czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 11 "Dziadek?"

Dziękujemy za komentarze :)
OfeliaRose

Rozdział 11
 






Niedługo miały się skończyć lekcje, gdy nagle pojawiła się pani z sekretariatu.
- April?
- Tak? – Zapytałem niepewnie.
- Chodź ze mną. Pan dyrektor cię wzywa. – Powiedziała otwierając szerzej drzwi.
- Co zrobiłeś? – Zapytał cicho Emil.
- No właśnie nic. – Powiedziałem cicho i grzecznie poszedłem za panią.
Gdy byliśmy pod gabinetem pani zapukała do drzwi, po czym wepchnęła mnie lekko do środka. W środku zobaczyłem Nicka, więc od razu do niego podszedłem.
- Nick, wiesz, że wszystkim podoba się mój księżyc? I nie wiem, czemu musiałem tu przyjść, ale byłem grzeczny!
- Oczywiście, że byłeś. Chciałem tylko z tobą porozmawiać. – Powiedział pan dyrektor z miłym uśmiechem.
- Aha. Dobrze.
Usiadłem grzecznie i spojrzałem niepewnie na pana dyrektora.
- Posłuchaj skarbie, przejrzałem twoje dokumenty, porozmawiałem z twoim opiekunem i wszystko się zgadza. Jesteś moim wnukiem. Moim mężem jest kotołak. Nasz syn jakiś czas temu miał... przyjaciółkę, która urodziła małego kociaka, ale go oddała. Szukaliśmy cię razem z dziadkiem, ale zostałeś adoptowany. Dopiero dzisiaj wszystko się zmieniło. Kiedy zobaczyłem cię na korytarzu.
Byłem zdziwiony. Spojrzałem na Nicka.
- To prawda, Nick? To mój… eee…?
- Dziadek słoneczko. To twój dziadek.
- Aha. To miło.
- Jako iż jestem twoim dziadkiem pomyślałem, że mógłbyś zamieszkać ze mną i dziadkiem Jeremy’m.
Byłem naprawdę zdziwiony. „ A co z Nickiem?” Spojrzałem w jego stronę.
- Posłuchaj kociaku, jeśli będziesz chciał to nie widzę problemu.
Na początku od razu chciałem zaprzeczyć, ale przerwał mi dziadek.
- Nie odpowiadaj od razu. Jutro zabiorę cię do siebie i poznasz swojego drugiego dziadka, dobrze?
Kiwnąłem niepewnie głową i usiadłem na kolanach Nicka by się do niego przytulić. Mężczyzna objął mnie i wstał z krzesła.
- Pozwoli pan, że wezmę dziś Aprila wcześniej do domu.
- Tak, tak. To do zobaczenia jutro, kociaku.
Spojrzałem niepewnie na mężczyznę
- Do widzenia.



Gdy siedzieliśmy już aucie odezwałem się cicho.
- Nick?
- Słucham? Nie musisz się niczym przejmować. Jeśli będziesz chciał zamieszkać ze swoją rodziną to nie widzę problemu.
- To my nie jesteśmy rodziną? – Zapytałem zdziwiony.
- Jesteśmy, ale nie taką jak ty i twoi dziadkowie. To oni są twoją prawdziwą rodziną. – Powiedział, po czym skupił się na drodze.
Wieczorem przyszedł do mnie do pokoju z kubkiem mleka dla mnie i książką. Przeczytał mi ją, a potem został ze mną dopóki nie zasnąłem. 



- Dobrze się czujesz? – Zapytał pan dyre… znaczy… mój dziadek, gdy jechaliśmy do niego do domu.
- Tak, czuję się dobrze. Lubię jeździć samochodem. Zwykle jak jeździmy razem z Nickiem to słuchamy mojej płyty.
- Tak? A jaka to płyta?
- Piosenki z bajek Disney’a. Mickey mi ją dał. – Powiedziałem z uśmiechem.
- Ach, Mickey. Twój opiekun i mąż Mickey’ego się przyjaźnią?
- Tak, Nick i Gabriel to przyjaciele. Czasem spędzamy z nimi czas. A teraz Mickey czeka na szczeniaczka, bo jest w ciąży. Mickey mówił, że będę mógł się bawić ze szczeniaczkiem jak się już urodzi.
- Och, rozumiem. To miło. – Powiedział, a ja byłem zadowolony, że mnie słucha.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do ładnego ogrodu, a z niego do dużego, jednorodzinnego domku. Drzwi otworzył nam kot. Znaczy, mój dziadek. Patrząc na niego mogłem powiedzieć, że jesteśmy podobni. Miał włoski i oczy takie jak ja.
- Och, jesteście wreszcie! Bardzo się cieszę, że cię widzę, skarbie. Tak bardzo chciałem cię zobaczyć na własne oczy. – Powiedział z uśmiechem i delikatnie mnie przytulił.
Bardzo ładnie pachniał. Cynamonem, ciepłem i jakby wiosną. Przytuliłem się do niego niepewnie, a on podniósł mnie do góry. W środku dziadek pomógł mi się rozebrać i zabrał mnie do łazienki. Umyłem rączki, po czym poszliśmy do kuchni.
- Zaraz dostaniecie obiad. Potem, jeśli będziesz chciał będziemy mogli się pobawić. – Powiedział dziadek stawiając przede mną i dziadkiem Benem talerze z pierogami. – Mam nadzieję, że będą ci smakować. To są…
- Pierogi, ale czy są z mięskiem? Bo Nick ostatnio dał mi z jagodami, ale słyszałem, że mogą być też z mięskiem jak pyzy. Ciągle mówi, że muszę jeść mięsko rybki, warzywa i owoce by urosnąć.
- Tak, tak są z mięskiem. A czy ty mi nie mówiłeś czegoś innego? – Zapytał zły dziadka. – Że mały jest nieszczęśliwy ze swoim właścicielem?
- Powiedziałem to, bo wiedziałem, że inaczej nie chciałbyś przekonywać małego by został z nami.
- Oczywiście, że nie będę go przekonywać! Ale to nie rozmowa na teraz. – Powiedział i spojrzał na mnie. – Och, już kończysz?
- Tak, zwykle staram się ładnie jeść, bo wtedy Nick jest zadowolony i daje mi całusa w policzek i mnie chwali. Pochwalę mu się jak ładnie zjadłem jak przyjedzie po mnie. Przedwczoraj byliśmy w galerii i Nick pozwolił mi sobie wybrać łańcuszek i księżyc, jaki tylko chciałem. Wybrałem sobie taki. – Pokazałem swój wisiorek.
- Śliczny. No dobrze… Skoro skończyłeś to chodź, pokażę ci mój dawny pokój zabaw. Jestem pewny, że ci się spodoba.
Kiwnąłem głową.
- A dziadek Ben przyjdzie się z nami bawić?
- Tak, ale dopiero jak zje obiad i skończy pracować. Bo zwykle zaraz po obiedzie pracuje. Uzupełnia różne papiery i takie tam. Ale na pewno potem do nas dołączy.
Faktycznie zdążyliśmy z dziadkiem tylko raz zagrać w chińczyka, gdy pojawił się dziadek Ben. Pokazali mi szafę ze strojami. Przebrałem się za kowboja, strażaka, lekarza, pielęgniarkę i…
- Ojej! Ha, ha, ha! Mamy księżniczkę.
Uśmiechnąłem się.
- Ładnie?
- Bardzo, a teraz przebieraj się, pokażemy ci jeszcze kilka fajnych rzeczy, które możesz tu znaleźć.
Bawiliśmy się w sklep, szpital, dom, ale po pewnym czasie poczułem się zmęczony. Chciałem spać, ale gdy dziadek Ben zaproponował żebym położył się w pokoju na łóżku, odmówiłem.
- Nie. Chcę by Nick już po mnie przyjechał. Fajnie się bawiło, ale lubię zasypiać, gdy jest ze mną Nick. Raz, gdy miałem zostać u Mickey’ego i Gabriela miałem zły sen! I Nick przyjechał do mnie w nocy, mimo że był zmęczony. – Powiedziałem przejęty.
- W porządku. Dziadek Ben zadzwoni po twojego opiekuna. – Powiedział dziadek zabierając mnie do kuchni.





            Po wysłaniu Aprila do dziadków nie mogłem usiedzieć w domu, więc pojechałem do Mickey’ego i Gabriela.
- Nick? – Zdziwił się Mickey otwierając mi drzwi. – Coś się stało?
- Nie… A właściwie to tak. Mogę wejść? – Zapytałem z nadzieją.
- Tak, tak oczywiście. – Powiedział wpuszczając mnie do środka.
                Przeszliśmy do salonu.
- Wybacz, ale Gabriela nie ma. – Uśmiechnął się przepraszająco. – Ale mam nadzieję, że ja również będę mógł ci pomóc. Więc? Co się stało?
- Boję się, że nie uwierzysz jak ci powiem.
- No gadajże już! – Niecierpliwił się.
- Okazało się, że dyrektor w szkole Aprila to również jego dziadek. – Powiedziałem obserwując reakcję Mickey’ego.
 - Nabijasz się ze mnie, prawda? – Zapytał po chwili. – Musisz się ze mnie nabijać. Przecież nie wiadomo, kto jest rodziną Aprila! Wziąłem go ze schroniska!
- Tak, ale dyrektor stwierdził, że mały wygląda tak samo jak jego syn i mąż. Powiedział, że April jest synem jego pierworodnego. – Wyjaśniłem.
- To jak znalazł się w schronisku?
- Podobno jego syn zrobił dziecko jakiejś lasce, a ta oddała kotka do schroniska zanim dyrektor zdążył cokolwiek zrobić. Przeglądał również dokumenty Aprila i podobno wszystko się zgadza. Miejsce urodzenia, data, grupa krwi i przede wszystkim jego wiek.
- No to grubo… - Mruknął Mickey. – Gdzie teraz jest April?
- Ben zabrał go do siebie by poznał swojego drugiego dziadka. – Westchnąłem opierając się o kanapę. – Dyrek powiedział, że chce by April zamieszkał z nimi. – Dodałem ciszej.
- Co!? Nie może!
- Niestety teraz wszystko zależy od Aprila. Ben chce by to on zdecydował.
                Mickey westchnął i usiadł obok mnie.
- Nie martw się. Jestem pewny, że wybierze ciebie. – Położył mi rękę na ramieniu.
- Dzięki. – Uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. – A powiedz, jak tam twój szczeniak?
                Biały rozpromienił się.
- Dobrze! Dziękuję. Ostatnio mam coraz większy apetyt i boję się, że po ciąży zostanie mi parę kilo nadwagi… - Mruknął.
- Żartujesz? I tak zawsze wyglądałeś jakbyś miał niedowagę, a martwisz się kilkoma kilo!
                Mickey zaśmiał się serdecznie.
- Masz rację. – Powiedział i pogłaska się po brzuchu.
- Zrobił się twardy odkąd zaszedłem w ciążę. Dzięki temu wiem, że noszę w sobie mojego małego pieseczka. – Powiedział i zaśmiał się.
- Aaron, tak?
- Dokładnie. A właśnie! Mam do ciebie ogromną prośbę.
- Słucham?
- Razem z Gabrielem chcielibyśmy cię prosić byś został ojcem chrzestnym Aarona.
                Spojrzałem na niego lekko zaskoczony.
- Ja? – Zapytałem jak głupi.
- Tak ty. – Zaśmiał się Mickey.
                Zastanowiłem się chwilę, po czym uśmiechnąłem się i powiedziałem.
- Z wielką przyjemnością.
                Mickey również się uśmiechnął i przytulił mnie. Nagle jednak rozdzwonił się mój telefon.
- Przepraszam. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się przepraszająco do białego.
- Spokojnie, odbierz, a ja pójdę zrobić sobie herbatki. – Powiedział i poszedł do kuchni.
                Z westchnieniem wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił dyrektor Ben.
- Tak, słucham? – Odebrałem.
- Witam. – Przywitał się dyrektor. – Dzwonię, ponieważ April chce już wracać do domu.
- Już? – Zdziwiłem się.
- Tak… Mały się zmęczył, ale nie chciał położyć się u nas. Zażyczył sobie Nicka.
- Och… Rozumiem. W takim razie zaraz po niego przyjadę tylko proszę podać mi swój adres.
                Mężczyzna podyktować mi swój adres zamieszkania i rozłączył się. Schowałem telefon i poszedłem do kuchni.
- Mickey? Muszę jechać odebrać Aprila od dziadków.
- Nie ma sprawy. – Powiedział odkładając kubek z herbatą na stół. – Jedź po niego i nie przejmuj się więcej. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. – Posłał mi uśmiech.
- Dzięki Mickey. Jesteś wielki.




                Pół godziny później zaparkowałem na małym parkingu przed domem jednorodzinnym. Wyszedłem z auta i podszedłem do furtki, gdzie zadzwoniłem na domofon.
- Halo?
- Z tej strony Nickolas Wood. Przyjechałem po Aprila.
- A tak, tak. Zapraszam do środka.
                 Po chwili usłyszałem charakterystyczne brzęczenie oznajmiające otworzenie się furtki. Wszedłem do ogródka przed domem. Przeszedłem po wyłożonym czerwoną kostką chodniku do drzwi wejściowych i zapukałem kołatką do drzwi. Otworzył mi… kot. Zamurowało mnie, ponieważ z twarzy wyglądał zupełnie jak April.
- Dzień dobry! – Przywitał się mężczyzna z szerokim uśmiechem. – Cieszę się, że mogę pana poznać! – Podał mi dłoń.
                Odwzajemniłem gest i również się uśmiechnąłem.
- Mi również miło.
- Proszę niech pan wejdzie. – Zaprosił mnie do środka. – Ach! Gdzie moje maniery! Mam na imię Jeremy.
- Nick.
- April cały czas o panu wspomina. – Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie siedział rudzielec wraz ze swoim dziadkiem.
- Nick! – Wykrzyknął April podbiegając do mnie.
- Cześć. – Zaśmiałem się podnosząc go do góry. – Jak ci się podobało u dziadków?
- Było super! Bawiliśmy się w przebieranki, a na obiad dziadek Jeremy dał mi pierogi z mięskiem.
- Och, no to bardzo się cieszę. – Powiedziałem stawiając go z powrotem na podłodze. – Mam nadzieję, że był grzeczny. – Zwróciłem się do mężczyzn.
- Ależ oczywiście! – Odezwał się Jeremy. – Był grzeczny jak aniołek.
- To dobrze. Myślę, że będziemy się zbierać…
- Ale proszę, zostańcie jeszcze na kawę. – Poprosił Jeremy. – Chciałbym spędzić jeszcze trochę czasu ze swoim wnuczkiem. W końcu nie wiadomo, kiedy znów go zobaczę. – Powiedział i pogłaskał Aprila po jego loczkach tak bardzo podobnych do jego.
- Kochanie przecież… - Zaczął Ben, ale Jeremy zaraz mu przerwał.
- Nie Ben. Nie zgadzam się. – Powiedział ostro, ale zaraz złagodniał i podszedł do swojego męża. – Skarbie wiem, że chciałbyś by mały mieszkał z nami, ale nie widzisz, jaki jest szczęśliwy ze swoim opiekunem?
                Starszy mężczyzna westchnął głośno i pocałował dłoń kota.
- Masz rację. Wybacz Nick. – Zwrócił się do mnie. – Nie powinienem był stawiać cię w takiej sytuacji.
                 Uśmiechnąłem się lekko.
- Nic nie szkodzi. Pana zachowanie było całkowicie zrozumiałe. W końcu odnalazł pan wnuka. – Zerknąłem na Aprila. – Nie mam także zamiaru utrudniać wam kontaktów z nim.
- Dziękujemy. – Odezwał się Jeremy. – Nawet nie wiesz ile to dla nas znaczy. Po stracie syna wiedza, że gdzieś jest nasz wnuczek była dla nas wszystkim.
- Co się z nim stało? – Zapytałem, choć nie byłem pewny czy powinienem.
- Siedzi w więzieniu. – Powiedział Ben i zerknął na Jeremy’ego. – Skazali go za napad.
- Przykro mi.
- Spokojnie. Sądzę, że masz prawo wiedzieć. To, co? Zostaniecie na kawę?
                Zerknąłem na Aprila.
- Chcesz zostać jeszcze u dziadków? – Zapytałem przeczesując jego włoski.
- Tak! Czy dziadek Jeremy może dać mi jeszcze jedno ciasteczko? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Tak, może. A ja, jeśli można to poproszę kawę z mlekiem.
- Oczywiście. – Uśmiechnął się, Jeremy. – Proszę, usiądź koło Bena.
                Zająłem wskazane miejsce.
- Ma pan wspaniałego męża. – Powiedziałem zwracając się do dyrektora.
- Tak. Jeremy to najlepsze, co mi się w życiu trafiło. – Spojrzał na męża wzrokiem pełnym miłości.
- Jednak jedno nie daje mi spokoju, lecz nie wiem czy mogę zapytać.
- Pytaj śmiało. W końcu teraz jesteśmy rodziną.
- Jeremy jest dość młody jak na dziadka.
- Tak, to prawda. Ma dopiero siedem lat. Stosunkowo wcześnie zaszedł w ciążę.
- Siedem? Jest niewiele starszy od Mickey’ego. Różnica trzech lat.
- Ach, Mickey. Pamiętam go bardzo dobrze. To był nasz szkolny urwis. Jednak nikt nie mógł się na niego długo gniewać, bo był za słodki. A słyszałem, że teraz i on spodziewa się szczeniaka.
- Tak, to prawda. Sam mam być ojcem chrzestnym małego Aarona.
                Ben zaśmiał się serdecznie.
- Mickey zawsze był pomysłowy.





- Proszę, ciasteczko dla ciebie. – Powiedział dziadek Jeremy z uśmiechem.
Wziąłem je i pobiegłem do salonu. Tam od razu wskoczyłem na kolana Nicka.
- Uważaj słońce. – Powiedział przytrzymując mnie.
- Przepraszam. Chcesz spróbować? – Zapytałem podsuwając mu ciasteczko.
Nick uśmiechnął się tylko do mnie.
- Jedz sobie spokojnie.
Kiwnąłem głową i wgryzłem się w ciastko. „Mniam!” Zamruczałem zadowolony, na co Nick zachichotał.
- Rozumiem, że ci smakuje. A mam dla ciebie dobrą wiadomość. 
- Jaką? - Zapytałem podskakując podekscytowany.
- Will do mnie dzwonił i w sobotę pojedziemy do nich. Będziesz mógł pobawić się z Chesterem 
- A Fiodor będzie? – Zapytałem z nadzieją.
Nie znałem za dużo kociaków. A na pewno nie przyjaźniłem się z żadnym. 
- Tak, będzie. – Powiedział Nick z niezadowoloną miną.
Dalej nie lubił mojego przyjaciela.
- Fiodor jest miły. I mnie bronił jak mi dokuczali, i to przyjaciel Chestera. – Powiedziałem pewnie.
- Dobrze, dobrze. Ale pamiętaj, co ci mówiłem.
- Mm. – Kiwnąłem głową. – Zero buziaków.
Nick uśmiechnął się tylko i poczochrał mnie po włosach.
- Ale dziadkom można, prawda?
- Można. – Powiedział sadzając mnie obok siebie.
- April? – Spojrzałem na dziadka Bena, który uśmiechał się do mnie niepewnie. – Chcę cię o coś zapytać.
- Ben! Przecież powiedziałem ci…!
- Spokojnie skarbie. Po prostu chcę to usłyszeć od niego. – Powiedział i z powrotem odezwał się do mnie. – Chciałbyś zamieszkać ze mną i dziadkiem Jeremy’m, czy zostać z Nickiem?
Wiedziałem, że dziadek chciałby bym z nimi zamieszkał. Spojrzałem na Nicka. Uśmiechał się do mnie czekając spokojnie na moją odpowiedź. Wiedziałem, że zgodziłby się, ale ja nie chciałem. Równocześnie nie chciałem też sprawiać przykrości dziadkom. Zrobiło mi się przykro. Otworzyłem niepewnie usta, ale zamiast powiedzieć cokolwiek… rozpłakałem się.
- Kociaku, nie płacz. - Nick przytulił mnie, a ja od razu objąłem go wokół szyi ramionami. – Dlaczego płaczesz? Przecież nic się nie dzieje.
- Bo nie chcę by dziadkom było przykro. A ja nie chcę cię zostawiać, bo jesteś najlepszym opiekunem.
Nick pogłaskał mnie po głowie, ale ja nie mogłem przestać płakać.
- Nie chcę cię zostawiać. Bo kto będzie mnie przytulał jak będę miał zły sen i przecież jesteśmy rodziną, i kocham cię, i  będę smutny jak nie będę mógł z tobą mieszkać! – Po moich policzkach nadal płynęły łzy.
- Spokojnie April, nie będzie nam przykro skoro tak kochasz swojego opiekuna i nie chcesz go zostawiać to jest w porządku. Nie zabierzemy cię. – Powiedział dziadek z uśmiechem.
- Naprawdę? – Zapytałem pociągając nosem.
Nick dał mi całusa w policzek i przytulił mnie.
- Widzisz? No już, nie płacz kociaku. – Powiedział, a ja kiwnąłem głową i powycierałem policzki. – A z dziadkami będziesz się mógł widywać, kiedy będziesz chciał. No oczywiście, jeśli się zgodzą. Bo przez to zlecenie w pracy, które wykonuję, ciężko mi będzie cię odbierać. Z  początku myślałem by poprosić Mickey’ego i Gabriela, ale wydaje mi się, że mógłbyś przychodzić do dziadków, a potem…
- Tak! Pewnie! Będę przychodził po Aprila, jeśli Ben będzie musiał zostać dłużej w szkole.
- A weekendy będziemy spędzać razem. Będziemy chodzić do kina czy gdzie tam będziesz chciał, dobrze?
Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem mocno Nicka. 
- Tak! Jesteś najlepszy!



- Nick szybciej!
Wreszcie nadeszła sobota i szliśmy właśnie do Willa i Chestera. Wsiedliśmy do windy. Wcisnąłem guzik z numerem trzynaście.
- Spokojnie, zaraz będziemy na górze. 
- Będę mógł się bawić z Chesterem i Fiodorem!
Gdy winda się zatrzymała od razu wyskoczyłem na korytarz i pobiegłem pod drzwi, które w tym samym momencie się otworzyły.
- April! – Chłopcy uśmiechnęli się i przytulili mnie.
Gdy Nick za mną stanął Chester odsunął się.
- Dzień dobry.
- Cześć Chester. Dzień dobry Fiodor.
Czarny zerknął na Nicka, prychnął i odszedł. Spojrzałem na Nicka zdziwiony, ale ten tylko wzruszył ramionami i wszedł ze mną do środka.
- Dzień dobry! – Powiedziałem z uśmiechem, gdy zauważyłem pana Willa. – Dziękuję panu, że zgodził się bym mógł przyjść pobawić się z Chesterem.
- Proszę bardzo. I przestań z tym panem. Możesz spokojnie mówić do mnie po imieniu. – Powiedział.
- Zgadzam się z tobą. Czuję się staro, gdy Chester mówi do mnie per pan. – Powiedział Nick, gdy usłyszał propozycję Willa.
Psiak pokiwał głową i pociągnął mnie za rękę.
- Niech sobie gadają, a my się będziemy bawić.
W pokoju, na łóżku siedział Fiodor, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Myślałem, że już nie zostawisz tego swojego właściciela. 
- Czemu? Nick rozmawia z Willem, a ja przyszedłem się z wami bawić. Ale wiesz nie musiałeś być taki nie miły dla Nicka!
- Nie lubię go. Jest twoim opiekunem! A to ja chcę nim…
- Fiodor! Weź się uspokój! Staram się ciebie zrozumieć, ale nie zapominaj, że April jest od nas młodszy o cztery miesiące, co oznacza, że pewnych rzeczy jeszcze nie rozumie. Więc odpuść sobie. Rudzielec przyszedł się z nami bawić, co nie?
Kiwnąłem głową.
- Tak. A czego nie rozumiem? O co cho…
- O nic. A teraz możemy się bawić. – Powiedział Chester.
Wyciągnął grę i przez kolejne pół godziny graliśmy w „Twistera”, a potem w „Monopoly”.
- Coś mi się wydaje, że April oszukuje. Za często wygrywa. – Powiedział Fiodor czochrając mnie po włosach. – Och, gdzie masz spinkę, którą ci dałem?
- W domu. Nick kupił mi wczoraj kilka nowych i chciałem je przymierzyć. Ładne? – Zapytałem z uśmiechem.
- Tak bardzo. – Przyznał Chester.
- Paskudne.
Spojrzałem zaskoczony na kota.
- Co?
- Są brzydkie, ale noś sobie jak chcesz.
Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale do pokoju wszedł Nick.
- Słońce, chcesz pić?
- Nie. – Pokręciłem smutny głową.
- Coś się stało?
- Bo Fiodor powiedział, że moje spineczki są paskudne! – Powiedziałem smutny.
Nick spojrzał zaskoczony na kota, po czym pogłaskał mnie po głowie.
- Jestem pewny, że nie chciał sprawić ci przykrości.
- Oczywiście, że nie! Po prostu pana nie lubię! Trzyma pan Aprila, a jak będzie starszy to będzie musiał z panem wziąć ślub by móc być dalej u pana! Bo inaczej pewnie się pan nie zgodzi być dłużej jego rodziną! Jest pan tak samo żałosny jak inni właściciele! Od Chestera Will pewnie też będzie tego wymagał.
- Zamknij się Fiodor i nie mieszaj w to Willa! On mi dał więcej niż ci wszyscy poprzedni właściciele razem wzięci, więc go nie obrażaj! Tak samo jak Nicka i Aprila! Ty pewnych rzeczy nie rozumiesz, bo wciąż mieszkasz z rodzicami, a twoje głupie zauroczenie tylko powoduje, że zachowujesz się idiotycznie! – Powiedział Chester zły.
Nie rozumiałem za bardzo sytuacji, ale jakoś Fiodor zaczął mnie irytować.
- Nie obrażaj go? A uważasz, że to w porządku, że każdy z zwierzołaków później…
- Ale to jest ich wybór! My decydujemy, czego chcemy! Kogo kochamy i z kim chcemy być! Nick nie mówi, że musimy być z właścicielami, a ty po prostu źle wybrałeś. Poza tym on jest za mały i pewnie nie wie, o co chodzi, a twoje zachowanie powoduje, że jest mu przykro!
- Ciekawe niby, czemu miałoby....?
- Nie lubię cię! Już cię nie lubię! Powiedziałeś, że moje spineczki są brzydkie, a to Nick je dla mnie wybrał! I… I jesteś niemiły dla Chestera i Willa, i cię nie lubię! – Krzyknąłem naprawdę zły.
Nie wiedziałem, o co tak naprawdę chodzi, ale wiedziałem, że jestem zły i koniec! Mój ogonek się na jeżył, a ja już nie chciałem się już bawić z Fiodorem. Nigdy więcej! Nigdy!





- Bardzo mi przykro, że tak wyszło. – Powiedział Will ze skruchą w głosie, gdy zbieraliśmy się z Aprilem do wyjścia.
- Przestań, to nie twoja wina, że tak wyszło.
- Tak, ale jednak Fiodor był pod moją opieką.
- Zapomnijmy o tym. W końcu to tylko dzieci. – Uśmiechnąłem się.
- Masz rację. – Odwzajemnił gest.
- Dziękujemy za gościnę i następnym razem zapraszamy do nas.
- Bardzo chętnie wpadniemy, prawda Chester?
- Tak! – Odezwał się chłopiec. – Nie smuć się już, April. – Powiedział podchodząc do rudzielca. – Ja uważam, że twoje spinki są piękne!
- Naprawdę? – Zapytał April odrobinę pocieszony.
- Naprawdę. Fiodor się nie zna. Następnym razem spotkamy się tylko we dwójkę.
- Dobrze! – Ucieszył się.
- Widzę, że nie będę musiał nawet do was dzwonić. – Zaśmiałem się. – No dobrze, pożegnaj się April i jedziemy do wujka w odwiedziny.
- Yay! – Wykrzyknął i szybko pożegnał się ze wszystkimi.
- Pa, pa! – Pomachał nam Chester.
                Odmachaliśmy i wsiedliśmy do windy, którą zjechaliśmy na parter. Zapakowałem Aprila do samochodu i zasiadłem za kierownicą. Na szczęście po drodze obyło się bez korków i w miarę szybko dojechaliśmy na miejsce.
- Wyskakuj. – Powiedziałem otwierając mu drzwi.
                Rudy wyskoczył z auta i od razu podbiegł pod domofon. Jednak nie był jeszcze na tyle wysoki by dosięgnąć do odpowiedniego guzika.
- Nick! Podnieś mnie!
- Już, już. – Powiedziałem podchodząc do niego i podnosząc go do góry.
                Mały z zadowoleniem wcisnął odpowiedni guzik.
- Zadowolony? – Zapytałem stawiając go na ziemi.
                Pokiwał głową z szerokim uśmiechem. Pokręciłem tylko głową i wpuściłem go do środka.
- Cześć, April! – Zawołał Mickey, gdy weszliśmy do mieszkania.
- Mickey! – Wykrzyknął kot i wskoczył w ramiona ukochanego wujka.
- Czuję się zazdrosny. – Powiedziałem z uśmiechem witając się z Gabrielem.
- Przyznam szczerze, że ja też.
                Zaśmialiśmy się obaj.
- Chodźcie do salonu. – Odezwał się biały. – Upiekłem ciasto.
- O, to ja bardzo chętnie spróbuję. – Powiedziałem od razu.
                Zawsze miałem słabość do wypieków Mickey’ego. Nie moja wina, że umiał piec lepiej niż moja mama.
- Wiedziałem, że się skusisz Nick.
- Jak ty mnie dobrze znasz.
                Każdy z nas dostał po dużym kawałku pysznego mazurka, lecz chyba najbardziej zadowolony był April. Mały po prostu kocha wszystko, co słodkie. Wsuwał ciasto aż mu się uszy trzęsły!
- Jedz wolniej April. – Upomniałem go. – Jeszcze się zadławisz.
- Przepraszam Nick, ale to jest takie dobre! – Powiedział z pełnymi ustami i uśmiechnął się.
                Zaśmialiśmy się wszyscy. Mały potrafił rozbroić każdego.
- Powiedz April, jak było u Chestera? – Zapytał nagle Mickey.
                Spiąłem się lekko na to pytanie i zerknąłem z niepokojem na kocurka. Mały zmarkotniał nagle.
- Ej, kicia, co się stało? – Zapytał biały obejmując kotka.
- No, bo u Chestera był też Fiodor i jak powiedziałem mu, że Nick kupił mi nowe spinki do włosów – wskazał na swoje włoski – to on powiedział, że one są paskudne! I zrobiło mi się przykro z tego powodu, bo mi się one bardzo podobają. Mówił też coś, że jak będę starszy to Nick będzie mnie zmuszał do ślubu z nim, bo inaczej nie będę mógł dalej z nim mieszkać. Nie wiem, o co mu chodziło, ale zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, bo pomyślałem sobie, że jak będę duży to Nick nie będzie mnie już chciał. – Wytłumaczył.
- Oj, April… - Przytulił go do siebie. – W jakim wieku jest Fiodor?
- Cztery miesiące starszy od Aprila. – Wtrąciłem się.
- Wiesz, myślę, że spodobałeś mu się.
- Naprawdę? – Zapytał April spoglądając białemu w oczy.
- Tak i sądzę, że teraz jest zazdrosny o Nicka, bo na pewno wie, że nie bez powodu trafiłeś do niego. – Spojrzał na mnie sugestywnie.
- Nie rozumiem.
- Zrozumiesz w swoim czasie kociaku. Jesteś jeszcze mały.
- Aha.
- No, ale teraz już się nie smuć i nie przejmuj Fiodorem, dobrze? Chodź dam ci soczku. – Powiedział i podniósł się z miejsca.
                April podreptał za psem do kuchni.
- Chyba masz konkurencję. – Odezwał się Gabriel.
- Słucham? – Zapytałem nie rozumiejąc.
- Fiodor. Jest twoim konkurentem o serce Aprila. Chociaż jego serduszko już pewnie w pełni jest oddane tobie.
- Wow… Gabriel to… słodkie. – Zaśmiałem się. – Chyba ciąża Mickey’ego wpłynęła również na ciebie.
- Na to wygląda. – Skrzywił się zabawnie. – Ale powiem ci, że April i tak będzie twój.
- Co masz na myśli?
- Nie trafił do ciebie przez przypadek nawet, jeśli tak się wydaje. Zazwyczaj zwierzołaki są z góry przypisane danym osobą.
- Chcesz mi przez to powiedzieć, że i tak prędzej czy później stworzymy z Aprilem parę, tak?
- Dokładnie.
- W sumie to… Nie zaskoczyłeś mnie. Już od jakiegoś czasu podejrzewałem, że tak będzie.
- No, czyli nie będziesz miał z tym problemu, prawda? Odrzucenie to dla zwierzaka największe nieszczęście. Pamiętaj, że on już dawno oddał ci swoje serce. Całe. Nie ważne czy już rozumie wszystkie aspekty życia czy nie. Oddał ci je. Pytanie czy ty będziesz potrafił oddać mu swoje, gdy przyjdzie na to pora.
                Wypowiedź Gabriela sprawił, że potem jeszcze długo kontemplowałem jego słowa. Czy będę w stanie oddać Aprilowi w całości moje serce?


                Tej nocy April długo nie mógł zasnąć. Siedziałem przy nim już drugą godzinę. Sam już byłem bardzo zmęczony. Próbowałem mu czytać bajki, jakoś ululać do snu, nawet zaimprowizować coś śpiewem! Ale niestety nic nie działało.
                Przetarłem twarz dłonią, drugą nie przestając delikatnie bujać Aprila. Miałem nadzieję, że pod wpływem delikatnego kołysania w końcu zaśnie. Ale nic z tego. Mały znów zaczął się wiercić i mruczeć pod nosem.
- April… No, co jest? Czemu nie chcesz zasnąć? – Zapytałem zmęczony.
- Nie mogę Nick! – Powiedział cichym głosem.
                Wiedziałem, że on również był bardzo zmęczony. Nie ma nic gorszego jak nie móc zasnąć.
- No dobra. – Mruknął podnosząc się z łóżka.
- Gdzie idziesz Nick? Nie zostawiaj mnie! – Zawołał płaczliwym głosem. – Nie chcę zostać tutaj sam.
- Spokojnie, nie zostawiam cię. – Nachyliłem się nad nim i zawijając w kołdrę podniosłem z łóżeczka. – Pójdziemy do mnie. Jest już późno, a nie mogę siedzieć przy tobie całą noc.
                Przeniosłem małego do swojego pokoju i położyłem do łóżka samemu kładąc się obok niego.
- Spróbuj zasnąć, słoneczko. – Pogłaskałem go po policzku.
- Ale nie zaśniesz przede mną?
- Obiecuję, że nie zasnę dopóki ty nie zaśniesz. – Powiedziałem nieprzestaną go głaskać.
                Trwałem tak jeszcze dwadzieścia minut zanim April w końcu zasnął. Odetchnąłem cicho i ułożyłem się wygodnie na poduszce. Ledwo dotknąłem policzkiem poduszki, a już zasnąłem.





Zmarszczyłem nos.  Czułem, że ktoś chucha  mi w uszko. No i słyszałem ciche… chrapanie? Otworzyłem oczy i zobaczyłem tors Nicka. Podniosłem ostrożnie głowę do góry i popatrzyłem na Nicka. Spał sobie spokojnie pochrapując. Zachichotałem. Kiedy lekko zaciągnął się powietrzem wydając śmieszny świst wybuchnąłem śmiechem. Nagle drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła mama Nicka.
- Co ty tu robisz, futrzaku? – Powiedziała zdenerwowana.
Podeszła do łóżka i wyciągnęła mnie z niego szarpiąc za ramię.
- Co ty sobie myślisz?! Nick zrobił ci pokój po to byś w nim spał, a nie w łóżku mojego syna. On jest dorosły i ma swoje życie! Nie potrzebuje ciebie!
Nick poruszył się i podniósł powoli. Widząc, że nie śpi nie potrafiłem już hamować łez. Bałem się zawsze, gdy jego mama na mnie krzyczała i teraz też tak było. Nick już chciał coś powiedzieć, ale jego mama znów krzyknęła.
- Myślisz, że seks też będzie uprawiał przy tobie?! Z tobą w łóżku?! Twoje niedoczekanie ty mały…!
- Zamknij się! Do cholery, zamknij się i wyjdź z mojego pokoju, mamo!
- Nick? Nie śpisz? I jak ty się do mnie odnosisz?
- Jak?! Tak jak zasługujesz! Jak możesz mówić tak obrzydliwe rzeczy do dziecka?! Wyjdź z mojego pokoju, a o twoim zachowaniu porozmawiam z ojcem! Mam dość tego jak traktujesz Aprila. Jak będzie trzeba to wynajmę mieszkanie w centrum i zabiorę stąd małego! A tobie nic do tego! A teraz wyjdź i zamknij za sobą drzwi!
Gdy za jego mamą zamknęły się drzwi Nick podszedł do mnie i podniósł do góry przytulając mocno.
- Nie płacz, kociaku. Słyszysz? No już. Ci… - Pocałował mnie delikatnie w czoło i zaczął kołysać delikatnie.
- Ona mnie szarpnęła i boli mnie rączka. I ja nie rozumiem, o co chodziło. O czym mówiła?
- Mówiła bardzo brzydkie rzeczy, o których przy małych dzieciach się nie mówi. Spróbuj o tym zapomnieć.
Kiwnąłem głową i znów przytuliłem się mocno. Nick położył mnie na łóżku dał całusa w policzek i włączył bajki.
- Idę do łazienki. Jak z niej wyjdę pójdziemy do ciebie wybrać ci ubrania. Potem zejdziemy na śniadanie, dobrze?
Kiwnąłem głową.
- A idziemy gdzieś potem?
Nick uśmiechnął się tylko.
- Zobaczysz.
Od razu się ożywiłem.
- Powiedz, powiedz, powiedz!
- Zobaczysz.




Po śniadaniu Nick uczesał mnie, ubrał ciepłą kurteczkę, czapkę i rękawiczki, i wsadził do auta. Jechaliśmy stosunkowo niedługo. Gdy w końcu się zatrzymaliśmy Nick wyjął mnie z auta i zaprowadził do… Właściwie nie wiem gdzie. Wiem tylko tyle, że zapłacił nam za wejście. Potem wyjął z torby, której wcześniej nie zauważyłem, takie dziwne buty. 
- Co to?
- To są łyżwy. Ostatnio, gdy nie widziałeś kupiłem ci je i teraz dzięki temu masz niespodziankę. A teraz chodź, pomogę ci je ubrać i wchodzimy na lodowisko. Dzisiaj będziesz się uczył jeździć po lodzie.
- Jeździć po lodzie? Ojej! Fajnie, dziękuję Nick!
Mężczyzna uśmiechnął się tylko. Pomógł mi ubrać łyżwy, po czym wziął mnie na ręce i wszedł na lód. Gdy stanąłem obok niego zachwiałem się, ale Nick mnie przytrzymał. 
- Spokojnie, trzymam cię. A teraz powoli rób to, co ja. Na razie patrz tyko na nasze stopy i naśladuj mnie.
Z początku szło mi to opornie, ale gdy wreszcie załapałem, o co chodzi, spodobało mi się! Uśmiechnąłem się do Nicka. 
- Rozumiem. Zobacz już umiem.
- Idzie ci coraz lepiej, a teraz patrz już na przód. Nie patrz pod nogi, po prostu jeźdź.
Tak zrobiłem. Zdarzało mi się zachwiać, ale tylko przez moment. Przez większość czasu naprawdę sobie radziłem. Aż wreszcie trzymając już tylko jedną dłoń Nicka zacząłem śmigać po lodzie.
- Jejku, nauczyłem się.
- Tak. Idzie ci coraz lepiej. Jak przyjdziemy tu jeszcze parę razy to na pewno będziesz sobie świetnie radził. A teraz chodź, trzeba sobie zrobić przerwę i odpocząć. Musisz coś zjeść. Zdejmiemy łyżwy i pojedziemy do jakiejś restauracji na obiad i lody, zgoda?
- Tak!
Naprawdę się cieszyłem, że Nick mnie tu zabrał. Bawiłem się świetnie! Po pysznym obiadku i deserze w drodze powrotnej zasnąłem. Gdy się przebudziłem byłem niesiony już przez Nicka na rękach. W drzwiach spotkaliśmy wujka.
- O, April śpi?
- Tak, miał dziś dzień pełen wrażeń. Uczyłem go jeździć na łyżwach. Poza tym mama go trochę dziś zdenerwowała, więc…
- W porządku, zanieś go do pokoju, oporządź, a później przyjdź do mojego gabinetu. Tam mi wszystko opowiesz.
Nick zabrał mnie do mojego pokoju tam mnie przebrał, a potem zaniósł do siebie do pokoju. Położył na łóżku i przykrył kołdrą. Gdy chciał już wyjść z pokoju odezwałem się cicho.
- Nick, wrócisz? 
- Tak skarbie. Idę porozmawiać z wujkiem. Spokojnie, za niedługo będę z powrotem. – Dał mi całusa w czoło, a ja uspokojony jego słowami zasnąłem od razu.


9 komentarzy:

  1. Coraz bardziej zaczynam nienawidzić mame Nicka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja chcę już dużego Aprila!!!! :'(
    Matka Nicka to wredna S*KA
    Kocham to opowiadanie... :''')

    OdpowiedzUsuń
  3. Fiodor coraz bardziej mi sie podoba, chyba nan slabosc do drugoplanowych postaci - do tego zlych postaci. No ale biedny jest zauroczony, nie ma nic gorszego od nieodwzajemnionych uczuc. Mam nadzieje, ze jeszcze sobie o nim poczytamy. Ciekawe skad on wie o tych slubach i innych rzeczach i jak April na nie zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Gdy dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do ładnego ogrodu, a z niego do dużego, jedno rodzinnego domku." - ,,jednorodzinnego"
    ,, Przed wczoraj byliśmy w galerii i Nick pozwolił mi sobie wybrać łańcuszek i księżyc, jaki tylko chciałem." - ,,przedwczoraj"
    ,, Powiedziałem obserwując reakcję, Mickey’ego." - tu chyba powinno byc bez przecinka
    ,, - Tak! Pewnie! Będę przychodził po April, jeśli Ben będzie musiał zostać dłużej w szkole." - ,,po Aprila"
    ,, Nie wiem, o co mu chodziło, ale zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro bo pomyślałem sobie, że jak będę duży to Nick nie będzie mnie już chciał. – Wytłumaczył." - przecinek przed ,,bo"
    ,, - Tak i sądzę, że teraz jest zazdrosny o Nicka, bo na pewno wie, że nie bez powodu trafiłeś do Nicka. – Spojrzał na mnie sugestywnie.- Nie rozumiem.- Zrozumiesz w sowim czasie kociaku. Jesteś jeszcze mały." - moze byc ,,...że nie bez powodu trafiłeś do niego." i ,,w swoim"
    ,, Zazwyczaj zwierzołaki są z góry przypisane danym osobą." - ,,dabym osobom". ,,Idę do sklepu z tą osobĄ" - ,,Te dokumenty są przypisane innym osobOM".
    ,, Wypowiedź Gabriela sprawił, że potem jeszcze długo kontemplowałem jego słowa." - ,,sprawiła"
    ,, - Obiecuję, że nie zasnę dopóki ty nie zaśniesz. – Powiedziałem nieprzestaną go głaskać.                Trwałem tak jeszcze dwadzieścia minut zanim April w końcu zasnął. Odetchnąłem cicho i ułożyłem się wygodnie na poduszce. Ledwo dotknąłem policzkiem poduszki, a już zasnąłem." - ,,nie przestając" i tu sie powtarza z ta poduszka, wiec lepiej brzmi ,,Ledwo dotknąłem jej policzkiem, a już zasnąłem".
    Jestem ciekae czy piszecie w Wordzie. Jezeli nie, to w nim jest latwiej, bo podkresla blednie napisane wyrazy, zdania. Albo moze je omijacie. Troche tego jest i zajelo mi wypisanie wszystkiego :p

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy April będzie duży już się nie nie mogę doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. April jest słodki cieszy mnie fakt ze kiciuś ma dziadków za rodzinę mimo że Nick jest wspaniałym opiekunem, nie wiadomo do jakiej podłości jest zdolna jeszcze matka Nicka! Opowiadanie jest super podoba mi się od samego początku czekam na kolejne rozdziały Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nick powinien się wyprowadzić od tej matki. Jest jakaś nienormalna. Dobrze, że ci dziadkowie tak szybko się poddali i nie walczyli o Aprila. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że dziadkowie Aprila wzięli pod uwagę uczucia małego i nie zostawili go na siłę u siebie. Dzięki temu kociak ma dalej prawie beztroskie dzieciństwo ;)
    I coś mi się wydaje, że Fiodor jeszcze się pojawi w życiu Nicka i Aprila...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    co Ben za wszelką cenę chciał zabrać Aprila od Nicka, Fiodor oj biedny nieszczęśliwie zakochany, matki Nicka coraz bardziej nie lubię...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)