Rozdział 13
Hej! Jesteśmy już w połowie opowiadania. Cieszę się, że chociaż część z was dotrwała z nami do tego momentu. Dziękuję tym osobom za komentarze. Jesteście super! Od tego rozdziału April nie będzie już małym kotkiem. Myślę, że ucieszą się wszyscy, którzy na to czekali.
Bardzo wszystkich przepraszam za pozostawione błędy w rozdziale 11. Postaram się więcej nie powtórzyć tego błędu.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i zapraszam do dalszego czytania :)
#freak
Hej! Jesteśmy już w połowie opowiadania. Cieszę się, że chociaż część z was dotrwała z nami do tego momentu. Dziękuję tym osobom za komentarze. Jesteście super! Od tego rozdziału April nie będzie już małym kotkiem. Myślę, że ucieszą się wszyscy, którzy na to czekali.
Bardzo wszystkich przepraszam za pozostawione błędy w rozdziale 11. Postaram się więcej nie powtórzyć tego błędu.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i zapraszam do dalszego czytania :)
#freak
Weszliśmy do pokoju w hotelu.
Rozejrzałem się z zainteresowaniem i uśmiechnąłem do dziadków.
- Ale tu ładnie!
- Masz rację. – Dziadek usiadł
obok mnie i potarł policzkiem o moją głowę.
Zamruczałem mimowolnie. W
takich momentach czułem się jak inne kociaki z mojej szkoły.
- Jak się czujesz? Już ci
lepiej, kociaku?
Podczas lotu nie czułem się
najlepiej. Gdy samolot ruszył zrobiło mi się niedobrze i skończyło się tym, że
zwymiotowałem. Dziadek Jeremy chcąc mi pomóc zaproponował zmienienie się w
koty. Dzięki temu ułożyłem się wygodnie i zasnąłem przytulony do jego futerka
przesypiając resztę podróży.
- Tak, już lepiej. O, zadzwonię
do Nicka! – Powiedziałem wyjmując z kieszeni telefon.
Blondyn kupił mi go
stwierdzając, że przyda mi się w razie gdyby coś się stało.
- Halo?
- Nick! Jesteśmy już na miejscu! Ale ten pokój w hotelu jest ładny! –
Powiedziałem podekscytowany.
- Cieszę się kociaku. A jak podróż? – Zapytał blondyn.
Słyszałem, że pisze coś na
klawiaturze i drukuje. Zrobił mi się głupio.
- Przeszkadzam ci, prawda?
- Co? April, daj spokój. Wiesz, że na rozmowę z tobą zawsze znajdę czas.
– Powiedział i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w pokoju po drugiej
stronie słuchawki zrobiło się cicho. – No,
a teraz powiedz jak zniosłeś lot?
- No... Z początku wydawało mi się, że będzie fajnie, ale nagle zrobiło mi
się niedobrze i zwymiotowałem. Resztę podróży przeleciałem śpiąc jako kot na
grzbiecie dziadka.
- Moje biedactwo. Ale już ci lepiej?
- Tak, tak. Właśnie zbieramy się na obiad. Dziadek Ben powiedział, że
po posiłku pójdziemy na chwilę na plażę, a potem będziemy mogli ponurkować.
- Na pewno się cieszysz, co?
- Tak! Nie mogę się doczekać! Potem wrócimy na posiłek, zabierzemy ze
sobą prowiant, bo wrócimy dopiero jutro popołudniu. Jejku będę spać na łodzi! –
Powiedziałem podekscytowany.
- Cieszę się, że jesteś zadowolony.
- Ale już tęsknie! Bo kto mnie przytuli przed snem? – Powiedziałem
marszcząc nos.
Nick zaśmiał się słysząc to.
- Jestem pewny, że jak poprosisz Jeremy'ego to dać ci buzi. A teraz
życzę ci smacznego obiadku, kociaku. Zadzwoń wieczorem przed snem.
- Dobrze. Do później. Pa, pa! – Pożegnałem się, po czym schowałem
telefon i poszedłem za dziadkami.
Po zjedzonym obiedzie i
wypoczynku na leżakach na plaży dziadek Ben poszedł wypożyczyć dla nas sprzęt
do nurkowania. Następnie założył go na siebie oraz pomógł mi założyć mój.
- A, co to?
- Aparat podwodny. Wypożyczyłem
go i wykupiłem jeden film. Będziemy mogli później go zabrać by wywołać zdjęcia.
- Tak! Będę mógł potem pokazać
je Nickowi!
Dziadek skrzywił się lekko w
tym samym czasie, co Jeremy wybuchnął śmiechem.
- Idźcie już.
To, co widziałem pod wodą było
nie do opisania. Widoki były fantastyczne! Starałem się zrobić jak najładniejsze
zdjęcia by móc je pokazać Nickowi. Te kolory, światła, rybki! To było coś, co
chciałem by i mój opiekun zobaczył, mimo że nie mógł być z nami. Gdy wreszcie
wyszliśmy z wody dziadek od razu okrył mnie ręcznikiem.
- I jak ci się podobało?
- Było fantastycznie! Tak
pięknie i kolorowo. Chyba napiszę do Nicka i powiem mu o zdję…
- Nic nie będziesz pisać. –
Powiedział dziadek Ben zabierając mi telefon. – Będziesz tylko Nickowi przeszkadzać.
Jak tak chcesz to napiszesz wieczorem. Nie zawracaj mu tak często głowy. Nick na pewno ma teraz dużo pracy.
Westchnąłem
tylko i kiwnąłem głową.
-
Ben! Daj spokój dobrze wiesz, że…!
-
Jeremy, jesteśmy na wspólnej wycieczce i trochę odpoczynku od Aprila dobrze
Nickowi zrobi.
Dziadek
tylko pokręcił głową i ruszył ze mną w stronę hotelu. Tam zjedliśmy kolację.
Potem poszliśmy jeszcze na drobne zakupy i poszliśmy na przystań. Dziadek Ben
zaprowadził nas do łódki, którą dla nas wynajął. Po jakiejś godzinie wypłynęliśmy
na ocean.
Bardzo
mi się podobało. Ta przestrzeń, woda w około i świeże powietrze. A do tego
ciepłe słoneczko. Zamruczałem zadowolony. Dziadek siedzący obok mnie
również się wygrzewał. No cóż, typowa cecha u kotów.
Po
jakimś czasie dziadek Ben wyłączył silnik i przyszedł do nas.
-
I jak April? Podoba ci się?
-
Tak, bardzo. Szkoda, że Ni… - W porę się powstrzymałem. – Szkoda, że Chester i
Fiodor tego nie widzą. Pewno by im się spodobało. – Powiedziałem starając się
nie myśleć o moim opiekunie.
Nie
moja wina, że czułem się dziwnie bez niego. Przecież Nick zawsze był przy mnie!
Więc nie rozumiałem, dlaczego dziadek uważa, że Nick sobie ode mnie odpocznie.
Ale jak się zastanowiłem to zrozumiałem, że dziadek może mieć rację.
Resztę
wieczoru spędziliśmy grając w gry planszowe, słuchając muzyki i rozmawiając. Po
zjedzeniu lekkiego posiłku przebrałem się w piżamę, a dziadek Jeremy
przygotował mi łóżko.
-
No to, co? Możesz się już kłaść?
Kiwnąłem
głową i położyłem się pod kołdrę. Dziadek potarł policzkiem o mój policzek, po
czym dał mi w czoło buziaka.
-
A gdzie masz telefon? Miałeś zadzwonić do Nicka.
-
Dziadek Ben ma. Ale spokojnie nie będę dzwonić. Ja… nie muszę. Pewno jest
zmęczony pracą i… i w ogóle. Pójdę już spać. Dobranoc. – Powiedziałem i
schowałem się pod kołdrę.
Było
mi smutno. No, bo Nick zawsze na dobranoc dawał mi buziaka w policzek i często
kładł się ze mną i czekał aż zasnę. A teraz go nie było. Nawet do niego nie
zadzwoniłem! Chciało mi się płakać, bo się bałem, że znów pojawią się potwory.
Po
jakimś czasie dopiero udało mi się zasnąć.
Szedłem jakąś ścieżką. W koło było
mnóstwo drzew. Było cicho i spokojnie. Słońce świeciło, więc nie bałem się
niczego. Nagle zauważyłem w oddali jakąś postać leżącą w trawie. Niepewnie podszedłem
tam i zobaczyłem Nicka. Był cały we krwi. To było straszne! Czym prędzej
opadłem na kolana koło niego.
- Nick?! Nick, obudź się! Nick, proszę!
– Próbowałem go obudzić, ale nie mogłem.
Przyłożyłem ucho do jego klatki
piersiowej, tak jak robili to na jednej bajce, ale on nie oddychał. Zacząłem
płakać.
- Nick, co się stało? Obudź się!
Przestań sobie żartować!
-
April! April!
Otworzyłem
oczy. Koło mnie siedział dziadek Jeremy.
-
Co się stało kociaku?
-
Nick! – Powiedziałem i rozpłakałem się. – B-bo mi się śniło, że go znalazłem i
on nie żył!
Dziadek
przytulił mnie do siebie.
-
Nie płacz już. Nick na pewno jest cały i zdrowy. Chcesz do niego zadzwonić?
Kiwnąłem
głową.
-
Ben, przynieś telefon Aprila.
-
Ale po, co? April źle się czuje?
-
Nie, po prostu musi zadzwonić do Nicka.
Dziadek
patrzył na nas chwilę, ale w końcu westchnął i podał mi telefon. Od razu
wybrałem numer do Nicka. Po kilku sygnałach nareszcie usłyszałem głos mojego
opiekuna.
-
Ha… - Szerokie ziewnięcie. – Halo?
W
środku nocy obudził mnie sygnał mojej komórki. Poderwałem się do siadu lekko
przestraszony nagłym hałasem. Odetchnąłem głęboko zauważając, że to tylko
telefon.
Przecierając oczy odebrałem
komórkę.
- Ha… – Ziewnąłem szeroko. –
Halo?
- N-Nick? – Usłyszałem drżący
głos Aprila.
- April? Co się stało? –
Zapytałem zaniepokojony. – Dlaczego nie śpisz?
- Nick j-ja miałem zły sen… -
Powiedział i pociągnął nosem. – Śniło mi się, ż-że… - Głos mu się załamał.
- Ci… Spokojnie. – Starałem
się go uspokoić. – Nie musisz nic mówić.
- Tęsknie za tobą. –
Wyszeptał. – Chciałabym byś tu był. Ze mną.
- Słonko… Obiecuję ci, że
następnym razem pojadę z tobą.
- Ale nie ma cię tu teraz! –
Zapłakał.
- Wiem słoneczko, przepraszam.
Westchnąłem
cicho i przetarłem twarz dłonią.
- April, jesteś dużym
chłopcem, prawda?
- Tak.
- No właśnie, więc połóż się
teraz grzecznie spać, a jutro w domu będzie czekać na ciebie niespodzianka.
- N-naprawdę?
- Tak, słonko. A teraz
przestań płakać i połóż się grzecznie. – Poleciłem.
- Dobrze, ale poczekasz aż
zasnę?
- Oczywiście. Będę do ciebie
cały czas mówił.
- Nie, zaśpiewał mi.
- Zaśpiewać? – Zdziwiłem się.
- Tą kołysankę o kotkach. –
Wymruczał sennie.
Najwyraźniej
płacz musiał go zmęczyć.
- No dobrze. – Zgodziłem się.
Tak
jak obiecałem, tak zrobiłem. Zaśpiewałem mu kołysankę przez telefon. Jeremy dał
mi znać, że mały zasnął i rozłączył się. Odetchnąłem głęboko, odłożyłem
komórkę na stolik i położyłem się z powrotem od razu zasypiając.
- Nick! – Krzyknął April
dostrzegając mnie już z daleka.
Byłem
właśnie na lotnisku i patrzyłem jak April biegnie w moją stronę. Rozłożyłem
ręce w zapraszającym geście i uśmiechnąłem się szeroko. April w biegu zmienił
się w kota i tuż przed moimi nogami wybił się wysoko i wskoczył mi w ramiona.
Zamiauczał radośnie i polizał mnie po nosie. Zachichotałem i potargałem mu
sierść na grzbiecie. Rudzielec zaczął mruczeć zadowolony i wtulił się w moją
szyję.
- Ta… Wy się obściskujecie, a
ja taskam jego bagaże. – Zaburczał Ben, na co jego mąż zachichotał.
- Wybacz, Ben. – Powiedziałem
i odebrałem od niego torbę Aprila. – April! Pomógłbyś. W końcu to twoja torba.
– Powiedziałem.
Kotek
zmienił się w człowiek śmiejąc się.
- Uh… - Sapnąłem. – Zejdź już
ze mnie, śmieszku.
Kot
posłusznie zeskoczył na ziemię i wziął swoją torbą.
- Nick, co to za niespodzianka
dla mnie? – Zapytał uśmiechając się szeroko.
- Zobaczysz. – Mrugnąłem do
niego. – Ale najpierw odwieziemy dziadków do domu.
- Dobrze. To chodźmy! No
szybko! – Pociągnął Jeremy’ego za rękę w stronę wyjścia z lotniska.
- No dobra. Jesteśmy na
miejscu. – Zakomunikowałem parkując samochód na parkingu przed salonem
kosmetycznym.
- Yay! Nick, naprawdę? –
Ucieszył się.
Już
od jakiegoś czasu męczył mnie o kolczyk. W sumie to odkąd dowiedział się, że
Chester będzie taki miał. Tylko, że April chciał w trochę innym miejscu.
- Tak, przemyślałem to i
zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. – Zaznaczyłem. – Jak będzie boleć to
masz się nie skarżyć.
- Tak, tak! Chodźmy już. –
Powiedział i wyskoczył z auta.
Pokręciłem
głową. Wiedziałem, że mnie nie słuchał i jak będzie go boleć to przyleci do
mnie z płaczem. Chyba za bardzo go rozpieściłem…
Wysiadłem
z samochodu i poszedłem za Aprilem do salonu kosmetycznego.
- Dzień dobry. – Przywitałem
się z recepcjonistką. – Byliśmy umówieni na drugą.
- A, tak! Pan Wood, prawda? –
Upewniła się kobieta.
- Tak, a tak właściwie to ten
młody kocur. – Wskazałem na Aprila.
- Rozumiem. Zapraszam za mną.
Kosmetyczka już czeka.
Kobieta
zaprowadziła nas do gabinetu obok i kazała Aprilowi usiąść na kozetce.
- Witam pana. – Przywitała się
kosmetyczka.
- Dzień dobry.
- Czyli przebijamy pępek, tak?
– Upewniła się zakładając gumowe rękawiczki.
- Tak. – Odpowiedział Aprila.
- Dobrze. Podejdź i wybierz
sobie kolor kolczyka. – Poleciła Aprilowi.
Kot
wstał i podszedł do kobiety. Chwilę się zastanawiał, po czym wybrał srebrny
kolczyk z różowym oczkiem.
- Okay, to w takim razie kładź
się na łóżko i podwiń koszulkę.
Rudy
przytaknął i położył się na kozetce.
- Nick? – Zagadnął cicho. –
Czy mogę cię chwycić za rękę?
- Oczywiście, słonko. –
Powiedziałem podchodząc do niego i chwytając jego dłoń.
- Gotowy? – Zapytała
kosmetyczka przemywając odpowiednie miejsce spirytusem.
Lekkie
kiwnięcie głową musiało jej wystarczyć. April zacisnął mocno oczy i dłoń. Sam
zacząłem go głaskać po włosach by poczuł się pewniej. Pod dotykiem igły kocur
spiął się cały, a następnie wydał z siebie bolesny jęk.
- Spokojnie… - Mruknęła
kobieta. – Jeszcze chwilę.
Kot
zacisnął mocno zęby i nabrał głęboko powietrza, które następnie wypuścił z
kolejnym bolesnym jękiem. Kosmetyczka najostrożniej jak umiała włożyła kolczyk
w zrobioną dziurkę.
- No! I po krzyku. –
Zakomunikowała kosmetyczka przemywając świeżo zrobiony kolczyk.
- J-już? – Zapytał April
drżącym głosem.
- Tak, już po wszystkim. Nie
było tak źle, prawda? – Uśmiechnąłem się do niego. – Spójrz.
Chłopak
podniósł się do pozycji siedzącej. Skrzywił się z bólu, gdy skóra się
naciągnęła.
- Wow! Fajnie wygląda, prawda?
– Zapytał zerkając na mnie. – Ale boli jeszcze. Zwłaszcza jak nabieram
powietrza.
- Jeszcze przez jakiś czas tak
będzie. – Wtrąciła się kobieta. – Nałożę jeszcze tymczasowy opatrunek. Proszę
przemywać kolczyk wodą fizjologiczną jeszcze przez jakiś czas.
- Dziękujemy pani. –
Powiedziałem.
- Nie ma sprawy. – Uśmiechnęła
się. – Polecam się na przyszłość. Do widzenia.
- Do widzenia. – Pożegnaliśmy
się i wyszliśmy z gabinetu.
W
recepcji uregulowałem jeszcze rachunek za piercing i udaliśmy się w kierunku
samochodu.
- Jesteś zadowolony? –
Zapytałem.
- Tak! Dziękuję! – Pocałował
mnie w policzek. – Jesteś najlepszy!
Ze
studia pojechaliśmy po opatrunki do apteki. W domu zostawiłem swój bagaż i poszedłem
do kuchni gdzie siedział Nick. Rzuciłem się mu na plecy i przytuliłem zadowolony.
-
A ty, co, kociaku? Nie wystarczająco mnie wytulałeś na lotnisku?
-
Nie! – Powiedziałem od razu. – Poza tym to przez ten sen. To było straszne. I
nie ważne na ile lat wyglądam! Było straszne i koniec!
-
A, co ci się właściwie śniło? – Zapytał Nick podchodząc do lodówki.
Mimo
że jestem większy to najwyraźniej nie na tyle bym był za ciężki dla blondyna.
- Szedłem leśną ścieżką. Było
ciepło i bardzo ładnie, ale nagle zobaczyłem, że ktoś leży z boku. Gdy podszedłem
bliżej zobaczyłem ciebie.
- No i to było takie straszne?
– Zapytał zaskoczony mężczyzna.
- No może to nie, ale gdy podszedłem
jeszcze bliżej zobaczyłem mnóstwo krwi i ty nie oddychałeś! – Opowiadałem przejęty.
Nick odłożył jajka na meble
obok patelni, którą naszykował wcześniej i spojrzał na mnie.
- Oj, kocurku. – Pokręcił głową
i dał mi całusa w policzek.
- No, co?
- Nic. Teraz rozumiem,
dlaczego się tak wystraszyłeś. A teraz zejdź i naszykuj talerze. I posmaruj
bułki masłem a ja usmażę jajecznicę. – Powiedział spokojnie.
Kiwnąłem głową i wziąłem się
do roboty. Po piętnastu minutach usiedliśmy już do jedzenia.
- Jak skończymy to pokażę ci
zdjęcia, dobrze? Dziadek Ben wypożyczył aparat podwodny.
- Oh, to świetnie. A ja mam
dla ciebie mniej przyjemną wiadomość. W przyszłą niedzielę idziemy na obiad do
moich rodziców. Wiem kociaku, że nie lubisz tych wizyt, ale Danny ostatnio
wygrał konkurs pianistyczny.
- Aha. No dobrze. –
Powiedziałem niechętnie.
- Nie przejmuj się. Będzie
dobrze. A po obiedzie spotkamy się z Mickey’em. Odkąd Gabriel musiał wyjechać
czuje się samotny, więc jestem pewny, że ucieszy się z naszej wizyty.
- Tak, pewnie! Teraz wygląda
tak ładnie. Nie jest taki chudy do tego jak się przykłada ucho do jego brzucha
to można usłyszeć jak Aaron się rusza! To dość zabawne. – Powiedziałem
podekscytowany.
Nigdy nie widziałem żadnego
zwierzołaka w ciąży, więc strasznie mnie to ciekawiło.
Po zjedzeniu i sprzątnięciu ze
stołu poszliśmy do salonu. Pokazałem Nickowi wszystkie zdjęcia. Te, które
robiłem chodząc po hotelu, te zrobione na łodzi oraz te podwodne, które
spodobały mu się najbardziej.
Wieczorem po kąpieli blondyn pomógł mi zmienić opatrunek. W swoim pokoju przeczytałem kilka rozdziałów książki przed zaśnięciem. Problem polegał na tym, że gdy chciałem już zasnąć nie mogłem się ułożyć. Zawsze lubiłem spać na brzuchu, ale teraz nie mogłem. Westchnąłem tylko i przekręciłem się na plecy.
- Nick!
Drzwi otworzyły się, a w nich
pojawiła się postać mojego opiekuna.
- Co? – Zapytał z lekko
złośliwym uśmieszkiem. – Chyba nie powiesz mi, że cię boli.
- Nie, po prostu mi
niewygodnie! Nie mogę się ułożyć. Mogę spać z tobą? – Zrobiłem słodkie oczka
mając nadzieję, że zadziałają.
- Hm… No nie wiem. Może nie
mówisz, że cię boli, ale narzekasz. Czyż nie, kociaku?
- Nie! Oczywiście, że nie!
Nick zaśmiał się tylko i
podniósł mnie do góry.
- No, niech ci będzie. Ale to
tylko, dlatego, że ostatnio źle ci się spało.
Gdy zostałem położony w jego
łóżku ułożyłem się bardziej na Nicku by spać jakby na brzuchu, ale nie przygniatać
kolczyka. Już po chwili zasnąłem głaskany po głowie przez Nicka.
- Jesteś pewny, że chcesz to
włożyć? – Zapytałem oglądając go od stóp do głów.
Nie
wyglądał źle. Miał na sobie białe, obcisłe dżinsy, a na nogach czarne trampki.
Ubrał również czarną koszulę z nadrukiem, a na to czarną marynarkę sięgającą do
połowy jego pleców. Wszystko byłoby okay gdyby nie to, że koszulka odsłaniała
jego brzuch.
- Tak! Chcę pokazać Danny’emu
swój kolczyk.
- No tak. – Mruknąłem. –
Dobrze, więc chodźmy już.
Zjechaliśmy
windą na parter budynku i wyszliśmy na zewnątrz. Stało tam jakiś dwóch
nastoletnich chłopaków. Na widok Aprila jeden z nich zagwizdał głośno, a drugi
wydał pełen aprobaty odgłos.
- Niezła sztuka! –
Wykrzyknęli. – Podzieliłbyś się takim pierniczkiem!
Zawarczałem
pod nosem i spojrzałem w ich stronę. Chciałem coś powiedzieć, ale April
pociągnął mnie za rękę.
- Nick, chodźmy już. Trochę
się ich boję. – Powiedział ciągnąc mnie w stronę samochodu.
Spojrzałem
zaniepokojony na rudzielca. Przygarnąłem go do siebie i szybkim krokiem
ruszyłem do auta. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego
rodzinnego domu.
- Nie boli cię już? –
Zapytałem zerkając na niego.
- Nie, już nie tak bardzo. –
Przyznał przyglądając się kolczykowi. – Szkoda, że nie mogę jeszcze zmienić
kolczyka.
- Ale czemu? Ten jest ładny.
- Tak, ale to tylko kulka z
różowym oczkiem. Ostatnio na Internecie znalazłem taki fajny…
- Na razie niech ci się do
końca zagoi to przekłucie, a potem pomyślimy nad nowym kolczykiem, dobrze? –
Zapytałem przerywając mu.
- No dobrze.
- I bardzo cię proszę, jak
będziesz gdzieś wychodził to uważaj na tych typów, okay? – Poprosiłem zerkając
na niego.
- Dobrze, dobrze. Będę
ostrożny.
- Grzeczny chłopiec. –
Poczochrałem go po włosach.
Chłopak
miauknął niezadowolony i poprawił włosy. Dopiero niedawno zauważyłem jak bardzo
młody wyrósł. Już nie był tą małą kuleczką futra, która czerpała radość ze
wszystkiego. Teraz był to nastoletni chłopak.
- Kiedyś lubiłeś jak ci
czochrałem włoski. Wyglądałeś tak uroczo. – Rozmarzyłem się.
- Nie jestem już taki mały.
- Dla mnie zawsze będziesz
małą kicią.
Chłopak
zarumienił się na to stwierdzenie i odwrócił głowę w stronę szyby. Pokręciłem z
uśmiechem głową i skupiłem się na jeździe.
Na
miejsce dojechaliśmy po niecałej pół godzinie. Nie wchodziliśmy do domu tylko
od razu skierowaliśmy się do ogrodu. W tak piękny i ciepły dzień grzechem
byłoby siedzieć w domu. Byłem pewny, że ojciec rozłożył stół w ogrodzie.
- Dzień dobry. – Przywitaliśmy
się ze wszystkimi. – Ale pięknie pachnie! – Pochwaliłem.
- N-Nick! – Wykrzyknął Danny i
podbiegł do mnie.
- Ha, ha! Cześć młody! –
Uśmiechnąłem się i przytuliłem brata. – Co tam u ciebie? – Zapytałem.
- D-dobrze. W-wygrałem
konkurs!
- Tak, wiem. Bardzo ci
gratuluję. A właśnie! Mamy coś dla ciebie w nagrodę. April?
- Już, już. Proszę Danny.
Gratuluję wygranej. – Powiedział uśmiechając się i wręczając pudełko z
prezentem mojemu bratu.
Danny
otworzył pudełko, a jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki. W środku znajdowała
się płyta jego ulubionego kompozytora – Chopina.
- N-naprawdę!? – Ucieszył się.
- Tak. – Zaśmiałem się. –
Naprawdę. Podziękuj Aprilowi. To on wybierał.
Chłopiec
spojrzał na Aprila i uśmiechnął się szeroko.
- D-dziękuję. – Powiedział i
przytuli go.
- Cieszę się, że ci się
podoba.
- Wow! – Wykrzyknął nagle
Danny, gdy odsunął się trochę od kota. – A-ale super! – Wskazał na kolczyka. –
K-kiedy go sobie z-zrobiłeś?
- Nie tak dawno. Jakiś tydzień
temu.
- Wow… J-jak będę starszy t-to
też sobie taki zrobię.
- Nie wiem czy mama się na to
zgodzi. – Wtrąciłem się. – Ale wiesz, jak mama mówi nie to idź do taty. –
Mrugnąłem do niego.
Zaśmialiśmy
się, po czym podeszliśmy do stołu gdzie czekali na nas rodzice.
- Witaj mamo, tato. – Skinąłem
im głową.
- Witaj synku. – Mama
pocałowała mnie w policzek. – Proszę, proszę. – Wskazała na krzesło. – Siadaj.
- Mamo, nie jestem sam. –
Zauważyłem, choć wiedziałem, że powiedziała tak specjalnie.
- No tak. – Skrzywiła się
lekko. – Kot też może usiąść.
Spojrzałem
przepraszając na Aprila i odsunąłem dla niego krzesło.
- Dziękuję. – Uśmiechnął się
blado.
Posiłek
minął nam, w jako takim spokoju. Spięcia zaczęły się podczas deseru.
- Mogłeś się jeszcze bardziej
rozebrać. – Powiedziała nagle moja mama. – Roznegliżowałeś się jak nastoletnia
dziwka zza rogu. – Spojrzała z pogardą na Aprila.
- Mamo! – Wykrzyknąłem
oburzony. – Na za dużo sobie pozwalasz!
- Ja? To on tu przychodzi
pokazując każdemu po drodze swoje ciało. Pewnie chciał mi męża uwieść!
- Co ty wygadujesz?! April, proszę
zabierz Danny’ego i idźcie do domu. – Poleciłem.
Chłopak
pokiwał bez słowa głową i wraz z chłopcem udał się do domu. Widziałem, że po jego
policzkach płyną łzy. To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
Przyjechaliśmy tu by spędzić z wami miło czas, a ty oczywiście wszystko
zepsułaś! Uroiłaś sobie nie wiadomo, co! Że niby męża chce ci uwieść? Tato
słyszałeś to? – Zwróciłem się do milczącego ojca.
- Wolałbym się nie mieszać…
- I dobrze! – Krzyknęła matka.
– Nie chcę byś go tu więcej przywoził. Ma zły wpływ na Danny’ego.
- Zły wpływ? – Parsknąłem. –
Dzięki niemu mały otworzył się bardziej na ludzi! Wygadujesz bzdury i nie
zamierzam cię dłużej słuchać. Wychodzę. Tato. – Skinąłem mu i wszedłem do domu.
Zawołałem
Aprila i opuściliśmy dom.
- Wszystko w porządku? –
Zapytałem głaskając go po ramieniu.
Chłopak
pociągnął nosem i otarł łzy.
- Dlaczego ona mnie tak bardzo
nienawidzi? – Zapytał słabym głosem.
Westchnąłem
ciężko i przytuliłem go.
- Nie wiem, słonko, ale
obiecuję ci, że już nigdy więcej nie pozwolę jej cię skrzywdzić. – Wyszeptałem
całując go w czoło. – Pojedziemy odwiedzić Mickey’ego. On na pewno poprawi ci
humor. – Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Okay.
- No, a teraz nie płacz już.
Nie ma sensu wylewać na nią łez.
Gdy
dojechaliśmy pod dom Mickey'ego wysiadłem z samochodu. Wszedłem do bramy. Nick
szedł za mną by w końcu zrównać się ze mną i poczochrać po głowie.
-
April, przestań się przejmować. Wyglądasz naprawdę dobrze.
-
Tak, pewnie. Wyglądam na tyle dobrze, że tamci pod naszym blokiem pomylili mnie
z dziwką. – Powiedziałem cicho i włożyłem słuchawki w uszy by nie musieć dłużej
rozmawiać na ten temat.
Gdy
drzwi otworzyły się ujrzeliśmy okrągłego, uśmiechniętego Mickey’ego.
-
Hej! Wchodźcie. Strasznie się cieszę, że przyjechaliście, bo odkąd Gabriel
wyjechał strasznie mi się nudzi! – Powiedział z uśmiechem.
-
Spokojnie, w najbliższym czasie będziemy u ciebie bardzo często.
-
Gabriel cię o to poprosił, prawda?
Nick
zachichotał tylko i objął Mickey’ego ramieniem.
-
A jak myślisz? Jego mąż jest w ciąży, w przyszłym miesiącu rodzi. Oczywiście,
że się martwi i poprosił byśmy cię odwiedzali. Poza tym jak taty nie ma to
ojciec chrzestny przypilnuje by Aaron się dobrze czuł.
Mickey
zachichotał tylko i zaprowadził nas do kuchni. Usiadłem na krześle nadal mając
w uszach słuchawki, mimo że niczego nie zagłuszały.
-
A ty April, co? Coś się dzieje?
Wyciągnąłem
słuchawki i wzruszyłem ramionami.
-
W porządku.
-
Tak? No to pochwal się wreszcie. Jak wygląda ten twój kolczyk.
-
Nie ma się, czym chwalić. Wygląda brzydko i powinienem go wyjąć. – Powiedziałem
patrząc na obrus.
Wydawał
mi się naprawdę ciekawy.
-
Co? April, chyba sobie żartujesz. Przecież tak bardzo się cieszyłeś. A jeszcze
dzisiaj mówiłeś, że chciałbyś móc już dziś zmienić kolczyk. Skarbie, dalej się
przejmujesz tym, co powiedziała moja mama?
Pokręciłem
głową.
-
Oczywiście, że nie. Przecież ona nie miała racji! Nie wyglądam jak zwykła kur…
-
April! Nie próbuj nawet się tak brzydko wyrażać! – Powiedział Nick oburzony.
-
Mogę nadal kojarzyć się z małym kociakiem, ale nie jestem dzieckiem! I powiem głośno
to, co chciałem powiedzieć! Miała racje mówiąc, że wyglądam jak kurwa! Choćby
fakt jak zareagowali ci chłopacy pod naszym blokiem! – Powiedziałem krzywiąc
się.
Nick
wciągnął głośno powietrze najwyraźniej nie spodziewając się mojego wybuchu. Chyba
nawet nie wiedział jak zareagować. Z pomocą postanowił mu przyjść Mickey.
Podszedł do mnie i przytulił. Nosem zaczął jeździć między moimi włosami oraz
blisko uszu. Mimo wszystko rozluźniłem się i zamruczałem.
-
Kociaku, nie mów tak o sobie. Bo ani mi ani Nickowi nie jest miło tego słuchać.
Żadną dziwką nie jesteś. Jesteś ślicznym kociakiem, który ceni i szanuje
siebie. Nie wiem, co powiedziała mama Nicka, ale nie słuchaj jej. Ona jest dla
ciebie nie miła, bo Nick poświęca ci całą swoją uwagę. Jesteś jego kociakiem,
którego kocha. Danny i tata Nicka też cię lubią, więc jest zwyczajnie
zazdrosna.
Pociągnąłem
nosem i rozpłakałem się.
-
B-bo wydawało mi się, że wyglądam ładnie, a ona powiedziała, że pokazuję się i
chcę poderwać wujka! Rozumiesz?!
-
Powiedziała coś, czego nie powinna, April. Nie myśl o tym. A teraz pokaż
wreszcie ten kolczyk.
Powycierałem
oczy i odsunąłem się od białowłosego. Wstałem i poprawiłem koszulkę. Mickey
przyglądał mi się przez chwilę, po czym uśmiechnął się.
-
No, no, no. April uważaj, bo cię w szkole schrupią. Jesteś bardziej niż uroczy.
Zaczerwieniłem
się lekko.
-
Nie ma szans na to. Odkąd dostałem swój księżyc, a potem wyszło, że jestem wnukiem
dyrektora wszyscy podchodzą do mnie z dużą ostrożnością.
-
Uch, to nici z sek…
-
Mickey! – Nick spojrzał z niedowierzaniem na psa, a ja zachichotałem.
-
Tak, tak nici z tego. I Nick, nie rób takich oczu. Po ośmiu miesiącach życia w
szkole mamy naukę o stosunkach między ludzkich i antykoncepcji.
Widząc
jeszcze bardziej zszokowaną minę bruneta Mickey parsknął śmiechem. Następnie
wyjął ciasto, zrobił herbatę i zaprowadził nas do salonu. Gdy tylko usiedliśmy
na kanapie położyłem się obok Mickey’ego układając głowę na jego kolanach. Białowłosy
od razu zaczął mnie głaskać, a ja zmęczony tym wszystkim zasnąłem.
-
Coś cię martwi. – Stwierdził w pewnym momencie Mickey.
-
Jak ty mnie dobrze znasz… - Mruknąłem.
-
Po prostu wyczuwam, że jesteś spięty. Powiedz, co się stało?
Westchnąłem głośno i przetarłem twarz dłońmi.
-
Oprócz tego, że moja matka doprowadza mnie do szału i coraz bardziej martwię
się o Danny’ego?
Mickey uśmiechnął się blado nadal nie zaprzestając
głaskać Aprila po głowie.
-
Wiem, że to również zakłóca twój spokój, ale wiem również, że nie o to chodzi.
-
Masz rację. Głównym tematem moich rozmyślań jest April.
-
Boisz się czegoś?
-
April coraz bardziej wymyka mi się spod kontroli. Nie mam na niego już tak
wielkiego wpływu jak kiedyś, a sam widzisz na jak bardzo ładnego chłopca wyrósł.
Boję się, że może wpaść w złe towarzystwo lub, że może stać mu się krzywda.
-
Ach, no tak. Straciłeś kontrolę. – Uśmiechnął się.
-
To wcale nie jest śmieszne! – Oburzyłem się. – Dzisiaj zaczepiły nas jakieś
typy. Nie chcę wiedzieć, o czym myśleli patrząc na Aprila.
-
Nick, to zrozumiałe, że się martwisz, ale pamiętaj byś nie przesadzał. Nikt nie
chciałby mieć nadopiekuńczego opiekuna. Potem będzie tylko gorzej, więc błagam
cię postaw sobie i jemu jakiś limit, okay?
-
Okay.
-
Pokażę ci coś. – Powiedział nagle. – Zobacz.
Białowłosy odsłonił jeszcze bardziej brzuszek Aprila
i położył na nim swoją dłoń.
-
Zwykłe koty tego nie lubią, a kotołaki zaś uwielbiają. – Wytłumaczył i zaczął
głaskać brzuch kota.
Jak na zawołanie rudy zaczął mruczeć i lekko wiercić
się na kolanach Mickey’ego.
-
Pieszczoch z niego. – Powiedział Mickey nie zaprzestając ruchów.
-
Tak, wielki pieszczoch. Zdarza mu się być ostatnio okropnie roztrzepanym.
Często mnie nie słucha. Najgorzej jest jak się czymś za bardzo podnieci.
-
Musisz wziąć pod uwagę to, że jest jeszcze młody. To nastolatek jakby nie
patrząc. Musi się wyszumieć. A to, że cię nie słucha jest pewnie oznaką swego
rodzaju buntu.
-
Ta, ale to ja potem muszę mu pomagać jak coś nabroi.
Mickey zaśmiał się cicho. Po chwili jednak stęknął
głośno i chwycił się za brzuch.
-
Co się stało? – Zapytałem zmartwiony.
-
Spokojnie. To nic takiego po prostu ostatnio Aaronek daje mi popalić. –
Uśmiechnął się blado i pogłaskał swój brzuch. – Może tęskni za tatusiem?
-
Może. – Zaśmiałem się.
-
Spokojnie syneczku ja też tęsknie za twoim ojczulkiem. – Zwrócił się do swojego
brzucha.
-
Boję się, że jak mały się urodzi to April będzie u was nocował.
-
U nas zawsze jest mile widziany.
Posiedzieliśmy u Mickey’ego jeszcze z godzinkę, po
czym stwierdziłem, że należy się zbierać do domu.
-
Ale Nick, no! – Jęczał April. – Zostańmy jeszcze.
-
Nie, April. Jutro idziesz do szkoły, a musisz jeszcze zrobić zadania. –
Powiedziałem twardo.
-
Ktoś tu jest leniuszkiem, co? – Zagadnął Mickey. – Nie chciało się zrobić
zadanek wcześniej?
April zarumienił się.
-
No przyznaj się Mickey’owi. – Powiedziałem. – Ja też ci mówiłem byś zrobił
lekcję wcześniej.
-
No dobra. Chodźmy już. Pa! – Pożegnał się uściskiem z Mickey’em.
-
Pa, pa. Bądź grzeczny. – Biały poczochrał go po włosach.
-
Na razie, Mickey. – Powiedziałem ściskając jego dłoń. – Jakby coś się działo to
wiesz, jeden telefon i już jestem.
-
Tak, tak wiem. No zmykajcie już.
-
Cześć! – April pomachał mu jeszcze zza drzwi.
-
Pa, młody! – Uśmiechnął się. – Do wiedzenia, Nick.
Jeju, nareszcie się doczekałam Aprila w wersji nastolatka! :D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to przepraszam, że nie dodawałam wcześniej komentarzy ale nie miałam internetu a przez telefon nie chciały się dodać.
Nic nie szkodzi :) Cieszymy się, że jesteś z nami :)
Usuń#freak
Czy jest jakas cecha u Aprila, ktora przypomni nam ze nadal jest on chlopakiem? Rozowy kolczyk, przekluty...... pepek? Jak przeczytalem, ze robi sobie kolczyk to modlilem sie, zeby to nie byl pepek, ale patrzac na jego dziewczecy charakter moglem sie tego spodziewac. Nie odbierajcie tego jako atak - za bardzo go, nie wiem jak to napisac - pozbawilyscie Aprila jakiejkolwiek meskosci. Nie wiem czy taki byl zamiar, ale czytanie, ze April wszystko za rozowym i wszystko za dziewczecym daje wrazenie jakbym czytal o Nick&Aprilkobieta. Jesli byl tako zamiar to ok. Nie mam oczywiscie nic przeciwko, zeby chlopak robil sobie rozowy kolczyk w pepku, ale w opowiadaniu czesto sa momenty, w ktorych on zachowuje sie jak mala dziewczynka. Spinki do wlosow, krotkie bluzeczki z odkrytym brzuchem i wczesniej jeszcze cos bylo. Wiec mam po prostu wrazenie, ze za bardzo w to sie wciagnelyscie i stworzylyscie typowego animeuke. Slodkie to, nic praktycznie nie robi, nie pracuje, daje tylko tylka, sprzata i gotuje. Sa bledy, literowki, ktore zaczynaja sie juz od wpisu Kuro. ,,Osobom" nie ,,osobą". Wydaje mi sie, ze pod poprzednim rozdzialem o tym pisalem.
OdpowiedzUsuń,, - Jesteś pewny, że chcesz to włożyć? – Zapytałem oglądając go od stup do głów." - ,,stÓp" i te slawne ,,pokaŻę" wystepuje gdzie Mickey rozmawia z Nickiem.
W momencie kiedy April i Nick wychodza od swoich rodzicow nie ma zadnej wzmianki o Dannym, a przeciez tez tam byl z nimi. A tak poza tym, to oni juz nie mieszkaja razem?
Najbardziej podobaja mi sie dialogi, lekkie i lepiej sie z nimi czyta.
Pozdrawiam
słodziachne :-)
OdpowiedzUsuńHmmm nie podoba mi się ten kolczyk w pępku. Nick na za dużo mu pozwala. Tylko czekać, aż April się cały wydziara i pojedzie na Woodstock. Za mało mi Mickey'a :'( Czemu Gabriel zostawił go samego? To trochę nieodpowiedzialne zważywszy na to, że jest w ciąży. Przecież mógł pomieszkać trochę u Nicka do czasu jego przyjazdu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie kimiczo, nic strasznego z Aprilem się nie stanie. Nick po prostu pierwszy raz ma kogoś pod opieką i jest nie wprawiony.
UsuńDla poprawy humoru powiem, że w następnym rozdziale wszystko zwiaząne z wyjazdem Gabriela się wyjaśni.
#freak
To nic strasznego, ze zostawia chlopaka samego w ciazy. Przeciez Mickey jest dorosly, ma przyjaciol ktorzy mu pomoga, wiec Gabriel nie ma sie czym martwic... Z tym, ze Nick na za duzo mu pozwala w pelni sie zgadzam! Dobrze, ze nie jestem sam :p
UsuńRozdział fajny.
OdpowiedzUsuńChoć faktycznie Nick pozwala praktycznie na wszystko swojemu podopiecznemu. Nie wiem czy to będzie dobre w przyszłości dla Aprila gdy w końcu mu czegoś odmówi bo np. nie będzie w stanie mu tego dać. Ogólnie podoba mi się ich relacja ale momentami staje się za słodka (jak dla mnie)
A matka Nicka to już przesadza. Mam wrażenie, że powinna się przebadać bo ma chyba niezłe urojenia...
Pozdrawiam
już niedługo następny rozdział już się nie mogę doczekać;)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńApril już jest nastolatkiem, zachowanie Bena mi się podobało, wyglądało to tak jakby chciał go odseperować od Nicka, a matka Nicka afrh, czemu nie zabierze Dannego stamtąd...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia