwarte - dojrzale to raczej nie jest.
      Czekam na kolejne takie pary, o podobnej sytacji i na gromadke dzieciaczkow. Zakladam, ze kazdy ,,uke" (bo pasywem ich nie mozna nazwac...) tutaj bedzie mial dziecko xD
      A i - nagle zaczelo Ci przeszkadzac moje ,,niemile" komentowanie? Coz... Zycie. Macie bloga, powinnyscie byc na to gotowe wliczajac w to wszystko tez to, ze moje komentarze nikogo tak naprawde nie obrazaja. Sama prawda, i realne fakty.

      Usuń
    3. nie mówię tu o twoich komentarzach. W zeszłym tygodniu były ,,hejty" do komentarza umieszczonego przez anonim. Przywykłam do twoich komentarzy i mi one nie przeszkadzają bo wiem, że zawsze ale to zawsze znajdziesz coś co ci się nie spodoba. W każdym rozdziale ;)
      I ja jestem świadoma, ze będą różne komentarze bo nie każdemu musi się podobać co piszemy. A jeśli chodzi o twoje fakty to już też przywykłam serio.

      Usuń
    4. To, ze wytykam je praktycznie zawsze powinno dawac do zrozumienia, ze cos jest nie tak, nie sadzisz?
      Zauwazylas moze, ze z tylu czytajacych TYLKO ja tak komentuje? Ze staram sie moze prowadzic do tego, zeby to nie bylo takie sztuczne? Ze TYLKO ja wypisuje bledy? Ze TYLKO ja nie pisze slodkich komentarzy?
      Cos w tym jest. Po prostu tego nie widzisz. I to zle, ze przywyklas, bo ewidentnie chcesz zeby wszystko bylo tak jak jest, zero zmian. Jakie opowiadanie dasz nastepnym razem? Inny temat, inna fabula, ale zachowania postaci takie same? To sie kiedys znudzi kazdemu. Nie wiem czy czytalas opowiadania Stregi. Kiedys pisala dobrze, dziennie 20 komentarzy, ale jej czytelnikom sie przejadlo to ciagle czytanie tych happy endow, tych slodkich nastoletnich milostek i ma tych komentarzy tylko z 10. Wiesz dlaczego? Bo to jej 10 opowiadanie o podobnej fabule. Tak jak z waszym wczesniejszym opowiadaniem. Ono bylo dobre, ale ma podobna fabule co ten blog.
      To teraz zadaj sobie pytanie. Po co JA to robie? Zeby was dobic? Litosci. Nie czerpie satysfakcji z takich rzeczy.
      A po to, zeby dac ostrzezenie, ze pisanie ciagle tego samego doprowadzi do tego, ze stracisz czytelnikow.
      Czerp inspiracje z takich blogow - FireDragonTattoStudio albo od Silvera, a zobaczysz, ze dojdziecie do tego stopnia, ze moze bedziecie mogly sprzedawac swoje egzemplarze ksiazek ;)

      Usuń
  3. Co do zmian w tekscie. Bledy wypada poprawiac, zwlaszcza, ze sa to takie, ktore popelniaja dzieci w podstawowce, np. ,,na prawdę".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy będą poprawione (zawsze jeśli ktoś je znajdzie poprawiamy) ale jeśli chodzi o zmiany w tekście, czyli sposób w jaki piszemy to nie zmieni się to raczej.

      Usuń
  4. Ja tam bym się nie przejmowała komentarzem powyżej bo nawet nie wiem czy zawiera jakieś cenne rady bo nie jestem w stanie odróżnić tego co jest komentarzem a co cytatem. To zresztą nie pierwszy raz komentarz Damiana zadziwia mnie tym niechlujstwem. Dlatego pomimo długich tyrado-cytatów pomijam je bo musiałabym pisać komentarza do komentarza. Więc robię to ostatni raz. Mniej cytatów (dobrze znaczonych) więcej treści najchętniej sensownej.
    Pozdrawiam i życzę weny:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz, ale mam 5 letni telefon, ktory nie chce ze mna zbytnio wspolpracowac.
    Moze skomentujesz rozdzial, nie tres mojego komentarza, bo nie od tego tu raczej jestes.
    Interpunkcja sie klania ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział fajny, mimo że nie lubię odskoczni od głównych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Damiann, dziecko moje drogie, bite kablem bezprzewodowym...
    Dobra, największa maruda gejowskiego Bloggera już mnie tutaj ściągnęła. Siemka. Pewnie ten padalec, Damiann, chciał, abym znowu zrobiła z nim gównoburzę... Kij z tym.
    Muszę się zgodzić z Damiannem: błędy są. Przecinki - to jeszcze nic. Ale coś takiego jak ,,prócz" zamiast ,,próg" - no, to wystarczy przeczytać tekst i wyłapać. Jakiś wyraz został rozbity (chyba ,,nie całych" zamiast ,,niecałych"). Jedno imię zostało źle napisane (,,Nicolas'owi" czy jakoś tak - niektóre imiona zagraniczne normalnie odmienia się przez przypadki. Jeśli nie jesteście pewne, jak zapisujecie dane imię - to czemu wybieracie zagraniczne? Jest dużo polskich, pięknych imion)... Ale mam być szczera? Pierdolcie Damianna (albo nie, jeszcze mu się spodoba).
    Błędy są, ale każdy je popełnia. Damiann ze swoją subtelnością armii sowieckiej pewnie Was wkurzył. Nie dziwię się. Wy wrzuciłyście rozdział dzisiaj - no, a to oznacza, że pewnie nawet nie macie siły, aby go sprawdzać. Spoko. Zrobicie to później.
    Co do tych gadek o Silverze itd - to możecie olać, gdyż mi debil gadał, że mogłabym być od Silvera, Luany i całej bandy yaoistycznych bóstw lepsza, gdybym nie dała męskiej ciąży #FuckLogic.
    Z jednym zgodzić się muszę: opowiadanko jest cholernie niedojrzałe. Tu Damiann ma rację. Ja rozumiem, że historie piszą dwie młode laski - sama piszę - ale wydaje mi się, że nie tylko w romansikach, co w erotykach (ubogo napisana scena 18+, buu :( ) powinno być troszkę poważniej, niż w żłobku.
    A teraz wróćmy do rozdziału, gdyż się przez barana rozgadałam...
    Mickey jest bardzo niedojrzały. Kurczę, czytając ten rozdział czułam się nie tak, jak zoofil, a jak pedofil. Kurczę... Nie znoszę Typowych Uksei. Jak sama zrobiłam takiego Gary Stu, to go później przez całe opowiadanie torturowałam :D Gabriel za to jest takim... gapciem-ciapciem. Nie widzę w nim nic męskiego :(
    Co do fabuły - mało akcji. Nie licząc ucieczki - nic specjalnego się nie działo. Szkoda, że zniknięcie psołaka zostało tak szczątkowo napisane :(
    Dobra, napisałam komcia, to teraz zmykam czytać inne opowiadanka... Widzę, że coś tu jeszcze jest :3
    Wenyy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie, ile ma rozdziałów to opko?
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział podobał mi się.
    Fajnie, że będziecie opisywać losy jeszcze jednej parki.
    I nawet lubię takie scenki gdzie jest trochę dramatyzmu ale dość szybko wszystko dobrze się kończy ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    cieszę się, że tak się skończyło Gabriel bardzo skrzywdził Mikea....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)