czwartek, 10 marca 2016

Spotted Love 5

Dziękujemy za wszystkie komentarze i zapraszamy na rozdział!


Spotted Love


Rozdział 5


Nikodem

                Nie podobało mi się to. Okropnie mi się nie podobało jak Maksymilian rozmawiał z Tristanem. Najbardziej wkurzał mnie fakt, że Tristan chyba polubił Maksa. Nie żebym zaczął go nie wiadomo jak bardzo lubić. Po prostu nie chciałem by Maks złamał mu serducho, bo znając życie to pewnie mi by się oberwało, bo to mój kumpel i mogłem coś zrobić. Dlatego musiałem jakoś ukrócić te ich zażyłe stosunki.
                Zatrzymałem Szamana i poczekałem aż Maks z Tristanem zrównają się ze mną. Bezczelnie wcisnąłem się między ich konie, chcąc ich trochę odgrodzić od siebie.
                – No cześć – powiedziałem, uśmiechając się sztucznie. – O czym tak rozprawiacie?
                – A o niczym ważnym – odezwał się Maks. – Prawda, Tristan? – uśmiechnął się w stronę chłopaka.
                Francuzik zarumienił się lekko i przytaknął cicho. Zmarszczyłem brwi na to zachowanie, ale nie skomentowałem.
                – Zastanawialiśmy się z Tristanem czy nie miałbyś nic przeciwko gdybym zaprosił go na pizzę i kręgle – rzucił od niechcenia Maksymilian.
                – Maksiu, – odezwał się Tristan – nie musisz się pytać Nikodema o zgodę. Przecież nie jest moim bodyguardem (ochroniarzem). – Zaśmiał się.
                – No tak, ale wiesz. – Poruszał brwiami z chytrym uśmiechem.
                – Nie rozumiem was – powiedziałem, patrząc na nich jak na wariatów.
                Czy coś mnie ominęło? Czy może ja po prostu nie jestem w stanie objąć umysłem rozumowania tych dwóch osiołków, których nazywam swoimi znajomymi.
                Maksymilian westchnął jakoś tak bezradnie i pokręcił głową. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, podczas której Maks zachowywał się co najmniej dziwnie. Chrząkał, prychał jak koń i machał głową na wszystkie strony, co jakiś czas spoglądając na Tristana.
                – Stary? Dobrze się czujesz? – zapytałem nie pewnie.
                – Tak, tak. – Pokiwał gorliwie głową. – Tristan, podjedź do mnie, proszę.
                Francuz bez słowa sprzeciwu zatrzymał konia i ominął nas z tyłu, po czym podjechał od drugiej strony do Maksa.
                – Tak?
                – To skoro Nikodem nie ma między nami żadnego interesu to może…
                – Maks? – odezwałem się, przerywając mu. – A co z twoim chłopakiem?
                – To nieważne. – Machnął na mnie ręką. – Wracając do nas – zwrócił się do Tristana. – Dam ci coś, co będzie przedsmakiem naszego spotkania – powiedział, po czym pochylił się w stronę chłopaka.
                Gdy tylko zorientowałem się, co Maksymilian chce zrobić, zagotowało się we mnie. „Po moim trupie!” – pomyślałem i szarpnąłem mocno Szamana za wodze, w myślach już go za to przepraszając. Koń stanął dęba i zaryczał głośno, strasząc przy tym inne. Klacz Maksa odskoczyła na bok, a sam Maksymilian zaliczył bliskie spotkanie z ziemią.


Tristan

Wszystko działo się szybko, ale gdy Maks wylądował na ziemi to szczerze nie wiedziałem, co powiedzieć. Wpatrywałem się z niedowierzaniem w Nikodema, który uśmiechał się niewinnie.
– Co się stało? Nikodem? – zapytał pan Seweryn, podjeżdżając do nas.
– To był wypadek. Wiesz wujku, jadę pierwszy raz na Szamanie. To był wypadek, naprawdę – wyjaśnił Nikodem.
Pan Seweryn patrzył przez chwilę na niego, po czym kiwnął głową. 
– Maks, wszystko dobrze?
– Świetnie – powiedział, podnosząc się z ziemi.
Gdy był koło mnie szepnął w moją stronę.
– No i wszystko jasne. – Uśmiechnął się.
– Przekonał cię do tego bolesny upadek?
– A żebyś wiedział.
Pokręciłem głową, po czym zapytałem niepewnie.
– Ale nic cię nie boli?
– Nie. Czyżbyś się martwił? – zapytał, zabawnie poruszając brwiami.
Wsiadł z powrotem na konia.
– A ty Nikodem, co? Pies ogrodnika?
Chłopak na to spojrzał na nas zaskoczony.
– O co ci chodzi? 
– Eh… Wciąż jesteś tępy – powiedział jedynie Maks. 
Reszta rajdu minęła dość spokojnie. Nikodem jednak nie opuszczał naszego boku nawet na chwilę. A gdy Maks tylko próbował jakiś sztuczek od razu wkraczał do akcji. Szczerze nie potrafiłem tego zrozumieć. Chłopak zachowywał się tak jakby mnie nie lubił, a równocześnie nie pozwalał by ktoś zbliżył się do mnie zbytnio. 
Gdy tylko zrobiliśmy postój od razu do mnie podszedł.
– Tristan. Tata przygotował też dla ciebie coś do jedzenia. Proszę – powiedział, podając mi pudełko z lunchem i uśmiechając się.
Postanowiłem jednak to zignorować. Rano zachował się wobec mnie naprawdę nieprzyjemnie. Maksowi też zrobił nieprzyjemny psikus, więc miałem zamiar go uświadomić w tym.
– Dziękuję – powiedziałem, nie patrząc na niego i zabrałem pojemniczek.
– Ee… Nie zjesz ze mną?
– A dlaczego miałbym? Wczoraj wydawałeś się smutny, więc z tobą zostałem, gdy prosiłeś. Ja… Martwiłem się. A ty rano zachowałeś się jak con (dupek) – powiedziałem i z wysoko uniesioną głową odszedłem od niego, dosiadając się do Maksa.
– No, no, młody. Masz charakterek. 
– Po prostu mam swoją dignité (dumę).
– Co masz? – zapytał rozbawiony.
Nie mogłem sobie przypomnieć jak to się mówi, więc wyciągnąłem słowniczek i szybko odszukałem słowo.
– A, chodziło ci o dumę! No i dobrze – powiedział, czochrając mnie po włosach.
Zachichotałem tylko, zerkając na Nikodema. Wyglądał na dość niezadowolonego. I szczerze? Cieszyło mnie to.


Nikodem

                Do domu wróciliśmy koło siódmej wieczorem. Okazało się, że rodzice wybyli na zakupy, Filipek był u Konrada, a Maciek jak zwykle u siebie w pokoju. Słuchał głośno muzyki, więc podejrzewałem, że nawet nie wiedział, że wróciliśmy. Rozebrałem się i skierowałem do kuchni.
                – Chcesz herbaty? – zapytałem Tristana, który szedł za mną.
                – Tak, poproszę – powiedział, siadając przy stole w kuchni.
                Nastawiłem czajnik, po czym zerknąłem na żółtą, samoprzylepną karteczkę, leżącą na blacie. Podniosłem ją i przeczytałem, co było na niej napisane.
                – Tato zostawił nam pierogi w lodówce – powiedziałem, zerkając na rudzielca. – Masz ochotę?
                – Pie… co? – zapytał, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
                – Pierogi – uśmiechnąłem się. – Są bardzo dobre. Zwłaszcza jak robi je tato Mikołaj – powiedziałem, wyjmując potrawę z lodówki. – Mamy do wyboru z truskawkami, ze szpinakiem albo z mięsem. Które chcesz?
                – Ze szpinakiem.
                Kiwnąłem głową i przełożyłem parę pierogów na osobny talerz. Dla siebie wziąłem te z truskawkami. Nie miałem ochoty na mięso. Włożyłem talerz Tristana do mikrofali i nastawiłem na dwie minuty. W między czasie zalałem nam dwie herbaty. Jedną podałem Tristanowi.
                – Dziękuję – powiedział cicho i upił łyk, ale zaraz skrzywił się. – Ał… – mruknął, wyciągając delikatnie język na wierzch.
                Zaśmiałem się.
                – Uważaj. Gorąca.
                Chłopak spojrzał na mnie spod byka i schował język. Gdy pierogi Tristana się przygrzały podałem mu je, a do mikrofali włożył talerz ze swoimi. Podałem mu również masło żeby sobie posmarował wierzch pierogów.
                – I co? Smakują ci? – zapytałem, siadając na przeciwko niego ze swoją porcją, którą posypałem odrobiną cukru.
                – Błardzo – powiedział z pełnymi ustami, nie mogąc oderwać się od jedzenia.
                Pokręciłem z uśmiechem głową i wziąłem się za jedzenie. Nie rozmawialiśmy dużo podczas posiłku. Panowała między nami cisza, ale nie ta niezręczna. Byliśmy odprężeni.
                – Jestem pełny! – powiedział po posiłku Tristan, odchylając się na krześle. – To było pyszne!
                – Wiedziałem, że ci zasmakuje – powiedziałem, odkładając nasze talerze do zlewu.
                Kiedy zmywałem na dół zbiegł Maciek z czarną torbą w ręku. Przywitał się z nami krótko i udał się do przedpokoju.
                – Gdzie się wybierasz, młody? – zapytałem, stając w przejściu.
                – Do Kuby.
                – Rodzice wiedzą? – zapytałem sceptycznie, opierając się o futrynę.
                – Nie, ale to chyba nic złego, że chce odwiedzić swojego chłopaka, nie? – zapytał, prostując się i sięgając po kurtkę, którą zaraz na siebie narzucił.
                – Nie byłoby, gdybyś nie miał czternastu lat i nie byłoby już tak ciemno – powiedziałem, podchodząc do drzwi i przekręcając zamek. – Zostajesz w domu.
                – Nikodem! – zezłościł się.
                – Nie – uciąłem krótko.
                Młody warknął na mnie złowrogo i rzucając ostentacyjnie butami o podłogę chwycił za swoją torbę i pobiegł na górę. Westchnąłem ciężko i ustawiłem jego buty, po czym zgasiłem światło w przedpokoju i wróciłem do kuchni. Tristan nadal siedział przy stole. Patrzył na mnie trochę niepewnie, ale gdy się do niego uśmiechnąłem rozluźnił się. Do głowy przyszła mi jedna myśl. Zawahałem się na chwilę, po czym spytałem.
                – Może mógłbyś pójść porozmawiać z Maćkiem? – zapytałem, zerkając na piegusa. – Jesteście w podobnym wieku, a ze mną raczej nie będzie chciał rozmawiać.
                – Dobrze, porozmawiam z nim – powiedział, wstając od stołu i kierując się na górę.
                Dziękowałem mu za to w duchu. Nie miałem pojęcia jak rozmawiać z własnym bratem. Przecież nie mogłem go od tak puścić do starszego chłopaka po omacku. Moim zadaniem jest go chronić i opiekować się nim. Odetchnąłem głęboko i udałem się do salonu. Postanowiłem dać chłopcom trochę czasu sam na sam i zajrzeć do nich za jakieś pół godziny.
Przez ten czas nudziłem się cholernie. Nie lubiłem oglądać głupich telewizyjnych seriali, a nic innego nie leciało. Zerknąłem na zegarek i sapnąłem ciężko. Podniosłem się z kanapy i skierowałem w stronę schodów. Z pokoju Maćka ponownie dochodziła muzyka. Tym razem było inna. Taka… słodka? Podszedłem bliżej i zapukałem parę razy jednak nikt mi nie odpowiedział. Nacisnąłem lekko klamkę, a drzwi ustąpiły. Otworzyłem je powoli i zerknąłem do środka. To co ukazało się moim oczom było najurokliwszym obrazem jaki kiedykolwiek mogłem zobaczyć.
                Tristan siedział na białym krześle na środku pokoju. Jego włosy były rozczesane, ładnie wystylizowane i posypane gdzieniegdzie srebrnym brokatem. Nie to jednak było tak urokliwe. Miał na sobie tylko białą, długą koszulę z podwiniętymi do łokcia rękawami. Sięgała mu za pośladki. Na nogach miał białe pończochy samonośne. Przejechałem iskrzącym wzrokiem po całej długości jego nóg, zatrzymując się na stopach wspartych na palcach. Zauważyłem, że miał dość małe stopy, ale były bardzo ładne. Takie kształtne…
                Potrząsnąłem głową, odganiając od siebie te myśli i ponownie spoglądając na twarze Tristana i Maćka, który z uśmiechem robił make up rudzielcowi. Sam również miał na sobie podobny strój, z tym, że czarny. Nagle muzyka ucichła, a brat spojrzał w moją stronę z… uśmiechem? Zdziwiłem się i zerknąłem na Tristana, który również na mnie spojrzał. Szczęka dosłownie opadła mi na ziemię. Piegus miał oczy ładnie podkreślone, a na usta nałożony wiśniowy błyszczyk. Myślałem, że zaraz oczy wyskoczą mi z orbit.
                – N-Nikodem?! – poderwał się z krzesła i zaczął obciągać koszulę w dół, chcąc zakryć swoje uda.
                Maciek zaśmiał się i podszedł do mnie. Chwycił mnie pod rękę i pociągnął bliżej Tristana. Byłem zbyt zszokowany by zaprotestować.
                – Popatrz, Tris – odezwał się Maciek. – Nie może oderwać od ciebie wzroku – powiedział i zaśmiał się.
                Wtedy się ocknąłem. Mój wzrok spadł z powrotem z twarzy Tristana na jego stopy aktualnie zanurzone we włochatym, białym dywanie. Nie wiem czemu, ale ich widok sprawił, że mój żołnierz od razu stanął na baczność, tworząc w moich spodniach spory namiocik, którego nie byłem w stanie ukryć.


Tristan

Zapukałem niepewnie do pokoju Maćka. Wyraźnie słyszałem głośną muzykę, więc zrezygnowałem z pukania, wiedząc, że i tak chłopak nie usłyszy. Gdy uchyliłem drzwi zobaczyłem wkurzonego Maćka rozrzucającego rzeczy z torby, którą wcześniej wziął na dół. Jej zawartość okazała się… interesująca. Kilka dużych koszul, różne pończochy, ładne obcisłe bokserki, kilka rzeczy do makijażu…
– Tristan? – zapytał zdziwiony.
– Hej. Pomyślałem, że może chciałbyś pogadać – powiedziałem niepewnie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, przyciszył muzykę i wskazał na białe krzesło obrotowe, na które był narzucony włochaty, puchaty koc. Usiadłem na nim i rozejrzałem się po pokoju.
– Nie powinieneś złościć się aż tak na Nikodema. On się o ciebie martwi.
– Ta, jasne. Martwi się… Po prostu lubi się rządzić!
– Martwi. Uwierz mi. Też mam starszego brata. Wiesz, jeszcze niedawno też wydawało mi się, że się mądrzy, ale teraz jestem mu wdzięczny – powiedziałem z uśmiechem.
– Co? Niby czemu?
– Byłem mniej więcej w twoim wieku, gdy poznałem Grégoire. Był ode mnie o prawie osiem lat starszy. Gdy miałem piętnaście lat jemu było blisko do dwudziestu trzech. Był w wieku mojego brata i to mu się nie podobało. Ciągle mnie kontrolował. Rodzice nie wiedzieli o moim związku, tylko mój brat. Wychodził ze skóry by mnie pilnować. Nie chciał kablować na mnie ale i martwił się
– I co się stało z tym twoim chłopakiem?
– Naciskał byśmy wreszcie to zrobili. Byliśmy wtedy ze sobą od prawie roku. Wiedziałem, że powoli traci cierpliwość, a ja jako ten młody, głupiutki chciałem mu ulec, bo bałem się, że mnie zostawi – powiedziałem, krzywiąc się na myśl o tym jak bardzo nierozsądny byłem. – Mój brat próbował wszystkiego by mnie pilnować, bym nie poszedł do mojego chłopaka w godzinach wieczornych. Był zawsze w domu, gdy miał się pojawić mój chłopak. A gdy pytałem go czemu tak się czepia, kręcił tylko głową i mówił, że nie będzie mi łamał serca. Później dopiero się dowiedziałem, że widział go w kinie jak całował się z jakimś chłopakiem o dość specyficznych krągłościach. – Zrobiłem sugestywny ruch przed swoim brzuchem.
Maciek wybałuszył na to oczy.
– Chcesz powiedzieć, że…
– Tak, spotykał się ze mną, a także z chłopakiem, któremu zrobił dziecko.
– Co się stało, że się z nim rozstałeś?
– Może ja go nie widziałem z jego przyszłą rodzinką, ale za to, gdy pojechałem któregoś wieczora do niego, zobaczyłem go z młodym chłopaczkiem, którego właśnie przygotowywał palcami.
– O mój… Co za burak. Chcesz mi powiedzieć, że ciebie miał od słodkich randek, drugiego chłopaka do bzykania, a z trzecim miał dziecko.
Kiwnąłem głową.
– To było to dwa lata temu. W obecnej chwili ma bliźniaki z tym chłopakiem, kolejne dziecko ma z tym, z którym ja go przyłapałem, a słyszałem, że miał dziewczynę, z którą będzie się cieszyć pociechom.
Młody otworzył szeroko usta.
– Żartujesz sobie, tak?
Non (nie). Mówię prawdę. Gdyby nie mój brat pewnie był bym czwarty w kolekcji. – Wzdrygnąłem się na samą myśl. – Wiesz, nie doceniałem mojego brata dość długo, ale teraz jest on moim najlepszym przyjacielem. Powinieneś postarać się zrozumieć Nikodema. Na dobre ci to wyjdzie. Wiem, że twój chłopak to co innego…
– Tak, znam go od pięciu lat. Przyszedł tu pierwszy raz z Ernestem, swoim starszym bratem. Ernest jest w kadrze.
Kiwnąłem głowa.
– No i któregoś razu przyszedł z Kubą. Jest starszy ode mnie o trzy lata, a mimo to od razu do mnie zagadał.
– A jak to się stało, że jesteście razem?
– To było parę miesięcy temu. – Zamyślił się na chwilę. – Właściwie to za niedługo będzie rok. Tak czy siak zaczęło się od tego, że wyznaliśmy sobie prawdę z naszymi orientacjami, a potem, że się lubimy bardziej niż jako przyjaciele.
Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się lekko złośliwie.
– A te rzeczy na podłodze to…?
– Ee… No wiesz… Seks nie wchodzi w grę, bo ja na razie nie chcę no i Kuba powiedział kategoryczne nie, przynajmniej do moich szesnastych urodzin.
Uniosłem lekko jedną brew, czekając na dalsze wyjaśnienia.
– No, ale to nie znaczy, że Kuba nie ma swoich potrzeb. Zresztą, mi też się one zdarzają. 
– Ale to wciąż nie wyjaśnia, po co ci te koszule, pończochy, brokat i nie wiem co jeszcze.
– No, bo… To kręci Kubę? Znaczy, czasem lubię robić mu niespodzianki. Jak ubiorę te pończochy i koszulę to on jest jakby w transie. Zwykle kończy się jakimiś… No ten… – Odchrząknął wyraźnie speszony. – Jakimiś pieszczotami.
– Niech się upewnię. Czy ty przypadkiem nie masz piętnastu lat? 
– No, tak. Ale nie jestem już dzieckiem. Poza tym mamy już listopad, a w styczniu kończę szesnaście – powiedział.
– No dobra, dobra. Niech ci będzie.
Maciek uśmiechnął się, po czym przyglądnął mi się przez chwilę.
– Ej, a może przymierzysz coś? Ja ci się w czymś pokażę, a potem przebierzemy ciebie, co ty na to?  
– Hm, no okay.
Gdy Maciek wyszedł z łazienki po dwudziestu minutach, nie mogłem się powstrzymać i otworzyłem szeroko usta. Chłopak miał włosy zaczesane do tyłu i podtrzymywane przez czarną opaskę, jego ciało zakrywała duża, zwiewna, czarna koszula, a jego, ogolone, nogi były ubrane w kabaretkowe pończochy samonośne. Oczy podkreślił lekko czarną kredką i tuszem.
– Wow. Masz w tych przebierankach niezłą wprawę. Wyglądasz świetnie.
– Dziękuję. Właściwie to, co mam na sobie jest nowe. Chciałem się w tym pokazać dziś Kubie.
– Zdążysz mu się pokazać. Chodź, zrobię ci zdjęcie, jeśli chcesz i będziesz mógł mu je wysłać.
Maciek zgodził się na to chętnie. Po krótkiej sesji zadowolony klasnął w dłonie, a potem zaczął mnie ciągnąć w stronę łazienki.
– Chodź, musisz się teraz ty przebrać, a potem zrobię ci makijaż i ładnie ułożę te twoje rude kłaczki – powiedział potem z uśmieszkiem i bezczelnie zsunął ze mnie spodnie. – Wiedziałem, że to nas nie ominie.
– Co?
– Golenie nóg.
– Słucham?!
– Uwierz mi, że to nie jest złe uczucie. Poza tym masz takie zgrabne nogi, że szkoda by te włosy je szpeciły. Spokojnie pomogę ci i pokażę, co, i jak.
Spojrzałem na niego niepewnie. 
– Nie jestem, co do tego pomysłu pewny.
– Nie marudź.
Po małej przepychance oraz moich mało męskich krzykach Maciek ogolił mi nogi i pachy. 
– Powiedz chociaż, że jak byś zdjął bokserki to byś tam nie miał włosów – zapytał oburzony Maciek.
– Oczywiście, że bym nie miał. Tam się golę cały czas. Jeszcze nawyk nabyty z związku z Grégoire.
Chłopak zadowolony pokiwał na to głową. Następnie rzucił w moją stronę białą, prawie przezroczystą koszulę zapinaną na guziki oraz białe pończochy. Założyłem to wszystko niepewnie i wyszedłem z łazienki. W pokoju Maciek już czekał na mnie ze srebrnym brokatem, szczotką do włosów i kilkoma kosmetykami.
– O mój Boże. Wyglądasz świetnie.
– Emm… Dzięki.
– Siadaj. Jak z tobą skończę to każdy padnie ci do stóp. 
Nie spodziewałem się, że te słowa będą miały jakieś pokrycie, ale zobaczenie miny Nikodema... No było miłe. Chłopak stanął przede mną przyciągnięty przez Maćka i wciąż wpatrywał się we mnie. 
– Nie dość, że przyciągasz wzrok, tak że nie może biedak go odwrócić to jeszcze maszty stawiasz.
– Maciek! - krzyknął zdenerwowany Niko.
– Że niby co robię?
– Nie słuchaj go. Poza tym przyszedłem wam przypomnieć, że jutro macie szkołę, więc radzę wam iść do łóżek.
– Do łóżek. Myślisz braciszku, że takiego aniołka puszczę do twojego pokoju? Nie licz na to.
Nikodem zgromił go wzrokiem.
– Nie ważne, co sobie myślisz. Czas spać. Rodzice właśnie podjechali pod dom.
Maciek westchnął, po czym podszedł do swojego brata i uścisnął go lekko.
– No dobra, dobra.
Starszy chłopak spojrzał lekko zdezorientowany ma młodszego, ale go uścisnął.
– Ale Tristan śpi u mnie w pokoju. Do ciebie, zbocz uchu, go nie puszę – powiedział, puszczając mu oczko.
Czułem się troszkę zdezorientowany. Zerknąłem niepewnie na Nikodema, nerwowo poruszając czubkami palców po dywanie. Niko na to przełknął głośno ślinę i ruszył w stronę drzwi. 
– Okay. Przyniosę wam tu poduszki i dodatkową kołdrę.
– Lepiej idź pod prysznic, Niko.
– Zabije cię, młody, zobaczysz – powiedział do swojego brata, zerkając na mnie po raz ostatni i wyszedł niczym poparzony z pokoju, wpadając na Mikołaja, który gdy wszedł do pokoju uchylił na chwilę usta, po czym zachichotał.
– Rozumiem, że podzieliłeś się z Tristanem swoją małą tajemnicą.
– Tak jakby. Wygląda świetnie, co? Nikodem by się ze mną zgodził.
Mikołaj na to zachichotał. Pomógł nam naszykować posłania.
– No dobra, śpijcie już. Rano was obudzę do szkoły. Dobranoc, chłopcy.
Gdy tylko zniknął za drzwiami Maciek wyszczerzył się do mnie. 
– Chcę ci tylko podziękować i powiedzieć, że masz nowego przyjaciela. Dobranoc.
Na to sam się uśmiechnąłem i zadowolony szybko zasnąłem uśpiony wizją mnie w pończochach i Nikodema. Nas… Blisko… Blisko siebie.


Nikodem

                Gdy tylko zaniosłem dodatkową pościel do pokoju brata od razu udałem się pod prysznic. Odkręciłem zimną wodę i syknąłem głośno przez zęby, gdy poczułem zimne krople na ciele. Na szczęście uzyskałem pożądany efekt tego zabiegu. Moje podniecenie opadło niemal do zera, a o to mi przecież chodziło. Zmieniłem temperaturę wody i odetchnąłem głęboko. Już wcześniej parę razy przyłapałem Maćka na takich przebierankach, ale nie komentowałem tego. Każdy ma swoje upodobania, a najwidoczniej Kuba również miał swoje prywatne fetysze. Miałem jedynie nadzieję, że traktuje Maćka jak prawdziwego księcia. W końcu to mój młodszy brat, muszę przynajmniej udawać, że nie lubię jego chłopaka. Tak dla zasady.
                Po wyjściu spod prysznica skierowałem się do łóżka. Skoro Tristan spał u Maćka nie musiałem spać na materacu. Ułożyłem się wygodnie i mruknąłem gardłowo. Gdy tylko zamknąłem oczy ujrzałem obraz Tristana w białych pończochach, stojącego na dywanie i rumieniącego się uroczo…
                Uroczo!? Potrząsnąłem głową by odgonić od siebie te natrętne myśli. Lekko sfrustrowany sięgnąłem po telefon i słuchawki. Puściłem muzykę i ponownie ułożyłem się wygodnie. Na szczęście tym razem udało mi się zasnąć. Bez obrazów Tristana przed oczami.

                – Nikodem? – usłyszałem cichy śmiech. – Nikodem! – poczułem wilgoć na policzku.
                Otworzyłem oczy i spojrzałem wprost na twarz uśmiechniętego Tristana. Pochylał się nade mną, a jego rude loki spływały po bokach jego uroczej twarzyczki.
                – Obudziłeś się – powiedział z uśmiechem.
                – Tristan? Co ty tu robisz? – zapytałem lekko zdezorientowany, podnosząc się do siadu. – Gdzie my jesteśmy? – zapytałem, rozglądając się dookoła.
                – Na sianie – powiedział i zachichotał, przytulając się do mnie. – Niko, – mruknął – zajmij się mną. Potrzebuję twojej opieki – wyszeptał mi do ucha, owiewając je delikatnym podmuchem powietrza.
                Zadrżałem niekontrolowanie. Przełknąłem głośno ślinę i trochę niepewnie chwyciłem chłopaka za talię i posadziłem na swoich kolanach. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na jego strój. Miał na sobie te seksowne, białe pończochy i długą koszulę.
                – Niko – wyszeptał tuż przy moich ustach. – Zajmij się mną, Niko.
                Westchnąłem głośno i zjechałem dłońmi na jego uda, gładząc je. Równocześnie pocałowałem go mocno, zasysając jego dolną wargę. Piegus jęknął słodko i przycisnął swoje biodra do mojego brzucha.
                – Niko – powtarzał jak w transie.
                Zjechałem ustami na jego bladą szyję i zacząłem ją obcałowywać bardzo dokładnie. Tristan jęczał i wił się, ocierając się o mnie. Poczułem wilgoć na brzuchu. Rudzielec doszedł od tarcia na mój brzuch. Odkleiłem usta od jego szyi i spojrzałem na jego zarumienioną twarz. Uśmiechał się do mnie delikatnie, ale gdy chciałem ponownie go pocałować zaczął się rozpływać.

                Obudziłem się w środku nocy zlany potem. Okazało się, że to wszystko mi się tylko śniło. Wilgoć, którą czułem na brzuchu to tak naprawdę była moja własna sperma. Doszedłem jak jakiś głupi nastolatek stymulowany jedynie wybrykiem mojej wyobraźni. Przetarłem twarz dłońmi i zerknąłem na zegarek w komórce, która leżała obok mnie. Była trzecia nad ranem. Ociężale podniosłem się z łóżka i skierowałem do łazienki. Musiałem się ogarnąć.
                Nie wiem, co mnie podkusiło, ale po wyjściu z łazienki udałem się do pokoju Maćka. Na szczęście Filipek spał dziś u wujka, więc nie musiałem się martwić, że go obudzę. Po cichu wszedłem do środka. Czasem cieszyłem się z tego, że Maciek pochrapywał przez sen. W tamtym momencie zagłuszał tupot moich stóp. Powoli podszedłem do łóżka Filipka, na którym aktualnie spał Tristan. Leżał w dość… seksownej, jak dla mnie, pozycji. Spał na boku, zwrócony przodem do mnie. Jedną nogę miał wyciągniętą spod kołdry i podkurczoną bardziej pod siebie, przez co pościel znajdowała się między jego udami. W pokoju nie było zasłon, bo Filipek lubił jak światło księżyca oświetla fluorescencyjne naklejki na ścianie. Dlatego właśnie teraz księżyc ładnie oświetlał liczko Tristana.
                Westchnąłem cicho i przejechałem palcem po jego policzku. Jego skóra była bardzo przyjemna w dotyku…
                – Nikodem? – usłyszałem za sobą głos taty.
                Odwróciłem się szybko i spojrzałem na Mikołaja.
                – Co ty tu robisz? – zapytał szeptem.
                Obejrzałem się jeszcze na Tristana, po czym wyszedłem razem z tatą z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
                – Czemu nie śpisz, Nikodem? – zapytał ponownie.
                – Byłem w toalecie.
                – To jak to się stało, że trafiłeś do pokoju Maćka? Nikodem, co się dzieje, dziecko? – zapytał, dotykając mojego policzka.
                – Wszystko w porządku, tato. Nie martw się. To była… chwila słabości.
                – Chwila słabości? O czym ty mówisz?
                – Tato, jest trzecia nad ranem. Zapomnijmy o tym incydencie i wróćmy do łóżek – zaproponowałem, mając nadzieję, że tato nie będzie drążył tego niezręcznego dla mnie tematu.
                Na całe szczęście tato wiedział kiedy skończyć. Dobrze mnie znał i zdawał sobie sprawę z tego, że nie zawsze jest w stanie mnie zrozumieć. Podszedł do mnie i zmuszając mnie do pochylenia się odrobinę pocałował mnie w czoło.
                – Dobranoc, synku – szepnął i uśmiechnął się.
                – Dobranoc, tato – odwzajemniłem uśmiech, po czym wróciłem do swojego pokoju.
                Do rana śnił mi się tylko i wyłącznie Tristan. Na szczęście już nie w aktach erotycznych. Głównie były to obrazy jego śpiącej twarzy, albo jego ubranego w nęcący strój wybrany przez mojego brata. Następnego dnia nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Trochę mnie to wszystko przerosło. Wypadek, problemy z ojcem i dziewczyną, wyniki badań… A teraz jeszcze Tristan i to… coś, co do niego czuję. Chyba.


Tristan

– Chłopcy, czas wstawać!
Do mojej świadomości nagle dotarł głos Mikołaja. Jęknąłem niezadowolony, ukrywając głowę w pościeli.
– Tato nie… – zajęczał Maciek.
– Nie ma nie. Trzeba było nie pisać tak długo z Kubą. Na szczęście Tristan jakoś zasnął przy tobie.
– A i tak nie może się podnieść – mruknąłem na to tylko i wystawiłem głowę spod kołdry. 
– Już sie podniosłem a przynajmniej moją głowę. – Mikołaj zaśmiał się tylko na to.
– Wstawajcie. Ja idę obudzić Nikodema. Zawiezie was dziś do szkoły. Ja mam dziś szczepienie z Filipkiem – powiedział, posyłając nam uśmiech nim zamknął za sobą drzwi.
Westchnąłem, przeczesując swoje włosy. Mimo że przed pójściem spać zmyłem z siebie makijaż to nie ruszałem włosów i teraz bałem się spojrzeć do lustra.
– Jak bardzo źle wygląda moja fryzura? – zapytałem, podnosząc się do siadu.
Chłopak zerknął na mnie i zagwizdał z uśmieszkiem.
– Teraz jest bardziej niegrzeczna. Dobra podnośmy się, bo jak Niko się już zbierze i zje to nie będzie chętny by na nas czekać.
Tak jak poradził Maciek postanowiłem się wyszykować. Dlatego niepewnie – nie chciałem by pan Błażej albo po raz kolejny Mikołaj zobaczyli mnie w tym stroju – przemknąłem do pokoju Nikodema by zabrać swoje rzeczy. Uchyliłem drzwi, a gdy usłyszałem szum wody z łazienki pewnym krokiem wszedłem do pokoju. Podszedłem do swojej torby, z której wyjąłem spodnie. Jasne rurki oraz beżowy sweter i zieloną apaszkę, którą mama kupiła mi przed wyjazdem z Francji, i ruszyłem do dodatkowej łazienki znajdującej się na korytarzu obok pokoju Niko. Po szybkim prysznicu, ubraniu się i uczesaniu zszedłem na dół. Był tam już Maciek, Nikodem oraz pan Błażej. Filipek wciąż zaspany siedział najwyraźniej przyprowadzony przed chwilą od Konrada. Mikołaj kręcił sie przy kuchence, wciąż coś robiąc. Podszedłem do stołu. Nikodem zerknął na mnie, uśmiechając się nieznacznie.
– Wciąż masz brokat we włosach – powiedział, odsuwając lekko krzesło, więc usiadłem na nim. 
– Myłem wczoraj włosy, więc szczerze nie miałem ochoty robić tego teraz. Próbowałem to wyczesać, ale nie wyszło.
– Nie przejmuj się. Niko próbuje nieudolnie zasugerować, że ładnie wyglądasz. Po prostu jest mu ciężko myśleć jak jesteś obok, więc biedak nie wiedział jak to ująć.
Gdy Maciek tylko skończył mówić w jego stronę poleciała mandaryna, którą wcześniej Niko miał koło talerza.
– Będziesz biec za samochodem.
– Chłopcy, spokój. Nie dokuczaj bratu, Maciek. A tu dla ciebie śniadanie, Tristan. Widziałem wczoraj ile ty jesz. Mniej niż wróbelek. Trzeba cię mieć na oku.
Spojrzałem na talerz i aż uchyliłem usta.
– Ale ja zawsze jem mało. Nie potrzebuję dużo – powiedziałem, wydymając dolną wargę.
– Nie ma, ale, dziecko. Za śniadanie się brać. Wszyscy – powiedział pan Błażej z uśmiechem, ciągnąc Mikołaja na siedzenie obok siebie.
Następnie wstał by wziąć talerz i postawić przed nim. Po zjedzonym posiłku oraz wyszykowaniu się do wyjścia wyszliśmy na zewnątrz. W aucie Niko włączył ogrzewanie oraz radio i ruszył w drogę.
– Tata mówił, że dziś będzie trenował z tobą, a potem wracasz do kadry.
– Ta, coś mi wspomniał. Mówił, że od razu dołączy również Tristan.
– Naprawdę? – zapytałem zdziwiony.
– Tak, z początku miał dołączyć już jakiś tydzień temu i być pod nadzorem Maska, ale potem tato zmienił zdanie.
Odetchnąłem cicho z ulgą. Mimo wszystko wolałem być z Nikodemem. Maciek wywrócił oczami.
– Nikodem, ale pamiętasz że odbierasz dziś mnie razem z Kubą?
– Tak, tak wiem. Ma dziś trening, a potem u nas poczeka aż Ernest skończy trening z kadrą – powiedział Nikodem.
– Ernest? 
– Tak, to brat Kuby i przyjaciel Niko. Mówiłem ci, że to dzięki niemu tak naprawdę poznałem Kubę.
Kiwnąłem głową.
– No tak, wspominałeś.
Gdy zatrzymaliśmy się pod moją szkołą, bo była bliżej, Nikodem odezwał się z uśmiechem. 
– Jak będę wracać z tą ferajną to od razu odbiorę ciebie.
– Tak, merci (dziękuję) – powiedziałem i machając chłopkom na pożegnanie wszedłem do szkoły. 

***

Dzień nie był najgorszy. Zajęcia proste, wręcz monotonne, wyniki testu zadowalające, więc naprawdę nie miałem czym się przejmować. A przynajmniej do czasu mojej ostatniej lekcji. Miałem mieć WF i to z równoległą klasą, do której chodzili moi „przyjaciele”.
– O, patrzcie, patrzcie. Nasza francuska dziweczka ogoliła nóżki. Twój klient lubi takie rzeczy? A zapłacił chociaż podwójnie? – zapytał jeden z nich rechocząc głośno.
Docinką nie było końca aż do rozpoczęcia zajęć. Nie miałem jednak szczęścia, bo graliśmy w dwa ognie. Ilość siniaków jakie miałem mieć była zastraszająca. W ostatniej minucie trafiłem jednego z nich piłką prosto w krocze. Byłem z siebie dumny dopóki nie zobaczyłem jego miny. Wiedziałem, że mi się nie upiecze.
Po zajęciach wleciałem do szatni jako pierwszy i szybko się przebrałem by uciec zanim trójka moich prześladowców ruszy za mną. Byłem już na dziedzińcu, gdy zostałem popchnięty.
– Zapłacisz mi za to, ty mały, jebany rudzielcu – warknął chłopak, pchając mnie na swoich kumpli by mnie przytrzymali.
Zaczęli mnie ciągnąć na bok, tak by nie zwracać na nas aż tak dużej uwagi. Pierwszy cios spadł na mój brzuch, przez co kolana się pode mną ugięły.
– Nie dość, że rudy, nie Polak, zniewieściały pedał to jeszcze bezczelny – powiedział, szykując się do kolejnego ciosu, ale to nie mnie on sięgnął a jego.
Wymierzył mu go… Nikodem.

– Radzę wam go grzecznie puścić albo znajdziecie się w dużych kłopotach. 

6 komentarzy:

  1. Jak fajnie, bardzo mi się poddobały te niesmiałe zagrywki. Długi rozdział ale niestety Nikos nie zdążył wredziuchom dokopać:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Reakcje Nikodema są cudowne, a to z koniem wygrało wszystko xD
    Myślę, że powoli do Nikodema dociera to, że coś czuje do Tristiana. Mam nadzieję, że będzie na tyle fer, że zerwie ze Sylwią zanim zacznie uwodzić Tristiana.
    W końcu poznaliśmy zarys postaci chłopaka Maćka, myślę, że z związku z nimi też coś planujecie :)
    Nikodem pokaże, kto tu rządzi i da niezły łomot tym trzem frajerom, co uwzięli się na Tristiana :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie sie nie podobalo. Ostatnio bylem zbyt mily chyba. Ten rozdzial jest najgorszym ze wszystkich jakie do tej pory napisalyscie (z tego opowiadania). Poczatek byl bardzo fajny. Akcja z koniem i te sprawy. Jednak scena miedzy Mackiem, Nikodemem, a Tristanem wybila mnie z rytmu i poczulem jakbym znow czytal te mdle opowiastki yaoistek, ktore maja niespelnione marzenie spotkac swojego przyjaciela geja w sukieneczce. Makijaz, ponczochy, golenie nog. Ile razy jeszcze bedziemy to przerabiac? W kazdym opowiadaniu jest praktycznie to samo. Dziwi mnie to, ze upodabniacie kazdego pasywa do dziewczyny. W kazdym waszym opowiadaniu. To straszne, bo nie kazdy gej jest taki, a tu czuje smrod stereotypow. Bylo tak pieknie na poczatku, czulem taka swiezosc, jak czytalem pierwszy rozdzialy i mialem nadzieje, ze jednak wzielyscie sie na powaznie za to opowiadanie i stworzycie cos super, co bedzie odrobine naturalne, ale za bardzo sie ucieszylem, bo ten rozdzial przyslonil mi radosc z czytania poprzednich.
    Nikogo nie obrazam, piszcie, co chcecie, ale nudno jest czytac ciagle to samo.
    Bede czekal na nastepny rozdzial. Mam nadzieje, ze bedzie cos ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    Niko bardzo zazdrosny, Tristian podjął widać grę, z charakterkiem poznaliśmy przeszłość, a ta przebieranka, Mikołaj wie o tym, ech kiedy zrozumie, że się zakochał, tak właśnie myślałam, ale pojawił się w porw Nikodem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)