czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 5 "Nowy kolega / Kicia pokazuje charakterek"

Rozdział 5



               
                Rano z niechęcią otworzyłem oczy. April już dawno nie spał. Mądrala nauczył się włączać telewizor i teraz oglądał bajki. Był tak zapatrzony w ekran, że nie zauważył, że się obudziłem. Niepostrzeżenie przysunąłem się do niego i chwyciłem w ramiona z udawanym rykiem. Mały zaśmiał się głośno.
- Nick! – Wykrzyknął śmiejąc się.
- Zjem cię zjem!
                Udałem, że chcę go ugryźć. April zaśmiał się jeszcze głośnie. Zacząłem go łaskotać.
- Nie! Nick, proszę nie więcej, bo…!
                Zastygł nagle i przestał się śmiać. Spojrzałem na niego. Na jego twarzy widniało przerażenie.
- April, spokojnie, przecież masz założonego pampersa. – Uspokoiłem go.
                Rudy odetchnął.
- Co chciałbyś dzisiaj robić? – Zapytałem.
- Lody! – Wykrzyknął.
                Zaśmiałem się.
- No tak, obiecałem ci lody jak będziesz duży, ale myślę, że po wczorajszym incydencie powinniśmy odczekać jakiś czas.
- Czemu? – Zasmucił się.
- Chcesz żeby znów bolał cię brzuszek?
- Nie…
- A może pojedziemy do sklepu i kupimy jakieś zabawki? Co ty na to?
- A pójdziemy do kulek? – Zapytał patrząc na mnie świecącymi oczyma.
                April nazywał tak plac zabaw dla dzieci, którzy był w galerii. Był tam basen z kulkami.
- Tak, oczywiście, że pójdziemy, ale najpierw trzeba się umyć. Wiem, że tego nie polubiłeś, ale muszę jeszcze raz zdezynfekować ci ranki. Ale za to nie będziemy zakładać pampersa, tak? Jesteś dużym chłopcem, prawda?
- Tak!
- No to biegnij do łazienki, ja zaraz tam przyjdę.
- Okay!






Po wyczyszczeniu ranek, zjedzeniu śniadania i ubraniu się pojechaliśmy do galerii. Nick wziął mnie za rączkę i zaprowadził na górę, do działu z zabawkami.
- Jak na małego chłopca masz stanowczo za mało zabawek. Wybierz coś dla siebie. No i jeśli znajdziesz coś dla Danny’ego to też weź. Na pewno się ucieszy. – Powiedział puszczając mnie.
Kiwnąłem głową i ruszyłem oglądać zabawki dla chłopców. Jednak nie potrafiłem znaleźć tam nic dla siebie. Dlatego po wybraniu dla Danny’ego dwóch nowych autek do jego toru wyścigowego poszedłem oglądnąć inne alejki aż w końcu znalazłem pluszaki. Wszystkie były śliczne, kolorowe i takie miękkie. Znalazłem dla siebie trzy śliczne misie, ale nie wiedziałem, którego mam wybrać.
- I jak tam April? Masz już coś? – Zapytał Nick stając obok mnie.
- Tak, wybrałem dla Danny’ego te dwa autka. – Powiedziałem pokazując mu, co wybrałem dla mojego kolegi.
- A dla siebie, co wybrałeś? – Zerknąłem na misie i w końcu zdecydowałem się na mniejszego.
Nick i tak wydawał dużo pieniążków na mnie.
- A, co z pozostałymi dwoma? Nie chcesz ich?
Zmarkotniałem trochę.
- No chcę, ale to będzie cię dużo kosztować.
- Co? April skąd ci przyszły takie rzeczy do głowy? Za kilak pluszaków wcale dużo nie zapłacę, a po za tym na mojego kotka mogę wydać troszkę pieniążków. – Powiedział zabierając pozostałe dwa misie.
Po zakupach poszliśmy na ławeczkę. Nick dał mi do zjedzenia mus owocowy.
- Teraz pójdziesz do bawialni. Pobawisz się z dziećmi, a ja pójdę do kawiarni na spotkanie z klientem. Tak jak prosiłeś nie zostawiłem cię w domu, ale za to będę cię musiał zostawić na trochę tutaj.
Kiwnąłem głową. Bardzo podoba mi się w bawialni, więc nie widziałem problemu by nie chcieć pójść.
- Ale wrócisz po mnie? – Zapytałem cicho.
- Oczywiście, że tak. – Nick pogłaskał mnie po głowie i dał całusa w policzek. – Po mojego kiciusia zawsze. A teraz chodź.
Poszliśmy do bawialni. Było tam sporo kotołaków i psołaków, ale były też takie dzieci jak Danny.
Podeszliśmy do miejsca, przy którym siedziała pani opiekunka. Uśmiechnęła się do nas.
- O, witam ponownie. Rozumiem, że małemu spodobało się u nas. – Pogłaskała mnie po włosach i wzięła za rękę.
- Jak widać.
- Za ile można się pana spodziewać?
- Będę za około dwie godziny. – Powiedział, po czym się pochylił nade mną i cmoknął w nos. – Bądź grzeczny. Jak wrócę to cię gdzieś zabiorę.
Kiwnąłem podekscytowany głową.
- Dobrze! Pa, pa Nick! – Pomachałem mu, po czym poszedłem do dzieci.
Szybko się ze wszystkimi zapoznałem. Początkowo tylko się bawiliśmy, ale po pewnym czasie usiedliśmy w kółeczku z poduszkami i zaczęliśmy rozmawiać.
- Kto mieszka jeszcze z rodzicami? – Zapytała Nancy.
Jak się okazało nie wszyscy mieszkali już z rodzicami, co sprawiło, że nie czułem się tak skrępowany.
- A możecie spać ze swoimi rodzicami albo opiekunami? – Zapytał nas Olaf. 
- Nie. – Odpowiedzieli wszyscy równocześnie, gdy ja powiedziałem tak.
Spojrzeli na mnie.
- C-co?
- Serio możesz? Ale, że tak chcesz i koniec?
Zamyśliłem się na chwilę.
- No nie zawsze. Jeśli powiem, że chcę spać z Nickiem to mi pozwala. Albo, jeśli w nocy się obudzę to też mogę.
- Ale fajnie! – Powiedział Olaf, po czym zamilkł nagle.
Wszyscy nagle zamilkli. Wszystkie psy uciekły z kółka i zaczęły się bawić z daleka od nas, a wszystkie kociaki zaczęły się chować w domkach do zabaw. 
- Co się stało? – Zapytałem i rozejrzałem się.
Zauważyłem, że pani nie ma na sali. Poszła do sali obok, gdzie były najmłodsze dzieci, które jeszcze się nie przemieniły. Za to na sali pojawił się jakiś duży psiak. Mogłem powiedzieć, że na dziesięć… Na sto procent chodzi już do szkoły.
Uśmiechnąłem się do niego, ale gdy podszedł do mnie i pchnął mnie lekko od razu mina mi zrzedła. 
- A ty głupi kocie, co robisz?
- J-ja… Chciałem się przywitać.
- Ty jeszcze nic nie wiesz? Nie lubię głupich kotów! Widzisz oni to wszyscy wiedzą. – wskazał na pochowane dzieci. – A ty głupku pożałujesz.
- Nie mów tak do mnie!
Nie podobało mi się jak do mnie mówi. Mój ogonek stanął sztywno, a futro się najeżyło. Byłem naprawdę zły, że tak mnie nazwał.
- Bo, co siusiu majtku? Nie podskakuj, bo oberwiesz.
Chciał mnie szarpnąć za ogon, ale jeden z psołaków rzucił w niego klockiem, gdy nie widział.
- Kto to zrobił?! 
- Nie jestem siusiu majtkiem! – Krzyknąłem i zacząłem uciekać.
Chłopiec ruszył za mną. W ostatnim momencie udało mi się wspiąć po pułkach na ścianie na parapet. 
- Złaź z tego parapetu rudy futrzaku!
- Nie! –Powiedziałem siadając po turecku i wystawiając mu język.
Miałem zamiar poczekać aż pani wróci do klasy.
- Nie? To sam cię zdejmę, a potem obedrę z tego rudego futra. – Powiedział i zaczął podskakiwać.
Początkowo szło mu to kiepsko, ale po chwili na ziemi nie stał już chłopiec tylko pies. I to ogromny! Przestraszyłem się nie na żarty. Zamiauczałem przestraszony, gdy jego ogromne zębiska kłapnęły blisko mnie. 
- Zostaw mnie!
Pies warknął wściekle, po czym podskoczył, złapał mnie zębami za ogon i pociągnął w dół.
- April!
Moi nowi znajomi ruszyli mi z pomocą. Nie patrząc na to, że jak wyjdą z kryjówek to chłopiec będzie zły, ani na to, że jak pomogą kotu to już nie będą mieć łatwo. Ale i tak było już za późno, bo chłopiec ugryzł mocno mój ogon.
- Meow! 
- Co tu się dzie…? O Boże! Chester! Co ty zrobiłeś? Twój pan na pewno będzie niezadowolony! Zostaw tego biednego kotka w spokoju.
Chłopiec zapiszczał i odsunął się. Opiekunka podniosła mnie z ziemi. Bolał mnie ogonek i ramie, na które upadłem. Zapłakałem cicho.
- Spokojnie, już dzwonie po twojego opiekuna. I twojego też Chester!





                Byłem właśnie w trakcie spotkania z klientem, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłem klienta i odebrałem komórkę. Gdy usłyszałem, co się stało momentalnie pobladłem. Podniosłem się od stołu i rzucając przed mężczyznę naprzeciwko swoją wizytówkę, czym prędzej wyszedłem z kawiarni. Odległość dzielącą mnie od bawialni pokonałem biegiem. Jak burza wpadłem do gabinetu pielęgniarki, który znajdował się w pomieszczeniu zaraz obok placu zabaw.
- Nick! – Wykrzyknął zapłakany April próbując wyrwać się pielęgniarce.
- Spokojnie kochanie. Już jestem. – Powiedziałem podchodząc do niego. – Co się stało?
- To on! – Wskazał na starszego chłopca siedzącego w kącie na krześle. – On pogryzł mój ogon!
                Spojrzałem na jego zakrwawioną, rudą kitkę. W miejscach po ugryzieniu zębów psołaka sierść była powyrywana.
- Nie wygląda to zbyt ładnie. – Mruknąłem.
- Niestety rany są dość głębokie. – Powiedziała pielęgniarka. – Ale oczyścimy je i założymy opatrunek, dobrze? – Zwróciła się do kotka uśmiechając się miło. – Chcesz sobie wybrać kolor bandaża?
                Rudzielec spojrzał na mnie niepewnie, a kiedy uśmiechnąłem się do niego na pokrzepienie od razu się zgodził. Pani pokazała mu różnokolorowe opatrunki.
- Ten. – Wskazał na jasnoróżowy bandaż.
- Będzie ci pasował. – Powiedziała pielęgniarka i zajęła się dezynfekcją ran na ogonie małego.
                Ja w tym czasie podszedłem do opiekunki, z którą zostawiłem Aprila.
- Czy może mi pani wyjaśnić, co tu zaszło i dlaczego mój podopieczny jest poturbowany? – Zapytałem zaplatając ręce na piersi.
- Proszę się nie denerwować. – Powiedziała od razu. – Musiałam na chwilę wyjść do młodszej grupy. Pod moją nieobecność przyszedł Chester.
- Chester?
- Ten chłopak, którego widział pan w gabinecie pielęgniarki. Jest to chłopiec, który ma… problemy.
- Co mam przez to rozumieć?
- Widzi pan… Od małego był co chwilę przekazywany do innego właściciela. Nigdzie nie zagrzał na dłużej miejsca. Ciągłe zmiany wpłynęły na jego psychikę bardzo niekorzystnie. Stał się mało ufny, z czasem wręcz agresywny, tak jak dziś niestety. – Wytłumaczyła. – Dopiero od niedawna ma nowy dom i właściciela, który powinien się tu zaraz pojawić. Bardzo mi przykro z powodu Aprila, Chester również i mnie rozczarował.
                Mimo wszystko zrobiło mi się żal chłopca.
- Czy ten właściciel również zamierza go oddać? – Zapytałem.
- Nie sądzę. To dobry człowiek i widzę, że już kocha swojego pupila, ale Chester… Trudno mu uwierzyć w szczere intencje tego człowieka. Zbyt dużo złego go spotkało.
- Niewiarygodne, że tak młody chłopak mógł już tyle przejść. Niech pani posłucha… Zapomnimy o dzisiejszym incydencie, jeśli już nigdy więcej się nie powtórzy, dobrze?
- Oczywiście.
                Uśmiechnąłem się do kobiety i wróciłem z powrotem do gabinetu pielęgniarki.
- Nick! Popatrz, co dostałem! – Krzyknął April wymachując w powietrzu paroma naklejkami z napisem „Dzielny pacjent”.
- Zasłużyłeś, naprawdę byłeś dzielny. – Poczochrałem go po włosach. – A ten opatrunek, po co? – Zapytałem pielęgniarki wskazując na bandaż na ramieniu rudzielca.
- Gdy mały spadł z okna stłukł sobie ramię. Na szczęście nic poważnego się nie stało. To tylko stłuczenie. Radziłabym smarować to miejsce przez kilka dni maścią.
                W momencie, gdy kobieta przestała mówić do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna.
- Dzień dobry. – Przywitał się z nami.
- Ach, witam. – Odezwała się opiekunka wchodząc za chłopakiem do pomieszczenia.
- Przepraszam za spóźnienie, ale utknąłem w korku.
- Nic nie szkodzi. Chester? Podejdź do nas. – Poleciła.
                Chłopiec bez słowa zeskoczył z krzesła i podszedł z podkulonym ogonem do swojego pana.
- Co znowu narozrabiał? – Zapytał z westchnieniem mężczyzna.
- Pogryzł jednego z naszych podopiecznych.
                Usłyszałem tylko głośne wciągnięcie powietrza, a potem ciężki wydech.
- Chester. – Mruknął mężczyzna kucając przed psem. – Wytłumaczysz mi, dlaczego pogryzłeś tego kotka? – Wskazał, na Aprila.
- Nie wiem… - Mruknął chłopiec spuszczając głowę.
- Chester, wiem, że ci ciężko, ale nie możesz się wyżywać na innych. – Pogłaskał go po głowie.
- On… On był inny. – Powiedział cicho. – Nie uciekł przede mną tylko… Powiedział, że chce się ze mną przywitać.
- I to był powód?
- Nie… Nie wiem…
                Mężczyzna westchnął po raz kolejny.
- Przeproś chłopca. – Polecił prostując się.
                Chłopiec bez cienia sprzeciwu podszedł do kozetki, na której siedział April. Rudy chwycił moją dłoń w obawie przed kolejnym atakiem.
- Przepraszam. – Powiedział zerkając na Aprila.
Kot popatrzył na niego niepewnie.
- Wybaczam. – Odpowiedział rudzielec i objął delikatnie psa za szyję.
                Starszy zesztywniał lekko, ale po chwili odpowiedział na uścisk.
- Cóż za uroczy widok. – Odezwała się pielęgniarka.
                Zaśmialiśmy się na to stwierdzenie.
- Kto się czubi, ten się lubi, prawda? – Powiedział młody mężczyzna stając obok mnie. – Jestem Will. – Przedstawił się.
- Nick. I tak, to prawda.
- Przepraszam za Chestera.
- Spokojnie, nic się nie stało. Po za tym wytłumaczono mi całą sytuację, więc nie chowam urazy, April zresztą też.
- Tak, jest bardzo pociesznym dzieckiem.
- Mam nadzieję, że zawsze taki będzie.
                Zerknąłem na kotka. Aktualnie bawił się oklapniętymi uszami Chestera.
- Chester, chodź. Idziemy do domu. – Powiedział William.
- Zobaczymy się jeszcze? – Zapytał April.
- Na pewno się jeszcze zobaczycie. – Powiedziałem biorąc go na ręce. – Jak ogonek?
- Już nie boli tak bardzo. – Przytulił się do mnie. – Gdzie teraz idziemy?
- Niespodzianka. – Powiedziałem tajemniczo.
- Nick! No powiedz mi, powiedz!
- Nie, nie powiem. – Uśmiechnąłem się chytrze.
                Młody fuknął na mnie i odwrócił głowę w drugą stronę. Zaśmiałem się.
- Nie obrażaj się, skarbie.
- No to powiedz mi gdzie idziemy!
- Gdzieś, gdzie jest bardzo kolorowo, a przed wejściem mają mnóstwo baloników dla dzieci. Do oceanarium.
- Oca... Oce… - Nie mógł powtórzyć tego słowa.
- Oceanarium.
- A kupisz mi balonik?
- Oczywiście.
                Mały ucieszył się i przytulił mnie.
- Dziękuje Nick! Jesteś najlepszy! Kocham cię! – Pocałował mnie w policzek.
- Ja ciebie też, April. – Powiedziałem cmokając go w nos.






Nick wsadził mnie do fotelika. Dał mi słodką bułkę i zasiadł za kierownicą. Droga nie zajęła nam bardzo dużo czasu. Gdy dojechaliśmy Nick oczyścił mnie z okruszków, a potem wziął za rękę i poprowadził do wejścia. Tam, tak jak mówił, sprzedawali mnóstwo baloników. Blondyn pozwolił mi wziąć sobie najśliczniejszy i największy, jaki mieli. 
- Dziękuję! – Powiedziałem i szczęśliwy pociągnąłem go do wejścia.
Gdy byliśmy już w środku otoczyło nas mnóstwo kolorów i akwariów.
- Jej jak tu ładnie! Ale tu śliczne rybki pływają! – Mówiłem szybko rozglądając się wokoło.
Nick wziął mnie na ręce. Poszliśmy najpierw pooglądać foki. Zwierzątka robiły śmieszne sztuczki. I do tego tak niesamowicie się poruszały.
- One tańczą!
Nick zachichotał tylko i ruszył do kolejnej szyby. A tam…
- Delfiny! To są delfiny! – Powiedziałem podekscytowany wskazując na jedną z szarych rybek. – One są takie śliczne! I wydają takie śmieszne dźwięki!
- Ha, ha, ha, a ty wydajesz z siebie bardzo głośne dźwięki. Skarbie, jestem tuż obok i słyszę cię doskonale.
Opuściłem uszka.
- Przepraszam.
- Spokojnie nic się nie stało. Chodź idziemy dalej.
Następne były płaszczki, koniki morskie, ośmiornice, a potem poszliśmy taką zabawną ścieżką pnącą się w górę. Na kolejny wybieg.
- Wiesz gdzie teraz idziemy? – Zapytał Nick.
Pokręciłem głową. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz krzyknąłem.
- Rekiny! To są rekiny!
Podeszliśmy bliżej. Rekiny pływały wokół sztucznych raf czasem podpływając blisko szyby.
- Jakie wielkie! – Uśmiechnąłem się do Nicka i dałem mu całusa w policzek. – Dziękuję. Jesteś najlepszym opiekunem na świecie! Lepszym niż jacyś tam tatusiowie czy mamusie! Ty mi pozwalasz spać w swoim łóżku i oglądać telewizję. I nie złościsz się tak jak niektórzy opiekunowie. – Powiedziałem uśmiechając się. 
- Cieszę się, a teraz chodź kupimy ci jeszcze jednego pluszaka.
- Rekina!
- Tak, rekina. Pojedziemy jeszcze może na… lody i do domu.
- Tak! Lody!
Nick, tak jak obiecał, zabrał mnie najpierw do sklepiku bym sobie mógł wybrać pluszaka, a potem, po skorzystania z toalety, ruszyliśmy na lody. Gdy dojechaliśmy do lodziarni Nick wybrał dla nas stolik, po czym sadzając mnie na krześle poszedł złożyć zamówienie. Po chwili wrócił z pucharkiem lodów dla mnie i kawą dla siebie.
- Mam nadzieję, że będzie ci sma…
- Nick? – Koło nas stanęła jakaś pani.
Wpatrywała się w mojego pana zdziwiona.
- Fiona? Wieki cię nie widziałem. – Powiedział uśmiechając się do niej.
Kobieta usiadła obok mojego pana przesuwając mnie lekko by mieć więcej miejsca. Zmarszczyłem niezadowolony brwi. Ona nawet tego nie zauważyła, uśmiechnęła się tylko do Nicka i pocałowała go blisko ust! Byłem zdziwiony. Nick rozmawiał z nią, śmiał się kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Ta pani mnie denerwowała. Pachniała tak jakoś… dziwnie i do tego mówiła o rzeczach, których nie rozumiałem.
- Daj spokój! Przecież nie mówiłam, że musimy do siebie wracać. Przecież wystarczy sam…
Nick popatrzył na nią krzywo.
- Nie mów tego przy Aprilu!
- Przepraszam, ale tak czy siak proponuje ci tylko przyjemność, nic więcej. – Powiedziała i zamrugała śmiesznie.
Zachichotałem cicho, a ta wredna pani pociągnęła mnie za ogonek. Dokończyłem swoje lody, a widząc, że Nick jest zajęty rozmową postanowiłem ich zostawić. Wziąłem mojego rekina i odszedłem od stolika, tak by nie zauważyli. Poszedłem do toalety. Tam usiadłem obok umywalki i zacząłem się bawić rekinem. Bo mój rekin nie jest zwykły! Jest super bohaterem i do tego tajnym agentem!
Siedziałem tak bawiąc się dopóki ktoś nie otworzył z hukiem drzwi.
- April?!
Słysząc, że Nick jest podenerwowany, czym prędzej schowałem się do jednej z kabin wchodząc na toaletę tak by blondyn nie mógł mnie zobaczyć.
- Boże, gdzie jesteś? Żeby ci się tylko nic nie stało. Że też to głupie babsko musiało przyjść. – Mówił do siebie najwyraźniej naprawdę zmartwiony.
„Głupie babsko? Znaczy, że ta pani jest głupia? Uf… To chyba znaczy, że jej nie lubi.” Wyszedłem niepewnie z kabiny.
- Szukałeś mnie? – Nick odwrócił się, czym prędzej w moją stronę.
- April! Dlaczego odszedłeś od stolika? Wiesz jak się martwiłem? Zachowałeś sie bardzo nieładnie!
Gdy zaczął na mnie krzyczeć zrobiło mi się bardzo przykro. 
- Bo nie zwracałeś na mnie uwagi, a ta pani była bardzo niemiła. Przesunęła mnie bym nie mógł siedzieć obok ciebie, a do tego jak zachichotałem pociągnęła mnie za ogon. – Powiedziałem cicho, a po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. – Nie chciałem by szła z nami.
- April, proszę nie płacz. Nie chciałem na ciebie krzyczeć. Po prostu bardzo się wystraszyłem, że coś ci się stało, głuptasie. Jesteś moim kotkiem i martwię się o ciebie. – Powiedział dając mi całusa w policzek i podnosząc mnie do góry. – A teraz wracamy do domu.
Nick wsadził mnie do fotelika w samochodzie i pogłaskał po głowie.
- I nie martw się. Nie lubię tej pani i nie będzie więcej się kręcić wokół nas.
Zadowolony z takiego zapewnienia w trakcie drogi zasnąłem przytulony do rekina. Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy do domu. Obudziło mnie krzyczenie skierowane w moją i Nicka stronę.
- Nick! Powiesz mi, dlaczego prześcieradło tego czegoś – wskazała na mnie – i piżamy były prane i do tego znalazłam w śmietniku pampersy?! To coś sika pod siebie?!






- Mamo on nie jest rzeczą! – Wzburzyłem się. – A poza tym jest małym dzieckiem, więc takie wypadki, jak moczenie się w nocy, się zdarzają.
- Moje dzieci nie miały takich problemów. – Powiedziała krzyżując ręce na piersi.
- Bo nie byliśmy odebrani za niemowlaka od matki? I nie byliśmy oznaczani?
- On pewnie nawet tego nie pamięta!
- Pamięta więcej niż by nam się wszystkim wydawało! – Podniosłem głos, przez co April zadrżał.
                Pogłaskałem go po głowie by się uspokoił.
- To nie zmienia faktu, że zapaskudził jedwabną pościel! Kto wie czy te plamy w ogóle zejdą?
- Nie obchodzi mnie głupia pościel! Mamy wystarczająco dużo pieniędzy by kupić nowe.
- Czy do ciebie naprawdę nie dociera, że o wiele lepiej byłoby bez niego? – Wskazała na kotka. – Nie widzisz, że z nim są same kłopoty? On ci zmarnuje życie!
- Co ty wygadujesz, kobieto? April sprawił, że moje życie stało się kolorowe. Nie żałuje, że go zatrzymałem i nigdy nie będę. – Powiedziałem przytulając mocniej Aprila do siebie. – Proszę, nie wtrącaj się więcej w moje życie, dobrze?
- Nicolas! Pamiętaj, że nadal mieszkasz pod moim dachem!
- I co z tego? Będziesz mnie szpiegować na każdym kroku? Prześladować Aprila? Nie sądzę, żeby ojciec był zachwycony twoim zachowaniem.
- To nie jego sprawa!
- Nie? A myślałem, że to on płaci rachunki za domu i cię utrzymuje. – Powiedziałem i wyminąłem osłupiałą kobietę.
                Przeszedłem do swojego pokoju na piętrze. Posadziłem Aprila na łóżku. Chłopiec był strasznie przygaszony.
                Kucnąłem na przeciwko niego.
- April, popatrz na mnie. – Poleciłem i uśmiechnąłem się ciepło.
                April podniósł głowę. Jego oczy szkliły się niebezpiecznie.
- Ej, nie płacz. – Powiedziałem biorąc w dłonie jego twarzyczkę.
- Dlaczego twoja mama mnie nie lubi? – Zapytał cicho.
- Och, mały… - Przytuliłem go do siebie. – Ona po prostu nie rozumie wielu rzeczy, ale nie będziemy się tym przejmować, dobrze?
                Pokiwał główką.
- Zuch chłopak.  – Poczochrałem go między uszami. – Zdejmujemy bandaż z ogonka czy chcesz go zatrzymać do jutra? – Zapytałem podnosząc się.
- Do jutra.
- Dobrze, ale muszę posmarować ci ramie kremem no i musimy założyć pampersa, więc biegnij do łazienki.
                Chłopiec pobiegł do łazienki, a ja jeszcze wziąłem dla niego czystą piżamkę. Po oporządzeniu wszystkiego położyłem małego do jego łóżeczka ze świeżą i pachnącą pościelą.
- Chcesz oglądnąć bajkę na dobranoc? – Zapytałem opatulając go kołdrą.
                Pokiwał tylko głową.
- To ty tu sobie oglądaj, a ja pójdę zrobić ci mleczka, dobrze? – Powiedziałem włączając urządzenie.
- Tak… - Mruknął patrząc beznamiętnym wzrokiem w ekran telewizora.
                Zdziwił mnie trochę jego brak entuzjazmu na widok bajki o pingwinach, ale stwierdziłem, że to przez zmęczenie. W końcu dużo się dzisiaj wydarzyło.
                W kuchni przygotowałem dla Aprila ciepłe mleko i kolację dla siebie.
- C-cześć Nick. – Usłyszałem za sobą głos Danny’ego.
                Odwróciłem się i uśmiechnąłem do brata.
- Cześć Danny. Nie możesz spać?
- T-tak…
- Wiesz… Jutro sobota, więc możesz iść na chwilę do Aprila i pooglądać z nim bajki. Ja zaraz do was dołączę.
- O-okay…
                Gdy po parunastu minutach wróciłem do pokoju zauważyłem, że Danny zasnął, a April nadal leżał markotny.
- Proszę skarbie. – Podałem mu butelkę.
                Odebrał ją ode mnie bez słowa i zaczął pić. Sam również zjadłem swoją kolację, a potem zaniosłem brata do jego pokoju.
- Wszystko w porządku April? – Zapytałem zabierając od niego butelkę.
- Tak…
- Mm… Okay, śpij dobrze. – Powiedziałem całując go w czółko i gasząc światło.
                Zasnąłem niemal od razu, gdy przyłożyłem głowę na poduszkę.


                Obudziło mnie ciche miauczenie. Spojrzałem na zegarek. Było po trzeciej nad ranem. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do Aprila. Mały wiercił się i miauczał, co po chwilę.
- Hej, April, obudź się. – Szepnąłem głaszcząc go lekko.
- Mm…
- April. – Podniosłem go i przytuliłem.
                Byłem zdziwiony jego zachowaniem, gdyż mimo moczenia się nie miewał koszmarów aż tak strasznych by mnie obudzić. Zacząłem chodzić z nim po pokoju lekko kołysząc go w ramionach. Chciałem by się uspokoił.
                Gdy chłopiec był już w miarę spokojny położyłem go do swojego łóżka. Resztę nocy na szczęście przespał spokojnie.



                Od rana April chodził jakiś dziwnie przygaszony. Nie chciał za bardzo jeść, ani bawić się. Nawet nie chciał oglądać bajek! Siedział na huśtawce w ogrodzie trzymając w rączkach swojego pluszowego rekina. Wczoraj wieczorem myślałem, że to ze zmęczenia, ale teraz zaczynałem się niepokoić.
- Danny? – Zagadnąłem brata. – Może porozmawiałbyś z Aprilem? Bardzo cię lubi i może powie ci, o co chodzi?
- D-dobrze. – Zgodził się i wyszedł na podwórko.
                Sam stanąłem przed oknem i obserwowałem przebieg rozmowy. Martwiłem się o mojego kotka i chciałem wiedzieć, co się dzieje.





Gdy siedziałem na huśtawce podszedł do mnie Danny. Nie zwracałem jednak na niego uwagi. Siedziałem cicho przyglądając się mojemu rekinowi.
- H-hej April czemu tu siedzisz całkiem sam?
Spojrzałem na niego, po czym znów zająłem się moim rekinem.
- C-coś się s-stało?
Nadal nic nie odpowiedziałem. Danny próbował jeszcze chwilę, po czym westchnął i wrócił do domu. To nie tak, że chciałem być niemiły czy coś. Po prostu chciałem się zachowywać tak jakby mnie nie było. Nie chciałem by mama Nicka znów krzyczała, a Nick się denerwował. A gdy nic nie mówiłem i nie kręciłem się po domu miałem wrażenie, że pani jest spokojniejsza. Dlatego bujałem się powoli na huśtawce patrząc w niebo. W górze latały ptaszki. Od czasu do czasu widziałem płatki kwiatów albo listki.
- April!
Spojrzałem w stronę ganku. Stał tam Nick.
- Chodź, naszykowałem dla ciebie serek. Zjesz i pobawisz sie teraz w domu.
Grzecznie ruszyłem do domu. Minąłem Nicka bez słowa i grzecznie usiadłem w kuchni przy stole. Szybko zjadłem serek nic nie mówiąc. Mama Nicka przyglądała mi się, po czym uśmiechnęła z wyższością. Odezwała się do Nicka. 
- Nick mam dla ciebie niespodziankę. Wczoraj popołudniu wpadłam na Fionę. Zaprosiłam ją do nas. Wiesz wydaje mi się, że dobrze by było jakbyście porozmawiali i spędzili razem czas. Dalej nie rozumiem jak mogłeś z nią zerwać. Przecież to taka cudowna dziewczyna. 
- Ale mamo! Ja nie chcę się z nią spotykać. Skąd ci w ogóle ten głupi pomysł przyszedł do głowy? – Zapytał Nick stając za mną by związać moje włoski.
Rosły naprawdę szybko!
- Skarbie zrozum masz już dwadzieścia jeden lat. Powinieneś pomyśleć o poważnym związku. Małżeństwie, dzieciach. Chcę być babcią, wiesz?
Nick westchnął ciężko czochrając mnie po głowie. 
- Nie pozwolisz mi sam wybrać sobie osoby, z którą będę chciał być? I może niekoniecznie z kobietą?
- Och, ale możesz, chociaż się raz z nią spotkać. Tylko dobrze by było gdyby… - Popatrzyła na mnie nieprzyjemnie. – Ten twój kot nie powinien plątać się w tedy pod nogami.
Słysząc to od razu wstałem i ruszyłem na piętno. Tam poszedłem do pokoju Nicka i położyłem się na swoje łóżko. Po chwili w pokoju  pojawił się Nick.
- April? Czemu się nie bawisz? Wszystko dobrze?
Kiwnąłem tylko głową. Nick przyglądał mi się. Najwyraźniej zdziwiony tym, że się nie odzywam.
- No dobrze powiedzmy, że ci wierzę. Idę wziąć prysznic przed tym całym spotkaniem. A ty się tu grzecznie pobaw albo pooglądaj bajki. – Powiedział całując mnie w czubek głowy i wychodząc z pokoju.
Zastanowiłem się przez chwilę. Mama Nicka ciągle mówiła, że zmarnuję życie Nickowi. Nie do końca rozumiałem, o co jej chodzi. Ale na pewno nic nie chciałem Nickowi zmarnować. Więc po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że najlepiej by było gdybym, tak jak mówiła pani, zniknął i nie pokazywał się na dole, gdy przyjdzie pani Fiona.
Przebrałem się. Ubrałem spodenki, które ostatnio sobie wybrałem w sklepie, w ładnym, zielonym kolorze. Do tego taką ładną luźną koszulkę i sweterek. Ubrałem jeszcze moje buciki wziąłem rekina i ruszyłem w stronę schodów. Zajrzałem jeszcze do pokoju Danny’ego, ale chłopiec bawił się swoimi nowymi autkami. 
Na dole w kuchni kręciła się mama Nicka. Spojrzałem na nią niepewnie.
- Wychodzisz futrzaku? Cudownie. Nie pojawiaj mi się tu za wcześnie. Chcę by Nick zaczął wreszcie się z kimś spotykać, a nie tobą zajmować cały czas.
Spuściłem tylko głowę i wyszedłem cicho. Na zewnątrz rozejrzałem się jeszcze uważnie, po czym przypominając sobie jak jechaliśmy do Mickey’a i Gabriela razem z Nickiem, ruszyłem w tamtą stronę. Mijający ludzie przyglądali mi się, niektórzy chcieli do mnie zagadać, ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Przynajmniej starałem się. W pewnym momencie zatrzymała mnie jakaś pani z wózkiem. 
- Kociaku, co tu robisz? Gdzie twoi rodzice albo opiekun? – Zapytała.
Widziałem jak uważnie mnie obserwuje. Nietrudno było się domyśleć ze będzie chciała mnie odprowadzić do domu.
- Ja idę sobie na spacer. A mój opiekun wie, że wyszedłem – Powiedziałem starając się nie pokazać nic po sobie.
Po chwili, gdy pani najmniej się spodziewała, ruszyłem biegiem w dalszą drogę. W ten sposób niedługo później byłem już pod domem Mickey’a. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Spróbowałem sięgnąć dzwonka. No i za którymś razem udało mi się! Ale wciąż nikt nie otwierał. Postanowiłem, więc poczekać pod drzwiami razem z moim rekinem.



Minęło sporo czasu. Zdążyłem przysnąć nim usłyszałem czyjeś kroki. Otworzyłem i przetarłem oczy.
- April?! – Mickey od razu pojawił się obok mnie i zaczął przyglądać uważnie.
Gdy obejrzał mnie całego odetchnął i powiedział do Gabriela.
- Nic mu nie jest.
- A co miało być? – Zapytałem zdziwiony.
- Nic kociaku. Gdzie Nick?
Czym prędzej zacząłem się zastanawiać nad odpowiedzią.
- On… Pojechał do sklepu. Tu niedaleko. Powiedział bym tu na was poczekał i zrobił niespodziankę.
Mickey spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie, po czym odwrócił się do brązowowłosego i powiedział mu coś na ucho. Następnie wrócił do mnie. Wziął mnie na ręce i zabrał do domu. Tam posadził mnie w kuchni przy stole. 
- April próbowałeś już pizzy?
Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Co? 
- Czyli, że nie. – Powiedział rozbawiony białowłosy, po czym zaczął rozpakowywać zakupy by na samym końcu wyjąć takie duże okrągłe coś.
Na to Położył ketchup, pieczarki, ser, szynkę i cebule.
- Fuj!
- Spokojnie, gdy się upiecze na pewno ci zasmakuje.
Po wstawieniu pizzy do piekarnika usiadł ze mną w salonie. Wspólnie pooglądaliśmy bajki, a gdy pizza była gotowa zabrał mnie z powrotem do kuchni. Gabriel poszedł z nami  i już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. Dostałem trójkątny kawałek pizzy. Spróbowałem jej niepewnie.
- Mniam!
Oboje uśmiechnęli się do mnie. Po skończonym posiłku chciałem iść dalej oglądać bajki, ale wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Gabriel poszedł otworzyć, a po chwili do moich uszu doszedł głos Nicka.
- Naprawdę tu jest?!
Po chwili pojawił się w kuchni, a gdy tylko wyczułem, że jest naprawdę zły schowałem się niepewnie za Mickey’m.
- April, nie chowaj się. Narozrabiałeś i teraz musisz przeprosić, i wysłuchać Nicka.
Kiwnąłem głową i stanąłem niepewnie naprzeciwko Nicka. Mężczyzna podniósł rękę jakby chciał mnie uderzyć. Zamknąłem oczy, ale zamiast bólu poczułem, że jestem przytulony.
- Ty niemądry kocie. Wiesz jak się martwiłem?
Odsunął się ode mnie trochę.
- Co ci przyszło do tej rudej główki by uciekać z domu?
Nic nie powiedziałem. Nick czekał cierpliwie na odpowiedź, ale ja nie miałem zamiaru się odzywać.
- April znów? Dlaczego się nie odzywasz? Od rana nie powiedziałeś ani słowa. Możesz mi powiedzieć, co sie dzieję? Myślisz, że twoje zachowanie mnie nie martwi? Że się nie martwiłem, gdy zniknąłeś? To teraz takie sytuacje będą czymś normalnym? Masz zamiar tak robić częściej?  Bo jeśli tak to ja mam już dość po tych dwóch razach!
Spojrzałem na niego przestraszony, po czym rzuciłem się w jego ramiona.
- Nie oddawaj mnie! Nie wyrzucaj! Już będę grzecznym kotkiem tylko mnie nie oddawaj! Ja po prostu chciałem być grzeczny i nie denerwować twojej mamy. Byście się nie sprzeczali. I nie chciałem ci zmarnować życia! Nie wiem, co to znaczy, ale twoja mama wciąż to powtarza! A ja nie chcę robić nic złego! – Zacząłem płakać przestraszony, że Nick będzie chciał mnie oddać.
- Och, skarbie. Czemu nie powiedziałeś, co cię martwi? Przecież możesz mi mówić o takich rzeczach. Posłuchaj moja mama nie ma racji i nic mi nie zmarnujesz. Ona się myli w wielu kwestiach. Wczoraj też nie powinna krzyczeć. Ale ona pewnych rzeczy nie rozumie. – Wziął mnie na ręce, a ja przytuliłem się do jego szyi.
- Ale nie oddasz mnie? Będę już grzeczny. Obiecuję. Nie chcę iść do nowego opiekuna. Inne dzieci nie mają tak fajnych opiekunów jak ja. Nawet ich rodzice są nie fajni. Bo oni nie kupują im tak często zabawek, nie dają im już mleczka, nie bawią się z nimi i nie pozwalają spać w swoim łóżku, jeśli dzieci chcą. Ty jesteś najlepszy.
Nick zaśmiał się tylko rozbawiony.
- Nie oddam, nie martw się, a teraz mój kotek przestaje płakać, dobrze? Podziękuj Mickey’owi i Gabiemu, że dali ci obiadek i się z tobą pobawili.
Kiwnąłem głową i dałem całusa psiakowi oraz brązowowłosemu w policzek.
- Dziękuję! I przepraszam…
Mickey poczochrał mnie po włosach.
- Nic się nie stało. Ważne, że nic ci nie jest. Pamiętaj jednak by więcej nie znikać tak Nickowi.
Kiwnąłem głową. Grzecznie złapałem mojego właściciela za dłoń.


Gdy wróciliśmy do domu Nick nie zwracając uwagi na swoją mamę poszedł ze mną na górę. Rozebrał się aż został w samych spodniach. Wyglądał na zmęczonego. Więc nie prosząc o pomoc ubrałem się w ciuchy, które mogłem nosić w domu i wdrapałem się na łóżko obok Nicka. 
- Mogę się… - Zamilkłem, gdy zobaczyłem, że blondyn śpi.

Domyśliłem się, że to przeze mnie jest zmęczony. Bo byłem niedobry i uciekłem. Więc by go nie obudzić postarałem się go przykryć kołdrą, po czym zwinąłem się w kłębek obok niego i również zasnąłem.

10 komentarzy:

  1. W niektorych momentach April zachowuje sie jak dorosly czlowiek - czyli dialogi. Raz mowi jak na swoj wiek przystalo, raz jakby byl o wiele starszy. Nie moze wymowic prostych slow, ale za chwile ,,sprzeczac", ,,kosztowac". Skad on wie o takich rzeczach? Lepiej by bylo klocic sie, bo tak mowia najczesciej male dzieci.
    Nastepne, co mnie dziwi (zaraz bedzie oczywiscie, ze jestem chamski, ze cos mi ciagle nie pasuje, oczywiscie...) to, to, ze April zachowuje sie troche jak dziewczynka - rozowy bandaz. Rozumiem, ze to dziecko, ale opowiadanie poza tym juz jest nalukrowane.
    3 - Kiedy Nick gdzies idzie, cos zawsze sie dzieje. Nie ma momentu, zeby nie trafil do pielegniarki lub ktos go nie zaczepil - przeciez to normalny dzieciak... badz kot. Cokolwiek.
    Chester mnie zaciekawil tak samo jak Danny. Mam nadzieje na wiecej wzmianek o nich.
    Pozdrawiam
    PS - Jezeli juz niektore rozdzialy maja tytuly, np. 4 mial, to dobrze, by bylo gdyby ten tez mial. Np. ,,Kudlaty kolega".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm komentarz wcale nie chamski ~~ uważam że mimo iż zawsze wytykasz błędy chamsko tego nie robisz ;) po prostu robisz to CZĘSTO ;)
      co do braku tytułu to to dlatego, że byłam w pracy i nie miałam jak go wymyślić ale już to nadrabiam ;)
      Co do Aprila i tego, że nie raz jak by nie do końca do wieku mówi to mój błąd bo miałam problemy by pisać ciągle jako dziecko :P
      Wiem że jest on trochę jak dziewczyna ale to się raczej nie zmieni do końca opowiadania- ALE w następnym opowiadaniu bohater na 100% nie będzie słodką sierotą i typowym ukesiem :P
      Wiem również, że sporo w tym cukru ale miało tak być.....znaczy chyba nam się wsypała cała cukierniczka do tego opka ale trudno w następnym tego nie będzie :D
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
    2. Hmm..spodziewałam się jakiegoś solidnego hejta od Damiana, ale jakoś się nie doczekałam. No cóż..
      Więc teraz ja wtrącę swoje "trzy grosze".
      Kuro, Ofelio- miałam dość Waszej twórczości już po "On The Hay". Przez to opowiadanie staram się jakoś przebrnąć, ale mi to zupełnie nie wychodzi. Jak dla mnie wszystko ocieka różem, cukrem i wszelkimi innymi słodkościami (nie żebym takich klimatów nie lubiła, aczkolwiek co za dużo to nie zdrowo), a mpregi są jak dla mnie odpychające, wręcz ohydne.
      Tutaj niby fabuła inna, niby bohaterowie też, ale ocieka to pewnego rodzaju monotonią (porównując do pierwszego dzieła).
      Po jakimś czasie ludziom się to znudzi i będą chcieli czegoś świeżego, a jeśli chcecie utrzymać blog w dobrej kondycji będziecie musiały pokazać swą twórczość od zupełnie innej strony. Z mojego (nie małego już) doświadczenia w kwestii blogowania wiem, iż u nie wielu osób pojawia się jakaś nowość. Łatwo jest na pewno napisać 10 jakiś opowiadań o podobnym schemacie niż jedno pokazujące wszystko od zupełnie innej strony. Jeśli jednak wpadniecie na jakiś fajny pomysł, a styl Waszego pisania będzie dobry to znajdą się też nowi fani, a starzy zostaną jeśli im się to spodoba (w sumie wiadomo, że z każdym kolejnym opowiadaniem będą czekali na coś różniącego się od Waszych dotychczasowych prac, a gdy coś takiego się tu pokażę będzie dla nich milutkim zaskoczeniem).
      Wracając jednak do komentarzy naszego "kolegi" to nie radzę brać sobie ich mocno do serca, ale przysiąść i pomyśleć nad nimi i na tej podstawie stwierdzić co powinno zostać zrewolucjonizowane, nie ważne czy krytyka ta będzie konstruktywna w większym lub mniejszym stopniu.
      Pozdrawiam i mimo, iż "My Lovely Kitty" zupełnie nie wpasowało się w moje gusta (tak samo jak poprzednik) życzę Wam ogromu weny.
      Crystal

      Przepraszam też za wszelkiego rodzaju błędy stylistyczne i liczne powtórzenia, których nie powinno tak na prawdę być, a które niestety się pokazały w tymże komentarzu.

      Usuń
  2. Słodkie że ach ale lubię to bo poprawia mi humor :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki rozdział. Nie mogę się doczekać, aż April będzie dużo, wtedy się zacznie. Pozdrawiam i czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sodko i uroczo ;)
    Fajnie, że April ma takiego obrońcę i opiekuna w osobie Nicka. Bo pomimo, że był prezentem dla niego to Nick jako opiekun sprawdza się bardzo dobrze ;)
    Postać Chestera bardzo mi się spodobała i jest całkowicie inna niż postać Aprila. Szkoda, że taki mały psiak ma takie złe doświadczenia. Oby ten aktualny opiekun okazał się tym właściwym ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak słooooooooooodko :D Opowiadanie zdecydowanie nie jest w klimacie, w którym się obracam. Wolę coś brutalniejszego, mocniejszego... ale uważam, że każdy człowiek potrzebuje czasem trochę "cukru" na oderwanie się od brudów realnego świata. Właściwie w tym opku nie dzieje się za dużo. Jest spokojne i czytając, na pewno nikt nie dostanie zawału od nadmiaru emocji, co jest swoistym plusem np. po męczącym dniu w pracy. Wydaje się, że lubisz klimat, w jakim prowadzisz bloga, czyli uroczo i "różowo", więc nie wiem jakim cudem zainteresowałaś się moim blogiem, który jest utrzymany w kompletnie innym stylu (bardziej...hard?) :D Nagła zmiana zainteresowań? Może twoje następne opo będzie brutalniejsze? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się kochana. Nastepne opowiadanie będzie znacznie bardziej... hard.
      A jeśli chodzi o zainteresowania to zawsze bardziej wolałam ostrzejsze klimaty, ale czasem trzeba zmian.
      Mimo wszystko cały czas namawiam moją współautrkę na kontrowersyjne zwroty akcji.
      To opowiadanie nie jest do końca kolorowe o czym będzie można się przekonać nadal śledząc nasze wpisy.
      Dziękuję ci że do nas zaglądnęłaś.
      Pozdrawiam, Kuro

      Usuń
  6. Witam,
    słodki, uroczy, Nick bardzo dba o swojego małego kotka,och spotkanie z Chesterem i jego zębami nie należało do najprzyjemniejszych, ale może jeszcze się spotkają, matka Nicka mnie bardzo denerwuje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)