Witam wszystkich!
Dotarliśmy do przed ostatniego rozdziału historii o Aprilu. Bardzo wszystkich przepraszam, ale rozdział poprawiany tylko raz przeze mnie. Beta nie wywiązała się z obowiązku. Nie dostałam rozdziału z powrotem. Jeszcze raz przepraszam za błędy.
Miłej lektury.
#freak
Rozdział 20
-
No Chester! Czemu nie chcesz się podzielić ze mną tymi informacjami? –
zapytałem psa, gdy siedzieliśmy w kawiarni.
-
Bo nie, smarku. Poza tym i tak ci, co nieco powiedziałem, a raczej
przestrzegłem. Nie rób nic na szybko, bo inaczej ból tyłka i wizyta w szpitalu
gwarantowana.
Słysząc
to po raz kolejny parsknąłem.
-
Nie no, dalej nie mogę uwierzyć, że się tak urządziłeś.
-
Nie naśmiewaj się ze mnie, złośliwcze. Poza tym teraz już jest okay.
Wyszczerzyłem
się i rzuciłem w niego zwiniętą serwetką.
-
Hej!
-
Jutro piątek, twój ostatni dzień w szkole, prawda?
-
Tak! Strasznie się cieszę, bo zaraz po tym zacznę dodatkowe zajęcia u jednego z
miejscowych artystów! – powiedział podekscytowany merdając ogonem. – A co z
tobą? Masz już propozycje dalszych kontraktów?
-
Tak. Oprócz promowania nowej kolekcji jesień/zima, dostałem też duży kontrakt. Zaraz
po zakończeniu szkoły jadę na tydzień do Anglii, rozumiesz?! Jestem tak
podekscytowany! Co prawda nie podoba mi się fakt, że to dziadek Jeremy pojedzie
ze mną, ale niestety Nick nie może – powiedziałem smętnie.
-
No nic nie zrobisz, ale pomyśl ile nowych rzeczy zobaczysz – powiedział z
uśmiechem.
-
Wiem. Na pewno zrobię dużo zdjęć i przywiozę coś dla ciebie.
-
No ja myślę!
Gdy
przyszedł wieczór i zaczęliśmy robić z Nickiem kolację poczułem, że coś jest
nie tak. Zrobiłem się nerwowy. Nick irytował mnie okropnie. Nie wiem, czemu.
Gdy mężczyzna chciał położyć na pizzę kolejny rodzaj szynki zasyczałem
wściekle.
-
Co ty do cholery robisz?
-
Hm? Szykuję nam pizze, jak zwykle zresztą – powiedział, a ja zabrałem mu
pudełko, gdy chciał sypnąć na ciasto małymi kawałkami szynki.
-
Nie chcę jej! Jak mogłeś się nie domyślić? – powiedziałem wkurzony i wrzuciłem
pudełko do lodówki.
-
April, co się dzieje? Jak ty się zachowujesz? Wystarczyło powiedzieć, że nie
chcesz.
Fuknąłem
tylko i wróciłem do tarcia sera, którym po chwili posypałem pizze. Nick sięgnął
po przyprawę do pizzy, a ja, gdy poczułem tylko ten zapach, uderzyłem go w dłoń,
przez co upuścił pudełko.
-
April, co w ciebie wstąpiło, do cholery?! – krzyknął łapiąc się za podrapaną
dłoń.
Wtedy
zrozumiałem, że coś jest ze mną nie tak. Spojrzałem na niego spanikowany, po
czym wybiegłem z kuchni i zamknąłem się w swoim starym pokoju, który teraz
służył mi za garderobę. Wskoczyłem pod kołdrę i zamknąłem oczy. Przez chwilę w
domu panowała cisza, którą przerwały kroki Nicka.
-
April? – blondyn spróbował otworzyć drzwi, ale spotkał się z niespodzianką, bo
zamknąłem je na klucz. – April, otwórz i powiedz, co się dzieje. Źle się
czujesz? Coś jest nie tak?
-
Nic, odejdź! – powiedziałem cicho chcąc zniknąć.
-
Twoje krzyki i dość gwałtowne reakcje to raczej nie jest nic – powiedział wciąż
stojąc pod drzwiami.
Miauknąłem
niezadowolony.
-
Nick, proszę… Idź stąd.
Mężczyzną
stał jeszcze chwilę w miejscu aż w końcu odszedł. Westchnąłem cicho i ułożyłem
się pod pościelą. Było mi niewygodnie, potrzebowałem Nicka, ale bałem się wyjść
z sypialni. Po jakimś czasie wreszcie udało mi się zasnąć.
Obudziłem
się następnego dnia rano, słysząc szum prysznica, czując jak słońce razi mnie w
oczy oraz jak mój penis zaczyna budzić się razem ze mną. Było mi gorąco i
zaczynałem się denerwować nie wiedząc co mi jest. Przewróciłem się na plecy i
przesunąłem dłonią po brzuchu chcąc dotknąć swojego penisa. To wystarczyło bym
zapłonął. Gdy odchyliłem głowę do tyłu zobaczyłem kalendarz. Spojrzałem na datę
i zrozumiałem, że nadszedł ten czas. Dziś mija równe pół roku od moich
narodzin, a to oznacza, że nadeszły te dni. I, mimo że uczyli nas jak
powinniśmy się zachować to teraz wyuczone reakcje wydawały mi się najgorszą
rzeczą, jaką mógłbym zrobić.
-
April? – podskoczyłem na łóżku przestraszony uświadamiając sobie, że Nick nagle
pojawił się pod moimi drzwiami. – April wstawaj do szkoły.
-
Nie! Nigdzie nie idę! Możesz już iść do pracy – powiedziałem szybko.
-
O nie, masz wyjść stamtąd. Chcę wiedzieć o co chodzi.
Pokręciłem
głową naprawdę skrępowany.
-
Daj mi spokój, proszę.
-
Dobrze. Nie chcesz mówić? W porządku. Dzwonię do Mickey’ego. Może z nim
łaskawie porozmawiasz – powiedział odchodząc od drzwi.
Westchnąłem
ciężko. Może to dobry pomysł? Z Mickey’m zawsze dobrze mi się rozmawia, więc
może i teraz?
Nie
miałem pojęcia, co się dzieję z tym kocurem. Jednego dnia jest spokojny, a
drugiego rzuca się o wszystko. Do tego nie chciał mi nic powiedzieć. Zamknął
się w swoim starym pokoju i nie chce z niego wyjść. Nie pozostawało mi nic
innego jak zadzwonić po niezawodnego Mickey’ego.
- Halo? – odebrał po trzech sygnałach.
- Cześć Mickey – przywitałem
się. – Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie.
- Nic nie szkodzi. Gabriel wyszedł przed chwilą zawieźć Aarona do szkoły,
więc musiałem wstać. Mały nie wyjdzie dopóki nie dam mu całusa na pożegnanie.
Zaśmiałem
się.
- No synek wam się udał nie
ma, co.
- Tak… To, o co chodzi? Bo nie wierzę, że dzwonisz bez powodu?
- No nie – przyznałem.
- Więc co się dzieję?
- Chodzi o Aprila… - westchnąłem.
- Mogłem się domyślić. Co tym razem?
- Zamknął się z swoim starym
pokoju i nie chce wyjść. Wczoraj wieczorem zaczął rzucać się o wszystko i nawet
mnie podrapał.
- Naprawdę? – zdziwił się Mickey.
- Tak. Nie wiem, co się
dzieje, a April nie chce nic powiedzieć.
- I chcesz żebym przyszedł i z nim porozmawiał?
- Czytasz mi w myślach – uśmiechnąłem
się.
- Daj mi pół godziny.
- Oczywiście, ale muszę wyjść
zaraz do pracy… Powiem Aprilowi, że przyjdziesz. Powinien usłyszeć dzwonek do
drzwi.
- Okay, to niech czeka na mnie. Pa!
- Pa – pożegnałem się i
rozłączyłem.
Schowałem
telefon do kieszeni i podszedłem z powrotem pod drzwi starego pokoju Aprila.
Zapukałem parę razy by dać kocurowi znać, że tu jestem.
- April? – odpowiedziała mi
cisza. – Ja wychodzę do pracy. Dzwoniłem po Mickey’ego. Przyjdzie tu za jakieś
pół godzinki, dobrze? Proszę otwórz mu drzwi.
- Dobrze, idź już – usłyszałem
jego stłumioną odpowiedź.
Westchnąłem
tylko i odsunąłem się od drzwi.
- Do zobaczenia wieczorem – pożegnałem
się i nie czekając na odpowiedź poszedłem do przedpokoju.
Ubrałem
się ciepło, gdyż na dworze cały czas sypał śnieg i wyszedłem z domu zamykając
mieszkanie na górny zamek, który dało się odblokować od środka. Miałem szczerą
nadzieję, że Mickey’emu uda się poskromić mojego złośnika.
Gdy
tylko drzwi od mieszkania się zamknęły wyszedłem z sypialni i z prędkością światła
poszedłem do kuchni. Byłem głodny, ale nie chciałem się pokazać Nickowi. No cóż…
wyglądałem naprawdę dziwnie. Moje oczy stały się bardziej kocie, a mój ogon
ciągle stał na baczność. Wyglądałem po prostu dziwnie. W lodówce znalazłem
kawałek pizzy, więc chętnie go sobie odgrzałem.
Przy
jedzeniu poparzyłem sobie język, ale nie zwracałem na to uwagi. Byłem zbyt
głodny. Gdy skończyłem jeść i sprzątnąłem po sobie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Gdy tylko je otworzyłem zobaczyłem zmartwioną twarz Mickey’ego. Spuściłem głowę
niepewny.
-
Cześć kociaku. Przez chwilę zastanawiałem się czy mi otworzysz – powiedział, a
ja westchnąłem tylko.
-
Nick ci powiedział, co nie?
-
Tak. Nie dziw mu się. Martwi się, a poza tym ja sam nie rozumiem, czemu go
podrapałeś - powiedział rozbierając się.
Zaprowadziłem
go do salonu.
-
Chcesz herbaty? – zapytałem wciąż nie patrząc na białowłosego.
Nie
chciałem by zobaczył moje oczy.
-
Tak, poproszę.
Zrobiłem
herbaty, wyjąłem ciasteczka i zaniosłem to wszystko do salonu.
-
No to jak na spowiedzi, młody. Mów, co się dzieje? – rozkazał sięgając po jedno
ciastko.
-
Tak właściwie to nie mam o czym mówić.
-
April, daj spokój i mów co się dzieje – powiedział stanowczo. – Mógłbyś w końcu
na mnie spojrzeć, a nie patrzeć w dywan? Przecież się przyjaźnimy. Możesz mi
powiedzieć wszystko.
Nie
wiedziałem jakbym miał mu powiedzieć o tym. Westchnąłem i spojrzałem w końcu na
niego. Mickey widząc moja twarz i oczy mało ciastka nie wypuścił z dłoni.
Następnie spojrzał na kalendarz na swoim telefonie.
-
O cholera… Teraz już rozumiem. Nagle przestałeś być kociakiem, co? – powiedział
z chichotem i poczochrał mnie po głowie. – Nie rozumiem tylko, czemu uciekłeś
przed Nickiem i nie chciałeś z nim porozmawiać.
-
No, bo wczoraj nie byłem jeszcze świadom tego, że to jest to, a rano po prostu
czułem się zbyt skrępowany. Zresztą nadal jestem i nie potrafię mu spojrzeć w
oczy.
-
Ale April, on się martwi. Musisz z nim porozmawiać – powiedział łagodnie.
-
Nie muszę. Wystarczy jak mi pod drzwi przyniesie jakiś obiad. A porozmawiam z
nim jak te dni się skończą – powiedziałem pewnie.
-
April, to jest nierozsądny pomysł. Przecież wiesz, że Nick zawsze cię wysłucha
i cię wesprze. Poza tym gdyby cię przytulił na pewno było by ci lżej –
powiedział pewnie opierając ręce na swoim brzuchu. – Pomyśl o tym.
-
Nie, Mickey. Nie mów nic Nickowi. Powiedz mu tylko, że ma nie nalegać i nie
prosić bym wyszedł tylko przynosić mi obiady pod drzwi. I niech pozwoli mi tam
siedzieć. Mickey, proszę.
-
No dobra… Pogadam z nim.
Resztę
czasu spędziłem leżąc z głową na kolanach Mickey’ego. Głaskał mnie po włosach
nadal próbując namówić mnie na rozmowę z Nickiem, ale się nie zgodziłem.
Gdy
wybiła godzina szesnasta poszedłem do pokoju. Nick miał zaraz wrócić i nie
chciałem by mnie zobaczył. Słyszałem jak Mickey otwiera drzwi i blondyn zabiera
psa do kuchni na herbatę. Mi natomiast zostało siedzieć i czekać aż to wszystko
minie.
- Dowiedziałeś się czegoś? – zapytałem
siadając naprzeciwko psa w kuchni przy stole.
Mickey
westchną i zamieszał parę razy łyżeczką w kubku z herbatą.
- Miałem ci nie mówić… -
zaczął cicho – ale uważam, że April źle robi chowając się w pokoju, więc ci
powiem.
- Słucham.
- April właśnie przechodzi
swoje pierwsze dni płodne – powiedział obserwując mnie uważnie.
- Co…? – zapytałem jak głupi.
Byłem
zdziwiony. Jak mogłem przegapić moment, w którym mój kotek dojrzał? Co ze mnie
za partner?
- Mój kocurek dorasta – powiedziałem
w przestrzeń.
Mickey
uśmiechnął się i upił łyk herbaty.
- Tak, od wczoraj jest już
oficjalnie dorosły i może posiadać potomstwo.
- Nie wierzę, że tego nie
zauważyłem. Mogłem się domyślić, że coś się dzieję. Zachowywał się tak dziwnie.
Był taki roztrzęsiony…
- Spokojnie. On sam nie
wiedział, co się z nim dzieje. Dopiero dzisiaj rano się zorientował, gdy
spojrzał na kalendarz.
- Najważniejsze, że udało ci
się z nim porozmawiać.
- Tak, ale lepiej byłoby
gdybyś ty z nim porozmawiał. Sęk w tym, że powiedział, że nie wyjdzie z pokoju
do końca cyklu.
- Co? Zamierza tam siedzieć
przez tydzień?
- Tak i prosił by ci przekazać
byś mu zostawiał obiady pod drzwiami.
- O nie, nie, nie. Nie zgodzę
się na to. Nigdy!
- To porozmawiaj z nim albo
poczekaj aż sam wyjdzie z głodu, a muszę ci powiedzieć, że wygląda jak chodzący
seks – powiedział uśmiechając się do mnie konspiracyjnie.
- Co masz na myśli? – zmrużyłem
oczy.
- Jego kocia połowa bardzo
intensywnie przechodzi okres płodny. Zresztą wszystkie koty tak mają.
- Nadal nie rozumiem. Kocia
strona… Ale co z nią?
- Jego oczy zmieniły się w
kocie, ogon się napuszył i uniósł w górę. Kotki tak robią, gdy mają ruję.
Unoszą wysoko ogon zachęcając samców.
Na
samą myśl o tym spłonąłem rumieńcem. Przed oczami stanął mi obraz Aprila
zachęcająco wyginającego się na łóżku, z wysoko podniesionym ogonem i kocimi
oczami pełnymi rządzy.
- Masz brzydkie myśli – powiedział
Mickey uśmiechając się do mnie znad kubka z herbatą.
- Nie twój interes, Mickey – powiedziałem
twardo.
- Policzki ci płoną.
- Zamknij się, Mickey!
Biały
zaśmiał się głośno.
- Lepiej powiedz mi, kiedy
miałeś zamiar pochwalić się, że jesteś w ciąży? – uśmiechnął się cwaniacko.
- Co…? Skąd wiesz? – zapytał
zdziwiony.
- Widzę, jak co chwilę
kładziesz dłoń na brzuchu. Poza tym promieniejesz. Zupełnie tak samo, jak wtedy
gdy byłeś w ciąży z Aaronem.
- Naprawdę? – dotknął swoich
policzków.
- Tak – uśmiechnąłem się. –
Więc? Który to tydzień?
- Szósty – pogłaskał się po
brzuchu
- Co? I dopiero teraz mi o tym
mówisz? – oburzyłem się.
Mickey
zaśmiał się.
- Nawet Gabriel nie wie, więc
ciesz się, że jesteś pierwszy.
- Nie powiedziałeś mu?
- Jeszcze do wczoraj sam nie
byłem pewny. Nie sądziłem, że zajdę w ciążę podczas pierwszych po ciąży dni
płodnych.
- A jednak – uśmiechnąłem się.
– Gratulację.
- Dziękuję – odwzajemnij
uśmiech i westchnął.
- Widzę, że jest jeszcze jedna
rzecz, która cię trapi – zauważyłem.
- Tak…
- Chcesz o tym porozmawiać?
Chłopak
nabrał głośno powietrza i oparł ręce na stole.
- Aaron znalazł swojego
partnera.
- No to chyba dobrze, prawda?
– zapytałem nie widząc w tym nic złego.
- Byłoby dobrze gdyby nie
fakt, że przy ich pierwszym spotkaniu o mało go nie przejechał rowerem – warknął
pies.
Zaśmiałem
się.
- Młody jest, co?
- Jak dla mnie to stanowczo za
młody – burknął Mickey. – Myślałem, że nie spotkają się ponownie po raz drugi,
ale wiesz, co się okazało? Że uczy w szkole dla zwierzołaków! Przecież Aaron
chodzi tam codziennie.
- Uspokój się Mickey – zachichotałem.
– Boli cię, że twój synek znalazł partnera i prędzej czy później opuści wasz dom.
- O już ja się postaram by
stało się to jak najpóźniej.
- Jesteś niemożliwy! – zaśmiałem
się.
Był
środek nocy. Tak jak radził Mickey nie zostawiłem Aprilowi pod drzwiami nic do
jedzenia. Zgasiłem wszystkie światła w mieszkaniu i po cichu usiadłem na
kanapie w salonie. Drzwi do starego pokoju Aprila, gdzie aktualnie przebywał,
znajdowały się zaraz obok. Widziałem, że April był ostrożny. Nie wyszedł od
razu. Poczekał by mieć pewność, że śpię i dopiero wyszedł z pokoju. Jaka
szkoda, że mu plan nie wypalił…
Gdy
drzwi się uchyliły szybko położyłem się na kanapie udając, że śpię. April
wystawił lekko głowę przez szparę i upewniwszy się, że może bezpiecznie wyjść
szybko czmychnął do kuchni. Przed oczami mignął mi tylko wysoko uniesiony rudy
ogon.
Nie
czekając dłużej wstałem z kanapy i podbiegłem do drzwi ‘’kryjówki’’ Aprila.
Zamknąłem ją na klucz by chłopaka nie mógł się z powrotem ukryć. Następnie
skierowałem się do kuchni gdzie buszował April w poszukiwaniu jedzenia.
Stanąłem w wejściu opierając się o futrynę. Skrzyżowałem ręce na piersi i z
uśmiechem przyglądałem się słodkiemu tyłeczkowi tańcującemu w powietrzu, gdy
kocur się pochylał. Jego ogon był wysoko uniesiony i chyba nie zamierzał opaść
w najbliższym czasie. Oblizałem usta wyobrażając sobie, co mógłbym zrobić z
tymi słodkimi pośladkami.
- Takie widoki mógłbym mieć,
na co dzień – powiedziałem, na co kot podskoczył wystraszony.
Odwrócił
się w moją stronę spoglądając na mnie wielkimi, kocimi oczami. Były piękne.
Dzikie i nieposkromione.
- Nick? Co ty tu robisz?! – zapytał
przerażony.
- Spokojnie kotku. Chcę tylko
porozmawiać – powiedziałem spokojnie podchodząc do niego.
April
wycofał się jednak pod ścianę.
- Nie podchodź do mnie,
proszę!
- April… Wiem wszystko. Nie
musisz się bać – mówiłem zbliżając się do niego.
- Nie! – krzyknął, gdy
chciałem go dotknąć i uciekł z kuchni.
Poszedłem
za nim. Widziałem jak siłuje się z drzwiami by je otworzyć, ale nic z tego.
- Są zamknięte – powiedziałem
opierając się o ścianę.
- Dlaczego? – zapytał
płaczliwie.
- Nie będziesz tam siedział.
Twoje miejsce jest obok mnie w naszej sypialni.
- Nie rozumiesz! Nie mogę spać
z tobą w jednym łóżku! Nie teraz, gdy…!
Przerwałem
mu całując go. Przyciągnąłem go do siebie by nie mógł mi uciec. Od razu
poczułem jak bardzo jego ciało jest rozgrzane. Jego penis momentalnie
zareagował na tą nagłą pieszczotę i obudził się do życia wbijając mi się w udo.
- Nick… - wyszeptał April
przytulając się do mnie mocno.
- Słucham? – zapytałem całując
go w czoło.
- Boję się…
- Czego skarbie?
- Bycia dorosłym… Nadal chcę
być twoim kotkiem – wyszeptał w moje ramię.
- Nie martw się. Zawsze
będziesz moim małym kotkiem – pocałowałem go delikatnie w usta.
- Czuję się dziwnie. Nie
podobają mi się te dni płodne.
- Zawsze możemy sprawić by
były lepsze.
April
spojrzał na mnie nie rozumiejąc. Uśmiechnąłem się tylko i chwytając go za
pośladki podniosłem go do góry. Skierowałem się do naszej sypialni.
- Jesteś gotowy na ostatni krok
w drodze ku dorosłości? – zapytałem patrząc mu w oczy.
Rudy
spojrzał na mnie wielkimi oczami. Po chwili pokiwał wolno głową.
- Tak, tak jestem.
Nick położył mnie ostrożnie na
łóżku i delikatnie musnął moje usta, a ja zamruczałem, ale niezadowolony. Cały
dzień czułem pożądanie i ogromne podniecenie, więc teraz będąc blisko Nicka
potrzebowałem czegoś więcej.
- Moja śliczna kicia. Będzie
dobrze, nie masz się czego bać - powiedział i pocałował mnie, ale tym razem
mocniej.
Od razu uniosłem biodra w
górę. Blondyn przejechał dłonią po moim ogonie na co aż zadrżałem.
- Aż tak wrażliwie miejsce,
skarbie? – zapytał miziając nosem moje futro na ogonie.
- Tak – powiedziałem i
spojrzałem mu w oczy.
Nick wciągnął szybko powietrze
i podniósł się by mnie pocałować w usta.
- Kocham cię, kociaku. Boże
jesteś taki piękny, a te twoje oczy… Uwielbiam je – powiedział, po czym uśmiechnął
się przebiegle i odsunął. – A teraz czas wziąć się do roboty – powiedział i
niespodziewanie zdjął ze mnie koszulkę zostawiając mnie tylko w moich
majteczkach, które reklamowałem jakiś czas temu. – I jak się takiemu widokowi
oprzeć? – zapytał z chichotem i polizał mojego penisa przez materiał bielizny,
a ja aż zadrżałem z uciechy.
- O rany! Wiesz jak mi gorąco?
– zapytałem cicho znów stękając, gdy poczułem jego język jak obok mojego pępka,
lekko dotykającego mojego kolczyka.
- Wiem i zamierzam to zmienić
– powiedział rozpoczynając wędrówkę pocałunków po moim brzuchu, torsie, szyi.
Na dłuższą chwilę zatrzymał się
na moim obojczyku. Zassał się na nim dość mocno, przez co po chwili pokazał się
na nim mały punkcik, który wyraźnie zadowolił Nicka. Westchnąłem tylko z
przyjemności, czując się o wiele lepiej niż wcześniej. Tak lekko i pieszczotliwie.
- I co? Zaczyna ci się
podobać? To bycie dorosłym, a równocześnie moim koteczkiem? – zapytał
delikatnie zdejmując mi bieliznę i dłonią przejeżdżając po moim członku.
Ściskał go lekko powodując, że
po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Przygryzłem wargę.
- Tak… Jest o wiele lepiej niż
było rano – powiedziałem na wydechu, za co zostałem nagrodzony całusem.
Po chwili Nick odsunął się ode
mnie i schylił by z pod łóżka wyjąć lubrykant i paczkę prezerwatyw. Spojrzałem
na niego zawstydzony
- Nie masz się czego wstydzić.
To normalne. I bardzo przydatne – powiedział z uśmieszkiem.
Zdjął z siebie koszulkę, a ja
zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Blondyn uśmiechnął się i pocałował mnie po
raz kolejny językiem torując sobie wejście do moich ust. Zamruczałem kolejny
raz czując, że moje kocia połowa jest bardziej niż zachwycona zainteresowaniem
naszą osobą. Tak, więc gdy Nick oderwał się ode mnie jęknąłem niezadowolony.
- April, wystaw język.
Zdziwiony zrobiłem to o co
mnie poprosił.
- Mm… Nawet to masz kocie –
powiedział i zassał się na moim języku.
Mimo że Nick nie raz widział
mnie nago, ale wtedy to było co innego. Byłem dzieckiem, sytuacja była inna no
i Nick inaczej na mnie patrzył. Jak na małego szkraba.
Zakryłem sobie twarz dłońmi.
- Rany! Nie patrz już na mnie,
bo zaraz się spalę ze wstydu! – mruknąłem cicho machając nerwowo ogonem.
- Co? No daj spokój! Jak mam nie
patrzeć na tak smakowity kąsek? – zapytał i lekko językiem przejechał po moim
sutku.
- Och…! – poruszyłem się
nerwowo czując po raz kolejny prąd przechodzący po moim kręgosłupie.
Zacisnąłem pięści na
prześcieradle nieświadomie rozrywając je pazurami.
- Moja kicia… Kici, kici…
Usłyszałem szept Nicka koło
swojego ucha oraz poczułem jego dłonie na moich pośladkach. Zadrżałem lekko
niepewny czego mogę się spodziewać.
- Spokojnie. Zrobimy to powoli.
Mnie nie musisz się obawiać, tak?
Pokiwałem gorliwie głową i
przytuliłem się do niego.
- Tak, wiem. Bo mnie kochasz,
prawda?
- Oczywiście – powiedział
całując mnie w czoło. – Kocham cię, a teraz się nie denerwuj – powiedział i
sięgnął po nawilżacz, który wylał sobie na palce. – Nie spinaj się. Wiem, że to
może być nieprzyjemne… - zaczął powoli wsuwać swój palec w moją dziurkę.
Czułem to dokładnie.
- Spokojnie. Oddychaj. Zaraz
będzie lepiej – powiedział delikatnie poruszając palcem.
Zginał go i prostował. Na
początku nie było to miłe, ale z czasem zacząłem się powoli przyzwyczajać.
Zamrugałem oczami i spojrzałem na Nicka. Blondyn uśmiechnął się i pocałował
mnie delikatnie w usta.
- W porządku?
- Tak, jest lepiej –
powiedziałem na co Nick ostrożnie dołożył drugi palec dokładając trochę więcej
lubrykantu. – Zimne!
- Wiem, ale musi być go dużo.
Jesteś ciasny, a nie chcę by cię bolało.
Mimowolnie zachichotałem.
- Jak Chester po jego
samoobsłudze.
Nick pokręcił tylko głową
rozbawiony i pocałował mnie w czoło.
- Za każdym razem jak jesteśmy
w sklepie mówię by szedł do kasy samoobsługowej, bo przecież ma doświadczenie –
powiedziałem z chichotem zanim nie zajęczałem.
- Złośliwa kicia – powiedział
krzyżując palce i rozszerzając je.
Czułem jak mnie rozciąga, ale
teraz zaczynało być to z każdą chwilą przyjemniejsze. Nick przejechał nosem po
moim torsie. Zatrząsnąłem się czując naprawdę dużą przyjemność. Blondyn widząc
to zjechał jeszcze niżej i z lekkim uśmieszkiem polizał mój penis,
a ja znów zadrżałem. Przygryzłem wargę starając się nie dojść, ale gdy
mężczyzna wziął główkę mojego penisa miedzy wargi nie wytrzymałem i doszedłem
gwałtownie. Wcześniej zdarzało mi się dotykać, czy tak jak wtedy Nick mi pomógł,
ale to było nic w porównaniu z tą chwilą. Odetchnąłem ciężko nie mogąc wziąć
porządnego wdechu.
- No już, oddychaj –
powiedział Nick z zadowolonym uśmiechem.
Pocałował mnie delikatnie w
policzek i pogłaskał po głowie jedna ręką, ponieważ druga wciąż majstrowała
przy moim wejściu.
- O-o rany… - wystękałem ciężko.
Nick zachichotał tylko i znów
zaczął poruszać palcami. Westchnąłem i nadstawiłem się bardziej w stronę jego
dłoni.
- Możesz wsadzić kolejny – powiedziałem
z pewnością w głosie.
- W porządku, ale nie spinaj
się – powiedział i wsadził ostrożnie kolejny palec.
Sapnąłem, ale nie z bólu. Było
w miarę w porządku. Przez chwilę wsuwał i wysuwał palce by potem zacząć je
rozszerzać, krzyżować.
- Mm… - zamruczałem i
krzyknąłem z przyjemności czując naglą przyjemność.
Nick uśmiechnął się tylko i
pocałował mnie.
- Jesteś gotowy, mój kotku?
Jesteś pewny? – zapytał jeszcze raz.
Kiwnąłem głową i liznąłem go w
policzek. To było bardziej z mojej kociej strony. Nick odsunął się ode mnie i
sięgnął po prezerwatywy. Wyciągnął jedną z opakowania i nasunął na siebie obficie
oblewając lubrykantem. Pocałował mnie po raz kolejny w usta i podniósł moje
nogi do góry. Po chwili jednak zamarł i zapytał.
- Może będzie lepiej jak
odwrócisz się na brzuch? Będzie ci wygodniej.
Przygryzłem wargę i spojrzałem
na niego, po czym kiwnąłem głową.
- Okay – przekręciłem się na
brzuch i niepewnie wypiąłem w jego stronę.
Mój ogonek sterczał dumnie
napięty do granic możliwości. Nick zamruczał z aprobatą najwyraźniej zadowolony
i pochylił się by pocałować moje plecy. Następnie bardzo ostrożnie i delikatnie
zaczął we mnie wchodzić. Zacisnąłem dłonie na prześcieradle. Jeśli wcześniej
było nieprzyjemnie i nie wygodnie to teraz była totalna masakra.
- Au… - jęknąłem żałośnie.
Nick, gdy tylko wsunął się do
końca pochylił się nade mną i objął mnie.
- Spokojnie, za chwilę będzie
lepiej, zobaczysz. Oddychaj.
Odetchnąłem raz, drugi i
zacząłem skupiać się na innych bodźcach. Takich jak mój ogonek miziany przez
Nicka i jego dłoń na moim penisie. Sapnąłem i odezwałem się niepewnie.
- Już. Możesz się ruszyć, ale…
powoli.
Blondyn wycofał się by potem
delikatnie, ale dość szybko wsunąć się z powrotem.
- Och!
I to był koniec. Czułem już tylko
przyjemność, ciepło, tarcie, jeszcze większą przyjemność i dotyk dosłownie
wszędzie. Wcześniej zastanawiałem się jak to możliwe, że po tym jak bardzo to
Chestera bolało mógł chcieć jeszcze. Teraz zacząłem rozumieć. Ta przyjemność,
ciepło, bliskość i to poczucie, że jest się związanym ze swoim opiekunem było
czymś niesamowitym.
Sapnąłem po raz kolejny
szarpiąc na prześcieradło, które było już całe w strzępach.
- Nick, ja już nie mogę! Ja
już chcę…
- Wiem Kocurku… - powiedział i
zaczął szybciej poruszać dłonią po moim penisie.
To przeważyło wszystko. Doszedłem
z krzykiem przymykając oczy. Nick jeszcze kilka razy poruszył się w moim
wnętrzu, po czym spiął, co mogło oznaczać, że sam doszedł. Gdy opadłem zmęczony
na pościel blondyn wysunął się ze mnie by zdjąć z siebie prezerwatywę i
zawiązać ją. Następnie rzucił ją niedbale na podłogę i położył się obok mnie, i
przytulił.
- Kocham cię, Nick.
- Ja ciebie też kocurku.
Uśmiechnąłem się tylko i
zasnąłem spokojnie przytulony do Nicka.
Rano obudziłem się z uśmiechem
na ustach. Nie otwierając oczu przeciągnąłem się i westchnąłem głęboko.
Uchyliłem powieki i rozglądnąłem się. „A więc to nie był sen…?” – pomyślałem z
uśmiechem.
Odwróciłem głowę w stronę
ściany. Moim oczom ukazał się jakże seksowny obraz. April leżał nagi przodem do
ściany. Na mój widok wystawione były jego plecy i zgrabny tyłeczek. Pościel
zsunęła się i zakrywała tylko jego łydki. Ruda burza jego loków rozsypała się
po poduszce. Uśmiechnąłem się i przekręciłem na bok. Podparłem jedną ręką
głowę, a drugą dotknąłem uda Aprila. Delikatnie, ledwo muskając jego skórę
przejechałem palcem wskazującym do linii jego bioder. Na jego skórze pojawiła
się gęsia skórka. Każdy najdrobniejszy włosek na jego ciele stanął dęba.
Przesunąłem palec dalej przez jego talię, na ramię aż po szyję. April zamruczał
rozkosznie, gdy pomiziałem jego ucho. Przybliżyłem swoją twarz do jego szyi i
pocałowałem delikatnie. Stopniowo przesuwałem się w stronę jego policzka.
- Mm… - zamruczał April. –
Nick?
- Cześć kociaku – pocałowałem
go w kącik ust. – Jak się spało?
- Trochę zmarzłem – przyznał
obracając się na plecy.
- Nic dziwnego. Skopałeś całą
pościel – powiedziałem naciągając na niego kołdrę.
Kot
zamruczał czując otaczające go ciepło.
- Która godzina?
Zerknąłem
na zegarek w telefonie.
- Dochodzi dziewiąta – mruknąłem.
- Ups, nie poszedłem do szkoły
– powiedział z niewinnym uśmiechem. – Czy należy mi się kara? – wymruczał
przysuwając się do mnie.
Zmrużyłem
oczy i spojrzałem na niego.
- Czytałeś „Pięćdziesiąt
Twarzy Gray’a”.
April
spłonął rumieńcem.
- Skąd wiesz?
- Ja również czytałem tę
książkę, ale ty jesteś stanowczo na nią za młody. Przyznaj się, kto ci ją
pożyczył?
- C-Chester… - wymamrotał
spuszczając głowę i rumieniąc się.
- A czy Will wie, że Chester
czyta takie książki?
- Nie wiem… Chyba nie…
- No to pięknie – opadłem na
poduszki.
- Ale nie mów Willowi! – poprosił
podnosząc się do siadu. – Nie chcę żeby Chester miał kłopoty.
- Na razie kłopoty to ty masz.
- To tylko książka – zaprotestował.
- Ale z jakim przesłaniem – również
usiadłem i pochyliłem się w jego stronę. – Powiedz… Robiłeś coś…
nieprzyzwoitego podczas czytania tej książki?
- Nick! – trzepnął mnie w
głowę poduszką oburzony.
Zaśmiałem
się i pociągnąłem go na siebie kładąc się z powrotem.
- Nie gustuję w tak nieprzyzwoitych
zabawach jak pan Grey – mruknął przeczesując dłonią moje włosy.
- A w czym pan gustuje, panie
Wood?
- Preferuję waniliowy seks.
Uśmiechnąłem
się słysząc to.
- Waniliowy powiadasz? Ja
jednak wolałbym cię zobaczyć w nadzieniu truskawkowym – oblizałem wargi.
- Strasznie pan wymagający,
panie Wood – zmrużył oczy.
- Taki jestem.
April
uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Mam nadzieję, że
przeczytałeś tylko jedną część tej trylogii.
- Na razie tak.
- Na razie?
Przytaknął.
- Chester ma mi pożyczyć drugą
jak sam skończy ją czytać.
Westchnąłem.
- Nie chcę byś czytał takie
książki. Jeszcze przejdziesz na złą stronę mocy, a wtedy będę musiał się
uzbroić w szpicrutę.
April
wybuchnął śmiechem i podniósł się do siadu. Teraz siedział na moich biodrach.
Nagi. Jego członek leżał na moim podbrzuszu i kusił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo
chcę cię teraz przelecieć – wyszeptałem opierając się na łokciach.
- To, czemu tego nie zrobisz?
– zapytał uśmiechając się prowokacyjnie.
- I to ma być w twoim
rozumowaniu waniliowy seks?
- Powiedzmy, że czasem można
odejść od normy. Ale tylko w okresach płodnych – zastrzegł.
- Zapamiętam to sobie. A teraz
wstawaj.
- Co? To już nie chcesz mnie
przelecieć? – zdziwił się, ale zszedł z moich bioder.
- Chcę. Bardzo chcę, ale
podejrzewam, że jesteś nieco obolały po swoim pierwszym razie, więc powstrzymam
swoje żądze – uśmiechnąłem się i nie przejmując się swoją nagością wstałem z
łóżka, i podszedłem do komody.
- Wiesz, że chętnie ugryzłbym
cie w pośladek? – odezwał się April wyciągając się na łóżku i machając w górze
nogami.
- Będziesz miał jeszcze
okazję, kotku. A teraz wyskakuj z wyrka.
- Eh… Nie chce mi się… - mruknął
przewracając się na plecy.
- Nie marudź tylko idź pod
prysznic – powiedziałem zdejmując z niego kołdrę.
Nie
przejął się tym. Uśmiechnął się i przymykając oczy przeciągnął się rozkosznie
prezentując swoje wdzięki. Wciągnąłem ze świstem powietrze obserwując go.
- Mały kusiciel – mruknąłem
mrużąc oczy.
Pochyliłem
się nad nim jedną dłonią ściskając jego udo.
- Ach! – jęknął uśmiechając
się.
- Co ta książka z tobą
zrobiła? – zaśmiałem się.
Wyprostowałem
się, co spotkało się z niezadowolonym pomrukiem Aprila.
- Wstawaj – rzuciłem tylko i
wyszedłem z sypialni.
Skierowałem
się do kuchni by przygotować nam śniadanie. Miałem nadzieję, że April będzie w
stanie usiąść na krześle. Uśmiechnąłem się na wspomnienie naszej upojnej nocy.
- Zdaje się, że zapomniałeś po
sobie posprzątać, kochanie – odezwał się April stając obok mnie.
Był
ubrany w trzy/czwarte, dresowe spodnie i zielony kangurek. Tak dobrze współgrał
z kolorem jego oczu… Domyślałem się, że nie założył bielizny.
- Posprzątać?
Pomachał
mi przed nosem zużytą, zwiniętą prezerwatywą.
- Ach o to ci chodzi.
- Dokładnie o to – wyrzucił
kondom do kosza.
- To dowód naszej miłości,
kochanie – powiedziałem słodko.
- Ta… Tylko, czemu ja go muszę
sprzątać?
- Nie narzekaj, nie narzekaj.
Jeszcze będziesz miał na to czas.
- Niby, kiedy?
- Jak będziemy mieli małe
kociaki – uśmiechnąłem się i puściłem mu oczko, a potem jak gdyby nigdy nic
wróciłem do krojenia ogórka.
April
zaczął kaszleć.
- Coś się stało? – zapytałem
niewinnie.
- Nic tylko… Udławiłem się
śliną – wybąkał rumieniąc się soczyście.
Nagle
usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę zobaczyć, kto to – oznajmiłem
i skierowałem się do przedpokoju.
Nie
spoglądając przez wizjer otworzyłem drzwi. Co było najdziwniejsze? To, że nikt
nie stał pod drzwiami. Nikt z wyjątkiem świnki morskiej stojącej na wycieraczce
i popiskującej cichutko. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdyż wiedziałem, że to
świnka Aarona.
Podniosłem
zwierzę z wycieraczki i pogłaskałem po główce.
- Cześć Mushu – powiedziałem
do świnki. – Gdzie twój pan?
- Tutaj! – wykrzyknął Aaron i
zeskoczył ze schodów pojawiając się przede mną.
Zaraz
za nim ze schodów zszedł Mickey.
- Cześć młody – poczochrałem
go po włosach. – Ależ masz już długie te włoski.
- Tak… Przydałoby się przyciąć
– odezwał się Mickey głaszcząc czarny kucyk syna.
- Nie! – krzyknął Aaron i
mijając mnie wbiegł do mieszkania.
Spojrzałem
ze zdziwieniem na Mickey’ego.
- Boi się fryzjera, a
właściwie to nożyczek.
- Aha – wpuściłem go do
środka. – Dlaczego?
- Eh… - westchnął biały
wchodząc do salonu i siadając na kanapie. – Tydzień temu w szkole wycinali coś
i kolega Aarona za bardzo wymachiwał swoimi nożyczki. Efekt był taki, że
rozciął mu łuk brwiowy.
- Naprawdę? – zapytałem kładąc
świnkę morską na kocu obok Mickey’ego. – Nie widać by był zraniony.
- Bo rana nie była głęboka.
Tak naprawdę skóra była tylko lekko rozcięta, ale wiesz, jakie są dzieci. Mały
najadł się strachu i teraz nie chce dać sobie przyciąć włosów, bo się boi – wytłumaczył
spoglądając na świniaka, który podszedł do jego nogi. – Na szczęście…
nauczyciel zauważył co się stało i szybka zareagował.
- Nauczyciel… Ciężko przeszło
ci to przez gardło. Dlaczego?
- Był tam jego wychowawca,
czyli partner Aarona.
- Ale to chyba dobrze?
- Tak, ale gdyby nie wymyślił
jakiś głupich wycinanek to mały nie bałby się nożyczek – warknął.
- Oj Mickey… Widzisz tylko
negatywną stronę.
- Muszę chronić swoje szczenię
– oświadcza biorąc Mushu na ręce i zaczynając go głaskać.
Dopiero
teraz zwróciłem uwagę na różowe szelki na ciele zwierzaka. Zapewne Aaron ma
jeszcze smycz. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Kawy, herbaty czy gorącej
czekolady? – zapytałem.
- Czekoladę poproszę, a
Aaronowi zrób herbaty z miodem. Ma katar i nie chcę by go całkiem rozłożyło.
- Robi się. Pewnie, dlatego
nie poszedł do szkoły, co?
- Tak, chcę żeby się
wykurował, bo katar ma okropny.
Wyszedłem
do kuchni gdzie krzątał się April. Aaron siedział na stołku przy stole i grał
na telefonie Aprila w jakąś grę. Podszedłem od tyłu do kota i szepnąłem.
- Twoja fryzura po seksie
wygląda zajebiście – mruknąłem dmuchając w futrzane ucho kota.
April
zadrżał i westchnął.
- Nick, Aaron tu jest.
- To nic. Zajął się grą.
- Jesteś porąbany.
- Aleś ty szczery. –
Burknąłem.
- Porąbany, ale kochany. No,
nie obrażaj się. Kocham cię – cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie też kocham.
Super, szkoda że tak szybko się kończy jakieś nowe pomysły???
OdpowiedzUsuńMamy dwa One Shoty, Short Story I nowe opowiadanie w trakcie pisania.
Usuń#freak
boskie ;) jak zwykle;P szkoda że to już prawie koniec;( A nie myślałyście żeby napisać drugi tom tego opowiadania?
OdpowiedzUsuńNiestety nie.
Usuń#freak
Łeee już koniec a myślałam że będzie nowe pokolenie kociaków....
OdpowiedzUsuńJa też tak myślałam
UsuńBędzie w One Shotach.
Usuń#freak
To super 😊
UsuńA ja bym chętnie poczytała historie małego Arona;)
OdpowiedzUsuńBedziesz miała okazję za trzy tygodnie.
Usuń#freak
Czyli będzie jakiś ciąg dalszy bardzo się ciesze ☺
OdpowiedzUsuńDwa one shoty i short story to chyba nie taki ciag dalszy...
UsuńJa sie ciesze, ze opowiadanie sie konczy. W sensie, nie lubie zbytniego przeciagania. I dobrze, ze drugiego tomu nie bedzie. Zawsze uwazalem, ze pisanie nastepnych czesci jakiegos opowiadania i pchanie do niego dzieci glownych bohaterow jest bez sensu i burzy cala harmonie, ktora panowala w glownym opowiadaniu. Zakonczenie powinno byc jedne. Mozna tez uzyc wyobrazni by zobaczyc, co sie stanie z reszta bohaterow...
Rozdział super ;) Fajnie, że pierwszy raz Aprila odbył się bez niespodzianek i nasz kocurek w końcu stał się dorosły... Może teraz jego zachowanie się poprawi ;)
OdpowiedzUsuńTak jak przypuszczałam Mike znowu jest w ciąży, nie ma co, nie próżnuje ze swoim mężem ;)
Też żałuję, że opowiadanie zmierza ku końcowi...
Pozdawiam
Nie wierze ze to już koniec tego opowiadania pozdrawiam marlen1
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch mały kotek już dorósł, i tak chodzący seks, Nick delikatny bardzo zatroszczył się o swoją kicie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia