Spotted Love
Rozdział 8
Tristan
– Niko!
Mieliśmy oglądać film! Mm…
Chłopak
nie za bardzo chciał nie słuchać, więc po prostu po raz kolejny pocałował mnie
w usta.
– Oglądaliśmy
już dwa. Teraz mam ochotę na coś innego – powiedział, układając mnie na
kanapie.
Jego
ręce z prędkością światła znalazły się pod moją koszulką, a usta znów wylądowały
na moich. Sapnąłem oszołomiony, na co poczułem wyraźnie uśmiech Niko na swoich
wargach. Chłopak obniżył się lekko i otarł o mnie biodrami.
Mruczałem
w jego usta, gdy nagle usłyszałem chrząknięcie. W progu salonu stał rozbawiony
Mikołaj wraz z moim ojcem i bratem. Podnieśliśmy się gwałtownie z miejsca.
Czułem, że policzki mnie palą. Niepewnie usiadłem obok mojego chłopaka.
– Oh,
już jesteście. Braciszku, cieszę się, że cię widzę – powiedziałem z uśmiechem.
– Nie
przyjdziesz się przytulić? – zapytał, patrząc na Niko oceniająco.
Podniosłem
się z kanapy i podszedłem do niego. Mój brat, nie czekając ani chwili dłużej
podniósł mnie do góry i przytulił.
– Ej,
postaw mnie! Nie jestem już małym dzieckiem.
– Właśnie
widziałem. Przegląd zębów masz już zaliczony i na pewno, jeśli masz jakieś
świeże siniaki to nie przyniosłeś ich ze szkoły.
Poczerwieniałem
gwałtownie.
– Éhonté
con. (bezczelny dupek)
– Hej!
Nie ładnie tak mówić do starszego brata.
– Chłopcy,
wiem, że za sobą tęskniliście, ale nie musicie okazywać tego w ten sposób –
powiedział rozbawiony tata, całując mnie w czoło. – Jak się czujesz?
– Bardzo
dobrze. Te ostatnie dni siedziałem w domu.
– Ale
jak widać nie nudziłeś się.
– Matko
czy wy musicie być tak irytujący? – zapytałem niezadowolony.
– Ciesz
się, że twoja mama tu nie przyjechała z nami, bo jakby zobaczyła to co ja
zobaczyłem to rozmowę o antykoncepcji miąłbyś jak w banku.
– Père!
(tato)
– Spokojnie,
tą rozmowę już z nim przeszedłem, gdy miał tego swojego, pożal się Boże, chłopaka.
– Zamknij
się! To był duży błąd! I nigdy nic z nim nie zrobiłem.
– No
bo ja tego dopilnowałem – powiedział z zadowoloną z siebie miną.
Mikołaj
stał z boku i płakał ze śmiechu. Nikodemowi igrał uśmieszek na ustach.
– Taa…
Jasne. Czegoś niby dopilnował?
– Twojego
wianka. Ale z tym tu będzie ciężej – powiedział, zerkając na Niko.
– Te!
Od niego wara! Albo napiszę do Annabelle, że znów się wtrącasz i mi dokuczasz!
Mój
brat skrzywił się, bo wiedział, że mu się oberwie.
– No
to jak się już przywitaliście to może zacznę szykować obiad? Zaraz powinien
przyjechać Błażej z chłopcami – zaproponował Mikołaj.
Poszedł
do kuchni. Tata poszedł za nim by porozmawiać, ale oczywiście mój brat musiał z
nami zostać. Bezczelnie usiadł między nami na sofie.
– Dobra
dzieciaki, to co oglądamy?
– Na
pewno nie ciebie, więc usiądź spokojnie – powiedziałem, gdy złośliwie zaczął się
kręcić. – A najlepiej to usiądź na końcu kanapy – powiedziałem i nim zdążył
zareagować czmychnąłem, siadając na kolanach Nikodema.
Przez
kolejne czterdzieści minut oglądaliśmy film. A raczej ja próbowałem, mimo
durnowatych docinek mojego braciszka.
– Widzę,
że jesteście już otwarcie razem – powiedział z uśmiechem Maciek, gdy tylko
wszedł do domu.
Pan
Błażej zerknął na nas, uśmiechając się pod nosem.
– Rozumiem,
że to twój starszy brat?
– Tak
i…
– Mam
nadzieję, że ten tu nie będzie się dobierał do mojego braciszka –
powiedział mój brat, przerywając mi.
– Nie
bardziej niż już widziałem – powiedział Maciek i zachichotał.
Filipek
poleciał do kuchni. Natomiast pan Błażej spojrzał zaskoczony na mojego brata.
– To
znaczy?
– Dobrze
żeś nie widział, co wczoraj robili. Te pończochy to są ich…
– Maciek!
– krzyknęliśmy równocześnie z Niko.
Ja
do tego rzuciłem w chłopaka poduszką.
– Maciek,
rozmawialiśmy o tym wczoraj, prawda?
– No
tak, ale…
– No
już, koniec. Chodźcie do jadalni – powiedział Mikołaj, wychodząc z kuchni.
Maciek
odetchnął z ulgą i pognał do stołu. Nikodem jak gdyby nigdy nic podniósł się z
kanapy, podnosząc mnie do góry i ruszył do stołu.
– Bałwan!
– Uważaj,
piegusku, albo ten bałwan zaraz cię upuści – powiedział, szczypiąc mnie w
pośladek, a równocześnie zaczął spuszczać w dół.
– Aa!
Nie mówiłem do ciebie!
Niko
zachichotał i posadził mnie na krześle. Obiad został postawiony, ale był dość
krępujący. Mój brat dogadał się z Maćkiem i nie przestawali nam dogryzać, przez
co uwaga zarówno pana Błażeja jak i mojego ojca była skierowana na nas. I nic
nie robili sobie z mojej miny czy Mikołaja. Dlatego do pewnego stopnia byłem szczęśliwy,
gdy zaczęliśmy się zbierać.
– To
kiedy się widzimy? – zapytał Niko, gdy byliśmy w jego pokoju, gdy zacząłem się
pakować.
– Jutro.
A co? Myślałeś, że się mnie pozbędziesz? – zapytałem, całując go lekko w usta.
– Nie
mlaskać tam tylko na dół. Mama czeka by się z tobą zobaczyć Tris.
Na
dole pożegnałem się z rodzicami Niko oraz jego braćmi i ruszyłem za tatą, i
bratem do samochodu. Gdy silnik został odpalony mój brat od razu się do mnie
odezwał.
– Mam
nadzieję, że nie pakujesz się w kolejne bagno.
– Nie!
Niko… Niko, jest mój – powiedziałem z uśmiechem.
Nikodem
W
sobotę rano obudziłem się z mega drągalem
jak to ujął Maciek, gdy zszedłem w samych spodniach dresowych na dół. Sam tego
nie zauważyłem. Wróciłem na górę i ogarnąłem to co trzeba, po czym wróciłem do
kuchni.
– No,
no Nikodem. – Zacmokał brat z głupkowatym wyrazem twarzy. – Już myślałem, że
coś z tobą nie tak, bo nigdy nie widziałem byś miał poranną erekcję, ale teraz
widzę, że jesteś całkowicie zdrowy.
–
Zamknij się, Maciek – syknąłem przez zęby.
– Tato?
– zawołał do Mikołaja Filipek, który siedział koło nas. – A co to jest erekcja?
Tato
zakrztusił się jedzeniem, a ja otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na
młodszego brata. Młody nadal wyczekiwał odpowiedzi. Tato odchrząknął i zwrócił
się do syna.
–
Filipku, twoi bracia nie powinni rozmawiać na takie tematy przy tobie, wiesz?
Kiedy będziesz starszy dowiesz się wszystkiego.
– Ale
ja chcę wiedzieć teraz! – zaprotestował.
–
Filip, nie wymuszaj – mruknął Maciek.
–
Maciek – syknąłem.
Znałem
Filipka bardzo dobrze, więc wiedziałem jaka będzie jego reakcja. Moje
podejrzenia się sprawdziły. Już po chwili młody rozpłakał się i kuchnię
wypełniły dźwięki płaczu. Pokręciłem głową.
–
Gratulację – rzuciłem w stronę Maćka, po czym wziąłem młodego na ręce.
–
Nikodem, zostaw, poradzę sobie – powiedział tato, podchodząc do mnie.
– Nie,
tato. To również moja wina. – Uśmiechnąłem się lekko.
W tym
samym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Lekko zdziwiony tato poszedł otworzyć,
a ja w tym czasie próbowałem uspokoić płaczącego brata. Filipek był bardzo
wrażliwym dzieckiem, więc wiele rzeczy brał bardzo do siebie.
–
Matko, ale on się drze – mruknął pod nosem Maciek, ale i tak to usłyszałem.
Spiorunowałem
go wzrokiem i wyszedłem z kuchni. Drogę do salonu zagrodził mi uśmiechnięty
Tristan. Jego uśmiech jednak zgasł, gdy zobaczył płaczącego Filipka.
–
Tristan? Co tu robisz?
– Jest
sobota, więc pomyślałem, że przyjadę wcześniej i potrenuję. No i, że wpadnę cię
odwiedzić. Widzę, że coś się stało. – Wskazał na Filipka.
– Nie
przejmuj się. Mój głupi brat nie potrafi trzymać języka za zębami i tak to się
kończy. Cichutko, Filipek. – Pogłaskałem małego po plecach. – Chcesz iść ze mną
do Kędziora?
Młody
pociągnął nosem i pokiwał głową.
–
Idziesz z nami? – zapytałem Tristana.
–
Pewnie, że tak.
– Okay,
chodźmy się ubrać.
Pomogłem
Filipkowi się ubrać ciepło, a następnie razem z Tristanem chwyciliśmy go za
ręce i poszliśmy do stajni. Poprosiłem swojego chłopaka by zajął się na chwilę
moim bratem, a sam poszedłem ubrać Kędziorowi uzdę, czaprak i pas do hipoterapii.
Wyprowadziłem kuca z boksu i spojrzałem w stronę chłopaków. Tristan kucał
naprzeciwko Filipka i uśmiechał się do niego coś mu tłumacząc. Uśmiechnąłem się
na ten obrazek. Tristan dobrze wyglądał z dzieckiem u boku, mimo swojego wieku.
Nagle dotarło do mnie, że będąc w związku ze mną nigdy tego nie otrzyma. Nigdy
nie spełni się w roli rodzica. Ponieważ ja nie jestem w stanie mu tego
zaoferować.
Tristan
Kiedy
Niko podszedł do nas z Kędziorem wyglądał inaczej. Wyraźnie spochmurniał.
– Wszystko
dobrze? – zapytałem zdziwiony, podnosząc Filipka do góry.
Chłopiec
dał mi całusa w policzek i wykrzyknął.
– Chcę
na Kędziora!
Posadziłem
go, a Niko zaczął prowadzić kucyka.
– Idź
ćwiczyć, a ja pochodzę z młodym – powiedział, nie patrząc na mnie i odchodząc.
– Ale
ja chcę by Tristan chodził z nami! – powiedział chłopiec, ciągnąc za rękaw
Nikodema.
– Musi
iść na razie do Spota.
Mały
niechętnie skinął głową, a ja wciąż zdezorientowany odszedłem do boksu
Spota.
Po
godzinie treningu wyszedłem ze stajni by znaleźć Filipka karmiącego Kędziora
marchewką. Chłopiec chichotał za każdym razem, gdy kucyk poruszał
pyskiem.
– Widzę,
że Kędzior zgłodniał.
– Tak,
więc z Niko przynieśliśmy marchewkę. On tak śmiesznie je – powiedział, znów chichocząc.
Uśmiechnąłem
się do chłopca, a potem niepewnie zerknąłem na Nikodema. Wyglądał już pogodniej.
– Zmęczony?
– zapytał, całując mnie w policzek.
– Nie
zbyt, a co? – zapytałem, spoglądając na niego spod rzęs.
– O!
To możesz się z nami pobawić! – powiedział Filipek i już ciągnął mnie z
powrotem do stajni.
– Oh,
w porządku – powiedziałem, zerkając do tyłu na Niko, który westchnął
ciężko.
– Chodź,
będziemy wskakiwać do siana. To jest świetna zabawa, wiesz? – zapytał
podekscytowany chłopiec, puszczając moją dłoń i skacząc na dużą kupę siana.
Chłopiec
dosłownie utonął w sianie, chichocząc radośnie. Moment, w którym mały nie
patrzył na nas Nikodem wykorzystał i objął mnie ramieniem w tali, całując w
usta.
– Byłeś
dla niego za miły. Polubił cię i teraz nie będziemy mieli chwili spokoju.
Jakby
na potwierdzenie jego słów chłopiec wyskoczył z siana i w podskokach podszedł
do nas.
– Teraz
zrób to ze mną, Tristan! – powiedział, łapiąc mnie swoją rączką.
Pokręciłem
głową, ale razem z nim wskoczyłem w tą wielką kupkę siana. Filipek, gdy tylko
wylądowaliśmy wskoczył na mnie i lekko uściskał.
– Jeszcze
raz? – zapytał, patrząc na mnie dużymi oczami, więc nie mogłem mu odmówić.
Powoli
wygramoliliśmy się i znów z rozbiegu wskoczyliśmy.
– Yay!
Nikodem, ty też spróbuj!
– Ja
podziękuję. Ty poskacz, a Tristan niech sobie odpocznie, co ty na to?
Filipek
przez chwilę marszczył brwi jednak w końcu pokiwał głową. Pomogłem mu się
podnieść, a potem podszedłem do Niko.
– Przecież
mogę się z nim pobawić. Nie przeszkadza mi to. Zawsze chciałem mieć młodsze
rodzeństwo, ale moja mama powiedziała, że nie będzie po raz kolejny chodzić z
ogromnym brzuchem i sobie poczeka na wnuki – powiedziałem, śmiejąc się. – Więc
przy każdej nadarzającej się okazji dokuczałem na ten temat mojemu bratu.
Nikodem
na chwilę jakby posmutniał, ale po chwili uśmiechnął się i uszczypnął mnie w
pośladek.
– Cóż,
ale ja też chcę się z tobą pobawić – powiedział, całując mnie w usta.
Był
to jednak bardzo szybki pocałunek, bo co chwilę musieliśmy zerkać czy Filipek
nie idzie do nas bądź nie patrzy w naszą stronę.
–
Szkoda, że Maciek go tak zdenerwował. Gdyby nie to moglibyśmy być tu teraz sami
– powiedział, muskając moją szyję.
Chciał
coś jeszcze dodać, ale w tym momencie chłopiec wyszedł zza jednej z większych
kupek siana i podszedł do nas.
–
Niko?
– Rany…
– zajęczał starszy chłopak, odsuwając się
ode mnie i zerkając na młodego. – O
co chodzi?
– A
może byśmy poszli teraz do Tweety'ego?
Ku
radości Nikodema w tym momencie właśnie wszedł do stajni Mikołaj.
– Do
żadnego Tweety'ego, kochanie. Czas byś wrócił do domu. Będę piec ciasteczka, bo
dziś nie muszę być w pacy, więc jeśli chcesz możesz mi pomóc. A wy – powiedział,
zwracając się do nas. – Możecie ogarnąć to siano, co mały porozwalał –
powiedział, puszczając nam oczko.
Zamknął
za sobą drzwi od stajni, a gdy Niko tylko upewnił się, że jesteśmy już sami
wziął mnie na ręce i wskoczył na siano.
– Teraz
to my możemy pobawić się w sianie – powiedział z szelmowskim uśmiechem,
wpijając się w moje usta.
Jego
ręce zaczęły się zakradać pod moją bluzę, a ja nie mogłem nic innego zrobić niż oddać
pocałunek, przyciskając go bliżej siebie.
Nikodem
Wieczorem razem z tatą Mikołajem usiedliśmy na
kanapie w salonie. Tristan układał klocki Lego na dywanie przed telewizorem
razem z Filipkiem i Kacperkiem. Mój młodszy brat tak bardzo polubił Tristana,
że najchętniej to nie odstępowałby go na krok. Na szczęście w odpowiednim
momencie zawsze pojawiał się tato, który zabierał małego łobuza, dając nam
chwilę sam na sam.
– Ty i Filipek jesteś bardzo podobni do ojca –
odezwał się tato, popijając herbatę.
– Tak myślisz? – mruknąłem pod nosem.
– Tak, kropla w krople mój Błażej. – Uśmiechnął się.
– Przynajmniej jedno moje dziecko jest podobne do mnie. To najbardziej
niegrzeczne i dozarte, ale cóż poradzić?
Zaśmiałem się, doskonale wiedząc o kogo chodzi. Tato
miał racje, Maciek z naszej trójki był najbardziej podobny do taty.
– I tak go kochasz.
– Kocham was wszystkich. Ojciec tak samo. O! O wilku
mowa – powiedział, gdy ojciec wszedł do salonu.
– Hm? O co chodzi? – zapytał, siadając obok taty.
– O nic. Tak sobie gawędzimy i obgadujemy cie przy
okazji – Mikołaj dźgnął ojca delikatnie w bok i uśmiechnął się.
– Oj, nieładnie – pocałował tatę w skroń. – Widzę, że
prawie cała rodzinka w komplecie. Gdzie Maciek?
– Twój syn pojechał do swojego chłopaka.
– Pozwól, że tego nie skomentuję – powiedział cicho
ojciec, zamykając oczy.
– Tatku! – krzyknął Filipek, podbiegając do ojca i
wskakując mu na kolana. – Patrz! – Pokazał mu mały domek zbudowany z klocków
lego. – Sam go zbudowałem!
– Pięknie, kochanie – pochwalił małego, stawiając go
z powrotem na ziemi.
– Wujku? Która godzina? – zapytał Kacperek.
Tato Mikołaj spojrzał na zegarek.
– Dziewiętnasta piętnaście, słonko.
– Bo tatuś powiedział bym wrócił do domu o
dziewiętnastej.
– To jesteś już trochę spóźniony, słoneczko. Wujek
cię odprowadzi do domku, dobrze?
Chłopiec kiwnął główką i żegnając się ze wszystkimi
poszedł za moim ojcem do przedpokoju.
– A ty kochanie, co? – Tato kucnął obok Filipka. –
Dałbyś Tristanowi wytchnąć trochę, łobuzie. – Połaskotał małego, na co ten
zaśmiał się głośno. – Może pójdziemy się wykąpać?
– Ale tatko poszedł.
– Tatko przyjdzie i dołączy do ciebie, okay?
– Okay!
– To chodź, urwisie. – Wziął chłopca na ręce i
skierował się schodami na górę.
Filip uwielbiał kąpać się, gdy obok siedział ojciec i
bawił się z nim. Uśmiechnąłem się półgębkiem bo nareszcie zostaliśmy z
Tristanem sami. Rudy również się uśmiechał, podchodząc do mnie i siadając mi na
kolanach.
– Twój brat jest małym, słodkim potworkiem, wiesz?
– Nie musisz mi tego mówić. Ale to mój brat, kocham
go i oddałbym za niego życie.
– To urocze – powiedział, przeczesując moje włosy
palcami.
Uwielbiałem, gdy ktoś się nimi bawił, więc
zamruczałem z aprobatą i odchyliłem głowę w kierunku dłoni chłopka.
– Zostaniesz moim prywatnym niedźwiedziem? – Zaśmiał
się Tristan.
– Mogę być nawet małpiatką tylko nie przestawaj –
wymruczałem.
Nagle poczułem, że coś kapnęło na moją dłoń. Otworzyłem
oczy i spojrzałem na utworzoną czerwoną kropkę. Zdziwiłem się i spojrzałem na
Tristana. Otworzyłem szeroko oczy, widząc, że z nosa ciurkiem leci mu krew.
– Tristan! – zawołałem.
– Co…? – Dotknął palcami swojej górnej wargi. – O
matko!
Poderwał się szybko z moich kolan.
– Chodź. – Chwyciłem go za łokieć i zaprowadziłem do
łazienki. – Co się stało? – zapytałem, podając mu mokry ręcznik.
Tristan
przyłożył sobie ręcznik do nosa i delikatnie zaczął go przemywać.
– Nie wiem, ostatnio coraz częściej mam takie
krwotoki. W ogóle to chyba będę chory. Nos mi okropnie napuchł, mam okropny
katar i podobno chrapię jak lokomotywa. Brat powiedział, że dzisiaj w nocy
słyszał mnie zza ściany.
– Powinieneś iść do lekarza.
– Tata już umówił mnie do lekarza na wtorek. Do tego
czasu będę musiał się pomęczyć z tym katarem. Już lepiej, dzięki – powiedział,
oddając mi ręcznik.
Wrzuciłem go od razu do pralki, po czym zabrałem
chłopaka na górę, do swojej sypialni.
– Połóż się – poleciłem i podałem mu telefon. –
Zadzwoń do rodziców i powiedz, że dziś nocujesz u mnie.
– Nikodem – westchnął ciężko. – Nie zaśniesz przy
mnie. Chrapię jak troll.
– O mnie się nie martw. Poza tym nie puszczę cię
teraz na przystanek. Jest ciemno i zimno, a jak się masz już rozchorować to
lepiej nie dolewać oliwy do ognia.
Tristan westchnął i wybrał numer do mamy. Wymienił z
nią parę zdań po francusku, po czym oddał mi telefon.
– Będę potrzebował zapasu chusteczek na noc i
najlepiej ciebie obok – mruknął, przytulając się do mnie.
– Jedno i drugie jestem w stanie załatwić.
Tristan
Rano,
gdy się obudziłem od razu dotarł do mnie zapach Nikodema. Uśmiechnąłem się pod
nosem, wtulając w niego bardziej.
– Dzień
dobry. – Usłyszałem cichy głos chłopaka
obok swojego ucha.
– Hej
– powiedziałem zachrypniętym głosem.
Nos
miałem zatkany i obolały. Znów. Niko, widząc to odchylił się do tyłu i sięgnął
po chusteczki dla mnie.
– Proszę.
– Uśmiechnął się ciepło, całując mnie w
czoło.
Podniosłem
się powoli, chcąc się od niego odsunąć.
–
Czemu się odsuwasz?
– Bo
to krępujące.
Niko
pokręcił tylko głową i przyciągnął mnie do siebie. Przytulił mnie od tyłu i
powiedział do mojego uch.
– Nie
musi być. Katar jest czymś normalnym, piegusku.
Niepewnie
wydmuchałem nos, mimo poczucia skrępowania. Spojrzałem niepewnie na chłopaka. Uśmiechał
się do mnie uspokajająco, gdy jednak spojrzał na poduszkę jego uśmiech zniknął.
– Co?
– Krew
w nocy ci leciała. Nie podoba mi się to – powiedział, ściskając mnie mocniej, a
następnie pocałował w usta.
– To
nic. Czuję się dobrze. Poza tym będę we wtorek u lekarza. Będzie dobrze –
powiedziałem z uśmiechem, wstając z łóżka. – Pożyczysz mi jakąś bluzę? I
bieliznę? – zapytałem, spoglądając niewinnie na Nikodema.
– Pożyczę.
Choć nie przeszkadzałoby mi jakbyś chodził nago – powiedział, puszczając mi
oczko.
Pokręciłem
tylko głową i poszedłem wziąć prysznic. Gdy
byłem już gotowy, tak jak i Niko, zeszliśmy na dół. Mikołaj właśnie kładł na
stół talerz świeżych bułeczek. Maciek przekomarzał się z Dominikiem i Kubą,
który najwyraźniej wczoraj odprowadził chłopaka do domu i został na noc. Konrad
siedział na kolanach pana Seweryna i rozmawiał ze swoim bratem. Kacperek z
Filipkiem zajadali się bułeczkami. Wszyscy wyglądali na zadowolonych, jak co dzień.
Widząc to nie można było się nie uśmiechnąć. Byli ze sobą bardzo zżyci.
–
O, chłopcy, już wstaliście. To świetnie, siadajcie do stołu.
– Pomóc
coś? – zapytałem, ale nim Mikołaj zdążył się odezwać Niko siłą posadził mnie na
krześle obok siebie.
– Ty,
krwawiący nosie, się nie wyrywaj. Dopóki nie będziesz wiedział od lekarza, że
nic ci nie jest nie licz, że na moich oczach będziesz coś robić.
– Tristanowi
leciała krew z nosa? – Mikołaj od razu przystanął i spojrzał na mnie
zmartwiony.
Przywaliłem
Nikodemowi z łokcia w żebra za ten długi jęzor i się uśmiechnąłem w stronę
Mikołaja.
– To
nic takiego. Jednorazowe wypadki. Poza tym jestem zarejestrowany do lekarza.
– To
dobrze. Takich rzeczy nie wolno bagatelizować. Przecież nie raz to mogą być
choroby śmiertelne. Białaczka, problemy z wątrobą i…
– Tato,
nie mów nic więcej, bo Nikodem zaraz nam na zawał zejdzie – przerwał Maciek,
widząc minę Niko.
Chłopak
wyprostował się na krześle. Jego twarz wydawała się troszkę bledsza. Patrzył na
mnie niepewnie.
– Spokojnie.
Ja mam szczęście. Pewnie to będzie coś błahego – powiedziałem, całując Nikodema
w policzek. – Więc nie panikuj.
Z
tymi słowami podniosłem się z krzesła by przynieść ostatnie przygotowane talerze
do jadalni.
Resztę
dnia spędziłem naprawdę miło. Oczywiście Nikodem wykorzystywał każdy moment by
móc mnie przytulić czy potrzymać na kolanach. Po tym co powiedział rano Mikołaj
chłopak zachowywał się troszkę paranoicznie. Wieczorem wróciłem do domu,
przyszykowałem się do szkoły, obejrzałem film z bratem i poszedłem grzecznie
spać. No prawie. Przez długi czas rozmawiałem przez telefon z Nikodemem.
Poniedziałek
minął mi szybko. Tak samo jak wtorek. Od rozmowy z dyrektorem miałem nareszcie
spokój, więc dni w szkole mijały mi leniwie i spokojnie. Wyszedłem z zajęć wcześniej. Mój tata przyjechał po
mnie z mamą skąd pojechaliśmy do lekarza. Po przedstawieniu sytuacji i
przeprowadzeniu badań zostało nam już tylko czekać na wyniki. Gdy zostaliśmy
wezwani do gabinetu moja mama nerwowo przygryzała wargę.
– Tristanowi
nie dolega żadna śmiertelna choroba. Ma polipy w nosie. Są to łagodne przerosty
błony śluzowej nosa. Ale spokojnie, da się wyleczyć. Wystarczy mały zabieg, ale
najpierw muszę wykonać dodatkowe badania, więc dziś zrobimy dodatkowe badania,
jutro będą wyniki i będziemy mogli ustalić termin zabiegu.
– Ale
to nic poważnego?
– Nie.
Jego wyniki, z wyjątkiem tego, że ma polipy, są bez skazy.
Tata
uśmiechnął się tylko do lekarza, ściskając dłoń mamy by mieć pewność, że będzie
spokojna. Ona jednak panikowała przez cały czas. Wciąż bała się, że wyniki będą
złe i nie będę mógł mieć zabiegu.
– Spokojnie,
mamuś. Będzie dobrze.
Następnego
dnia pojechałem do przychodni sam. Wyniki były jak najbardziej w porządku. Termin
zabiegu udało się ustalić na piątek. Cieszyło mnie to bo miałem dość tego, że
mam zatkany nos. Moje poczucie smaku też się zaczęło plątać i nie mogłem się
już doczekać aż będzie po wszystkim.
Po
południu, prosto od lekarza, pojechałem do stadniny by zobaczyć się z Nikodemem.
– Czyli
wszystko będzie dobrze? Musisz tylko przejść ten zabieg.
– Tak,
dokładnie. I co do tego zabiegu… Zastanawiałem się czy nie pojechałbyś może ze
mną?
Nikodem,
słysząc mnie od razu uśmiechnął się i pocałował mnie mocno w usta.
– Nawet
nie wiesz jak się cieszę, że mi to proponujesz, piegusku. Oczywiście, że z tobą
pojadę na zabieg. W końcu jestem twoim chłopakiem – powiedział, ściskając mnie
lekko.
Nie
puścił mnie do końca dnia no i całą noc również.
Nikodem
W piątek pojechałem z Tristanem do przychodni na
zabieg polipektomi endoskopowej. Rudy dostał znieczulenie miejscowe,
które działało również po zabiegu w drodze powrotnej do domu. Cały czas jęczał,
że nie czuje nosa i macał go nieustannie. Zgodnie z życzeniem jego ojca
odwiozłem go do domu, po czym wróciłem do siebie. Nie spodziewałem się jednak
usłyszeć tak złych wieści.
Gdy
przekroczyłem próg domu od razu dobiegły mnie odgłosy żywej rozmowy moich
rodziców i Seweryna. Wszedłem do kuchni gdzie zastałem kłócących się rodziców.
– Jak
mogłeś go zastawić samego?! – krzyknął Mikołaj.
–
Odwróciłem się tylko na chwilę! Nie sądziłem, że oddali się tak szybko ode
mnie!
Wujek
Konrad siedział razem z Sewerynem przy stole. Wujek nie wyglądał najlepiej.
Zastanawiałem się co się stało.
– Co
się tu dzieje? – zapytałem, przekraczając próg kuchni.
Tato
spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Tato?
–
Nikodem… Filip… On…
– Filip? – Zmartwiłem się. – Co z nim? O co
chodzi?! – Zaczynałem się denerwować.
–
Byliśmy na spacerze w lesie – zaczął ojciec. – Filip biegał między drzewami.
Odwróciłem od niego wzrok tylko na chwilę, ale on już zdążył mi zniknąć z oczu.
– Przetarł twarz dłońmi.
–
Nikodem, twój brat zgubił się gdzieś w lesie. Szukaliśmy go już wszędzie i nic
– odezwał się Seweryn.
Po
plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. Byłem wstrząśnięty wyznaniem ojca, a
jednocześnie poczułem okropną złość. Nie upilnował ruchliwego sześciolatka
podczas spaceru! Teraz błąka się gdzieś sam po lesie. Na pewno jest przerażony.
– Jak
mogłeś go zgubić?! – wrzasnąłem. – On ma dopiero sześć lat! Został sam w lesie,
a już zaczęło się ściemniać!
–
Nikodem, to był wypadek.
– Dupa!
Gdzie jest Maciek?
– Razem
z Kubą wzięli konie i pojechali dalej szukać Filipka – szepnął tato, pociągając
nosem. – Matko… Mój mały synek…
Ojciec
przytulił męża i pocałował go w czubek głowy.
–
Znajdziemy go, obiecuję – wyszeptał.
– Gdzie
dokładnie widziałeś go po raz ostatni? – wtrąciłem się.
– Szliśmy
w stronę jeziora. Przechodziliśmy koło starego młyna, ale tam już szukałem,
Nikodem.
–
Cholera! – przekląłem.
Zagryzłem
wargę i zastanowiłem się gdzie może się podziewać Filipek. Sęk w tym, że on
mógł być wszędzie! Czułem się okropnie ze świadomością, że nie jestem w stanie
pomóc mojemu młodszemu bratu. Przecież on był taki bezbronny.
–
Mikołaj, – odezwał się Konrad – myślę, że już czas powiadomić policję.
–
Policja? O matko… Słabo mi.
–
Spokojnie, kochanie – powiedział ojciec, nalewając tacie szklankę wody.
Nagle
zadzwonił telefon Seweryna. Mężczyzna odebrał i ze stoickim spokojem wysłuchał
rozmówcy. Gdy skończył rozmowę zwrócił się do nas.
–
Dzwonił Maciek. Mówił, że znaleźli czapkę Filipka w pobliżu starego młyna.
Kazał nam tam przyjechać.
– Okay,
w takim razie jedźmy – powiedział ojciec. – Mikołaj, ty i Konrad zostaniecie w
domu na wypadek gdyby Filipek wrócił do domu, okay? Wszystko będzie dobrze –
pocałował męża w policzek.
Gdy
dotarliśmy na miejsce Maciek z Kubą już na nas czekali. Brat trzymał w dłoni
czapkę Filipa i patrzył na nas smutnym wzrokiem.
– Nie
udało nam się go znaleźć – powiedział z zawodem.
– Gdzie
znaleźliście tą czapkę? – zapytałem.
–
Pokażę ci.
Ruszyłem
za bratem. Odjechaliśmy dość spory kawałek od młyna.
– Tutaj
– wskazał na krzak niedaleko starego ogrodzenia.
Rozejrzałem
się dookoła. Wydawało mi się, że kiedy ostatni raz byłem w tej okolicy
widziałem tu…
–
Studnia – szepnąłem, czując strach.
– Co?
– Tu
gdzieś jest stara studnia. Teraz to właściwie wielka dziura – wytłumaczyłem,
zsiadając z konia.
–
Myślisz, że…?
Nie
musiał kończyć. Pokiwałem jedynie głową i skierowałem się dalej w pole.
Rozglądałem się dookoła, ale nie mogłem niczego dostrzec. Przeklinałem pod
nosem coraz bardziej martwiąc się o swojego małego braciszka.
–
Filip! – zawołałem załamany. – Flip, gdzie jesteś, braciszku?!
Byłem
na skraju załamania. Łzy napłynęły mi do oczu, chwyciłem się za włosy i
pociągnąłem je mocno. Przymknąłem oczy i zacząłem ciężko oddychać.
–
Błagam, Filip, daj mi jakiś znak. Błagam, braciszku – mamrotałam pod nosem. –
Filip! – krzyknąłem ponownie.
–
Nikodem, daj spokój. Jego tu nie ma. Pomyliłeś się – powiedział Maciek,
podchodząc do mnie. – Wracajmy już.
– Nie
ruszę się stąd bez Filipa! – warknąłem, spoglądając na brata. – Filip!
– Niko…
– Maciek chciał się ponownie odezwać, ale przerwałem mu.
–
Cicho! Filip! Filipek!
–
Nikodem…! – usłyszałem ciche wołanie.
–
Filip? – Ruszyłem przed siebie, próbując zlokalizować chłopca.
– Niko…
Podbiegłem
do miejsca, z którego wydobywał się głos Filipka. Nie była to studnia, ale dość
głęboka dziura z mnóstwem korzeni na dnie. Uklęknąłem na skraju i zajrzałem do
środka. Obraz, który zobaczyłem sprawił, że moje serce rozdarło się na dwa,
kruche kawałki.
Sam mam brata, 6 letniego i nie wiem, co bym zrobil gdyby sie zgubil. Mam nadzieje, ze Filipowi nic sie nie stanie. Fajny rozdzial. Dramat jest, wiec od razu jest lepiej. Teraz tylko z niecierpliwoscia czekac na kilejny czwartek.
OdpowiedzUsuńSuper! Uwielbiam jak piszesz,a czytając koniec trochę się wystraszyłam. Ciekawe co się stało filipkowi
OdpowiedzUsuńNie w takim momencie to są tortury (:
OdpowiedzUsuńNo niech tam, ale poczekam.
OdpowiedzUsuńJak mogłyście przerwać w takim momencie? Jak tu czekać tydzień? No jak? Może dlatego wrzucicie następny rozdział szybciej?
OdpowiedzUsuńCo się dzieje? Co zobaczył Niko?
Mam nadzieję, że Filip jest cały i zdrowy.
Noe ogarniam Błażeja, w pierwszej części taki poukładany i w ogóle, a teraz co?
Cieszę się, że Niko i Tristian są cudowną parą :)
Trochę się zawiodłam z wizytą brata Tristiana, myślałam, że zrobi jakąś rozróbę, a to wszystko jakoś się tak rozeszło po kościach.
Wstawcie szybciej rozdział, please :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Niby, co miał zrobić brat Tristana? Zjeść Nikodema za to, że jest z jego bratem? Pod koniec powiedział do brata, czy znowu nie pakuje się w bagno. Zresztą Tristan ma już 17, prawie 18 lat. Nie jest dzidziusiem do niańczenia.
UsuńAle zakończenie... Nie mogę się doczekać, by się dowiedzieć, co się stanie dalej. Co z biednym Filipkiem?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńproszę, proszę niech nic nie będzie Filipkowi, cudowny rozdział, a co z tymi, którzy mu dokuczali?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia