czwartek, 1 października 2015

Rozdział 20 "Dni płodne"

Witam wszystkich!
Dotarliśmy do przed ostatniego rozdziału historii o Aprilu. Bardzo wszystkich przepraszam, ale rozdział poprawiany tylko raz przeze mnie. Beta nie wywiązała się z obowiązku. Nie dostałam rozdziału z powrotem. Jeszcze raz przepraszam za błędy.
Miłej lektury.
#freak


Rozdział 20






- No Chester! Czemu nie chcesz się podzielić ze mną tymi informacjami? – zapytałem psa, gdy siedzieliśmy w kawiarni.
- Bo nie, smarku. Poza tym i tak ci, co nieco powiedziałem, a raczej przestrzegłem. Nie rób nic na szybko, bo inaczej ból tyłka i wizyta w szpitalu gwarantowana.
Słysząc to po raz kolejny parsknąłem.
- Nie no, dalej nie mogę uwierzyć, że się tak urządziłeś. 
- Nie naśmiewaj się ze mnie, złośliwcze. Poza tym teraz już jest okay.
Wyszczerzyłem się i rzuciłem w niego zwiniętą serwetką.
- Hej! 
- Jutro piątek, twój ostatni dzień w szkole, prawda?
- Tak! Strasznie się cieszę, bo zaraz po tym zacznę dodatkowe zajęcia u jednego z miejscowych artystów! – powiedział podekscytowany merdając ogonem. – A co z tobą? Masz już propozycje dalszych kontraktów?
- Tak. Oprócz promowania nowej kolekcji jesień/zima, dostałem też duży kontrakt. Zaraz po zakończeniu szkoły jadę na tydzień do Anglii, rozumiesz?! Jestem tak podekscytowany! Co prawda nie podoba mi się fakt, że to dziadek Jeremy pojedzie ze mną, ale niestety Nick nie może – powiedziałem smętnie.
- No nic nie zrobisz, ale pomyśl ile nowych rzeczy zobaczysz – powiedział z uśmiechem.
- Wiem. Na pewno zrobię dużo zdjęć i przywiozę coś dla ciebie.
- No ja myślę!




Gdy przyszedł wieczór i zaczęliśmy robić z Nickiem kolację poczułem, że coś jest nie tak. Zrobiłem się nerwowy. Nick irytował mnie okropnie. Nie wiem, czemu. Gdy mężczyzna chciał położyć na pizzę kolejny rodzaj szynki zasyczałem wściekle.
- Co ty do cholery robisz?
- Hm? Szykuję nam pizze, jak zwykle zresztą – powiedział, a ja zabrałem mu pudełko, gdy chciał sypnąć na ciasto małymi kawałkami szynki.
- Nie chcę jej! Jak mogłeś się nie domyślić? – powiedziałem wkurzony i wrzuciłem pudełko do lodówki.
- April, co się dzieje? Jak ty się zachowujesz? Wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz.
Fuknąłem tylko i wróciłem do tarcia sera, którym po chwili posypałem pizze. Nick sięgnął po przyprawę do pizzy, a ja, gdy poczułem tylko ten zapach, uderzyłem go w dłoń, przez co upuścił pudełko.
- April, co w ciebie wstąpiło, do cholery?! – krzyknął łapiąc się za podrapaną dłoń.
Wtedy zrozumiałem, że coś jest ze mną nie tak. Spojrzałem na niego spanikowany, po czym wybiegłem z kuchni i zamknąłem się w swoim starym pokoju, który teraz służył mi za garderobę. Wskoczyłem pod kołdrę i zamknąłem oczy. Przez chwilę w domu panowała cisza, którą przerwały kroki Nicka. 
- April? – blondyn spróbował otworzyć drzwi, ale spotkał się z niespodzianką, bo zamknąłem je na klucz. – April, otwórz i powiedz, co się dzieje. Źle się czujesz? Coś jest nie tak?
- Nic, odejdź! – powiedziałem cicho chcąc zniknąć.
- Twoje krzyki i dość gwałtowne reakcje to raczej nie jest nic – powiedział wciąż stojąc pod drzwiami.
Miauknąłem niezadowolony.
- Nick, proszę… Idź stąd.
Mężczyzną stał jeszcze chwilę w miejscu aż w końcu odszedł. Westchnąłem cicho i ułożyłem się pod pościelą. Było mi niewygodnie, potrzebowałem Nicka, ale bałem się wyjść z sypialni. Po jakimś czasie wreszcie udało mi się zasnąć.
Obudziłem się następnego dnia rano, słysząc szum prysznica, czując jak słońce razi mnie w oczy oraz jak mój penis zaczyna budzić się razem ze mną. Było mi gorąco i zaczynałem się denerwować nie wiedząc co mi jest. Przewróciłem się na plecy i przesunąłem dłonią po brzuchu chcąc dotknąć swojego penisa. To wystarczyło bym zapłonął. Gdy odchyliłem głowę do tyłu zobaczyłem kalendarz. Spojrzałem na datę i zrozumiałem, że nadszedł ten czas. Dziś mija równe pół roku od moich narodzin, a to oznacza, że nadeszły te dni. I, mimo że uczyli nas jak powinniśmy się zachować to teraz wyuczone reakcje wydawały mi się najgorszą rzeczą, jaką mógłbym zrobić. 
- April? – podskoczyłem na łóżku przestraszony uświadamiając sobie, że Nick nagle pojawił się pod moimi drzwiami. – April wstawaj do szkoły.
- Nie! Nigdzie nie idę! Możesz już iść do pracy – powiedziałem szybko.
- O nie, masz wyjść stamtąd. Chcę wiedzieć o co chodzi.
Pokręciłem głową naprawdę skrępowany.
- Daj mi spokój, proszę.
- Dobrze. Nie chcesz mówić? W porządku. Dzwonię do Mickey’ego. Może z nim łaskawie porozmawiasz – powiedział odchodząc od drzwi.
Westchnąłem ciężko. Może to dobry pomysł? Z Mickey’m zawsze dobrze mi się rozmawia, więc może i teraz?








                Nie miałem pojęcia, co się dzieję z tym kocurem. Jednego dnia jest spokojny, a drugiego rzuca się o wszystko. Do tego nie chciał mi nic powiedzieć. Zamknął się w swoim starym pokoju i nie chce z niego wyjść. Nie pozostawało mi nic innego jak zadzwonić po niezawodnego Mickey’ego.
- Halo? – odebrał po trzech sygnałach.
- Cześć Mickey – przywitałem się. – Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie.
- Nic nie szkodzi. Gabriel wyszedł przed chwilą zawieźć Aarona do szkoły, więc musiałem wstać. Mały nie wyjdzie dopóki nie dam mu całusa na pożegnanie.
                Zaśmiałem się.
- No synek wam się udał nie ma, co.
- Tak… To, o co chodzi? Bo nie wierzę, że dzwonisz bez powodu?
- No nie – przyznałem.
- Więc co się dzieję?
- Chodzi o Aprila… - westchnąłem.
- Mogłem się domyślić. Co tym razem?
- Zamknął się z swoim starym pokoju i nie chce wyjść. Wczoraj wieczorem zaczął rzucać się o wszystko i nawet mnie podrapał.
- Naprawdę? – zdziwił się Mickey.
- Tak. Nie wiem, co się dzieje, a April nie chce nic powiedzieć.
- I chcesz żebym przyszedł i z nim porozmawiał?
- Czytasz mi w myślach – uśmiechnąłem się.
- Daj mi pół godziny.
- Oczywiście, ale muszę wyjść zaraz do pracy… Powiem Aprilowi, że przyjdziesz. Powinien usłyszeć dzwonek do drzwi.
- Okay, to niech czeka na mnie. Pa!
- Pa – pożegnałem się i rozłączyłem.
                Schowałem telefon do kieszeni i podszedłem z powrotem pod drzwi starego pokoju Aprila. Zapukałem parę razy by dać kocurowi znać, że tu jestem.
- April? – odpowiedziała mi cisza. – Ja wychodzę do pracy. Dzwoniłem po Mickey’ego. Przyjdzie tu za jakieś pół godzinki, dobrze? Proszę otwórz mu drzwi.
- Dobrze, idź już – usłyszałem jego stłumioną odpowiedź.
                Westchnąłem tylko i odsunąłem się od drzwi.
- Do zobaczenia wieczorem – pożegnałem się i nie czekając na odpowiedź poszedłem do przedpokoju.
                Ubrałem się ciepło, gdyż na dworze cały czas sypał śnieg i wyszedłem z domu zamykając mieszkanie na górny zamek, który dało się odblokować od środka. Miałem szczerą nadzieję, że Mickey’emu uda się poskromić mojego złośnika.








Gdy tylko drzwi od mieszkania się zamknęły wyszedłem z sypialni i z prędkością światła poszedłem do kuchni. Byłem głodny, ale nie chciałem się pokazać Nickowi. No cóż… wyglądałem naprawdę dziwnie. Moje oczy stały się bardziej kocie, a mój ogon ciągle stał na baczność. Wyglądałem po prostu dziwnie. W lodówce znalazłem kawałek pizzy, więc chętnie go sobie odgrzałem. 
Przy jedzeniu poparzyłem sobie język, ale nie zwracałem na to uwagi. Byłem zbyt głodny. Gdy skończyłem jeść i sprzątnąłem po sobie zadzwonił dzwonek do drzwi. Gdy tylko je otworzyłem zobaczyłem zmartwioną twarz Mickey’ego. Spuściłem głowę niepewny.
- Cześć kociaku. Przez chwilę zastanawiałem się czy mi otworzysz – powiedział, a ja westchnąłem tylko.
- Nick ci powiedział, co nie?
- Tak. Nie dziw mu się. Martwi się, a poza tym ja sam nie rozumiem, czemu go podrapałeś - powiedział rozbierając się.
Zaprowadziłem go do salonu.
- Chcesz herbaty? – zapytałem wciąż nie patrząc na białowłosego.
Nie chciałem by zobaczył moje oczy.
- Tak, poproszę.
Zrobiłem herbaty, wyjąłem ciasteczka i zaniosłem to wszystko do salonu.
- No to jak na spowiedzi, młody. Mów, co się dzieje? – rozkazał sięgając po jedno ciastko.
- Tak właściwie to nie mam o czym mówić.
- April, daj spokój i mów co się dzieje – powiedział stanowczo. – Mógłbyś w końcu na mnie spojrzeć, a nie patrzeć w dywan? Przecież się przyjaźnimy. Możesz mi powiedzieć wszystko.
Nie wiedziałem jakbym miał mu powiedzieć o tym. Westchnąłem i spojrzałem w końcu na niego. Mickey widząc moja twarz i oczy mało ciastka nie wypuścił z dłoni. Następnie spojrzał na kalendarz na swoim telefonie.
- O cholera… Teraz już rozumiem. Nagle przestałeś być kociakiem, co? – powiedział z chichotem i poczochrał mnie po głowie. – Nie rozumiem tylko, czemu uciekłeś przed Nickiem i nie chciałeś z nim porozmawiać.
- No, bo wczoraj nie byłem jeszcze świadom tego, że to jest to, a rano po prostu czułem się zbyt skrępowany. Zresztą nadal jestem i nie potrafię mu spojrzeć w oczy.
- Ale April, on się martwi. Musisz z nim porozmawiać – powiedział łagodnie.
- Nie muszę. Wystarczy jak mi pod drzwi przyniesie jakiś obiad. A porozmawiam z nim jak te dni się skończą – powiedziałem pewnie.
- April, to jest nierozsądny pomysł. Przecież wiesz, że Nick zawsze cię wysłucha i cię wesprze. Poza tym gdyby cię przytulił na pewno było by ci lżej – powiedział pewnie opierając ręce na swoim brzuchu. – Pomyśl o tym.
- Nie, Mickey. Nie mów nic Nickowi. Powiedz mu tylko, że ma nie nalegać i nie prosić bym wyszedł tylko przynosić mi obiady pod drzwi. I niech pozwoli mi tam siedzieć. Mickey, proszę.
- No dobra… Pogadam z nim.
Resztę czasu spędziłem leżąc z głową na kolanach Mickey’ego. Głaskał mnie po włosach nadal próbując namówić mnie na rozmowę z Nickiem, ale się nie zgodziłem. 
Gdy wybiła godzina szesnasta poszedłem do pokoju. Nick miał zaraz wrócić i nie chciałem by mnie zobaczył. Słyszałem jak Mickey otwiera drzwi i blondyn zabiera psa do kuchni na herbatę. Mi natomiast zostało siedzieć i czekać aż to wszystko minie.





- Dowiedziałeś się czegoś? – zapytałem siadając naprzeciwko psa w kuchni przy stole.
                Mickey westchną i zamieszał parę razy łyżeczką w kubku z herbatą.
- Miałem ci nie mówić… - zaczął cicho – ale uważam, że April źle robi chowając się w pokoju, więc ci powiem.
- Słucham.
- April właśnie przechodzi swoje pierwsze dni płodne – powiedział obserwując mnie uważnie.
- Co…? – zapytałem jak głupi.
                Byłem zdziwiony. Jak mogłem przegapić moment, w którym mój kotek dojrzał? Co ze mnie za partner?
- Mój kocurek dorasta – powiedziałem w przestrzeń.
                Mickey uśmiechnął się i upił łyk herbaty.
- Tak, od wczoraj jest już oficjalnie dorosły i może posiadać potomstwo.
- Nie wierzę, że tego nie zauważyłem. Mogłem się domyślić, że coś się dzieję. Zachowywał się tak dziwnie. Był taki roztrzęsiony…
- Spokojnie. On sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Dopiero dzisiaj rano się zorientował, gdy spojrzał na kalendarz.
- Najważniejsze, że udało ci się z nim porozmawiać.
- Tak, ale lepiej byłoby gdybyś ty z nim porozmawiał. Sęk w tym, że powiedział, że nie wyjdzie z pokoju do końca cyklu.
- Co? Zamierza tam siedzieć przez tydzień?
- Tak i prosił by ci przekazać byś mu zostawiał obiady pod drzwiami.
- O nie, nie, nie. Nie zgodzę się na to. Nigdy!
- To porozmawiaj z nim albo poczekaj aż sam wyjdzie z głodu, a muszę ci powiedzieć, że wygląda jak chodzący seks – powiedział uśmiechając się do mnie konspiracyjnie.
- Co masz na myśli? – zmrużyłem oczy.
- Jego kocia połowa bardzo intensywnie przechodzi okres płodny. Zresztą wszystkie koty tak mają.
- Nadal nie rozumiem. Kocia strona… Ale co z nią?
- Jego oczy zmieniły się w kocie, ogon się napuszył i uniósł w górę. Kotki tak robią, gdy mają ruję. Unoszą wysoko ogon zachęcając samców.
                Na samą myśl o tym spłonąłem rumieńcem. Przed oczami stanął mi obraz Aprila zachęcająco wyginającego się na łóżku, z wysoko podniesionym ogonem i kocimi oczami pełnymi rządzy.
- Masz brzydkie myśli – powiedział Mickey uśmiechając się do mnie znad kubka z herbatą.
- Nie twój interes, Mickey – powiedziałem twardo.
- Policzki ci płoną.
- Zamknij się, Mickey!
                Biały zaśmiał się głośno.
- Lepiej powiedz mi, kiedy miałeś zamiar pochwalić się, że jesteś w ciąży? – uśmiechnął się cwaniacko.
- Co…? Skąd wiesz? – zapytał zdziwiony.
- Widzę, jak co chwilę kładziesz dłoń na brzuchu. Poza tym promieniejesz. Zupełnie tak samo, jak wtedy gdy byłeś w ciąży z Aaronem.
- Naprawdę? – dotknął swoich policzków.
- Tak – uśmiechnąłem się. – Więc? Który to tydzień?
- Szósty – pogłaskał się po brzuchu
- Co? I dopiero teraz mi o tym mówisz? – oburzyłem się.
                Mickey zaśmiał się.
- Nawet Gabriel nie wie, więc ciesz się, że jesteś pierwszy.
- Nie powiedziałeś mu?
- Jeszcze do wczoraj sam nie byłem pewny. Nie sądziłem, że zajdę w ciążę podczas pierwszych po ciąży dni płodnych.
- A jednak – uśmiechnąłem się. – Gratulację.
- Dziękuję – odwzajemnij uśmiech i westchnął.
- Widzę, że jest jeszcze jedna rzecz, która cię trapi – zauważyłem.
- Tak…
- Chcesz o tym porozmawiać?
                Chłopak nabrał głośno powietrza i oparł ręce na stole.
- Aaron znalazł swojego partnera.
- No to chyba dobrze, prawda? – zapytałem nie widząc w tym nic złego.
- Byłoby dobrze gdyby nie fakt, że przy ich pierwszym spotkaniu o mało go nie przejechał rowerem – warknął pies.
                Zaśmiałem się.
- Młody jest, co?
- Jak dla mnie to stanowczo za młody – burknął Mickey. – Myślałem, że nie spotkają się ponownie po raz drugi, ale wiesz, co się okazało? Że uczy w szkole dla zwierzołaków! Przecież Aaron chodzi tam codziennie.
- Uspokój się Mickey – zachichotałem. – Boli cię, że twój synek znalazł partnera i prędzej czy później opuści wasz dom.
- O już ja się postaram by stało się to jak najpóźniej.
- Jesteś niemożliwy! – zaśmiałem się.





                Był środek nocy. Tak jak radził Mickey nie zostawiłem Aprilowi pod drzwiami nic do jedzenia. Zgasiłem wszystkie światła w mieszkaniu i po cichu usiadłem na kanapie w salonie. Drzwi do starego pokoju Aprila, gdzie aktualnie przebywał, znajdowały się zaraz obok. Widziałem, że April był ostrożny. Nie wyszedł od razu. Poczekał by mieć pewność, że śpię i dopiero wyszedł z pokoju. Jaka szkoda, że mu plan nie wypalił…
                Gdy drzwi się uchyliły szybko położyłem się na kanapie udając, że śpię. April wystawił lekko głowę przez szparę i upewniwszy się, że może bezpiecznie wyjść szybko czmychnął do kuchni. Przed oczami mignął mi tylko wysoko uniesiony rudy ogon.
                Nie czekając dłużej wstałem z kanapy i podbiegłem do drzwi ‘’kryjówki’’ Aprila. Zamknąłem ją na klucz by chłopaka nie mógł się z powrotem ukryć. Następnie skierowałem się do kuchni gdzie buszował April w poszukiwaniu jedzenia. Stanąłem w wejściu opierając się o futrynę. Skrzyżowałem ręce na piersi i z uśmiechem przyglądałem się słodkiemu tyłeczkowi tańcującemu w powietrzu, gdy kocur się pochylał. Jego ogon był wysoko uniesiony i chyba nie zamierzał opaść w najbliższym czasie. Oblizałem usta wyobrażając sobie, co mógłbym zrobić z tymi słodkimi pośladkami.
- Takie widoki mógłbym mieć, na co dzień – powiedziałem, na co kot podskoczył wystraszony.
                Odwrócił się w moją stronę spoglądając na mnie wielkimi, kocimi oczami. Były piękne. Dzikie i nieposkromione.
- Nick? Co ty tu robisz?! – zapytał przerażony.
- Spokojnie kotku. Chcę tylko porozmawiać – powiedziałem spokojnie podchodząc do niego.
                April wycofał się jednak pod ścianę.
- Nie podchodź do mnie, proszę!
- April… Wiem wszystko. Nie musisz się bać – mówiłem zbliżając się do niego.
- Nie! – krzyknął, gdy chciałem go dotknąć i uciekł z kuchni.
                Poszedłem za nim. Widziałem jak siłuje się z drzwiami by je otworzyć, ale nic z tego.
- Są zamknięte – powiedziałem opierając się o ścianę.
- Dlaczego? – zapytał płaczliwie.
- Nie będziesz tam siedział. Twoje miejsce jest obok mnie w naszej sypialni.
- Nie rozumiesz! Nie mogę spać z tobą w jednym łóżku! Nie teraz, gdy…!
                Przerwałem mu całując go. Przyciągnąłem go do siebie by nie mógł mi uciec. Od razu poczułem jak bardzo jego ciało jest rozgrzane. Jego penis momentalnie zareagował na tą nagłą pieszczotę i obudził się do życia wbijając mi się w udo.
- Nick… - wyszeptał April przytulając się do mnie mocno.
- Słucham? – zapytałem całując go w czoło.
- Boję się…
- Czego skarbie?
- Bycia dorosłym… Nadal chcę być twoim kotkiem – wyszeptał w moje ramię.
- Nie martw się. Zawsze będziesz moim małym kotkiem – pocałowałem go delikatnie w usta.
- Czuję się dziwnie. Nie podobają mi się te dni płodne.
- Zawsze możemy sprawić by były lepsze.
                April spojrzał na mnie nie rozumiejąc. Uśmiechnąłem się tylko i chwytając go za pośladki podniosłem go do góry. Skierowałem się do naszej sypialni.
- Jesteś gotowy na ostatni krok w drodze ku dorosłości? – zapytałem patrząc mu w oczy.
                Rudy spojrzał na mnie wielkimi oczami. Po chwili pokiwał wolno głową.
- Tak, tak jestem.






Nick położył mnie ostrożnie na łóżku i delikatnie musnął moje usta, a ja zamruczałem, ale niezadowolony. Cały dzień czułem pożądanie i ogromne podniecenie, więc teraz będąc blisko Nicka potrzebowałem czegoś więcej.
- Moja śliczna kicia. Będzie dobrze, nie masz się czego bać - powiedział i pocałował mnie, ale tym razem mocniej.
Od razu uniosłem biodra w górę. Blondyn przejechał dłonią po moim ogonie na co aż zadrżałem.
- Aż tak wrażliwie miejsce, skarbie? – zapytał miziając nosem moje futro na ogonie.
- Tak – powiedziałem i spojrzałem mu w oczy.
Nick wciągnął szybko powietrze i podniósł się by mnie pocałować w usta.
- Kocham cię, kociaku. Boże jesteś taki piękny, a te twoje oczy… Uwielbiam je – powiedział, po czym uśmiechnął się przebiegle i odsunął. – A teraz czas wziąć się do roboty – powiedział i niespodziewanie zdjął ze mnie koszulkę zostawiając mnie tylko w moich majteczkach, które reklamowałem jakiś czas temu. – I jak się takiemu widokowi oprzeć? – zapytał z chichotem i polizał mojego penisa przez materiał bielizny, a ja aż zadrżałem z uciechy.
- O rany! Wiesz jak mi gorąco? – zapytałem cicho znów stękając, gdy poczułem jego język jak obok mojego pępka, lekko dotykającego mojego kolczyka.
- Wiem i zamierzam to zmienić – powiedział rozpoczynając wędrówkę pocałunków po moim brzuchu, torsie, szyi.
Na dłuższą chwilę zatrzymał się na moim obojczyku. Zassał się na nim dość mocno, przez co po chwili pokazał się na nim mały punkcik, który wyraźnie zadowolił Nicka. Westchnąłem tylko z przyjemności, czując się o wiele lepiej niż wcześniej. Tak lekko i pieszczotliwie.
- I co? Zaczyna ci się podobać? To bycie dorosłym, a równocześnie moim koteczkiem? – zapytał delikatnie zdejmując mi bieliznę i dłonią przejeżdżając po moim członku.
Ściskał go lekko powodując, że po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Przygryzłem wargę.
- Tak… Jest o wiele lepiej niż było rano – powiedziałem na wydechu, za co zostałem nagrodzony całusem.
Po chwili Nick odsunął się ode mnie i schylił by z pod łóżka wyjąć lubrykant i paczkę prezerwatyw. Spojrzałem na niego zawstydzony
- Nie masz się czego wstydzić. To normalne. I bardzo przydatne – powiedział z uśmieszkiem.
Zdjął z siebie koszulkę, a ja zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Blondyn uśmiechnął się i pocałował mnie po raz kolejny językiem torując sobie wejście do moich ust. Zamruczałem kolejny raz czując, że moje kocia połowa jest bardziej niż zachwycona zainteresowaniem naszą osobą. Tak, więc gdy Nick oderwał się ode mnie jęknąłem niezadowolony.
- April, wystaw język.
Zdziwiony zrobiłem to o co mnie poprosił.
- Mm… Nawet to masz kocie – powiedział i zassał się na moim języku.
Mimo że Nick nie raz widział mnie nago, ale wtedy to było co innego. Byłem dzieckiem, sytuacja była inna no i Nick inaczej na mnie patrzył. Jak na małego szkraba.
Zakryłem sobie twarz dłońmi.
- Rany! Nie patrz już na mnie, bo zaraz się spalę ze wstydu! – mruknąłem cicho machając nerwowo ogonem.
- Co? No daj spokój! Jak mam nie patrzeć na tak smakowity kąsek? – zapytał i lekko językiem przejechał po moim sutku.
- Och…! – poruszyłem się nerwowo czując po raz kolejny prąd przechodzący po moim kręgosłupie.
Zacisnąłem pięści na prześcieradle nieświadomie rozrywając je pazurami.
- Moja kicia… Kici, kici…
Usłyszałem szept Nicka koło swojego ucha oraz poczułem jego dłonie na moich pośladkach. Zadrżałem lekko niepewny czego mogę się spodziewać.
- Spokojnie. Zrobimy to powoli. Mnie nie musisz się obawiać, tak?
Pokiwałem gorliwie głową i przytuliłem się do niego.
- Tak, wiem. Bo mnie kochasz, prawda?
- Oczywiście – powiedział całując mnie w czoło. – Kocham cię, a teraz się nie denerwuj – powiedział i sięgnął po nawilżacz, który wylał sobie na palce. – Nie spinaj się. Wiem, że to może być nieprzyjemne… - zaczął powoli wsuwać swój palec w moją dziurkę.
Czułem to dokładnie.
- Spokojnie. Oddychaj. Zaraz będzie lepiej – powiedział delikatnie poruszając palcem.
Zginał go i prostował. Na początku nie było to miłe, ale z czasem zacząłem się powoli przyzwyczajać. Zamrugałem oczami i spojrzałem na Nicka. Blondyn uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta.
- W porządku?
- Tak, jest lepiej – powiedziałem na co Nick ostrożnie dołożył drugi palec dokładając trochę więcej lubrykantu. – Zimne!
- Wiem, ale musi być go dużo. Jesteś ciasny, a nie chcę by cię bolało.
Mimowolnie zachichotałem.
- Jak Chester po jego samoobsłudze.
Nick pokręcił tylko głową rozbawiony i pocałował mnie w czoło.
- Za każdym razem jak jesteśmy w sklepie mówię by szedł do kasy samoobsługowej, bo przecież ma doświadczenie – powiedziałem z chichotem zanim nie zajęczałem.
- Złośliwa kicia – powiedział krzyżując palce i rozszerzając je.
Czułem jak mnie rozciąga, ale teraz zaczynało być to z każdą chwilą przyjemniejsze. Nick przejechał nosem po moim torsie. Zatrząsnąłem się czując naprawdę dużą przyjemność. Blondyn widząc to zjechał jeszcze niżej  i z lekkim uśmieszkiem  polizał mój penis, a ja znów zadrżałem. Przygryzłem wargę starając się nie dojść, ale gdy mężczyzna wziął główkę mojego penisa miedzy wargi nie wytrzymałem i doszedłem gwałtownie. Wcześniej zdarzało mi się dotykać, czy tak jak wtedy Nick mi pomógł, ale to było nic w porównaniu z tą chwilą. Odetchnąłem ciężko nie mogąc wziąć porządnego wdechu.
- No już, oddychaj – powiedział Nick z zadowolonym uśmiechem.
Pocałował mnie delikatnie w policzek i pogłaskał po głowie jedna ręką, ponieważ druga wciąż majstrowała przy moim wejściu. 
- O-o rany… - wystękałem ciężko.
Nick zachichotał tylko i znów zaczął poruszać palcami. Westchnąłem i nadstawiłem się bardziej w stronę jego dłoni.
- Możesz wsadzić kolejny – powiedziałem z pewnością w głosie.
- W porządku, ale nie spinaj się – powiedział i wsadził ostrożnie kolejny palec.
Sapnąłem, ale nie z bólu. Było w miarę w porządku. Przez chwilę wsuwał i wysuwał palce by potem zacząć je rozszerzać, krzyżować.
- Mm… - zamruczałem i krzyknąłem z przyjemności czując naglą przyjemność.
Nick uśmiechnął się tylko i pocałował mnie.
- Jesteś gotowy, mój kotku? Jesteś pewny? – zapytał jeszcze raz.
Kiwnąłem głową i liznąłem go w policzek. To było bardziej z mojej kociej strony. Nick odsunął się ode mnie i sięgnął po prezerwatywy. Wyciągnął jedną z opakowania i nasunął na siebie obficie oblewając lubrykantem. Pocałował mnie po raz kolejny w usta i podniósł moje nogi do góry. Po chwili jednak zamarł i zapytał.
- Może będzie lepiej jak odwrócisz się na brzuch? Będzie ci wygodniej.
Przygryzłem wargę i spojrzałem na niego, po czym kiwnąłem głową.
- Okay – przekręciłem się na brzuch i niepewnie wypiąłem w jego stronę.
Mój ogonek sterczał dumnie napięty do granic możliwości. Nick zamruczał z aprobatą najwyraźniej zadowolony i pochylił się by pocałować moje plecy. Następnie bardzo ostrożnie i delikatnie zaczął we mnie wchodzić. Zacisnąłem dłonie na prześcieradle. Jeśli wcześniej było nieprzyjemnie i nie wygodnie to teraz była totalna masakra.
- Au… - jęknąłem żałośnie.
Nick, gdy tylko wsunął się do końca pochylił się nade mną i objął mnie.
- Spokojnie, za chwilę będzie lepiej, zobaczysz. Oddychaj.
Odetchnąłem raz, drugi i zacząłem skupiać się na innych bodźcach. Takich jak mój ogonek miziany przez Nicka i jego dłoń na moim penisie. Sapnąłem i odezwałem się niepewnie.
- Już. Możesz się ruszyć, ale… powoli.
Blondyn wycofał się by potem delikatnie, ale dość szybko wsunąć się z powrotem.
- Och! 
I to był koniec. Czułem już tylko przyjemność, ciepło, tarcie, jeszcze większą przyjemność i dotyk dosłownie wszędzie. Wcześniej zastanawiałem się jak to możliwe, że po tym jak bardzo to Chestera bolało mógł chcieć jeszcze. Teraz zacząłem rozumieć. Ta przyjemność, ciepło, bliskość i to poczucie, że jest się związanym ze swoim opiekunem było czymś niesamowitym.
Sapnąłem po raz kolejny szarpiąc na prześcieradło, które było już całe w strzępach. 
- Nick, ja już nie mogę! Ja już chcę…
- Wiem Kocurku… - powiedział i zaczął szybciej poruszać dłonią po moim penisie.
To przeważyło wszystko. Doszedłem z krzykiem przymykając oczy. Nick jeszcze kilka razy poruszył się w moim wnętrzu, po czym spiął, co mogło oznaczać, że sam doszedł. Gdy opadłem zmęczony na pościel blondyn wysunął się ze mnie by zdjąć z siebie prezerwatywę i zawiązać ją. Następnie rzucił ją niedbale na podłogę i położył się obok mnie, i przytulił.
- Kocham cię, Nick.
- Ja ciebie też kocurku.
Uśmiechnąłem się tylko i zasnąłem spokojnie przytulony do Nicka.
https://ssl.gstatic.com/ui/v1/icons/mail/images/cleardot.gif





Rano obudziłem się z uśmiechem na ustach. Nie otwierając oczu przeciągnąłem się i westchnąłem głęboko. Uchyliłem powieki i rozglądnąłem się. „A więc to nie był sen…?” – pomyślałem z uśmiechem.
Odwróciłem głowę w stronę ściany. Moim oczom ukazał się jakże seksowny obraz. April leżał nagi przodem do ściany. Na mój widok wystawione były jego plecy i zgrabny tyłeczek. Pościel zsunęła się i zakrywała tylko jego łydki. Ruda burza jego loków rozsypała się po poduszce. Uśmiechnąłem się i przekręciłem na bok. Podparłem jedną ręką głowę, a drugą dotknąłem uda Aprila. Delikatnie, ledwo muskając jego skórę przejechałem palcem wskazującym do linii jego bioder. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Każdy najdrobniejszy włosek na jego ciele stanął dęba. Przesunąłem palec dalej przez jego talię, na ramię aż po szyję. April zamruczał rozkosznie, gdy pomiziałem jego ucho. Przybliżyłem swoją twarz do jego szyi i pocałowałem delikatnie. Stopniowo przesuwałem się w stronę jego policzka.
- Mm… - zamruczał April. – Nick?
- Cześć kociaku – pocałowałem go w kącik ust. – Jak się spało?
- Trochę zmarzłem – przyznał obracając się na plecy.
- Nic dziwnego. Skopałeś całą pościel – powiedziałem naciągając na niego kołdrę.
                Kot zamruczał czując otaczające go ciepło.
- Która godzina?
                Zerknąłem na zegarek w telefonie.
- Dochodzi dziewiąta – mruknąłem.
- Ups, nie poszedłem do szkoły – powiedział z niewinnym uśmiechem. – Czy należy mi się kara? – wymruczał przysuwając się do mnie.
                Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego.
- Czytałeś „Pięćdziesiąt Twarzy Gray’a”.
                April spłonął rumieńcem.
- Skąd wiesz?
- Ja również czytałem tę książkę, ale ty jesteś stanowczo na nią za młody. Przyznaj się, kto ci ją pożyczył?
- C-Chester… - wymamrotał spuszczając głowę i rumieniąc się.
- A czy Will wie, że Chester czyta takie książki?
- Nie wiem… Chyba nie…
- No to pięknie – opadłem na poduszki.
- Ale nie mów Willowi! – poprosił podnosząc się do siadu. – Nie chcę żeby Chester miał kłopoty.
- Na razie kłopoty to ty masz.
- To tylko książka – zaprotestował.
- Ale z jakim przesłaniem – również usiadłem i pochyliłem się w jego stronę. – Powiedz… Robiłeś coś… nieprzyzwoitego podczas czytania tej książki?
- Nick! – trzepnął mnie w głowę poduszką oburzony.
                Zaśmiałem się i pociągnąłem go na siebie kładąc się z powrotem.
- Nie gustuję w tak nieprzyzwoitych zabawach jak pan Grey – mruknął przeczesując dłonią moje włosy.
- A w czym pan gustuje, panie Wood?
- Preferuję waniliowy seks.
                Uśmiechnąłem się słysząc to.
- Waniliowy powiadasz? Ja jednak wolałbym cię zobaczyć w nadzieniu truskawkowym – oblizałem wargi.
- Strasznie pan wymagający, panie Wood – zmrużył oczy.
- Taki jestem.
                April uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Mam nadzieję, że przeczytałeś tylko jedną część tej trylogii.
- Na razie tak.
- Na razie?
                Przytaknął.
- Chester ma mi pożyczyć drugą jak sam skończy ją czytać.
                Westchnąłem.
- Nie chcę byś czytał takie książki. Jeszcze przejdziesz na złą stronę mocy, a wtedy będę musiał się uzbroić w szpicrutę.
                April wybuchnął śmiechem i podniósł się do siadu. Teraz siedział na moich biodrach. Nagi. Jego członek leżał na moim podbrzuszu i kusił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę cię teraz przelecieć – wyszeptałem opierając się na łokciach.
- To, czemu tego nie zrobisz? – zapytał uśmiechając się prowokacyjnie.
- I to ma być w twoim rozumowaniu waniliowy seks?
- Powiedzmy, że czasem można odejść od normy. Ale tylko w okresach płodnych – zastrzegł.
- Zapamiętam to sobie. A teraz wstawaj.
- Co? To już nie chcesz mnie przelecieć? – zdziwił się, ale zszedł z moich bioder.
- Chcę. Bardzo chcę, ale podejrzewam, że jesteś nieco obolały po swoim pierwszym razie, więc powstrzymam swoje żądze – uśmiechnąłem się i nie przejmując się swoją nagością wstałem z łóżka, i podszedłem do komody.
- Wiesz, że chętnie ugryzłbym cie w pośladek? – odezwał się April wyciągając się na łóżku i machając w górze nogami.
- Będziesz miał jeszcze okazję, kotku. A teraz wyskakuj z wyrka.
- Eh… Nie chce mi się… - mruknął przewracając się na plecy.
- Nie marudź tylko idź pod prysznic – powiedziałem zdejmując z niego kołdrę.
                Nie przejął się tym. Uśmiechnął się i przymykając oczy przeciągnął się rozkosznie prezentując swoje wdzięki. Wciągnąłem ze świstem powietrze obserwując go.
- Mały kusiciel – mruknąłem mrużąc oczy.
                Pochyliłem się nad nim jedną dłonią ściskając jego udo.
- Ach! – jęknął uśmiechając się.
- Co ta książka z tobą zrobiła? – zaśmiałem się.
                Wyprostowałem się, co spotkało się z niezadowolonym pomrukiem Aprila.
- Wstawaj – rzuciłem tylko i wyszedłem z sypialni.
                Skierowałem się do kuchni by przygotować nam śniadanie. Miałem nadzieję, że April będzie w stanie usiąść na krześle. Uśmiechnąłem się na wspomnienie naszej upojnej nocy.
- Zdaje się, że zapomniałeś po sobie posprzątać, kochanie – odezwał się April stając obok mnie.
                Był ubrany w trzy/czwarte, dresowe spodnie i zielony kangurek. Tak dobrze współgrał z kolorem jego oczu… Domyślałem się, że nie założył bielizny.
- Posprzątać?
                Pomachał mi przed nosem zużytą, zwiniętą prezerwatywą.
- Ach o to ci chodzi.
- Dokładnie o to – wyrzucił kondom do kosza.
- To dowód naszej miłości, kochanie – powiedziałem słodko.
- Ta… Tylko, czemu ja go muszę sprzątać?
- Nie narzekaj, nie narzekaj. Jeszcze będziesz miał na to czas.
- Niby, kiedy?
- Jak będziemy mieli małe kociaki – uśmiechnąłem się i puściłem mu oczko, a potem jak gdyby nigdy nic wróciłem do krojenia ogórka.
                April zaczął kaszleć.
- Coś się stało? – zapytałem niewinnie.
- Nic tylko… Udławiłem się śliną – wybąkał rumieniąc się soczyście.
                Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę zobaczyć, kto to – oznajmiłem i skierowałem się do przedpokoju.
                Nie spoglądając przez wizjer otworzyłem drzwi. Co było najdziwniejsze? To, że nikt nie stał pod drzwiami. Nikt z wyjątkiem świnki morskiej stojącej na wycieraczce i popiskującej cichutko. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdyż wiedziałem, że to świnka Aarona.
                Podniosłem zwierzę z wycieraczki i pogłaskałem po główce.
- Cześć Mushu – powiedziałem do świnki. – Gdzie twój pan?
- Tutaj! – wykrzyknął Aaron i zeskoczył ze schodów pojawiając się przede mną.
                Zaraz za nim ze schodów zszedł Mickey.
- Cześć młody – poczochrałem go po włosach. – Ależ masz już długie te włoski.
- Tak… Przydałoby się przyciąć – odezwał się Mickey głaszcząc czarny kucyk syna.
- Nie! – krzyknął Aaron i mijając mnie wbiegł do mieszkania.
                Spojrzałem ze zdziwieniem na Mickey’ego.
- Boi się fryzjera, a właściwie to nożyczek.
- Aha – wpuściłem go do środka. – Dlaczego?
- Eh… - westchnął biały wchodząc do salonu i siadając na kanapie. – Tydzień temu w szkole wycinali coś i kolega Aarona za bardzo wymachiwał swoimi nożyczki. Efekt był taki, że rozciął mu łuk brwiowy.
- Naprawdę? – zapytałem kładąc świnkę morską na kocu obok Mickey’ego. – Nie widać by był zraniony.
- Bo rana nie była głęboka. Tak naprawdę skóra była tylko lekko rozcięta, ale wiesz, jakie są dzieci. Mały najadł się strachu i teraz nie chce dać sobie przyciąć włosów, bo się boi – wytłumaczył spoglądając na świniaka, który podszedł do jego nogi. – Na szczęście… nauczyciel zauważył co się stało i szybka zareagował.
- Nauczyciel… Ciężko przeszło ci to przez gardło. Dlaczego?
- Był tam jego wychowawca, czyli partner Aarona.
- Ale to chyba dobrze?
- Tak, ale gdyby nie wymyślił jakiś głupich wycinanek to mały nie bałby się nożyczek – warknął.
- Oj Mickey… Widzisz tylko negatywną stronę.
- Muszę chronić swoje szczenię – oświadcza biorąc Mushu na ręce i zaczynając go głaskać.
                Dopiero teraz zwróciłem uwagę na różowe szelki na ciele zwierzaka. Zapewne Aaron ma jeszcze smycz. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Kawy, herbaty czy gorącej czekolady? – zapytałem.
- Czekoladę poproszę, a Aaronowi zrób herbaty z miodem. Ma katar i nie chcę by go całkiem rozłożyło.
- Robi się. Pewnie, dlatego nie poszedł do szkoły, co?
- Tak, chcę żeby się wykurował, bo katar ma okropny.
                Wyszedłem do kuchni gdzie krzątał się April. Aaron siedział na stołku przy stole i grał na telefonie Aprila w jakąś grę. Podszedłem od tyłu do kota i szepnąłem.
- Twoja fryzura po seksie wygląda zajebiście – mruknąłem dmuchając w futrzane ucho kota.
                April zadrżał i westchnął.
- Nick, Aaron tu jest.
- To nic. Zajął się grą.
- Jesteś porąbany.
- Aleś ty szczery. – Burknąłem.
- Porąbany, ale kochany. No, nie obrażaj się. Kocham cię – cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie też kocham.


15 komentarzy:

  1. Super, szkoda że tak szybko się kończy jakieś nowe pomysły???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy dwa One Shoty, Short Story I nowe opowiadanie w trakcie pisania.
      #freak

      Usuń
  2. boskie ;) jak zwykle;P szkoda że to już prawie koniec;( A nie myślałyście żeby napisać drugi tom tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  3. Łeee już koniec a myślałam że będzie nowe pokolenie kociaków....

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bym chętnie poczytała historie małego Arona;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bedziesz miała okazję za trzy tygodnie.
      #freak

      Usuń
  5. Czyli będzie jakiś ciąg dalszy bardzo się ciesze ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa one shoty i short story to chyba nie taki ciag dalszy...
      Ja sie ciesze, ze opowiadanie sie konczy. W sensie, nie lubie zbytniego przeciagania. I dobrze, ze drugiego tomu nie bedzie. Zawsze uwazalem, ze pisanie nastepnych czesci jakiegos opowiadania i pchanie do niego dzieci glownych bohaterow jest bez sensu i burzy cala harmonie, ktora panowala w glownym opowiadaniu. Zakonczenie powinno byc jedne. Mozna tez uzyc wyobrazni by zobaczyc, co sie stanie z reszta bohaterow...

      Usuń
  6. Rozdział super ;) Fajnie, że pierwszy raz Aprila odbył się bez niespodzianek i nasz kocurek w końcu stał się dorosły... Może teraz jego zachowanie się poprawi ;)
    Tak jak przypuszczałam Mike znowu jest w ciąży, nie ma co, nie próżnuje ze swoim mężem ;)
    Też żałuję, że opowiadanie zmierza ku końcowi...

    Pozdawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wierze ze to już koniec tego opowiadania pozdrawiam marlen1

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    och mały kotek już dorósł, i tak chodzący seks, Nick delikatny bardzo zatroszczył się o swoją kicie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)