Witam!
Przed wami ostatni rozdział Spotted Love. Mam nadzieję, że opowiadanie się wam podobało. Oczywiście wrzuciły jeszcze One Shot'y, ale tradycyjnie z tygodniową przerwą.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali z nami do końca.
Pozdrawiam, freak.
Spotted Love
Rozdział 12
Tristan
Pięć lat później.
– Tristan,
widziałeś może ten duży karton z moimi książkami? Boje się, że zapomniałem go
zabrać z domu rodziców!
Przewróciłem
oczami. Dziś był ostatni dzień naszej przeprowadzki. Wreszcie po tygodniu
mieliśmy wreszcie spać w naszym nowym mieszkaniu. Od ponad roku zbieraliśmy pieniądze by z niewielką pomocą
naszych rodziców uzbierać na kupno piętrowego mieszkania w centrum miasta.
Na dole znajdowała się przestronna kuchnia z dużym blatem, który oddzielał ją od jadalni. Obok znajdował się salon, pokój gościnny oraz łazienka połączona z toaletą. Schody prowadziły na piętro, gdzie znajdowały się trzy sypialnie oraz łazienka z toaletą. Największą sypialnię postanowiliśmy zająć my. Jedną przerobić na pokój pracy, gdzie mogłem przyszykować się do szkoły. Nadal do niej chodziłem, tyle że teraz sam uczyłem maluchy języka francuskiego w prywatnej szkole. Trzecią sypialnię zostawiliśmy jako gościnną.
Na dole znajdowała się przestronna kuchnia z dużym blatem, który oddzielał ją od jadalni. Obok znajdował się salon, pokój gościnny oraz łazienka połączona z toaletą. Schody prowadziły na piętro, gdzie znajdowały się trzy sypialnie oraz łazienka z toaletą. Największą sypialnię postanowiliśmy zająć my. Jedną przerobić na pokój pracy, gdzie mogłem przyszykować się do szkoły. Nadal do niej chodziłem, tyle że teraz sam uczyłem maluchy języka francuskiego w prywatnej szkole. Trzecią sypialnię zostawiliśmy jako gościnną.
– Nie
zapomniałeś ich. Są tutaj, już je rozpakowałem – krzyknąłem, układając ostatnie
rzeczy na półkę.
Mieszkanie
zostało umeblowane, a nasze rzeczy przywiezione, więc dziś mogliśmy nareszcie
tu zostać razem.
– Naprawdę?
– Nikodem pojawił się w progu z czułym uśmiechem.
– Wczoraj
je przywieźliśmy, więc ci je tylko ułożyłem. – Podszedłem do niego i
pocałowałem w usta.
– Jesteś
najlepszy. Kocham cię – powiedział, przytulając mnie mocno. – Nie wierzę, że od
dziś będziemy mieszkać razem.
– Czemu?
Wciąż wydaje ci się to nierealne?
– Tak.
Mogłeś mnie przecież zostawić. No bo, po co ci taka kaleka – powiedział, nagle
tracąc humor.
Coraz
częściej mu się to zdarzało. Im dłużej razem jesteśmy. A od kiedy
postanowiliśmy razem zamieszkać jest to codziennością.
– Niko,
rozmawialiśmy o tym odkąd wróciłem po naszej małej sprzeczce z Francji. I
później zresztą też. Nie przeszkadza mi to. Jest mnóstwo dzieci, które
potrzebują miłości. Za parę lat po prostu adoptujemy któreś. Poza tym wciąż
możemy pomyśleć o terapii. Ale na razie nie ma co rozmyślać – powiedziałem
spokojnie, całując go mocno.
–
Masz rację.
–
Oczywiście, że mam, misiu. A teraz, powiedz, rozpakowałeś juz wszystko na dole?
– Tak,
oficjalnie mogę powiedzieć, że jesteśmy już urządzeni! – powiedział, podnosząc
mnie do góry i obracając się ze mną.
– Aa!
Czyli teraz to jest nasz dom! Rozumiesz to, Nikodem? My jesteśmy w naszej
sypialni. A na dole mamy nasz salon i kuchnie. Jak każda para! Naprawdę
zaczynamy razem mieszkać!
– Hm,
no nie do końca. Nie jestem wciąż pewny czy to łóżko jest odpowiednio miękkie.
Słysząc
to nie mogłem się nie zaśmiać.
– W
takim razie powinniśmy to sprawdzić. Co o tym myślisz?
– Dobry
pomysł, piegusku – powiedział, rzucając mnie na łóżko. – Później dowiesz się o
niespodziance jaką mam dla ciebie zaplanowaną. Ale na razie trzeba upewnić się
czy łóżko jest dobre i sypialnie ochrzcić!
Nikodem
Obudziłem się, gdy tylko promienie letniego słońca
wpadły przez okno do naszej sypialni. Przeciągnąłem się z niskim pomrukiem i
przetarłem oczy. Spojrzałem w dół, na twarz Tristana, który spał z głową
położoną na mojej klatce piersiowej. Jego ruda czupryna delikatnie łaskotała
mnie po nagiej klatce piersiowej. Położyłem dłoń na jego głowie i odgarnąłem jego
włosy za ucho. Zerknął na zegarek stojący na parapecie okna, obok którego stało
nasze łóżko. Okno było na tyle duże, że parapet był na wysokości materaca
łóżka.
Nasza sypialnia była największym z pokoi w naszym
nowym mieszkaniu. Przy dużym oknie, naprzeciwko drzwi, stało nasze łóżko. Na
przeciwległej ścianie stał komplet białych mebli, który zajmował jej całą
powierzchnię. Na jednej z szafek stał telewizor. W sypialni znajdował się
również regał z książkami, który stał po lewej stronie od wejścia. Ściany były
koloru biszkoptowego z białym sufitem. Tristan postarał się by nasza sypialnia
emanowała ciepłem. Kazał nawet wymienić panele na białe.
Przez uchylony okno do pokoju wpadało świeże
powietrze. Pogłaskałem Tristana po policzku. Odkąd pojawiło się słońce na jego
liczku pojawiło się jeszcze więcej piegów.
– Tristan – szepnąłem. – Wstawaj, kochanie.
Rudy zamruczał pod nosem, po czym otworzył oczy.
– Dzień dobry – wymruczał i ziewnął.
– Dzień dobry, książę. – Pocałowałem do w policzek. –
Pora wstawać. Trzeba zjeść śniadanie, a potem mamy umówione spotkanie w
kawiarni przy porcie.
– Spotkanie? – Zdziwił się, podnosząc się do siadu.
Kołdra zsunęła się na jego kolana, ukazując jego nagi
tułów i część pośladków. Przejechałem delikatnie palcami wzdłuż jego krzyża,
również się podnosząc. Przytuliłem się do jego pleców i pocałowałem go w szyję.
– Tak, mam dla ciebie niespodziankę, ale więcej
dowiesz się później – powiedziałem, odwracając jego twarz w swoją stronę i
całując jego usta.
– Ach… – jęknął. –
Mieliśmy wstać.
– To wstawaj. – Poklepałem go lekko po lędźwiach.
– Tak, tak. Już ja wiem, że chcesz popatrzeć jak
paraduję z gołym tyłkiem po pokoju – prychnął, ale uśmiechnął się.
– Chyba się mnie nie wstydzisz? – Wyszczerzyłem się.
– Po tylu latach? – Odrzucił kołdrę w bok i wstał z
łóżka.
Przeciągnął się, eksponując swoje szczupłe ciało, po
czym uśmiechnął się do mnie przez ramię i skierował w stronę wyjścia z
sypialni.
– Czekam na ciebie pod prysznicem. Łóżko ochrzczone
to teraz czas na prysznic, prawda? – Zaśmiał się.
– Nie prowokuj drapieżnika – powiedziałem, mrużąc
oczy.
– Więc zapoluj na mnie. – Kiwnął na mnie palcem. –
Czekam.
Pospiesznie wstałem z łóżka i już po chwili
przyciskałem swoje ciało do jego.
*
Po półtorej godzinie siedzieliśmy już w kuchni przy
wyspie, jedząc śniadanie. Tristan uśmiechał się do mnie nieznacznie.
– Coś nam zostało do rozpakowania? – zapytał,
wkładając talerz do zlewu.
– Głównie książki i nasze ciuchy.
– No to bierzmy się do roboty – powiedział,
podwijając rękawy niebiesko-różowej koszuli w kratę. – Im szybciej skończymy
tym więcej czasu nam zostanie na cieszenie się nowym mieszkaniem.
– Obyś nigdy nie stracił tego zapału – powiedziałem,
również wstając i wkładając do zmywarki swój talerz.
– Tego akurat mi nie brak, a nie zapomnij, że jest
jeszcze tyle miejsc, które potrzebują ochrzczenia. – Mrugnął do mnie.
– Myślę, że jestem w stanie sprostać twoim oczekiwaniom.
– A kiedy urządzamy parapetówkę dla znajomych? A dla
rodziny?
– Spokojnie, kochanie. Myślę, że za tydzień w piątek
może przyjść rodzinka, a w sobotę znajomi, co ty na to?
– Super. To teraz chodź rozpakować te ostatnie pudła.
Uwinęliśmy się w niecałą godzinę. Mieliśmy, więc
trochę czasu dla siebie. Usiedliśmy na kanapie w salonie i napiliśmy się po
lampce czerwonego wina by uczcić naszą przeprowadzkę.
– Wznieśmy toast za nasze nowe mieszkanie i za nasz
związek. Byśmy już zawsze byli razem – powiedział, unosząc kieliszek.
– Już na zawsze – dodałem i stuknąłem jego kieliszek.
*
Około godziny trzeciej udaliśmy się w stronę portu. W
jednej z kawiarni przy porcie czekali na nas Maciek z Kubą. Gdy Tristan ich
dostrzegł od razu podszedł się przywitać.
– To jest ta twoja niespodzianka? – zapytał, siadając
obok mojego brata przy stoliku w cieniu.
– Tobie też powiedział, że ma dla ciebie
niespodziankę? – zapytał, Maciek.
– Co? Nikodem, wytłumacz się. Co wy dwaj kombinujecie
za naszymi plecami? – Tristan spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
– Chyba czas im powiedzieć – odezwał się Kuba z
uśmiechem.
– Tak, masz rację. – Odwzajemniłem uśmiech. – Razem z
Kubą wpadliśmy na pomysł by w czwórkę wypłynąć w rejs po jeziorach.
– W rejs? – zapytali jednocześnie Maciek i Tristan.
– Dokładnie. Wypożyczymy jacht i popłyniemy w rejs.
Nikodem ma patent żeglarski, więc będziemy pod dobrą opieką – wytłumaczył Kuba.
– Co wy na to?
– Super! – Ucieszył się Maciek.
– A ty Tristan? Cieszysz się?
– Jeszcze nigdy nie pływałem jachtem – przyznał.
– Zobaczysz, że ci się spodoba. – Uśmiechnąłem się do
niego
– Skoro tak mówisz to z chęcią udam się w ten rejs.
Ale! Liczę na świetną zabawę.
Zaśmialiśmy się.
– Masz to zagwarantowane.
– Okay, ale teraz zamówmy coś, bo mam ochotę na lody
– powiedział Maciek i sięgnął po menu.
– Ja też z chęcią zjem lody – przyznał Tristan.
– No to ja stawiam w takim razie – powiedziałem i
również sięgnąłem po kartę.
Tristan
– Jak myślisz kiedy ci się
oświadczy? – To były pierwsze słowa, gdy usiadłem z mamą w salonie.
Miałem dziś czas wolny, więc
postanowiłem spędzić go z mamą.
– Mamo! Mamy na takie rzeczy
czas. Dopiero wczoraj wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania. Kto tu mówi o
oświadczynach?
– Ja. Jesteś w odpowiednim wieku,
tak jak on. Czas na ślub, dzieci i założenie rodziny.
– Dobrze wiesz, że będzie to dość
trudne oraz, że jest to ciężki temat, szczególnie dla Niko.
Mama pokręciła głową.
– Nie byłby problemem gdybyście zaczęli
o tym rozmawiać otwarcie i pomyśleli wreszcie o leczeniu. Jesteście dorośli i
powinniście przestać zachowywać się jak dzieci, a tematu dzieci nie traktować
jako tabu.
Westchnąłem.
– Wiem mamo, ale po prostu
uważam, że mamy z Nikodemem jeszcze czas na to wszystko.
– Róbcie jak uważacie, ale jak
dla mnie to powinniście skonfrontować się z problemem. No, ale nie ważne. Opowiedz
wreszcie co za niespodziankę dla ciebie przyszykował Nikodem.
– Płyniemy w rejs razem z Maćkiem
i Kubą po okolicach.
– Och, to fantastycznie. Naprawdę
się kochacie. Cieszę się waszym szczęściem.
– Mamo ja sam się cieszę z mojego
i Niko życia.
*
– Nikodem, jesteś pewny, że mamy
wszystko?! – zapytałem, siedząc w naszej sypialni i jeszcze raz obiegłem
wzrokiem pokój.
– Tak, jestem. Chodź już na dół,
jeśli czegoś zapomnimy to kupi się to w jakimś sklepie podczas drogi.
– No dobrze. – Zszedłem na dół i
pocałowałem lekko Nikodema w usta. – To, co? Ruszamy w tą wielką przygodę?
– Oczywiście. Zobaczysz, że to
będzie niesamowita zabawa, mój piegusku.
Nikodem
– No
nareszcie jesteście! – krzyknął Maciek, stojąc już na pokładzie naszego jachtu.
– Ile można na was czekać? – zapytał, podpierając się pod boki z uśmiechem.
–
Wybacz, braciszku, ale Tristan chciał spakować całe mieszkanie – powiedziałem,
podając nasze torby Kubie, który włożył je pod pokład.
– A,
właśnie! Gdzie jest Tristan? – dopytał.
–
Powiedział, że ma uderzenia gorąca przez ten upał i poszedł sobie kupić loda.
Maciek
zaśmiał się głośno.
–
Uderzenia gorąca w jego wieku? To co będzie jak będzie w podeszłym wieku?
– Nie
wybiegajmy tak daleko w przyszłość – powiedziałem i spojrzałem w stronę
przyportowej kawiarni, z której właśnie wyszedł Tristan w ciemnych okularach i
z dużą porcją lodów w kubku. – O wilku mowa. – Uśmiechnąłem się szeroko w
stronę swojego partnera.
Rudy
pomachał mi dłonią, w której trzymał małą, plastikową łyżeczkę i uśmiechnął
się. Gdy tylko podszedł do nas od razu objąłem go i pocałowałem w czoło.
– Już
ci lepiej? – zapytałem.
– Tak,
te lody są genialne! Spróbuj – powiedział, przystawiając mi do ust łyżeczkę z truskawkowymi
lodami.
Z
uśmiechem wziąłem ją między wargi i zlizałem chłodną słodycz.
–
Pyszne, ale lepiej smakowałyby gdybym mógł je zlizać z ciebie – szepnąłem by
nikt niepożądany nie usłyszał.
–
Zboczuch – powiedział Tristan i dał mi lekkiego kuksańca w bok.
– I tak
mnie kochasz. – Wyszczerzyłem się.
–
Dobra, gołąbeczki – przerwał nam Maciek. – Pakujcie swoje dupeczki na pokład,
bo mieliśmy już wypłynąć godzinę temu. I tak przez wasze spóźnienie daleko
dzisiaj nie dopłyniemy.
–
Spokojnie, Maciek. Mamy dwa tygodnie na żeglowanie, a poza tym chciałbym
jeszcze dzisiaj nie przepływać śluzy. Zatrzymajmy się na dziko przy rezerwacie.
Można tam zrobić ognisko i popływać w jeziorze.
– Dobry
pomysł – przyznał Kuba. – Myślę, że na dzisiaj taki dystans by wystarczył.
Wieczorem posiedzimy przy ognisku, zjemy coś, pogadamy, a potem pójdziemy spać.
Jutro przepłyniemy śluzę i, w którymś porcie na Nidzkim się zatrzymamy.
– Co ty
na to, Tristan? – zwróciłem się do rudzielca.
–
Kompletnie nie mam pojęcia o czym mówicie, ale zdaje się na was – odpowiedział
zajadając się lodami.
– A ty,
Maciek?
– Ja
jestem jak najbardziej za. – Uśmiechnął się. – Ale teraz już naprawdę musimy
wypływać, bo inaczej nas wieczór zastanie.
Zgodziłem
się z bratem i uprzednio ściągając z nóg sandały wszedłem na pokład. Odwróciłem
się w stronę Tristana i uśmiechnąłem szeroko, wyciągając w jego stronę dłoń.
–
Zapraszam księcia na pokład.
– Już
się tak nie podlizuj – powiedział rozbawiony i ściągnął swoje japonki. Chwycił
moją dłoń, po czym wszedł na pokład.
–
Usiądź sobie i dokończ lody. My się wszystkim zajmiemy – poleciłem, sięgając po
nasze obuwie i wkładając je pod pokład.
Odbicie
od brzegu poszło nam sprawnie i już po kilkunastu minutach żeglowaliśmy pod
pełnymi żaglami, oddalając się od Mikołajek. Tristan trochę przeżywał zwroty.
Jacht przechylał się raz bardziej, a raz łagodniej. Śmiałem się i uspokajałem
go.
–
Spokojnie, kochanie. Jacht się nie wywróci.
– Niko,
pozwól mi chwilę poprzeżywać, a szybciej się przyzwyczaję.
Zaśmiałem
się.
–
Dobrze, skarbie. Kuba przejmiesz na chwilę ster?
– Jasne
– odpowiedział mężczyzna i zmienił mnie.
Usiadłem
obok Tristana i objąłem go.
– Jak
ci się podoba? – zapytałem.
– Jest
niesamowicie, ale muszę się przyzwyczaić do tych ciągłych przechyłów – mruknął
i spiął się lekko, gdy jacht ponownie się odchylił przez mocniejszy powiew
wiatru. Tristan chwycił moje kolano i pochylił się do przodu.
– Nie
bój się. – Przytuliłem go do siebie i pozwoliłem opierać się na swoim torsie. –
Spójrz na Maćka. – Wskazałem na swojego brata rozwalonego plackiem na dziobie.
– Nawet się nie ruszył.
– Tak,
ale on już wcześniej pływał.
– Ty
też do tego przywykniesz, a teraz już nie myśl o tym. – Pocałowałem go głęboko
w usta. – Cieszmy się wycieczką.
Tristan
uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
–
Wiesz… – Przejechał palcem wskazującym po moim torsie. – Przy sterze, jako
kapitan, wyglądałeś bardzo seksownie – powiedział cicho by Kuba nie usłyszał.
Uśmiechnąłem
się szarmancko i ponownie go pocałowałem.
– Mały
kusiciel. Uważaj, bo nie pozwolę ci zasnąć tej nocy – odpowiedziałem równie
cicho.
– Mam
nadzieję, że nasza koja jest zamykana.
– Jest,
ale nie jest dźwiękoszczelna, więc będziesz się musiał bardzo starać, kotku, by
nikogo nie obudzić. – Przygryzłem płatek jego ucha.
– A
może to nas będą starali się nie obudzić. – Rudy poruszył dwuznacznie brwiami i
lekkim ruchem głowy wskazał na Kubę.
Parsknąłem śmiechem.
– Jeśli
tylko nie spłodzą tu dziecka to nie mam nic do gadania. Są już dorośli.
–
Widzę, że już się z tym pogodziłeś.
–
Musiałem. – Skrzywiłem się lekko. – Ale mniejsza o to. Nacieszmy się tą piękną
pogodą. Zostały nam jeszcze dwie godziny żeglugi do wyznaczonego miejsca.
– Ja
się chyba zdrzemnę – powiedział Tristan, układając głowę na mojej klatce
piersiowej. – Strasznie męczące są te upały.
Pogłaskałem
go po włosach, a wzrok skierowałem w stronę jeziora i morza białych żagli.
Widok był oszałamiający. Zapierający dech w piersi. Nie mogliśmy wybrać lepszej
opcji spędzenia wakacji.
Tristan
– Tristan,
skarbie, pora wstawać. – Usłyszałem nagle koło siebie głos Nikodema.
Uchyliłem
powieki, ze zdziwieniem zauważając, że słońce jest już coraz niżej i zaczyna
zmierzchać.
– Jesteśmy
już na miejscu?
– Tak.
Maciek i Kuba już zeszli na ląd. Rozpalimy zaraz ognisko i zjemy kiełbaski.
Słysząc
to podniosłem się na nogi, ale nim ruszyłem w stronę zejścia z łódki złapałem
Niko i przytuliłem się do niego mocno.
– Kocham
cię.
Nikodem
zaśmiał się, całując mnie w czubek głowy.
– Ja
ciebie też. A teraz chodź.
Zeszliśmy
na brzeg. Znaleźliśmy się na niewielkiej polance. Na jej środku znajdował się
okrąg z kamieni, w którym można było rozpalić ognisko, a wkoło niego Kuba z
Maćkiem już rozłożyli koce.
– Trzeba
nazbierać drewna i można rozpalić ognicho – powiedział Maciek z uśmiechem.
– To
my z Kubą poszukamy drewna, a ty z Tristanem pójdźcie po kiełbaski i
przyszykujcie tu wszystko, w porządku? – zapytał Nikodem, zerkając na mnie.
– Pewnie
– powiedziałem, całując go w policzek, po czym razem z jego bratem wróciliśmy
na łódkę.
– I
jak się czujesz w nowym mieszkaniu? – zapytał Maciek.
– Jest
świetne. Dużo miejsca no i przede wszystkim nie muszę już przyjeżdżać do was na
weekendy, a Niko do mnie w tygodniu. Mamy teraz siebie na własność –
powiedziałem z uśmiechem, zbierając jedzenie do torby.
– Zazdroszczę. My wciąż nie mamy
co marzyć o wspólnym mieszkaniu, a przynajmniej dopóki nie znajdę lepszej pracy
na weekendy. Wiem, że Kuba mógłby sam dać radę opłacać mieszkanie, ale ja tak
nie chcę. Jestem z nim w związku, a nie na jego utrzymaniu.
Kiwnąłem głową.
– Wiem, co masz na myśli. Nikodem
upierał się już przecież od roku, że powinniśmy zamieszkać razem, ale nie
chciałem by sam opłacał mieszkanie i zależało mi na wszechstronnym miejscu.
– A, co? Myśleliście już o
adopcji? – zapytał zdziwiony, schodząc z jachtu.
Kiełbaski, pieczywo, różne sosy
oraz sztućce i papierowe talerzyki mieliśmy już spakowane, więc od razu
ruszyliśmy z powrotem na polanę.
– Nie. Dzieci… To ogólnie drażliwy
temat dla Nikodema. Poza tym, myślałem o dużym mieszkaniu choćby dla naszej
własnej wygody.
– Drażliwy temat, co? W końcu
będzie musiał się z tym zmierzyć. No, ale nie drążmy tematu. Powiedz lepiej jak
się czujesz w pracy? Nie mogę uwierzyć, że cię przenieśli i teraz uczysz maluchy
– powiedział z chichotem.
– W porządku. Czuję się nawet
lepiej niż jak uczyłem klasy gimnazjalne. Co prawda nie spodziewałem się tego,
ale jestem zadowolony.
– Tak właściwie jak to się stało?
– Stało się, co? – Dotarliśmy już
na polane gdzie chłopaki ustawiali drewno by móc je podpalić.
– Jak to się stało, że Tris uczy
maluszki? – zapytał Maciek, podchodząc do Kuby by skraść mu pocałunek
– Cóż, po pierwsze, jak to
później pani vice-dyrektor określiła, byłem zbyt łagodny dla młodzieży. Przez
co mnie olewali. A, że każdy zauważył, że mam ogromną cierpliwość, nie to co
nauczycielka, która uczyła maluchy, to zostaliśmy zamienieni. Z tego, co wiem
to gimnazjaliści teraz chodzą jak w zegarku, natomiast klasy jeden-trzy nie
narzekają na mnie.
– Nie dziwię się. W końcu jak
mogliby narzekać na kogoś takiego jak ty, skarbie. – powiedział Niko,
zabierając ode mnie torbę.
Gdy już wszystko naszykowaliśmy,
a kiełbaski były upieczone rozsiedliśmy się wkoło ogniska i…
– Straszne historie! – wykrzyknął
Maciek podekscytowany.
– Maciek, ty nie kombinuj. Dobrze
wiemy, że będziesz pierwszym, który będzie trząsł portami – powiedział Niko ze
śmiechem.
– Jeśli będę się bał to Kuba mnie
przytuli albo rozproszy moje myśli.
*
Byliśmy już z powrotem na
pokładzie. Leżałem koło Nikodema, przytulając się do jego boku i pozwalając mu
jeździć dłońmi po moim boku. Zamruczałem zadowolony.
– Wiesz, jeśli chcesz to twój
kapitan jest przy sterze. – Chłopak szepnął mi nagle na ucho, przygryzając je.
Zachichotałem.
– Och, naprawdę? Niech ja zobaczę
– powiedziałem, powoli wsuwając dłoń w jego bokserki.
Jego penis stał dumnie na
baczność. Przygryzłem lekko wargę.
– Masz rację. Zwarty i gotowy do
sterowania.
– Dla ciebie, mój drogi, zawsze.
– W takim razie zajmij się mną
kapitanie. – Gdy tylko to powiedziałem usłyszałem łoskot jak by coś upadło na
ziemię.
– Nie przejmuj się. Pewnie przez
sen Maciek coś strącił – powiedział Nikodem, trącając nosem moją szyję.
Dobrze wiedział jak to na mnie
działa, więc specjalnie mnie w tym miejscu stymulował.
– Och! Kapitanie, jakiś ty dobrze
zbudowany. Taki silny – powiedziałem, sunąc dłońmi po jego torsie, gdy nagle…
– Och…! Kuba, nie mogę!
– Cicho, bo obudzisz Nikodema!
Chcesz…. by mnie wykastrował…?
– Nic ci nie zrobi!
Gdy tylko to usłyszałem
parsknąłem śmiechem, zwijając się. Czułem, że zaraz się rozpłaczę ze śmiechu.
Nikodemowi mina zrzedła, a jego kapitan wyraźnie oklapł.
– Już ja tym gówniarzom jutro dam
pokaz. Całą noc nie prześpią i to z pewnością nie dlatego, że będą się bawić.
– Już się tak nie denerwuj, mój
kapitanie.
– Tris, nie podniecaj mnie. Nie
mam ochoty tego robić, gdy słyszę jak oni tam sobie stękają – powiedział, po
czym objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. – Ale nie bój się. Jutro sobie
to odbijemy. A oni zapamiętają tą zemstę na długo – powiedział z głupkowatym
uśmieszkiem.
Przytuliłem się tylko do niego i
niedługo później zasnąłem wciąż rozbawiony sytuacją.
Nikodem
Nazajutrz
rano wstałem jako pierwszy. Młodzi po nocnych igraszkach spali jak zabici, a
Tristan dopiero się wybudzał. Ranek był rześki i wilgotny. Ciepłe promienie
słońca dopiero zaczęły osuszać rosę z trawy. Rozejrzałem się dookoła. W pobliżu
nie było żadnych innych jachtów. Żadnych ciekawskich i wścibskich spojrzeń.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przeciągnąłem. Pomyślałem, że dobrym pomysłem
będzie zjeść śniadanie na świeżym powietrzu, więc rozłożyłem na pokładzie
stolik. W międzyczasie na pokład wyszedł Tristan, ziewając szeroko.
–
Cześć, kochanie – przywitałem się z nim, całując go w policzek.
– Hej.
– Uśmiechnął się. – Widzę, że śniadanie zjemy na zewnątrz.
– Tak,
mamy tu cień i jednocześnie słonko, a do tego powiewa przyjemnie ciepły wiatr.
– W
takim razie przyniosę spod pokładu bułeczki i dżemy od twojego taty.
– Obudź
przy okazji tych dwóch napaleńców – poprosiłem, schodząc z pokładu do wody,
która sięgała mi do kostek. – Ja zaraz wrócę. Muszę na stronę.
–
Dobrze, dobrze.
Musiałem
przejść kawałek w wodzie zanim wyszedłem na brzeg. Odszedłem kawałek by nikt
ciekawski nie zobaczył jak odcedzam kartofelki.
–
Nikodem! – Usłyszałem wołanie Tristana.
– Już
idę! – odkrzyknąłem.
Gdy
wróciłem na pokład wszyscy już siedzieli dookoła stolika. Maciek wyglądał na
niewyspanego. Uśmiechnąłem się krzywo i usiadłem obok swojego chłopaka.
– Co
jest, Maciek? – zapytałem. – Czyżbyś się nie wyspał?
–
Nikodem… – Tristan szepnął, upominając mnie.
– No
co? Wolałbym następnym razem nie wysłuchiwać jęków swojego młodszego brata. –
Spojrzałem znacząco na Maćka. – Jak już to robicie to róbcie to po cichu.
– Taa,
my mamy robić to po cichu, a wy to co?
– Oj,
przepraszam bardzo – wtrącił się Tristan. – Przez wasze igraszki straciliśmy
ochotę na cokolwiek.
Zaśmiałem
się i przytuliłem swojego partnera.
–
Spokojnie, dzisiaj to sobie odbijemy – wyszeptałem mu na ucho. – A teraz życzę
wszystkim smacznego.
*
Po
skończonym posiłku wspólnie zdecydowaliśmy, że chcemy zostać na miejscu jeszcze
jeden dzień i poświęcić go na leniuchowanie, granie w karty i pływanie. Ostatnią propozycję chętnie wykorzystał
Tristan, który, gdy tylko zrobiło się ciepło zaczął dostawać ataków gorąca.
Maciek dołączył się do niego i już po chwili obaj pływali wokół jachtu. Maciek
zabrał nawet koło ratunkowe z jachtu i razem z Tristanem trzymali się go,
dryfując swobodnie. Ja w tym czasie siedziałem wyłożony na pokładzie wraz z Kubą.
Popijaliśmy piwo.
– Jak
tam w nowej pracy, Kuba? – zapytałem, nie przestając obserwować Tristana i
swojego brata.
–
Ciężko, ale daję radę. Z ulgą przyjąłem te dwa tygodnie urlopu z wami.
– Taa,
u mnie też nie jest kolorowo. Niby pracuję u ojca, ale praca pełnoetatowego
trenera nie jest prosta. Już wiem co musi przeżywać Seweryn. Na szczęście teraz
ma przydzielone dzieciaki.
– A jak
tam się układa wasz związek?
– No
właśnie… – mruknąłem, zerkając na puszkę piwa. – Mam coś w planie na dzisiejszy
wieczór.
– Co
takiego?
Uśmiechnąłem
się i sięgnąłem do kieszeni, z której wyciągnąłem małe, granatowe pudełeczko.
Ostatnimi czasy nie rozstawałem się z nim.
– Czy
to to o czym myślę? – zapytał z uśmiechem Kuba.
–
Dokładnie, ale nie jestem pewny czy to nie za szybko.
– Nie
żartuj. Już najwyższy czas. Ostatnimi czasy twój tato nie mówi o niczym innym!
– Zaśmiał się.
–
Naprawdę? – Uśmiechnąłem się.
– Tak i
myślę, że wszyscy się ucieszą, a zwłaszcza Tristan.
– Mam
taką nadzieję.
*
Wieczorem
wszyscy ponownie usiedliśmy przy ognisku. Zjedliśmy kolację i pośmialiśmy się,
opowiadając sobie zabawne historie. Kuba, widząc, że wciąż się waham postanowił
mi trochę pomóc.
–
Myślę, że Nikodem chciałby teraz zabrać głos.
Tristan
spojrzał na mnie z pytaniem w oczach. Odchrząknąłem i podniosłem się z miejsca.
Sięgnąłem niepewnie do kieszeni i wyciągnąłem pudełeczko. Spojrzałem na nie,
obracając je w palcach. Zdawałem sobie sprawę z tego, że wszyscy się na mnie
patrzą. Jeszcze nigdy nie czułem tak dużej presji. Nawet podczas zawodów.
–
Tristan – odezwałem się, klękając przed nim na jedno kolano. – Czy zgodzisz się
spędzić ze mną resztę swojego życia? – zapytałem, otwierając pudełeczko.
Tristan
zaniemówił, przykładając dłonie do ust.
– Ja…
– Zgódź
się! – krzyknął mój brat.
Rudy
zaśmiał się i pokiwał energicznie głową.
– Zgadzam
się. Chcę spędzić resztę swojego życia z tobą – powiedział, po czym uklęknął
obok mnie i mocno przytulił. – Kocham cię, Nikodem.
– Ja
ciebie też kocham, Tristan – powiedziałem, po czym pocałowałem go mocno.
Gdy się
od siebie oderwaliśmy nałożyłem na jego palec delikatny pierścionek.
– Teraz
i na wieki – powiedział, patrząc mi w oczy.
– Teraz
i na wieki.
Super dzieki za wszystkie odcinki-)
OdpowiedzUsuńOjej jak słodko :)
OdpowiedzUsuńAle słodziutko się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejne opowiadanie :)
Nie mogę się doczekać Waszego kolejnego dzieła :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Przykro mi, all kolejnego opowiadania nie będzie.
Usuń#freak
Czemu?!?!?! Kocham wasze opowiadana!!!
UsuńJak to? Teraz beda tylko one shoty? Juz nigdy nic nie napiszecie?
UsuńCóż kończymy pisanie opowiadań. A przynajmniej ja kończę. Nie wiem co planuje little freak. Dokładnie o zakończeniu bloga napisze w przyszłym tygodniu pod rozdziałem. Będę musiała się z wami pożegnać :* A nie będzie to dla mnie proste :(
UsuńOfeliaRose
Mam nadzieję że jeszcze kiedyś wrócisz do pisania bo twoje opka są świetne
UsuńCo za przykra wiadomość :(
OdpowiedzUsuńAż chce się spytać dlaczego, ale nikt nikogo nie zmusi do pisania, więc będę mieć nadzieję, że kiedyś wrócisz :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały, własne mieszkanko, a teraz ten rejs i oświadczyny, też się cieszę, że między braćmi jest już dobrze...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia