czwartek, 28 kwietnia 2016

Spotted Love 12

Witam!
Przed wami ostatni rozdział Spotted Love. Mam nadzieję, że opowiadanie się wam podobało. Oczywiście wrzuciły jeszcze One Shot'y, ale tradycyjnie z tygodniową przerwą. 
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali z nami do końca.
Pozdrawiam, freak.


Spotted Love


Rozdział 12

Tristan
Pięć lat później.

Tristan, widziałeś może ten duży karton z moimi książkami? Boje się, że zapomniałem go zabrać z domu rodziców!
Przewróciłem oczami. Dziś był ostatni dzień naszej przeprowadzki. Wreszcie po tygodniu mieliśmy wreszcie spać w naszym nowym mieszkaniu. Od ponad roku zbieraliśmy pieniądze by z niewielką pomocą naszych rodziców uzbierać na kupno piętrowego mieszkania w centrum miasta. 
Na dole znajdowała się przestronna kuchnia z dużym blatem, który oddzielał ją od jadalni. Obok znajdował się salon, pokój gościnny oraz łazienka połączona z toaletą. Schody prowadziły na piętro, gdzie znajdowały się trzy sypialnie oraz łazienka z toaletą. Największą sypialnię postanowiliśmy zająć my.  Jedną przerobić na pokój pracy, gdzie mogłem przyszykować się do szkoły. Nadal do niej chodziłem, tyle że teraz sam uczyłem maluchy języka francuskiego w prywatnej szkole. Trzecią sypialnię zostawiliśmy jako gościnną.
Nie zapomniałeś ich. Są tutaj, już je rozpakowałem – krzyknąłem, układając ostatnie rzeczy na półkę.
Mieszkanie zostało umeblowane, a nasze rzeczy przywiezione, więc dziś mogliśmy nareszcie tu zostać razem.
Naprawdę? – Nikodem pojawił się w progu z czułym uśmiechem. 
Wczoraj je przywieźliśmy, więc ci je tylko ułożyłem. – Podszedłem do niego i pocałowałem w usta.
Jesteś najlepszy. Kocham cię – powiedział, przytulając mnie mocno. – Nie wierzę, że od dziś będziemy mieszkać razem. 
Czemu? Wciąż wydaje ci się to nierealne?
Tak. Mogłeś mnie przecież zostawić. No bo, po co ci taka kaleka – powiedział, nagle tracąc humor.
Coraz częściej mu się to zdarzało. Im dłużej razem jesteśmy. A od kiedy postanowiliśmy razem zamieszkać jest to codziennością.
Niko, rozmawialiśmy o tym odkąd wróciłem po naszej małej sprzeczce z Francji. I później zresztą też. Nie przeszkadza mi to. Jest mnóstwo dzieci, które potrzebują miłości. Za parę lat po prostu adoptujemy któreś. Poza tym wciąż możemy pomyśleć o terapii. Ale na razie nie ma co rozmyślać – powiedziałem spokojnie, całując go mocno.
Masz rację.
Oczywiście, że mam, misiu. A teraz, powiedz, rozpakowałeś juz wszystko na dole?
Tak, oficjalnie mogę powiedzieć, że jesteśmy już urządzeni! – powiedział, podnosząc mnie do góry i obracając się ze mną.
Aa! Czyli teraz to jest nasz dom! Rozumiesz to, Nikodem? My jesteśmy w naszej sypialni. A na dole mamy nasz salon i kuchnie. Jak każda para! Naprawdę zaczynamy razem mieszkać!
Hm, no nie do końca. Nie jestem wciąż pewny czy to łóżko jest odpowiednio miękkie.
Słysząc to nie mogłem się nie zaśmiać.
W takim razie powinniśmy to sprawdzić. Co o tym myślisz? 
Dobry pomysł, piegusku – powiedział, rzucając mnie na łóżko. – Później dowiesz się o niespodziance jaką mam dla ciebie zaplanowaną. Ale na razie trzeba upewnić się czy łóżko jest dobre i sypialnie ochrzcić!

Nikodem
                Obudziłem się, gdy tylko promienie letniego słońca wpadły przez okno do naszej sypialni. Przeciągnąłem się z niskim pomrukiem i przetarłem oczy. Spojrzałem w dół, na twarz Tristana, który spał z głową położoną na mojej klatce piersiowej. Jego ruda czupryna delikatnie łaskotała mnie po nagiej klatce piersiowej. Położyłem dłoń na jego głowie i odgarnąłem jego włosy za ucho. Zerknął na zegarek stojący na parapecie okna, obok którego stało nasze łóżko. Okno było na tyle duże, że parapet był na wysokości materaca łóżka.
                Nasza sypialnia była największym z pokoi w naszym nowym mieszkaniu. Przy dużym oknie, naprzeciwko drzwi, stało nasze łóżko. Na przeciwległej ścianie stał komplet białych mebli, który zajmował jej całą powierzchnię. Na jednej z szafek stał telewizor. W sypialni znajdował się również regał z książkami, który stał po lewej stronie od wejścia. Ściany były koloru biszkoptowego z białym sufitem. Tristan postarał się by nasza sypialnia emanowała ciepłem. Kazał nawet wymienić panele na białe.
                Przez uchylony okno do pokoju wpadało świeże powietrze. Pogłaskałem Tristana po policzku. Odkąd pojawiło się słońce na jego liczku pojawiło się jeszcze więcej piegów.
                – Tristan – szepnąłem. – Wstawaj, kochanie.
                Rudy zamruczał pod nosem, po czym otworzył oczy.
                – Dzień dobry – wymruczał i ziewnął.
                – Dzień dobry, książę. – Pocałowałem do w policzek. – Pora wstawać. Trzeba zjeść śniadanie, a potem mamy umówione spotkanie w kawiarni przy porcie.
                – Spotkanie? – Zdziwił się, podnosząc się do siadu.
                Kołdra zsunęła się na jego kolana, ukazując jego nagi tułów i część pośladków. Przejechałem delikatnie palcami wzdłuż jego krzyża, również się podnosząc. Przytuliłem się do jego pleców i pocałowałem go w szyję.
                – Tak, mam dla ciebie niespodziankę, ale więcej dowiesz się później – powiedziałem, odwracając jego twarz w swoją stronę i całując jego usta.
                – Ach… – jęknął. –  Mieliśmy wstać.
                – To wstawaj. – Poklepałem go lekko po lędźwiach.
                – Tak, tak. Już ja wiem, że chcesz popatrzeć jak paraduję z gołym tyłkiem po pokoju – prychnął, ale uśmiechnął się.
                – Chyba się mnie nie wstydzisz? – Wyszczerzyłem się.
                – Po tylu latach? – Odrzucił kołdrę w bok i wstał z łóżka.
                Przeciągnął się, eksponując swoje szczupłe ciało, po czym uśmiechnął się do mnie przez ramię i skierował w stronę wyjścia z sypialni.
                – Czekam na ciebie pod prysznicem. Łóżko ochrzczone to teraz czas na prysznic, prawda? – Zaśmiał się.
                – Nie prowokuj drapieżnika – powiedziałem, mrużąc oczy.
                – Więc zapoluj na mnie. – Kiwnął na mnie palcem. – Czekam.
                Pospiesznie wstałem z łóżka i już po chwili przyciskałem swoje ciało do jego.

*

                Po półtorej godzinie siedzieliśmy już w kuchni przy wyspie, jedząc śniadanie. Tristan uśmiechał się do mnie nieznacznie.
                – Coś nam zostało do rozpakowania? – zapytał, wkładając talerz do zlewu.
                – Głównie książki i nasze ciuchy.
                – No to bierzmy się do roboty – powiedział, podwijając rękawy niebiesko-różowej koszuli w kratę. – Im szybciej skończymy tym więcej czasu nam zostanie na cieszenie się nowym mieszkaniem.
                – Obyś nigdy nie stracił tego zapału – powiedziałem, również wstając i wkładając do zmywarki swój talerz.
                – Tego akurat mi nie brak, a nie zapomnij, że jest jeszcze tyle miejsc, które potrzebują ochrzczenia. – Mrugnął do mnie.
                – Myślę, że jestem w stanie sprostać twoim oczekiwaniom.
                – A kiedy urządzamy parapetówkę dla znajomych? A dla rodziny?
                – Spokojnie, kochanie. Myślę, że za tydzień w piątek może przyjść rodzinka, a w sobotę znajomi, co ty na to?
                – Super. To teraz chodź rozpakować te ostatnie pudła.
                Uwinęliśmy się w niecałą godzinę. Mieliśmy, więc trochę czasu dla siebie. Usiedliśmy na kanapie w salonie i napiliśmy się po lampce czerwonego wina by uczcić naszą przeprowadzkę.
                – Wznieśmy toast za nasze nowe mieszkanie i za nasz związek. Byśmy już zawsze byli razem – powiedział, unosząc kieliszek.
                – Już na zawsze – dodałem i stuknąłem jego kieliszek.

*

                Około godziny trzeciej udaliśmy się w stronę portu. W jednej z kawiarni przy porcie czekali na nas Maciek z Kubą. Gdy Tristan ich dostrzegł od razu podszedł się przywitać.
                – To jest ta twoja niespodzianka? – zapytał, siadając obok mojego brata przy stoliku w cieniu.
                – Tobie też powiedział, że ma dla ciebie niespodziankę? – zapytał, Maciek.
                – Co? Nikodem, wytłumacz się. Co wy dwaj kombinujecie za naszymi plecami? – Tristan spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
                – Chyba czas im powiedzieć – odezwał się Kuba z uśmiechem.
                – Tak, masz rację. – Odwzajemniłem uśmiech. – Razem z Kubą wpadliśmy na pomysł by w czwórkę wypłynąć w rejs po jeziorach.
                – W rejs? – zapytali jednocześnie Maciek i Tristan.
                – Dokładnie. Wypożyczymy jacht i popłyniemy w rejs. Nikodem ma patent żeglarski, więc będziemy pod dobrą opieką – wytłumaczył Kuba.
                – Co wy na to?
                – Super! – Ucieszył się Maciek.
                – A ty Tristan? Cieszysz się?
                – Jeszcze nigdy nie pływałem jachtem – przyznał.
                – Zobaczysz, że ci się spodoba. – Uśmiechnąłem się do niego
                – Skoro tak mówisz to z chęcią udam się w ten rejs. Ale! Liczę na świetną zabawę.
                Zaśmialiśmy się.
                – Masz to zagwarantowane.
                – Okay, ale teraz zamówmy coś, bo mam ochotę na lody – powiedział Maciek i sięgnął po menu.
                – Ja też z chęcią zjem lody – przyznał Tristan.
                – No to ja stawiam w takim razie – powiedziałem i również sięgnąłem po kartę.

Tristan
– Jak myślisz kiedy ci się oświadczy? – To były pierwsze słowa, gdy usiadłem z mamą w salonie.
Miałem dziś czas wolny, więc postanowiłem spędzić go z mamą.
– Mamo! Mamy na takie rzeczy czas. Dopiero wczoraj wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania. Kto tu mówi o oświadczynach?
– Ja. Jesteś w odpowiednim wieku, tak jak on. Czas na ślub, dzieci i założenie rodziny.
– Dobrze wiesz, że będzie to dość trudne oraz, że jest to ciężki temat, szczególnie dla Niko.
Mama pokręciła głową.
– Nie byłby problemem gdybyście zaczęli o tym rozmawiać otwarcie i pomyśleli wreszcie o leczeniu. Jesteście dorośli i powinniście przestać zachowywać się jak dzieci, a tematu dzieci nie traktować jako tabu.
Westchnąłem.
– Wiem mamo, ale po prostu uważam, że mamy z Nikodemem jeszcze czas na to wszystko.
– Róbcie jak uważacie, ale jak dla mnie to powinniście skonfrontować się z problemem. No, ale nie ważne. Opowiedz wreszcie co za niespodziankę dla ciebie przyszykował Nikodem.
– Płyniemy w rejs razem z Maćkiem i Kubą po okolicach.
– Och, to fantastycznie. Naprawdę się kochacie. Cieszę się waszym szczęściem. 
– Mamo ja sam się cieszę z mojego i Niko życia.

*

– Nikodem, jesteś pewny, że mamy wszystko?! – zapytałem, siedząc w naszej sypialni i jeszcze raz obiegłem wzrokiem pokój.
– Tak, jestem. Chodź już na dół, jeśli czegoś zapomnimy to kupi się to w jakimś sklepie podczas drogi.
– No dobrze. – Zszedłem na dół i pocałowałem lekko Nikodema w usta. – To, co? Ruszamy w tą wielką przygodę?
– Oczywiście. Zobaczysz, że to będzie niesamowita zabawa, mój piegusku.

Nikodem
                – No nareszcie jesteście! – krzyknął Maciek, stojąc już na pokładzie naszego jachtu. – Ile można na was czekać? – zapytał, podpierając się pod boki z uśmiechem.
                – Wybacz, braciszku, ale Tristan chciał spakować całe mieszkanie – powiedziałem, podając nasze torby Kubie, który włożył je pod pokład.
                – A, właśnie! Gdzie jest Tristan? – dopytał.
                – Powiedział, że ma uderzenia gorąca przez ten upał i poszedł sobie kupić loda.
                Maciek zaśmiał się głośno.
                – Uderzenia gorąca w jego wieku? To co będzie jak będzie w podeszłym wieku?
                – Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość – powiedziałem i spojrzałem w stronę przyportowej kawiarni, z której właśnie wyszedł Tristan w ciemnych okularach i z dużą porcją lodów w kubku. – O wilku mowa. – Uśmiechnąłem się szeroko w stronę swojego partnera.
                Rudy pomachał mi dłonią, w której trzymał małą, plastikową łyżeczkę i uśmiechnął się. Gdy tylko podszedł do nas od razu objąłem go i pocałowałem w czoło.
                – Już ci lepiej? – zapytałem.
                – Tak, te lody są genialne! Spróbuj – powiedział, przystawiając mi do ust łyżeczkę z truskawkowymi lodami.
                Z uśmiechem wziąłem ją między wargi i zlizałem chłodną słodycz.
                – Pyszne, ale lepiej smakowałyby gdybym mógł je zlizać z ciebie – szepnąłem by nikt niepożądany nie usłyszał.
                – Zboczuch – powiedział Tristan i dał mi lekkiego kuksańca w bok.
                – I tak mnie kochasz. – Wyszczerzyłem się.
                – Dobra, gołąbeczki – przerwał nam Maciek. – Pakujcie swoje dupeczki na pokład, bo mieliśmy już wypłynąć godzinę temu. I tak przez wasze spóźnienie daleko dzisiaj nie dopłyniemy.
                – Spokojnie, Maciek. Mamy dwa tygodnie na żeglowanie, a poza tym chciałbym jeszcze dzisiaj nie przepływać śluzy. Zatrzymajmy się na dziko przy rezerwacie. Można tam zrobić ognisko i popływać w jeziorze.
                – Dobry pomysł – przyznał Kuba. – Myślę, że na dzisiaj taki dystans by wystarczył. Wieczorem posiedzimy przy ognisku, zjemy coś, pogadamy, a potem pójdziemy spać. Jutro przepłyniemy śluzę i, w którymś porcie na Nidzkim się zatrzymamy.    
                – Co ty na to, Tristan? – zwróciłem się do rudzielca.
                – Kompletnie nie mam pojęcia o czym mówicie, ale zdaje się na was – odpowiedział zajadając się lodami.
                – A ty, Maciek?
                – Ja jestem jak najbardziej za. – Uśmiechnął się. – Ale teraz już naprawdę musimy wypływać, bo inaczej nas wieczór zastanie.
                Zgodziłem się z bratem i uprzednio ściągając z nóg sandały wszedłem na pokład. Odwróciłem się w stronę Tristana i uśmiechnąłem szeroko, wyciągając w jego stronę dłoń.
                – Zapraszam księcia na pokład.
                – Już się tak nie podlizuj – powiedział rozbawiony i ściągnął swoje japonki. Chwycił moją dłoń, po czym wszedł na pokład.
                – Usiądź sobie i dokończ lody. My się wszystkim zajmiemy – poleciłem, sięgając po nasze obuwie i wkładając je pod pokład.
                Odbicie od brzegu poszło nam sprawnie i już po kilkunastu minutach żeglowaliśmy pod pełnymi żaglami, oddalając się od Mikołajek. Tristan trochę przeżywał zwroty. Jacht przechylał się raz bardziej, a raz łagodniej. Śmiałem się i uspokajałem go.
                – Spokojnie, kochanie. Jacht się nie wywróci.
                – Niko, pozwól mi chwilę poprzeżywać, a szybciej się przyzwyczaję.
                Zaśmiałem się.
                – Dobrze, skarbie. Kuba przejmiesz na chwilę ster?
                – Jasne – odpowiedział mężczyzna i zmienił mnie.
                Usiadłem obok Tristana i objąłem go.
                – Jak ci się podoba? – zapytałem.
                – Jest niesamowicie, ale muszę się przyzwyczaić do tych ciągłych przechyłów – mruknął i spiął się lekko, gdy jacht ponownie się odchylił przez mocniejszy powiew wiatru. Tristan chwycił moje kolano i pochylił się do przodu.
                – Nie bój się. – Przytuliłem go do siebie i pozwoliłem opierać się na swoim torsie. – Spójrz na Maćka. – Wskazałem na swojego brata rozwalonego plackiem na dziobie. – Nawet się nie ruszył.
                – Tak, ale on już wcześniej pływał.
                – Ty też do tego przywykniesz, a teraz już nie myśl o tym. – Pocałowałem go głęboko w usta. – Cieszmy się wycieczką.
                Tristan uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
                – Wiesz… – Przejechał palcem wskazującym po moim torsie. – Przy sterze, jako kapitan, wyglądałeś bardzo seksownie – powiedział cicho by Kuba nie usłyszał.
                Uśmiechnąłem się szarmancko i ponownie go pocałowałem.
                – Mały kusiciel. Uważaj, bo nie pozwolę ci zasnąć tej nocy – odpowiedziałem równie cicho.
                – Mam nadzieję, że nasza koja jest zamykana.
                – Jest, ale nie jest dźwiękoszczelna, więc będziesz się musiał bardzo starać, kotku, by nikogo nie obudzić. – Przygryzłem płatek jego ucha.
                – A może to nas będą starali się nie obudzić. – Rudy poruszył dwuznacznie brwiami i lekkim ruchem głowy wskazał na Kubę.
                 Parsknąłem śmiechem.
                – Jeśli tylko nie spłodzą tu dziecka to nie mam nic do gadania. Są już dorośli.
                – Widzę, że już się z tym pogodziłeś.
                – Musiałem. – Skrzywiłem się lekko. – Ale mniejsza o to. Nacieszmy się tą piękną pogodą. Zostały nam jeszcze dwie godziny żeglugi do wyznaczonego miejsca.
                – Ja się chyba zdrzemnę – powiedział Tristan, układając głowę na mojej klatce piersiowej. – Strasznie męczące są te upały.
                Pogłaskałem go po włosach, a wzrok skierowałem w stronę jeziora i morza białych żagli. Widok był oszałamiający. Zapierający dech w piersi. Nie mogliśmy wybrać lepszej opcji spędzenia wakacji.

Tristan
Tristan, skarbie, pora wstawać. – Usłyszałem nagle koło siebie głos Nikodema.
Uchyliłem powieki, ze zdziwieniem zauważając, że słońce jest już coraz niżej i zaczyna zmierzchać. 
Jesteśmy już na miejscu?
Tak. Maciek i Kuba już zeszli na ląd. Rozpalimy zaraz ognisko i zjemy kiełbaski.
Słysząc to podniosłem się na nogi, ale nim ruszyłem w stronę zejścia z łódki złapałem Niko i przytuliłem się do niego mocno.
Kocham cię.
Nikodem zaśmiał się, całując mnie w czubek głowy.
Ja ciebie też. A teraz chodź.
Zeszliśmy na brzeg. Znaleźliśmy się na niewielkiej polance. Na jej środku znajdował się okrąg z kamieni, w którym można było rozpalić ognisko, a wkoło niego Kuba z Maćkiem już rozłożyli koce.
Trzeba nazbierać drewna i można rozpalić ognicho – powiedział Maciek z uśmiechem.
To my z Kubą poszukamy drewna, a ty z Tristanem pójdźcie po kiełbaski i przyszykujcie tu wszystko, w porządku? – zapytał Nikodem, zerkając na mnie.
Pewnie – powiedziałem, całując go w policzek, po czym razem z jego bratem wróciliśmy na łódkę.
I jak się czujesz w nowym mieszkaniu? – zapytał Maciek.
Jest świetne. Dużo miejsca no i przede wszystkim nie muszę już przyjeżdżać do was na weekendy, a Niko do mnie w tygodniu. Mamy teraz siebie na własność – powiedziałem z uśmiechem, zbierając jedzenie do torby.
– Zazdroszczę. My wciąż nie mamy co marzyć o wspólnym mieszkaniu, a przynajmniej dopóki nie znajdę lepszej pracy na weekendy. Wiem, że Kuba mógłby sam dać radę opłacać mieszkanie, ale ja tak nie chcę. Jestem z nim w związku, a nie na jego utrzymaniu.
Kiwnąłem głową.
– Wiem, co masz na myśli. Nikodem upierał się już przecież od roku, że powinniśmy zamieszkać razem, ale nie chciałem by sam opłacał mieszkanie i zależało mi na wszechstronnym miejscu.
– A, co? Myśleliście już o adopcji? – zapytał zdziwiony, schodząc z jachtu.
Kiełbaski, pieczywo, różne sosy oraz sztućce i papierowe talerzyki mieliśmy już spakowane, więc od razu ruszyliśmy z powrotem na polanę.
– Nie. Dzieci… To ogólnie drażliwy temat dla Nikodema. Poza tym, myślałem o dużym mieszkaniu choćby dla naszej własnej wygody.
– Drażliwy temat, co? W końcu będzie musiał się z tym zmierzyć. No, ale nie drążmy tematu. Powiedz lepiej jak się czujesz w pracy? Nie mogę uwierzyć, że cię przenieśli i teraz uczysz maluchy – powiedział z chichotem.
– W porządku. Czuję się nawet lepiej niż jak uczyłem klasy gimnazjalne. Co prawda nie spodziewałem się tego, ale jestem zadowolony.
– Tak właściwie jak to się stało?
– Stało się, co? – Dotarliśmy już na polane gdzie chłopaki ustawiali drewno by móc je podpalić.
– Jak to się stało, że Tris uczy maluszki? – zapytał Maciek, podchodząc do Kuby by skraść mu pocałunek
– Cóż, po pierwsze, jak to później pani vice-dyrektor określiła, byłem zbyt łagodny dla młodzieży. Przez co mnie olewali. A, że każdy zauważył, że mam ogromną cierpliwość, nie to co nauczycielka, która uczyła maluchy, to zostaliśmy zamienieni. Z tego, co wiem to gimnazjaliści teraz chodzą jak w zegarku, natomiast klasy jeden-trzy nie narzekają na mnie.
– Nie dziwię się. W końcu jak mogliby narzekać na kogoś takiego jak ty, skarbie. – powiedział Niko, zabierając ode mnie torbę.
Gdy już wszystko naszykowaliśmy, a kiełbaski były upieczone rozsiedliśmy się wkoło ogniska i…
– Straszne historie! – wykrzyknął Maciek podekscytowany.
– Maciek, ty nie kombinuj. Dobrze wiemy, że będziesz pierwszym, który będzie trząsł portami – powiedział Niko ze śmiechem.
– Jeśli będę się bał to Kuba mnie przytuli albo rozproszy moje myśli.

*

Byliśmy już z powrotem na pokładzie. Leżałem koło Nikodema, przytulając się do jego boku i pozwalając mu jeździć dłońmi po moim boku. Zamruczałem zadowolony.
– Wiesz, jeśli chcesz to twój kapitan jest przy sterze. – Chłopak szepnął mi nagle na ucho, przygryzając je.
Zachichotałem.
– Och, naprawdę? Niech ja zobaczę – powiedziałem, powoli wsuwając dłoń w jego bokserki.
Jego penis stał dumnie na baczność. Przygryzłem lekko wargę.
– Masz rację. Zwarty i gotowy do sterowania.
– Dla ciebie, mój drogi, zawsze.
– W takim razie zajmij się mną kapitanie. – Gdy tylko to powiedziałem usłyszałem łoskot jak by coś upadło na ziemię.
– Nie przejmuj się. Pewnie przez sen Maciek coś strącił – powiedział Nikodem, trącając nosem moją szyję.
Dobrze wiedział jak to na mnie działa, więc specjalnie mnie w tym miejscu stymulował.
– Och! Kapitanie, jakiś ty dobrze zbudowany. Taki silny – powiedziałem, sunąc dłońmi po jego torsie, gdy nagle…
– Och…! Kuba, nie mogę!
– Cicho, bo obudzisz Nikodema! Chcesz…. by mnie wykastrował…?
– Nic ci nie zrobi!
Gdy tylko to usłyszałem parsknąłem śmiechem, zwijając się. Czułem, że zaraz się rozpłaczę ze śmiechu. Nikodemowi mina zrzedła, a jego kapitan wyraźnie oklapł.
– Już ja tym gówniarzom jutro dam pokaz. Całą noc nie prześpią i to z pewnością nie dlatego, że będą się bawić.
– Już się tak nie denerwuj, mój kapitanie.
– Tris, nie podniecaj mnie. Nie mam ochoty tego robić, gdy słyszę jak oni tam sobie stękają – powiedział, po czym objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. – Ale nie bój się. Jutro sobie to odbijemy. A oni zapamiętają tą zemstę na długo – powiedział z głupkowatym uśmieszkiem.
Przytuliłem się tylko do niego i niedługo później zasnąłem wciąż rozbawiony sytuacją.

Nikodem
                Nazajutrz rano wstałem jako pierwszy. Młodzi po nocnych igraszkach spali jak zabici, a Tristan dopiero się wybudzał. Ranek był rześki i wilgotny. Ciepłe promienie słońca dopiero zaczęły osuszać rosę z trawy. Rozejrzałem się dookoła. W pobliżu nie było żadnych innych jachtów. Żadnych ciekawskich i wścibskich spojrzeń. Uśmiechnąłem się pod nosem i przeciągnąłem. Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie zjeść śniadanie na świeżym powietrzu, więc rozłożyłem na pokładzie stolik. W międzyczasie na pokład wyszedł Tristan, ziewając szeroko.
                – Cześć, kochanie – przywitałem się z nim, całując go w policzek.
                – Hej. – Uśmiechnął się. – Widzę, że śniadanie zjemy na zewnątrz.
                – Tak, mamy tu cień i jednocześnie słonko, a do tego powiewa przyjemnie ciepły wiatr.
                – W takim razie przyniosę spod pokładu bułeczki i dżemy od twojego taty.
                – Obudź przy okazji tych dwóch napaleńców – poprosiłem, schodząc z pokładu do wody, która sięgała mi do kostek. – Ja zaraz wrócę. Muszę na stronę.
                – Dobrze, dobrze.
                Musiałem przejść kawałek w wodzie zanim wyszedłem na brzeg. Odszedłem kawałek by nikt ciekawski nie zobaczył jak odcedzam kartofelki.
                – Nikodem! – Usłyszałem wołanie Tristana.
                – Już idę! – odkrzyknąłem.
                Gdy wróciłem na pokład wszyscy już siedzieli dookoła stolika. Maciek wyglądał na niewyspanego. Uśmiechnąłem się krzywo i usiadłem obok swojego chłopaka.
                – Co jest, Maciek? – zapytałem. – Czyżbyś się nie wyspał?
                – Nikodem… – Tristan szepnął, upominając mnie.
                – No co? Wolałbym następnym razem nie wysłuchiwać jęków swojego młodszego brata. – Spojrzałem znacząco na Maćka. – Jak już to robicie to róbcie to po cichu.
                – Taa, my mamy robić to po cichu, a wy to co?
                – Oj, przepraszam bardzo – wtrącił się Tristan. – Przez wasze igraszki straciliśmy ochotę na cokolwiek.
                Zaśmiałem się i przytuliłem swojego partnera.
                – Spokojnie, dzisiaj to sobie odbijemy – wyszeptałem mu na ucho. – A teraz życzę wszystkim smacznego.

*

                Po skończonym posiłku wspólnie zdecydowaliśmy, że chcemy zostać na miejscu jeszcze jeden dzień i poświęcić go na leniuchowanie, granie w karty i pływanie.  Ostatnią propozycję chętnie wykorzystał Tristan, który, gdy tylko zrobiło się ciepło zaczął dostawać ataków gorąca. Maciek dołączył się do niego i już po chwili obaj pływali wokół jachtu. Maciek zabrał nawet koło ratunkowe z jachtu i razem z Tristanem trzymali się go, dryfując swobodnie. Ja w tym czasie siedziałem wyłożony na pokładzie wraz z Kubą. Popijaliśmy piwo.
                – Jak tam w nowej pracy, Kuba? – zapytałem, nie przestając obserwować Tristana i swojego brata.
                – Ciężko, ale daję radę. Z ulgą przyjąłem te dwa tygodnie urlopu z wami.
                – Taa, u mnie też nie jest kolorowo. Niby pracuję u ojca, ale praca pełnoetatowego trenera nie jest prosta. Już wiem co musi przeżywać Seweryn. Na szczęście teraz ma przydzielone dzieciaki.
                – A jak tam się układa wasz związek?
                – No właśnie… – mruknąłem, zerkając na puszkę piwa. – Mam coś w planie na dzisiejszy wieczór.
                – Co takiego?
                Uśmiechnąłem się i sięgnąłem do kieszeni, z której wyciągnąłem małe, granatowe pudełeczko. Ostatnimi czasy nie rozstawałem się z nim.
                – Czy to to o czym myślę? – zapytał z uśmiechem Kuba.
                – Dokładnie, ale nie jestem pewny czy to nie za szybko.
                – Nie żartuj. Już najwyższy czas. Ostatnimi czasy twój tato nie mówi o niczym innym! – Zaśmiał się.
                – Naprawdę? – Uśmiechnąłem się.
                – Tak i myślę, że wszyscy się ucieszą, a zwłaszcza Tristan.
                – Mam taką nadzieję.

*

                Wieczorem wszyscy ponownie usiedliśmy przy ognisku. Zjedliśmy kolację i pośmialiśmy się, opowiadając sobie zabawne historie. Kuba, widząc, że wciąż się waham postanowił mi trochę pomóc.
                – Myślę, że Nikodem chciałby teraz zabrać głos.
                Tristan spojrzał na mnie z pytaniem w oczach. Odchrząknąłem i podniosłem się z miejsca. Sięgnąłem niepewnie do kieszeni i wyciągnąłem pudełeczko. Spojrzałem na nie, obracając je w palcach. Zdawałem sobie sprawę z tego, że wszyscy się na mnie patrzą. Jeszcze nigdy nie czułem tak dużej presji. Nawet podczas zawodów.
                – Tristan – odezwałem się, klękając przed nim na jedno kolano. – Czy zgodzisz się spędzić ze mną resztę swojego życia? – zapytałem, otwierając pudełeczko.
                Tristan zaniemówił, przykładając dłonie do ust.
                – Ja…
                – Zgódź się! – krzyknął mój brat.
                Rudy zaśmiał się i pokiwał energicznie głową.
              – Zgadzam się. Chcę spędzić resztę swojego życia z tobą – powiedział, po czym uklęknął obok mnie i mocno przytulił. – Kocham cię, Nikodem.
                – Ja ciebie też kocham, Tristan – powiedziałem, po czym pocałowałem go mocno.
                Gdy się od siebie oderwaliśmy nałożyłem na jego palec delikatny pierścionek.
                – Teraz i na wieki – powiedział, patrząc mi w oczy.

                – Teraz i na wieki.

10 komentarzy:

  1. Super dzieki za wszystkie odcinki-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodziutko się zrobiło :)
    Dziękuję za kolejne opowiadanie :)
    Nie mogę się doczekać Waszego kolejnego dzieła :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, all kolejnego opowiadania nie będzie.
      #freak

      Usuń
    2. Czemu?!?!?! Kocham wasze opowiadana!!!

      Usuń
    3. Jak to? Teraz beda tylko one shoty? Juz nigdy nic nie napiszecie?

      Usuń
    4. Cóż kończymy pisanie opowiadań. A przynajmniej ja kończę. Nie wiem co planuje little freak. Dokładnie o zakończeniu bloga napisze w przyszłym tygodniu pod rozdziałem. Będę musiała się z wami pożegnać :* A nie będzie to dla mnie proste :(
      OfeliaRose

      Usuń
    5. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś wrócisz do pisania bo twoje opka są świetne

      Usuń
  3. Co za przykra wiadomość :(
    Aż chce się spytać dlaczego, ale nikt nikogo nie zmusi do pisania, więc będę mieć nadzieję, że kiedyś wrócisz :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały, własne mieszkanko, a teraz ten rejs i oświadczyny,  też się cieszę, że między braćmi jest już dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)