Witam wszystkich!
Dzisiaj coś dla miłośników Chestera i Willa. Dzisiaj również publikuję pierwszy rozdział, który betowała po mnie Karolina. Wyjątkowo proszę wszystkich o ocenienie czy udało jej się poprawić pozostawione błędy, proszę o wypisanie lub wskazanie ich, jeśli takowe się znajdą. Proszę jeszcze o opinię czy lepiej było, gdy to ja sprawdzałam rozdział dwa razy czy robi to Beta.
Dziękuję za komentarze!
#freak
Rozdział 19
Właśnie skończyły się zajęcia.
Po pożegnaniu się z Fiodorem i zapewnieniu, że jutro na pewno pójdę z nim na
zakupy, podszedłem pod klasę Aprila. Chłopak, gdy tylko się pojawiłem, burknął
pod nosem, że możemy iść i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Postanowiłem
zapamiętać, by nigdy więcej nie szukać sobie przyjaciół kotów. Najpierw Fiodor
miał humorki, a gdy mu przeszło, zaczęło odwalać Aprilowi. I kto to musiał i
musi nadal znosić? No oczywiście ja!
- Mickey pozbył się Gabriela i
Aarona na czas naszej wizyty? – Zapytałem.
- Tak, pisał mi, że Aaron jest
u dziadków, a Gabriel w pracy. Będziesz mógł spokojnie się wygadać.
Spojrzałem na niego
zaskoczony.
- No, co? To, że ostatnio
jestem trochę podirytowany nie oznacza, że nie widzę twoich problemów. W końcu
się przyjaźnimy. Poza tym, Fiodor też to zauważył.
Westchnąłem.
- Nie ma, o czym mówić. – Powiedziałem nie
chcąc się do niczego przyznać.
- Nie chcesz mówić. Okay, Mickey
to z ciebie wyciągnie. – Powiedział z szerokim uśmiechem.
W domu u białowłosego zostaliśmy
posadzeni w salonie na kanapie, w czasie, gdy Mickey poszedł naszykować nam herbaty
i ciasto. Zaczęliśmy obstawiać, kiedy się dowiemy, że biały znów będzie miał
szczeniaka. Patrząc na niego to po prostu było widać od razu.
- No to Chester… Gadaj, co się
dzieje?
Spojrzałem na niego zaskoczony.
- April mi naskarżył.
- A idź ty ruda paplo.
- No, co? Ja jak mam problem
nie lubię go trzymać w sobie i wydaje mi się, że ty też nie powinieneś. – Powiedział
zabierając się za kawałek sernika.
Westchnąłem.
- No dobra, powiem, ale macie
się nie śmiać ani nic, okay?
Ich gorliwe kiwnięcia głowami
nie przekonywały mnie, ale cóż mogłem zrobić?
- Mam dość tej granicy między mną,
a Willem. Chcę się z nim przespać. – Powiedziałem szybko.
- A, więc o to chodzi. – Powiedział
Mickey z lekkim uśmiechem. – Słuchaj, to nie jest coś złego.
- Może i nie, ale cholera, jak
mam mu to powiedzieć?! – Zapytałem z westchnieniem.
- Hm… Jeśli chcesz mu pokazać,
że jesteś gotowy – zaczął April ze złośliwym uśmiechem – Po prostu spuść trochę
frustracji. Tak by Will to zobaczył. – Powiedział, a ja poczułem, że się
czerwienię.
- April, ty cholerny rudzielcu!
– Krzyknąłem rzucając się na niego.
- No co? Jak chcesz to pomogę
ci kupić jakąś ładną bieliznę. I nie musisz wierzyć w jakieś głupie teksty, że
jest niewygodna. Jest wręcz świetna. – Powiedział, a ja spojrzałem na niego jak
na głupka.
- Skąd ty to…? Nie mów, że
masz na sobie taką bieliznę!
- Nie! Skąd? – Opowiedział
szybko, a ja już łapałem za jego spodnie. – Chester! Spadaj od moich spodni!
Spadaj, spadaj, spadaj! – Krzyknął i wybuchnął śmiechem, gdy zacząłem go
łaskotać, a w następnym momencie pociągnąłem spodnie w dół i razem z Mickey’m
ujrzeliśmy czerwone koronkowe majteczki
- No nie wierzę! April, serio?
I kto tu jest sfrustrowany, co?
- Na pewno nie on odkąd na
urodziny dostał… - Zaczął Mickey.
- Nie, nie, nie! – Krzyknął
April czerwieniąc się nagle. – Nic nie mówi, Mickey!
- Co nie mów? Czyżbyś miał coś,
co pomaga ci spuścić swoją frustrację? – Zapytałem ze złośliwym uśmieszkiem.
- Nawet, jeśli mam, nie musisz
o tym wiedzieć. A teraz ze mnie złaź. – Powiedział czerwony na twarzy.
- Och, jak się cieszę, że nie
tylko ja jestem teraz zażenowany. A teraz serio, co mam zrobić?
- Porozmawiaj z nim. Wiem, że
to na pewno będzie krępująca rozmowa, ale przydatna. – Powiedział Mickey, a
April kiwnął głową zgadzając się z nim.
- Chyba macie rację. Pozostała
mi rozmowa. A teraz pora na twój problem. – Zwróciłem się w stronę Mickey’ego.
– Ostatnio nie da się nie zauważyć, że jesteś jeszcze bardziej przewrażliwiony,
jeśli chodzi o Aarona. Dlaczego?
- Właśnie, przecież on ma już
pół roku i za dwa tygodnie zaczyna szkołę. Powinieneś mu trochę odpuścić.
- Ale nie mogę! Ostatnio idąc
do sklepu zoologicznego po jego prezent zatrzymaliśmy się na chwilę w parku. No
i młody poszedł się bawić, a po dziesięciu minutach pojawił się jakiś mężczyzna,
niosący go na rękach. Okazało się, że był mały wypadek, ale Aaronowi nic się
nie stało. Po tym jak patrzył mały patrzył na mężczyznę przekonałem się, że był
to jego opiekun.
- Co? Ale serio? Jesteś
pewien? – Zapytałem zaskoczony.
- Tak, w stu procentach. I
naprawdę mi się to nie spodobało. Nie chcę zbyt szybko oddawać mojego
szczeniaczka. Co prawda, nie wiadomo, kiedy go znów spotka. – Powiedział, a April
kiwnął głową.
- No tak. Jest twój, ale wiesz…
Z tym nie wygrasz.
- Wiem, wiem. Ale nie ważne! Opowiedz
lepiej jak ci idzie na sesjach?
W ten sposób spędziliśmy resztę
popołudnia w miłej atmosferze. Później dołączył do nas Gabriel z Aaronem, więc
pobawiliśmy się trochę z młodym i z jego nową świnką morską dopóki nie
przyjechał po mnie i po Aprila Nick.
- A właśnie! Zapomniałem ci wcześniej
wspomnieć. Nie chciałbyś wziąć udziału w kilku sesjach? – Zapytał April, a ja
spojrzałem na niego jak na głupka.
- Że co?
- Co „co”?
- Jaka sesja? April nie ma
szans! Wiesz, że ja wolę cichą pracownię w szkole, kawałek płótna i farby.
- Oj daj spokój! To jest
genialny sposób na wzbudzenie w Willu zazdrości i sprowokowanie go na… seks.
- Czy ty pamiętasz, że nie
jedziemy tym autem sami? – Zapytałem czerwieniąc się.
- Ja nic nie słyszę. Nie martw
się. Mamy z Willem i Gabim ostatnio inne rzeczy do omawiania.
Westchnąłem tylko i spojrzałem
na rudzielca.
- Myślisz? Znaczy to może
wypalić?
- No pewnie! A teraz zaczynam
nowy kontrakt i menadżer pytał, czy nie znam jakiegoś psołaka, a ja od razu
pomyślałem o tobie.
Zamyśliłem się na chwilę, po
czym kiwnąłem głową.
- Okay. Może to faktycznie
dobry pomysł. – Powiedziałem już obmyślając, co zrobię dalej.
Nie odpuszczę. Chcę to zrobić
z Willem.
- Sesja mówisz? – Zapytałem
krzątając się w kuchni. – Z Aprilem?
- Tak. – Odpowiedział Chester
jedząc jogurt przy stole. – To mogę?
- A co będziecie reklamować?
- No… bieliznę. – Przyznał
odwracając wzrok.
- Bieliznę? A czemu April nie
może pozować sam?
- Widocznie jego przełożeni
chcą, by tę markę reklamował i kotołak i psołak. No weź zgódź się! Jak ja nie
pójdę, to wezmą kogoś innego, a nie wiem czy Nick to przeżyje.
Zaśmiałem
się. Chester miał rację. Nie wiem jak Nick przeżyłby sesję Aprila z jakimś
obcym chłopakiem. Zaś z drugiej strony nie wiedziałem czy ja przeżyję prawie
nagą sesję Chestera z Aprilem.
- No dobrze, zgadzam się.
- Yay! – Ucieszył się Chester.
- Ale chcę być obecny na tej
sesji. – Dodałem.
- Czemu?
- A czemu nie? Chcę zobaczyć
jak pracuję April. A tak właściwie to, dlaczego zgodziłeś się wziąć udział w
tej sesji? Zawsze myślałem, że wolisz zniknąć na pół dnia w szkolnej pracowni
artystycznej.
- To prawda, ale April bardzo
mnie prosił. – Wytłumaczył, ale ja wiedziałem, że jest coś jeszcze na rzeczy.
- I od razu uległeś? –
Spojrzałem na niego powątpiewając.
- Był bardzo przekonywujący. –
Wymamrotał pod nosem. – Pójdę już pod prysznic. – Powiedział głośniej i czym
prędzej wyszedł z pomieszczenia.
Pokręciłem
głową. Z jednej strony cieszyłem się, że Chester nareszcie nie będzie sam
przesiadywał w szkole malując przez cały, a z drugiej odczuwałem dziwny
niepokój związany z tą sesją zdjęciową.
- Chester, przestań się już
kręcić i śpij wreszcie. – Powiedziałem, gdy bernardyn po raz kolejny przekręcił
się na łóżku.
- Przepraszam Will, ale nie
chce mi się jeszcze spać. – Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
- Jak się nie wyśpisz to nawet
najlepsza makijażystka nie będzie potrafiła ukryć twoich worów pod oczami.
- Ale co ja mam zrobić jak nie
mogę zasnąć? – Zapytał przysuwając się do mnie. – Może… Może masz jakiś pomysł,
co by mi pomogło?
Przełożył
swoją nogę przez moją i przycisnął swoje biodra do mojego uda. Zesztywniałem i
spojrzałem na niego zaskoczony.
- Chester! – Odsunąłem go od
siebie. – Co w ciebie wstąpiło?
- Ja… Ja… - Nie mógł się
wysłowić.
- Co się dzieje, Chester?
Zachowujesz się jak nie ty.
- Ja… Ja przepraszam… Pójdę do
siebie… - Zerwał się z łóżka i wybiegł z sypialni.
Chciałem
go zatrzymać, ale… nie potrafiłem. Nie wiedziałem, co się dzieje z moim
psiakiem. Od wypadku z Aprilem był potulny jak baranek, a teraz? I dlaczego
przystawiał się do mnie w ten sposób? Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim
myśleć.
- Dobrze się czujesz, Chester?
– Zapytałem przyglądając się mu przy śniadaniu.
Wiedziałem,
że płakał w nocy, ale nie chciałem poruszać tego tematu. Chłopak pokiwał głową
i zabrał się za jedzenie swoich płatków. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Po
posiłku zebraliśmy się do wyjścia. Po drodze do centrum mieliśmy podjechać po
Aprila.
- Cześć Chester, witaj Will. –
Przywitał się kot wsiadając do samochodu. – Gotowy na sesję? – Zapytał Chestera
wychylając się między siedzeniami.
- Chyba tak. – Mruknął pies
patrząc w bok.
- Stało się coś?
Westchnąłem
tylko i uśmiechnąłem się do kocura.
- Nie, wszystko w porządku.
Chester po prostu nie spał najlepiej w nocy.
- No właśnie widzę, że wygląda
okropnie. Moja makijażystka się załamie jak cię zobaczy.
- Wielkie dzięki. – Burknął
pies.
- Dobrze chłopcy, zapraszam na
plan! – Oznajmił fotograf.
Pierwszy
z przebieralni wyszedł April. Zdawał się nie zwracać uwagi na to, że jest w
samej bieliźnie. Musiałem mu przyznać, że chłopak rzeczywiście nie ma się,
czego wstydzić.
- I jak? – Zapytał robiąc
przede mną obrót.
Na
szczęście bielizna, którą mieli reklamować nie była bardzo skąpa. Były to
zwykłe, ładnie wykrojone majtki bez szwów. April miał na sobie majtki w kolorze
białym.
- Ślicznie wyglądasz, a gdzie
Chester? – Zapytałem spoglądając w stronę przebieralni.
April
jęknął niezadowolony i pobiegł z powrotem do pomieszczenia. Wyciągnął stamtąd
opierającego się Chestera.
- No chłopcy, ruszajcie się! –
Niecierpliwił się fotograf.
- Już idziemy! Chester się
trochę wstydzi. – Wyjaśnił kot ciągnąc Chestera na środek białego tła.
Pies
miał na sobie identyczną parę majtek z tym, że w kolorze czarnym. O to chodziło
fotografowi. Kontrast.
Sam
przed sobą musiałem przyznać, że Chester wyglądał obłędnie. Jego lekko opalona
skóra ładnie kontrastowała z mlecznobiałą Aprila. Chłopcy nie różnili się
zbytnio gabarytowo. Chester był tylko trochę wyższy.
- Dobra dzieciaki, słuchać
mnie teraz. April obróć się bokiem i ty Chester też. Przysuńcie się do siebie.
Teraz April, połóż lewą rękę na barku Chestera i odchyl odrobinę korpus.
Przekręć się trochę w moją stronę i minka taka jak zawsze, dobrze?
- Oczywiście. – Uśmiechnął się
rudzielec.
- Pięknie. A teraz Chester.
Wystarczy, że odwrócisz głowę w moją stronę i spojrzysz w dół. Chcę zobaczyć na
twojej twarzy lekkie zawstydzenie połączone z niewinnością, okay?
- Postaram się.
Chłopcy
ustawili się w odpowiedniej pozycji, a fotograf rozpoczął sesję. W trakcie
zdjęć mężczyzna parokrotnie zmieniał ich ustawienie, a każda następna była
bardziej wyzywająca. Mimo, że Chester rozluźnił się w trakcie zdjęć to
widziałem, że nie czuje się dobrze w tym miejscu. Nie dziwiłem mu się. Zawsze
wolał zaszyć się w domu, a teraz stoi przed aparatem i pozuje w samej bieliźnie
na prośbę przyjaciela.
- Świetna robota, chłopcy. –
Powiedział fotograf i zaklaskał parę razy. – Możecie iść się przebrać.
Gdy
tylko skończył mówić Chester od razu wybiegł do pomieszczenia obok. April
zachichotał i podszedł do mnie.
- Podobało się? – Zapytał.
- Tak, byliście rewelacyjni.
Chociaż… Nie męczy cię taka praca?
- Wiesz… To moja pasja, więc
staram się czerpać z tego radość.
- No tak, a teraz idź się
przebrać to pojedziemy na jakiś obiad.
Rudy
przytaknął i poszedł się przebrać.
Wszedłem
do przebieralni. Chester kończył się ubierać. Mimo że wczoraj wydawał się być
nawet podekscytowany, tak dziś był wyraźnie przygaszony.
-
Co się dzieje? – Zapytałem.
Dziś
miałem wyjątkowo dobry humor. Nick ostatnio stał się bardziej ugodowy. Kupował
mi Nuttelę bez protestów, a wieczorami nie oglądał horrorów tylko mnie
przytulał! I nie tylko, ale pomińmy to. Tak, więc dziś zwracałem na pewne
rzeczy większą uwagę.
-
Nic. Jestem głupi. Teraz nie będę miał jak spać w jednym łóżku z Willem.
-
A to niby, dlaczego? – Zapytałem zdziwiony, a Chester nagle się rozpłakał.
-
Bo jestem głupi! Bo chciałem jakieś granice przekraczać. Trzeba było czekać, aż
będę miał te pieprzone dni płodne i z łaski swojej Will zdecydowałby się mnie
przelecieć. – Powiedział pociągając nosem.
Narzuciłem
na siebie spodnie i nie zapinając koszuli usiadłem obok niego wyjmując ze
swojej torby chusteczki.
-
Nie płacz. Powiedz, co dokładnie się stało? – Zapytałem uśmiechając się
delikatnie.
-
No, bo najpierw rozmawialiśmy o tej sesji, potem obejrzeliśmy film no i wiesz
kolacja, kąpiel, i do łóżka. Zacząłem się trochę kręcić by pokazać mu, że nie
mogę spać.
-
To dość dobry sposób. Ja w ten sposób zarabiam kilka pocałunków, przytulańców i
zasypiam przytulony do Nicka. – Powiedziałem, nie wiedząc w tym nic złego.
-
Ja usłyszałem, że powinienem przestać się wiercić i iść spać, bo na następny
dzień będę wyglądał jak straszydło. Powiedziałem mu, że nie mogę zasnąć i
przysunąłem się do niego bliżej.
-
Jak bliżej? – Zapytałem niepewnie, mając nadzieję, że Will nie odrzucił go
jakoś boleśnie.
-
Przerzuciłem nogę przez jego i przysunąłem swoje biodra do jego boku.
-
Co on na to? – Zapytałem, delikatnie dotykając jego ramienia.
-
Cytuję: „Chester! Co w ciebie wstąpiło?” I to nie powiedział, tylko wykrzyczał.
Lekko przestraszony, skrępowany i zraniony uciekłem z jego sypialni, i
poszedłem do swojego pokoju.
Westchnąłem
i przytuliłem go.
-
Nie przejmuj się. Niby starszy od ciebie, a zachowuje się jak głupol. – Powiedziałem
pocieszająco.
Gdy
Chester wreszcie otarł łzy, pomogłem mu się ogarnąć i wyszliśmy.
-
Co tak długo? – Zapytał Will.
Spojrzałem
na niego mrużąc oczy.
-
Chciałem porozmawiać z Chesterem i nie potrzebowałem żadnych adwokatów
przy tym. – Powiedziałem podając torbę Chestera chłopakowi, po czym ruszyłem do
wyjścia ze studia.
W
aucie siedzieliśmy w grobowej ciszy. Chester nadal smutny, Will z
poczuciem winy, a ja po prostu nic nie mówiłem by od razu nie nawtykać temu
chamowi! No, bo kurcze! Przecież nie powinien tak zareagować. To jest jego
podopieczny, więc nie rozumiałem, dlaczego się tak zachował.
W
restauracji zamówiliśmy sobie obiad, a ja zadzwoniłem do Nicka. Chester zerkał
na mnie, co chwilę z żalem, a ja czułem się winny, więc postanowiłem zakończyć
rozmowę i znaleźć sposób by pomówić z Willem. Gdy kelner przyniósł nam nasze zamówienia,
postanowiłem zagadać bernardyna dopóki nie pogadam sobie z Willem.
-
Chester, za ile kończysz szkołę? – Zapytałem, bo sam nie wiedziałem ile to
zwykle trwa.
-
Dwa miesiące przed drugimi urodzinami. Czyli za trzy miesiące.
Kiwnąłem
głową.
-
Rany… Zazdroszczę.
-
Och, czyżbyś miał już dość tej szkoły? – Zapytał nagle rozbawiony.
-
Nie, ale wiesz… Wiecznie ktoś mnie pyta czy jestem wnukiem dyrektora. Jak to
jest, czy rzeczywiście jest taki ostry skoro zawsze dla kotów był chamski… To
jest irytujące. – Powiedziałem.
Dzięki
mojej paplaninie Chester rozluźnił się trochę, co mnie bardzo ucieszyło.
Okazja do pogadania sobie z Willem znalazła się,
gdy mój przyjaciel poszedł do toalety. Spojrzałem na mężczyznę i odezwałem się
wprost.
-
Czemu się tak zachowałeś?
-
Co? O czym ty mówisz? – Zapytał zdziwiony Will.
-
O tym jak wczoraj w nocy potraktowałeś Chestera. Rozumiem, że mogłeś się
zdziwić jego zachowaniem, ale nie musiałeś go odpychać. Popłakał się, wiesz?
-
Co? Ale to nie moja wina! Nagle zaczął pokazywać swoje wdzięki, a nie mogę
zapominać, że on wciąż jest dzieckiem. Zresztą ty też. – Powiedział.
-
Po pierwsze, my dorastamy szybciej i nie wiem czy zawsze do osób o trzy lata
młodszych mówisz per dziecko. Bo właśnie taka dzieli ciebie i Chestera różnica
wieku. On po prostu potrzebuje ciepła i bliskości. Chce przekroczyć granicę,
którą ciągle tworzysz. Chce zrobić to z własnej nieprzymuszonej woli. Ale po
twojej wczorajszej akcji czuje się źle. Odrzucony i zraniony. Stwierdził, że
mógł nie wymyślać, tylko poczekać na te głupie dni płodne aż musiałbyś go
przelecieć. Mam nadzieję, że to do ciebie dotarło. Pewne rzeczy się zmieniają i
musisz za nimi nadążać. – Powiedziałem, po czym dodałem żartobliwie. – Rany! Jak
ja się cieszę, że Nick jest chętny by nadążać za moimi zmianami. – Uśmiechnąłem
się szeroko.
Gdy
Chester wrócił do stolika ogłosiłem, że trzeba sie zbierać. Will zgodził się ze
mną i już pół godziny później byłem w domu witany przez ciepłe usta Nicka.
-
Dzięki za przywiezienie go. – Powiedział podnosząc mnie do góry, jakbym nadal
miał cztery miesiące.
Po
pożegnaniu się z mężczyzną poszliśmy do salonu gdzie przytuliłem mojego
opiekuna.
-
Jesteś najlepszy. – Powiedziałem całując go w policzek, równocześnie mając
nadzieję, że zobaczę jutro Chestera o wiele szczęśliwszego.
Po rozmowie z Aprilem byłem trochę nieobecny. Gdy
wracaliśmy do domu cały czas myślałem nad tym, co mi powiedział.
Po dotarciu na miejsce Chester od razu chciał zaszyć
się w swoim pokoju.
-
Chester, poczekaj. – Zatrzymałem go.
Chłopak zatrzymał się, ale nie odwrócił w moją
stronę.
-
Coś się stało? – Zapytał cicho.
-
Chcę z tobą porozmawiać. Wiem, że wczoraj źle się zachowałem w stosunku do
ciebie i chciałbym to wyjaśnić.
-
Nie wiem czy jest co wyjaśniać. – Mruknął. – Jasno dałeś mi do zrozumienia, że
nie chcesz ze mną żadnych zbliżeń cielesnych.
-
To nie tak… - Podrapałem się po karku. – Choć, usiądziemy i porozmawiamy w
kuchni, dobrze?
-
Nie. – Powiedział chrypliwym głosem. – Nie mamy o czym rozmawiać. – Pociągnął
nosem.
-
Chester… Ty płaczesz? – Podszedłem do niego.
-
Co cię to obchodzi?
Nie zwracając uwagi na jego słowa odwróciłem go w
swoją stronę i podniosłem jego twarz. Jego jasne oczy były wilgotne od łez.
-
Zadowolony jesteś? – Zapytał. – Upewniłeś się czy płaczę, więc teraz możesz
mnie już puścić.
Uśmiechnąłem się lekko i nie bacząc na jego protesty
przytuliłem go.
-
Głuptas. – Potargałem jego włosy. – Przecież doskonale wiesz, że cię kocham.
-
To, dlaczego mnie wczoraj odrzuciłeś? – Wychlipał.
Westchnąłem głęboko i zastanowiłem się chwilę. W
sumie sam nie wiedziałem, dlaczego zareagowałem tak impulsywnie. To był odruch.
Gdzieś głęboko w swojej podświadomości mam zakodowane, że Chester nadal jest
małym chłopcem, a tak naprawdę to już prawie dorosły, młody mężczyzna. Choć
przyznaje, nie wygląda.
-
Widocznie nie potrafię pogodzić się z faktem, że dorastasz. – Uśmiechnąłem się.
– Dla mnie wciąż jesteś małym, biednym, smutnym szczeniaczkiem szukającym
miłości i stałego domu.
-
Możemy nie wracać to smętnych czasów mojego dzieciństwa? – Mruknął mi w ramię.
-
Nie patrz na to w ten sposób. Dla mnie chwila, w której cię zobaczyłem była
najpiękniejszym momentem mojego życia. Po rozmowie z twoją opiekunką
wiedziałem, że będzie trudno, a mimo wszystko wziąłem cię do siebie. Nie
potrafiłem postąpić inaczej i uwierz mi, nie żałuję tej decyzji. – Powiedziałem
patrząc mu w oczy i uśmiechając się delikatnie.
-
Ja żałuję tego, co zrobiłem Aprilowi na placu zabaw w galerii. – Mruknął, a
jego policzki zaczerwieniły się soczyście.
Zaśmiałem się.
-
Gdyby nie tamto zdarzenie nie bylibyście teraz tak dobrymi przyjaciółmi.
-
Masz rację.
-
No, a teraz mam ochotę na kawałek ciasta z malinami i kawkę. – Powiedziałem
pocierając dłonie.
-
To może ja pokroję ciasta. – Zaproponował Chester kierując się do kuchni.
-
Ta… Tylko tym razem nie chcę widzieć twoich zębów odbitych w cieście.
-
No weź, przestań! Byłem głodny!
-
Tak, ale wtedy zniknęła połowa ciasta.
Chester warknął na mnie, ale uśmiechnął się.
Zaśmiałem się i ruszyłem za nim by nastawić wodę w czajniku. Tak jak
podejrzewałem, Chester nie mógł sobie odpuścić. Cały czas podjadał ciasto.
-
Kochany, bo ci w boczki pójdzie. – Powiedziałem podchodząc do niego od tyłu i
obejmując.
-
Nie podobałbym ci się gdybym miał trochę więcej ciałka?
-
Oczywiście, że tak. Wróciłaby wtedy moja mała kluseczka. – Dźgnąłem go w bok.
-
Przestań. – Zaśmiał się. – Poza tym przyznaj, że byłem uroczą kluseczką.
-
Tak, tak. Bardzo, ale pewnie nie czułbyś się dobrze z dodatkowymi kilogramami,
prawda?
-
Masz rację, ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam to ciasto. – Powiedział i
włożył sobie do ust kolejny kawałek.
-
Spokojnie, jedz. Tobie nie zaszkodzi i tak jesteś chudy.
Chłopak uśmiechnął się i spokojnie zabrał się za
dalszą konsumpcję. Zalałem sobie kawę i zabierając kubek z talerzykiem ciasta
skierowałem się do salonu. Po chwili dołączył do mnie Chester. Wyłożył się
wygodnie na moich kolanach i przejął pilota.
-
Tylko błagam nie włączaj żadnych romansideł, dobra?
-
A komedia może być?
-
Tak.
Tak więc włączyliśmy komedię. W miarę jak oglądaliśmy,
film przestawał mnie interesować. Wolałem skupić się na Chesterze. Wiedziałem,
że po wczorajszej akcji raczej nie będzie skłonny do kolejnych prób zbliżenia
się do mnie, więc postanowiłem mu pomóc.
Powoli i delikatnie zacząłem go smyrać po karku. Gdy
Chester udawał, że nic go to nie rusza zrobiłem krok dalej. Położyłem dłoń na
jego brzuchu i zacząłem go głaskać. Z każdym posunięciem dłoni zbliżałem się do
jego spodni.
-
Mm… Will, co robisz? – Zapytał spoglądając na mnie niewinnym wzrokiem.
Zaśmiałem się.
-
Widzę, że wyniosłeś coś z dzisiejszej sesji.
-
Tak, ale teraz serio… Co robisz?
-
Jak to, co? Przełamuję lody. – Powiedziałem, i nie czekając na jego reakcję
pocałowałem go.
Chłopak zdziwił się, ale już po chwili zaczął
odpowiadać na moje pocałunki. Moje ręce niespiesznie błądziły po jego ciele,
powoli go rozgrzewając. Zatrzymałem dłoń na jego klatce piersiowej i lekko
trąciłem sutek przez materiał koszulki. Chester jęknął odrywając się od moich
ust.
-
N-nie rób… - Wymamrotał patrząc mi w oczy.
-
Dlaczego? Widzę, że ci się podoba. – Powiedziałem powtarzając czynność.
Chester znów jęknął. Chwycił za mój nadgarstek,
próbując odciągnąć moją rękę od swojej klatki piersiowej.
-
Przestań. – Mruknąłem, wolną dłonią chwytając jego ręce. – Pozwól sobie czuć.
Pobawiłem się z nim jeszcze chwilę, po czym
podniosłem się z kanapy wraz z Chesterem na rękach.
-
Jesteś gotowy? – Zapytałem chcąc się upewnić.
-
Tak, chcę tego. – Odpowiedział pewnie całując mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się i również go pocałowałem.
Przytuliłem
się mocniej do Willa, gdy otworzył drzwi do sypialni. W pokoju położył mnie na
łóżku i pocałował z czułością. To było takie przyjemne.
-
Naprawdę się zgadzasz? Ja tak tego potrzebuję. – Powiedziałem patrząc na niego
z niemą prośbą.
-
Oczywiście że tak, mój słodki. – Powiedział i polizał mnie delikatnie po szyi.
Zachłysnąłem
się powietrzem i przymknąłem oczy z przyjemności.
-
Taki wrażliwy… - Uśmiechnął się do mnie i znów pochylił, by zassać się przy
moim obojczyku.
-
Och! – Zaskomlałem cicho, czując jak mój ogon porusza się z ekscytacji.
-
A ty co, psiaku?
Poczerwieniałem.
-
No co? To moja druga strona prosi się o dopieszczenie. Nie umiem tego pohamować.
- Powiedziałem starając się to jakoś usprawiedliwić.
-
No to muszę o ciebie odpowiednio zadbać. – Powiedział zdejmując ze mnie
koszulkę i zaczynając delikatnie gryźć i lizać mnie po brzuchu.
Jego
wargi powodowały, że rozpływałem się. Czując jak moje spodnie są ciągnięte w
dół, zamarłem.
-
Spokojnie, przecież muszę się tobą zająć. – Powiedział i stanowczo zdjął ze
mnie spodnie wraz z bielizną.
Przyglądał
mi się przez chwilę, po czym uśmiechnął się chytrze i bardzo delikatnie
przejechał czubkiem języka po główce mojego przyrodzenia. Przygryzłem wargę by
znów nie wydać z siebie tego żenującego dźwięku.
-
Nie przygryzaj. Tylko ja mogę to robić. – Powiedział od razu pochylając się i
całując mnie w usta.
Zassał
się na mojej wardze i przygryzł ją lekko.
-
A teraz otwarcie pokazuj mi, co ci się
podoba. – Powiedział, znów się obniżając.
Gdy
po raz kolejny poczułem jego usta blisko mojego penisa, wstrzymałem oddech, a
gdy jego wargi zacisnęły się delikatnie na główce mojej męskości nie mogłem
powstrzymać swojego odruchu. Z głośnym jękiem wysunąłem biodra do przodu. Will tylko
zassał się mocniej. Zaskomlałem z przyjemności. Nagle poczułem dłoń Willa na
moim ogonie, przeczesującą futerko pod włos. Normalnie nie czułem przy tej
czynności nic specjalnego, ale w tym momencie podniecenia działało to na mnie w
taki sposób, że poczułem, iż jeszcze moment i dojdę.
-
Dość! Will, dość! Cholera…! – Zachłysnąłem się powietrzem, gdy zaczął swoją
dłonią przesuwać po moim członku, a jego usta znalazły się blisko mojego pępka.
-
Czego dość, psiaku?
-
Och… No tego! Jeszcze chwila i… - Znów zaskomlałem.
-
Ale mi to nie przeszkadza. Chcę byś doszedł właśnie teraz. – Powiedział przy
moim uchu, owiewając je ciepłym oddechem.
Następnie
liznął je, a dla mnie był to koniec. Zacisnąłem dłonie, gdy przez moje ciało
przeszedł orgazm.
-
Oo… Tak. Już nigdy więcej nie próbuj
myśleć, że cię nie chcę. Dla mnie jesteś jedynym interesującym obiektem. Taki
smukły, pociągający, niewinny, delikatny… Idealny. – Powiedział wpijając się w
moje usta.
-
A ty będziesz jeszcze długo w tych ubraniach? – Zapytałem cicho, czerwieniąc
się wściekle.
-
Oczywiście, że nie. – Powiedział, równocześnie zdejmując koszulkę.
Jego
ciało jak zwykle przykuło moje głodne spojrzenie.
-
No, no kaloryfer ci trochę zanikł, ale brzusio też masz ładny.
Przerwał
mi i pocałował.
-
To przez twoje obiadki. – Powiedział ze śmiechem, zdejmując spodnie wraz z
bielizną.
Gdy
tylko poczułem jego ciepłe, nagie ciało znów zacząłem się podniecać. Will polizał
powoli moją szyję, następnie brzuch i ramiona, aż w końcu odezwał się.
-
Odwróć się książę na plecy. Muszę cię przygotować. Nie chcę żebyś cierpiał. – Powiedział,
a gdy ułożyłem się na brzuchu, mężczyzna podniósł moje biodra do góry i nagle
między nimi poczułem jego… usta?!
-
Will, do cholery! Co ty…? Och!
-
Skutecznie cię przygotowuję i nie narzekaj. Wiem, że brałeś prysznic przed
wyjściem, więc wiem, że jesteś czysty. Z resztą jak zwykle. – Powiedział, zasysając
się na mojej dziurce.
Momentalnie
poczułem, że jestem bardziej niż gotowy, by dać się przelecieć.
To
uczucie ciepła, mokrego języka oraz rozciąganie spowodowało, że nie chciałem
już dłużej czekać.
Sięgnąłem
dłonią pod poduszkę po mojej stronie i podałem Willowi prezerwatywę i lubrykant.
-
To skoro masz już wszystko możesz się pospieszyć i po prostu dać mi to, czego
chcę?
-
Mogę, ale muszę to dokładnie przygotować. – Powiedział nalewając sobie trochę
lubrykantu na palce i bez ostrzeżenia wsadzając we mnie od razu dwa.
Sapnąłem.
Nie zamierzałem jednak rezygnować. Przyjemność
była zbyt wielka. Poruszyłem się prowokacyjnie, by przyspieszyć to wszystko,
ale Will złośliwie nie zwracał na mnie uwagi. Jęknąłem sfrustrowany i nie
patrząc na nic, używając siły, jaką posiadam, pchnąłem go i po prostu nałożyłem
mu prezerwatywę i z głośnym jękiem nabiłem się na niego bez ostrzeżenia.
-
Chester, zrobisz sobie krzywdę! Niecierpliwy świr. – Powiedział obejmując mnie
mocno i przytulając.
Jego
usta znów zaczęły męczyć moją szyję, a ja tylko sapnąłem zadowolony przytulając
się do niego.
-
Nie… Czuję tylko przyjemność i lekkie rozpychanie, ale to jest takie przyjemne!
Dlatego proszę cię, zrób coś wreszcie!
Will
przewrócił mnie na plecy i od razu wbił się we mnie mocno, a ja poczułem się
jak w niebie. Zaskomlałem łapiąc jego ramiona i nastawiając usta do pocałunku.
-
Mój pieszczoch. – Szepnął całując mnie i mocno pchając po raz kolejny.
Jego
ruchy były szybkie i płytkie, ale przyjemne. Zaskomlałem naprawdę rozochocony. Widząc
ramię Willa blisko swojej twarzy nie pohamowałem się i ugryzłem go równocześnie
dochodząc.
-
Och! – Opadłem zmęczony na pościel i spojrzałem na mężczyznę.
Ten
uśmiechnął się do mnie i zdjął prezerwatywę. Spojrzałem mu w oczy i nie zważając
na nic pochyliłem się by wziąć go do ust. Taki ciepły, duży i czekający na
przyjemność, którą dzielił razem ze mną. Przejechałem czubeczkiem języka po
jego penisie, a ten z głośnym westchnieniem doszedł.
-
I jak? Zadowolony?
-
Tak… Kocham cię Will. Kocham cię bardzo mocno.
-
A ja ciebie. – Powiedział przytulając mnie i całując w czoło. - A teraz śpij
mój piesku.
Przeciągnąłem się z uśmiechem na ustach i obróciłem w
stronę Chestera. Objąłem go od tyłu, a nos zanurzyłem w jego włosach. Chłopak
poruszył się i jęknął boleśnie. Otworzyłem oczy zaalarmowany jego jękiem i
podniosłem się na przedramieniu.
-
Chester? – Zapytałem gładząc go po policzku. – Śpisz?
-
Nie… - Jęknął odwracając się na plecy.
Gdy wylądował na plecach krzyknął krótko z bólu.
-
Chester, co się dzieję? – Zapytałem mocno zmartwiony.
Podniosłem się i zaświeciłem lampkę stojącą na szafce
nocnej. Spojrzałem na psa. Był cały blady, jego czoło było spocone, ciężko
oddychał, a na twarzy malował się ból.
-
Źle się czujesz? – Przyłożyłem dłoń do jego czoła.
Chłopak był rozgrzany.
-
Matko, Chester! Jesteś rozpalony!
-
To pewnie przez ten okropny ból. – Wychrypiał krzywiąc się mocno.
-
Co cię boli?
Chester mimo bólu zarumienił się.
-
No… Tam na dole… - Powiedział i zamknął oczy.
Od razu zrozumiałem, o co chodzi.
-
Spokojnie, kochanie. Po pierwszym razie każdy odczuwa ból…
-
Nie rozumiesz. To raczej nie powinno boleć tak bardzo. Poza tym cały czas
czuję, że coś ze mnie wypływa. – Przyznał.
-
Wypływa…?
Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór. Przecież
miałem prezerwatywę, więc jak…?
Nagle
oblał mnie zimny pot. Szybko odkryłem kołdrę, która zakrywała chłopaka.
Spojrzałem na prześcieradło między jego nogami i pod nim. Moim oczom ukazała
się sporych rozmiarów krwawa plama. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na
twarz Chestera.
-
Musimy jechać do szpitala. – Powiedziałem poważnie podnosząc się z łóżka.
-
Nie chcę! – Zaprotestował i podniósł się do siadu zapominając się.
Krzyknął z bólu i opadł z powrotem na plecy.
-
Uważaj. Nie chcę byś zrobił sobie większą krzywdę.
Ubrałem się szybko i biorąc gruby koc owinąłem nim
psa. Krzywił się i jęczał z bólu nawet przy najmniejszym poruszeniu się.
Spakowałem jeszcze do małego plecaka parę jego rzeczy i ostrożnie podniosłem go
z łóżka.
-
Boli… - Mruknął w moje ramię, gdy schodziłem z nim po schodach.
Akurat dzisiaj winda musiała się zepsuć!
-
Wytrzymaj jeszcze trochę. – Poprosiłem całując go w rozgrzane czoło.
Po dotarciu na SOR Chestera od razu przejęła służba
ratunkowa. Na razie jedyne, mogłem jedynie uzupełnić odpowiednie papiery i
poczekać na wyniki badań i diagnozę lekarza.
Siedziałem w poczekalni, ledwo powstrzymując się od
powyrywania sobie włosów z nerwów. Raz nawet podeszła do mnie pielęgniarka, pytając,
czy nie chcę czegoś na uspokojenie. Zdecydowałem się jednak kupić gorącą kawę w
automacie. Ciepły napój pozwolił mi się, choć na chwilę uspokoić. Jednak wciąż
okropnie martwiłem się, co będzie z moim psiakiem.
- W porządku, Chester. Połóż się na brzuchu i powiedz, co się dzieję.
Westchnąłem ciężko. Tak naprawdę nie byłem pewny, co się dzieję. A
raczej chciałem udawać, że nie wiem, że to wszystko przez moją głupota i chęć,
by zrobić to jak najszybciej. Will chciał mnie przygotować, zrobić to powoli,
ale ja się uparłem i teraz miałem przed sobą dość żenującą rozmowę do
przeprowadzenia.
- No, bo j-ja… No leci mi krew…
- Akurat to widzę, bo masz spodnie zakrwawione. Powiedz mi po prostu,
czy twój opiekun cię zgwałcił? Jeśli zostałeś skrzywdzony, mogę w tym momencie
zadzwonić na policję, która zgarnie twojego opiekuna.
Otworzyłem szeroko oczy.
- Co? Nie! Co za głupi pomysł? Nikt mnie nie… Au! – Chciałem usiąść, ale
poczułem nieprzyjemny ból. – Cholera! Jaka policja?! Will mi nic nie zrobił!
- To niby sam sobie coś takiego zrobiłeś?
Zaczerwieniłem się.
- Tak, właściwie to tak. – Powiedziałem niemrawo. – Ale mogę to wyjaśnić,
gdy wyjdą te wścibskie pielęgniarki. – Powiedziałem zerkając na lekarza.
Był zwierzołakiem, więc miałem nadzieję, że mnie zrozumie. Gdy kobiety
wyszły, odezwał się do mnie.
- No to jak to się stało, że krwawisz?
- To moja wina. Will naprawdę nie chciał mi nic zrobić. Chciał mnie
dobrze przygotować, ale ja zamiast poczekać…
- Sam się obsłużyłeś? – Zapytał ze złośliwym uśmieszkiem
błąkającym się na ustach.
Kiwnąłem tylko głową.
- No dobrze. W takim razie obejrzę tylko, jakie
są szkody, zaaplikuje ci maść, jeśli to nic poważnego, a potem odbędziemy
krótką rozmowę nim wrócisz do swojego opiekuna.
Westchnąłem tylko i kiwnąłem głową. Mimo, że czułem się
skrępowany, zsunąłem z siebie spodnie. Mężczyzna ubrał rękawiczki i podszedł do
mnie, by ostrożnie wsunąć we mnie palec.
- Nieźle się urządziłeś, szczeniaczku. No trzeba
przyznać, że twój właściciel jest dość hojnie obdarzony, a ty nie byłeś
wystarczająco przygotowany. Eh… Na szczęście to nic groźnego. – Powiedział
odchodząc na chwilę.
Wrócił z jakąś tubką w dłoni. W dość szybki sposób, by
nie zadać mi zbyt wielkiego bólu, zaaplikował mi preparat.
- I co teraz? – Zapytałem łamiącym głosem, czując, że
mój odbyt wciąż pulsuje boleśnie.
- Nic. Zagoi się, nie masz się, o co martwić. Następnym
razem uważaj. Nie próbuj robić wszystkiego sam. Pozwól by twój partner zajął
się tobą. Twój pośpiech przysporzył ci sporo bólu, a jemu pewnie zmartwień. Jestem
pewien, że teraz martwi się i myśli, że to jest jego wina.
- Ale to nie prawda! I ja to wiem.
- No to teraz musisz przekonać do tego swojego opiekuna,
psiaku, a na przyszłość hamować swoje zapędy. Nie będzie boleć i po seksie
będziesz czuł tylko przyjemność, a nie chwilową rozkosz, a potem ból. Obejdzie
się bez zmartwień i odwiedzin szpitala.
Zaczerwieniłem się lekko.
- Ale jest też inny ważny powód, dlaczego nie
powinieneś tak robić. Gdybyś w przyszłości chciał mieć dzieci, taka sytuacja jak
dzisiaj mogłaby ci zaszkodzić, bo przy takim krwawieniu i naruszeniu odbytu
jest duże prawdopodobieństwo, że zarodek by obumarł, a poza tym, do końca
swoich dni płodnych nie mógłbyś już uprawiać seksu.
Spuściłem głowę zażenowany.
- Och, nie przejmuj się tak. Po prostu daję ci drobną
poradę. A teraz uśmiech na twarz, zabieraj receptę i idź do swojego właściciela.
A na przyszłość uważaj.
Kiwnąłem głową.
- Dziękuję panu. Na pewno będę pamiętał.
Gdy wyszedłem z gabinetu, zobaczyłem przygnębionego
Willa wpatrującego się w plastikowy kubek. Podszedłem do niego i pocałowałem go
w policzek.
- Chester! Jak się czujesz? Boże! Tak mi przykro. Ja…
- Ty nic nie zrobiłeś. Mnie się należy lanie na ten
obolały tyłek, za bycie uparciuchem i robienie, co mi się podoba. Tu mam
receptę na maść, która ma być aplikowana w to miejsce. – Will patrzył na mnie
chwilę, po czym podniósł mnie na ręce bym nie musiał kuśtykać.
Cmoknąłem go w policzek.
- Wracamy dalej spać, co?
- Jestem jak najbardziej za. Will?
- Co jest?
- Kocham cię. I serio cieszę się, że to zrobiliśmy, a w
przyszłości będę się poddawał w stu procentach tobie.
Mężczyzna zaśmiał się tylko i pocałował mnie w usta.
- Chciałbym w to wierzyć, psiaku, ale jakoś nie umiem.
I też cię kocham.
Boskie
OdpowiedzUsuńNo to fajowe było, biedna psinka sobie sama winna:-)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o błędy to nic mi się w oczy nie rzuciło.;) a co do rozdziału podobał mi się;)
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w pisaniu długich i wylewnych komentarzy, więc napiszę tylko, że baaardzo mi się podobało :3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Will i Chester to moja ulubiona para - nie to, że inne są złe (bo też są świetne <3), ale ta najbardziej przypadła mi do gustu.
Skad mieli lubrykant i prezerwatywy skoro Will nie planowal czegos takiego z Chesterem?: ))))))))))
OdpowiedzUsuńRozpieszczone gowniarze wszystko dostaja. Jeszcze nie czytalam by oni cos dla tych swoich starszych facetow dobrego zrobili. Tylko April - zrob to Nick, kup mi to tak samo Chester. Żenada.
Znalazłam w sumie trzy błędy. Pierwszy to "Po tym jak patrzył mały patrzył na mężczyznę przekonałem się, że był to jego opiekun". Powtórzenie słowa patrzył. 2. Był wątek kubka, talerzyka i ciasta. Brzmiało to tak jakby kubek miał w podstawie talerzyk (już przymocowany), więc brakowało mi tam przecinka. Trzeciego niestety nie pamiętam. Przykro mi.
OdpowiedzUsuńBędę musiała nadgonić wasze rozdziały :)
Cieszę się, że z niecierpliwością czekasz na kolejny rozdział :) Co do Sama, Marco i Maxa zobaczę co z nimi dalej :) Ha! Cieszę się, że Meg i Luigi jednak ci się spodobali :) Bardzo się cieszę :)
Nie płacz. Z jednej strony mi przykro, z drugiej cieszę się, że tak reagujesz na mój tekst.
Pozdrawiam
LM
Super, że w końcu jest Will i Chester choć trochę żałuję, ze ich pierwszy raz skończył się tak niefortunnie. Mam nadzieję, że następnym razem niecierpliwy psiak pozwoli zrobić swojemu opiekunowi wszystko tak jak należy i nie będzie już niemiłych niespodzianek. A poza tym cieszę się, że ta dwójka się kocha i są razem bo naprawdę Chester po tym co przeszedł w dzieciństwie zasługuje na wszystko co najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No Chester taki niegrzeczny :3 mogli porobić coś więcej na tej kanapie, jakaś dłuższa gra wstępna, ale nie będę narzekać :D Moim zdaniem nie ma zbyt wielkiej różnicy w ilości błędów przed i po zdobyciu bety. Jest trochę lepiej, jednak nadal w co drugim/trzecim zdaniu brakuje przecinka :/ aaaa i dialogi są źle napisane i chodzi mi o to, że po myślniku czasem czasownik powinien być z małej litery. Potem mogę wypisać błędy w kom, bo teraz nie mam czasu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie sprawdzałam tego jakoś wnikliwie i tylko te błędy rzuciły mi się w oczy w pierwszym fragmencie tekstu z perspektywy Fiodora. Dalej nie chciało mi się poprawiać :D
Usuń1. „- Mickey pozbył się Gabriela i Aarona na czas naszej wizyty? – Zapytałem.” – „zapytałem” powinno być z małej litery.
2. „- No, co? To, że ostatnio jestem trochę podirytowany nie oznacza, że nie widzę twoich problemów. W końcu się przyjaźnimy. Poza tym, Fiodor też to zauważył.” – niepotrzebny przecinek po „no”, potrzebny przecinek po „podirytowany”, niepotrzebny przecinek po „poza tym”
3. „- Nie ma, o czym mówić. – Powiedziałem nie chcąc się do niczego przyznać.” – nie powinno być kropki po „mówić”, „powiedziałem” z małej litery i przed „nie chcąc” przecinek potrzebny.
4. „- Nie chcesz mówić. Okay, Mickey to z ciebie wyciągnie. – Powiedział z szerokim uśmiechem.” – po „mówić” powinien być znak zapytania, „powiedział” z małej litery i niepotrzebna kropka po „wyciągnie”
5. „W domu u białowłosego zostaliśmy posadzeni w salonie na kanapie, w czasie, gdy Mickey poszedł naszykować nam herbaty i ciasto.” – niepotrzebny przecinek po „kanapie”
6. „Patrząc na niego to po prostu było widać od razu.” – potrzebny przecinek po „niego”
7. „No, co? Ja jak mam problem nie lubię go trzymać w sobie i wydaje mi się, że ty też nie powinieneś. – Powiedział zabierając się za kawałek sernika.” – niepotrzebny przecinek po „no”, potrzebny przecinek po „problem”, po „powinieneś” niepotrzebna kropka. „powiedział” z małej litery i przecinek po „powiedział”
8. „Mam dość tej granicy między mną, a Willem.” – niepotrzebny przecinek po „mną”
9. „A, więc o to chodzi.” – niepotrzebny przecinek
10. „Słuchaj, to nie jest coś złego.” – „nic złego” zamiast „coś złego”
11. „Może i nie, ale cholera, jak mam mu to powiedzieć?!” – potrzebny przecinek przed „cholera”
12. „Jak chcesz to pomogę ci kupić jakąś ładną bieliznę.” – potrzebny przecinek po „chcesz”
13. „Krzyknął April czerwieniąc się nagle.” – potrzebny przecinek po „April”
14. „Nic nie mówi, Mickey!” – „mów” zamiast „mówi”
15. „Nawet, jeśli mam, nie musisz o tym wiedzieć.” – niepotrzebny przecinek po „nawet”
16. „Powiedział Mickey, a April kiwnął głową zgadzając się z nim.” – po „głową” przecinek
17. „Ostatnio idąc do sklepu zoologicznego po jego prezent zatrzymaliśmy się na chwilę w parku.” – potrzebny przecinek po „prezent”
18. „No i młody poszedł się bawić, a po dziesięciu minutach pojawił się jakiś mężczyzna, niosący go na rękach.” – niepotrzebny przecinek po „mężczyzna”
19. „Po tym jak patrzył mały patrzył na mężczyznę przekonałem się, że był to jego opiekun.” – potrzebny przecinek po „mężczyznę”
20. „Co prawda, nie wiadomo, kiedy go znów spotka.” – po „prawda” niepotrzebny przecinek
21. „Ale nie ważne! Opowiedz lepiej jak ci idzie na sesjach?” – „nieważne” pisze się razem, potrzebny przecinek po „lepiej”
22. „…pobawiliśmy się trochę z młodym i z jego nową świnką morską dopóki nie przyjechał po mnie i po Aprila Nick.” – potrzebny przecinek przed „dopóki”
23. „April nie ma szans!” – przecinek po „April”
24. „Zapytałem czerwieniąc się.” – przecinek po „zapytałem”
25. „Powiedziałem już obmyślając, co zrobię dalej.” – przecinek po „powiedziałem”
Błędy są źle wytknięte. Niektóre zdania są napisane dobrze.
UsuńCiekawe, które są niby źle wytknięte? W tym tekście jest po prostu mnóstwo błędów, a autorki ewidentnie nie mają pojęcia, czym są zasady interpunkcyjne. Cud, że dotarłam aż tutaj, bo ilość błędów jest masakryczna.
UsuńEmilia
jeszcze 3 godziny;P
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńnoski rozdział, Chester och sam się obsłużył, a potem cierpiał, dobrze, że April pogadał z Willem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia