Rozdział 5
Rano z
niechęcią otworzyłem oczy. April już dawno nie spał. Mądrala nauczył się
włączać telewizor i teraz oglądał bajki. Był tak zapatrzony w ekran, że nie
zauważył, że się obudziłem. Niepostrzeżenie przysunąłem się do niego i
chwyciłem w ramiona z udawanym rykiem. Mały zaśmiał się głośno.
- Nick! – Wykrzyknął śmiejąc się.
- Zjem cię zjem!
Udałem, że
chcę go ugryźć. April zaśmiał się jeszcze głośnie. Zacząłem go łaskotać.
- Nie! Nick, proszę nie więcej,
bo…!
Zastygł nagle
i przestał się śmiać. Spojrzałem na niego. Na jego twarzy widniało przerażenie.
- April, spokojnie, przecież masz
założonego pampersa. – Uspokoiłem go.
Rudy
odetchnął.
- Co chciałbyś dzisiaj robić? – Zapytałem.
- Lody! – Wykrzyknął.
Zaśmiałem
się.
- No tak, obiecałem ci lody jak
będziesz duży, ale myślę, że po wczorajszym incydencie powinniśmy odczekać
jakiś czas.
- Czemu? – Zasmucił się.
- Chcesz żeby znów bolał cię
brzuszek?
- Nie…
- A może pojedziemy do sklepu i
kupimy jakieś zabawki? Co ty na to?
- A pójdziemy do kulek? – Zapytał
patrząc na mnie świecącymi oczyma.
April nazywał
tak plac zabaw dla dzieci, którzy był w galerii. Był tam basen z kulkami.
- Tak, oczywiście, że pójdziemy,
ale najpierw trzeba się umyć. Wiem, że tego nie polubiłeś, ale muszę jeszcze
raz zdezynfekować ci ranki. Ale za to nie będziemy zakładać pampersa, tak?
Jesteś dużym chłopcem, prawda?
- Tak!
- No to biegnij do łazienki, ja
zaraz tam przyjdę.
- Okay!
Po wyczyszczeniu ranek, zjedzeniu śniadania i ubraniu się pojechaliśmy do
galerii. Nick wziął mnie za rączkę i zaprowadził na górę, do działu z
zabawkami.
- Jak na
małego chłopca masz stanowczo za mało zabawek. Wybierz coś dla siebie. No i
jeśli znajdziesz coś dla Danny’ego to też weź. Na pewno się ucieszy. – Powiedział
puszczając mnie.
Kiwnąłem
głową i ruszyłem oglądać zabawki dla chłopców. Jednak nie potrafiłem znaleźć
tam nic dla siebie. Dlatego po wybraniu dla Danny’ego dwóch nowych autek do
jego toru wyścigowego poszedłem oglądnąć inne alejki aż w końcu znalazłem
pluszaki. Wszystkie były śliczne, kolorowe i takie miękkie. Znalazłem dla
siebie trzy śliczne misie, ale nie wiedziałem, którego mam wybrać.
- I jak
tam April? Masz już coś? – Zapytał Nick stając obok mnie.
- Tak,
wybrałem dla Danny’ego te dwa autka. – Powiedziałem pokazując mu, co wybrałem
dla mojego kolegi.
- A dla
siebie, co wybrałeś? – Zerknąłem na misie i w końcu zdecydowałem się na
mniejszego.
Nick i
tak wydawał dużo pieniążków na mnie.
- A, co z
pozostałymi dwoma? Nie chcesz ich?
Zmarkotniałem
trochę.
- No chcę,
ale to będzie cię dużo kosztować.
- Co?
April skąd ci przyszły takie rzeczy do głowy? Za kilak pluszaków wcale dużo nie
zapłacę, a po za tym na mojego kotka mogę wydać troszkę pieniążków. – Powiedział
zabierając pozostałe dwa misie.
Po
zakupach poszliśmy na ławeczkę. Nick dał mi do zjedzenia mus owocowy.
- Teraz
pójdziesz do bawialni. Pobawisz się z dziećmi, a ja pójdę do kawiarni na
spotkanie z klientem. Tak jak prosiłeś nie zostawiłem cię w domu, ale za to
będę cię musiał zostawić na trochę tutaj.
Kiwnąłem
głową. Bardzo podoba mi się w bawialni, więc nie widziałem problemu by nie chcieć
pójść.
- Ale
wrócisz po mnie? – Zapytałem cicho.
- Oczywiście,
że tak. – Nick pogłaskał mnie po głowie i dał całusa w policzek. – Po
mojego kiciusia zawsze. A teraz chodź.
Poszliśmy
do bawialni. Było tam sporo kotołaków i psołaków, ale były też takie dzieci jak
Danny.
Podeszliśmy
do miejsca, przy którym siedziała pani opiekunka. Uśmiechnęła się do nas.
- O,
witam ponownie. Rozumiem, że małemu spodobało się u nas. – Pogłaskała mnie po
włosach i wzięła za rękę.
- Jak
widać.
- Za ile
można się pana spodziewać?
- Będę za
około dwie godziny. – Powiedział, po czym się pochylił nade mną i cmoknął w nos.
– Bądź grzeczny. Jak wrócę to cię gdzieś zabiorę.
Kiwnąłem
podekscytowany głową.
- Dobrze!
Pa, pa Nick! – Pomachałem mu, po czym poszedłem do dzieci.
Szybko
się ze wszystkimi zapoznałem. Początkowo tylko się bawiliśmy, ale po pewnym
czasie usiedliśmy w kółeczku z poduszkami i zaczęliśmy rozmawiać.
- Kto
mieszka jeszcze z rodzicami? – Zapytała Nancy.
Jak się
okazało nie wszyscy mieszkali już z rodzicami, co sprawiło, że nie czułem się
tak skrępowany.
- A
możecie spać ze swoimi rodzicami albo opiekunami? – Zapytał nas Olaf.
- Nie. –
Odpowiedzieli wszyscy równocześnie, gdy ja powiedziałem tak.
Spojrzeli
na mnie.
- C-co?
- Serio
możesz? Ale, że tak chcesz i koniec?
Zamyśliłem
się na chwilę.
- No nie
zawsze. Jeśli powiem, że chcę spać z Nickiem to mi pozwala. Albo, jeśli w nocy
się obudzę to też mogę.
- Ale
fajnie! – Powiedział Olaf, po czym zamilkł nagle.
Wszyscy
nagle zamilkli. Wszystkie psy uciekły z kółka i zaczęły się bawić z daleka od
nas, a wszystkie kociaki zaczęły się chować w domkach do zabaw.
- Co się
stało? – Zapytałem i rozejrzałem się.
Zauważyłem,
że pani nie ma na sali. Poszła do sali obok, gdzie były najmłodsze dzieci,
które jeszcze się nie przemieniły. Za to na sali pojawił się jakiś duży psiak.
Mogłem powiedzieć, że na dziesięć… Na sto procent chodzi już do szkoły.
Uśmiechnąłem
się do niego, ale gdy podszedł do mnie i pchnął mnie lekko od razu mina mi
zrzedła.
- A ty
głupi kocie, co robisz?
- J-ja…
Chciałem się przywitać.
- Ty
jeszcze nic nie wiesz? Nie lubię głupich kotów! Widzisz oni to wszyscy wiedzą.
– wskazał na pochowane dzieci. – A ty głupku pożałujesz.
- Nie mów
tak do mnie!
Nie podobało
mi się jak do mnie mówi. Mój ogonek stanął sztywno, a futro się najeżyło. Byłem
naprawdę zły, że tak mnie nazwał.
- Bo, co
siusiu majtku? Nie podskakuj, bo oberwiesz.
Chciał
mnie szarpnąć za ogon, ale jeden z psołaków rzucił w niego klockiem, gdy nie
widział.
- Kto to
zrobił?!
- Nie
jestem siusiu majtkiem! – Krzyknąłem i zacząłem uciekać.
Chłopiec
ruszył za mną. W ostatnim momencie udało mi się wspiąć po pułkach na ścianie na
parapet.
- Złaź z
tego parapetu rudy futrzaku!
- Nie! –Powiedziałem
siadając po turecku i wystawiając mu język.
Miałem
zamiar poczekać aż pani wróci do klasy.
- Nie? To
sam cię zdejmę, a potem obedrę z tego rudego futra. – Powiedział i zaczął
podskakiwać.
Początkowo
szło mu to kiepsko, ale po chwili na ziemi nie stał już chłopiec tylko pies. I
to ogromny! Przestraszyłem się nie na żarty. Zamiauczałem przestraszony, gdy
jego ogromne zębiska kłapnęły blisko mnie.
- Zostaw
mnie!
Pies warknął
wściekle, po czym podskoczył, złapał mnie zębami za ogon i pociągnął w dół.
- April!
Moi nowi
znajomi ruszyli mi z pomocą. Nie patrząc na to, że jak wyjdą z kryjówek to
chłopiec będzie zły, ani na to, że jak pomogą kotu to już nie będą mieć łatwo.
Ale i tak było już za późno, bo chłopiec ugryzł mocno mój ogon.
- Meow!
- Co tu
się dzie…? O Boże! Chester! Co ty zrobiłeś? Twój pan na pewno będzie niezadowolony!
Zostaw tego biednego kotka w spokoju.
Chłopiec
zapiszczał i odsunął się. Opiekunka podniosła mnie z ziemi. Bolał mnie ogonek i
ramie, na które upadłem. Zapłakałem cicho.
-
Spokojnie, już dzwonie po twojego opiekuna. I twojego też Chester!
Byłem właśnie
w trakcie spotkania z klientem, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu.
Przeprosiłem klienta i odebrałem komórkę. Gdy usłyszałem, co się stało
momentalnie pobladłem. Podniosłem się od stołu i rzucając przed mężczyznę
naprzeciwko swoją wizytówkę, czym prędzej wyszedłem z kawiarni. Odległość
dzielącą mnie od bawialni pokonałem biegiem. Jak burza wpadłem do gabinetu
pielęgniarki, który znajdował się w pomieszczeniu zaraz obok placu zabaw.
- Nick! – Wykrzyknął zapłakany
April próbując wyrwać się pielęgniarce.
- Spokojnie kochanie. Już jestem.
– Powiedziałem podchodząc do niego. – Co się stało?
- To on! – Wskazał na starszego
chłopca siedzącego w kącie na krześle. – On pogryzł mój ogon!
Spojrzałem na
jego zakrwawioną, rudą kitkę. W miejscach po ugryzieniu zębów psołaka sierść była
powyrywana.
- Nie wygląda to zbyt ładnie. – Mruknąłem.
- Niestety rany są dość głębokie.
– Powiedziała pielęgniarka. – Ale oczyścimy je i założymy opatrunek, dobrze? –
Zwróciła się do kotka uśmiechając się miło. – Chcesz sobie wybrać kolor
bandaża?
Rudzielec
spojrzał na mnie niepewnie, a kiedy uśmiechnąłem się do niego na pokrzepienie
od razu się zgodził. Pani pokazała mu różnokolorowe opatrunki.
- Ten. – Wskazał na jasnoróżowy
bandaż.
- Będzie ci pasował. – Powiedziała
pielęgniarka i zajęła się dezynfekcją ran na ogonie małego.
Ja w tym czasie podszedłem do opiekunki, z którą
zostawiłem Aprila.
- Czy może mi pani wyjaśnić, co
tu zaszło i dlaczego mój podopieczny jest poturbowany? – Zapytałem zaplatając
ręce na piersi.
- Proszę się nie denerwować. – Powiedziała
od razu. – Musiałam na chwilę wyjść do młodszej grupy. Pod moją nieobecność
przyszedł Chester.
- Chester?
- Ten chłopak, którego widział
pan w gabinecie pielęgniarki. Jest to chłopiec, który ma… problemy.
- Co mam przez to rozumieć?
- Widzi pan… Od małego był co
chwilę przekazywany do innego właściciela. Nigdzie nie zagrzał na dłużej
miejsca. Ciągłe zmiany wpłynęły na jego psychikę bardzo niekorzystnie. Stał się
mało ufny, z czasem wręcz agresywny, tak jak dziś niestety. – Wytłumaczyła. –
Dopiero od niedawna ma nowy dom i właściciela, który powinien się tu zaraz
pojawić. Bardzo mi przykro z powodu Aprila, Chester również i mnie rozczarował.
Mimo wszystko
zrobiło mi się żal chłopca.
- Czy ten właściciel również
zamierza go oddać? – Zapytałem.
- Nie sądzę. To dobry człowiek i
widzę, że już kocha swojego pupila, ale Chester… Trudno mu uwierzyć w szczere
intencje tego człowieka. Zbyt dużo złego go spotkało.
- Niewiarygodne, że tak młody
chłopak mógł już tyle przejść. Niech pani posłucha… Zapomnimy o dzisiejszym
incydencie, jeśli już nigdy więcej się nie powtórzy, dobrze?
- Oczywiście.
Uśmiechnąłem
się do kobiety i wróciłem z powrotem do gabinetu pielęgniarki.
- Nick! Popatrz, co dostałem! – Krzyknął
April wymachując w powietrzu paroma naklejkami z napisem „Dzielny pacjent”.
- Zasłużyłeś, naprawdę byłeś
dzielny. – Poczochrałem go po włosach. – A ten opatrunek, po co? – Zapytałem
pielęgniarki wskazując na bandaż na ramieniu rudzielca.
- Gdy mały spadł z okna stłukł
sobie ramię. Na szczęście nic poważnego się nie stało. To tylko stłuczenie.
Radziłabym smarować to miejsce przez kilka dni maścią.
W momencie,
gdy kobieta przestała mówić do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna.
- Dzień dobry. – Przywitał się z
nami.
- Ach, witam. – Odezwała się
opiekunka wchodząc za chłopakiem do pomieszczenia.
- Przepraszam za spóźnienie, ale
utknąłem w korku.
- Nic nie szkodzi. Chester?
Podejdź do nas. – Poleciła.
Chłopiec bez
słowa zeskoczył z krzesła i podszedł z podkulonym ogonem do swojego pana.
- Co znowu narozrabiał? – Zapytał
z westchnieniem mężczyzna.
- Pogryzł jednego z naszych
podopiecznych.
Usłyszałem
tylko głośne wciągnięcie powietrza, a potem ciężki wydech.
- Chester. – Mruknął mężczyzna
kucając przed psem. – Wytłumaczysz mi, dlaczego pogryzłeś tego kotka? – Wskazał,
na Aprila.
- Nie wiem… - Mruknął chłopiec
spuszczając głowę.
- Chester, wiem, że ci ciężko,
ale nie możesz się wyżywać na innych. – Pogłaskał go po głowie.
- On… On był inny. – Powiedział
cicho. – Nie uciekł przede mną tylko… Powiedział, że chce się ze mną przywitać.
- I to był powód?
- Nie… Nie wiem…
Mężczyzna
westchnął po raz kolejny.
- Przeproś chłopca. – Polecił
prostując się.
Chłopiec bez
cienia sprzeciwu podszedł do kozetki, na której siedział April. Rudy chwycił
moją dłoń w obawie przed kolejnym atakiem.
- Przepraszam. – Powiedział
zerkając na Aprila.
Kot popatrzył na niego niepewnie.
- Wybaczam. – Odpowiedział
rudzielec i objął delikatnie psa za szyję.
Starszy
zesztywniał lekko, ale po chwili odpowiedział na uścisk.
- Cóż za uroczy widok. – Odezwała
się pielęgniarka.
Zaśmialiśmy
się na to stwierdzenie.
- Kto się czubi, ten się lubi,
prawda? – Powiedział młody mężczyzna stając obok mnie. – Jestem Will. – Przedstawił
się.
- Nick. I tak, to prawda.
- Przepraszam za Chestera.
- Spokojnie, nic się nie stało.
Po za tym wytłumaczono mi całą sytuację, więc nie chowam urazy, April zresztą
też.
- Tak, jest bardzo pociesznym
dzieckiem.
- Mam nadzieję, że zawsze taki
będzie.
Zerknąłem na
kotka. Aktualnie bawił się oklapniętymi uszami Chestera.
- Chester, chodź. Idziemy do
domu. – Powiedział William.
- Zobaczymy się jeszcze? – Zapytał
April.
- Na pewno się jeszcze
zobaczycie. – Powiedziałem biorąc go na ręce. – Jak ogonek?
- Już nie boli tak bardzo. – Przytulił
się do mnie. – Gdzie teraz idziemy?
- Niespodzianka. – Powiedziałem
tajemniczo.
- Nick! No powiedz mi, powiedz!
- Nie, nie powiem. – Uśmiechnąłem
się chytrze.
Młody fuknął
na mnie i odwrócił głowę w drugą stronę. Zaśmiałem się.
- Nie obrażaj się, skarbie.
- No to powiedz mi gdzie idziemy!
- Gdzieś, gdzie jest bardzo
kolorowo, a przed wejściem mają mnóstwo baloników dla dzieci. Do oceanarium.
- Oca... Oce… - Nie mógł
powtórzyć tego słowa.
- Oceanarium.
- A kupisz mi balonik?
- Oczywiście.
Mały ucieszył
się i przytulił mnie.
- Dziękuje Nick! Jesteś
najlepszy! Kocham cię! – Pocałował mnie w policzek.
- Ja ciebie też, April. – Powiedziałem
cmokając go w nos.
Nick wsadził mnie do fotelika. Dał mi słodką bułkę i zasiadł za kierownicą.
Droga nie zajęła nam bardzo dużo czasu. Gdy dojechaliśmy Nick oczyścił
mnie z okruszków, a potem wziął za rękę i poprowadził do wejścia. Tam, tak jak
mówił, sprzedawali mnóstwo baloników. Blondyn pozwolił mi wziąć sobie
najśliczniejszy i największy, jaki mieli.
- Dziękuję!
– Powiedziałem i szczęśliwy pociągnąłem go do wejścia.
Gdy
byliśmy już w środku otoczyło nas mnóstwo kolorów i akwariów.
- Jej jak
tu ładnie! Ale tu śliczne rybki pływają! – Mówiłem szybko rozglądając się wokoło.
Nick
wziął mnie na ręce. Poszliśmy najpierw pooglądać foki. Zwierzątka robiły śmieszne
sztuczki. I do tego tak niesamowicie się poruszały.
- One
tańczą!
Nick
zachichotał tylko i ruszył do kolejnej szyby. A tam…
- Delfiny!
To są delfiny! – Powiedziałem podekscytowany wskazując na jedną z szarych
rybek. – One są takie śliczne! I wydają takie śmieszne dźwięki!
- Ha, ha,
ha, a ty wydajesz z siebie bardzo głośne dźwięki. Skarbie, jestem tuż obok i słyszę
cię doskonale.
Opuściłem
uszka.
- Przepraszam.
- Spokojnie
nic się nie stało. Chodź idziemy dalej.
Następne
były płaszczki, koniki morskie, ośmiornice, a potem poszliśmy taką zabawną
ścieżką pnącą się w górę. Na kolejny wybieg.
- Wiesz
gdzie teraz idziemy? – Zapytał Nick.
Pokręciłem
głową. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz krzyknąłem.
- Rekiny!
To są rekiny!
Podeszliśmy
bliżej. Rekiny pływały wokół sztucznych raf czasem podpływając blisko szyby.
- Jakie
wielkie! – Uśmiechnąłem się do Nicka i dałem mu całusa w policzek. – Dziękuję.
Jesteś najlepszym opiekunem na świecie! Lepszym niż jacyś tam tatusiowie czy
mamusie! Ty mi pozwalasz spać w swoim łóżku i oglądać telewizję. I nie złościsz
się tak jak niektórzy opiekunowie. – Powiedziałem uśmiechając się.
- Cieszę
się, a teraz chodź kupimy ci jeszcze jednego pluszaka.
- Rekina!
- Tak,
rekina. Pojedziemy jeszcze może na… lody i do domu.
- Tak!
Lody!
Nick, tak
jak obiecał, zabrał mnie najpierw do sklepiku bym sobie mógł wybrać pluszaka, a
potem, po skorzystania z toalety, ruszyliśmy na lody. Gdy dojechaliśmy do lodziarni
Nick wybrał dla nas stolik, po czym sadzając mnie na krześle poszedł złożyć
zamówienie. Po chwili wrócił z pucharkiem lodów dla mnie i kawą dla siebie.
- Mam nadzieję,
że będzie ci sma…
- Nick? –
Koło nas stanęła jakaś pani.
Wpatrywała
się w mojego pana zdziwiona.
- Fiona?
Wieki cię nie widziałem. – Powiedział uśmiechając się do niej.
Kobieta
usiadła obok mojego pana przesuwając mnie lekko by mieć więcej miejsca.
Zmarszczyłem niezadowolony brwi. Ona nawet tego nie zauważyła, uśmiechnęła się
tylko do Nicka i pocałowała go blisko ust! Byłem zdziwiony. Nick rozmawiał z
nią, śmiał się kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Ta pani mnie
denerwowała. Pachniała tak jakoś… dziwnie i do tego mówiła o rzeczach, których
nie rozumiałem.
- Daj
spokój! Przecież nie mówiłam, że musimy do siebie wracać. Przecież wystarczy
sam…
Nick
popatrzył na nią krzywo.
- Nie mów
tego przy Aprilu!
- Przepraszam,
ale tak czy siak proponuje ci tylko przyjemność, nic więcej. – Powiedziała i
zamrugała śmiesznie.
Zachichotałem
cicho, a ta wredna pani pociągnęła mnie za ogonek. Dokończyłem swoje lody, a
widząc, że Nick jest zajęty rozmową postanowiłem ich zostawić. Wziąłem mojego
rekina i odszedłem od stolika, tak by nie zauważyli. Poszedłem do toalety. Tam
usiadłem obok umywalki i zacząłem się bawić rekinem. Bo mój rekin nie jest
zwykły! Jest super bohaterem i do tego tajnym agentem!
Siedziałem
tak bawiąc się dopóki ktoś nie otworzył z hukiem drzwi.
- April?!
Słysząc,
że Nick jest podenerwowany, czym prędzej schowałem się do jednej z kabin
wchodząc na toaletę tak by blondyn nie mógł mnie zobaczyć.
- Boże,
gdzie jesteś? Żeby ci się tylko nic nie stało. Że też to głupie babsko musiało
przyjść. – Mówił do siebie najwyraźniej naprawdę zmartwiony.
„Głupie
babsko? Znaczy, że ta pani jest głupia? Uf… To chyba znaczy, że jej nie lubi.”
Wyszedłem niepewnie z kabiny.
- Szukałeś
mnie? – Nick odwrócił się, czym prędzej w moją stronę.
- April!
Dlaczego odszedłeś od stolika? Wiesz jak się martwiłem? Zachowałeś sie bardzo
nieładnie!
Gdy
zaczął na mnie krzyczeć zrobiło mi się bardzo przykro.
- Bo nie
zwracałeś na mnie uwagi, a ta pani była bardzo niemiła. Przesunęła mnie bym nie
mógł siedzieć obok ciebie, a do tego jak zachichotałem pociągnęła mnie za ogon.
– Powiedziałem cicho, a po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. – Nie chciałem
by szła z nami.
- April,
proszę nie płacz. Nie chciałem na ciebie krzyczeć. Po prostu bardzo się wystraszyłem,
że coś ci się stało, głuptasie. Jesteś moim kotkiem i martwię się o ciebie. – Powiedział
dając mi całusa w policzek i podnosząc mnie do góry. – A teraz wracamy do domu.
Nick
wsadził mnie do fotelika w samochodzie i pogłaskał po głowie.
- I nie
martw się. Nie lubię tej pani i nie będzie więcej się kręcić wokół nas.
Zadowolony
z takiego zapewnienia w trakcie drogi zasnąłem przytulony do rekina. Nawet nie
wiem, kiedy dojechaliśmy do domu. Obudziło mnie krzyczenie skierowane w moją i
Nicka stronę.
- Nick!
Powiesz mi, dlaczego prześcieradło tego czegoś – wskazała na mnie – i piżamy
były prane i do tego znalazłam w śmietniku pampersy?! To coś sika pod siebie?!
- Mamo on nie jest rzeczą! – Wzburzyłem
się. – A poza tym jest małym dzieckiem, więc takie wypadki, jak moczenie się w
nocy, się zdarzają.
- Moje dzieci nie miały takich problemów.
– Powiedziała krzyżując ręce na piersi.
- Bo nie byliśmy odebrani za
niemowlaka od matki? I nie byliśmy oznaczani?
- On pewnie nawet tego nie
pamięta!
- Pamięta więcej niż by nam się
wszystkim wydawało! – Podniosłem głos, przez co April zadrżał.
Pogłaskałem
go po głowie by się uspokoił.
- To nie zmienia faktu, że
zapaskudził jedwabną pościel! Kto wie czy te plamy w ogóle zejdą?
- Nie obchodzi mnie głupia
pościel! Mamy wystarczająco dużo pieniędzy by kupić nowe.
- Czy do ciebie naprawdę nie
dociera, że o wiele lepiej byłoby bez niego? – Wskazała na kotka. – Nie
widzisz, że z nim są same kłopoty? On ci zmarnuje życie!
- Co ty wygadujesz, kobieto?
April sprawił, że moje życie stało się kolorowe. Nie żałuje, że go zatrzymałem
i nigdy nie będę. – Powiedziałem przytulając mocniej Aprila do siebie. –
Proszę, nie wtrącaj się więcej w moje życie, dobrze?
- Nicolas! Pamiętaj, że nadal
mieszkasz pod moim dachem!
- I co z tego? Będziesz mnie
szpiegować na każdym kroku? Prześladować Aprila? Nie sądzę, żeby ojciec był
zachwycony twoim zachowaniem.
- To nie jego sprawa!
- Nie? A myślałem, że to on płaci
rachunki za domu i cię utrzymuje. – Powiedziałem i wyminąłem osłupiałą kobietę.
Przeszedłem
do swojego pokoju na piętrze. Posadziłem Aprila na łóżku. Chłopiec był
strasznie przygaszony.
Kucnąłem na
przeciwko niego.
- April, popatrz na mnie. – Poleciłem
i uśmiechnąłem się ciepło.
April
podniósł głowę. Jego oczy szkliły się niebezpiecznie.
- Ej, nie płacz. – Powiedziałem
biorąc w dłonie jego twarzyczkę.
- Dlaczego twoja mama mnie nie
lubi? – Zapytał cicho.
- Och, mały… - Przytuliłem go do
siebie. – Ona po prostu nie rozumie wielu rzeczy, ale nie będziemy się tym
przejmować, dobrze?
Pokiwał
główką.
- Zuch chłopak. – Poczochrałem go między uszami. – Zdejmujemy
bandaż z ogonka czy chcesz go zatrzymać do jutra? – Zapytałem podnosząc się.
- Do jutra.
- Dobrze, ale muszę posmarować ci
ramie kremem no i musimy założyć pampersa, więc biegnij do łazienki.
Chłopiec
pobiegł do łazienki, a ja jeszcze wziąłem dla niego czystą piżamkę. Po
oporządzeniu wszystkiego położyłem małego do jego łóżeczka ze świeżą i pachnącą
pościelą.
- Chcesz oglądnąć bajkę na
dobranoc? – Zapytałem opatulając go kołdrą.
Pokiwał tylko
głową.
- To ty tu sobie oglądaj, a ja
pójdę zrobić ci mleczka, dobrze? – Powiedziałem włączając urządzenie.
- Tak… - Mruknął patrząc
beznamiętnym wzrokiem w ekran telewizora.
Zdziwił mnie
trochę jego brak entuzjazmu na widok bajki o pingwinach, ale stwierdziłem, że
to przez zmęczenie. W końcu dużo się dzisiaj wydarzyło.
W kuchni
przygotowałem dla Aprila ciepłe mleko i kolację dla siebie.
- C-cześć Nick. – Usłyszałem za
sobą głos Danny’ego.
Odwróciłem
się i uśmiechnąłem do brata.
- Cześć Danny. Nie możesz spać?
- T-tak…
- Wiesz… Jutro sobota, więc
możesz iść na chwilę do Aprila i pooglądać z nim bajki. Ja zaraz do was
dołączę.
- O-okay…
Gdy po
parunastu minutach wróciłem do pokoju zauważyłem, że Danny zasnął, a April
nadal leżał markotny.
- Proszę skarbie. – Podałem mu
butelkę.
Odebrał ją
ode mnie bez słowa i zaczął pić. Sam również zjadłem swoją kolację, a potem
zaniosłem brata do jego pokoju.
- Wszystko w porządku April? – Zapytałem
zabierając od niego butelkę.
- Tak…
- Mm… Okay, śpij dobrze. – Powiedziałem
całując go w czółko i gasząc światło.
Zasnąłem
niemal od razu, gdy przyłożyłem głowę na poduszkę.
Obudziło mnie
ciche miauczenie. Spojrzałem na zegarek. Było po trzeciej nad ranem. Podniosłem
się z łóżka i podszedłem do Aprila. Mały wiercił się i miauczał, co po chwilę.
- Hej, April, obudź się. – Szepnąłem
głaszcząc go lekko.
- Mm…
- April. – Podniosłem go i
przytuliłem.
Byłem
zdziwiony jego zachowaniem, gdyż mimo moczenia się nie miewał koszmarów aż tak
strasznych by mnie obudzić. Zacząłem chodzić z nim po pokoju lekko kołysząc go
w ramionach. Chciałem by się uspokoił.
Gdy chłopiec
był już w miarę spokojny położyłem go do swojego łóżka. Resztę nocy na
szczęście przespał spokojnie.
Od rana April
chodził jakiś dziwnie przygaszony. Nie chciał za bardzo jeść, ani bawić się.
Nawet nie chciał oglądać bajek! Siedział na huśtawce w ogrodzie trzymając w
rączkach swojego pluszowego rekina. Wczoraj wieczorem myślałem, że to ze
zmęczenia, ale teraz zaczynałem się niepokoić.
- Danny? – Zagadnąłem brata. –
Może porozmawiałbyś z Aprilem? Bardzo cię lubi i może powie ci, o co chodzi?
- D-dobrze. – Zgodził się i wyszedł
na podwórko.
Sam stanąłem
przed oknem i obserwowałem przebieg rozmowy. Martwiłem się o mojego kotka i
chciałem wiedzieć, co się dzieje.
Gdy
siedziałem na huśtawce podszedł do mnie Danny. Nie zwracałem jednak na niego
uwagi. Siedziałem cicho przyglądając się mojemu rekinowi.
- H-hej
April czemu tu siedzisz całkiem sam?
Spojrzałem
na niego, po czym znów zająłem się moim rekinem.
- C-coś
się s-stało?
Nadal nic
nie odpowiedziałem. Danny próbował jeszcze chwilę, po czym westchnął i wrócił
do domu. To nie tak, że chciałem być niemiły czy coś. Po prostu chciałem
się zachowywać tak jakby mnie nie było. Nie chciałem by mama Nicka znów
krzyczała, a Nick się denerwował. A gdy nic nie mówiłem i nie kręciłem się po
domu miałem wrażenie, że pani jest spokojniejsza. Dlatego bujałem się powoli na
huśtawce patrząc w niebo. W górze latały ptaszki. Od czasu do czasu widziałem
płatki kwiatów albo listki.
- April!
Spojrzałem
w stronę ganku. Stał tam Nick.
- Chodź,
naszykowałem dla ciebie serek. Zjesz i pobawisz sie teraz w domu.
Grzecznie
ruszyłem do domu. Minąłem Nicka bez słowa i grzecznie usiadłem w kuchni przy
stole. Szybko zjadłem serek nic nie mówiąc. Mama Nicka przyglądała mi się, po czym
uśmiechnęła z wyższością. Odezwała się do Nicka.
- Nick
mam dla ciebie niespodziankę. Wczoraj popołudniu wpadłam na Fionę. Zaprosiłam
ją do nas. Wiesz wydaje mi się, że dobrze by było jakbyście porozmawiali i
spędzili razem czas. Dalej nie rozumiem jak mogłeś z nią zerwać. Przecież to
taka cudowna dziewczyna.
- Ale
mamo! Ja nie chcę się z nią spotykać. Skąd ci w ogóle ten głupi pomysł
przyszedł do głowy? – Zapytał Nick stając za mną by związać moje włoski.
Rosły
naprawdę szybko!
- Skarbie
zrozum masz już dwadzieścia jeden lat. Powinieneś pomyśleć o poważnym związku.
Małżeństwie, dzieciach. Chcę być babcią, wiesz?
Nick
westchnął ciężko czochrając mnie po głowie.
- Nie pozwolisz
mi sam wybrać sobie osoby, z którą będę chciał być? I może niekoniecznie z
kobietą?
- Och,
ale możesz, chociaż się raz z nią spotkać. Tylko dobrze by było gdyby… -
Popatrzyła na mnie nieprzyjemnie. – Ten twój kot nie powinien plątać się w tedy
pod nogami.
Słysząc
to od razu wstałem i ruszyłem na piętno. Tam poszedłem do pokoju Nicka i
położyłem się na swoje łóżko. Po chwili w pokoju pojawił się Nick.
- April? Czemu
się nie bawisz? Wszystko dobrze?
Kiwnąłem
tylko głową. Nick przyglądał mi się. Najwyraźniej zdziwiony tym, że się nie
odzywam.
- No
dobrze powiedzmy, że ci wierzę. Idę wziąć prysznic przed tym całym spotkaniem.
A ty się tu grzecznie pobaw albo pooglądaj bajki. – Powiedział całując mnie w
czubek głowy i wychodząc z pokoju.
Zastanowiłem
się przez chwilę. Mama Nicka ciągle mówiła, że zmarnuję życie Nickowi. Nie do
końca rozumiałem, o co jej chodzi. Ale na pewno nic nie chciałem Nickowi zmarnować.
Więc po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że najlepiej by było gdybym,
tak jak mówiła pani, zniknął i nie pokazywał się na dole, gdy przyjdzie pani Fiona.
Przebrałem
się. Ubrałem spodenki, które ostatnio sobie wybrałem w sklepie, w ładnym, zielonym
kolorze. Do tego taką ładną luźną koszulkę i sweterek. Ubrałem jeszcze moje
buciki wziąłem rekina i ruszyłem w stronę schodów. Zajrzałem jeszcze do pokoju
Danny’ego, ale chłopiec bawił się swoimi nowymi autkami.
Na dole w
kuchni kręciła się mama Nicka. Spojrzałem na nią niepewnie.
- Wychodzisz
futrzaku? Cudownie. Nie pojawiaj mi się tu za wcześnie. Chcę by Nick zaczął
wreszcie się z kimś spotykać, a nie tobą zajmować cały czas.
Spuściłem
tylko głowę i wyszedłem cicho. Na zewnątrz rozejrzałem się jeszcze uważnie,
po czym przypominając sobie jak jechaliśmy do Mickey’a i Gabriela razem z
Nickiem, ruszyłem w tamtą stronę. Mijający ludzie przyglądali mi się, niektórzy
chcieli do mnie zagadać, ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Przynajmniej
starałem się. W pewnym momencie zatrzymała mnie jakaś pani z wózkiem.
- Kociaku,
co tu robisz? Gdzie twoi rodzice albo opiekun? – Zapytała.
Widziałem
jak uważnie mnie obserwuje. Nietrudno było się domyśleć ze będzie chciała mnie
odprowadzić do domu.
- Ja idę
sobie na spacer. A mój opiekun wie, że wyszedłem – Powiedziałem starając się
nie pokazać nic po sobie.
Po
chwili, gdy pani najmniej się spodziewała, ruszyłem biegiem w dalszą drogę. W
ten sposób niedługo później byłem już pod domem Mickey’a. Zapukałem do drzwi, ale
nikt nie otworzył. Spróbowałem sięgnąć dzwonka. No i za którymś razem udało mi
się! Ale wciąż nikt nie otwierał. Postanowiłem, więc poczekać pod drzwiami
razem z moim rekinem.
Minęło
sporo czasu. Zdążyłem przysnąć nim usłyszałem czyjeś kroki. Otworzyłem i przetarłem
oczy.
- April?!
– Mickey od razu pojawił się obok mnie i zaczął przyglądać uważnie.
Gdy
obejrzał mnie całego odetchnął i powiedział do Gabriela.
- Nic mu
nie jest.
- A co
miało być? – Zapytałem zdziwiony.
- Nic
kociaku. Gdzie Nick?
Czym
prędzej zacząłem się zastanawiać nad odpowiedzią.
- On…
Pojechał do sklepu. Tu niedaleko. Powiedział bym tu na was poczekał i zrobił
niespodziankę.
Mickey
spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie, po czym odwrócił się do brązowowłosego i
powiedział mu coś na ucho. Następnie wrócił do mnie. Wziął mnie na ręce i
zabrał do domu. Tam posadził mnie w kuchni przy stole.
- April
próbowałeś już pizzy?
Spojrzałem
na niego zaskoczony.
- Co?
- Czyli,
że nie. – Powiedział rozbawiony białowłosy, po czym zaczął rozpakowywać zakupy
by na samym końcu wyjąć takie duże okrągłe coś.
Na to
Położył ketchup, pieczarki, ser, szynkę i cebule.
- Fuj!
- Spokojnie,
gdy się upiecze na pewno ci zasmakuje.
Po
wstawieniu pizzy do piekarnika usiadł ze mną w salonie. Wspólnie pooglądaliśmy
bajki, a gdy pizza była gotowa zabrał mnie z powrotem do kuchni. Gabriel poszedł
z nami i już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. Dostałem
trójkątny kawałek pizzy. Spróbowałem jej niepewnie.
- Mniam!
Oboje
uśmiechnęli się do mnie. Po skończonym posiłku chciałem iść dalej oglądać bajki,
ale wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Gabriel poszedł otworzyć, a po chwili do
moich uszu doszedł głos Nicka.
-
Naprawdę tu jest?!
Po chwili
pojawił się w kuchni, a gdy tylko wyczułem, że jest naprawdę zły schowałem się
niepewnie za Mickey’m.
- April,
nie chowaj się. Narozrabiałeś i teraz musisz przeprosić, i wysłuchać Nicka.
Kiwnąłem
głową i stanąłem niepewnie naprzeciwko Nicka. Mężczyzna podniósł rękę jakby
chciał mnie uderzyć. Zamknąłem oczy, ale zamiast bólu poczułem, że jestem
przytulony.
- Ty
niemądry kocie. Wiesz jak się martwiłem?
Odsunął
się ode mnie trochę.
- Co ci
przyszło do tej rudej główki by uciekać z domu?
Nic nie
powiedziałem. Nick czekał cierpliwie na odpowiedź, ale ja nie miałem zamiaru
się odzywać.
- April
znów? Dlaczego się nie odzywasz? Od rana nie powiedziałeś ani słowa. Możesz mi
powiedzieć, co sie dzieję? Myślisz, że twoje zachowanie mnie nie martwi? Że się
nie martwiłem, gdy zniknąłeś? To teraz takie sytuacje będą czymś normalnym?
Masz zamiar tak robić częściej? Bo jeśli tak to ja mam już dość po tych
dwóch razach!
Spojrzałem
na niego przestraszony, po czym rzuciłem się w jego ramiona.
- Nie
oddawaj mnie! Nie wyrzucaj! Już będę grzecznym kotkiem tylko mnie nie oddawaj!
Ja po prostu chciałem być grzeczny i nie denerwować twojej mamy. Byście się nie
sprzeczali. I nie chciałem ci zmarnować życia! Nie wiem, co to znaczy, ale
twoja mama wciąż to powtarza! A ja nie chcę robić nic złego! – Zacząłem płakać przestraszony,
że Nick będzie chciał mnie oddać.
- Och,
skarbie. Czemu nie powiedziałeś, co cię martwi? Przecież możesz mi mówić o
takich rzeczach. Posłuchaj moja mama nie ma racji i nic mi nie zmarnujesz. Ona
się myli w wielu kwestiach. Wczoraj też nie powinna krzyczeć. Ale ona pewnych
rzeczy nie rozumie. – Wziął mnie na ręce, a ja przytuliłem się do jego szyi.
- Ale nie
oddasz mnie? Będę już grzeczny. Obiecuję. Nie chcę iść do nowego opiekuna. Inne
dzieci nie mają tak fajnych opiekunów jak ja. Nawet ich rodzice są nie fajni.
Bo oni nie kupują im tak często zabawek, nie dają im już mleczka, nie bawią się
z nimi i nie pozwalają spać w swoim łóżku, jeśli dzieci chcą. Ty jesteś
najlepszy.
Nick
zaśmiał się tylko rozbawiony.
- Nie
oddam, nie martw się, a teraz mój kotek przestaje płakać, dobrze? Podziękuj
Mickey’owi i Gabiemu, że dali ci obiadek i się z tobą pobawili.
Kiwnąłem
głową i dałem całusa psiakowi oraz brązowowłosemu w policzek.
-
Dziękuję! I przepraszam…
Mickey
poczochrał mnie po włosach.
- Nic się
nie stało. Ważne, że nic ci nie jest. Pamiętaj jednak by więcej nie znikać tak
Nickowi.
Kiwnąłem
głową. Grzecznie złapałem mojego właściciela za dłoń.
Gdy
wróciliśmy do domu Nick nie zwracając uwagi na swoją mamę poszedł ze mną na
górę. Rozebrał się aż został w samych spodniach. Wyglądał na zmęczonego. Więc
nie prosząc o pomoc ubrałem się w ciuchy, które mogłem nosić w domu i wdrapałem
się na łóżko obok Nicka.
- Mogę
się… - Zamilkłem, gdy zobaczyłem, że blondyn śpi.
Domyśliłem
się, że to przeze mnie jest zmęczony. Bo byłem niedobry i uciekłem. Więc by go
nie obudzić postarałem się go przykryć kołdrą, po czym zwinąłem się w kłębek
obok niego i również zasnąłem.
W niektorych momentach April zachowuje sie jak dorosly czlowiek - czyli dialogi. Raz mowi jak na swoj wiek przystalo, raz jakby byl o wiele starszy. Nie moze wymowic prostych slow, ale za chwile ,,sprzeczac", ,,kosztowac". Skad on wie o takich rzeczach? Lepiej by bylo klocic sie, bo tak mowia najczesciej male dzieci.
OdpowiedzUsuńNastepne, co mnie dziwi (zaraz bedzie oczywiscie, ze jestem chamski, ze cos mi ciagle nie pasuje, oczywiscie...) to, to, ze April zachowuje sie troche jak dziewczynka - rozowy bandaz. Rozumiem, ze to dziecko, ale opowiadanie poza tym juz jest nalukrowane.
3 - Kiedy Nick gdzies idzie, cos zawsze sie dzieje. Nie ma momentu, zeby nie trafil do pielegniarki lub ktos go nie zaczepil - przeciez to normalny dzieciak... badz kot. Cokolwiek.
Chester mnie zaciekawil tak samo jak Danny. Mam nadzieje na wiecej wzmianek o nich.
Pozdrawiam
PS - Jezeli juz niektore rozdzialy maja tytuly, np. 4 mial, to dobrze, by bylo gdyby ten tez mial. Np. ,,Kudlaty kolega".
Hmm komentarz wcale nie chamski ~~ uważam że mimo iż zawsze wytykasz błędy chamsko tego nie robisz ;) po prostu robisz to CZĘSTO ;)
Usuńco do braku tytułu to to dlatego, że byłam w pracy i nie miałam jak go wymyślić ale już to nadrabiam ;)
Co do Aprila i tego, że nie raz jak by nie do końca do wieku mówi to mój błąd bo miałam problemy by pisać ciągle jako dziecko :P
Wiem że jest on trochę jak dziewczyna ale to się raczej nie zmieni do końca opowiadania- ALE w następnym opowiadaniu bohater na 100% nie będzie słodką sierotą i typowym ukesiem :P
Wiem również, że sporo w tym cukru ale miało tak być.....znaczy chyba nam się wsypała cała cukierniczka do tego opka ale trudno w następnym tego nie będzie :D
Pozdrawiam OfeliaRose
Hmm..spodziewałam się jakiegoś solidnego hejta od Damiana, ale jakoś się nie doczekałam. No cóż..
UsuńWięc teraz ja wtrącę swoje "trzy grosze".
Kuro, Ofelio- miałam dość Waszej twórczości już po "On The Hay". Przez to opowiadanie staram się jakoś przebrnąć, ale mi to zupełnie nie wychodzi. Jak dla mnie wszystko ocieka różem, cukrem i wszelkimi innymi słodkościami (nie żebym takich klimatów nie lubiła, aczkolwiek co za dużo to nie zdrowo), a mpregi są jak dla mnie odpychające, wręcz ohydne.
Tutaj niby fabuła inna, niby bohaterowie też, ale ocieka to pewnego rodzaju monotonią (porównując do pierwszego dzieła).
Po jakimś czasie ludziom się to znudzi i będą chcieli czegoś świeżego, a jeśli chcecie utrzymać blog w dobrej kondycji będziecie musiały pokazać swą twórczość od zupełnie innej strony. Z mojego (nie małego już) doświadczenia w kwestii blogowania wiem, iż u nie wielu osób pojawia się jakaś nowość. Łatwo jest na pewno napisać 10 jakiś opowiadań o podobnym schemacie niż jedno pokazujące wszystko od zupełnie innej strony. Jeśli jednak wpadniecie na jakiś fajny pomysł, a styl Waszego pisania będzie dobry to znajdą się też nowi fani, a starzy zostaną jeśli im się to spodoba (w sumie wiadomo, że z każdym kolejnym opowiadaniem będą czekali na coś różniącego się od Waszych dotychczasowych prac, a gdy coś takiego się tu pokażę będzie dla nich milutkim zaskoczeniem).
Wracając jednak do komentarzy naszego "kolegi" to nie radzę brać sobie ich mocno do serca, ale przysiąść i pomyśleć nad nimi i na tej podstawie stwierdzić co powinno zostać zrewolucjonizowane, nie ważne czy krytyka ta będzie konstruktywna w większym lub mniejszym stopniu.
Pozdrawiam i mimo, iż "My Lovely Kitty" zupełnie nie wpasowało się w moje gusta (tak samo jak poprzednik) życzę Wam ogromu weny.
Crystal
Przepraszam też za wszelkiego rodzaju błędy stylistyczne i liczne powtórzenia, których nie powinno tak na prawdę być, a które niestety się pokazały w tymże komentarzu.
Słodkie że ach ale lubię to bo poprawia mi humor :-)
OdpowiedzUsuńKawaiiiii!!!
OdpowiedzUsuńSłodki rozdział. Nie mogę się doczekać, aż April będzie dużo, wtedy się zacznie. Pozdrawiam i czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo sodko i uroczo ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że April ma takiego obrońcę i opiekuna w osobie Nicka. Bo pomimo, że był prezentem dla niego to Nick jako opiekun sprawdza się bardzo dobrze ;)
Postać Chestera bardzo mi się spodobała i jest całkowicie inna niż postać Aprila. Szkoda, że taki mały psiak ma takie złe doświadczenia. Oby ten aktualny opiekun okazał się tym właściwym ;)
Pozdrawiam
Tak słooooooooooodko :D Opowiadanie zdecydowanie nie jest w klimacie, w którym się obracam. Wolę coś brutalniejszego, mocniejszego... ale uważam, że każdy człowiek potrzebuje czasem trochę "cukru" na oderwanie się od brudów realnego świata. Właściwie w tym opku nie dzieje się za dużo. Jest spokojne i czytając, na pewno nikt nie dostanie zawału od nadmiaru emocji, co jest swoistym plusem np. po męczącym dniu w pracy. Wydaje się, że lubisz klimat, w jakim prowadzisz bloga, czyli uroczo i "różowo", więc nie wiem jakim cudem zainteresowałaś się moim blogiem, który jest utrzymany w kompletnie innym stylu (bardziej...hard?) :D Nagła zmiana zainteresowań? Może twoje następne opo będzie brutalniejsze? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadza się kochana. Nastepne opowiadanie będzie znacznie bardziej... hard.
UsuńA jeśli chodzi o zainteresowania to zawsze bardziej wolałam ostrzejsze klimaty, ale czasem trzeba zmian.
Mimo wszystko cały czas namawiam moją współautrkę na kontrowersyjne zwroty akcji.
To opowiadanie nie jest do końca kolorowe o czym będzie można się przekonać nadal śledząc nasze wpisy.
Dziękuję ci że do nas zaglądnęłaś.
Pozdrawiam, Kuro
Witam,
OdpowiedzUsuńsłodki, uroczy, Nick bardzo dba o swojego małego kotka,och spotkanie z Chesterem i jego zębami nie należało do najprzyjemniejszych, ale może jeszcze się spotkają, matka Nicka mnie bardzo denerwuje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia