czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 15 "Pierwsze urodziny"

Witam wszystkich!
Dotarliśmy do 15 rozdziału opowiadania o słodkim kociaku. Wiem, że dla niektórych w opowiadaniu jest za dużo cukru, ale niestety musicie wytrzymać jeszcze 6 rozdziałów.
Z niepokojem zauważyłam, że dramatycznie spadła ilość komentarzy. Ja wiem, że większości z was się po prostu nie chce, ale każdy, nawet najkrótszy komentarz motywuje do dalszego pisania, a zdradzę wam, że kolejne opowiadania są w trakcie tworzenia.
Gorąco proszę o komentarze, z góry przepraszam za pozostawione błędy (mam nadzieję, że ich nie ma) i zapraszam do czytania.
#freak

Rozdział 15




                Gdy nadszedł dzień urodzin Aprila postanowiłem zrobić mu niespodziankę. Od rana udawałem, że nie pamiętam o jego urodzinach i starałem się go ignorować, ale z umiarem by nie było mu zbyt przykro.

                Wszedł do kuchni trochę smutny. Włosy miał roztrzepane, uszy smętnie oklapnięte po bokach głowy, a jego ogon snuł się za nim jak cień.

- Dzień dobry, April. – Przywitałem się stawiając na stole talerz z jego śniadaniem.

- Cześć… - Mruknął.

- Coś się stało? – Zapytałem udając, że nic nie wiem.

- Nie, nic…

- No to wcinaj i zbieraj się do szkoły. – Powiedziałem i sam zabrałem się za konsumpcję swojego śniadania.

                Po skończonym posiłku April poszedł się ubrać, a ja zapakowałem brudne talerze do zmywarki.

- April, gotowy? – Zapytałem.

- Tak, tak. – Powiedział wchodząc do przedpokoju i ubierając buty.

                Gdy pochylił się by zawiązać trampki nie mogłem nie zerknął na jego pośladki. Chłopak niedawno znów się zmienił i teraz wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Co prawda nie urósł zbytnio, ale nabrał odpowiednich młodzieńczych krągłości, których pozazdrościłaby mu niejedna modelka bielizny. On sam mógłby być modelem. Był tak samo chudy jak oni, co niezbyt mi się podobało, ale nie mogłem z tym nic zrobić. Rudzielec miał po prostu zbyt szybką przemianę materii by przytyć. To jak wyglądał miało znacznie więcej pozytywów, ale niestety były też negatywy. Coraz częściej był zaczepiany przez starszych chłopaków, parę razy również zdarzyło się, że ktoś próbował go obmacywać. Gdy mi o tym opowiadał miałem wrażenie, że zetrę sobie wszystkie zęby od złowieszczego zgrzytania.

- April, wrócisz dzisiaj sam do domu, dobrze? – Zapytałem.

                To zdanie niezbyt chciało przejść mi przez gardło, dlatego że nie uśmiechało mi się puszczać go samego autobusem do domu, ale niestety musiałem to zrobić.

- Ale dlaczego? – Zapytał zdziwiony.

- Mam dzisiaj dużo pracy i muszę zostać dłużej w biurze.

- Aha.

- Pojedź do dziadków, albo poproś dziadka Bena by cię zabrał ze sobą, okay?

- No dobrze. Idziemy już? – Zapytał zarzucając plecak na ramię.

- Tak, oczywiście. Idź do samochodu, a ja zamknę. – Powiedziałem i przepuściłem go w drzwiach.

                Chłopak zbiegł na dół po schodach, a ja w tym czasie zamknąłem mieszkanie. Gdy zszedłem na dół ujrzałem nieprzyjemną sytuację.

- No chodź tu śliczny. – Mówił jeden z obleśnych typków podchodząc do Aprila stojącego obok naszego samochodu. – Nie bądź taką cnotką. – Powiedział wyciągając rękę w jego stronę.

- Zostaw! – Krzyknął April i odsunął się do tyłu tym samym wpadając na drugiego typa. – Zostawcie mnie w spokoju!

                Widząc, co się dzieje od razu zareagowałem. Podbiegłem szybko do auta i odciągnął od nich Aprila.

- Nic ci nie jest? – Zapytałem oglądając kota.

- N-nie… - Powiedział wtulając się w moje ramię.

- A wy, czego się gapicie? – Zawarczałem na nich. – Macie go zostawić w spokoju! Nie chcę was tu więcej widzieć, bo inaczej wezwę policję. – Zagroziłem.

                Obaj młodzi mężczyźni od razu uciekli nie chcą mieć ze mną dłużej do czynienia.

- Spokojnie kociaku. – Powiedziałem pocierając jego ramię.

- Nick? Naprawdę nie możesz po mnie przyjechać po szkole? – Zapytał z nadzieją.

- Niestety nie, ale pójdę do Bena i osobiście go poproszę by zabrał cię do siebie, zgoda? Potem cię odbiorę.

- No dobrze. – Zgodził się.





- Ben dziękuję ci, że pozwoliłeś mi urządzić przyjęcie w waszym ogrodzie. – Powiedziałem siadając na fotelu w jego szkolnym gabinecie.

                W związku ze zbliżającą się jesienią postanowiliśmy wykorzystać resztę słoneczne dni, jakie nam zostały

- Ależ nie ma sprawy, Nick. Wiesz, że April jest dla mnie i Jeremy’ego wszystkim. Jeremy był w siódmym niebie, gdy pozwoliłeś mu zorganizować przekąski. Jestem pewny, że właśnie w tym momencie roznosi całą kuchnię piekąc dla rudzielca tort urodzinowy.

- Jestem przekonany, że wszystko, co przygotuje Jeremy będzie przepyszne. Do ciebie należy tylko przywieść, Aprila na miejsce.

- Nie ma sprawy, Nick. – Machnął ręką. – Kupiliśmy młodemu świetny prezent i mamy nadzieję, że mu się spodoba.

- O Ben, doskonale wiesz, że Aprilowi podoba się każdy prezent od was. – Zaśmiałem się.

- To dzięki Jeremy’emu. On wszystko wybiera.

- Przyćmiewa mnie.

- Ha, ha, ha! Bardzo cię przepraszam, ale nic na to nie poradzę. Jeremy już taki jest. Od zawsze cały oddawał się rodzinie.

- Jest dobrym człowiekiem. Cieszę się, że April ma takiego dziadka. Ma się komu wyżalić i kogoś, kto mu doradzi w trudnej sytuacji.

- Wiesz dobrze, że dla Aprila zawsze znajdzie się miejsce u nas w domu gdyby była taka potrzeba.

- Właśnie, a pro po tego… - Zacząłem. – Za niedługo będę musiał polecieć na dwa tygodnie do Perth w sprawach biznesowych. Bardzo chciałbym wziąć Aprila ze sobą, ale niestety nie pozwolono mi. – Skrzywiłem się. – Nie chcę go zostawiać samego w domu bez opieki, więc pomyślałem, że może mógłby u was pomieszkać przez te dwa tygodnie?

- Ależ oczywiście! Jeremy tak się ucieszy!

- Okay, to skoro wszystko już ustalone to ja zmykam załatwić resztę rzeczy na przyjęcie i oczywiście prezent dla Aprila. No i muszę pojechać po Danny’ego. Jego też nie może zabraknąć na przyjęciu. Do zobaczenia popołudniu. – Pożegnałem się.

- Do zobaczenia.




- Cześć, Jeremy! – Przywitałem się wchodzą do kuchni w jego domu.

                Kot podskoczył w miejscu i z przerażoną miną odwrócił się w moją stronę.

- Nick! Nie strasz mnie! Prawie upuściłem mikser do ciasta! – Fuknął zły.

                Zaśmiałem tylko i odłożyłem wszystkie pakunki na ziemię.

- Pomóc ci? – Zapytałem podchodząc bliżej.

- Hm… Nie, idź lepiej przygotuj ogród. Nie zostało już wiele czasu do przyjazdu gości.

- Okay, a tak przy okazji to zamierzam wam podrzucić za niedługo Aprila na dwa tygodnie.

- Naprawdę?! – Ucieszył się.

- Tak, tak, a teraz idę przyozdobić trochę ogród..

- Dobrze, ale łapy precz od moich kwiatków! – Ostrzegł grożąc mi łyżką.

                Zaśmiałem się głośno i wyszedłem na ogródek.

                Po około godzinie zaczęli zjeżdżać się pierwsi goście. Pojawił się Chester i Fiodor wraz z Willem oraz Mickey, Aaron i Gabriel. Musiałem jeszcze podjechać do domu po Danny’ego, ale na szczęście dziadkowie Aprila nie mieszkali daleko moich rodziców.

                Gdy wszystko było przygotowane pozostało nam tylko poczekać na Bena i Aprila. Wszyscy mieliśmy szczere nadzieję, że nasza niespodzianka spodoba się Aprilowi.





Do szkoły przyszedłem w naprawdę kiepskim humorze. Pożegnałem się z Nickiem, dając mu całusa w policzek i poszedłem pod klasę. Czułem się źle. Ciężko było mi uwierzyć w to, że Nick zapomniał o moich urodzinach.

- Cześć, April! Wszystkiego naj, naj. – Powiedział Emil stając obok mnie.

- Dzięki. – Wymusiłem uśmiech.

- Co jest?

- Nick zapomniał o moich urodzinach. – Powiedziałem zranionym głosem.

- O rany, naprawdę? Znaczy wiesz… To Nick. Można by powiedzieć, że jesteś dla niego najważniejszy i nie do pomyślenia jest by zapomniał.

- Najwyraźniej nie najważniejszy. Ostatnio zdarzało się, że nie było go do późna, bo niby musiał dłużej w pracy zostać. Ale wydaje mi się, że tak naprawdę Nick spotyka się z jakąś dziewczyną. Może głupio mu się przyznać, bo wciąż patrzy na mnie jak na małą kicię, więc przyprowadzenie dziewczyny do domu nie wchodzi w grę. – Powiedziałem podłamany.

- Brzmisz jakbyś się w nim podkochiwał.

Spojrzałem na Emila spłoszony. 

- No może troszkę, ale to nie ma znaczenia.

- Jesteś pewny? Nieodwzajemnione uczucie może być…

 Zamilkł, gdy pojawiła się nauczycielka. 

Podczas przerwy spotkałem się z Chesterem, Fiodorem oraz… wielkim rozczarowaniem. Nie tylko Nick zapomniał o moich urodzinach, ale także moi przyjaciele. Powiedzieli, że idą dzisiaj do kina. Rozmawiali tak jak zawsze, nie pamiętając, jaki dziś dzień. Było mi naprawdę przykro, że nikt nie pamięta o moich urodzinach.

Po przerwie wróciłem na lekcje, ale nie potrafiłem się na niczym skupić. To było takie dziwne. Nicka traktowałem jak rodzinę i nie sądziłem by mógł o mnie zapomnieć.

Po lekcjach posiedziałem chwilę z Emilem, który czekał na swojego tatę. Chłopak za wszelką cenę chciał wiedzieć, co tak szczerze myślę o Nicku, ale postanowiłem mu jednak nic nie mówić, bo to miały być tylko moje uczucia. Moja tajemnica. 

Gdy po psiaka przyjechał tata poszedłem do sekretariatu. Pani Goldman pomachała mi znad biurka i pozwoliła wejść do dziadka. Od razu chciałem się przywitać, ale usłyszałem, że dziadek rozmawia przez telefon.

- Przecież wiesz. Bardzo się cieszę, że Nick zdecydował się nam oddać Aprila.

W tym momencie myślałem, że wybuchnę głośnym płaczem.

- Nick chce mnie jednak oddać? – Zapytałem z niedowierzaniem.

Dziadek momentalnie odwrócił się w moją stronę.

- Nie. Oczywiście, że nie! To nie tak.

- To niby jak? Słyszałem jak mówisz, że się cieszysz, że Nick chce wam mnie oddać.

- Ale tylko na dwa tygodnie, gdy będzie na wyjeździe służbowym. Wiesz, że Nick się o ciebie martwi i jest trochę nadopiekuńczy. Stwierdził, że będzie lepiej jak na ten czas zostaniesz u nas.

Kamień spadł mi z serca, a po moich policzkach pociekły łzy ulgi. Zwyczajnie spanikowałem. Najpierw zapomniał o moich urodzinach, a teraz słowa o oddaniu. Odetchnąłem głęboko.

- Co jest, kociaku? – Dziadek spojrzał na mnie zaskoczony.

Pokręciłem głowa.

- Nie chcę o tym mówić. Jak już to z dziadkiem Jeremy’m. – Uśmiechnąłem się przepraszająco.

- W porządku. Rozumiem. To, co? Zbieramy się? – Zapytał z uśmiechem.

Kiwnąłem głową. O dzisiejszym dniu nawet nie wspomniałem, bo nie widziałem sensu. 

Droga do domu dziadków nie zajęła nam dużo czasu, bo wyjątkowo na drogach nie było zbyt dużych korków. Gdy wysiadłem z auta dziadek ruszył zaraz za mną. W środku jednak było cicho i nigdzie nie było dziadka Jeremy’ego.

- Gdzie dziadek? – Zapytałem zaskoczony.

- Pewnie w ogrodzie.

Ruszyłem, więc w stronę ogrodu. Gdy wyszedłem na taras zostałem ogłuszony przez głośne krzyki. 

- Sto lat!

Podskoczyłem przestraszony. Futro na moim ogonie najeżyło się, a ja cofnąłem się z zaskoczenia. Dziadek Ben zachichotał.

- Spokojnie, kociaku. Wszystkiego najlepszego.

Uśmiechnąłem się, po czym spojrzałem z wyrzutem na Nicka.

- Czyli jednak pamiętałeś? Wiesz jak mi było przykro? Jesteś niedobry! – Powiedziałem mrużąc oczy i udając oburzenie.

Mężczyzna uśmiechnął się tylko i podszedł do mnie by poczochrać mnie po włosach, i dać całusa między uszami.

- Oj, nie złość się. A teraz chodź zdmuchnąć świeczkę.

- Ale pamiętaj o życzeniu! – Dodał Chester.

Podszedłem do dziadka Jeremy’ego. Trzymał na tacy dwupiętrowy biały tort przyozdobiony zielonymi i pomarańczowymi ozdobami. Spojrzałem na świeczkę, a potem na wszystkich gości. Uśmiechnąłem się i zamyśliłem. „Hm… Czego mogę chcieć? Może jeszcze więcej dobrych przyjaciół i… miłości? Tak, to dobre życzenie.” Zdmuchnąłem świeczkę.

- Brawo! – Wykrzyknął podekscytowany Mickey.

Gdy tylko zobaczyłem Aarona w jego ramionach straciłem zainteresowanie tortem.

- Cześć, śliczniuchny. – Powiedziałem do szczeniaczka i pogłaskałem go po głowie.

Dziadek pokręcił głową. 

- April, nie dostałeś jeszcze tortu, a już nie myślisz o swoich urodzinach?

- No, bo to jest najsłodszy szczeniak, jakiego widziałem!

- Zgadzam się w stu procentach. – Powiedział Chester podchodząc razem z Fiodorem.

Uśmiechnąłem się głupkowato. 

- To sobie takiego zrób.

Od razu dostałem w głowę.

- Może i masz urodziny, ale to nie oznacza, że nie dostaniesz po głowie. Paskudny, pyskaty kociak. – Powiedział parskając.

Chwilę później Nick zagonił nas do stołu. Wystarczyło spróbować jeden kęs tortu by się wręcz rozpłynąć. Zerknąłem na szczeniaka.

- Szkoda, że nie może spróbować.

Jeremy od razu spojrzał na malca.

- Jest przeuroczy. Mimo że ma ciemny kolor futerka to widać, po kim będzie miał urodę, nawet, jeśli nie jest jeszcze człowiekiem.

Wszyscy zachichotaliśmy na widok oburzonej miny Gabriela.

- A skąd ta pewność? Może jednak…

- Skarbie, nie łódź się. – Powiedział Mickey dając mężowi całusa w policzek.

Rozmawialiśmy, śmialiśmy, co chwilę zachwycając się szczeniakiem, który znalazł w Danny’m kolegę, który z chęcią wziął go by się z nim pobawić.

- April, jakie było twoje życzenie? – Zapytał Chester.

- Nie powiem ci, bo się nie spełni.

- Ale ja ci powiedziałem! – Powiedział patrząc na mnie z jawnym wyrzutem.

- Powiedziałeś jak już się spełniło. Czyli jak zacząłeś się spotykać z Wi…

Chester rzucił się na mnie i zasłonił dłonią usta szczypiąc mnie w ramię.

- Cicho siedź ty złośliwy rudzielcu. Wiedziałem, że rude to wredne.

- Co robisz mojemu kociakowi? – Zapytał Fiodor ze śmiechem.

W końcu odpuścił sobie uczucia do mnie. Jakiś czas temu spotkał jakiegoś mężczyznę, który mianował się jego właścicielem i opiekunem, więc miałem spokój, ale nie każdy o tym wiedział.

- Fiodor, zabieraj łapy od Aprila. Nie dobieraj się do niego. Wszystko widzę.

Zachichotałem widząc minę Nicka.

- Dobra, dobra panie i władco. – Powiedział, po czym z uśmiechem oznaczającym kłopoty dodał. – A właśnie! April, może otworzysz prezenty?

- Życie ci nie miłe, czarny głupku? Jeszcze nie próbowałeś seksu, a już chcesz stracić klejnoty? – Zapytał Chester z krzywym uśmiechem, a kot poczerwieniał. 

- Odczep się! To, co? Otwierasz?

Uśmiechnąłem się i odsunąłem od niego.

- Pewnie.





                Obserwowałem jak młodzież podchodzi do stolika, na którym były poukładane prezenty. Z głupkowatej miny Fiodora wnioskowałem, że na pewno kupił Aprilowi coś niestosownego.

- A-April. Otwórz mój p-pierwszy. – Powiedział Danny.

- Dobrze. – Uśmiechnął się April i przyjął od młodego paczkę. – Ojej! Danny, dziękuję! – Powiedział i zaśmiał się.

                W środku znajdowała się książka o anatomii człowieka. Zaśmiałem się cicho.

- Sam wybierałeś? – Zapytał kot odkładając książkę na stolik.

- T-tak. – Pokiwał głową.

- Bardzo dziękuję. – Pocałował chłopca w policzek.

- No to teraz otwórz mój i Willa. – Odezwał się Chester.

                Kot przytaknął i odpakował pudełko oklejone kolorowym papierem. W pudełku znajdowała się płyta z muzyką, a obok niej kolejne, tym razem mniejsze, pudełeczko.

- O matko, o matko… - Zaczął powtarzać April. – Niemożliwe! – Wykrzyknął drżącymi rękami wyciągając z opakowania płytę. – Jak udało wam się zdobyć ich autografy?!

- Nie było łatwo. – Powiedział Chester. – Will licytował się o nią parę ładnych godzin, ale warto było.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – Wykrzyknął rzucając się Chesterowi na szyję.

- No już, już. Wystarczy tych czułości. – Powiedziałem wstając od stołu i odciągając Aprila na bok. – Zobacz, co jest w tym małym pudełeczku. – Poleciłem.

                Chłopak przytaknął i sięgnął po pudełeczko. Jego oczy zaświeciły się szczęśliwie, gdy zobaczył, co jest w środku.

- Jaki śliczny! Sam wybierałeś? – Zapytał.

- Tak. – Powiedział dumny z siebie Chester.

                Resztę prezentów otworzył już, w jako takim spokoju. Od Mickey’ego i Gabriela dostał fioletowe Vans’y, od Bena i Jeremy’ego bransoletkę, na której wygrawerowane było mini drzewo genealogiczne z imionami jego dziadków i jego, a ode mnie swojego własnego laptopa. Fiodor upierał się by jego prezent zostawić na sam koniec. Miałem złe przeczucia.

                Gdy April zajrzał do torby z prezentem od razu spłonął rumieńcem.

- Fiodor! – Krzyknął oburzony i trzepnął czarnego kocura po głowie.

- No, co? Będziesz w tym wyglądał naprawdę se… - Nie zdążył dokończyć, bo April zatkał mu dłonią usta.

- Zamknij się Fiodor!

- April! – Zdziwiłem się słysząc te słowa w jego ustach.

- Przepraszam. – Powiedział z uśmiechem.

                Nadal nie zabierał ręki ust Fiodora.

- Mm! – Mruknął Kocur i wyrwał się Aprilowi.

- Ty gadzie! – Krzyknął rudy i zaczął gonić czarnego po całym ogrodzie.

                Po chwili obaj zamienili się w koty. Fiodor wskoczył na drzewo i machnął zadowolony ogonem. April zatrzymał się przy pniu i spojrzał w górę, ale nie odważył się wskoczyć na konar.

                Ja tymczasem zaciekawiony postanowiłem sprawdzić, co Fiodor kupił mojemu kocurkowi. Otworzyłem torbę i sięgnąłem do środka. Z jej wnętrza wyciągnąłem czerwone, koronkowe… stringi. I to trzy pary! Momentalnie się we mnie zagotowało. Jak ten czarny wszarz śmiał kupić coś takiego mojemu kociakowi?!

- Nick? Wszystko dobrze? – Zapytał Jeremy zaniepokojony moim nagłym zastygnięciem.

                Nie mówiąc ani słowa rzuciłem torbę z prezentem na ziemię i ruszyłem w stronę miauczących kotów.

- Nick, zostaw go! – Krzyknął za mną Mickey, który najwyraźniej zauważył, co znajduje się w torbie.

                Słyszałem jak podbiega do mnie.

- Nick! – Krzyknął ponownie zatrzymując się przede mną.

                Również się zatrzymałem, ale tylko, dlatego że Mickey trzymał na rękach małego Aarona, który jakby rozumiejąc sytuację spróbował szczeknąć na mnie, ale wyszedł mu tylko głośny pisk. Mickey pogłaskał go po grzbiecie uśmiechając się.

- Widzisz, co ten wujek wyprawia? – Zwrócił się do synka. – W gorącej wodzie kąpany. – Pokręcił głową patrząc na mnie.

- Czy ty widziałeś, co on kupił, Aprilowi?

- Tak widziałem i nie wiem, z czego robisz taką aferę.

- Jak to? – Zatkało mnie.

- April to seksowny nastolatek z ładną figurą, a taka bielizna bardzo ładnie ułoży się na jego pupie. – Powiedział i zmrużył oczy spoglądając na mnie.

- Czy ty coś insynuujesz?

- Domyśl się Nick, a teraz wujaszku bierz swojego chrześniaka i wracaj do reszty, a im daj poszaleć. – Wskazał na biegające koty jednocześnie podając mi Aarona.

                Mały zamerdał wesoło ogonkiem i gdy tylko znalazł się w moich ramionach ugryzł mnie w kciuk.

- Ał! Aaronek, nie ładnie. – Powiedziałem.

- Nie dziw mu się. Ząbki mu rosną. Gabriel i jego wszystkie zabawki też są pogryzieni.

- Ty mała bestio. – Zwróciłem się do psiaka.

                Mały zapiszczał wesoło i zamachał ogonem.

- A teraz wracajmy do stołu. – Polecił Mickey i ruszył przodem.

                Obejrzałem się jeszcze za ganiającymi kotami, do których dołączył Chester.

- Nick!

- No idę, idę. – Mruknąłem i ruszyłem za białym.





- April, do spania! – Krzyknąłem, gdy zauważyłem, że chłopak nadal siedzi w salonie przed telewizorem.

- No już, już. – Mruknął i machnął ogonem.

- To samo mówiłeś półgodziny temu. – Powiedziałem podchodząc do telewizora i wyłączając go.

- Nick! – Zajęczał April niezadowolony. – Przecież jest weekend!

- Ale to nie znaczy, że masz chodzić spać o pierwszej w nocy. Poza tym nie powinieneś oglądać takich filmów, bo nie będziesz mógł spać w nocy.

- Nie jestem już dzieckiem, Nick! Mogę oglądać, co mi się podoba! – Powiedział wstając i tupiąc nogą.

- Nie zapominaj się! – Ostrzegłem. – Marsz do pokoju. – Powiedziałem twardo wskazując drzwi.

- Jesteś okropny! – Krzyknął i zmieniając się w kota uciekł do pokoju.

                Usłyszałem tylko trzaśnięcie drzwi. Westchnąłem głośno i sam również skierowałem się do swojego pokoju gasząc po drodze światło w salonie. Ostatnio coraz częściej kłóciliśmy się z Aprilem. Nie sądziłem, że zajmowanie się dojrzewającym nastolatkiem będzie takie trudne. Miałem lekkie wyrzuty sumienie przez to, że na niego nakrzyczałem. W końcu chłopak ma dzisiaj urodziny, nie powinienem był na niego krzyczeć.

                Zatrzymałem się pod jego drzwiami i zapukałem delikatnie.

- April? – Zapytałem cicho, po czym powoli wszedłem do środka.

                Nigdzie nie zauważyłem chłopaka. Za to na parapecie siedział rudy kocur i spoglądał za okno.

- April. – Powtórzyłem podchodząc do niego.

                Kot w ogóle nie zareagował nadal uparcie wpatrując się w obraz za oknem.

- Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. – Powiedziałem siadając obok na parapecie. – Masz dzisiaj urodziny, a ja nie powinienem psuć ci w tym dniu humoru. – Pogłaskałem go po grzbiecie.

                Rudzielec mimowolnie zamruczał pod wpływem mojego dotyku. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem go drapać za uszami i po podbródku.

- Moja kicia. – Powiedziałem i wziąłem go na kolana

                Po chwili April zmienił się z powrotem w człowieka.

- Wybaczam ci. – Powiedział cicho i potarł policzkiem o moje ramię.

- Cieszę się, ale teraz proszę cię idź się przebierz w piżamę i wskakuj do łóżka. – Poleciłem.

                Rudy potaknął i zeskoczył z moich kolan.

- Wyjdź. – Powiedział, na co zdziwiłem się trochę.

- Co? – Zapytałem jak głupi.

- Chcę się przebrać. – Wyjaśnił.

- Ach, no tak. No to dobranoc, słoneczko. – Powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

- Dobranoc. – Uśmiechnął się i zamknął za mną drzwi.






Po tym jak Nick wyszedł z pokoju zamyśliłem się. Mimo że byłem zaskoczony i chciałem udusić Fiodora to kusiło mnie ubranie tej bielizny. Prawda była taka, że czasem nawet mnie dezorientowały te zmiany we mnie. Wtedy jak byłem z dziadkiem na wyjeździe czułem się jeszcze jak dziecko, ale przecież jestem już dużym kociakiem, nastolatkiem. A może nadal tym małym kociakiem Nicka?

Po długim zastanowieniu wziąłem stringi z pełnym przodem, za dużą koszulkę i krótkie spodenki. W łazience wziąłem szybki prysznic, a wracając do pokoju zajrzałem najpierw do sypialni Nicka. Chciałem otworzyć ten drugi prezent od Mickey’ego, ale białowłosy wspomniał bym otworzył go dopiero, gdy będę sam.

Upewniwszy się, że Nick spokojnie śpi uśmiechnąłem się i po cichu wróciłem do swojej sypialni. Tam wziąłem z torby niewielki pakunek i niepewnie go otworzyłem. W środku znalazłem… wibrator! Nie mogłem uwierzyć, że kupił mi coś takiego! Nie musiałem się pytać by wiedzieć, że pewnie nikt o tym prezencie nie wie. Wziąłem urządzenie do ręki. Było to nieduże jajeczko w kolorze fioletowym z małym pilocikiem, którym jak się okazało ustawiało się sposób i nasilenie wibracji. Z głupiej ciekawości wcisnąłem pierwszy guzik i od razu upuściłem sprzęt zaskoczony, gdy zaczął wibrować w mojej dłoni. Miauknąłem spanikowany i jak najszybciej wyłączyłem wibrator. Odetchnąłem głęboko, gdy prezent trafił z powrotem do pudełka i pod łóżko. Policzki mnie piekły i czułem się trochę zawstydzony. Nie chcąc o tym więcej myśleć ani znów obudzić się z problemem w bieliźnie ułożyłem się wygodnie pod kołdrą i zamknąłem o

Rano obudziło mnie wołanie Nicka z kuchni.

- Kociaku, wstawaj! Śniadanie na stole! A z tego, co pamiętam miałeś pojechać do Mickey’ego, a jest już po pierwszej!

Usiadłem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że będę spał tyle czasu. Przeczesałem włosy i zaskoczony zauważyłem, że oprócz bransoletki na lewym nadgarstku mam także pierścionek na palcu. Była to prosta srebrna obrączka ozdobiona zawijasami trzymającymi mały zielony szafir.

Zmarszczyłem brwi. Wczoraj go nie miałem. Zdziwiony wstałem z łóżka i czym prędzej poszedłem do kuchni. Nick siedział już przy stole i jadł jajecznicę.

- Serio to dla mnie? – Zapytałem wskazując na ozdobę na palcu.

- Pomyślałem, że laptop to nie najlepsza pamiątka z pierwszych urodzin od opiekuna. A że masz już naszyjnik i bransoletkę to stwierdziłem, że pierścionek będzie w porządku. – Powiedział wpatrzony w swój talerz, najwyraźniej niepewny swojego wyboru.

Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do niego by dać mu całusa w policzek.

- Dziękuję, jest śliczny. – Powiedziałem i sięgnąłem po jednego tosta z masłem. – Idę się ubrać.

- April, śniadanie!

- Nie jestem głodny. – Powiedziałem z uśmiechem.

W pokoju ubrałem na siebie dżinsowe, jasne rurki, biały T-shirt na ramiączkach, a na to beżową dopasowaną bluzę z kapturem. Wyszedłem z pokoju.

- Może być? – Zapytałem Nicka siedzącego w salonie.

- Ładnie. – Odpowiedział z uśmiechem, po czym poszedł za mną do przedpokoju.

Z szafki wyciągnąłem moje nowe buty i nachyliłem się by je ubrać.

- April! Ubrałeś to coś od tego głupiego, czarnego kocura?! – Zapytał Nick oburzony.

Wydawało mi się, że całkiem nieźle leżą, ale oczywiście Nick i jego podejście do mnie jak do małej kici musiało wszystko zepsuć.

- A dlaczego by nie? To jest prezent, który mi się podoba. – Powiedziałem narzucając na siebie dżinsową kurtkę.

- O której mam po ciebie przyjechać? – Zapytał zrezygnowany.

Wyszczerzyłem się szeroko.

- Hm… Koło szesnastej… Przed siedemnastą?

Kiwnął tylko głową i poczochrał mnie po włosach.

- Uważaj na siebie.

- Pewnie. To na razie.

Jazda autobusem wyjątkowo obyła się bez zbędnych incydentów i problemów. U Mickey’ego zostałem od razu posadzony do stołu. Po lekkim obiedzie pobawiłem się trochę z Aaronem, pomogłem piec Mickey’emu ciasto, ale w końcu, gdy usiedliśmy do stołu przy kawałku ciasta zostało zadane to niewygodne pytanie.

- I jak ci się podobał drugi prezent?

Spłonąłem rumieńcem.

- Po, co mi go kupiłeś? To było głupie za…

- Po pierwsze, dlatego że to były twoje pierwsze urodziny. Jesteś już nastolatkiem i trochę humoru ci nie zaszkodzi. Po drugie dobrze wiem, że hormony ci buzują i pewnie nie jeden mokry sen ci się zdarzył. – Spojrzał na mnie sugestywnie.

- No czasem… Ale to jest okropne! Znaczy wiesz… No, bo ten no… - Zaczerwieniłem się.

Nie wiedziałem czy mogę z nim o tym mówić.

- April, możesz mi powiedzieć, co tylko chcesz, a także zapytać. W obecnej chwili Aaron śpi, a Gabi ogląda telewizję. Jesteśmy we dwóch, a ja wcale nie jestem od ciebie nie wiadomo ile starszy. Wiem też, że na te tematy ciężko byłoby ci rozmawiać z Jeremy’m, a co dopiero z Nickiem.

Kiwnąłem głową.

- No, bo to jest strasznie krępujące, gdy mi stanie i nie chce opaść. – Powiedziałem szybko i poczerwieniałem jeszcze mocniej.

- To ty do tej pory nie próbowałeś, że tak powiem, obniżyć napięcia?

- Znaczy… Czy próbowałem się dotykać?

Biały kiwnął głową.

- Nie, do tej pory nie. Wydaje mi się to trochę niewłaściwe i strasznie krępujące. Poza tym Nick jest zaraz za ścianą.

Mickey zachichotał.

- No to z pewnością jest jakiś problem. Nie powinieneś jednak takich rzeczy jak poranna erekcja uznawać za coś niewłaściwego. To całkiem normalne. Poza tym jesteś kotem. Koty szybciej dorastają. U nas psów pierwsze takie poranne problemy pojawiają się jakieś… Pół roku po urodzinach? Jakoś tak. Odczuwamy potrzebę zbliżenia, ale nie jesteśmy jakoś bardzo nabuzowani. To dopiero zaczyna się przed pierwszymi dniami płodnymi. Natomiast ty już dojrzewasz, a za pięć do sześciu miesięcy będziesz miał dni płodne i to normalne, że możesz potrzebować dotyku.

Zaczerwieniłem się, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze mocniej. 

- Ale ja nie wiem czy chcę by to tak szybko się zmieniało. Przecież ja nawet nikogo nie mam i ostatnio moje uczucia chyba trochę zaczęły tracić wzrok. – Powiedziałem skrępowany.

- Niby, dlaczego?

- No, bo może, tak troszkę… Podoba mi się Nick.

- Ale to jest całkiem normalne. Przecież wiesz o tym.

- No niby tak, ale wcześniej był tylko moim najlepszym przyjacielem, opiekunem i starszym bratem. A teraz? Nie mogę siedzieć w salonie, jeśli Nick pojawi się świeżo po prysznicu. – Powiedziałem naprawdę podłamany tym faktem.

Mickey pogłaskał mnie po ramieniu.

- April, to nie jest dziwne. Zauroczenie, fascynacja czy miłość do naszych opiekunów przychodzi z czasem. D tych uczuć musimy dojrzeć. A ty takim buntowniczym zachowaniem nie powodujesz, że Nick jest spokojniejszy. – Wytłumaczył, a ja westchnąłem.

- Wiem.

- Musisz po prostu zacząć akceptować to uczucie i dążyć do jak najczęstszego kontaktu z nim, bo będziesz żałował, jeśli zaczniesz go odsuwać. A co do twoich porannych problemów… Może spróbuj jednak, choć trochę sobie ulżyć. Nie mówię, że od razu masz się masturbować. Chodzi mi bardziej o poznawanie dotyku i przyjemności z niego płynącej. Nie musisz się tego obawiać, osądzać, jako coś złego, bo to naturalne.

- Tak myślisz? 

- Tak. A i jeszcze jedno, jeśli chodzi o ten wibrator, który dostałeś w prezencie. Nie wkładaj go w siebie.

Znów poczerwieniałem.

- Nie chodzi mi o to, że ci bronie tylko, że jesteś młody, niedoświadczony i możesz sobie zrobić krzywdę. Poza tym lepiej pierwszy raz mieć z osobą, którą się kocha niż z wibratorem. – Powiedział z chichotem, a ja kopnąłem go pod stołem.

- No weź! Jesteś okropny! I do tego mnie zawstydzasz.

- Oj daj spokój. Jestem szczery.

- Tak? To powiedz mi masturbowałeś się, gdy byłeś młodszy, zanim zacząłeś być z Gabim?

Biały poczerwieniał, ale odezwał się.

- Zdarzało się. I jak mam być szczery to zdarzało mi się używać podobnego wibratora do twojego.

Otworzyłem szeroko oczy.

- To jak ty z niego ko…?

- Stop! Nie będę ci opowiadać wszystkiego, kociaku. – Powiedział skrępowany. – Powiem tylko, że samo przyłożenie wibratora do prącia jest dość przyjemnym uczuciem. No dobra! Koniec tematu. Nick pewnie zaraz będzie.

Kiwnąłem głową i zamyśliłem się na chwilę. Podszedłem do psa i przytuliłem się do niego.

- Dziękuję, Mickey. Wiesz, potrzebowałem z kimś porozmawiać i wiesz, co ci powiem? Aaraon ma najlepszego tatę na świecie.

Biały cmoknął mnie między uszami i z uśmiechem odezwałem się.

- Dzięki, młody. 




                Do Mickey’ego przyjechałem jakieś pół godziny wcześniej. Skończyłem wcześniej pracę, więc pomyślałem, że wpadnę i posiedzę chwilę z moim chrześniakiem. Jednak nie spodziewałem się być świadkiem intymnej rozmowy między Mickey’m, a Aprilem. Zatrzymałem się w pół kroku, gdy usłyszałem to jedno zdanie.

- …jeśli chodzi o ten wibrator, który dostałeś w prezencie. – Powiedział, Mickey.

                Wbiło mnie w podłogę. Zastygłem w miejscu osłupiały. Jaki wibrator do cholery?! Moje rozmyślenia przerwał Aaron, który podbiegł do moich nóg zaplątany w kocyk. Otrząsnąłem się na moment i podniosłem szczeniaka pomagając mu wyplątać się z czerwonego kocyka.

- Cześć, mały. – Powiedziałem głaskając go po łepku. – Spałeś, co?

                Piesek zamerdał wesoło ogonem i znów ugryzł mój palec.

- Ach, ty! – Uśmiechnąłem się i przeszedłem z nim do salonu gdzie zastałem siedzącego na kanapie Gabriela.

- Tatuśku, synuś się obudził, a ty, co? – Powiedziałem sadzając czarną kuleczkę na jego brzuchu. – Patrz, jaki niedobry tatuś, nie przyszedł ci pomóc się wyplątać z kocyka. Dopiero wujek musiał pomóc. – Zwróciłem się do szczeniaka.

                Aaron szczeknął na ojca i chwycił zębami za jego koszulkę.

- Synuś, ja wiem, że cię dziąsła swędzą, ale nie musisz gryźć mojej koszulki. – Powiedział wyciągając materiał z pyszczka szczeniaka. – Zaraz ci przyniosę gryzak. – Postawił małego na dywanie i wstał z kanapy. – Kawy? – Zwrócił się do mnie.

- Tak, poproszę.

                Gdy Gabriel wyszedł z ciężkim westchnieniem opadłem na fotel. Nie mogłem się pozbierać po tym, co przed chwilą usłyszałem. April ma wibrator? Jak Mickey mógł mu kupić taki prezent?! Przecież April to mój mały kotek. Takie zabawki to nie dla niego.

- Proszę. – Powiedział Gabriel stawiając na stolę filiżankę z kawą i kawałek świeżo upieczonego ciasta.

                Nie zauważyłem, kiedy wrócił. Byłem tak bardzo przejęty tym, co usłyszałem, że nie przeszkadzało mi nawet to, że Aaron gryzie mój palec u nogi.

- Słoneczko, zostaw wujka. – Gabriel zabrał szczeniaka i posadził w jego kojcu koło kaloryfera. – Masz, to możesz sobie gryźć. – Położył przed psiakiem gumowy gryzak napełniony chłodną wodą.

                Kiedy mały zajął się zabawką mężczyzna usiadł z powrotem na kanapie.

- Wyglądasz na przybitego. – Zauważył. – Mów, co się stało?

- Chyba moja kicia zaczęła dorastać. – Mruknąłem.

                Gabriel wybuchnął śmiechem.

- Dopiero teraz to do ciebie dotarło?

- Nie śmiej się! Jestem pewny, że tobie też było ciężko pogodzić się z dojrzewaniem Mickey’ego.

- No w sumie masz rację. – Podrapał się po karku. – Ale ja miałem trochę więcej czasu na nacieszenie się małym Mickey’m.

- Co?

- Koty dojrzewają znacznie wcześniej. – Wyjaśnił.

- A no tak. W każdym razie, coraz bardziej zaczynam się o niego martwić. Wiesz, jakie teraz nastolatki mają pomysły?

- Nick, trochę więcej zaufania. Myślisz, że April naprawdę będzie naśladował innych?

- Gabriel, ja naprawdę się staram, ale no… Nie mogę sobie z tym poradzić.

- Ja ci niestety nie pomogę. Sam musisz zrozumieć, że nie uchronisz go przed wszystkim. Jedyne, co możesz zrobić takim zachowaniem to skrzywdzić go i zachwiać jego zaufanie do ciebie. Chyba nie chciałbyś by April odsunął cię od siebie?

- Nie! – Zaprzeczyłem od razu.

- No właśnie, więc daj mu trochę luzu. Uwierz, że jak będzie miał jakiś problem albo będzie potrzebował pomocy to przyjdzie do ciebie.

                Pokiwałem głową.

- Dzięki, Gabriel. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie.

                Prawie w tym samym momencie do salonu weszli Mickey i April. Kot od razu podbiegł do małego Aarona i zaczął się z nim bawić, a Mickey usiadł Gabrielowi na kolanach.

- April, będziemy się zbierać. Chcę żebyś odrobił jeszcze lekcję, bo jutro idziesz z Chesterem psy wyprowadzać i nie będziesz miał czasu.

- Okay. Pa mały. – Pożegnał się z Aaronem i wstał z podłogi.

- Idź się ubrać. – Poleciłem, na co pokiwał głową i poszedł do przedpokoju.

- Dzięki za zajęcie się nim. – Zwróciłem się do Mickey’ego.

- Przestań, Nick. Wiesz, że zawsze chętnie się nim zajmę. – Uśmiechnął się do mnie.

                Opuściłem mieszkanie znajomych w znacznie lepszym nastroju niż wcześniej.




                Wieczorem potrzebowałem długiej kąpieli by się zrelaksować. Przemyślałem jeszcze raz słowa Gabriela. Może rzeczywiście April nie jest już tym mały kotkiem? Jest teraz nastolatkiem. W dodatku bardzo ładnym. Podobającym się innym chłopcom i dziewczynom. Nie chciałem się jednak zastanawiać, co zrobię jak obwieści mi, że się z kimś spotyka.

            Westchnąłem cicho i wyszedłem z wanny. Gdy się przebrałem postanowiłem zajrzeć jeszcze do Aprila. Zapukałem parę razy do drzwi i wszedłem do środka. Okazało się, że młody już śpi. Podszedłem cicho do jego łóżka i pogłaskałem go lekko po głowie i między uszami. Chłopak zamruczał rozkosznie i zwrócił twarz w stronę mojej dłoni. Uśmiechnąłem się na to. Wiedziałem, że w głębi serca i tak będę go traktował jak małego kociaka, ale wiem, że on już nigdy nie wróci.






        Gdy wróciliśmy do domu czułem się spokojniejszy. Na razie może nie planowałem korzystać z rady Mickey’ego, co do… dotykania się, ale na pewno nie będę się aż tak buntować i wkurzać Nicka. Po szybkim prysznicu poszedłem zrobić sobie lekką kolację. Nim Nick wyszedł z łazienki byłem już w u siebie w pokoju. Zajrzałem jeszcze pod łóżko by upewnić się, że ten prezent wciąż tam jest, po czym położyłem się na poduszkach. Nie zauważyłem nawet, kiedy zasnąłem. Pamiętam jeszcze, że poczułem ciepłą dłoń, która pogłaskała mnie po głowie. Nie mogłem przez to pohamować mruczenia. Potem był tylko już spokojny sen. Znaczy… Z początku. Potem zaczęły się koszmary. Niby coś błahego i niemożliwego, a jednak. Najpierw widziałem jak Nick odchodzi, Mickey, Gabriel i mały Aaron znikają, Chester odsuwa się ode mnie, Fiodor nie chce mnie już znać, dziadkowie udają, że nie jestem ich wnukiem. I ta samotność. Była tak przytłaczająca, że czułem jak się rozpadam. 

Zerwałem się do pozycji siedzącej przestraszony. Po moich policzkach ciekły łzy, a ja nie mogłem się uspokoić. Czym prędzej zerwałem się z łóżka. W tym momencie nie przeszkadzało mi, że Nick zobaczy, że mam na sobie tylko te stringi od Fiodora i za dużą koszulkę.

Czym prędzej wyskoczyłem z pod kołdry. Czym prędzej wpadłem do pokoju Nicka z głośnym hukiem drzwi. Mężczyzna zerwał się do siadu i rozejrzał zdezorientowany.

- April? Co się stało?

Przygryzłem niepewnie wargę.

- Ja wiem, że jestem już duży… Ale miałem straszny sen.

Nick zachichotał i z łagodnym uśmiechem zrobił mi miejsce obok siebie.

- Wskakuj, kociaku.

Machnąłem ogonem zadowolony i przytuliłem się do niego.

- To, co ci się śniło?

Oparłem głowę na jego klatce piersiowej i przymknąłem zmęczone oczy. Blondyn objął mnie i zaczął głaskać po głowie. Zamruczałem. 

- Nagle zostałem sam. Ale tak kompletnie sam. Już ciebie nie było, dziadków, Mickey’ego z Gabim i małym, Chestera z Willem. Taka kompletna samotność. – Ziewnąłem szeroko.

- Och, słoneczko. To był tylko sen. To się nigdy nie zdarzy. 

- Wiem, bo jestem twoją kicią, prawda?

- Tak, dokładnie. – Powiedział dając mi całusa między uszy.

Zadowolony już po chwili zasnąłem.


~*~

W związku ze zbliżającym się rokiem szkolnym rozpoczynam poszukiwania Bety. Chętne osoby proszę o kontakt ze mną (tj. little freak) poprzez mail lub gg.
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. April wreszcie jest dojrzewającym nastolatkiem, Nick nie może w to uwierzyć, a mały Aaron rośnie jak na drożdżach i z każdym rozdziałem jest coraz słodszy.
Z góry dziękuję za komentarze.
Do poczytania!
#freak

18 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemny odcinek :-) milo sie go cztalo, April jest takim slodkim urwisem. Chcialabym miec takiego kotka.
    Zycze duzo weny i inspiracji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział przypadł ci do gustu. Dziękuję za bardzo motywujący komentarz.
      Pozdrowienia, freak.

      Usuń
  2. Zgadzam sie, fajny rozdzial. Jeden z lepszych. Bylem w szoku, ze April nie dostal rozowych prezentow xD
    Dopiero teraz jak glupi przypomnialo mi sie kim jest Will. W poprzednim rozdziale zastanawialem sie z kim jest Chester. Na Fiodorka nadal czekam. Mysle, ze Nick jeszcze bedzie mu wdzieczny za te stringi jakie kupil Aprilowi. Mam nadzieje tylko, ze nie beda uprawiac ze soba seksu tak wczesnie zwazajac na to, ze April to naprawde jeszcze dziecko i fizycznie i psychicznie. Zwlaszcza psychicznie. Mysle, ze jeszcze nie dojrzal do tak powaznego kroku, kiedy on boi sie nawet wibratora.
    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam małą rozkminkę... jesteś TYM Damianem czy innym? Jeśli tym to jestem zaskoczona, że nie powypisywałeś błędów (oby ich nie było), a jeśli jesteś zupełnie innym Damianem to wybacz mi proszę, że wzięłam cię za kogoś innego.
      Bardzo dziękuję za komentarz.
      Pozdrowienia, freak.

      Usuń
    2. Moja chamskosc powoli zanika! :D
      I wy piszecie lepiej. Bledy sa, czasami cos nie wyjdzie, ale oprocz duzej ilosci lukru i dziwnych zwrotow akcji jak w dzisiejszym rozdziale chyba nie mam czego sie przyczepic ;)
      Damiann

      Usuń
  3. Opowiadanie fantastyczne;) taj mi się podoba ze masakra. Juz nie mogę się doczekać następnych opowiadań;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, zostało jeszcze 6 rozdziałów + dwa one shoty i short story o zmiennych. Zdążysz się nacieszyć naszymi tekstami.
      Pozdrowienia, freak.

      Usuń
  4. Robi się coraz ciekawiej :D Ten rozdział podobał mi się do tej pory najbardziej. Fajnie opisałyście ten dzień urodzin Aprila. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. I cieszę się również, że moge na ciebie liczyć w kwestii komentarzy :) Mam nadzieję, że kolejny rozdział również przypadnie ci do gustu. Będzie trochę ostrzej, że tak powiem.
      Pozdrowienia, freak.

      Usuń
    2. w jakim sensie ostrzej?:)

      Usuń
    3. A to już trzeba czekać do czwartku :)

      Usuń
  5. Super rozdział ;)
    Fajnie, że urodziny Aprila się udały no i dostał caaałkiem fajne prezenty ;)
    A Nick jest słodki jak jest zazdrosny o swojego kociaka. No i czekam na moment kiedy powiedzą sobie prawdę o swoich uczuciach ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadania będą się pojawiać w czwartek po południu czy z środy na czwartek? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi anonimie. Już od paru tygodni rozdziały pojawiają się z środy na czwartek :)

      Usuń
    2. Tak ale to było ze względu na wakacje jeśli dobrze pamiętam. A na stronie bloga nie jest zmienione że rozdziały będą wstawiane w czwartki o 16 więc wolałam zapytać.;)

      Usuń
  7. Hej... mam pytanie: kiedy macie zamiar dodać któraś miniaturke/o-S ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    to trochę przykre April myślał, że wszyscy zapomnieli o jego urodzinach, a tu szykowali niespodziankę dla niego... prezenty och wspaniałe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)