czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział 4 "Mały rudzielec dorasta."

Rozdział 4





                Obudził mnie delikatny dotyk na włosach. Ktoś najwyraźniej postanowił się pobawić moimi blond kłakami.
Mruknąłem i z cichym westchnieniem odwróciłem się na plecy. Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się. Mój wzrok padł na pewnego rudego golaska siedzącego obok mnie na łóżku.
- April…? – Zapytałem niedowierzając.
                Chłopiec wyglądał na około cztery lata. Nie mogłem go jednak pomylić z nikim innym. Mały miał nieproporcjonalnie duże, rude uszy, które opadały lekko na boki jego głowy. Również ruda, puchata kitka nie pozwala mi się długo zastanawiać, kto to.
                Chłopczyk stracił zainteresowanie moimi włosami i zaczął się bawić swoim ogonem.
- Matko! Jakiś ty uroczy! – Powiedziałem i przygarnąłem do siebie śmiejącego się malca.
- Nick!
                Usłyszałem dość koślawo wypowiedziane swoje imię. Spojrzałem zaskoczony na kotołaka.
- Twoje pierwsze słowo! – Ucieszyłem się.
                Zaśmiałem się i ucałowałem policzek Aprila. Chłopiec również się zaśmiał.
- Chodź znajdziemy ci jakieś ubranka. Nie chcę by mój mały kotek się pochorował. Chyba nie polubiłeś mierzenia temperatury.
                Rudzielec skrzywił się śmiesznie.
- Wiedziałem. – Powiedziałem podnosząc się z łóżka.
                Podniosłem do góry chłopca owijając go przy okazji kocem.
- Muszę cię pokazać rodzince. – Mruknąłem dmuchając lekko powietrzem w jego ucho, które zadrżało.
- G-gdzie D-Danny? – Zapytał.
                Przystanąłem na chwilę i zerknąłem zaskoczony, na Aprila.
- Zaskakujesz mnie April. – Uśmiechnąłem się do chłopca.
- D-dostanę m-mleczka?
- Oj… Mleczko dostaniesz na noc byś szybciej zasnął. Na razie dam ci słoiczek.
- S-słoniczek?
- Słoiczek. – Poprawiłem go. – Na pewno ci zasmakuje, ale najpierw musimy ubrać twoją gołą pupkę.
                Przeszedłem do schowka mojej mamy. Schowała tu stare ubrania Danny’ego.
- Na pewno coś tu znajdziemy. – Mruknąłem sadzając Aprila na szafce.
                Zamachał wesoło nogami i wtulił policzek w swój ogonek.
- Jesteś zbyt uroczy. – Poczochrałem go po włosach, między uszami.
Zacząłem przeglądać wszystkie szafki i komody, jakie znajdowały się w tym pomieszczeniu.
Znalazłem kilka ładnych rzeczy, które powinny być idealne dla Aprila.
- To, co? Ubierzemy się. – Powiedziałem podchodząc do niego z ciuchami.
                Ubrałem mu niebieską bluzeczkę z krótkim rękawem i jasnobrązowe spodenki. Skarpetek nie dał sobie założyć.
- Ach! Ty mały urwisie! – Powiedziałem z uśmiechem.
                Rudy zaśmiał się i zgrabnie zeskoczył z szafki. Nim zdążyłem się zorientować wybiegł z pomieszczenia. Pełen zdziwienia i podziwu, czym prędzej pobiegłem za nim. Na szczęście Okazało się, że w salonie siedział mój ojciec, którego April jeszcze nie do końca znał, więc na jego widok zatrzymał się.
- A kogo my tu mamy? – Zapytał mój tata uśmiechając się w stronę Aprila.
                Mały nadal stał niepewnie w miejscu i obserwował mężczyznę. Gdy stanąłem obok niego od razu chwycił moją dłoń.
- Spokojnie April. – Powiedziałem spoglądając na niego. – Witaj tato. Mamy nie ma?
- Nie, pojechała z Danny’m do lekarza.
- Nie wiesz, kiedy wróci?
- Niestety, ale nie. Coś się stało?
- April zrobił niespodziankę. – Powiedziałem biorąc małego na ręce.
- To już zauważyłem.
- No i muszę dziś pilnie jechać do banku, przy okazji zrobię zakupy. Ale to dopiero po śniadaniu.
                Ojciec zaśmiał się.
- Co? – Zapytałem nie rozumiejąc.
- Chcesz jeść śniadanie o dwunastej w południe?
- Już tak późno?! Za godzinę muszę być w banku.
                Posadziłem Aprila na kanapie i włączyłem mu bajki. Naszykowałem dla niego mus owocowy i podałem mu go w plastykowej miseczce.
- Masz wszystko zjeść. Inaczej nie wyrośniesz na dużego kotka, tak?
- Tak, Nick!
- Tato? – Zapytałem, gdy młody zajął się jedzeniem. – Możesz z nim zostać?
- Ja? – Zdziwił się.
- Nie mogę dłużej czekać. Dobrze wiesz, że zanim dojadę do centrum minie z pół godziny. Poza tym mama zawsze wraca koło wpół do pierwszej, więc powinna zaraz być. Pewnie pojechała odwieść jeszcze Danny’ego na lekcję gry na pianinie. Powinna zaraz wrócić.
- Ale Nick, nie jest pewien czy to…
- Tato, - przerwałem mu. – jestem pewny, że poradzisz sobie sam przez pięć minut. – Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco.
- No dobrze. – Zgodził się.
- Dziękuję. April? – Zwróciłem się do chłopca. – Muszę na chwilę wyjść, zostaniesz przez jakiś czas z wujkiem, dobrze?
- W-wujkiem?
- Tak.
                Rudzielec spojrzał na mojego ojca. Mężczyzna uśmiechnął się do chłopca. Po dłuższej chwili April również uśmiechnął się do starszego. Przynajmniej teraz miałem pewność, że zostawiam Aprila w dobrych rękach.
- Pa, pa mały. – Pocałowałem go w czubek głowy.
- Pa, pa! – Pomachał mi z szerokim uśmiechem.





Po tym jak Nick wyszedł zjadłem przecier z owoców. Hm… Było dobre, ale i tak wolę mleczko. Potem siedziałem z wujkiem i oglądałem bajki. Były bardzo śmieszne. Nie raz nie mogłem się powstrzymać i śmiałem się głośno, na co wujek uśmiechał się.
- I jak się czujesz będąc już chłopcem? – Zapytał.
- Hm… - Zamyśliłem się patrząc na swój ogonek. – No, jest inaczej. Mam rączki i mogę nimi wszystko łapać. Mam nóżki i mogę szybko biegać. No i każdy mnie teraz rozumie. – Powiedziałem z uśmiechem, na co wujek uśmiechnął się szerzej i przeczesał moje włosy.
Poczułem się nagle bardzo śpiący. Zwykle spałem w dzień.
- Wujku... Mogę chwilę pospać? – Zapytałem przecierając oczy.
- Oczywiście.
Położyłem się na łóżku układając tak by było mi wygodnie. Wujek przeczesywał moje włosy, a ja zacząłem zasypiać. Pamiętam jeszcze, że zobaczyłem w telewizorze wróżkę, a potem zasnąłem.
                        Gdy się obudziłem zobaczyłem, że jestem przykryty kocem, ale nigdzie nie było wujka. Usiadłem niepewnie. Po chwili zauważyłem mamę Nicka siedzącą na fotelu. Uśmiechnąłem się do niej niepewnie.
- D-dzień dobry…
- Dzień dobry, widzę, że wreszcie wstałeś. – Powiedziała patrząc na mnie jak zwykle niemiło.
- Eee… Gdzie jest wujek? – Zapytałem cicho.
Kobieta spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Kto? Masz na myśli mojego męża? Musiał wyjść coś załatwić. Nicka też nie ma. – Powiedziała uśmiechając się tak jakoś strasznie. – Mi się nie chce tobą zajmować, ale jestem pewna, że dziewczynki zechcą. Rachel! April już wstał. Możesz go wziąć i się pobawić nim z koleżankami.
Po chwili dziewczynka wbiegła do salonu wzięła mnie bez problemu na ręce i z głośnym okrzykiem radości zaniosła mnie do jakiegoś pokoju. Było tu dużo kolorowych obrazków… Nie… Plakatów! Ale były tu też zabawki. Rozejrzałem się niepewnie. W pokoju siedziały jeszcze dwie dziewczynki, które, gdy mnie zobaczyły pisnęły głośno, przez co zabolały mnie uszy.
- Jaki śliczny! Ale może być jeszcze śliczniejszy prawda? – Wymieniły między sobą uśmiechy.
Wyglądało to dość dziwnie i wcale mi się nie podobało. Spojrzałem na nie niepewnie.
- C-chcecie się ze mną bawić?
- Oo… Jaki głuptas. – Powiedziała Rachel sadzając mnie na podłodze.
Potem podeszła do jakiegoś kufra i zaczęła w nim grzebać. Po chwili na ziemi leżały jakieś dziwne rzeczy do malowania, szczotki, gumki, koraliki i ubrania. Popatrzyłem na te rzeczy nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
- Nie będziemy się z tobą bawić. Będziemy się bawić tobą.
Przestraszyłem się i chciałem szybko uciec, ale te dwie dziewczyny mnie złapały. Już po chwili siedziałem tylko w bieliźnie, a dziewczyny wybierały dla mnie strój. Po chwili zdecydowały się na sukienkę w kwiaty. Rachel podeszła do mnie i wcisnęła na mnie sukienkę. Zamiauczałem.
- R-Rachel, to boli….
- Nie marudź.
Ubranko było niewygodne i ściskało mnie, ale dziewczyna nie pozwoliła mi nic powiedzieć. Potem wzięły się za moje włosy. Czesały je jednocześnie nakładając mi jakieś gumki, spinki albo inne dziwne rzeczy. W pewnym momencie jedna z nich szarpnęła mnie mocno.
- Aa! Boli. – Powiedziałem cicho.
One jednak nie zwróciły na to uwagi. Zaczęły mnie malować po twarzy tymi dziwnymi rzeczami. Brzydko to pachniało, ale nie miałem jak im o tym powiedzieć, bo Rachel trzymała moją twarz i nakładała mi coś na usta.
- No i świetnie. Teraz jeszcze tylko ogon.
Złapałem go od razu i przytuliłem do siebie.
- N-nie, nie mój ogonek…
Rachel zachichotała tylko i wyrwał mi go z rąk, a potem zaczęła go czesać. To bolało najbardziej. Do oczu zaczęły mi napływać łzy. Dziewczyna nałożyła na mój ogonek jakąś maź, a potem znów zaczęła czesać. Włosy się skleiły ze sobą, więc kiedy pociągnęła mocniej grzebieniem zabolało. Po moich policzkach pociekły łzy. Zrobiło mi się niedobrze. Nie wiem jak to zrobiłem, ale następne, co pamiętam to krzyk Rachel.
- Aa! Ty głupi kocie. – Uderzyła mnie mocno w policzek, a ja upadłem i zacząłem głośno płakać.
Nagle z głośnym hukiem otworzyły się drzwi. Stała w nich mama Nicka.
- Co się dzieje córeczko?
- Ten głupi futrzak mnie ugryzł!
- Słucham?! Ty mały niewdzięczny…
Gdy kobieta zaczęła iść w moją stronę zobaczyłem za jej plecami Nicka. Znów zapłakałem pocierając oczka.
- Nick!
- Co tu się do cholery wyrabia?!

  




                Ledwo wszedłem do domu, a moich uszu doszedł głośny płacz Aprila. Wystraszony nagłym wrzaskiem szybko pobiegłem do pokoju mojej siostry, z którego dobiegały krzyki.
- Co tu się, do cholery, wyprawia?! – Krzyknąłem wpadając do pokoju.
                Moim oczom ukazał się straszny – w moim mniemaniu – widok. Na żółtym dywanie w kształcie kwiatka leżał April. Był cały zapłakany i umazany różnymi kolorami cieni do powiek oraz szminek. Miał na sobie starą, ciasną sukienkę Rachel.
                Oprócz Aprila i Rachel w pokoju były dwie koleżanki siostry oraz nasza matka, do której aktualnie przytulała się Rachel.
- April… - Szybko podszedłem do płaczącego malucha. – Ci… Nie płacz. – Szeptałem ściągając z niego za ciasne ubranie.
                Wziąłem go na ręce i z wściekłym wyrazem twarzy odwróciłem się w stronę matki i siostry.
- Ten gówniarz ugryzł Rachel! – odezwała się matka.
- Na pewno nie zrobił tego na umyślnie!
- Nic mu nie zrobiłam! – Krzyknęła Rachel. – Chciałam mu tylko rozczesać futro na ogonie, a on mnie ugryzł!
                Zerknąłem z ciekawości na ogon kotka. Był cały poszarpany i poklejony gumą do włosów.
- Nie dziwię się, że cię ugryzł. Zobacz, co mu zrobiłaś.
                Pokazałem siostrze rudą kitkę jednak ta nie przejęła się tym.
-Pokleiłaś mu ogon gumą fryzjerską i chciałaś rozczesać plastikowym grzebieniem. Wiesz, jakie to bolesne?
- To na pewno nie jest guma do włosów. – Odezwała się matka. – Pewnie się gdzieś szlajał i się ufajdał, a teraz robi wszystko by zrzucić winę na moją córeczkę. – Pogłaskała Rachel po głowie.
                Przytuliłem mocniej Aprila do siebie i odetchnąłem ciężko.
- Czy przypadkiem nie masz odebrać Danny’ego z lekcji? – Zapytałem nie chcąc się kłócić.
- Tak, masz rację synu. – Powiedziała twardo.
                Nie odzywając się więcej wyszedłem z pokoju od razu kierując się w stronę łazienki. Posadziłem nadal łkającego Aprila na pralce i napuściłem wody do wanny.
- April, pokaż pyszczek. – Poleciłem chcąc zmyć z jego twarzy okropny makijaż. – Zamknij oczka.
                Gdy zmyłem jego cały make – up i rozebrałem go do końca, wsadziłem go do wanny.
- No już, nie płacz. – Powiedziałem przecierając jego policzki.
- N-Nick… N-nie zostawiaj mnie już. – Chlipnął.
- Obiecuję, że już cię nigdy nie zostawię. – Uśmiechnąłem się do niego ciepło. – A teraz umyjemy się.
                Sięgnąłem po truskawkowy żel i szampon dla dzieci. Wylałem trochę na dłoń i zacząłem namydlać małe ciałko Aprila oraz jego ogon. Gdy chciałem umyć mu głowę mały wszczął bunt.
- Nie! Naleci mi do oczu! – Krzyknął zasłaniając dłońmi twarz.
- Głuptasie, nie pozwolę na to.
                W końcu udało mi się go umyć i opłukać. Niestety… Kolejny problem pojawił się, gdy chciałem go wyciągnąć z wanny.
- April, czas wychodzić. Woda nie jest już taka ciepła, możesz się przeziębić. – Tłumaczyłem próbując złapać małego golaska.
- Ale ja chcę pływać!
                Zaśmiałem się słysząc to.
- Pierwsze słyszę. Kotek, który lubi wodę?
                Wreszcie złapałem Aprila i wyciągnąłem z wanny. Posadziłem go z powrotem na pralce i owinąłem ręcznikiem. Kotek ziewnął szeroko.
- Jesteś śpiący? – Zapytałem zdziwiony.
- Tak…
- Ale jest dopiero po piątej. Jak położę cię teraz spać to nie prześpisz całej nocy.
                Miałem dylemat. April to małe dziecko. Musiałem liczyć się z tym, że raczej nie będę za bardzo wyspany. Przynajmniej dopóki rudzielec będzie taki mały.
- No trudno. Ubiorę ci piżamkę, dam mleczko i pójdziesz spać, dobrze?
                Chłopczyk pokiwał głową. Wziąłem go na ręce i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu spotkałem ojca.
- Cześć tato. – Przywitałem się. – Bardzo ci dziękuję za wcześniejszą opiekę nad małym.
- Nie ma, za co synu. Słyszałem, że coś się stało?
- A tak. Rachel i jej koleżanki postanowiły pobawić się Aprilem. W wyniku tej zabawy mały ugryzł Rachel, ale same była sobie winna. Poszarpała mu ogon.
- Co tej dziewczynie strzeliło do głowy?
- Nie mam pojęcia. – Pokręciłem głową. – Mam prośbę. Muszę iść ubrać Aprila… Czy mógłbyś zrobić dla niego mleko? W tej butelce ze smoczkiem.
- Nie ma sprawy. Zaraz przyniosę.
- Dziękuję.
                Gdy wszedłem do pokoju położyłem rudego na łóżku.
- Aprilek, nie śpij. – Pokićkałem go po nosie. – Jeszcze mleczko musisz wypić.
                Mały zamruczał i otworzył oczy. Były jak dwa duże szmaragdy.
- Ubiorę ci starą piżamkę Danny’ego, okay? A jutro kupimy ci nową, okay?
- Tak.
                Ubrałem go i z powrotem położyłem na poduszce na łóżku. Przykryłem go kołdrą i włączyłem mu jakąś bajkę. Do rączki dałem mu przyniesioną przez ojca butelkę z mlekiem i usiadłem obok niego na łóżku. Mały zasnął po niedługim czasie, więc wyjąłem z jego rączki nie do końca wypitą butelkę i zgasiłem telewizor. Po cichu wyszedłem z pokoju, nie zamykając do końca drzwi. Skierowałem się do salonu. Wiedziałem, że tam zastanę resztę swojej rodziny. Chciałem z nimi porozmawiać. Szczególnie z Rachel i matką. Nie chciałem by sytuacja z dzisiaj się powtórzyła.





Siedziałem sobie spokojnie w ogrodzie za domem. Obok mnie siedział Nick i bawił się ze mną. Mężczyzna pokazywał mi autko, które samo jeździło. Ja trzymałem w rączkach moją piłeczkę.
- I co, podoba ci się?
Kiwnąłem głową i stanąłem na nogach. Usiadłem Nickowi na kolanach i znów z ciekawością patrzyłem jak autko jeździ po trawie. Po chwili blondyn podał mi urządzenie i ja spróbowałem prowadzić samochodzik. Bawiliśmy się naprawdę świetnie. Gdy dołączył do nas Danny było jeszcze lepiej. Ale w pewnym momencie zrobiło się tak ciemno, nieprzyjemnie i ponuro. Spojrzałem przestraszony na Nicka, ale nie było go już ze mną. Stał trochę dalej ode mnie trzymając Danny’ego blisko siebie. Obok nich stała ich mama i Rachel. Zauważyłem również wujka, więc szybko zerwałem się i zacząłem do nich biec.
- Nick! Wujku! Danny! – Krzyczałem.
Jednak żadne z nich na mnie nie spojrzało.
- Idź stąd przybłędo! Nie jesteś naszą rodziną! – Powiedziała kobieta i popchnęła mnie mocno.
Wpadłem do worka, który został zawiązany. Było tam strasznie ciemno. Po pewnym czasie worek został rozwiązany. Okazało się, że znów jestem w klatce i jestem kotkiem. Zapłakałem cicho. „Nick gdzie jesteś?! Boję się! Zabierzcie mnie stąd!”

                Nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem Nicka.
- April, co się stało?
- B-bo ty mnie nie chciałeś! I Danny i wujek też! Twoja mama mnie wyrzuciła i znów byłem w skro-sku-schronisku. – Powiedziałem i zacząłem płakać.
Nick podniósł mnie z mojego łóżka i zabrał do swojego. Położył mnie obok siebie i cmoknął w czoło.
-April, co ty opowiadasz. Przecież jesteś moim kociakiem. Nie mógłbym cię zostawić. – Powiedział z uśmiechem
- N-naprawdę…? A-ale wczoraj mnie zostawiłeś…!
- Z moim tatą. Nie wiedziałem, że później będziesz musiał zostać z moją mamą. Ale mogę ci obiecać, że to się więcej nie powtórzy.
- D-dobrze… - Przytuliłem się do niego przecierając oczka.
- A teraz śpij. Jutro popołudniu pójdziemy do Mickey’a i Gabriela. – Powiedział przykrywając mnie kołdrą. – Śpij dobrze moja, kochana kiciu.
Zamruczałem zadowolony. Czułem się prawie tak jakbym miał tatusia.
- Wiesz… - Ziewnąłem szeroko. – Jesteś fajniejszy niż ten tatuś tego pieska, którego spotkaliśmy w sklepie. On powiedział, że jego tatuś jest najlepszy, a-ale ja…. - Kolejne ziewnięcie. - Ja się z nim nie zgadzam. – Powiedziałem i zasnąłem przy akompaniamencie śmiechu Nicka.




                Rano zeszliśmy razem z Nickiem na śniadanie. W kuchni siedział Danny i wujek.
Było śmiesznie rozmawiać tak normalnie z Danny’m. Po śniadaniu Nick uczesał mi włoski, na ogonek ubrał kokardkę i zabrał do samochodu. Było inaczej, gdy jechałem w foteliku. Wszystko wydawało mi się inne. Muzyka, która leciała w tle była taka fajna! Podskakując na siedzeniu śpiewałem sobie.
                Gdy po jakimś czasie dotarliśmy do Mickey’a i Gabriela blondyn ze śmiechem wyjął mnie z auta. Postawił mnie przed drzwiami. Sam schował się za winklem. Za jego namową zapukałem do drzwi. Otworzył mi trochę potargany i zdyszany Mickey. Przechyliłem głowę w bok.
- Lubisz ćwiczyć?
- Co? – Psiak spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym otworzył szeroko oczy.
- April? O rany, ale z ciebie duży i śliczny kociak. A gdzie Nick?
- Tutaj. – Mężczyzna stanął koło mnie.
Po chwili byliśmy już w środku. Mickey zabrał mnie do kuchni, gdzie dostałem słodycze i gorąca czekoladę. Już wiedziałem, że polubię wizyty u Mickey’a i Gabriela.






                Podczas, gdy Mickey futrował Aprila słodyczami, ja wraz z Gabrielem usiedliśmy w salonie przy kubku kawy.
- Mam nadzieję, że Mickey nie przesadzi z tymi słodkościami. – Mruknąłem upijając łyk napoju.
- Jeśli April będzie się potem źle czuł z przejedzenia, osobiście wymierzę Mickey’owi sowitą karę.
                Zaśmialiśmy się. Martwił mnie tylko fakt, że Gabriel był naprawdę bardzo dosłowny.
- Tylko nie przesadzaj. – Powiedziałem.
- Spokojna twoja rozczochrana. – Odstawił kubek na stolik. – A tak z innej beczki to mam do ciebie pytanie.
- Słucham? – Również odstawiłem swój kubek.
- Czy April, jako człowiek, ma problemy z moczeniem się w nocy?
                Byłem trochę zdziwiony tym pytaniem.
- Wiesz… Dopiero od wczoraj jest człowiekiem. Na razie nie zauważyłem niczego niepokojącego. Czemu pytasz?
                Odchrząknął cicho i nachylił się lekko w moją stronę.
- Widzisz… Mickey jak był mały regularnie moczył się przez sen.
- Może bał się czegoś?
- O to chodzi. Myślę, że miał przez to swego rodzaju traumę. No wiesz… Przez kolczykowanie. A wiesz gdzie?
- Nie.
- Na skórce okrywającej prostatę. Między jądrami, a odbytem. Dlatego pytam czy nie ma problemów.
                Zaśmiałem się z nerwów.
- Żartujesz prawda? – Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Nie, ale jeśli mi nie wierzysz, sam możesz sprawdzić.
- Myślisz, że może pamiętać ten zabieg?
- Zdziwiłbyś się, jakie rzeczy potrafi zapamiętać twój pupil. Wracając do tematu to na wszelki wypadek radziłbym ci zaopatrzyć się w parę pieluch.
- Naprawdę sądzisz, że może mieć taki problem? Moczyć się w łóżku?
- Podejrzewam. Albo moczenie się w łóżku, albo wymiotowanie z przekarmienia słodyczami.
- Przepraszam cię Gabriel, ale idę zabić twojego psa.
- Śmiało. – Powiedział dopijając swoją kawę.
                Wstałem i skierowałem się do kuchni. Już w salonie było słychać śmiechy i chichotania. Gdy wszedłem do pomieszczenia ujrzałem upapranego czekoladą Aprila i śmiejącego się Mickey’a, który próbował wyczyścić jego bluzkę z łakoci.
- O, Nick! Mieliśmy mały wypadek. – Odezwał się Mickey.
- Widzę. – Powiedziałem podchodząc do stołu, na którym siedział April.
- Mały nie powiedział mi, że jeszcze nie pił ze zwykłego kubka.
- Mamy jeszcze czas, nauczymy się, prawda? – Zwróciłem się do kociaka głaszcząc go po włosach.
- Tak!
- A teraz myślę, że pojedziemy już do domu. Trzeba cię umyć brudasku. – Podniosłem rudzielca ze stołu.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem jeść! – Krzyknął April spoglądając na leżącą na stole czekoladę.
- Myślę, że już wystarczy na dziś tych słodkości. – Mruknąłem wychodzą z kuchni.
                Przeszliśmy przez salon, przy okazji żegnając się z Gabrielem i wyszliśmy z mieszkania. Zapiąłem rudzielca w foteliku, a sam usiadłem za kierownicą. Ruszyliśmy w drogę powrotną.
                Na miejscu okazało się, że ojciec zabrał Danny’ego do kina, Rachel poszła na noc do koleżanki, a mama pojechała na weekend do spa.
- No to jesteśmy sami. – Mruknąłem stawiając Aprila na podłodze i zaświecając światło.
- A gdzie jest Danny? – Zapytał spoglądając na mnie.
- Poszedł z wujkiem do kina.
- K-kina? A co to?
- Jak będziesz grzecznym kotkiem to też cię zabiorę i wtedy zobaczysz, dobrze?
- Tak!
- A teraz chodź.
                Przeszliśmy do łazienki. Napuściłem wody do wanny i pomogłem Aprilowi się rozebrać. Posadziłem go w wannie i zacząłem czyścić mu pyszczek z czekolady.
- Mm… - Zamruczał w pewnym momencie.
- Co się dzieje? – Zapytałem zaniepokojony.
- Boli… - Sapnął chwytając się na brzuch.
- Boli cię brzuszek?
                Pokiwał głową. Postarałem się go jak najszybciej opłukać z piany i wyciągnąć z wanny. Gdy tylko to uczyniłem rudy zasłonił rączkami usta i skulił się.
- Spokojnie, spokojnie! – Starałem się szybko zainterweniować.
                Udało mi się w ostatniej chwili postawić chłopca koło muszli klozetowej. Przytrzymywałem jego drobne ciałko by się nie przewrócił. Przy okazji narzuciłem na niego ręcznik by się nie przeziębił.
                Gdy torsje wymiotne ustały podniosłem go powoli do góry i przytuliłem do siebie.
- Mój biedny kociak. – Mruknąłem wycierając mu usta.
                Nagle poczułem jak po jego ciele przechodzą dreszcze.
- Kurczę, zmarzłeś. – Powiedziałem pocierając energicznie dłoń po jego plecach.
                Szybko przeszedłem do swojego pokoju i ubrałem rudzielca w jego piżamkę. Położyłem do swojego łóżka i szczelnie okryłem kołdrą.
                Na szczęście April nie dostał gorączki ani nic podobnego. Zwrócił tylko nadmiar słodyczy podany przez Mickey’a. Nie omieszkałem nie napisać do Gabriela, co się stało. W wiadomości zwrotnej napisał, że się ‘tym’ zajmie.
                Po około godzinie mały czuł się już lepiej. Leżał w łóżku oglądając bajki i pijąc z butelki zaparzoną przeze mnie mięte.
- Jak się czuje moje kociątko? – Zapytałem kładąc się obok niego.
- Dobrze. – Powiedział odrywając się od butelki.
-Wiesz już, dlaczego nie je się tak dużo słodyczy na raz?
                Kotek zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Tak.
- Ale nie ma co się czuć winnym. To Mickey jest starszy i nie powinien był ci pozwolić zjeść prawie całej tabliczki czekolady i do tego wypić kubek słodkiego napoju.
                Poczochrałem go po główce.
- Dobrze Nick! – Rozweselił się. – Już nigdy więcej nie zjem nic słodkiego!
                Zaśmiałem się. Ten mały rudzielec rozbrajał mnie pod każdym względem. Cieszyłem się, że zrozumiał swój błąd, mimo iż jest jeszcze mały. Wiedziałem, że to mądry kotek.





                Po wypiciu herbatki przeszedłem do swojego łóżka, które Nick kupił mi zaraz po tym, jak stałem się dużym kotkiem. Położyłem się pod kołderką i przytuliłem do misia. Po chwili poczułem się bardzo śpiący i zmęczony. Zasnąłem.

                Byłem w dziwnym miejscu. Trzymała mnie jakaś pani. Obok niej były jeszcze jakieś inne osoby. Oglądali mnie i badali. Zapisywali coś. Bardzo płakałem. „Mamusiu! Zabierz mnie!” Widziałem mamę. Była niewyraźna, ale wiedziałem, że to ona. Nie patrzyła na mnie. Pozwalała by mnie badali i oglądali. W pewnym momencie zostałem położony na czymś i nagle poczułem ból, tam na dole. Zapłakałem jeszcze głośniej.
 Po wszystkim oddali mnie mamie. Poszliśmy do domu. Byłem głodny, ale mama położyła mnie do łóżka, więc grzecznie poszedłem spać.
                Gdy obudziłem się rano okazało się, że wszystko wygląda inaczej. Byłem wsadzony w koszyk. Mama gdzieś mnie w nim niosła. Po pewnym czasie postawiła koszyk przy jakiś drzwiach.
- Żegnaj mały. Przykro mi, że to mówię, ale cieszę się, że cię już nie zobaczę.
Popatrzyłem za nią. „Mamusiu, gdzie idziesz?!”
                Nie wróciła… Zabrali mnie znów do tego małego pokoju (klatki). Znów byłem głodny. Do tego swędziało mnie tam na dole. Było niewygodnie i śmierdziało. Do tego chciało mi się siusiu, a nie miałem gdzie go zrobić. A to tak boli tam na dole… W pewnym momencie zaczęło mnie swędzieć jeszcze bardziej, więc podrapałem się tam. Znów musiałem się starać wytrzymać siusiu. Ale w końcu nie dałem rady. I zrobiłem siusiu w tym małym pokoju…

                Poczułem dziwne ciepło. Czym prędzej zerwałem się z miejsca. Czułem mokro pod pupą. „Ojej! Zsiusiałem się!” Chciało mi się płakać. Było mi bardzo przykro. Do tego piekło mnie tam na dole. Podrapałem się i teraz wokół kuleczek miałem piekące, czerwone ślady. Przygryzłem wargę i po cichu wyszedłem z łóżka. Poszedłem do łazienki Nicka. Z szafki zabrałem duży ręcznik, potem poszedłem i zabrałem z biura Nicka siatkę, a na samym końcu z mojej szafy wyjąłem sobie nową piżamkę, o takim samym kolorze. Szybko przebrałem się, po czym zdjąłem z łóżka prza-przy… prześcieradło i podłożyłem sobie ręcznik. Było trudno to wszystko zrobić, ale w końcu się udało. Mokre rzeczy schowałem do siatki i schowałem pod łóżko. Potem położyłem się znów pod kołdrą. Było mi smutno. I jakoś tak źle. Na dole nadal mnie piekło. Nie chciałem jednak by Nick o czymś wiedział, więc mimo strachu poszedłem spać.
                Rano ubrałem się sam. Nick był zdziwiony, że nie chcę jego pomocy, ale nie nalegał. Powiem, że wcale nie było to proste, ale nie chciałem by Nick zobaczył, że mam czerwoną skórę.
Nick spędził ze mną cały dzień. Popołudniu, po obiedzie, byliśmy w parku. Bawiliśmy się. Później dołączył do nas Danny, którego przywiózł wujek, więc było jeszcze lepiej, ale w końcu musieliśmy wracać. Byłem zmęczony i chciałem zasnąć. Nick powiedział, że mogę, ale ja nie mogłem! Nie chciałem by zobaczył, co się stało w nocy.
W domu przebrałem się w piżamę i gdy Nick poszedł na chwilę do swojego biura, czym prędzej wskoczyłem do łóżka. Najszybciej jak tylko mogłem spróbowałem zasnąć. Nie chciałem by blondyn podchodził bliżej mojego łóżka. Dość nieprzyjemnie pachniało. Chciało mi się płakać, ale wiedziałem, że muszę być dzielny.
                Po pewnym czasie usłyszałem jak Nick przechodzi obok mojego „pokoju”. Tak naprawdę była to mała wnęka w ścianie.
Gdy miałem pewność, że już nie przyjdzie położyłem się spokojny i zacząłem odpływać. A potem znów to samo. Schronisko i mój pokoik no i to pieczenie, i swędzenie między nogami. Miałem dość… Chciałem do mamusi, ale jej nigdzie nie było. Tak samo jak Nicka. „Nick?! Gdzie jesteś?! Zabierz mnie stąd!” Płakałem… Znów płakałem. Chciało mi się siusiu, a do tego to swędzenie. Znowu zacząłem się drapać, aż w pewnym momencie zabolało i nie wytrzymałem. Zrobiłem siusiu. Zapłakałem jeszcze mocniej. „Ja nie chcę!”
- April? April!
Otworzyłem oczy. Nade mną stał Nick.
- April, co się stało? Chodź tu… - Wyciągnął w moją stronę ramiona, ale ja nie skorzystałem z zaproszenia.
Mężczyzna popatrzył na mnie zaskoczony, po czym odwinął kołdrę z zamiarem podniesienia mnie, ale zatrzymał się, gdy zobaczył plamę moczu na moim łóżku. Znów się rozpłakałem.
- April? Nie płacz. Nic się nie stało. Dlaczego ty śpisz na ręczniku, a nie na prześcieradle… - Pociągnął nosem.
Z pod łóżka wyciągnął siatkę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- To się stało wczoraj? Czemu mnie nie obudziłeś?
- B-bo mi było przykro, że to zrobiłem. – Wyszlochałem.
- Och, kociaku.
Nick przytulił mnie, mimo że chciałem go odsunąć, bo bardzo brzydko pachniałem.
- Nie musi ci być przykro. Coś takiego mogło się zdarzyć każdemu. Chodź, w łazience szybko cię opukam ciepłą wodą i przebiorę w piżamkę, a potem pójdziesz do mojego łóżka, dobrze? A ja posprzątam twoje.
Kiwnąłem głową. Nie chciałem protestować. Miąłem nadzieję, że Nick nie zauważy, jak brzydko zaczerwieniło mi się miejsce wokół kuleczek.






- No już, April, nie płacz. – Próbowałem uspokoić malca.
                Od pięciu minut chodziłem z nim powoli po łazience.
- Nic się nie stało. – Powiedziałem sadzając go szafce.
- Nie jesteś na mnie zły? – Wychlipał przecierając oczka.
- Oczywiście, że nie. – Cmoknąłem go w nos.
                Chłopiec uspokoił się trochę i uśmiechnął do mnie.
- No, i nie chcę widzieć już, co najmniej do rana żadnych łez. – Powiedziałem rozbierając jego mokrą piżamkę.
                Posadziłem go w wannie i opłukałem ciepłą wodą. Zawinąłem chłopca w puchaty ręcznik i zaniosłem z powrotem do pokoju. Położyłem go na moim łóżku. Gdy go wycierałem zauważyłem, że jego skóra na pachwinach i wokół członka jest nieładnie zaczerwieniona. Podniosłem lekko w górę jego nogi. W miejscu między odbytem, a jądrami był okropnie podrapany. W niektórych miejsca widać było już krew. W najgorszym stanie były miejsca przy przekłuciach po kolczyku, który nawiasem mówiąc widziałem pierwszy raz.
- April, kiedyś ty się tak podrapał? – Zapytałem kładąc go z powrotem.
- B-bo to tak okropnie swędziało i piekło! – Powiedział, a jego oczy znów zaiskrzyły się niebezpiecznie.
- Cii… - Przytuliłem go do siebie. – Pamiętasz? Zero płaczu do rana. A swędziało, bo pewnie miałeś odparzoną skórę.
                Chłopczyk szybko przetarł oczy.
- Poczekaj chwilkę, przyniosę wodę utlenioną i krem z łazienki.
                Pokiwał główką i bardziej wtulił się w ręcznik. Ja tymczasem poszedłem do łazienki. Wyciągnąłem z szafki wodę utlenioną w spreju, krem i… pieluchę. Kupiłem paczkę podczas ostatnich zakupów, ale nie sądziłem, że będę musiał ich użyć.
- April? – Zapytałem wchodząc do pokoju.
                Chłopiec leżał z rączkami po obu stronach jego głowy, usta miał lekko rozchylone, a rude włoski w zupełnym nieładzie. Jego uszka podrygiwały śmiesznie, a puchata kitka owinęła się wokół jego nogi. Wyglądał jak koci aniołek.
                Podszedłem po cichu do łóżka i ściągnąłem z rudzielca ręcznik. Powoli podniosłem jego nogi i delikatnie spryskałem podrażnione miejsce.
- Mm…!
                Mały zakwilił cicho i otworzył oczka.
- Szczypie! – Chlipnął.
- Wiem, że szczypie, ale zaraz przestanie. – Puściłem jego nogi, które zaraz podwinął do siebie. – Dzięki temu ranki się zagoją, kochanie. – Pocałowałem go w czoło. – A teraz posmarujemy odparzone miejsca, dobrze?
                Pokiwał głową. Natarłem mu zaczerwienione miejsca grubą warstwą kremu, a następnie podsunąłem pod jego pupę pampersa.
- Co to? – Zapytał.
- To takie specjalne majteczki dla dzieci, dzięki którym już nigdy więcej nie będziesz miał mokrego łóżeczka. – Wytłumaczyłem kończąc zakładać pieluchę.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. – Ucałowałem go w policzek. – Ubierzemy się, co? Którą chcesz piżamkę?
- Tą zieloną z dinozaurami.
- Jak sobie życzysz.
                Zerknąłem jeszcze na zegarek. Westchnąłem głośno, gdy zauważyłem, że jest już druga w nocy. Wyciągnąłem z szafy piżamę dla Aprila i czyste prześcieradło na jego łóżko.

                Gdy ubrałem małego i położyłem go spać ogarnąłem jego posłanie i w końcu sam się położyłem. To była długa noc.

5 komentarzy:

  1. Słodko ;) czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to jest słodkie, aż muli (serio).
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko ;)
    Aż sama chciałabym zobaczyć takiego Aprila ;)
    Fajnie, że Nick tak dobrze się nim zajmuje i dba o niego i broni przed niektórymi osobami.
    A matki Nicka nie cierpię ... aż czekam na moment kiedy w końcu jej noga się podwinie i zostanie sama w swoim "idealnym" świecie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    jednym słowem słodki czegoś takiego po Reachel się nie spodziewałam, jak był kotkiem ta była taka miła, a teraz, krzywdziła go i się nie przejmowała, Nick jak on fantastycznie się nim zajął....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)