Rozdział 4
Obudził
mnie delikatny dotyk na włosach. Ktoś najwyraźniej postanowił się pobawić moimi
blond kłakami.
Mruknąłem i
z cichym westchnieniem odwróciłem się na plecy. Otworzyłem powoli oczy i
rozejrzałem się. Mój wzrok padł na pewnego rudego golaska siedzącego obok mnie
na łóżku.
- April…? –
Zapytałem niedowierzając.
Chłopiec
wyglądał na około cztery lata. Nie mogłem go jednak pomylić z nikim innym. Mały
miał nieproporcjonalnie duże, rude uszy, które opadały lekko na boki jego
głowy. Również ruda, puchata kitka nie pozwala mi się długo zastanawiać, kto
to.
Chłopczyk
stracił zainteresowanie moimi włosami i zaczął się bawić swoim ogonem.
- Matko!
Jakiś ty uroczy! – Powiedziałem i przygarnąłem do siebie śmiejącego się malca.
- Nick!
Usłyszałem
dość koślawo wypowiedziane swoje imię. Spojrzałem zaskoczony na kotołaka.
- Twoje
pierwsze słowo! – Ucieszyłem się.
Zaśmiałem
się i ucałowałem policzek Aprila. Chłopiec również się zaśmiał.
- Chodź
znajdziemy ci jakieś ubranka. Nie chcę by mój mały kotek się pochorował. Chyba
nie polubiłeś mierzenia temperatury.
Rudzielec
skrzywił się śmiesznie.
-
Wiedziałem. – Powiedziałem podnosząc się z łóżka.
Podniosłem
do góry chłopca owijając go przy okazji kocem.
- Muszę cię
pokazać rodzince. – Mruknąłem dmuchając lekko powietrzem w jego ucho, które
zadrżało.
- G-gdzie
D-Danny? – Zapytał.
Przystanąłem
na chwilę i zerknąłem zaskoczony, na Aprila.
-
Zaskakujesz mnie April. – Uśmiechnąłem się do chłopca.
- D-dostanę
m-mleczka?
- Oj…
Mleczko dostaniesz na noc byś szybciej zasnął. Na razie dam ci słoiczek.
-
S-słoniczek?
- Słoiczek.
– Poprawiłem go. – Na pewno ci zasmakuje, ale najpierw musimy ubrać twoją gołą
pupkę.
Przeszedłem
do schowka mojej mamy. Schowała tu stare ubrania Danny’ego.
- Na pewno
coś tu znajdziemy. – Mruknąłem sadzając Aprila na szafce.
Zamachał
wesoło nogami i wtulił policzek w swój ogonek.
- Jesteś
zbyt uroczy. – Poczochrałem go po włosach, między uszami.
Zacząłem
przeglądać wszystkie szafki i komody, jakie znajdowały się w tym pomieszczeniu.
Znalazłem kilka ładnych rzeczy,
które powinny być idealne dla Aprila.
- To, co?
Ubierzemy się. – Powiedziałem podchodząc do niego z ciuchami.
Ubrałem
mu niebieską bluzeczkę z krótkim rękawem i jasnobrązowe spodenki. Skarpetek nie
dał sobie założyć.
- Ach! Ty mały
urwisie! – Powiedziałem z uśmiechem.
Rudy
zaśmiał się i zgrabnie zeskoczył z szafki. Nim zdążyłem się zorientować wybiegł
z pomieszczenia. Pełen zdziwienia i podziwu, czym prędzej pobiegłem za nim. Na
szczęście Okazało się, że w salonie siedział mój ojciec, którego April jeszcze
nie do końca znał, więc na jego widok zatrzymał się.
- A kogo my
tu mamy? – Zapytał mój tata uśmiechając się w stronę Aprila.
Mały
nadal stał niepewnie w miejscu i obserwował mężczyznę. Gdy stanąłem obok niego
od razu chwycił moją dłoń.
- Spokojnie
April. – Powiedziałem spoglądając na niego. – Witaj tato. Mamy nie ma?
- Nie,
pojechała z Danny’m do lekarza.
- Nie wiesz,
kiedy wróci?
- Niestety,
ale nie. Coś się stało?
- April
zrobił niespodziankę. – Powiedziałem biorąc małego na ręce.
- To już
zauważyłem.
- No i muszę
dziś pilnie jechać do banku, przy okazji zrobię zakupy. Ale to dopiero po
śniadaniu.
Ojciec
zaśmiał się.
- Co? – Zapytałem
nie rozumiejąc.
- Chcesz
jeść śniadanie o dwunastej w południe?
- Już tak
późno?! Za godzinę muszę być w banku.
Posadziłem
Aprila na kanapie i włączyłem mu bajki. Naszykowałem dla niego mus owocowy i
podałem mu go w plastykowej miseczce.
- Masz
wszystko zjeść. Inaczej nie wyrośniesz na dużego kotka, tak?
- Tak, Nick!
- Tato? – Zapytałem,
gdy młody zajął się jedzeniem. – Możesz z nim zostać?
- Ja? – Zdziwił
się.
- Nie mogę
dłużej czekać. Dobrze wiesz, że zanim dojadę do centrum minie z pół godziny.
Poza tym mama zawsze wraca koło wpół do pierwszej, więc powinna zaraz być.
Pewnie pojechała odwieść jeszcze Danny’ego na lekcję gry na pianinie. Powinna
zaraz wrócić.
- Ale Nick,
nie jest pewien czy to…
- Tato, -
przerwałem mu. – jestem pewny, że poradzisz sobie sam przez pięć minut. – Uśmiechnąłem
się do niego pokrzepiająco.
- No dobrze.
– Zgodził się.
- Dziękuję.
April? – Zwróciłem się do chłopca. – Muszę na chwilę wyjść, zostaniesz przez
jakiś czas z wujkiem, dobrze?
- W-wujkiem?
- Tak.
Rudzielec
spojrzał na mojego ojca. Mężczyzna uśmiechnął się do chłopca. Po dłuższej
chwili April również uśmiechnął się do starszego. Przynajmniej teraz miałem
pewność, że zostawiam Aprila w dobrych rękach.
- Pa, pa
mały. – Pocałowałem go w czubek głowy.
- Pa, pa! –
Pomachał mi z szerokim uśmiechem.
Po tym jak
Nick wyszedł zjadłem przecier z owoców. Hm… Było dobre, ale i tak wolę mleczko.
Potem siedziałem z wujkiem i oglądałem bajki. Były bardzo śmieszne. Nie raz nie
mogłem się powstrzymać i śmiałem się głośno, na co wujek uśmiechał się.
- I jak się
czujesz będąc już chłopcem? – Zapytał.
- Hm… - Zamyśliłem
się patrząc na swój ogonek. – No, jest inaczej. Mam rączki i mogę nimi wszystko
łapać. Mam nóżki i mogę szybko biegać. No i każdy mnie teraz rozumie. – Powiedziałem
z uśmiechem, na co wujek uśmiechnął się szerzej i przeczesał moje włosy.
Poczułem się
nagle bardzo śpiący. Zwykle spałem w dzień.
- Wujku...
Mogę chwilę pospać? – Zapytałem przecierając oczy.
- Oczywiście.
Położyłem
się na łóżku układając tak by było mi wygodnie. Wujek przeczesywał moje włosy,
a ja zacząłem zasypiać. Pamiętam jeszcze, że zobaczyłem w telewizorze wróżkę, a
potem zasnąłem.
Gdy się obudziłem zobaczyłem, że jestem
przykryty kocem, ale nigdzie nie było wujka. Usiadłem niepewnie. Po chwili
zauważyłem mamę Nicka siedzącą na fotelu. Uśmiechnąłem się do niej niepewnie.
- D-dzień
dobry…
- Dzień dobry,
widzę, że wreszcie wstałeś. – Powiedziała patrząc na mnie jak zwykle niemiło.
- Eee… Gdzie
jest wujek? – Zapytałem cicho.
Kobieta
spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Kto? Masz
na myśli mojego męża? Musiał wyjść coś załatwić. Nicka też nie ma. – Powiedziała
uśmiechając się tak jakoś strasznie. – Mi się nie chce tobą zajmować, ale
jestem pewna, że dziewczynki zechcą. Rachel! April już wstał. Możesz go wziąć i
się pobawić nim z koleżankami.
Po chwili
dziewczynka wbiegła do salonu wzięła mnie bez problemu na ręce i z głośnym
okrzykiem radości zaniosła mnie do jakiegoś pokoju. Było tu dużo kolorowych
obrazków… Nie… Plakatów! Ale były tu też zabawki. Rozejrzałem się niepewnie. W
pokoju siedziały jeszcze dwie dziewczynki, które, gdy mnie zobaczyły pisnęły
głośno, przez co zabolały mnie uszy.
- Jaki
śliczny! Ale może być jeszcze śliczniejszy prawda? – Wymieniły między sobą
uśmiechy.
Wyglądało to
dość dziwnie i wcale mi się nie podobało. Spojrzałem na nie niepewnie.
- C-chcecie
się ze mną bawić?
- Oo… Jaki
głuptas. – Powiedziała Rachel sadzając mnie na podłodze.
Potem
podeszła do jakiegoś kufra i zaczęła w nim grzebać. Po chwili na ziemi leżały
jakieś dziwne rzeczy do malowania, szczotki, gumki, koraliki i ubrania.
Popatrzyłem na te rzeczy nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
- Nie
będziemy się z tobą bawić. Będziemy się bawić tobą.
Przestraszyłem
się i chciałem szybko uciec, ale te dwie dziewczyny mnie złapały. Już po chwili
siedziałem tylko w bieliźnie, a dziewczyny wybierały dla mnie strój. Po chwili
zdecydowały się na sukienkę w kwiaty. Rachel podeszła do mnie i wcisnęła na
mnie sukienkę. Zamiauczałem.
- R-Rachel,
to boli….
- Nie
marudź.
Ubranko było
niewygodne i ściskało mnie, ale dziewczyna nie pozwoliła mi nic powiedzieć.
Potem wzięły się za moje włosy. Czesały je jednocześnie nakładając mi jakieś
gumki, spinki albo inne dziwne rzeczy. W pewnym momencie jedna z nich szarpnęła
mnie mocno.
- Aa! Boli.
– Powiedziałem cicho.
One jednak
nie zwróciły na to uwagi. Zaczęły mnie malować po twarzy tymi dziwnymi
rzeczami. Brzydko to pachniało, ale nie miałem jak im o tym powiedzieć, bo
Rachel trzymała moją twarz i nakładała mi coś na usta.
- No i
świetnie. Teraz jeszcze tylko ogon.
Złapałem go
od razu i przytuliłem do siebie.
- N-nie, nie
mój ogonek…
Rachel
zachichotała tylko i wyrwał mi go z rąk, a potem zaczęła go czesać. To bolało najbardziej.
Do oczu zaczęły mi napływać łzy. Dziewczyna nałożyła na mój ogonek jakąś maź, a
potem znów zaczęła czesać. Włosy się skleiły ze sobą, więc kiedy pociągnęła mocniej
grzebieniem zabolało. Po moich policzkach pociekły łzy. Zrobiło mi się
niedobrze. Nie wiem jak to zrobiłem, ale następne, co pamiętam to krzyk Rachel.
- Aa! Ty
głupi kocie. – Uderzyła mnie mocno w policzek, a ja upadłem i zacząłem głośno
płakać.
Nagle z
głośnym hukiem otworzyły się drzwi. Stała w nich mama Nicka.
- Co się
dzieje córeczko?
- Ten głupi
futrzak mnie ugryzł!
- Słucham?!
Ty mały niewdzięczny…
Gdy kobieta
zaczęła iść w moją stronę zobaczyłem za jej plecami Nicka. Znów zapłakałem
pocierając oczka.
- Nick!
- Co tu się
do cholery wyrabia?!
Ledwo
wszedłem do domu, a moich uszu doszedł głośny płacz Aprila. Wystraszony nagłym
wrzaskiem szybko pobiegłem do pokoju mojej siostry, z którego dobiegały krzyki.
- Co tu się,
do cholery, wyprawia?! – Krzyknąłem wpadając do pokoju.
Moim
oczom ukazał się straszny – w moim mniemaniu – widok. Na żółtym dywanie w
kształcie kwiatka leżał April. Był cały zapłakany i umazany różnymi kolorami
cieni do powiek oraz szminek. Miał na sobie starą, ciasną sukienkę Rachel.
Oprócz
Aprila i Rachel w pokoju były dwie koleżanki siostry oraz nasza matka, do
której aktualnie przytulała się Rachel.
- April… - Szybko
podszedłem do płaczącego malucha. – Ci… Nie płacz. – Szeptałem ściągając z
niego za ciasne ubranie.
Wziąłem
go na ręce i z wściekłym wyrazem twarzy odwróciłem się w stronę matki i siostry.
- Ten
gówniarz ugryzł Rachel! – odezwała się matka.
- Na pewno
nie zrobił tego na umyślnie!
- Nic mu nie
zrobiłam! – Krzyknęła Rachel. – Chciałam mu tylko rozczesać futro na ogonie, a
on mnie ugryzł!
Zerknąłem
z ciekawości na ogon kotka. Był cały poszarpany i poklejony gumą do włosów.
- Nie dziwię
się, że cię ugryzł. Zobacz, co mu zrobiłaś.
Pokazałem
siostrze rudą kitkę jednak ta nie przejęła się tym.
-Pokleiłaś
mu ogon gumą fryzjerską i chciałaś rozczesać plastikowym grzebieniem. Wiesz,
jakie to bolesne?
- To na pewno
nie jest guma do włosów. – Odezwała się matka. – Pewnie się gdzieś szlajał i
się ufajdał, a teraz robi wszystko by zrzucić winę na moją córeczkę. – Pogłaskała
Rachel po głowie.
Przytuliłem
mocniej Aprila do siebie i odetchnąłem ciężko.
- Czy
przypadkiem nie masz odebrać Danny’ego z lekcji? – Zapytałem nie chcąc się
kłócić.
- Tak, masz
rację synu. – Powiedziała twardo.
Nie
odzywając się więcej wyszedłem z pokoju od razu kierując się w stronę łazienki.
Posadziłem nadal łkającego Aprila na pralce i napuściłem wody do wanny.
- April,
pokaż pyszczek. – Poleciłem chcąc zmyć z jego twarzy okropny makijaż. – Zamknij
oczka.
Gdy
zmyłem jego cały make – up i rozebrałem go do końca, wsadziłem go do wanny.
- No już,
nie płacz. – Powiedziałem przecierając jego policzki.
- N-Nick…
N-nie zostawiaj mnie już. – Chlipnął.
- Obiecuję,
że już cię nigdy nie zostawię. – Uśmiechnąłem się do niego ciepło. – A teraz
umyjemy się.
Sięgnąłem
po truskawkowy żel i szampon dla dzieci. Wylałem trochę na dłoń i zacząłem
namydlać małe ciałko Aprila oraz jego ogon. Gdy chciałem umyć mu głowę mały wszczął
bunt.
- Nie!
Naleci mi do oczu! – Krzyknął zasłaniając dłońmi twarz.
- Głuptasie,
nie pozwolę na to.
W
końcu udało mi się go umyć i opłukać. Niestety… Kolejny problem pojawił się,
gdy chciałem go wyciągnąć z wanny.
- April,
czas wychodzić. Woda nie jest już taka ciepła, możesz się przeziębić. – Tłumaczyłem
próbując złapać małego golaska.
- Ale ja
chcę pływać!
Zaśmiałem
się słysząc to.
- Pierwsze
słyszę. Kotek, który lubi wodę?
Wreszcie
złapałem Aprila i wyciągnąłem z wanny. Posadziłem go z powrotem na pralce i
owinąłem ręcznikiem. Kotek ziewnął szeroko.
- Jesteś
śpiący? – Zapytałem zdziwiony.
- Tak…
- Ale jest
dopiero po piątej. Jak położę cię teraz spać to nie prześpisz całej nocy.
Miałem
dylemat. April to małe dziecko. Musiałem liczyć się z tym, że raczej nie będę
za bardzo wyspany. Przynajmniej dopóki rudzielec będzie taki mały.
- No trudno.
Ubiorę ci piżamkę, dam mleczko i pójdziesz spać, dobrze?
Chłopczyk
pokiwał głową. Wziąłem go na ręce i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu
spotkałem ojca.
- Cześć
tato. – Przywitałem się. – Bardzo ci dziękuję za wcześniejszą opiekę nad małym.
- Nie ma, za
co synu. Słyszałem, że coś się stało?
- A tak.
Rachel i jej koleżanki postanowiły pobawić się Aprilem. W wyniku tej zabawy
mały ugryzł Rachel, ale same była sobie winna. Poszarpała mu ogon.
- Co tej
dziewczynie strzeliło do głowy?
- Nie mam
pojęcia. – Pokręciłem głową. – Mam prośbę. Muszę iść ubrać Aprila… Czy mógłbyś
zrobić dla niego mleko? W tej butelce ze smoczkiem.
- Nie ma
sprawy. Zaraz przyniosę.
- Dziękuję.
Gdy
wszedłem do pokoju położyłem rudego na łóżku.
- Aprilek,
nie śpij. – Pokićkałem go po nosie. – Jeszcze mleczko musisz wypić.
Mały
zamruczał i otworzył oczy. Były jak dwa duże szmaragdy.
- Ubiorę ci
starą piżamkę Danny’ego, okay? A jutro kupimy ci nową, okay?
- Tak.
Ubrałem
go i z powrotem położyłem na poduszce na łóżku. Przykryłem go kołdrą i włączyłem
mu jakąś bajkę. Do rączki dałem mu przyniesioną przez ojca butelkę z mlekiem i
usiadłem obok niego na łóżku. Mały zasnął po niedługim czasie, więc wyjąłem z
jego rączki nie do końca wypitą butelkę i zgasiłem telewizor. Po cichu
wyszedłem z pokoju, nie zamykając do końca drzwi. Skierowałem się do salonu.
Wiedziałem, że tam zastanę resztę swojej rodziny. Chciałem z nimi porozmawiać.
Szczególnie z Rachel i matką. Nie chciałem by sytuacja z dzisiaj się
powtórzyła.
Siedziałem
sobie spokojnie w ogrodzie za domem. Obok mnie siedział Nick i bawił się ze
mną. Mężczyzna pokazywał mi autko, które samo jeździło. Ja trzymałem w rączkach
moją piłeczkę.
- I
co, podoba ci się?
Kiwnąłem
głową i stanąłem na nogach. Usiadłem Nickowi na kolanach i znów z ciekawością
patrzyłem jak autko jeździ po trawie. Po chwili blondyn podał mi urządzenie i
ja spróbowałem prowadzić samochodzik. Bawiliśmy się naprawdę świetnie. Gdy
dołączył do nas Danny było jeszcze lepiej. Ale w pewnym momencie zrobiło się
tak ciemno, nieprzyjemnie i ponuro. Spojrzałem przestraszony na Nicka, ale nie
było go już ze mną. Stał trochę dalej ode mnie trzymając Danny’ego blisko
siebie. Obok nich stała ich mama i Rachel. Zauważyłem również wujka, więc
szybko zerwałem się i zacząłem do nich biec.
-
Nick! Wujku! Danny! – Krzyczałem.
Jednak
żadne z nich na mnie nie spojrzało.
-
Idź stąd przybłędo! Nie jesteś naszą rodziną! – Powiedziała kobieta i popchnęła
mnie mocno.
Wpadłem
do worka, który został zawiązany. Było tam strasznie ciemno. Po pewnym czasie
worek został rozwiązany. Okazało się, że znów jestem w klatce i jestem kotkiem.
Zapłakałem cicho. „Nick gdzie jesteś?! Boję się! Zabierzcie mnie stąd!”
Nagle usłyszałem, że ktoś mnie
woła. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem Nicka.
- April, co się stało?
- B-bo ty mnie nie chciałeś! I Danny i
wujek też! Twoja mama mnie wyrzuciła i znów byłem w skro-sku-schronisku. – Powiedziałem
i zacząłem płakać.
Nick podniósł mnie z mojego łóżka i zabrał
do swojego. Położył mnie obok siebie i cmoknął w czoło.
-April, co ty opowiadasz. Przecież jesteś
moim kociakiem. Nie mógłbym cię zostawić. – Powiedział z uśmiechem
- N-naprawdę…? A-ale wczoraj mnie
zostawiłeś…!
- Z moim tatą. Nie wiedziałem, że później
będziesz musiał zostać z moją mamą. Ale mogę ci obiecać, że to się więcej nie powtórzy.
- D-dobrze… - Przytuliłem się do niego
przecierając oczka.
- A teraz śpij. Jutro popołudniu pójdziemy
do Mickey’a i Gabriela. – Powiedział przykrywając mnie kołdrą. – Śpij dobrze
moja, kochana kiciu.
Zamruczałem zadowolony. Czułem się prawie
tak jakbym miał tatusia.
- Wiesz… - Ziewnąłem szeroko. – Jesteś
fajniejszy niż ten tatuś tego pieska, którego spotkaliśmy w sklepie. On powiedział,
że jego tatuś jest najlepszy, a-ale ja…. - Kolejne ziewnięcie. - Ja się z nim
nie zgadzam. – Powiedziałem i zasnąłem przy akompaniamencie śmiechu Nicka.
Rano zeszliśmy razem z Nickiem
na śniadanie. W kuchni siedział Danny i wujek.
Było
śmiesznie rozmawiać tak normalnie z Danny’m. Po śniadaniu Nick uczesał mi
włoski, na ogonek ubrał kokardkę i zabrał do samochodu. Było inaczej, gdy
jechałem w foteliku. Wszystko wydawało mi się inne. Muzyka, która leciała w tle
była taka fajna! Podskakując na siedzeniu śpiewałem sobie.
Gdy po jakimś czasie dotarliśmy
do Mickey’a i Gabriela blondyn ze śmiechem wyjął mnie z auta. Postawił mnie
przed drzwiami. Sam schował się za winklem. Za jego namową zapukałem do drzwi.
Otworzył mi trochę potargany i zdyszany Mickey. Przechyliłem głowę w bok.
- Lubisz ćwiczyć?
- Co? – Psiak spojrzał na mnie
zdezorientowany, po czym otworzył szeroko oczy.
- April? O rany, ale z ciebie duży i śliczny
kociak. A gdzie Nick?
- Tutaj. – Mężczyzna stanął koło mnie.
Po chwili byliśmy już w środku. Mickey
zabrał mnie do kuchni, gdzie dostałem słodycze i gorąca czekoladę. Już
wiedziałem, że polubię wizyty u Mickey’a i Gabriela.
Podczas,
gdy Mickey futrował Aprila słodyczami, ja wraz z Gabrielem usiedliśmy w salonie
przy kubku kawy.
- Mam
nadzieję, że Mickey nie przesadzi z tymi słodkościami. – Mruknąłem upijając łyk
napoju.
- Jeśli
April będzie się potem źle czuł z przejedzenia, osobiście wymierzę Mickey’owi
sowitą karę.
Zaśmialiśmy
się. Martwił mnie tylko fakt, że Gabriel był naprawdę bardzo dosłowny.
- Tylko nie
przesadzaj. – Powiedziałem.
- Spokojna
twoja rozczochrana. – Odstawił kubek na stolik. – A tak z innej beczki to mam
do ciebie pytanie.
- Słucham? –
Również odstawiłem swój kubek.
- Czy April,
jako człowiek, ma problemy z moczeniem się w nocy?
Byłem
trochę zdziwiony tym pytaniem.
- Wiesz…
Dopiero od wczoraj jest człowiekiem. Na razie nie zauważyłem niczego
niepokojącego. Czemu pytasz?
Odchrząknął
cicho i nachylił się lekko w moją stronę.
- Widzisz…
Mickey jak był mały regularnie moczył się przez sen.
- Może bał
się czegoś?
- O to
chodzi. Myślę, że miał przez to swego rodzaju traumę. No wiesz… Przez
kolczykowanie. A wiesz gdzie?
- Nie.
- Na skórce
okrywającej prostatę. Między jądrami, a odbytem. Dlatego pytam czy nie ma
problemów.
Zaśmiałem
się z nerwów.
- Żartujesz
prawda? – Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Nie, ale
jeśli mi nie wierzysz, sam możesz sprawdzić.
- Myślisz,
że może pamiętać ten zabieg?
- Zdziwiłbyś
się, jakie rzeczy potrafi zapamiętać twój pupil. Wracając do tematu to na
wszelki wypadek radziłbym ci zaopatrzyć się w parę pieluch.
- Naprawdę
sądzisz, że może mieć taki problem? Moczyć się w łóżku?
-
Podejrzewam. Albo moczenie się w łóżku, albo wymiotowanie z przekarmienia
słodyczami.
-
Przepraszam cię Gabriel, ale idę zabić twojego psa.
- Śmiało. –
Powiedział dopijając swoją kawę.
Wstałem
i skierowałem się do kuchni. Już w salonie było słychać śmiechy i chichotania.
Gdy wszedłem do pomieszczenia ujrzałem upapranego czekoladą Aprila i śmiejącego
się Mickey’a, który próbował wyczyścić jego bluzkę z łakoci.
- O, Nick!
Mieliśmy mały wypadek. – Odezwał się Mickey.
- Widzę. – Powiedziałem
podchodząc do stołu, na którym siedział April.
- Mały nie
powiedział mi, że jeszcze nie pił ze zwykłego kubka.
- Mamy
jeszcze czas, nauczymy się, prawda? – Zwróciłem się do kociaka głaszcząc go po
włosach.
- Tak!
- A teraz
myślę, że pojedziemy już do domu. Trzeba cię umyć brudasku. – Podniosłem
rudzielca ze stołu.
- Ale ja jeszcze
nie skończyłem jeść! – Krzyknął April spoglądając na leżącą na stole czekoladę.
- Myślę, że
już wystarczy na dziś tych słodkości. – Mruknąłem wychodzą z kuchni.
Przeszliśmy
przez salon, przy okazji żegnając się z Gabrielem i wyszliśmy z mieszkania.
Zapiąłem rudzielca w foteliku, a sam usiadłem za kierownicą. Ruszyliśmy w drogę
powrotną.
Na
miejscu okazało się, że ojciec zabrał Danny’ego do kina, Rachel poszła na noc
do koleżanki, a mama pojechała na weekend do spa.
- No to
jesteśmy sami. – Mruknąłem stawiając Aprila na podłodze i zaświecając światło.
- A gdzie
jest Danny? – Zapytał spoglądając na mnie.
- Poszedł z
wujkiem do kina.
- K-kina? A
co to?
- Jak
będziesz grzecznym kotkiem to też cię zabiorę i wtedy zobaczysz, dobrze?
- Tak!
- A teraz
chodź.
Przeszliśmy
do łazienki. Napuściłem wody do wanny i pomogłem Aprilowi się rozebrać.
Posadziłem go w wannie i zacząłem czyścić mu pyszczek z czekolady.
- Mm… - Zamruczał
w pewnym momencie.
- Co się
dzieje? – Zapytałem zaniepokojony.
- Boli… - Sapnął
chwytając się na brzuch.
- Boli cię
brzuszek?
Pokiwał
głową. Postarałem się go jak najszybciej opłukać z piany i wyciągnąć z wanny.
Gdy tylko to uczyniłem rudy zasłonił rączkami usta i skulił się.
- Spokojnie,
spokojnie! – Starałem się szybko zainterweniować.
Udało
mi się w ostatniej chwili postawić chłopca koło muszli klozetowej.
Przytrzymywałem jego drobne ciałko by się nie przewrócił. Przy okazji
narzuciłem na niego ręcznik by się nie przeziębił.
Gdy
torsje wymiotne ustały podniosłem go powoli do góry i przytuliłem do siebie.
- Mój biedny
kociak. – Mruknąłem wycierając mu usta.
Nagle
poczułem jak po jego ciele przechodzą dreszcze.
- Kurczę,
zmarzłeś. – Powiedziałem pocierając energicznie dłoń po jego plecach.
Szybko
przeszedłem do swojego pokoju i ubrałem rudzielca w jego piżamkę. Położyłem do
swojego łóżka i szczelnie okryłem kołdrą.
Na
szczęście April nie dostał gorączki ani nic podobnego. Zwrócił tylko nadmiar
słodyczy podany przez Mickey’a. Nie omieszkałem nie napisać do Gabriela, co się
stało. W wiadomości zwrotnej napisał, że się ‘tym’ zajmie.
Po
około godzinie mały czuł się już lepiej. Leżał w łóżku oglądając bajki i pijąc
z butelki zaparzoną przeze mnie mięte.
- Jak się
czuje moje kociątko? – Zapytałem kładąc się obok niego.
- Dobrze. –
Powiedział odrywając się od butelki.
-Wiesz już,
dlaczego nie je się tak dużo słodyczy na raz?
Kotek
zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Tak.
- Ale nie ma
co się czuć winnym. To Mickey jest starszy i nie powinien był ci pozwolić zjeść
prawie całej tabliczki czekolady i do tego wypić kubek słodkiego napoju.
Poczochrałem
go po główce.
- Dobrze
Nick! – Rozweselił się. – Już nigdy więcej nie zjem nic słodkiego!
Zaśmiałem
się. Ten mały rudzielec rozbrajał mnie pod każdym względem. Cieszyłem się, że
zrozumiał swój błąd, mimo iż jest jeszcze mały. Wiedziałem, że to mądry kotek.
Po wypiciu herbatki przeszedłem
do swojego łóżka, które Nick kupił mi zaraz po tym, jak stałem się dużym
kotkiem. Położyłem się pod kołderką i przytuliłem do misia. Po chwili poczułem
się bardzo śpiący i zmęczony. Zasnąłem.
Byłem w dziwnym miejscu. Trzymała mnie jakaś pani. Obok niej były jeszcze
jakieś inne osoby. Oglądali mnie i badali. Zapisywali coś. Bardzo płakałem. „Mamusiu!
Zabierz mnie!” Widziałem mamę. Była niewyraźna, ale wiedziałem, że to ona. Nie
patrzyła na mnie. Pozwalała by mnie badali i oglądali. W pewnym momencie
zostałem położony na czymś i nagle poczułem ból, tam na dole. Zapłakałem
jeszcze głośniej.
Po wszystkim oddali mnie mamie. Poszliśmy do
domu. Byłem głodny, ale mama położyła mnie do łóżka, więc grzecznie poszedłem
spać.
Gdy obudziłem się rano okazało
się, że wszystko wygląda inaczej. Byłem wsadzony w koszyk. Mama gdzieś mnie w
nim niosła. Po pewnym czasie postawiła koszyk przy jakiś drzwiach.
- Żegnaj
mały. Przykro mi, że to mówię, ale cieszę się, że cię już nie zobaczę.
Popatrzyłem
za nią. „Mamusiu, gdzie idziesz?!”
Nie wróciła… Zabrali mnie znów do tego małego pokoju (klatki). Znów byłem głodny. Do tego swędziało mnie tam na dole. Było niewygodnie i śmierdziało. Do tego chciało mi się siusiu, a nie miałem gdzie go zrobić. A to tak boli tam na dole… W pewnym momencie zaczęło mnie swędzieć jeszcze bardziej, więc podrapałem się tam. Znów musiałem się starać wytrzymać siusiu. Ale w końcu nie dałem rady. I zrobiłem siusiu w tym małym pokoju…
Nie wróciła… Zabrali mnie znów do tego małego pokoju (klatki). Znów byłem głodny. Do tego swędziało mnie tam na dole. Było niewygodnie i śmierdziało. Do tego chciało mi się siusiu, a nie miałem gdzie go zrobić. A to tak boli tam na dole… W pewnym momencie zaczęło mnie swędzieć jeszcze bardziej, więc podrapałem się tam. Znów musiałem się starać wytrzymać siusiu. Ale w końcu nie dałem rady. I zrobiłem siusiu w tym małym pokoju…
Poczułem dziwne ciepło. Czym
prędzej zerwałem się z miejsca. Czułem mokro pod pupą. „Ojej! Zsiusiałem się!”
Chciało mi się płakać. Było mi bardzo przykro. Do tego piekło mnie tam na dole.
Podrapałem się i teraz wokół kuleczek miałem piekące, czerwone ślady.
Przygryzłem wargę i po cichu wyszedłem z łóżka. Poszedłem do łazienki Nicka. Z
szafki zabrałem duży ręcznik, potem poszedłem i zabrałem z biura Nicka siatkę,
a na samym końcu z mojej szafy wyjąłem sobie nową piżamkę, o takim samym
kolorze. Szybko przebrałem się, po czym zdjąłem z łóżka prza-przy… prześcieradło
i podłożyłem sobie ręcznik. Było trudno to wszystko zrobić, ale w końcu się
udało. Mokre rzeczy schowałem do siatki i schowałem pod łóżko. Potem położyłem
się znów pod kołdrą. Było mi smutno. I jakoś tak źle. Na dole nadal mnie
piekło. Nie chciałem jednak by Nick o czymś wiedział, więc mimo strachu
poszedłem spać.
Rano ubrałem się sam. Nick był
zdziwiony, że nie chcę jego pomocy, ale nie nalegał. Powiem, że wcale nie było
to proste, ale nie chciałem by Nick zobaczył, że mam czerwoną skórę.
Nick spędził ze mną cały dzień. Popołudniu, po obiedzie, byliśmy w parku.
Bawiliśmy się. Później dołączył do nas Danny, którego przywiózł wujek, więc było
jeszcze lepiej, ale w końcu musieliśmy wracać. Byłem zmęczony i chciałem
zasnąć. Nick powiedział, że mogę, ale ja nie mogłem! Nie chciałem by zobaczył,
co się stało w nocy.
W domu przebrałem się w piżamę i gdy Nick poszedł na chwilę do swojego
biura, czym prędzej wskoczyłem do łóżka. Najszybciej jak tylko mogłem
spróbowałem zasnąć. Nie chciałem by blondyn podchodził bliżej mojego łóżka. Dość
nieprzyjemnie pachniało. Chciało mi się płakać, ale wiedziałem, że muszę być
dzielny.
Po pewnym czasie usłyszałem jak
Nick przechodzi obok mojego „pokoju”. Tak naprawdę była to mała wnęka w
ścianie.
Gdy miałem pewność, że już nie przyjdzie położyłem się spokojny i zacząłem
odpływać. A potem znów to samo. Schronisko i mój pokoik no i to pieczenie, i
swędzenie między nogami. Miałem dość… Chciałem do mamusi, ale jej nigdzie nie
było. Tak samo jak Nicka. „Nick?! Gdzie jesteś?! Zabierz mnie stąd!” Płakałem…
Znów płakałem. Chciało mi się siusiu, a do tego to swędzenie. Znowu zacząłem
się drapać, aż w pewnym momencie zabolało i nie wytrzymałem. Zrobiłem siusiu.
Zapłakałem jeszcze mocniej. „Ja nie chcę!”
- April? April!
Otworzyłem oczy. Nade mną stał Nick.
- April, co się stało? Chodź tu… - Wyciągnął w moją stronę ramiona, ale ja
nie skorzystałem z zaproszenia.
Mężczyzna popatrzył na mnie zaskoczony, po czym odwinął kołdrę z zamiarem podniesienia
mnie, ale zatrzymał się, gdy zobaczył plamę moczu na moim łóżku. Znów się
rozpłakałem.
- April? Nie płacz. Nic się nie stało. Dlaczego ty śpisz na ręczniku, a nie
na prześcieradle… - Pociągnął nosem.
Z pod łóżka wyciągnął siatkę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- To się stało wczoraj? Czemu mnie nie obudziłeś?
- B-bo mi było przykro, że to zrobiłem. – Wyszlochałem.
- Och, kociaku.
Nick przytulił mnie, mimo że chciałem go odsunąć, bo bardzo brzydko pachniałem.
- Nie musi ci być przykro. Coś takiego mogło się zdarzyć każdemu. Chodź, w
łazience szybko cię opukam ciepłą wodą i przebiorę w piżamkę, a potem pójdziesz
do mojego łóżka, dobrze? A ja posprzątam twoje.
Kiwnąłem głową. Nie chciałem protestować. Miąłem nadzieję, że Nick nie
zauważy, jak brzydko zaczerwieniło mi się miejsce wokół kuleczek.
- No już,
April, nie płacz. – Próbowałem uspokoić malca.
Od
pięciu minut chodziłem z nim powoli po łazience.
- Nic się
nie stało. – Powiedziałem sadzając go szafce.
- Nie jesteś
na mnie zły? – Wychlipał przecierając oczka.
-
Oczywiście, że nie. – Cmoknąłem go w nos.
Chłopiec
uspokoił się trochę i uśmiechnął do mnie.
- No, i nie
chcę widzieć już, co najmniej do rana żadnych łez. – Powiedziałem rozbierając
jego mokrą piżamkę.
Posadziłem
go w wannie i opłukałem ciepłą wodą. Zawinąłem chłopca w puchaty ręcznik i
zaniosłem z powrotem do pokoju. Położyłem go na moim łóżku. Gdy go wycierałem
zauważyłem, że jego skóra na pachwinach i wokół członka jest nieładnie
zaczerwieniona. Podniosłem lekko w górę jego nogi. W miejscu między odbytem, a
jądrami był okropnie podrapany. W niektórych miejsca widać było już krew. W
najgorszym stanie były miejsca przy przekłuciach po kolczyku, który nawiasem
mówiąc widziałem pierwszy raz.
- April,
kiedyś ty się tak podrapał? – Zapytałem kładąc go z powrotem.
- B-bo to
tak okropnie swędziało i piekło! – Powiedział, a jego oczy znów zaiskrzyły się
niebezpiecznie.
- Cii… - Przytuliłem
go do siebie. – Pamiętasz? Zero płaczu do rana. A swędziało, bo pewnie miałeś
odparzoną skórę.
Chłopczyk
szybko przetarł oczy.
- Poczekaj
chwilkę, przyniosę wodę utlenioną i krem z łazienki.
Pokiwał
główką i bardziej wtulił się w ręcznik. Ja tymczasem poszedłem do łazienki.
Wyciągnąłem z szafki wodę utlenioną w spreju, krem i… pieluchę. Kupiłem paczkę
podczas ostatnich zakupów, ale nie sądziłem, że będę musiał ich użyć.
- April? – Zapytałem
wchodząc do pokoju.
Chłopiec
leżał z rączkami po obu stronach jego głowy, usta miał lekko rozchylone, a rude
włoski w zupełnym nieładzie. Jego uszka podrygiwały śmiesznie, a puchata kitka
owinęła się wokół jego nogi. Wyglądał jak koci aniołek.
Podszedłem
po cichu do łóżka i ściągnąłem z rudzielca ręcznik. Powoli podniosłem jego nogi
i delikatnie spryskałem podrażnione miejsce.
- Mm…!
Mały
zakwilił cicho i otworzył oczka.
- Szczypie!
– Chlipnął.
- Wiem, że
szczypie, ale zaraz przestanie. – Puściłem jego nogi, które zaraz podwinął do
siebie. – Dzięki temu ranki się zagoją, kochanie. – Pocałowałem go w czoło. – A
teraz posmarujemy odparzone miejsca, dobrze?
Pokiwał
głową. Natarłem mu zaczerwienione miejsca grubą warstwą kremu, a następnie
podsunąłem pod jego pupę pampersa.
- Co to? – Zapytał.
- To takie
specjalne majteczki dla dzieci, dzięki którym już nigdy więcej nie będziesz
miał mokrego łóżeczka. – Wytłumaczyłem kończąc zakładać pieluchę.
- Naprawdę?
- Tak,
naprawdę. – Ucałowałem go w policzek. – Ubierzemy się, co? Którą chcesz
piżamkę?
- Tą zieloną
z dinozaurami.
- Jak sobie
życzysz.
Zerknąłem
jeszcze na zegarek. Westchnąłem głośno, gdy zauważyłem, że jest już druga w
nocy. Wyciągnąłem z szafy piżamę dla Aprila i czyste prześcieradło na jego
łóżko.
Gdy
ubrałem małego i położyłem go spać ogarnąłem jego posłanie i w końcu sam się
położyłem. To była długa noc.
słodziachne :-)
OdpowiedzUsuńSłodko ;) czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńJakie to jest słodkie, aż muli (serio).
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Jak słodko ;)
OdpowiedzUsuńAż sama chciałabym zobaczyć takiego Aprila ;)
Fajnie, że Nick tak dobrze się nim zajmuje i dba o niego i broni przed niektórymi osobami.
A matki Nicka nie cierpię ... aż czekam na moment kiedy w końcu jej noga się podwinie i zostanie sama w swoim "idealnym" świecie.
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńjednym słowem słodki czegoś takiego po Reachel się nie spodziewałam, jak był kotkiem ta była taka miła, a teraz, krzywdziła go i się nie przejmowała, Nick jak on fantastycznie się nim zajął....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia