Witam wszystkich!
Dotarliśmy do 15 rozdziału opowiadania o słodkim kociaku. Wiem, że dla niektórych w opowiadaniu jest za dużo cukru, ale niestety musicie wytrzymać jeszcze 6 rozdziałów.
Z niepokojem zauważyłam, że dramatycznie spadła ilość komentarzy. Ja wiem, że większości z was się po prostu nie chce, ale każdy, nawet najkrótszy komentarz motywuje do dalszego pisania, a zdradzę wam, że kolejne opowiadania są w trakcie tworzenia.
Gorąco proszę o komentarze, z góry przepraszam za pozostawione błędy (mam nadzieję, że ich nie ma) i zapraszam do czytania.
#freak
Rozdział 15
Gdy
nadszedł dzień urodzin Aprila postanowiłem zrobić mu niespodziankę. Od rana
udawałem, że nie pamiętam o jego urodzinach i starałem się go ignorować, ale z
umiarem by nie było mu zbyt przykro.
Wszedł
do kuchni trochę smutny. Włosy miał roztrzepane, uszy smętnie oklapnięte po
bokach głowy, a jego ogon snuł się za nim jak cień.
- Dzień dobry, April. –
Przywitałem się stawiając na stole talerz z jego śniadaniem.
- Cześć… - Mruknął.
- Coś się stało? – Zapytałem
udając, że nic nie wiem.
- Nie, nic…
- No to wcinaj i zbieraj się
do szkoły. – Powiedziałem i sam zabrałem się za konsumpcję swojego śniadania.
Po
skończonym posiłku April poszedł się ubrać, a ja zapakowałem brudne talerze do
zmywarki.
- April, gotowy? – Zapytałem.
- Tak, tak. – Powiedział
wchodząc do przedpokoju i ubierając buty.
Gdy
pochylił się by zawiązać trampki nie mogłem nie zerknął na jego pośladki. Chłopak
niedawno znów się zmienił i teraz wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Co
prawda nie urósł zbytnio, ale nabrał odpowiednich młodzieńczych krągłości,
których pozazdrościłaby mu niejedna modelka bielizny. On sam mógłby być
modelem. Był tak samo chudy jak oni, co niezbyt mi się podobało, ale nie mogłem
z tym nic zrobić. Rudzielec miał po prostu zbyt szybką przemianę materii by przytyć.
To jak wyglądał miało znacznie więcej pozytywów, ale niestety były też
negatywy. Coraz częściej był zaczepiany przez starszych chłopaków, parę razy
również zdarzyło się, że ktoś próbował go obmacywać. Gdy mi o tym opowiadał
miałem wrażenie, że zetrę sobie wszystkie zęby od złowieszczego zgrzytania.
- April, wrócisz dzisiaj sam
do domu, dobrze? – Zapytałem.
To
zdanie niezbyt chciało przejść mi przez gardło, dlatego że nie uśmiechało mi
się puszczać go samego autobusem do domu, ale niestety musiałem to zrobić.
- Ale dlaczego? – Zapytał
zdziwiony.
- Mam dzisiaj dużo pracy i
muszę zostać dłużej w biurze.
- Aha.
- Pojedź do dziadków, albo
poproś dziadka Bena by cię zabrał ze sobą, okay?
- No dobrze. Idziemy już? –
Zapytał zarzucając plecak na ramię.
- Tak, oczywiście. Idź do
samochodu, a ja zamknę. – Powiedziałem i przepuściłem go w drzwiach.
Chłopak
zbiegł na dół po schodach, a ja w tym czasie zamknąłem mieszkanie. Gdy zszedłem
na dół ujrzałem nieprzyjemną sytuację.
- No chodź tu śliczny. – Mówił
jeden z obleśnych typków podchodząc do Aprila stojącego obok naszego samochodu.
– Nie bądź taką cnotką. – Powiedział wyciągając rękę w jego stronę.
- Zostaw! – Krzyknął April i
odsunął się do tyłu tym samym wpadając na drugiego typa. – Zostawcie mnie w
spokoju!
Widząc,
co się dzieje od razu zareagowałem. Podbiegłem szybko do auta i odciągnął od
nich Aprila.
- Nic ci nie jest? – Zapytałem
oglądając kota.
- N-nie… - Powiedział wtulając
się w moje ramię.
- A wy, czego się gapicie? –
Zawarczałem na nich. – Macie go zostawić w spokoju! Nie chcę was tu więcej
widzieć, bo inaczej wezwę policję. – Zagroziłem.
Obaj
młodzi mężczyźni od razu uciekli nie chcą mieć ze mną dłużej do czynienia.
- Spokojnie kociaku. –
Powiedziałem pocierając jego ramię.
- Nick? Naprawdę nie możesz po
mnie przyjechać po szkole? – Zapytał z nadzieją.
- Niestety nie, ale pójdę do
Bena i osobiście go poproszę by zabrał cię do siebie, zgoda? Potem cię odbiorę.
- No dobrze. – Zgodził się.
- Ben dziękuję ci, że
pozwoliłeś mi urządzić przyjęcie w waszym ogrodzie. – Powiedziałem siadając na
fotelu w jego szkolnym gabinecie.
W
związku ze zbliżającą się jesienią postanowiliśmy wykorzystać resztę słoneczne
dni, jakie nam zostały
- Ależ nie ma sprawy, Nick.
Wiesz, że April jest dla mnie i Jeremy’ego wszystkim. Jeremy był w siódmym
niebie, gdy pozwoliłeś mu zorganizować przekąski. Jestem pewny, że właśnie w
tym momencie roznosi całą kuchnię piekąc dla rudzielca tort urodzinowy.
- Jestem przekonany, że
wszystko, co przygotuje Jeremy będzie przepyszne. Do ciebie należy tylko
przywieść, Aprila na miejsce.
- Nie ma sprawy, Nick. –
Machnął ręką. – Kupiliśmy młodemu świetny prezent i mamy nadzieję, że mu się
spodoba.
- O Ben, doskonale wiesz, że
Aprilowi podoba się każdy prezent od was. – Zaśmiałem się.
- To dzięki Jeremy’emu. On
wszystko wybiera.
- Przyćmiewa mnie.
- Ha, ha, ha! Bardzo cię
przepraszam, ale nic na to nie poradzę. Jeremy już taki jest. Od zawsze cały
oddawał się rodzinie.
- Jest dobrym człowiekiem.
Cieszę się, że April ma takiego dziadka. Ma się komu wyżalić i kogoś, kto mu
doradzi w trudnej sytuacji.
- Wiesz dobrze, że dla Aprila
zawsze znajdzie się miejsce u nas w domu gdyby była taka potrzeba.
- Właśnie, a pro po tego… -
Zacząłem. – Za niedługo będę musiał polecieć na dwa tygodnie do Perth w sprawach
biznesowych. Bardzo chciałbym wziąć Aprila ze sobą, ale niestety nie pozwolono
mi. – Skrzywiłem się. – Nie chcę go zostawiać samego w domu bez opieki, więc
pomyślałem, że może mógłby u was pomieszkać przez te dwa tygodnie?
- Ależ oczywiście! Jeremy tak
się ucieszy!
- Okay, to skoro wszystko już
ustalone to ja zmykam załatwić resztę rzeczy na przyjęcie i oczywiście prezent
dla Aprila. No i muszę pojechać po Danny’ego. Jego też nie może zabraknąć na
przyjęciu. Do zobaczenia popołudniu. – Pożegnałem się.
- Do zobaczenia.
- Cześć, Jeremy! – Przywitałem
się wchodzą do kuchni w jego domu.
Kot
podskoczył w miejscu i z przerażoną miną odwrócił się w moją stronę.
- Nick! Nie strasz mnie!
Prawie upuściłem mikser do ciasta! – Fuknął zły.
Zaśmiałem
tylko i odłożyłem wszystkie pakunki na ziemię.
- Pomóc ci? – Zapytałem
podchodząc bliżej.
- Hm… Nie, idź lepiej
przygotuj ogród. Nie zostało już wiele czasu do przyjazdu gości.
- Okay, a tak przy okazji to
zamierzam wam podrzucić za niedługo Aprila na dwa tygodnie.
- Naprawdę?! – Ucieszył się.
- Tak, tak, a teraz idę
przyozdobić trochę ogród..
- Dobrze, ale łapy precz od
moich kwiatków! – Ostrzegł grożąc mi łyżką.
Zaśmiałem
się głośno i wyszedłem na ogródek.
Po
około godzinie zaczęli zjeżdżać się pierwsi goście. Pojawił się Chester i
Fiodor wraz z Willem oraz Mickey, Aaron i Gabriel. Musiałem jeszcze podjechać
do domu po Danny’ego, ale na szczęście dziadkowie Aprila nie mieszkali daleko
moich rodziców.
Gdy
wszystko było przygotowane pozostało nam tylko poczekać na Bena i Aprila.
Wszyscy mieliśmy szczere nadzieję, że nasza niespodzianka spodoba się Aprilowi.
Do szkoły przyszedłem w naprawdę kiepskim humorze.
Pożegnałem się z Nickiem, dając mu całusa w policzek i poszedłem pod klasę. Czułem
się źle. Ciężko było mi uwierzyć w to, że Nick zapomniał o moich urodzinach.
- Cześć, April! Wszystkiego naj, naj. – Powiedział Emil
stając obok mnie.
- Dzięki. – Wymusiłem uśmiech.
- Co jest?
- Nick zapomniał o moich urodzinach. – Powiedziałem
zranionym głosem.
- O rany, naprawdę? Znaczy wiesz… To Nick. Można by
powiedzieć, że jesteś dla niego najważniejszy i nie do pomyślenia jest by
zapomniał.
- Najwyraźniej nie najważniejszy. Ostatnio zdarzało
się, że nie było go do późna, bo niby musiał dłużej w pracy zostać. Ale wydaje
mi się, że tak naprawdę Nick spotyka się z jakąś dziewczyną. Może głupio mu się
przyznać, bo wciąż patrzy na mnie jak na małą kicię, więc przyprowadzenie
dziewczyny do domu nie wchodzi w grę. – Powiedziałem podłamany.
- Brzmisz jakbyś się w nim podkochiwał.
Spojrzałem na Emila spłoszony.
- No może troszkę, ale to nie ma znaczenia.
- Jesteś pewny? Nieodwzajemnione uczucie może być…
Zamilkł, gdy
pojawiła się nauczycielka.
Podczas przerwy spotkałem się z Chesterem, Fiodorem oraz… wielkim
rozczarowaniem. Nie tylko Nick zapomniał o moich urodzinach, ale także moi
przyjaciele. Powiedzieli, że idą dzisiaj do kina. Rozmawiali tak jak zawsze,
nie pamiętając, jaki dziś dzień. Było mi naprawdę przykro, że nikt nie pamięta
o moich urodzinach.
Po przerwie wróciłem na lekcje, ale nie potrafiłem się na niczym skupić.
To było takie dziwne. Nicka traktowałem jak rodzinę i nie sądziłem by mógł o
mnie zapomnieć.
Po lekcjach posiedziałem chwilę z Emilem, który czekał na swojego tatę.
Chłopak za wszelką cenę chciał wiedzieć, co tak szczerze myślę o Nicku, ale
postanowiłem mu jednak nic nie mówić, bo to miały być tylko moje uczucia. Moja
tajemnica.
Gdy po psiaka przyjechał tata poszedłem do sekretariatu. Pani Goldman
pomachała mi znad biurka i pozwoliła wejść do dziadka. Od razu chciałem się
przywitać, ale usłyszałem, że dziadek rozmawia przez telefon.
- Przecież wiesz. Bardzo się cieszę, że Nick zdecydował się nam oddać Aprila.
W tym momencie myślałem, że wybuchnę głośnym płaczem.
- Nick chce mnie jednak oddać? – Zapytałem z niedowierzaniem.
Dziadek momentalnie odwrócił się w moją stronę.
- Nie. Oczywiście, że nie! To nie tak.
- To niby jak? Słyszałem jak mówisz, że się cieszysz, że Nick chce wam
mnie oddać.
- Ale tylko na dwa tygodnie, gdy będzie na wyjeździe służbowym. Wiesz,
że Nick się o ciebie martwi i jest trochę nadopiekuńczy. Stwierdził, że będzie
lepiej jak na ten czas zostaniesz u nas.
Kamień spadł mi z serca, a po moich policzkach pociekły łzy ulgi.
Zwyczajnie spanikowałem. Najpierw zapomniał o moich urodzinach, a teraz słowa o
oddaniu. Odetchnąłem głęboko.
- Co jest, kociaku? – Dziadek spojrzał na mnie zaskoczony.
Pokręciłem głowa.
- Nie chcę o tym mówić. Jak już to z dziadkiem Jeremy’m. – Uśmiechnąłem
się przepraszająco.
- W porządku. Rozumiem. To, co? Zbieramy się? – Zapytał z uśmiechem.
Kiwnąłem głową. O dzisiejszym dniu nawet nie wspomniałem, bo nie
widziałem sensu.
Droga do domu dziadków nie zajęła nam dużo czasu, bo wyjątkowo na
drogach nie było zbyt dużych korków. Gdy wysiadłem z auta dziadek ruszył zaraz
za mną. W środku jednak było cicho i nigdzie nie było dziadka Jeremy’ego.
- Gdzie dziadek? – Zapytałem zaskoczony.
- Pewnie w ogrodzie.
Ruszyłem, więc w stronę ogrodu. Gdy wyszedłem na taras zostałem
ogłuszony przez głośne krzyki.
- Sto lat!
Podskoczyłem przestraszony. Futro na moim ogonie najeżyło się, a ja
cofnąłem się z zaskoczenia. Dziadek Ben zachichotał.
- Spokojnie, kociaku. Wszystkiego najlepszego.
Uśmiechnąłem się, po czym spojrzałem z wyrzutem na Nicka.
- Czyli jednak pamiętałeś? Wiesz jak mi było przykro? Jesteś niedobry! –
Powiedziałem mrużąc oczy i udając oburzenie.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko i podszedł do mnie by poczochrać mnie po włosach,
i dać całusa między uszami.
- Oj, nie złość się. A teraz chodź zdmuchnąć świeczkę.
- Ale pamiętaj o życzeniu! – Dodał Chester.
Podszedłem do dziadka Jeremy’ego. Trzymał na tacy dwupiętrowy biały tort
przyozdobiony zielonymi i pomarańczowymi ozdobami. Spojrzałem na świeczkę, a
potem na wszystkich gości. Uśmiechnąłem się i zamyśliłem. „Hm… Czego mogę chcieć? Może jeszcze więcej
dobrych przyjaciół i… miłości? Tak, to dobre życzenie.” Zdmuchnąłem świeczkę.
- Brawo! – Wykrzyknął podekscytowany Mickey.
Gdy tylko zobaczyłem Aarona w jego ramionach straciłem zainteresowanie
tortem.
- Cześć, śliczniuchny. – Powiedziałem do szczeniaczka i pogłaskałem go
po głowie.
Dziadek pokręcił głową.
- April, nie dostałeś jeszcze tortu, a już nie myślisz o swoich urodzinach?
- No, bo to jest najsłodszy szczeniak, jakiego widziałem!
- Zgadzam się w stu procentach. – Powiedział Chester podchodząc razem z
Fiodorem.
Uśmiechnąłem się głupkowato.
- To sobie takiego zrób.
Od razu dostałem w głowę.
- Może i masz urodziny, ale to nie oznacza, że nie dostaniesz po głowie.
Paskudny, pyskaty kociak. – Powiedział parskając.
Chwilę później Nick zagonił nas do stołu. Wystarczyło spróbować jeden
kęs tortu by się wręcz rozpłynąć. Zerknąłem na szczeniaka.
- Szkoda, że nie może spróbować.
Jeremy od razu spojrzał na malca.
- Jest przeuroczy. Mimo że ma ciemny kolor futerka to widać, po kim
będzie miał urodę, nawet, jeśli nie jest jeszcze człowiekiem.
Wszyscy zachichotaliśmy na widok oburzonej miny Gabriela.
- A skąd ta pewność? Może jednak…
- Skarbie, nie łódź się. – Powiedział Mickey dając mężowi całusa w
policzek.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy, co chwilę zachwycając się szczeniakiem, który
znalazł w Danny’m kolegę, który z chęcią wziął go by się z nim pobawić.
- April, jakie było twoje życzenie? – Zapytał Chester.
- Nie powiem ci, bo się nie spełni.
- Ale ja ci powiedziałem! – Powiedział patrząc na mnie z jawnym wyrzutem.
- Powiedziałeś jak już się spełniło. Czyli jak zacząłeś się spotykać z
Wi…
Chester rzucił się na mnie i zasłonił dłonią usta szczypiąc mnie w
ramię.
- Cicho siedź ty złośliwy rudzielcu. Wiedziałem, że rude to wredne.
- Co robisz mojemu kociakowi? – Zapytał Fiodor ze śmiechem.
W końcu odpuścił sobie uczucia do mnie. Jakiś czas temu spotkał jakiegoś
mężczyznę, który mianował się jego właścicielem i opiekunem, więc miałem spokój,
ale nie każdy o tym wiedział.
- Fiodor, zabieraj łapy od Aprila. Nie dobieraj się do niego. Wszystko
widzę.
Zachichotałem widząc minę Nicka.
- Dobra, dobra panie i władco. – Powiedział, po czym z uśmiechem
oznaczającym kłopoty dodał. – A właśnie! April, może otworzysz prezenty?
- Życie ci nie miłe, czarny głupku? Jeszcze nie próbowałeś seksu, a już
chcesz stracić klejnoty? – Zapytał Chester z krzywym uśmiechem, a kot poczerwieniał.
- Odczep się! To, co? Otwierasz?
Uśmiechnąłem się i odsunąłem od niego.
- Pewnie.
Obserwowałem
jak młodzież podchodzi do stolika, na którym były poukładane prezenty. Z
głupkowatej miny Fiodora wnioskowałem, że na pewno kupił Aprilowi coś
niestosownego.
- A-April. Otwórz mój
p-pierwszy. – Powiedział Danny.
- Dobrze. – Uśmiechnął się
April i przyjął od młodego paczkę. – Ojej! Danny, dziękuję! – Powiedział i
zaśmiał się.
W
środku znajdowała się książka o anatomii człowieka. Zaśmiałem się cicho.
- Sam wybierałeś? – Zapytał
kot odkładając książkę na stolik.
- T-tak. – Pokiwał głową.
- Bardzo dziękuję. – Pocałował
chłopca w policzek.
- No to teraz otwórz mój i
Willa. – Odezwał się Chester.
Kot
przytaknął i odpakował pudełko oklejone kolorowym papierem. W pudełku
znajdowała się płyta z muzyką, a obok niej kolejne, tym razem mniejsze,
pudełeczko.
- O matko, o matko… - Zaczął
powtarzać April. – Niemożliwe! – Wykrzyknął drżącymi rękami wyciągając z
opakowania płytę. – Jak udało wam się zdobyć ich autografy?!
- Nie było łatwo. – Powiedział
Chester. – Will licytował się o nią parę ładnych godzin, ale warto było.
- Dziękuję, dziękuję,
dziękuję! – Wykrzyknął rzucając się Chesterowi na szyję.
- No już, już. Wystarczy tych
czułości. – Powiedziałem wstając od stołu i odciągając Aprila na bok. – Zobacz,
co jest w tym małym pudełeczku. – Poleciłem.
Chłopak
przytaknął i sięgnął po pudełeczko. Jego oczy zaświeciły się szczęśliwie, gdy
zobaczył, co jest w środku.
- Jaki śliczny! Sam
wybierałeś? – Zapytał.
- Tak. – Powiedział dumny z
siebie Chester.
Resztę
prezentów otworzył już, w jako takim spokoju. Od Mickey’ego i Gabriela dostał
fioletowe Vans’y, od Bena i Jeremy’ego bransoletkę, na której wygrawerowane
było mini drzewo genealogiczne z imionami jego dziadków i jego, a ode mnie
swojego własnego laptopa. Fiodor upierał się by jego prezent zostawić na sam
koniec. Miałem złe przeczucia.
Gdy
April zajrzał do torby z prezentem od razu spłonął rumieńcem.
- Fiodor! – Krzyknął oburzony
i trzepnął czarnego kocura po głowie.
- No, co? Będziesz w tym
wyglądał naprawdę se… - Nie zdążył dokończyć, bo April zatkał mu dłonią usta.
- Zamknij się Fiodor!
- April! – Zdziwiłem się słysząc
te słowa w jego ustach.
- Przepraszam. – Powiedział z
uśmiechem.
Nadal
nie zabierał ręki ust Fiodora.
- Mm! – Mruknął Kocur i wyrwał
się Aprilowi.
- Ty gadzie! – Krzyknął rudy i
zaczął gonić czarnego po całym ogrodzie.
Po
chwili obaj zamienili się w koty. Fiodor wskoczył na drzewo i machnął
zadowolony ogonem. April zatrzymał się przy pniu i spojrzał w górę, ale nie
odważył się wskoczyć na konar.
Ja
tymczasem zaciekawiony postanowiłem sprawdzić, co Fiodor kupił mojemu
kocurkowi. Otworzyłem torbę i sięgnąłem do środka. Z jej wnętrza wyciągnąłem
czerwone, koronkowe… stringi. I to trzy pary! Momentalnie się we mnie
zagotowało. Jak ten czarny wszarz śmiał kupić coś takiego mojemu kociakowi?!
- Nick? Wszystko dobrze? –
Zapytał Jeremy zaniepokojony moim nagłym zastygnięciem.
Nie
mówiąc ani słowa rzuciłem torbę z prezentem na ziemię i ruszyłem w stronę
miauczących kotów.
- Nick, zostaw go! – Krzyknął
za mną Mickey, który najwyraźniej zauważył, co znajduje się w torbie.
Słyszałem
jak podbiega do mnie.
- Nick! – Krzyknął ponownie zatrzymując
się przede mną.
Również
się zatrzymałem, ale tylko, dlatego że Mickey trzymał na rękach małego Aarona,
który jakby rozumiejąc sytuację spróbował szczeknąć na mnie, ale wyszedł mu
tylko głośny pisk. Mickey pogłaskał go po grzbiecie uśmiechając się.
- Widzisz, co ten wujek
wyprawia? – Zwrócił się do synka. – W gorącej wodzie kąpany. – Pokręcił głową
patrząc na mnie.
- Czy ty widziałeś, co on
kupił, Aprilowi?
- Tak widziałem i nie wiem, z
czego robisz taką aferę.
- Jak to? – Zatkało mnie.
- April to seksowny nastolatek
z ładną figurą, a taka bielizna bardzo ładnie ułoży się na jego pupie. –
Powiedział i zmrużył oczy spoglądając na mnie.
- Czy ty coś insynuujesz?
- Domyśl się Nick, a teraz
wujaszku bierz swojego chrześniaka i wracaj do reszty, a im daj poszaleć. –
Wskazał na biegające koty jednocześnie podając mi Aarona.
Mały
zamerdał wesoło ogonkiem i gdy tylko znalazł się w moich ramionach ugryzł mnie
w kciuk.
- Ał! Aaronek, nie ładnie. –
Powiedziałem.
- Nie dziw mu się. Ząbki mu
rosną. Gabriel i jego wszystkie zabawki też są pogryzieni.
- Ty mała bestio. – Zwróciłem
się do psiaka.
Mały
zapiszczał wesoło i zamachał ogonem.
- A teraz wracajmy do stołu. –
Polecił Mickey i ruszył przodem.
Obejrzałem
się jeszcze za ganiającymi kotami, do których dołączył Chester.
- Nick!
- No idę, idę. – Mruknąłem i
ruszyłem za białym.
- April, do spania! –
Krzyknąłem, gdy zauważyłem, że chłopak nadal siedzi w salonie przed
telewizorem.
- No już, już. – Mruknął i
machnął ogonem.
- To samo mówiłeś półgodziny
temu. – Powiedziałem podchodząc do telewizora i wyłączając go.
- Nick! – Zajęczał April
niezadowolony. – Przecież jest weekend!
- Ale to nie znaczy, że masz
chodzić spać o pierwszej w nocy. Poza tym nie powinieneś oglądać takich filmów,
bo nie będziesz mógł spać w nocy.
- Nie jestem już dzieckiem,
Nick! Mogę oglądać, co mi się podoba! – Powiedział wstając i tupiąc nogą.
- Nie zapominaj się! –
Ostrzegłem. – Marsz do pokoju. – Powiedziałem twardo wskazując drzwi.
- Jesteś okropny! – Krzyknął i
zmieniając się w kota uciekł do pokoju.
Usłyszałem
tylko trzaśnięcie drzwi. Westchnąłem głośno i sam również skierowałem się do
swojego pokoju gasząc po drodze światło w salonie. Ostatnio coraz częściej
kłóciliśmy się z Aprilem. Nie sądziłem, że zajmowanie się dojrzewającym
nastolatkiem będzie takie trudne. Miałem lekkie wyrzuty sumienie przez to, że
na niego nakrzyczałem. W końcu chłopak ma dzisiaj urodziny, nie powinienem był
na niego krzyczeć.
Zatrzymałem
się pod jego drzwiami i zapukałem delikatnie.
- April? – Zapytałem cicho, po
czym powoli wszedłem do środka.
Nigdzie
nie zauważyłem chłopaka. Za to na parapecie siedział rudy kocur i spoglądał za
okno.
- April. – Powtórzyłem
podchodząc do niego.
Kot
w ogóle nie zareagował nadal uparcie wpatrując się w obraz za oknem.
- Przepraszam, że na ciebie
nakrzyczałem. – Powiedziałem siadając obok na parapecie. – Masz dzisiaj
urodziny, a ja nie powinienem psuć ci w tym dniu humoru. – Pogłaskałem go po
grzbiecie.
Rudzielec
mimowolnie zamruczał pod wpływem mojego dotyku. Uśmiechnąłem się lekko i
zacząłem go drapać za uszami i po podbródku.
- Moja kicia. – Powiedziałem i
wziąłem go na kolana
Po
chwili April zmienił się z powrotem w człowieka.
- Wybaczam ci. – Powiedział
cicho i potarł policzkiem o moje ramię.
- Cieszę się, ale teraz proszę
cię idź się przebierz w piżamę i wskakuj do łóżka. – Poleciłem.
Rudy
potaknął i zeskoczył z moich kolan.
- Wyjdź. – Powiedział, na co
zdziwiłem się trochę.
- Co? – Zapytałem jak głupi.
- Chcę się przebrać. – Wyjaśnił.
- Ach, no tak. No to dobranoc,
słoneczko. – Powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
- Dobranoc. – Uśmiechnął się i
zamknął za mną drzwi.
Po
tym jak Nick wyszedł z pokoju zamyśliłem się. Mimo że byłem zaskoczony i
chciałem udusić Fiodora to kusiło mnie ubranie tej bielizny. Prawda była taka,
że czasem nawet mnie dezorientowały te zmiany we mnie. Wtedy jak byłem z dziadkiem
na wyjeździe czułem się jeszcze jak dziecko, ale przecież jestem już dużym
kociakiem, nastolatkiem. A może nadal tym małym kociakiem Nicka?
Po
długim zastanowieniu wziąłem stringi z pełnym przodem, za dużą koszulkę i
krótkie spodenki. W łazience wziąłem szybki prysznic, a wracając do pokoju
zajrzałem najpierw do sypialni Nicka. Chciałem otworzyć ten drugi prezent od
Mickey’ego, ale białowłosy wspomniał bym otworzył go dopiero, gdy będę sam.
Upewniwszy
się, że Nick spokojnie śpi uśmiechnąłem się i po cichu wróciłem do swojej
sypialni. Tam wziąłem z torby niewielki pakunek i niepewnie go otworzyłem. W
środku znalazłem… wibrator! Nie mogłem uwierzyć, że kupił mi coś takiego! Nie
musiałem się pytać by wiedzieć, że pewnie nikt o tym prezencie nie wie. Wziąłem
urządzenie do ręki. Było to nieduże jajeczko w kolorze fioletowym z małym
pilocikiem, którym jak się okazało ustawiało się sposób i nasilenie wibracji. Z
głupiej ciekawości wcisnąłem pierwszy guzik i od razu upuściłem sprzęt
zaskoczony, gdy zaczął wibrować w mojej dłoni. Miauknąłem spanikowany i jak najszybciej wyłączyłem wibrator. Odetchnąłem
głęboko, gdy prezent trafił z powrotem do pudełka i pod łóżko. Policzki mnie
piekły i czułem się trochę zawstydzony. Nie chcąc o tym więcej myśleć ani
znów obudzić się z problemem w bieliźnie ułożyłem się wygodnie pod kołdrą i
zamknąłem o
Rano
obudziło mnie wołanie Nicka z kuchni.
-
Kociaku, wstawaj! Śniadanie na stole! A z tego, co pamiętam miałeś pojechać do
Mickey’ego, a jest już po pierwszej!
Usiadłem
zaskoczony. Nie spodziewałem się, że będę spał tyle czasu. Przeczesałem włosy i
zaskoczony zauważyłem, że oprócz bransoletki na lewym nadgarstku mam także
pierścionek na palcu. Była to prosta srebrna obrączka ozdobiona zawijasami
trzymającymi mały zielony szafir.
Zmarszczyłem
brwi. Wczoraj go nie miałem. Zdziwiony wstałem z łóżka i czym prędzej poszedłem
do kuchni. Nick siedział już przy stole i jadł jajecznicę.
-
Serio to dla mnie? – Zapytałem wskazując na ozdobę na palcu.
-
Pomyślałem, że laptop to nie najlepsza pamiątka z pierwszych urodzin od
opiekuna. A że masz już naszyjnik i bransoletkę to stwierdziłem, że pierścionek
będzie w porządku. – Powiedział wpatrzony w swój talerz, najwyraźniej niepewny
swojego wyboru.
Uśmiechnąłem
się szeroko i podszedłem do niego by dać mu całusa w policzek.
-
Dziękuję, jest śliczny. – Powiedziałem i sięgnąłem po jednego tosta z masłem. –
Idę się ubrać.
-
April, śniadanie!
-
Nie jestem głodny. – Powiedziałem z uśmiechem.
W
pokoju ubrałem na siebie dżinsowe, jasne rurki, biały T-shirt na ramiączkach, a
na to beżową dopasowaną bluzę z kapturem. Wyszedłem z pokoju.
-
Może być? – Zapytałem Nicka siedzącego w salonie.
-
Ładnie. – Odpowiedział z uśmiechem, po czym poszedł za mną do przedpokoju.
Z
szafki wyciągnąłem moje nowe buty i nachyliłem się by je ubrać.
-
April! Ubrałeś to coś od tego głupiego, czarnego kocura?! – Zapytał Nick
oburzony.
Wydawało
mi się, że całkiem nieźle leżą, ale oczywiście Nick i jego podejście do mnie
jak do małej kici musiało wszystko zepsuć.
-
A dlaczego by nie? To jest prezent, który mi się podoba. – Powiedziałem
narzucając na siebie dżinsową kurtkę.
-
O której mam po ciebie przyjechać? – Zapytał zrezygnowany.
Wyszczerzyłem
się szeroko.
-
Hm… Koło szesnastej… Przed siedemnastą?
Kiwnął
tylko głową i poczochrał mnie po włosach.
-
Uważaj na siebie.
-
Pewnie. To na razie.
Jazda
autobusem wyjątkowo obyła się bez zbędnych incydentów i problemów. U Mickey’ego
zostałem od razu posadzony do stołu. Po lekkim obiedzie pobawiłem się trochę z
Aaronem, pomogłem piec Mickey’emu ciasto, ale w końcu, gdy usiedliśmy do stołu
przy kawałku ciasta zostało zadane to niewygodne pytanie.
-
I jak ci się podobał drugi prezent?
Spłonąłem
rumieńcem.
-
Po, co mi go kupiłeś? To było głupie za…
-
Po pierwsze, dlatego że to były twoje pierwsze urodziny. Jesteś już
nastolatkiem i trochę humoru ci nie zaszkodzi. Po drugie dobrze wiem, że hormony
ci buzują i pewnie nie jeden mokry sen ci się zdarzył. – Spojrzał na mnie
sugestywnie.
-
No czasem… Ale to jest okropne! Znaczy wiesz… No, bo ten no… - Zaczerwieniłem
się.
Nie
wiedziałem czy mogę z nim o tym mówić.
-
April, możesz mi powiedzieć, co tylko chcesz, a także zapytać. W obecnej chwili
Aaron śpi, a Gabi ogląda telewizję. Jesteśmy we dwóch, a ja wcale nie jestem od
ciebie nie wiadomo ile starszy. Wiem też, że na te tematy ciężko byłoby ci
rozmawiać z Jeremy’m, a co dopiero z Nickiem.
Kiwnąłem
głową.
-
No, bo to jest strasznie krępujące, gdy mi stanie i nie chce opaść. –
Powiedziałem szybko i poczerwieniałem jeszcze mocniej.
-
To ty do tej pory nie próbowałeś, że tak powiem, obniżyć napięcia?
-
Znaczy… Czy próbowałem się dotykać?
Biały
kiwnął głową.
-
Nie, do tej pory nie. Wydaje mi się to trochę niewłaściwe i strasznie
krępujące. Poza tym Nick jest zaraz za ścianą.
Mickey
zachichotał.
-
No to z pewnością jest jakiś problem. Nie powinieneś jednak takich rzeczy jak
poranna erekcja uznawać za coś niewłaściwego. To całkiem normalne. Poza tym
jesteś kotem. Koty szybciej dorastają. U nas psów pierwsze takie poranne
problemy pojawiają się jakieś… Pół roku po urodzinach? Jakoś tak. Odczuwamy potrzebę
zbliżenia, ale nie jesteśmy jakoś bardzo nabuzowani. To dopiero zaczyna się
przed pierwszymi dniami płodnymi. Natomiast ty już dojrzewasz, a za pięć do
sześciu miesięcy będziesz miał dni płodne i to normalne, że możesz potrzebować
dotyku.
Zaczerwieniłem
się, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze mocniej.
-
Ale ja nie wiem czy chcę by to tak szybko się zmieniało. Przecież ja nawet
nikogo nie mam i ostatnio moje uczucia chyba trochę zaczęły tracić wzrok. – Powiedziałem
skrępowany.
-
Niby, dlaczego?
-
No, bo może, tak troszkę… Podoba mi się Nick.
-
Ale to jest całkiem normalne. Przecież wiesz o tym.
-
No niby tak, ale wcześniej był tylko moim najlepszym przyjacielem, opiekunem i
starszym bratem. A teraz? Nie mogę siedzieć w salonie, jeśli Nick pojawi się
świeżo po prysznicu. – Powiedziałem naprawdę podłamany tym faktem.
Mickey
pogłaskał mnie po ramieniu.
-
April, to nie jest dziwne. Zauroczenie, fascynacja czy miłość do naszych
opiekunów przychodzi z czasem. D tych uczuć musimy dojrzeć. A ty takim buntowniczym
zachowaniem nie powodujesz, że Nick jest spokojniejszy. – Wytłumaczył, a ja
westchnąłem.
-
Wiem.
-
Musisz po prostu zacząć akceptować to uczucie i dążyć do jak najczęstszego
kontaktu z nim, bo będziesz żałował, jeśli zaczniesz go odsuwać. A co do twoich
porannych problemów… Może spróbuj jednak, choć trochę sobie ulżyć. Nie mówię,
że od razu masz się masturbować. Chodzi mi bardziej o poznawanie dotyku i
przyjemności z niego płynącej. Nie musisz się tego obawiać, osądzać, jako coś
złego, bo to naturalne.
-
Tak myślisz?
-
Tak. A i jeszcze jedno, jeśli chodzi o ten wibrator, który dostałeś w prezencie.
Nie wkładaj go w siebie.
Znów
poczerwieniałem.
-
Nie chodzi mi o to, że ci bronie tylko, że jesteś młody, niedoświadczony i możesz
sobie zrobić krzywdę. Poza tym lepiej pierwszy raz mieć z osobą, którą się
kocha niż z wibratorem. – Powiedział z chichotem, a ja kopnąłem go pod stołem.
-
No weź! Jesteś okropny! I do tego mnie zawstydzasz.
-
Oj daj spokój. Jestem szczery.
-
Tak? To powiedz mi masturbowałeś się, gdy byłeś młodszy, zanim zacząłeś być z
Gabim?
Biały
poczerwieniał, ale odezwał się.
-
Zdarzało się. I jak mam być szczery to zdarzało mi się używać podobnego wibratora
do twojego.
Otworzyłem
szeroko oczy.
-
To jak ty z niego ko…?
-
Stop! Nie będę ci opowiadać wszystkiego, kociaku. – Powiedział skrępowany. – Powiem
tylko, że samo przyłożenie wibratora do prącia jest dość przyjemnym uczuciem.
No dobra! Koniec tematu. Nick pewnie zaraz będzie.
Kiwnąłem
głową i zamyśliłem się na chwilę. Podszedłem do psa i przytuliłem się do niego.
-
Dziękuję, Mickey. Wiesz, potrzebowałem z kimś porozmawiać i wiesz, co ci powiem?
Aaraon ma najlepszego tatę na świecie.
Biały
cmoknął mnie między uszami i z uśmiechem odezwałem się.
-
Dzięki, młody.
Do
Mickey’ego przyjechałem jakieś pół godziny wcześniej. Skończyłem wcześniej
pracę, więc pomyślałem, że wpadnę i posiedzę chwilę z moim chrześniakiem. Jednak
nie spodziewałem się być świadkiem intymnej rozmowy między Mickey’m, a Aprilem.
Zatrzymałem się w pół kroku, gdy usłyszałem to jedno zdanie.
- …jeśli chodzi o ten
wibrator, który dostałeś w prezencie. – Powiedział, Mickey.
Wbiło
mnie w podłogę. Zastygłem w miejscu osłupiały. Jaki wibrator do cholery?! Moje
rozmyślenia przerwał Aaron, który podbiegł do moich nóg zaplątany w kocyk.
Otrząsnąłem się na moment i podniosłem szczeniaka pomagając mu wyplątać się z
czerwonego kocyka.
- Cześć, mały. – Powiedziałem
głaskając go po łepku. – Spałeś, co?
Piesek
zamerdał wesoło ogonem i znów ugryzł mój palec.
- Ach, ty! – Uśmiechnąłem się
i przeszedłem z nim do salonu gdzie zastałem siedzącego na kanapie Gabriela.
- Tatuśku, synuś się obudził,
a ty, co? – Powiedziałem sadzając czarną kuleczkę na jego brzuchu. – Patrz,
jaki niedobry tatuś, nie przyszedł ci pomóc się wyplątać z kocyka. Dopiero
wujek musiał pomóc. – Zwróciłem się do szczeniaka.
Aaron
szczeknął na ojca i chwycił zębami za jego koszulkę.
- Synuś, ja wiem, że cię
dziąsła swędzą, ale nie musisz gryźć mojej koszulki. – Powiedział wyciągając
materiał z pyszczka szczeniaka. – Zaraz ci przyniosę gryzak. – Postawił małego
na dywanie i wstał z kanapy. – Kawy? – Zwrócił się do mnie.
- Tak, poproszę.
Gdy
Gabriel wyszedł z ciężkim westchnieniem opadłem na fotel. Nie mogłem się
pozbierać po tym, co przed chwilą usłyszałem. April ma wibrator? Jak Mickey
mógł mu kupić taki prezent?! Przecież April to mój mały kotek. Takie zabawki to
nie dla niego.
- Proszę. – Powiedział Gabriel
stawiając na stolę filiżankę z kawą i kawałek świeżo upieczonego ciasta.
Nie
zauważyłem, kiedy wrócił. Byłem tak bardzo przejęty tym, co usłyszałem, że nie
przeszkadzało mi nawet to, że Aaron gryzie mój palec u nogi.
- Słoneczko, zostaw wujka. –
Gabriel zabrał szczeniaka i posadził w jego kojcu koło kaloryfera. – Masz, to
możesz sobie gryźć. – Położył przed psiakiem gumowy gryzak napełniony chłodną
wodą.
Kiedy
mały zajął się zabawką mężczyzna usiadł z powrotem na kanapie.
- Wyglądasz na przybitego. –
Zauważył. – Mów, co się stało?
- Chyba moja kicia zaczęła
dorastać. – Mruknąłem.
Gabriel
wybuchnął śmiechem.
- Dopiero teraz to do ciebie
dotarło?
- Nie śmiej się! Jestem pewny,
że tobie też było ciężko pogodzić się z dojrzewaniem Mickey’ego.
- No w sumie masz rację. –
Podrapał się po karku. – Ale ja miałem trochę więcej czasu na nacieszenie się
małym Mickey’m.
- Co?
- Koty dojrzewają znacznie
wcześniej. – Wyjaśnił.
- A no tak. W każdym razie,
coraz bardziej zaczynam się o niego martwić. Wiesz, jakie teraz nastolatki mają
pomysły?
- Nick, trochę więcej
zaufania. Myślisz, że April naprawdę będzie naśladował innych?
- Gabriel, ja naprawdę się
staram, ale no… Nie mogę sobie z tym poradzić.
- Ja ci niestety nie pomogę.
Sam musisz zrozumieć, że nie uchronisz go przed wszystkim. Jedyne, co możesz
zrobić takim zachowaniem to skrzywdzić go i zachwiać jego zaufanie do ciebie.
Chyba nie chciałbyś by April odsunął cię od siebie?
- Nie! – Zaprzeczyłem od razu.
- No właśnie, więc daj mu
trochę luzu. Uwierz, że jak będzie miał jakiś problem albo będzie potrzebował
pomocy to przyjdzie do ciebie.
Pokiwałem
głową.
- Dzięki, Gabriel. –
Powiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie.
Prawie
w tym samym momencie do salonu weszli Mickey i April. Kot od razu podbiegł do
małego Aarona i zaczął się z nim bawić, a Mickey usiadł Gabrielowi na kolanach.
- April, będziemy się zbierać.
Chcę żebyś odrobił jeszcze lekcję, bo jutro idziesz z Chesterem psy wyprowadzać
i nie będziesz miał czasu.
- Okay. Pa mały. – Pożegnał
się z Aaronem i wstał z podłogi.
- Idź się ubrać. – Poleciłem,
na co pokiwał głową i poszedł do przedpokoju.
- Dzięki za zajęcie się nim. –
Zwróciłem się do Mickey’ego.
- Przestań, Nick. Wiesz, że
zawsze chętnie się nim zajmę. – Uśmiechnął się do mnie.
Opuściłem
mieszkanie znajomych w znacznie lepszym nastroju niż wcześniej.
Wieczorem
potrzebowałem długiej kąpieli by się zrelaksować. Przemyślałem jeszcze raz
słowa Gabriela. Może rzeczywiście April nie jest już tym mały kotkiem? Jest
teraz nastolatkiem. W dodatku bardzo ładnym. Podobającym się innym chłopcom i
dziewczynom. Nie chciałem się jednak zastanawiać, co zrobię jak obwieści mi, że
się z kimś spotyka.
Westchnąłem
cicho i wyszedłem z wanny. Gdy się przebrałem postanowiłem zajrzeć jeszcze do
Aprila. Zapukałem parę razy do drzwi i wszedłem do środka. Okazało się, że
młody już śpi. Podszedłem cicho do jego łóżka i pogłaskałem go lekko po głowie
i między uszami. Chłopak zamruczał rozkosznie i zwrócił twarz w stronę mojej
dłoni. Uśmiechnąłem się na to. Wiedziałem, że w głębi serca i tak będę go
traktował jak małego kociaka, ale wiem, że on już nigdy nie wróci.
Gdy wróciliśmy do domu czułem się spokojniejszy. Na razie może nie planowałem korzystać z rady Mickey’ego, co do… dotykania się, ale na pewno nie będę się aż tak buntować i wkurzać Nicka. Po szybkim prysznicu poszedłem zrobić sobie lekką kolację. Nim Nick wyszedł z łazienki byłem już w u siebie w pokoju. Zajrzałem jeszcze pod łóżko by upewnić się, że ten prezent wciąż tam jest, po czym położyłem się na poduszkach. Nie zauważyłem nawet, kiedy zasnąłem. Pamiętam jeszcze, że poczułem ciepłą dłoń, która pogłaskała mnie po głowie. Nie mogłem przez to pohamować mruczenia. Potem był tylko już spokojny sen. Znaczy… Z początku. Potem zaczęły się koszmary. Niby coś błahego i niemożliwego, a jednak. Najpierw widziałem jak Nick odchodzi, Mickey, Gabriel i mały Aaron znikają, Chester odsuwa się ode mnie, Fiodor nie chce mnie już znać, dziadkowie udają, że nie jestem ich wnukiem. I ta samotność. Była tak przytłaczająca, że czułem jak się rozpadam.
Zerwałem
się do pozycji siedzącej przestraszony. Po moich policzkach ciekły łzy, a ja
nie mogłem się uspokoić. Czym prędzej zerwałem się z łóżka. W tym momencie nie
przeszkadzało mi, że Nick zobaczy, że mam na sobie tylko te stringi od Fiodora
i za dużą koszulkę.
Czym
prędzej wyskoczyłem z pod kołdry. Czym prędzej wpadłem do pokoju Nicka z
głośnym hukiem drzwi. Mężczyzna zerwał się do siadu i rozejrzał
zdezorientowany.
-
April? Co się stało?
Przygryzłem
niepewnie wargę.
-
Ja wiem, że jestem już duży… Ale miałem straszny sen.
Nick
zachichotał i z łagodnym uśmiechem zrobił mi miejsce obok siebie.
-
Wskakuj, kociaku.
Machnąłem
ogonem zadowolony i przytuliłem się do niego.
-
To, co ci się śniło?
Oparłem
głowę na jego klatce piersiowej i przymknąłem zmęczone oczy. Blondyn objął mnie
i zaczął głaskać po głowie. Zamruczałem.
-
Nagle zostałem sam. Ale tak kompletnie sam. Już ciebie nie było, dziadków,
Mickey’ego z Gabim i małym, Chestera z Willem. Taka kompletna
samotność. – Ziewnąłem szeroko.
-
Och, słoneczko. To był tylko sen. To się nigdy nie zdarzy.
-
Wiem, bo jestem twoją kicią, prawda?
-
Tak, dokładnie. – Powiedział dając mi całusa między uszy.
Zadowolony
już po chwili zasnąłem.
~*~
W związku ze zbliżającym się rokiem szkolnym rozpoczynam poszukiwania Bety. Chętne osoby proszę o kontakt ze mną (tj. little freak) poprzez mail lub gg.
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. April wreszcie jest dojrzewającym nastolatkiem, Nick nie może w to uwierzyć, a mały Aaron rośnie jak na drożdżach i z każdym rozdziałem jest coraz słodszy.
Z góry dziękuję za komentarze.
Do poczytania!
#freak
Bardzo przyjemny odcinek :-) milo sie go cztalo, April jest takim slodkim urwisem. Chcialabym miec takiego kotka.
OdpowiedzUsuńZycze duzo weny i inspiracji!
Cieszę się, że rozdział przypadł ci do gustu. Dziękuję za bardzo motywujący komentarz.
UsuńPozdrowienia, freak.
Zgadzam sie, fajny rozdzial. Jeden z lepszych. Bylem w szoku, ze April nie dostal rozowych prezentow xD
OdpowiedzUsuńDopiero teraz jak glupi przypomnialo mi sie kim jest Will. W poprzednim rozdziale zastanawialem sie z kim jest Chester. Na Fiodorka nadal czekam. Mysle, ze Nick jeszcze bedzie mu wdzieczny za te stringi jakie kupil Aprilowi. Mam nadzieje tylko, ze nie beda uprawiac ze soba seksu tak wczesnie zwazajac na to, ze April to naprawde jeszcze dziecko i fizycznie i psychicznie. Zwlaszcza psychicznie. Mysle, ze jeszcze nie dojrzal do tak powaznego kroku, kiedy on boi sie nawet wibratora.
Damiann
Mam małą rozkminkę... jesteś TYM Damianem czy innym? Jeśli tym to jestem zaskoczona, że nie powypisywałeś błędów (oby ich nie było), a jeśli jesteś zupełnie innym Damianem to wybacz mi proszę, że wzięłam cię za kogoś innego.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrowienia, freak.
Moja chamskosc powoli zanika! :D
UsuńI wy piszecie lepiej. Bledy sa, czasami cos nie wyjdzie, ale oprocz duzej ilosci lukru i dziwnych zwrotow akcji jak w dzisiejszym rozdziale chyba nie mam czego sie przyczepic ;)
Damiann
Opowiadanie fantastyczne;) taj mi się podoba ze masakra. Juz nie mogę się doczekać następnych opowiadań;)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, zostało jeszcze 6 rozdziałów + dwa one shoty i short story o zmiennych. Zdążysz się nacieszyć naszymi tekstami.
UsuńPozdrowienia, freak.
Robi się coraz ciekawiej :D Ten rozdział podobał mi się do tej pory najbardziej. Fajnie opisałyście ten dzień urodzin Aprila. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. I cieszę się również, że moge na ciebie liczyć w kwestii komentarzy :) Mam nadzieję, że kolejny rozdział również przypadnie ci do gustu. Będzie trochę ostrzej, że tak powiem.
UsuńPozdrowienia, freak.
w jakim sensie ostrzej?:)
UsuńA to już trzeba czekać do czwartku :)
UsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że urodziny Aprila się udały no i dostał caaałkiem fajne prezenty ;)
A Nick jest słodki jak jest zazdrosny o swojego kociaka. No i czekam na moment kiedy powiedzą sobie prawdę o swoich uczuciach ;)
Pozdrawiam
Opowiadania będą się pojawiać w czwartek po południu czy z środy na czwartek? ;)
OdpowiedzUsuńDrogi anonimie. Już od paru tygodni rozdziały pojawiają się z środy na czwartek :)
UsuńTak ale to było ze względu na wakacje jeśli dobrze pamiętam. A na stronie bloga nie jest zmienione że rozdziały będą wstawiane w czwartki o 16 więc wolałam zapytać.;)
UsuńHej... mam pytanie: kiedy macie zamiar dodać któraś miniaturke/o-S ?
OdpowiedzUsuńPo zakończeniu My Lovely Kitty :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńto trochę przykre April myślał, że wszyscy zapomnieli o jego urodzinach, a tu szykowali niespodziankę dla niego... prezenty och wspaniałe...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia